W kierunku sztucznego życia



Craig Venter na pierwszej linii frontu rewolucji genomicznej.

Niekonwencjonalne badania naukowe uważam za najbardziej intrygujące. Wychodzą one bowiem poza schematy myślowe, trochę tak jak nowe koncepcje filozoficzne. Właśnie umiejętność wyłamania się z utartych ścieżek świadczy o przenikliwości umysłu ich autorów. Wśród tego typu naukowców Craig Venter jest zapewne postacią pierwszoplanową. Pisałem o jego projektach na łamach „Polityki” już kilka razy (tutaj i tutaj), przy okazji kolejnych ważnych doniesień. Teraz czas na kolejną porcję nowości.

Na internetowych łamach „Science” pracująca z Venterem ekipa Johna Glassa donosi jak przełamała trudności w przenoszeniu całych genomów bakteryjnych z jednych komórek do innych. Użyli oni komórek drożdży do genetycznego klonowania i modyfikowania genomu mykoplazmy – prymitywnej bakterii posiadającej dość mały genom (co ułatwia tego typu badania).

Dla laika przerzucanie genomów między drożdżami i bakteriami nie musi od razu kojarzyć się z jakimś wielkim osiągnięciem. Przypomnijmy jednak, że drożdże to organizmy wprawdzie również jednokomórkowe, jak i bakterie, ale zorganizowane tak samo, jak np. komórki ssaków, w tym człowieka. W przeciwieństwie do bakterii (Prokaryota), drożdże (Eukaryota) mają wyodrębnione przez błonę komórkową jądro komórkowe i na inny sposób zorganizowane zarówno pojedyncze geny (i ich kontrolę), jak i cały genom.

Używając przenośni można porównać komórkę bakteryjną do wozu drabiniastego, który świetnie sprawdza się w transporcie siana czy kartofli w trudnych, górskich warunkach, z nowoczesnym samochodem z napędem na cztery koła. W pewnych warunkach oba mogą ze sobą konkurować (właśnie w niedostępnych górach), ale przewaga tego ostatniego chyba dla każdego jest oczywista.

Ale Venter i Glass nie wprowadzali genomu mykoplazmy do drożdży tylko po to, by sprawdzić jak drewniany system przekładni drabiniastego wozu zadziała po zamontowaniu w błyszczącym silniku 4×4. Chodziło o to, że w komórkach drożdży ze swej natury nie działa system obronny niszczący obce DNA. Bakterie bowiem taki system mają, co bardzo utrudnia transplantacje całych genomów. Naznaczają one swoje geny metylując je w specyficzny sposób. Wprowadzenie obcego DNA, bez specyficznego naznaczenia metylacją, włącza tzw. enzymy restrykcyjne niszczące intruza. Drożdże (i inne Eukaryota) tego systemu, jak wspomniałem wyżej, nie posiadają. To właśnie pozwalał na łatwiejsze włączanie obcych, np. sztucznie otrzymanych w laboratorium, sekwencji DNA.

Ekipa Glassa włączyła do genomu bakterii fragment drożdżowego DNA pozwalający na namnażanie się całości w komórkach drożdży. Następnie wprowadziła go do komórek drożdży. Tam namnożyła, i co ważniejsze, zmieniła sekwencje dosłownie na życzenie, po czym sztucznie zmetylowała nowy, zmodyfikowany genom. Następnie znów przeniosła do komórki bakteryjnej, z której usunęła następnie jej własny genom.

W ten sposób udowodniono skuteczność przenoszenia i modyfikowania genomów bakteryjnych między różnymi komórkami bakteryjnymi z użyciem jako pośrednika komórki drożdża. Następnym etapem będzie zapewne wprowadzenie do drożdży sztucznie uzyskanego genomu „minimalnej” bakterii (tzn. posiadającej minimalną liczbę genów), który można będzie do woli zmieniać według planów naukowców.

A zmiany dotyczyć mogą zarówno genów odpowiedzialnych za produkcję pożądanych białek (np. insulina czy hormon wzrostu – białka-lekarstwa uzyskiwane drogą inżynierii genetycznej pozwalającej na produkcję bezpiecznych, bo nie skażonych ludzkimi wirusami czy prionami biologicznie czynnych produktów), jak też enzymów prowadzących pożądane reakcje (np. wytwarzających alkohol z celulozy, czy pochłaniających i wiążących na stałe węgiel).

Doświadczenia Glassa i Ventera to kolejne przykłady nadciągającej wieloma frontami rewolucji genomicznej, o której niedawno pisałem w „Niedowiarach”. Jakże nie fascynować się takimi doświadczeniami?

Jacek Kubiak

Fot. jochen, Flickr (CC SA)