Ja. Próba rekonstrukcji
Jadwiga Staniszkis rekonstruuje samą siebie
Jeżeli tylko udaje mi się przeczytać jakąś interesującą książkę, nawet popularyzatorską, staram się dać temu wyraz na blogu. Czasem w postaci, jakiejś jednej myśli, którą wyłapałem w książce i która wydała mi się ciekawa, a czasem w postaci ogólnego wrażenia.
Piszę o tym, bo tym razem jestem w kropce. Przeczytałem książkę Jadwigi Staniszkis „Ja. Próba rekonstrukcji” (Prószyński i S-ka, Warszawa 2008). I nie wiem, co konkretnie o niej napisać. Na pewno jest ciekawa i wciągająca. Na pewno jest też zgodna z tytułem, to znaczy jest to faktycznie opowieść o tym, jaka jest Jadwiga Staniszkis. Niekoniecznie o szczegółowych kolejach jej życia, ale właśnie o niej. Kim jest, jak siebie widzi.
Myślałem sobie, że już tytuł sugeruje nieskromne aspiracje do pisania tylko o sobie. Jednak nawet jeżeli ktoś spisuje tylko koleje swojego życia (w formie autobiografii), to czy tego chce czy nie staje w centrum. Chyba więc lepiej, że już w tytule autorka jest szczera i pisze wprost, że książka jest o niej.
Szczęśliwie Staniszkis pisząc o sobie, unika pokusy taniego gwiazdorstwa. Opisuje siebie w tych aspektach, w których pragnie siebie odsłonić: poczucie obcości, uczucia (i trudności z nimi), praca naukowa i podróże, czy ulubione rzeczy. Opisuje, na przykład, jaką była matką, ale dlatego, że pisała o tym przy innej okazji. Starannie jednak unika pisania więcej o rodzinie. Z góry sobie określiła, co może odsłonić, a co jednak chce chronić tylko dla siebie. I to jest zrozumiałe.
Najbardziej dla mnie ciekawe są fragmenty książki, w których opisuje swoją pracę naukową. Refleksję prof. Staniszkis znam tylko z felietonów, które czytuję dość regularnie w sieci. Dlatego poznanie jej myśli w większej dawce jest takie interesujące. W książce odnosi się ona do tego, co pisała wcześniej, ale też szkicuje plany kolejnych analiz. Ciekawe są również fragmenty, w których Staniszkis opisuje swoje refleksje o innych społeczeństwach – Chiny, Japonia, czy Ameryka lub Australia. Bo są to luźne i niebanalne przemyślenia, których zapleczem jest przygotowanie teoretyczne.
Ze względów osobowościowych, o których autorka pisze w książce, jej punkt widzenia na analizowane sprawy odbiega często od ogólnych kierunków rozważań przyjętych w socjologii czy politologii. To czyni działalność naukową prof. Staniszkis bardzo ciekawą. Po przeczytaniu tej książki, mogę powiedzieć, że chyba ten punkt patrzenia na rzeczywistość rozumiem. Wygląda więc na to, że próba rekonstrukcji samej siebie uczyniona przez autorkę jest udana.
Grzegorz Pacewicz
Fot. Slawek’s, Flickr (CC SA)
Komentarze
Cenie pania prof. Staniszkis za jej odwage. Niezaleznie od jej ocen politycznych – w tym kontekscie dowiadujemy sie zwykle od niej samej o niej samej. Mysle, ze trzeba miec sporo odwagi zeby glosic publicznie opienie, ktore ona glosi. Szkoda, ze tak malo jest ludzi o jej przenikliwosci (choc najczescia akurat z nia sie nie zgadzam), ktorzy chcieliby i umieliby podzielic sie swymi myslami publicznie.
Ja ją cenię za jej niezależność. Mimo, że opisuje politykę, to jednak w nią się nie angażuje. Poniedziałkowy wywiad z prof. Staniszkis:
http://www.rp.pl/artykul/297291.html
To wlasnie to nazywam odwaga. Dlaczego? Bo trzeba miec wielka odwage cywilna aby rzeczowo odpierac polityczne ataki i to bez ogladania sie na linie partii. Politycy ustawiaja sie w sytuacji bez wyjscia, co wlasnie koniecznosc posiadania odwagi eliminuje. Taki Kurski czy Palikot wcale nie musza byc odwazni zeby glosic swoje, wystarczy, ze sa wygadani. Za soba maja po prostu sciane i nie moga robic nic innego jak tylko zajadle bronic wytyczonej linii. To nie jest odwaga, a wrecz jej zaprzeczenie – asekuranctwo. Pani profesor swiadomie z tego zabiegu nie korzysta (korzysta np. Marek Migalski, co jest wrecz oblesne). I chwala jej za to.
