Rehabilitacja habilitacji i… pani minister



Brawo dla pani minister! Tak trzymać!

Dyskusja nt. habilitacji zeszła wreszcie z jałowego tematu „znieść, czy nie znieść”, i dotyczy w końcu samego sedna, czyli sensu przechodzenia tego naukowego progu.

W „Gazecie Wyborczej” z 17 marca pani minister Barbara Kudrycka przedstawiła aktualną wizję reformy nauki, a szczególnie właśnie wizję tego, jak ma wyglądać i czym być habilitacja. Z różnych przyczyn minęło trochę czasu, zanim zapoznałem się z tym wywiadem. Nie dość, że odetchnąłem z ulgą, to jeszcze jak najszybciej odszczekuję własne słowa, że pani minister powinna złożyć swój urząd. Nie wiem, czy pani Kudrycka czytała naszą blogową dyskusję, ale postanowiła wprowadzić w życie wiele pomysłów, które tu były dyskutowane.

Najbardziej podoba mi się, że habilitacja będzie dostosowana do specyfiki poszczególnych dziedzin; rozbudowana dla humanistów, okrojona zaś dla nauk przyrodniczych i technicznych. Właśnie sztuczność i fasadowość habilitacji była do tej pory jej najsłabszą stroną. Humaniści rzeczywiście muszą napisać „wielkie dzieło” i obronić je w godnym tej nazwy stylu. Przyrodnikowi zaś napisanie dzieła (w dodatku po polsku) jest jak psu na budę. Natomiast zebranie kilku czy kilkunastu publikacji anglojęzycznych opublikowanych w międzynarodowych czasopismach o wysokim (o ile to możliwe) „impakcie” i opatrzenie tego własnym komentarzem – jak najbardziej.

Drugi ważny wyłom – obrona przed komisją złożoną z kilku ekspertów, a nie przed całą radą wydziału, z której tylko 3-4 osoby wiedzą naprawdę o co chodzi. Nie ma według mnie zupełnie żadnego znaczenia, czy w komisji zasiądzie dwóch czy trzech przedstawicieli rady wydziału czy uczelni. Najważniejsze, że będzie innych 2 czy 3 specjalistów z danej dziedziny. Dopiero wtedy bowiem dyskusja może mieć odpowiedni poziom.

Brakuje mi trochę w propozycjach pani minister otwartej furtki dla prowadzenia obrony habilitacji po angielsku. I wcale nie chodzi o snobizm, lecz o podniesienie poziomu dyskusji naukowej. Zapraszanie zagranicznych recenzentów powinno być w jakiś sposób nagradzane, bo jest to wyjście idealne; zagraniczny recenzent nie jest uwikłany w krajowe układy i personalne zależności i bardzo często ma inny punkt widzenia niż „wsobna” polska profesura. A jak zaprosić kogoś nawet z Węgier czy z Niemiec, jeśli obrona będzie musiała odbywać się po polsku?

Podoba mi się również możliwość odwoływania się od negatywnej decyzji komisji habilitacyjnej i dopiero po ewentualnym ponownym odrzuceniu pracy obowiązkowy minimum trzyletni okres „kwarantanny” na dalsze gromadzenie dorobku.

Kolejny godny pochwały pomysł to dostosowanie poziomu habilitacji do wymogów poszczególnych uczelni i wolny wybór uczelni, na której habilitację będzie się przeprowadzać. Oczywiście nie wszystkie uniwersytety w Polsce to UW, UJ i PW. Ale warto przy tym pomyśleć o stworzeniu mechanizmów ciągnących te mniej renomowane uczelnie w górę.

Nie wspomina pani minister czy będzie nadal dotowała z budżetu przez nikogo nie czytane polskie czasopisma pseudonaukowe o zasięgu nawet nie ogólnopolskim, ale wojewódzkim. Publikuje się w nich tylko po to, by wykazać się wysoką liczbą artykułów (przy zerowym poziomie cytowań). No, ale rozumiem, że w jednym wywiadzie nie można streścić całej reformy.

Wywiad ukazał się przed sprawą książki Pawła Zyzaka o sikaniu niemoralnego „nożownika” Wałęsy do wody święconej. Ale czytałem go tuż po decyzji pani minister o wysłaniu specjalnej komisji na Wydział Historii UW. Choć sprawdzenie, czy nie było przekrętów przy obronie magisterium naszego specjalisty od sikania wydało mi się zupełnie słuszne, to muszę przyznać, że decyzja pani Kudryckiej trochę mnie zdziwiła. Ale tylko dlatego, że jeszcze nigdy nie słyszałem o komisji badającej przebieg magisterium.

Jednak skoro młody historyk podaje jako własne magisterium tekst wyraźnie publicystyczny i to nadający się do „Faktu” czy „Super Expressu”, a nie do „Polityki” czy „Tygodnika Powszechnego” (porównuję do tych dwóch tygodników, gdyż zdarzało mi się właśnie w nich czytać artykuły, które mogłyby być częścią świetnego magisterium lub doktoratu – a więc publicystyka może mieć coś wspólnego z nauką, choć pod warunkiem, że będzie rzetelna, oryginalna i dobrze napisana), to czemu nie.

Spodobała mi się również decyzja pani minister (podjęta po namyśle, lub po dyskusji z kim trzeba) o odwołaniu speckomisji i powierzenia sprawy zainteresowanej uczelni. Niech mi pokaże ktoś innego polityka, który potrafi w tak ekspresowym tempie zmienić decyzję o 180° stopni i wyjść przy tym z sytuacji z twarzą. W końcu pomimo zmiany decyzji pani mister kontrolować megisterium Zyzaka ktoś jednak będzie.

Jednym słowem: brawo pani minister! Tak trzymać!

Jacek Kubiak

Il. Rev Dan Catt, Flickr (CC SA)