Kłopoty z dobrem



Czy dobro i nic można zrównać?

Nie jestem filozofem. Mimo, że od ponad 10 lat zawodowo zajmuję się filozofią i na studiach (niefilozoficznych) była ona głównym przedmiotem moich zainteresowań. Nawet mimo to, że tutaj na blogu też o filozofii piszę. Wolę bezpieczniejsze określenie – historyk filozofii. Do tego, by filozofem być trzeba czegoś więcej, do czego nie roszczę sobie pretensji.


Gdybym miał wskazywać na osobiste kwestie, w których zahaczałem jakoś o filozofię i filozofowanie, byłyby nimi zagadnienia związane z dobrem. Pamiętam na studiach, gdy poznawaliśmy filozofię Augustyna, a najpóźniej Leibniza, zastanawiałem się, jak to jest z tym dobrem. Jest ono, czy go nie ma? I jak jest ze złem. W końcu doszedłem do wniosku, że zło i dobro to pojęcia, które nie oznaczają żadnego przedmiotu. Jednak ich znaczenie budowane jest przez ludzi, dlatego że wyłapują w rzeczach coś, co się powtarza i jest w pewien sposób podobne.

Przypomniało mi się to ostatnio, ponieważ kwestia wartości z różnych powodów mnie zainteresowała. W języku już bardziej technicznym moje pierwsze myśli można określić mianem analogii. Wartości są analogiczne i są tworzone dzięki operacji przeprowadzania analogii. Czym jest analogia? Jest to w sumie prosta sprawa, mimo że podręczniki mówią, że sama analogia jest analogiczna, co nie przybliża w ogóle do rozwiązania.

W analogii chodzi o podobieństwo. Na ogół mówiąc coś o rzeczach dostrzegamy między nimi pewne podobieństwo. Dla przykładu widzę jakieś podobieństwo między psem i kotem. Podobieństwo to mogę ująć w formę nazwy rodzajowej – zwierzę (lub ssak) – i powiedzieć, że podobieństwo między psem i kotem można określić w ten sposób, że są one zwierzętami. A co to jest zwierzę mogę już wytłumaczyć i zdefiniować.

W przypadku analogii jednak takiej operacji nie da się przeprowadzić. Mimo zachodzenia podobieństwa, nie da się go ująć w ten sposób, by znaleźć miedzy podobnymi rzeczami jakąś wspólną nazwę rodzajową, a następnie nazwę tę zdefiniować. Na przykład, mogę powiedzieć, że poranna kawa jest dobra (właśnie ją dopijam). Podobnie o moim psie mogę powiedzieć, że jest dobry. W obu wypadkach (kawy i psa) używam słowa „dobro”. Mimo to „dobroci” psa i kawy nie jestem w stanie połączyć w jakąś jedną nazwę rodzajową „dobro”, bo w obu wypadkach słowo to, jest użyte w nieco odmiennym znaczeniu.

Podobieństwo między kawą i psem w tym wypadku zachodzi, jednak nie na tyle, żeby dało się w ten sposób utworzyć jakąś wspólną nazwę rodzajową. Stąd też w odniesieniu do dobra można powiedzieć, że jest ono analogiczne. Mam na myśli to, że słowo to posiada jakieś znaczenie, które ludzie intuicyjnie chwytają, jednak znaczenie to jest różne w zależności od kontekstu wypowiedzi i tylko w kontekście wypowiedzi słowo to ma sens. Poza nim takiego sensu nie ma, trudno jest je więc zdefiniować.

Słowo „dobro” zachowuje się więc podobnie jak słowo „nic”, o którym pisałem poprzednio. Czy więc oba te słowa można zrównać? Wygląda na to, że tak, ale nie pod kątem posiadania tego samego znaczenia, a tym bardziej oznaczenia tego samego desygnatu, a jedynie posiadania podobnych własności logicznych.

Grzegorz Pacewicz

Fot. TheTruthAbout…, Flickr (CC SA)