Natomiast, podobnie jak pan Kaminski komentujacy wywiad JS w Rzepie, sadze, ze tym razem pani profesor sie myli w ocenie mozliwosci startu L. Kaczynskiego do wyborow prezydenckich za poltora roku. PiS jest przyparty do muru (jak Kurski itp) i po prostu nie bedzie mial innego kandydata. Sam Jaroslaw Kaczynski nie stanie, bo on jest od dzielenia a nie laczenia. L. Kaczynski jest w PiS od laczenia wlasnie z namaszczenia JK. Tyle, ze laczyc nie potarfi. PiS jest skazany na marginaliacje, zreszta na wlasna prosbe. Wchloniecie LPR itp moglo byc tylko koniunkturalne i przejsciowe. Wydajnosc sily spokoju PO i Tuska jest po prostu fenomenalna. Ciagle utrzymywanie notowan tej partii ponad i lekko pod progiem 50 proc. jest w polskiej polityce majstersztykiem i wyjatkiem (i to w obliczu kryzysu!!!). Na miejscu J. Kaczynskiego strzelilbym sobie w leb. Tyle, ze on musi dotrwac do konca prezydentury swojego brata. A potem? Koniec PiSu i calkowity rozpad popisowskich formacji. Niestety skorzystaja na tym skrajnie prawicowe formacje. Ale w polityce jak w przyrodzie: nic za nic.
To takie gdybanie… Wolę analizy JS – więcej w nich konkretów i argumentów. No i nie widać antypatii bądź sympatii politycznych, jak u Ciebie. 🙂
Chyba zartujesz. JS jest propisowska na 100 proc. Tyle, ze sie tym nie ekscytuje. 🙂
Niech sobie będzie jaka chce – ważne, czy te jej poglądy polityczne mają wpływ na jej naukowe analizy. A moim zdaniem nie mają. Ona do każdej partii jest równie krytyczna.
Nawiasem mówiąc – to PO jej składało propozycję startu do PE. Ciekawe, nie. Dla mnie Twoja opinia o JS skonfrontowana z tą propozycją jest najlepszym przykładem na to, że poglądy polityczne JS nie wpływają na treść jej analizy.
Sama propozycja startu w wyborach i jej odrzucenie ma moim zdaniem nie za wiele wspolnego z osobistymi pogladami. Tak po prostu powazny naukowiec powinien sie zachowac. Sam znam kogos, kto czekal w r. 2005 na propozycje od Tuska, nie dostal jej (pewnie po prostu przez nieuwage), wiec poszedl do Kaczynskich i jest im teraz calkowicie oddany. Poglady JS znam z jej publicystyki i sa jednak propisowskie. Oczywiscie, w swych naukowych analizach JS, jak na rasowego naukowca przystalo, dystansuje sie od nich. Ale jednak czesto widac wewnetrzny kompromis miedzy glosem serca i rozumu. Wiara w IV RP w wydaniu Kaczynskich zostala po prostu u JS zachwiana w miare brniecia w sprzecznosci PiSu. Tak bywa bardzo czesto. Vide zniecheceni komunisci w trakcie calego XX wieku. Swoja droga uwazam za zabawne, ze antykomunisci kalkuja to samo, choc a rebours, co robili ich polityczni wrogowie.
„Poglady JS znam z jej publicystyki i sa jednak propisowskie. ”
Widać różnie oceniamy działalność JS. Ja bym powiedział, że jej poglądy są raczej proreformistyczne i że jej zależy na pogłębieniu zmian wszczętych w 89 roku.
„Ale jednak czesto widac wewnetrzny kompromis miedzy glosem serca i rozumu. ”
Jakiś przykład? Bo ostatnio przez przypadek widziałem jak w tv charakteryzowała osobowość J. Kaczyńskiego i o żadnym kompromisie mowy nie było. Rzeczowo, rzetelnie i krytycznie od a do zet. I to mi się podoba. I w ogóle dzielenie naukowców na propisowskich lub antypisowskich, tak jak dziennikarzy przez Niesiołowskiego, nie bardzo ma sens. Istotne są argumenty, a nie sympatie. Te każdy może mieć, jakie chce.
