Co z tą nauką PO wyborach?
Typus Mathematicae ? zawody w liczeniu na czas. Udział biorą Pitagoras (z liczydłem) i Boecjusz. Ilustracja pochodzi z dzieła „Margarita Philosophica” z roku 1503.
Oto idealny moment, by nadać polskiej nauce nowy kierunek.
Wygrała Platforma Obywatelska. Polska wróci więc, miejmy nadzieję, do budowania społeczeństwa obywatelskiego opartego na zaufaniu. Po pierwsze trzeba odbudować nadwyrężoną przez PiS tkankę społeczną. Odzyskiwać trzeba więc nie urzędy i ministerstwa, ale społeczne zaufanie. Ufność nowej władzy do ludzi i instytucji musi zaowocować zwiększonym zaufaniem również i do władzy. Słowem-kluczem do wszystkich bez wyjątku działań Platformy powinno być właśnie to słowo – „zaufanie”.
Ale co z nauką, teraz, gdy PO wygrała? Wystarczy zajrzeć do 10 zobowiązań Platformy, aby przekonać się, iż sprawy nauki nie są priorytetem PO (patrz poprzedni wpis przedwyborczy). Są sprawy edukacji, powrotu młodych emigrantów z zagranicy, zwiększenie płac w budżetówce, szybszy rozwój gospodarczy. Pośrednio te właśnie priorytety nowej władzy łączą się jednak z rozwojem nauki.
Grzebiąc dalej w programie PO znajdujemy rozdział pt. „Bezcenny kapitał – sektor wiedzy”. Na stronie 54 programu znajdujemy priorytety PO dotyczące nauki. Tylko przyklasnąć. Pierwszy punkt to dopasowanie programów studiów do rynku pracy. Bingo! Drugi – konsolidacja i integracja badań naukowych z gospodarką. Bingo! Trzeci – poprawa infrastruktury sektora wiedzy i jego otoczenia, w tym informatyzacja państwa. Bingo! Wszystkie trzy punkty odnoszą się do relacji nauka – społeczeństwo – państwo. I to bardzo dobrze, bo tylko kompleksowo można stan nauki i szkolnictwa wyższego skutecznie i na długi czas poprawić.
Poza tym pojawiają się w tym programie hasła promocji kariery młodych naukowców, internacjonalizacja nauki polskiej, wprowadzenie priorytetowego finansowania przedsięwzięć badawczych, wsparcie najlepszych uczelni, unikanie populizmu i „rozsądne” [termin skrótowy J.K] wspieranie najlepszych, a więc zwiększona, ale rozsądna konkurencja.
Program ten powinien być perłą w koronie nowej władzy. Z konieczności jest jednym z wielu punktów, bo przecież wiemy dobrze, że służba zdrowia, drogi, autostrady i stadiony na Euro 2012, ułatwianie działalności gospodarczej etc. Oczywiście te priorytety pomiędzy priorytetami są rzeczywiście na swoim miejscu. Ale z programu PO można wyczytać jednak, że na dłuższą metę wiele z tych podstawowych celów będzie mogło być zrealizowanych tylko poprzez poprawę edukacji od przedszkola do wyższej uczelni, przez podniesienie jakości wyników naukowych i przez szybkie wprowadzanie osiągnięć nauki do praktyki.
W sprawach nauki nowy rząd Platformy powinien po pierwsze wykorzystać kroki poczynione ostatnio przez rząd PiS. Nie można tego zaprzepaścić, bo lepszy wróbel w garści… Trzeba jak najszybciej zreformować sieć niewydajnych JBR-ów przekształcając te najlepsze w PIN-y, a rozwiązując te najmniej wydajne, lub przyłączając je do istniejących placówek. Taki projekt ustawy (jak również podwyżki stypendiów) podjął na 3 dni przed wyborami rząd PiS. PO powinna kupić te pomysły, znaleźć pieniądze dla studentów i doktorantów i szybko wprowadzić w życie pomysł z PIN-ami.
Również bazując na zaufaniu do samych naukowców trzeba zapewnić Polskiej Akademii Nauk reorganizację, którą niedawno wybrane władze chcą realizować. Krytykowałem w tym blogu prezesa PAN, prof. Kleibera, za niezbyt klarowną politykę. Teraz profesor będzie mógł nam pokazać, czy rzeczywiście ma powołanie do przeprowadzenia reform, a nie tylko do czekania na lepsze czasy. Kierownictwo PAN ma ludzi, którzy wiedzą jak instytucję tę zreformować i przekształcić Akademię w rzeczywisty okręt flagowy polskiej nauki. Trzeba te prace przyśpieszyć, bez propagandowego zadęcia, ale stanowczo. Na poziomie PAN też trzeba zacząć od wyznaczenie priorytetów, a następnie bezwzględnie przestrzegać ustalonej hierarchii zadań.
Naukowcy sami powinni dojść do konsensusu jak polska nauka ma wyglądać, jak funkcjonować i jakie powinno być ich miejsce w samej nauce i społeczeństwie. Teraz mamy właśnie ten idealny moment, by taki kierunek nadać polskiej nauce. Wyniki wyborów pokazują jasno, że nowy rząd – a jaki by nie był jego skład, to będzie to rząd z PO na czele i nie na 2, a na 4 cztery lata – dostał pełen mandat na realizację swoich planów. Cztery lata wystarczą, aby uzyskać wyraźne zmiany na lepsze w nauce polskiej. Wyraźne dla samych naukowców, ale i dla reszty społeczeństwa.
Jacek Kubiak
Komentarze
Tak . Skończył się zamordyzm, rozpoczęła się demokracja.
Kiedy ja pójdę siedzieć ? Oskarżenie o hunwejbinizm juz sformułowano ! Wczesniej było tylko oskarżenie o psucie młodzieży, ale do zejścia z tego świata nie doszło i odzyskano to co ich nie było. ( WITRYNA OBYWATELSKA http://www.jwieczorek.ans.pl/)
———————————–
http://wiadomosci.onet.pl/1633316,11,item.html
Sąd wydał nakaz zatrzymania red. nacz. „Gazety Polskiej”
Warszawski sąd wydał bezprecedensową decyzję o zatrzymaniu na 48 godzin Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” oraz jego zastępczyni Katarzyny Hejke. Zgodnie z nakazem sądu spędzić mają w areszcie m.in. 13 grudnia – głosi komunikat zamieszczony na blogu Tomasza Sakiewicza w salon24.pl.
