Klonuj się, klonuj
Zakaz klonowania reprodukcyjnego ludzi byłby pożądany.
Nie po raz pierwszy dowiadujemy się z prasy, że udało się sklonować ludzki zarodek. Tym razem dokonały tego dwie firmy biotechnologiczne – Stemagen Corporation i Reproductive Sciences Center z La Jolla w Kaliforni.
Pierwsze doniesienia o uzyskaniu sklonowanych ludzkich zarodków pochodziły już z roku 1998. Doświadczenie mieli wykonać Koreańczycy (południowi oczywiście), ale nie zachowali owych zarodów do badań, a więc i nie potwierdzili oficjalnie swego wyczynu. W grudniu 2002 roku mieliśmy spektakularne, choć całkiem fałszywe doniesienie sekty raelian, że sklonowali Ewę, którą opiekują się w jakimś sekretnym miejscu.
Pod koniec roku 2005 wybuchła afera Woo Suk Hwanga, który miał klonować ludzkie zarodki z tkanek osób cierpiących na choroby genetyczne i uzyskiwać z nich komórki macierzyste obarczone tymi wadami. Byłyby one bardzo przydatne do badań nad istotą tych chorób.
Teraz dowiadujemy się o doświadczeniu Amerykanów, choć są już doniesienia o podobnych sukcesach naukowców z Wielkiej Brytanii i Izraela. Jednym słowem klonujemy już ludzkie zarodki od pewnego czasu i to w wielu ośrodkach na świecie.
Ten równocześnie głośny i cichy, bo rozmyty w czasie, przełom w klonowaniu powinien zmobilizować opinię publiczną do prawnego ograniczenia możliwości klonowania ludzi w celach reprodukcyjnych. Chodzi o jakiś światowy zakaz klonowania. Próby wprowadzenia takiego zakazu przez ONZ zupełnie się jednak nie powiodły i sprawę odłożono ad acta.
Braku porozumienia na forum Narodów Zjednoczonych ma wiele przyczyn. Niektóre kraje, np. Wielka Brytania, Korea Południowa, postawiły na badania nad klonowaniem ludzkich zarodków po to, by następnie stosować uzyskane na drodze klonowania zarodkowe komórki macierzyste w celach leczniczych. Ze względu na wielkie nakłady finansowe i inwestycje nie mogą one już z tego zrezygnować, a to byłoby konieczne, gdyby ONZ zakazać miała także klonowania terapeutycznego.
Z drugiej strony, Watykan domaga się nierozdzielania zakazu klonowania terapeutycznego i reprodukcyjnego i chce zakazać wszelkich form klonowania ludzkich zarodków. Sprzeczność interesów jest oczywista.
Nieugięta postawa obu stron sprawia, że światowego zakazu klonowania długo jeszcze nie będzie. Jakie mogą być tego skutki? Oczywiście takie, że łatwiej będzie kiedyś rzeczywiście podjąć próby sklonowania człowieka.
Tylko czy światowy zakaz klonowania reprodukcyjnego rzeczywiście mógłby takie próby powstrzymać? Myślę, że w bardzo małym stopniu. Presja społeczna przeciwko takiemu działaniu jest bowiem tak wielka, że to ona właśnie powstrzymuje naukowców przed „dzikim” klonowaniem. W dodatku, w większości krajów, które dysponują technologią pozwalającą na klonowanie ludzi obowiązuje restrykcyjne prawodawstwo zakazujące takich praktyk. Ustawy bioetycznej nie ma np. Polska, ale u nas i tak nikt czegoś takiego nie wykona. I to głównie nie z przyczyn technicznych, a z powodu wpływu Kościoła katolickiego. Pozostają więc jakieś enigmatyczne „ciepłe kraje”, łodzie podwodne, czy inne tajne ośrodki w rodzaju tego, raelian.
Największym problemem dla ewentualnych śmiałków będzie uzyskanie w tajny sposób dostatecznej liczby oocytów. Tu jednak właśnie mogą szybko nastąpić rewolucyjne zmiany.