Grzesiek, ale ja mowie o jej publicystyce. Teraz nie mam pod reka jej artykulow czy wywiadow zeby podawac przyklady. Czytajac od dawna jej teksty takie odnosze wrazenie. Publicystyka sila rzeczy musi byc pro-cos tam w przeciwienstwie do dziela naukowego.
A ja właśnie odnoszę odwrotne wrażenie. I nie piszę tego z przekory. 🙂 Myślę, że problemem są tu jednoznaczne identyfikacje partyjne, których szukamy. Tymczasem człowiek ma wiązkę z poglądów, z jednymi bliżej mu do PO z drugimi do PiS, z innymi do PSL czy SLD. Oczywiście o ile jeszcze w polityce chodzi o poglądy, a nie sympatie i antypatie.
Teraz sobie przypomnialem. Teskty propisowsko_IV rzeczpospolitne JS byly w upadlym tygodniku Ozon. Pamietam, ze ten Ozon mial byc wlasnie niby obiektywny, a byl, i to bardzo czesto za sprawa felietonow prof. JS, wlasnie taki dosc jednoznacznie propisowski. No, ale to wlasnie felietony, ktore musza miec barwe polityczna. Tyle, ze Ozon upadl. 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ozon_(tygodnik)
Co ciekawe Ozon był za pieniądze Palikota, co nie świadczy o niczym. 🙂
Widac taki los Palikota, ze musi ciagle ratowac PiS i jego prezydenta. Dobry czlowiek. 🙂
Wtedy nikogo nie ratował, tylko próbował zaistnieć. Później znalazł inny sposób na zaistnienie.
Ja akurat heppeningi Palikota lubie. Jego transmisja ‚na zywo’ ze zjazdu PiS bawilem sie setnie w internecie. Wiec Ozon tez uwazam za taki heppening. Pytania o sklonnosci prezydenta do alkoholu sa moim zdaniem zuplenie uprawnione w swietle m.in. lewej goleni jednego z jego poprzednikow i napuszenia obecnego prezydenta. Brak jasnej odpowiedzi jest dla mnie twardym dowodem, ze cos jest na rzeczy. Np. Winston Churchill nie tylko uratowal Wielka Brytanie, ale pewnie i caly swiat, w dodatku dostal Nobla z literatury, a byl ciezkim alkoholikiem. I co? I nic. Choroba jak kazda inna.
>Brak jasnej odpowiedzi jest dla mnie twardym dowodem, ze cos jest na
>rzeczy.
Osobiście nie znoszę PiS-u i większości jego polityków, ale ten tekst, szczególnie gdy pochodzi od naukowca, jest dla mnie bulwersujący. L. Kaczyński jest jaki jest, być może rzeczywiście ma ‚drinking problem’ i Palikot ma prawo prowokować poprzez odpowiednie pytania. Ale wnioskowanie na podstawie reakcji (czy też braku) Pałacu i głoszenie, że to twardy dowód to już jak dla mnie przekroczenie pewnej granicy. Z całym szacunkiem i życzliwością dla Autora, który i tak zrobi, co chce, ale moim zdaniem lepiej prezentować (skądinąd wg mnie słuszne) poglądy antypisowskie z zachowaniem pewnych reguł. Przekraczając je i popadając w antypisowską obsesję (jak często się zdarza jk) traci się własną pozycję i siłę argumentu. I w sumie kalkuje pewne niesympatyczne zachowania tych, których się krytykuje (co jest o tyle ciekawe, ze jk sam wspomina kalkowanie, można powiedzieć, ze je teraz iteruje)…
Pozdrawiam, udanego długiego weekendu
@ zzz :
Nie wiem skad w polskiej polityce ta nadwrazliwosc na pytania o stan zdrowia politykow. I po co od razu mieszac naukowosc do dywagacji nt. sklonnosci jakiegos polityka. Oczywiscie, to co napisalem o ‚twardych’ dowodach bylo z mojej strony czysta prowokacja – uderzylem w stol i nozyce sie odezwaly – jak Palikot. :)))
Ideologia PiS jest dla mnie kulturowo obca, wiec nie do przyjecia. Podobnie jak straszna, a nieodlegla od pisowskiej, ideologia endecka. Pytania o sklonnosci do alkoholizmu, jak najbardziej mieszcza sie w standardach swiatowych. W jednej z najstarszych demokracji, w USA, w czasie kampanii wyborczej na kazdym szczeblu (ale czym nizej tym czesciej) slyszy sie oskarzenia o alkoholizm. Kto chce wierzy, kto nie, to nie. Kiedys obserwowalem to z bliska na szczeblu kampanii do wyborow gubernatorow stanowych. Odnosilo sie wrazenie, ze jeden alkoholik oskarza drugiego, bo wszyscy sobie to wlasnie wytykali. Dlatego ujawnienie wynikow badan stanu zdrowia prezydenta mogloby przeciac i u nas takie spekulacje. A tego za nic w Polsce sie nie zrobi. Pytam tylko dlaczego? :)))
U nas wszystko wywołuje nadwrażliwość. Pytania o romanse i dziecko jednego z byłych prezydentów skierowane do mieszkańców wiosek, gdzie ten prezydent się wychował doprowadziły niektórych do białej gorączki. I nie tylko te pytania i nie tylko te doniesienia. 😉
To prawda. Niski prog reaktywnosci spolecznej wywodzi sie chyba z tradycji sarmackiej (od razu siega sie po szable lub miecz) i zwiazany jest tez pewnie z mlodym wiekiem polskiej demokracji.