– Przeciwko Hejke i Sakiewiczowi toczy się sprawa karna z prywatnego oskarżenia, wytoczona im przez TVN. Chodzi o publikację „WSI na wizji”, w której „Gazeta Polska” napisała, że Milan Subotić z TVN współpracował z wojskowymi służbami z czasów PRL oraz – po 1989 r. – z WSI – czytamy na blogu Tomasza Sakiewicza.
Prawdziwości informacji o współpracy z czasów PRL dowiodły – głosi komunikat – dokumenty z IPN. Fakt, że Subotić współpracował z WSI, potwierdziły informacje zawarte w raporcie o WSI. Mimo to TVN wniosła przeciwko dziennikarzom „Gazety Polskiej” sprawę karną. Oskarża ich o znieważenie z art. 212 kk. Według autorów komunikatu, „na wczorajszą rozprawę przed Sądem Rejonowym dla miasta stołecznego Warszawy Tomasz Sakiewicz nie stawił się, gdyż przebywa za granicą – usprawiedliwienie tej treści przedstawił adwokat”.
– Natomiast do Katarzyny Hejke informacja o dacie i godzinie rozprawy w ogóle nie dotarła – czytamy na blogu red. nacz. „Gazety Polskiej”. – Mimo to sąd zastosował art. 382 kpk, mówiący o możliwości zatrzymania osoby, która nie stawiła się na rozprawę bez usprawiedliwienia. Dodatkowo wyznaczył termin 48 godzin przed rozprawą jako właściwy do zatrzymania obojga dziennikarzy.
Autorzy pisma oceniają, że „do rangi symbolu urasta fakt, że kierownictwo „Gazety Polskiej” spędzić ma w areszcie 13 grudnia”.
http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/43832,index.html
2007-10-31, 05:12:05
Wsadzają nas 13 grudnia
——————————————————————————–
Warszawski sąd wydał absolutnie bezprecedensową decyzję o
zatrzymaniu na 48 godzin Tomasza Sakiewicza ? redaktora
naczelnego „Gazety Polskiej” oraz jego zastępczyni Katarzyny Hejke.
Zgodnie z nakazem sądu spędzić mają oni w areszcie… 13 grudnia.
Przeciwko Hejke i Sakiewiczowi toczy się sprawa karna z prywatnego oskarżenia, wytoczona im przez TVN. Chodzi o publikację „WSI na wizji”, w której „Gazeta Polska” napisała, że Milan Subotić z TVN współpracował z wojskowymi służbami z czasów PRL oraz – po 1989 r. – z WSI.
Prawdziwości informacji o współpracy z czasów PRL dowiodły niezbicie dokumenty. Z kolei fakt, że Subotić współpracował z WSI, potwierdziły informacje zawarte w raporcie o WSI. Mimo to TVN wniosła przeciwko dziennikarzom „Gazety Polskiej” sprawę karną.
Oskarża ich o znieważenie z art. 212 kk. Na wczorajszą rozprawę przed Sądem Rejonowym dla miasta stołecznego
Warszawy Tomasz Sakiewicz nie stawił się, ponieważ przebywa
zagranicą – usprawiedliwienie tej treści przedstawił jego adwokat. Natomiast do Katarzyny Hejke informacja o dacie i godzinie rozprawy w ogóle nie dotarła.
Mimo to sąd ? błędnie i skandalicznie – zastosował art. 382 kpk,
mówiący o możliwości zatrzymania osoby, która nie stawiła się na rozprawę bez usprawiedliwienia. Dodatkowo, kuriozalnie, wyznaczył termin 48 godzin przed rozprawą jako właściwy do zatrzymania obojga dziennikarzy.
„Gazeta Polska” wielokrotnie krytykowała w swych publikacjach
zarówno Platformę Obywatelską, która właśnie doszła do władzy, jak i patologiczne układy rządzące polskim sądownictwem (ostatnio w artykule „Sędziowska Camorra” z 09.10.2007.). Tym większe oburzenie musi budzić skandaliczna decyzja warszawskiego sądu, która musi być odebrana jako próba zamknięcia ust „Gazecie Polskiej”. Towarzyszy jej nasilająca się fala dziwnych wezwań na procesy i przesłuchania.
Do rangi symbolu urasta fakt, że kierownictwo „Gazety Polskiej”
spędzić ma w areszcie 13 grudnia (dzień później odbyć ma się
rozprawa). Fakt ten każe zastanowić się, czy wypowiedzi o nowym 13 grudnia po odsunięciu od władzy zwolenników IV RP, były faktycznie bezpodstawne.
O sprawie poinformujemy jeszcze dziś Rzecznika Praw Obywatelskich oraz polskie i międzynarodowe organizacje dziennikarskie, a także zajmujące się obroną praw człowieka.
Kontakt z pozostającymi jeszcze na wolności dziennikarzami: Tomasz Sakiewicz 605286121, Katarzyna Hejke 668128500
***
tej treści komunikat przekazujemy mediom i organizacjom broniącym wolności słowa
„Dostosowanie nauki do rynku pracy”…. sposob myslenia typowy dla krajow trzeciego swiata. Wedlug mnie nauka powinna zmieniac i powiekszac rynek pracy poprzez kreowanie nowych aktywnosci. A wiec zupelnie na odwrot widze role nauki niz PO. Strach pomyslec kogo wybralismy do wladzy. Mam nadzieje ze to tylko takie paplanie ten ich program zeby cos napisac przed wyborami i ze sie dobrze zastanowia zanim zaczna reformy.
Budowa społeczeństwa obywatelskiego opartego na zaufaniu , niestety budowanego oddolnie (więc poza nawiasem budowlanym) – przykład http://www.nfa.pl poddane działaniom operacyjnym na wysokich szczeblach akademickich i olewane przez PO, która z SLD przegłosowała bubel legislacyjny – ustawę o szkolnictwie wyższym.
