Likwidowanie przez powoływanie
Tajemnice z szuflady biurka min. Kudryckiej.
„Gazeta Wyborcza” uchyliła właśnie rąbka tajemnicy tego jak ma wyglądać reforma nauki polskiej. Według doniesień dziennikarzy zmiany mają być rewolucyjne.
1. Licencjat ma być wystarczający do podjęcia pracy nad doktoratem, ale tylko w wybranych, najlepszych uczelniach, tzw. okrętach flagowych.
2. Habilitacja ma być zniesiona.
A to zaledwie dwa punkty tajemnic wyciągniętych z szuflady biurka min. Kudryckiej.
Obie zmiany mają służyć skróceniu kariery naukowej młodego pracownika nauki (po licencjacie trudno będzie go chyba jeszcze nazwać naukowcem) i szybkiego umożliwienia prowadzenia samodzielnej działalności naukowej. Do tej pory karierę tę ponoć hamowała konieczność obronienia habilitacji. Bardzo się cieszę z takiego kierunku działań ministerstwa, gdyż gorąco popieram upraszczanie ścieżki naukowej, spłaszczanie hierarchii i pozbywanie się tytułomanii w nauce.
Jak jednak blogowiczom zapewne wiadomo z poprzednich dyskusji na tym forum, nie jestem entuzjastą zniesienia habilitacji. Sądzę bowiem, że wystarczy umożliwić najlepszym – tym, którzy wykazali się odpowiednim dorobkiem naukowym na poziomie światowym czy europejskim – prowadzenie własnych, niezależnych badań. Habilitacja byłaby według mnie użyteczna jedynie jako etap pozwalający na uzyskanie tytułu profesora, a nie samodzielności prowadzenie badań naukowych, czyli kierowania własnym zespołem badawczym.
Skoro mam takie poglądy na habilitację, to właściwie dlaczego cieszy mnie zapowiedź jej zniesienia? Otóż ministerstwo chce habilitację zlikwidować poprzez powołanie czegoś innego, co habilitacją nie będzie się nazywało, ale będzie stanowiło… równie istotny próg do pokonania. „GW” pisze, że „żeby jednak doktorzy (bez habilitacji) mogli kształcić następnych, będą musieli dostać specjalne uprawnienia – na podstawie oceny publikacji naukowych, ale już bez pisania specjalnej pracy habilitacyjnej, otwierania przewodu, zdobywania recenzji oraz egzaminu”. A to przecież nic innego niż mój postulat przesunięcia habilitacji poza próg samodzielności naukowej.
Wygląda na to, że minister Kudrycka dokonała salomonowego wyboru: zniesie habilitację, a równocześnie ją utrzyma (pod inną nazwą i inaczej usytuowaną w systemie).
Drugi postulat dotyczący możliwości podjęcia pracy nad doktoratem bezpośrednio po licencjacie niepokoi mnie nieco bardziej i nie bardzo go rozumiem. Przecież magisterium to tylko rok pracy. Czy obcięcie tego jednego roku w karierze naukowej rzeczywiście cokolwiek przyśpieszy? Moim zdaniem nie. Po prostu to co robiło się jako magisterium będzie wchodziło (u tych najlepszy, flagowych) w doktorat. Tak zresztą było i do tej pory w przypadku magistrów kontynuujących doktorat w tym samym laboratorium. Zmiana będzie więc jedynie symboliczna.
Pomimo to sądzę, że lepiej wprowadzić zmiany idące w dobrym kierunku i następnie ewentualnie je skorygować niż nie robić nic. Dlatego jestem za wprowadzeniem obu zmian.
Jak już pisałem w blogu nie zgadzam się natomiast zupełnie z ideą mianowania okrętów flagowych przez urzędników państwowych. Na Boga! Niech uczelnie same wywalczą sobie ten tytuł. One nie potrzebują od ministerstwa takiego werbalnego wsparcia. Ale za wsparciem werbalnym idą pieniądze. I tu jest pies pogrzebany. Uczelnie muszą same owe większe pieniądze wywalczyć, a nie przyjmować darowiznę z rąk wszechwładnych urzędników ministerialnych. Proponowany tryb mianowania okrętów flagowych będzie po prostu korupcjogenny.
Chwała jednak obecnemu rządowi, że jednaka coś dla nauki chce zrobić. Pisałem już w tym blogu poprzednio, że program wyborczy PO dotyczący nauki nie powalał na kolana. Z doniesień „GW” wynika, że reforma będzie jednak ambitna i że pójdzie w dobrym kierunku. Poczekajmy jednak z pochwałami do ujawnienia całego projektu. Przypominam, że obiecywano nam to do końca marca.