Uważam, że pani Staniszkis używa logiki innej niż ja. Podaje ona jakieś argumenty i fakty, z których absolutnie nie wynika wniosek, który wyciąga.
Przykład jakiś?
jk,
ja się zgadzam, napisałem, że prawem Palikota jest zdawać takie pytania, tylko chciałbym, żeby były zachowane pewne kanony przyzwoitości. Jeśli uważasz, że pisanie „o twardych dowodach, że coś jest jest na rzeczy” jest takie super, to ja dziękuję za taką dyskusję. Mogłeś napisać „zastanawia mnie brak reakcji Pałacu Prezydenckiego”, albo „brak reakcji sugeruje, że być może…”, a tak niestety zniżyłeś się do poziomu PiS-u (bo nie wiesz, czy LK ma problem alkoholowy czy nie, ale będziesz insynuował, że pewnie tak, no bo przecież…). I w imię czego? Prowokacji? Nożyce się odezwały? Jakie nożyce? Czy ja bronię prezydenta, czy prezydent się odezwał? Sorry, ale nie przeceniaj roli swojej publicystyki, prowadzicie fajny blog i byłby on dużo fajniejszy, gdyby nie pojawiał się non stop wątek „Mały Jacuś nie lubi PiS-u, bo PiS jest beeee”, tak jakby wszyscy już o tym nie wiedzieli. Po prostu czytając niektóre wpisy, można sobie wyobrazić to błogie samozadowolenie, jakie Autor musiał mieć, „oh, znowu im pojechałem, i to jak…”. I to z pozycji mentora, bo „Francja – elegancja”.
Kwestia pytań o stan zdrowia prezydenta, to nie jest kwestia mojej nadwrażliwości, szczególnie, że całkiem lubię pomysły Palikota, ale o ile jego działania mają jakiś (czasami ukryty) sens, Twoje „twarde dowody” są nie na miejscu i rażą. A naukowość ma dużo do rzeczy, jeśli się to pisze na blogu naukowym, którego jest się współautorem. Wydawało mi się, że rzeczowość argumentów i nie wyciąganie nieuprawnionych logicznie wniosków, które są podstawą nauki, obowiązują (zwłaszcza naukowców) także w publicystyce. Insynuując sprawiasz, że niektórzy zaczynają sobie zadawać pytania typu czym się różni Jacek Kubiak od Jacka Kurskiego, a pewnie nie o to Ci chodzi…
@ zzz :
Mysle, ze kwestia PiSu jest centralnym problemem Polski i polskiej demokracji. I nie chodzi tu o samych braci Kaczynskich, tylko o te 24 proc. Polakow, ktorzy daja sie nabrac na populistyczne hasla PiSu. Nadety pan prezydent (patrz ostatnie przemowienie z okazji 3 maja) jest wielkim symbolem tego problemu. Mnie sie po prostu podoba to, co robi Palikot. Ot, mam taki wlasnie gust. Najlepszy dowod tez z tego weekendu: Palikot czytal wybrane fragmenta z doktoratu L. Kaczynskiego nasmiewajac sie z niego na jego wlasne zyczenie (to bracia Kaczynscy oburzaja sie na kazdy przejaw marksizmu, komunizmu czy peerelizmu, a sami sa gleboko osadzeni w PRLu jak widac z owych fragemnotw). I co? Panowie z PiSu sami nie wiedza jak w tej sytuacji zaatakowac Palikota i krzycza, ze nieprzyzwoite jest nasmiewanie sie z prezydenta, gdy jego matka jest chora. Pozostawiam to bez komentarzy.