Fakt, ze i wśród zwolenikow PO znajdują sie osoby postulujące radykalne zmiany w nauce . Nietrudno ich znaleźć na http://www.nfa.pl
http://www.nfa.alfadent.pl/infopage.php?id=18
ale niestety nie mozna ich znaleźć w Sejmie ,więc chyba nadal nie będzie z kim rozmawiać.
@ jk, Piszesz, że „Kierownictwo PAN ma ludzi, którzy wiedzą jak instytucję tę zreformować i przekształcić Akademię w rzeczywisty okręt flagowy polskiej nauki.”
Nie watpię, że PAN ma ludzi, którzy wiedzą jak zadbać o swoje stołki ale ludzi , którzy wiedzą jak coś pożytecznego zrobić to ja bym tam raczej nie szukał. Wierz mi znam tę instytucję bardzo dobrze. Twoje oczekiwania przypominają mi oczekiwania niektórych obywateli PRL, że PZPR zreformuje kraj usuwając trapiące go problemy. Jednak największym problemem w PRL było właśnie istnienie PZPR, dlatego te oczekiwania były płonne. Podobnie jak Twoje oczekiwania względem PAN. Pzdr.
@jk, Dodam tylko, że jakakolwiek dyskusja o PAN powinna rozgraniczać Instytuty PAN od samej Akademii. W Instytutach PAN pracuje wielu dobrych fachowców i instytuty te stanowia istotną część potencjału naukowego kraju. Co innego Akademia. O tym „nowotworze polskiej nauki” nic dobrego powiedzieć się nie da.
Zanim rozpedzimy PAN, czy ktos moze wytlumaczyc co ta akademia robi? Tak z ciekawosci pytam. W USA jest akademia ktora jest towarzystwem wybitnych uczonych (National Academy of Sciences). Bycie czlonkiem akademii nauk USA jest wielkim wyroznieniem i oznacza prestiz dla uczelni.
@Dr. hab Komuch, Każda akademia równiez PAN jest towarzystwem wybitnych uczonych. Cały problem w tym jak ci uczeni się wybili. A co ci wybitni uczeni robią. No cóż. Po pierwsze, biorą diety. Po drugie, kłócą się kto jest wybitniejszy. Po trzecie, wybierają przewodniczącego. Po czwarte, zajmują jedno pietro w Pałacu Kultury i Nauki. Po piąte, powołują komisje, które nie mogą sie zazwyczaj zebrać z powodu chorób i śmierci powołanych członków komisji. To chyba z grubsza wszystko.
No to ja popieram likwidacje akademii PAN i powolanie nowej. Jako zalazek proponuje aby przyszla akademie tworzyli tzw polscy noblisci. Ci z koleji beda co roku wybierac nowych czlonkow (tak jak sie dzieje w USA). Na poczatku nowa akademia bedzie potrzebowala tylko jeden pokoj w Palacu Kultury.
Piszac o PAN mialem na mysli wylacznie instytuty naukowe PAN. Wiem, ze wiele z nich ma bardzo dobrych naukowcow, ktorzy robia dobra nauke. Akademia tak naprawde wcale mnie nie interesuje. Jesli emerytowani naukowcy chca sie spotykac to nie mam nic przeciwko temu. Ale w decydowaniu jak powinny byc rozdzielane pieniadze z budzetu na nauke nie powinni w ogole miec wplywu. Jesli maja, to tez jestem za rozwiazaniem takiego ‚muzeum potworow’. Najlepszy przyklad czym skutkuje gerontokracja w nauce to James Watson.
Jakoś nie spodziewam się niczego dobrego po rządzie PO, także w nauce. Dlatego nie mam nic przeciwko jeśli się na swoich przypuszczeniach zawiodę.
Wydaje mi sie ze Akademia PAN spelnia jeszcze jedna negatywna role. Publikuje okolo sto tytulow czasopism naukowych (za pieniadze z podatkow), wiekszosc o niezmiernie niskim poziomie w ktorych chetnie publikuja naukowi nieudacznicy zarowno z Polski jak i z innych krajow.
Postulaty powiazania nauki z praktyka gospodarcza sa nienowe ale zawsze szkodliwe. Problem glowny to to, ze front nauki wyprzedza na ogol front przemyslu o jakies piecdziesiat lat. Nie znaczy to, ze przemysl nie posiada aktualnych trudnosci produkcyjnych, w rozwiazywaniu ktorych naukowcy moga pomoc. Ale programowe wiazanie praktyki przemyslowej z badaniami to politechnizacja nauki. Dotyczy to glownie nauk scislych. Jesli chodzi o nauki humanistyczne to ich przydatnosc w praktyce jest dosyc ograniczona co wynika z ich natury. Nie samym chlebem zyje jednak czlowiek i informacje o tym jaki swiat byl, jest czy powinien byc nie sa tez calkiem zbedne. Moim zdaniem byloby najlepiej aby budzet panstwa przeznaczyl pewne sumu po prostu „na straty” i finansowal i tak na ogol niezbyt wygorowane zadania naukowcow w nadzieji, ze ci z poczucia obowiazku oraz potrzeby blysniecia profesjonalizmem zrobia z tych funduszy dobry uzytek. Firmy, ktore z blizej nieznanych powodow odczuwaja potrzebe kontaktu z okreslonymi specjalistami i tak zyskaja ich uwage droga niezawodnych bodzcow materialnych.
Zgodzę się z jk, że czym innym instytuty PAN-u, czym innym sama Akademia. Niektóre Instytuty rozliczają się właściwie samodzielnie, a struktury PAN-u są dla nich tylko balastem. W takich placówkach wręcz czasami mówi się, że rozwiązanie Akademii (bez likwidowania instytutów) byłoby dla nich korzystne.