Naukowcy z Wielkiej Brytanii uzyskali ostatnio zgodę brytyjskiej komisji etycznej do prowadzenia badań nad użyciem do klonowania oocytów zwierzęcych. Chodzi o słynne również z mediów tworzenie ludzko-zwierzęcych hybryd. Choć to nie projekt całkiem nowy, to z oczywistych względów również wzbudził popłoch.
Samo tworzenie takich hybryd międzygatunkowych jakoś mną nie wstrząsa. Choćby z tego powodu, że od lat tworzy się hybrydy chomiczo-ludzkie po prostu testując zdolność plemników ludzkich do zapłodnienia (łatwiej zapładniają oocyty chomika syryjskiego niż myszy czy szczura). Jeśli badania Brytyjczyków powiodą się, to wówczas dopiero dostrzegałbym spore zagrożenie dla stanu równowagi, jaki dziś mamy w kwestii klonowania reprodukcyjnego. Jeśli bowiem „tajni” klonarze mogliby używać oocytów owcy, myszy czy chomika do klonowania ludzi, to zagrożenie takim procederem byłoby o wiele bardziej realne.
Dlatego ogólnoświatowy zakaz klonowania reprodukcyjnego ludzi byłby rzeczywiście pożądany.
Jacek Kubiak
Fot. Enygmatic-Halycon, Flickr (CC SA)
Komentarze
Dla kogo zakaz klonowania ludzi byłby korzystny i dlaczego?
Najpierw zakażmy klonowania, potem badań genetycznych, a w końcu sekcji zwłok. Wszyscy będziemy żyć krócej, ale bardziej bogobojnie.
Naprawdę warto!
@ Arek Stryjski :
Dla kogo zakaz klonowania ludzi byłby korzystny i dlaczego?
Glownie dla klonow. Wcale nie chodzi o swiatopoglad tylko o to zeby nie eksperymentowac na ludziach dla ich wlasnego dobra. Jesli klonowane owce czy myszy rodza sie z wadami rozwojowymi i zyja krocej, to nie wielka szkoda. Ale ludzie?
Niewatpliwie klonowanie ludzi, czy to dla celow terapeutycznych, czy jako sztuka za sztuki to uliczka sliska. Trzeba byc cierpliwym i z pewnoscia wkrotce zostana zaprezentowane inne rozwiazania niz zabiegi terapeutyczne oparte na produkcji klonow ludzkich. Dopuszczenie do klonowania ludzi to moim zdaniem otwarcie Puszki z Pandora.
pan Terlikowki już zareagowal:
http://blogrzeczpospolitej.salon24.pl/57484,index.html
@ YaBasta :
Pan Terliowski oczywiscie podchodzi do sprawy rownie emocjonalnie i wybiorczo jak zwykle.
Oto probka stylu:
Ale rozsądek nigdy nie był mocną stroną naszego gatunku. I zapewne teraz też nie będzie. Co nie oznacza, że nie potrzeba jasno i wyraźnie protestować przeciwko temu, co złe, niemoralne, niedopuszczalne. Protestować choćby po to, by później móc spokojnie patrzeć w lustro i stanąć przed Bogiem ze świadomością, że robiliśmy tyle, co można było, by zapobieć katastrofie.
Istny Girolamo Savonarola. Problem w tym, ze to KK torpeduje zakaz klonowania, bo tak jak pan Terlikowski chce wszystkiego na raz. Tu i teraz.
(więcej zabezpieczeń anstyspamowych już nie można było? 🙂 )
Ale wg mnie to są strachy na lachy. Pozyskiwanie nowych ludzi tradycyjnymi metodami jest znacznie przyjemniejsze i tańsze. Nie ma żadnej obawy, że zły geniusz w swojej podwodnej bazie na Pacyfiku wyprodukuje armię klonów i ruszy na podbój Gwatemali, Pekinu czy Inowrocławia, bo taniej by mu było ich wynająć.
A jeśli ktoś sobie zechce sklonować samego siebie i wychować? To co w tym w zasadzie złego? Ja rozumiem, że taki klon mógłby mieć jakieś wady wrodzone – żyć krócej itd.