Jacek Kubiak
Fot. Unhindered by Talent, Flickr (CC SA)
Komentarze
Punkt drugi „reformy” co najmniej wątpliwy. Opierając się jedynie na swoim doświadczeniach uważam, że poziom kształcenia w Polsce się obniża. Z liceów przychodzi coraz gorszy materiał, że tak ujmę. Do tego skrócono w zasadzie czas pracy z tym materiałem z pięciu do trzech lat – chyba że te trzy lata potraktować jako wstępną selekcję przed magisterium. Niestety tak się nie da, skoro projekt zakłada, że już po licencjacie można będzie brać się za doktorat. Dlatego ten pomysł oceniam jako niekorzystny – system 3+2 daje jako taką szansę na utrzymanie poziomu nauczania akademickiego. Sam system 3+0 już nie. Chyba że poziom ten mają trzymać tzw. okręty flagowe, a reszta szkół wyższych ma być przede wszysktim dostarczycielem średnio wykształconych kadr dla gospodarki.
Dyskusja na temat ,,okrętów flagowych” zaczyna przypominać ,,teoryzowanie” poslkich naukowców.
Zacznijmy może od zdefioniowania co to jest okręt flagowy (i kto na nim studiuje) oraz ilu jest tam studentów ogółem, a ilu ,,flagowych”. (Flagowy student to taki, który jest w stanie przyjmować bez większych problemów wiedzę na tematy trudne i skomplikowane w języku obcym, bo o ile sobie przypominam to właśnie wykłdy w językach obcych miały być podstawą ,,flagowości” uczelni).
Druga kategoria studentów to taka, która ma potencjał i chęci, żeby się języków obcych nauczyć, a bez problemu przyjmuje wiedzę na tematy trudne w języku krajowym.
Dziś na uczelni (która pewno chciałaby być flagową) widzę studentów dosyć kiepsko przygotowanych, którzy mają kłopoty z przyswojeniem i samodzielnym odtworzeniem spraw dosyć prostych (piszę na podstawie doświadczeń po wykłądzie dla 700 pierwszorocznych studentów jednego z większych wydziałów całkiem dobrej — we własnym mniemaniu — uczelni). Nie ma miejsca na flagowość.
Dalszym problemem do przedyskutowania jest zdefiniowanie co to znaczy ,,licencjat” (jak rozumiemy w zakresie nauk ścisłych, bo tymi nieścisłymi na razie nie warto się zajmować). Ja nie bardzo wiem.
Kolejna sprawa to magisterium…
I kolejna to doktorat. A zwłaszcza odpowiedź na pytanie czym ten doktorat powinien być, Obawiam się, że promotorzy widzą sprawę, zwlaszcza w przypadku własnych doktorantów, w zbyt różowych barwach.
Habilitacja to kolejna sprawa, a mówienie o ,,samodzielnym prowadzeniu badań” to coś bardzo nieokreśłonego (w naszych warunkach). W konkursach UE dla młodych badaczy to się daje fundusze w wielkości 2 M? (o ile sobie przypominam). Nijak się to ma do krajowych doświadczeń.
Anegdota głosi, że starzy, lwowscy jeszcze matematycy ,,prowadzili” doktoraty mieszczące się na jednej kartce. Ale to była matematyka. A na czym ma polegać doktorat (po licencjacie) z zakresu organizacji i zarządzania? Albo z zakresu obrabiarek?
Proste hasła sprawdzają się w przypadku prowadzenia kampanii wyborczej. Ale w rządzeniu już raczej kiepsko.
@ GP :
Reforma ma zmierzac wyraznie w kierunku polaryzacji systemu: okrety falgowe i cala reszta. We Francji dzieje sie doklanie to samo tyle, ze okrety flagowe maja nazywac sie biegunami doskonalosci (niektorzy mowia, ze bedzie to biegunka doskonalosci). Sadze, ze od takiego trendu nie ma ucieczki ze wzgledu na kryzys finansowy, ktory wlasnie nadchodzi. Mysle, ze trzeba po prostu ratowac meble. Dlatego jestem za takimi zmianami. Moze jestem pesymista.
A kiedyż to autor dotarł do ‚ tajemnic wyciągniętych z szuflady biurka min. Kudryckiej.’ ? Własnie wrocilem z rozmowy z panią minister i w biurku bynajmniej nie było tajemnicy „Licencjat ma być wystarczający do podjęcia pracy nad doktoratem” To tak pisza w GW, a wielokrotnie tłumaczyłem , ze ta GW nie jest wiarygodna, i ilez trzeba sie natłumaczyc nadaremno ?! Widac , że system kariery u nas jest wadliwy bo promuje ludzi bezkrytycznych.
” Habilitacja ma być zniesiona.” w obecnej formie i nazwie ale w duchu (hunwejbińskich jak przypomne) reform NFA podobnie jak kilka innych spraw.
jw jak zwykle z szabelka i do przodu. W swietele tego co powyzej dziwne, ze NFA zamieszcza na swej stronie internetowej ow niewiarygodny artykul z ‚wiarygodnej’ Gazety. 🙂
A co w tym dziwnego ? Przeglad prasy to przegląd prasy. GW to jednak prasa więc w przeglądzie figuruje a co ludzie o tym sądzą mogą napisac jeśli chcą w komentarzach.
no wlasnie :))))