Jeśli zaś chodzi o wiązanie nauki z przemysłem, trzeba po prostu znać umiar. Podczas rewolucji kulturalnej Mao akceptował tylko matematykę stosowaną, nie było to korzystne ani dla matematyki, ani dla zastosowań. Z drugiej strony, nie zgodzę się do końca z Bobolą. W matematyce np., która wydaje się najbardziej „oderwaną” od życia nauką, obecnie wiele interesujących problemów motywowanych jest przez zastosowania. Oczywiście czasami okazuje się, że można do nich od ręki zastosować istniejące od lat metody, o których każdy myślał, że do niczego „praktycznego” się nie przydadzą, czasami jednak dają one nowe spojrzenie na pewne działy i naprawdę stymulują rozwój współczesnej matematyki. Przykładem może być tu tzw. „compressive sensing” (http://en.wikipedia.org/wiki/Compressed_sensing), zaproponowane przez Candesa i Tao (Tao dostał w ubiegłym roku medal Fieldsa, coć niekoniecznie za to osiągnięcie), które zostało zastosowane w praktyce, np. na Rice University budują kamerę działającą w oparciu o te idee (chodzi o to, żeby zbudować kamerę z mała liczbą sensorów, która daje dobry obraz). A jako matematyk, raczej teoretyk (a wg wielu kolegów, 100-procentowy teoretyk 😉 ), uważam, że nawet z tylko matematycznego punktu widzenia te wyniki są i piękne i ważne.
Tak więc najlepiej chyba promować pracę nad potencjalnymi zastosowaniami, ale nie przeginać w drugą stronę i zostawić odpowiednią swobodę…
Chyba jestem naprawdę teoretykiem, bo jakoś nie udawało mi się dodać 3 i 10, żeby zamieścić poprzedni wpis, jak to się mówi, w teorii, praktyka i teoria się nie różnią, ale w praktyce tak.
Oczywiscie, zastosowania od czasu do czasu wspaniale inspiruja badania podstawowe. Z mojej dziedziny nasuwaja sie badania nad ruchem bakterii Listeria wewnatrz komorek ssaczych — badania medyczne ktore to doprowadzily do odkrycia jak sama komorka sie porusza ruchem amebowym. Jednak, program PO uderza ogromna naiwnoscia. Jest oczywiste ze ktokolwiek to pisal (Program PO), nie ma zielonego pojecia o nauce. Poza ogolnikami, program nie zawiera ani jednego konkretnego dzialania ktore moze zreformowac nauke polska adresujac jej mankamenty. Kazdy moze napisac ze trzeba „poprawiac infrastrukture” i „internacjonalizowac” „zwiekszac mobilnosc” i inne podobne biurokratyczne euro-belkoty. Program ignoruje role nauk podstawowych a eksponuje badania wtorne i powiazania z przemyslem. Brak wizji, brak wiedzy. Wyglada na to PO jest tak samo zdezorientowane w kwestii nauki jak PIS. Gorzej, PIS mial przynajmniej jedna idee na temat reformy — lustracje. PO nie ma pomyslow, tylko bicie piany.
@ hlmi i Dr hab. Komuch :
Oczywiscie, umiar we wszystkim. Te zastosowania w programie PO to dla mnie sposob na przekonanie spoleczenstwa do koniecznosci sponsorowania rozwoju nauki. Do zwyklych ludzi nie przemawia jakosc publikacji naukowych, ale juz wdrozenie jakiegos pomyslu tak. Dlatego jestem za dzialaniami majacymi poprawic te czesc stanu nauki. Niewele osob w Polsce zdaje sobie sprawe co nam po odczytaniu genu pantofelka Paramecium caudatum, ale chyba kazdy jest dumny z polskiej insuliny. A przeciez rzeczywiste proporcje sa zupelnie odwrotne. Dlatego trzeba wiec ‚polskch insulin’ zeby mozna bylo odczytac genom innego malego potworka (najlepiej chorobotworczego zeby bylo bardziej jasne do czego to sluzy). Ja widze stawianie na nauki stosowane jako sposob na zdobycie zaufania dla nauki w ogole. Istnienie postkomunistycznej struktury JBRow w dodatku osmiesza idee nauk stosowanych. Zwykly Polak chyba sadzi, ze w JBRach pije sie jeszcze wiecej kawki i herbatki niz na uniwersytetach, politechnikach i akademiach medycznych. No, ale moze sie myle. W koncu patrze na to z daleka.
@ hlmi :
Blad w dodawania 3 i 10 chyba nie bierze sie z oderwania teorii matematyki od praktyki tylko z tego, ze wpisywales w zla rubryke (Strona WWW). Ja mam wlasnie dokonac takiej operacji (dokladnie wlasnie 3 i 10), wiec jesli ten komentarz sie za chwile ukaze tzn. ze wpisalem w odpowiednie miejsce i ze mam racje 🙂
@jk, Najtrudniejsze przy reformowaniu nauki jest wyważenie pomiędzy zapewnieniem wolności badań naukowych i racjami podatników płacących za te badania. W Polsce rodzimi neoliberałowie (Balcerowicz, Kuczyński i inni) reformujący naszą gospodarkę po 1989 wybrali wariant, który mozna określić tak, dajemy polskim naukowcom 100% wolności i 0% pieniędzy. W polską naukę nie inwestowano i niczego w zamian od niej nie oczekiwano. Naukową biedą zarządzał wtedy quasi-demokratyczny KBN. Jednak na horyzoncie pojawiły się pieniądze i obserwujemy odwrót od dotąd stosowanych reguł. Teraz tworzone są agencje do wydawania pieniędzy na naukę. Agencjami tymi nie będą zarządzać ani autorytety naukowe ani demokratycznie wybierani przez swoje środowisko naukowcy. Teraz rządzić pieniędzmi będą naukowcy, którzy wkradli się w łaski polityków, co jest typowym modelem zarządzania nauką stosowanym w większości krajów świata. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
@ Jarek :
Dzieki za piekny i chyba niezwykle trafny skrot historii zarzadzania nauka polska po roku 1989. Od siebie dodam tylko, ze nie dziwi mnie dlaczego Balcerowicz wybral wariat 100 proc + 0 proc. Po 18 latach pora na przejscie na wariant 100 porc. wolnosci + wiecej i lepiej dzielonych pieniedzy. I tego oczekuje od rzadu PO/PSL.