Ale bardzo podobnie jest z dziećmi ludzi, którzy mogą „tradycyjnie” się rozmnażać, a noszą w sobie gen jakiejś dziedzicznej choroby. I o ile wiem, nikt im tego nie zabrania.
@ komerski :
Tak mniej wiecej o to mi chodzilo. Tyle, ze bardziej sie przejmuje tymi wadami. 🙂
A zabezpieczenia w koncu dzialaja jak tzreba. Dzis nie bylo zadnego spamu.
Klony to taki frankenstein XXI wieku.
Mam znajomego z przeszczepem. Cieszę się że w XX wieku lekarze przełamali to tabu i on teraz żyje.
Jest to osoba młoda, więc może doczeka czasu kiedy wyhodują mu jego „własne” organy wewnętrzne.
Podobno kiedyś lekarzowi robiącemu sekcję zwłok groziła śmierć na stosie. Może to mit, ale i tak sądzę, że jeśli kiedyś będzie to technicznie możliwe, to zostanie i tak wykonane. Pytanie tylko gdzie, kiedy i jak.
Pożądane byłoby, aby dokonał tego jakiś ośrodek naukowy, będący pod nadzorem publicznym. Wtedy byłaby większa pewność, że wykonamy to dopiero, gdy będzie to bezpieczne dla klonowanego.
Jest zasadnicza różnica między „eksperymentami na ludziach”, a „badaniami klinicznymi” (nawet kontrowersyjnymi).
Może należy ustanowić jakieś ramy prawne, ale nie sądzę by sztywne i ostateczne zakazy policyjne okazały się tu korzystne.
@ Arek Stryjski :
Ciekawe, ze publicysci zaangazowani w konserwowanie katolicyzmu (i nie tylko) XIX-wiecznego (dyskusja powyzej) nie dostrzegaja, a raczej nie chca dostrzec takich problemow. Ma byc po bozemu i koniec. Z dezynwoltura mowi sie, ze naukowcy maja pracowac nad somatycznymi komorkami macierzystymi, a nie and zarodkwymi, bo te tez moga byc uzyte w medycynie regenaracyjnej. To tak jakby im powiedziec, ze msza posoborowa wystarczy, po co im masza trydencka? Roznica jest tylko taka, ze komorki zarodkowe moga uratowac zycie, a msza trydencka raczej nie.
Moim zdaniem klonowanie ludzi jest jednak barierą, której nie powinno się przekraczać.
Rozumiem, że „dusza” pojawia się dopiero w momencie gdy embrion może odbierać i przetwarzać informacje uzyskane ze środowiska, ale zabawa w ustalanie granicy kiedy embrion staje się pełnoprawnym człowiekiem, a kiedy jeszcze nim nie jest doprowadzi jedynie do przesuwania tej granicy jak najdalej, a ewentualnych naukowców może przekonać iż jest to jedynie próba ograniczenia nauki, a że sama granica jest płynna, może naukowców kusić aby ją przekroczyć.
Poza tym nie lubię eksperymentowania na zwierzętach w imię nauki, ale nie potępiam, gdyż rozumiem jego potrzebę. Jednak dylemat moralny pojawia się gdy tym zwierzęciem jest człowiek.
Wymienię też argument dotyczący dewaluacji życia. Mimo iż jestem ateistą, wyraźnie dostrzegam w tym zagrożenie. Spójrzcie jak wszechobecność motyw seksualnych zdewaluowała wartość miłości jako uczucia, na rzecz miłości jako przyjemności. Mnie to razi.
Nie rozumiem tego, kto by dostarczył swój kod genetyczny do sklonowania, ale miałbym wątpliwości, czy ta osoba pomyślała o tym, na czym klonowanie polega i czy klon ma prawo do życia, czy nie. Ale jeżeli ktoś by poświęcił swój materiał, to niech prace nad nim trwają, ale niech będą ograniczone jakimiś odgórnymi normami.
Może i jestem przeciwko postępowi, ale w tej kwestii uważam że pewne bariery są potrzebne.