NB. Ten tygodnik nazywa sie ‚Polityka’, a blog – naukowy czy nienaukowy – ukazuje sie na internetowych stronach tego tygodnika. Trudno aby byl zupelnie apolityczny. Co do mojej francuszczyzny, to nikogo tym nie epatuje (czym tu zreszta epatowac?). Czasem cos o Francji po prostu napisze, bo akurat francuskie sprawy sa mi bliskie. To zarzut w rodzaju ‚a u was bija Murzynow’. A dowalanie PiSowi uwazam za moj patriotyczny obowiazek. Ideologia PiSu jest dla mnie nie do przyjecia, bardzo szkodliwa i ze wszech miar godna potepienia. To co ja mam robic? Chwalic ich, albo udawac, ze nie sa tacy straszni jak sie o nich mowi? Otoz dla mnie sa straszni.
„Mysle, ze kwestia PiSu jest centralnym problemem Polski i polskiej demokracji. I nie chodzi tu o samych braci Kaczynskich, tylko o te 24 proc. Polakow, ktorzy daja sie nabrac na populistyczne hasla PiSu.”
Marzy Ci się monopartyjność lub powtórka z PRL – partia władzy plus dwie przybudówki? Populizm można zarzucić każdej partii. Ja współczuję każdemu, kto dał się nabrać na populizm PO. Miało być lepiej, a jest jak zwykle (o ile nie gorzej).
Mysle, ze populizm PO jest mniej grozny niz PiSu. PiS gra na bardzo zlych nacjonalistycznych uczuciach. Nie dostrzegam tego w PO. Takie jest moje zdanie.
Będziemy rozliczać PiS z populizmu jak dojdzie do władzy. PO ma stabilną większość i sytuację polityczną, a jednak nie wdraża żadnych reform (finanse, podatki, służba zdrowia, nauka), na dodatek powiększa niebezpiecznie deficyt budżetowy. W czwartek brutalnie policja spacyfikowała w Wawie demonstrację stoczniowców. A tymczasem my wciąż o PiSie.
Bo PO ma zwiazane rece przez prezydenta nie Polski, a PiS. Jego glupawe veta odsylaja do kosza prawie kazda reforme. Na miejscu Tuska tez czekalbym w tej sytuacji do wyborow prezydenckich. Nie jestem slepym zwolennikiem PO, a nawet wcale nim bym nie byl, gdyby nie PiS. Okolo 50-procentowe stabilne poparcie dla tej partii w tak dramatycznej sytuacji jak kryzys swiatowy, pierwszy, z ktorym Polacy maja bezposrednio do czynienia, chyba jednak powino dawac do myslenia. Populizm PO dotyczy spraw zwyklych – pieniedzy, plac, poziomu zycia. Populizm PiS spraw niezwyklych – wszystkiego co dotyczy nacjonalizmu, szczegolnie rozumianego patriotyzmu, religii, swiatopogladu i dopiero na ostatnim miejscu gospodarki. Zasadnicza roznica miedzy PO i PiSem polega na tym, ze PO to zwykla partia, PiS niezwykla. I wlasnie ta niezwyklosc jest tak niebezpieczna dla Polski.
>”Ten tygodnik nazywa sie ?Polityka?, a blog – naukowy czy nienaukowy –
>ukazuje sie na internetowych stronach tego tygodnika. Trudno aby byl >zupelnie apolityczny.”
No tak, gdyby to był blog na stronach wyborczej, nie dałoby się pewnie uniknąć dyskusji o metodzie d’Hondta zliczania głosów, a dział kulinarny Rzepy na pewno przynajmniej od czasu do czasu, w przepisie na zupę wspomina o demokracji szlacheckiej.
Jakoś pani Szwarcman, panu Penszko, panu Adamczewskiemu udaje się powstrzymywać od polityki, jeśli coś się ew. pojawia, jest merytoryczne i związane z tematem bloga (np. finansowaniem kultury w Polsce). Ale ja się nie czepiam o wpis o finansowaniu nauki, czepiam się o moim zdaniem nielicujące z etyką zawodu naukowca wpisy dot. problemu alkoholowego
(który może jest, a może go nie ma, ale którego nie da się udowodnić w oparciu o powszechnie dostępną wiedzę).
>Ideologia PiSu jest dla mnie nie do przyjecia, bardzo szkodliwa i ze
>wszech miar godna potepienia. To co ja mam robic? Chwalic ich, albo
>udawac, ze nie sa tacy straszni jak sie o nich mowi? Otoz dla mnie sa
>straszni.