Zgadzam sie z Jarkiem z wyjatkiem jednego zdania: „Teraz rządzić pieniędzmi będą naukowcy, którzy wkradli się w łaski polityków, co jest typowym modelem zarządzania nauką stosowanym w większości krajów świata.”. Na podstawie 17 lat spedzonych w USA moge stwierdzic ze tutaj pieniedze na nauke sa rozdzielane glownie na podstawie „peer review”. Ze wszystkimi dobrymi i zlymi konsekwencjami tego rozwiazania (lepszego chyba nie ma). PO powinna zdecydowanie poprzec mechanizmy konkurencyjne w nauce i drastycznie zmniejszyc pieniadze ktore ida kanalami instytucjonalnymi.
@ Dr hab. Komuch :
To prawda. Pieniadze instytucjonalne na badania to przezytek. Tylko konkurencyjnosc moze stymulowac. PO powinna cos o tym wiedziec. 😉
jk
Co do pantofelka, to genom zostal zsekwencjonowany dla Paramecium tetraurelia, co stalo sie duma Republiki Francuskiej. Paramecium caudatum plywa w brudnej wodzie i czeka na swoj wielki moment ale watpie aby ktokolwiek byl w stanie rozsadnie uzasadnic sekwencjonowanie genomu jeszcze jednego pantofelka. Chyba ze za pare lat kiedy genom bedzie sie sekwencjonowalo w kilka godzin. Sekwencja genomu pantofelka tetraurelia ujawnila ze ten smieszny organizm doswiadczyl kilku rund podwojenia calego genomu w niedalekiej przeszlosci. Co wiecej, udalo sie wykryc szczatki genow z tych kilku podwojen w roznych stadiach degeneracji. Badania te daly zupelnie nowe spojrzenie na ewolucje. Slusznie, zostaly opublikowane w Nature w 2006. Do czego zmierzam bredzac cos o pantofelkach? Otoz mam teze ze w obecnej sytuacji w Polsce bardzo bym uwazal z ustalaniem odgornych priorytetow (widze ze PO sie na cos takiego szykuje). Celem powinno byc popieranie wszelkich dziedzin nauki ktore przynosza znaczace odkrycia 9za pomoca mechanizmu konkurencyjnego). Dajmy pieniedze tym ktorzy maja najlepsze pomysly, niezaleznie od dziedziny. Lepszy jest znakomity pomysl nad badaniami ruchu ameby niz mierny projekt o produkcji insuliny u bakterii. Nie mozna przewidziec dlugofalowych implikacji. Dlatego trzeba popierac dobre pomysly. Cos tak jak napisal Bobola powyzej.
Eee szkoda gadać o tej reformie. Może wyjaśnię swoje stanowsko. Po pierwsze pracuję w instytucie „panowskim” i to najwyższej w swojej dziedzinie kategorii (A), a branża to jak najbardziej otwarta na współpracę z tzw. „przemysłem” – inżynieria materiałowa.
I jak widzę ewentualną jego reformę? Otóż nie widzę wcale. Padły w komentarzach głosy, że zła jest Akademia a nie poszczególne instytuty, które „kryją” świetnych fachowców, przygniecionych jakoby balastem Akademii (głos pana Jarka). Otóż przynajmniej w „moim” przypadku tak nie jest. Jak wygląda praca w takim instytucie?
Po pierwsze pracownik naukowy ma pracować na tzw. punktację. Ta punktacja to element oceny instytutu przez akademię. Sprowadza się to do publikowania w czasopismach które mają najwięcej punktów w załączniku do w/w rankingu. O tym jakie bezsensy to produkuje można by zapisać parę stron – wspomnę tylko o jednym – najbardziej liczą się prace indywidualne, a praca, która ma dużo autorów z poza instytutu jest nisko oceniana, więc nie „opłaca” się współpracować z dobrymi ośrodkami, bo będzie się tylko jednym z autorów na liście, lepiej samemu tworzyć nieprzydatne gnioty.
Drugie zadanie pracownika to zdobywanie tzw. grantów. Nie ważne jakich, kto je będzie realizował, ważne żeby było ich dużo, bo stanowią podstawę finansowania takiej jednostki. W rezultacie granty wyglądają tak: jeden pomysł sprzedaje się na sto sposobów, a pisanie raportu to ctrl-c ctrl-v z raportów wcześniejszych (chyba nikt tego nie czyta, sam pisałem takie kwiatki…). Badania naukowe w ramach tych projektów? Nie ma na nie czasu, bo trzeba pisać raporty, jeździć na „odbiory”, spotykać się ludźmi odpowiedzialnymi za przyznawanie tych grantów… Wspólpraca z przemysłem? A jaki przemysł byłby zainteresowany wtórnymi, kiepskimi badaniami, które banda dziadków roztrząsa latami?…
Trzecie zadanie? Przychodzić punktualnie do pracy.
Hierarchia zarządzania oparta jest na tzw. dorobku i wieku. tzn żądzą profesorowie seniorzy, którzy zatrzymali się w rozwoju naukowym naście lub dziesiąt lat temu i trzeba im przyklaskiwać bo inaczej wpadnie się w kategorię złego pracownika
Gdzie w tym systemie miejsce na „świetnych fachowców”? IMHO nie ma. Mam tylko jednego kolegę, którego zaliczyłbym do kategorii świetny naukowiec. Niestety nie cieszy się w instytucie poważaniem, i trzon swej kariery oparł na wyjazdach do ośrodków francuskich i niemieckich.
Przede wszystkim należało by zreformować zarządzanie i finansowanie takich ośrodków. A bez rozwiązania akademii jest to niemożliwe. Przecież władzy zdobytej się łatwo nie oddaje. Ale nie ma obawy – nawet taka reforma nic nie da, moi starsi koledzy (nie będę ukrywał, że pracuje tam dopiero 6 lat) są spokojni o swój los, rozwiąże się akademia, zawiąże się inny twór, gwarantuję że zasiądą w nim te same osoby. A los polskiej nauki? but who cares?
Jak widac wylania sie konsensus w sprawie rozwiazania Akademii PANu. Jezeli mnie pamiec nie myli, wokol Palacu jest duzo lawek w cieniu drzew gdzie dziadki beda mogly grac w szachy.
Intryguje mnie wpis Anonima ale nie Galla. To przepisywanie tych samych pomyslow z grantu do grantu mowi mi ze projekty moga byc niewystarczajaco finansowane. Inaczej mowiac, grantowiec dostaje pieniedze wystarczajace na przetrwanie ale nie wystarczajace na to aby dokonac jakosciowego skoku ktory prowadzilby do nowych pomyslow i nowych jakosciowo projektow. Tak wiec postulowalbym aby PO rozwazylo mniej grantow ale za to na wieksze sumy. To jest pomysl oczywiscie bardzo radykalny ale zgodny z ogolna liberalna filozofia tej formacji.
@ Dr hab. Komuch :
OK, P. tetraurelia (nie jestem protozoologiem). O ile pamietam, to w tym odczytywaniu genomu brali udzial rowniez Polacy. I dlatego o tym pisalem. W teorii to sie zgadzam, ze trzeba finansowac najlepsze pomysly. Ale w praktyce to wyglada tak jak opisuje Anonim, ale nie Gall, czyli zupelny kataklizm. Dlatego sadze, ze ustalenie priorytetow mogloby wlasnie wylonic grupy naukowe zdolne do zaprezentowania najlepszych promysow. Oczywiscie priorytety wyznaczalbym z glowa, tzn. nie np. prace nad uzyskiwaniem taniego paliwa jesli nie ma od tego specjalistow, tylko prace nad struktura cieczy jesli takich mamy. W takim ukladzie zostawiamy (jako panstwo) dziedzine (bardzo wazna) tych paliw (bo nie jestesmy w tym mocarstwem), a stawiamy na te ciecze. Oczywiscie ‚upartyjnieni’ naukowi decydenci (jak ktos nazwal tych panow w dyskusj) beda forsowali nie ciecze tylko genom T. halibuli, bo akurat nad tym genomem pracuja. No, ale tego typu zakusy mandarynow sa obecne w kazdym kraju i z nimi walczy sie wszedzie i bez przerwy.
@ Dr. hab Komuch :
No i teraz zgoda. Nie tylko konsens co do rozwiazania Akademii starcow (ale nie instytutow PAN), ale i co do podniesienia rangi grantu. Kilka duzych zamiast kroci malych to wlasnie priorytety, tyle, ze inaczej wylonione. No, ale przeciez wiadomo w jakie dzidziny mozna u nas inwestowac.
Kolega Anonim wyzej dokonal interesujacych i prawdziwych obserwacji jesli chodzi o realia zarzadzania grupa badawcza. Obserwacje te maja znaczenie ogolniejsze gdyz odnosza sie nie tylko do sytuacji w Naszej Umeczonej Ojczyznie. Podobna sytuacja istnieje n.p. rowniez w USA gdzie koniecznosc starania sie o dochody oraz administracyjne czynnosci zmierzajace do uzyskania dotacji powaznie nadgryza czas jaki wolaloby sie zuzyc na aktywna prace naukowa. Jest oczywiste, ze instytucja zatrudniajaca jest zainteresowana zdobyciem przez jej pracownikow jak najwiekszej liczby dotacji gdyz pobiera ona (przynajmniej w USA) 40%przyznanych funduszy. Dlatego wyzej proponowalem aby Skarb Panstwa po prostu zdobyl sie na to aby przeznaczyc pewne fundusze „na straty” i pozwolic naukowcom powolanym na rozmaite zaszczytne stanowiska na dysponowanie nimi wedlug widzianych przez nich potrzeb. Kiedys bylem pewien, ze tak okazane zaufanie nie zostanie zawiedzione. Obecnie niestety mam tylko taka nadzieje. Co do PAN to uwazam, ze obok swojej roli prestizowej jest to takze zywa skarbnica wiedzy i doswiadczenia, ktora moglyby wykorzystac instytucje panstwowe oraz, przynajmniej niekiedy, takze mlodsi koledzy tych filarow wiedzy. To oczywiscie pod warunkiem, ze nie uwazaja sie oni, to jest Nasi Szanowni Sluzacy Publiczni oraz mlodsza kadra naukowa za nieskonczenie madrzejszych od zakutych w wierzy z kosci sloniowej seniorow.
Nie sadze zeby seniorzy byli zamknieci w wiezy z kosci sloniowej. Z opisu Anonima wynika, ze swiadomie bronia swych przywilejow – co mnie zreszta wcale nie dziwi – a przy okazji maja zupelnie stechle poglady (moze tu ta wieza?). Z tego co wiem nt. rozliczen grantow KBN w Polsce to wyglada to tak, ze pisze sie szczegolowo punkt po punkcie co sie wykonalo. Probowalem kiedys takie sprawozdanie przeczytac i niestety nie dalo sie. Rozliczeniem gantu powinny byc w 90 proc. publikacje lub patenty, doniesienia na konferencje itp. Tekst powinien tylko zbierac to w pewne ramy, a nie byc litania wymienijaca punkt po punkcie kazdy eksperyment. A gdzie miejsce na korekte tego co sie zaplanowalo? Przeciez w 90 proc. przypadkow wykonanie grantu nie zgadza sie z zalozonym szczegolowo planem. Nawiasem mowiac, jesli tak jest na pismie, to ja mam 99 proc. pewnosci, ze grant pisano znajac juz wyniki.
Rozliczenie grantu nie powinno zajac wiecej niz 30 minut online. Spis publikacji, wykaz osob ktore pracowaly nad projektem, krotka notatka na temat osiagniec (rowniez napisana nie-fachowym jezykiem) i spoko.