Jestem pełen podziwu dla Twojej postawy pełnej szczerości, nie rozumiem tylko, dlaczego nie można tego robić w innych miejscach i w sposób bardziej godny. Czy trzeba opowiadać o swoich poglądach politycznych pod płaszczykiem prowadzenia bloga o nauce (jakby nie można pisać tego na oddzielnym blogu politycznym, albo w jakiejś innej stałej rubryce)?. I czy trzeba w związku z tym posuwać się do zagrań nie fair? Czy nie wystarczy napisać, tak jak to zrobiłeś teraz, co sądzisz o PiS i dlaczego? Naprawdę trzeba jeszcze coś insynuować, gdy się nie ma dostatecznych danych?
Dla mnie takie działania są właśnie z korzyścią dla PiS, bo używając kiepskich i nierzetelnych argumentów obniżają wiarygodność nie tylko swoją, ale także tych przeciwników PiS, których stać na argumenty rzetelne. A osoby używające ich tracą tak naprawdę w moich oczach moralne prawo do wypowiadania się na pewne tematy.
Ja np. uważam, że publikowanie na stronach o nauce tekstów politycznych,
na dodatek bez koniecznej w takiej sytuacji ostrożności godzi w wizerunek naukowców, robi z nas oszołomów i jest generalnie szkodliwe. Każdy ma prawo do działalności politycznej, jeśli jednak nie umie się rozdzielić pewnych kwestii, oznacza to paranoję. Czy piszesz, że nie lubisz PiS-u w swoich publikacjach naukowych? Może powinieneś, w końcu ludzie je czytają, niech wiedzą. A jak to uderzy w tę partię, publikacja antypisowska na liście filadelfijskiej, skoro recenzent zatwierdził, to to pewnie prawda…
Tu nie ma nic do rzeczy casus Palikota i jego happeningów. Chodzi tylko i wyłącznie o rejtańsko-katońsko-histeryczne wpisy na stronach bloga o nauce, której jakoś nigdy zbytnie angażowanie się w polityke na dobre nie wyszło…
Ale coś podejrzewam, że się nie zrozumiemy…
Patrz jak się nabierasz. PiS to, PiS siamto – wszystko wina PiSu. Bardzo wygodne wytłumaczenie dla zaniechań tego rządu i wszystkich złych działań, których się dopuszcza.
@ zzz:
Co innego wpisy, a co innego komentarze. Ja pisze wprost to co mysle w komentarzach. Nie przypuszczam aby czytalo to wielu ludzi, a pewnie tylko ci, ktorzy zabieraja glos (czyli ostatnio ty, ja i GP). I nie musi to miec wiele wspolnego z nauka a jeszcze mniej z etosem naukowca. Skoro dyskusja schodzi na polityke, to czemu nie zaprezentowac wlasnych pogladow? Zrezta skad wiesz, ze ‚jk’ w tej dyskusji to Jacek Kubiak? Moglbym rownie dobrze napisac ‚miesiek’ albo ‚szop pracz’, ale nie chce. Nie ma co lamac kopii o stan zdrowia prezydenta.
@ GP:
Tak wlasnie uwazam. Rzad jak rzad, ma wiele slabosci, ale kij w szprychy wklada mu PiS (wielce szanownymi rekoma pana prezydenta). To dlaczego tego nie mowic? Takie prawo demokracji. Jak widze cos dobrego to pochwalam, jak zlego to ganie. Vide historia reformy nauki na tym blogu.
A ja uważam, że oni w ogóle nie mają pomysłu na rządzenie i podejmują tylko działania pozorne. Te wszystkie piękne hasła o podatku liniowym, drugiej Irlandii, reformie KRUS, przygotowanych reformach itp. czy systemie większościowym (to w 2005 roku) to tylko kiełbasa wyborcza. Zaś wymówka, że wszystkiemu jest winien prezydent jest bardzo sprytna – raz że zwalnia z podejmowania wszelkich działań (bo i tak zawetuje) i prób poszukiwania porozumienia z prezydentem w przypadku konkretnych ustawa; dwa, że stanowi świetny chwyt wyborczy, bo uzasadnia starania Tuska o prezydenturę. Ale gdy tylko przechwycą stolec prezydencki nic się nie zmieni.
Nota bene – 16 zawetowanych ustaw przez prezydenta Kaczyńskiego, z tego trzy dotyczyły reformy służby zdrowia. O ile można nazwać to reformą co też jest wątpliwe.
He, he. No to widzimy to inaczej.
Demokracja… 😉