Mnie uderza atmosfera instytucji w ktorej pracuje Anonim. Oczywiste jest ze Anonim jest relatywnie mlodym pracownikiem ale juz ma podciete skrzydla. Malo tego, Anonim mowi ze ktos tam jest naprawde dobry ale wokol tej osoby panuje zawisc. Mowiac szczerze, dlatego wyjechalem z Polski. W USA, sukces kolegi/kolezanki z Wydzialu jest moim sukcesem poniewaz wzrasta poziom mojej instytucji i mam wieksza mozliwosc porozmawiac z kims kompetentnym na korytarzu, kto potencjalnie moze byc czlonkiem komitetu doradczego dla moich doktorantow albo od kogo moge pozyczyc jakis pomysl. Jak zmienic mentalnosc w Polsce tego nie wiem.
@ Dr hab. Komuch :
Jak to jak? Przykladem. Sa w Polsce instytucje, ktore maja prestiz i na ten prestiz pracuje wiekszosc jej pracownikow. Wystarczy zrobic ranking instytutow naukowych, a okaze sie, gdzie atmosfera musi byc normalna. Na szczycie takiej piramidy.
@dr Komuch i JK:
mniej grantów na większe sumy – brzmi rozsądnie, i jest rozsądne. Tylko pytanie: kto zacznie tymi grantami zarządzać – bo o tym nie myślimy. Same pieniądze (zresztą obawiam się że nawet tak skonsolidowane relatywnie nieduże) nic nie znaczą. Musi pojawić się wizja zarządzania tymi pieniędzmi przez ludzi młodych, a przynajmniej młodszych – sprawdźcie np. ile lat miał Oppenheimer jak zarządzał projektem Manhattan (może nieszczególne porównanie ale miał on poniżej 40).
Druga sprawa, żeby konsolidacja grantów nie wyszła tak jak konsolidacja kierunków badawczych. Mojemu instytutowi zarzucono że rozwija zbyt wiele kierunków (bodajże 16). Więc zmniejszono liczbę do czterech…. trik polega na tym że tak poszerzono te kierunki, że znalazło się w nich to co było poprzednio. Czyli wydaje mi się że istnieje realne niebezpieczeństwo że te Duże Granty będą tylko i wyłącznie sumą poprzednich małych grantów. Tyle tylko że zarządzający takim grantem stworzy wokół tego jeszcze większe zamieszanie biurokratyczne. w końcu duże pieniądze = duże raporty 🙂
AA jeszcze jedno mi się przypomiało. Pan Jacek pisze:
„Rozliczeniem gantu powinny byc w 90 proc. publikacje lub patenty,
doniesienia na konferencje itp. Tekst powinien tylko zbierac to w pewne ramy, a nie byc litania wymienijaca punkt po punkcie kazdy eksperyment. A gdzie miejsce na korekte tego co sie zaplanowalo? Przeciez w 90 proc. przypadkow wykonanie grantu nie zgadza sie z zalozonym szczegolowo planem. Nawiasem mowiac, jesli tak jest na pismie, to ja mam 99 proc. pewnosci, ze grant pisano znajac juz wyniki. ” – właśnie dokładnie to chciałem powiedzieć, niestety moje umiejętności eksplanacyjne są czasami zbyt małe :). Grant nie może być bardzo konkretny bo taka jest natura badań naukowcych. Prawdziwie odkrywcze badania nie są „bezpiecznie”. A istniejąca forma grantu zakłada że musi się zrealizować to co się zaplanowało…
A poza tym największą patologią jest fakt, że można z grantu „brać” pieniądze do kieszeni. Niech no niektórzy profesorowie pokażą swoje roczne PIT’y to zobaczcie dlaczego nie chcą zmiany systemu…
A teraz część konstruktywna (żeby nie było że tylko narzekam, a nic nie proponuję w zamian). Jak by to mogło wyglądać? Pomysł podpatrzyłem w pewnej firmie R&D. W ciągu roku zespół ok 100 naukowców realizuje trzy tematy/granty. Jak wygląda taki grant? Otóż na początku przedstawia się ogólne założenia, jeśli sprawiają wrażenie słusznych (i jest czas) to są one realizowane. Po roku trwania projektu następuje jego ocena – czy jest sens dalej rozwijać tą ścieżkę, czy okazała się ona ślepa itd. Jesli ślepa – zawieszamy projekt (bez konsekwencji dla wykonawcy), jeśli rokuje nadzieję – jest konkretyzowana i projekt zostaje przedłużony. Cały czas ważne jest iż na raz realizowana jest ich stała liczba (w konkretnym przypadku było ich 3). Dopiero jak jeden zostaje zawieszony lub ukończony zaczyna się następny. System wydaje mi się bardziej zdrowy, ale co tu ukrywać – nie do przełknięcia w realiach akademii.
@dr hab Komuch – co do moich podciętych skrzydeł – po prostu zacząłem się realizować poza instytutem, ale w sumie fakt, lokalnie zostałem ścięty 🙂
@ Anonim, ale nie Gall :
Z tego co piszesz wnioskuje, ze sprawy ida jednak w dobrym kierunku, tyle, ze zbyt wolno. Te pieniadze do kieszeni naukowiec to byla chyba wazna sprawa wtedy, gdy naukowiec zarabial tylko na chleb z maslem (albo i bez niego). Wlasnie taki system grantow ratowal ludzi nauki w latach 90. Teraz trzeba zrobic kolejny krok i dalej reformowac ten system, tak aby dojsc do ‚normalnosci’, tzn. sluszne zarobki + granty tylko na prowadzenie badan. Oczywiscie decydenci przyzyczaili sie i dostosowali do systemu i beda go bronic chocby z powodu wspomnianych PITow. Ale innej rozsadnej drogi nie ma. Rewolucja nic tu nie da, bo ona po prostu zniszczy to co jest. A po co budowac na gruzach, kiedy jednak baza jest i to nawet czasami dosc solidna? Tu trzeba rozsadnej ewolucji, nadania kierunku, wytlumaczenie dokad i jka bedzie ewoluowala polska nauka. I to chcialme w moim wpisie powiedziec, tylko, ze moje zdolnosci eksplikacyjne tez sa ograniczone. 😉
Pozdrawiam
jk
Nie, no oczywiście ja też uważam że rewolucja to nie najlepszy pomysł. Bardziej chodzi mi o podkreślenie że zjawisko nie jest proste. Nie wystarczy jedna marchewka aby wszystko wróciło do normy. Zresztą systemy w innych krajach też dalekie są od ideału więc może wypracujemy coś oryginalnego?
Baza jest jak najzupełniej solidna. Ale też należało by ją poddać weryfikacji. Może jakiś międzynarodowy audyt, taka bardziej niezależna ocena (niż ocenianie kolegów przez kolegów)?
Poza tym wydaje mi się że to o czym ja piszę to takie nauki bardzo stosowane (przypomnę – inżynieria materiałowa). Inne gatunki zwierząt naukowych wymagają zapewne innego systemu żywienia.
@ Anonim, ale nie Gall :
Pelna zgoda! 🙂 Szanujace sie instytucje naukowe powinny nie ogladajac sie na ministerstwa i zwierzchnikow organizowac w miare wlasnych mozliwosci audyty miedzynarodowe. Oczywiscie jako ciala doradcze. To idealny sposob na zbudowanie autorytetu instytucji.
@Anonim, ale nie Gall,
Po pierwsze, diabeł tkwi w szczegółach. Widzę, że nie nadążasz za zmieniającym się systemem punktowania stosowanym w rankingach instytucji naukowych. Ten opisany przez Ciebie już nie obowiązuje. Teraz wystarczy jeden autor z afiliacją Twojego instytutu i punkty się już liczą. Czy to jest zmiana na lepsze to już inna sprawa. Uwzględnianie ilości autorów z dana afiliacją, które krytykujesz, a które obowiązywało w poprzednim systemie daje się akurat obronić. Widzisz w Polsce dosyć powszechna jest tak zwana wieloetatowość naukowców. Ten poprzedni system punktacji troszeczkę chronił przed fikcją, która polegała na tym, że jeden dobrze publikujący naukowiec mógł obsłużyć tym samym zestawem publikacji trzy instytucje naukowe, w których był jednocześnie zatrudniony. Jednak ten system był niewygodny dla dostatecznie dużej liczby dostatecznie ważnych naukowców więc został szybko i po cichu zmieniony na nowy. Jest to kolejna z niezliczonych już zmian w zasadach punktowania dorobku polskich instytucji naukowych. To trochę tak jakby polskie instytuty grały mecz o najlepsza pozycje w rankingu a sędzia ciagle zmieniał w trakcie gry reguły tego meczu. Mam nieodparte wrażenie, że ten cały system rankingowy generowany jest przez samouczący się program komputerowy, który usiłuje tak dopasować jego reguły, żeby instytucje, którymi opiekują się najbardziej wpływowi naukowi decydenci wypadały jak najlepiej. Niestety wskutek sprzecznych interesów tych decydentów program nie może wytworzyć rankingu idealnego bo jeśli Uniwersytet A jest dostatecznie wysoko to Instytut B ląduje za nisko itd itp. Słowem pluralizm w centrum decyzyjnym powoduje labilność stosowanych kryteriów oceny.
Po drugie, pęd do zdobywania grantów jest również wszechobecny w USA, które często stawiane są w tej dziedzinie za wzór. Takie są uroki wolnej konurencji. Obawiam sie, że niektóre problemy, o których piszesz są wspólne dla wszystkich systemów grantowych.
@Jarek:
Jak pisałem, nie uważam aby gdziekolwiek na świecie panował idealny układ. Ale to nie znaczy że mam przymykać oczy na to co się dzieje u nas.
A co do tego, jakie funkcje miał pełnić system rankingowy, a jak to wyszło, to powiem tylko: dobrymi chęciami coś tam wybrukowano…
I oczywiście zgadzam się, że system jest tak skonstruowany aby promować tych co trzeba, a nie zwalczać patologie.
@ Jarek i Anonim, ale nie Gall :
Z tego co piszecie wnioskuje, ze system ewoluuje w sposob dosc chaotyczny. Wypadkowa sil ciagnie go raz w jedna raz w druga strone. To chyba bardzo pocieszajace, bo w koncu taki oscylator musi sie jednak uspokoic.
Bardzo mnie taka konkluzja ucieszyla. Albowiem piszac o tym, ze teraz nadeszla chwila aby nadac polskiej nuace nowy kierunek nie wyczulem nawet, ze nie tyle chodzi o sam kierunek, co o stabilizacje oscylacji systemu. Chetnie wiec zmienilbym w wyniku tej dyskusji to zdanie z naglowka o kierunku na stabilizacje oscylacji systemu.
Dobra diagnoza to poczatek dobrych zmian. Tylko czy ktos z nowych decydentow czyta ten blog? 🙂
Moja sugestie w dwoch kwestiach:
1) Trzeba umozliwic naukowcom branie dodatkowej pensji grantu jako czynnik motywujacy. Nie ma w tym nic zlego. W USA jest powszechne ze naukowcy biora 3 pensje (tzw summer salary) z grantu, jak maja grant. W tej chwili moj uniwersytet szuka sposobu zeby pojsc jeszcze dalej, aby powiazac pensje uniwersytecka z iloscia pieniadzy ktore przynosi profesor w formie grantow.
2) Dyrektorzy programow powinni sie przyzwyczaic ze czesto praca naukowa bierze nas w nieznanym i nieprzewidywalnym kierunku. Malo tego, powinno byc oczekiwanie ze strony fundatora ze naukowiec pojdzie za ciosem kiedy zdarzy sie okazja. Podstawa rozliczenia grantu powinna byc ilosc i jakosc publikacji. Chyba ze nasuwa sie wrazenie ze naukowiec sie „rozmienil na drobne”. Ponad wszystko, potrzeba nam madrych dyrektorow programowych w agencjach fundujacych (trzeba im dobrze zaplacic).
Pozdrawiam
@ Dr hab. Komuch :
We Francji nie ma mozliwosci wyplacenia sobie pieniedzy z grantu. Sadzilem, ze tak jest tez w USA. Skoro nie, to tym lepiej dla polskiego systemu.
W USA zwykle dostajesz 9 pensji na uniwersytecie. Dostanie grantu umozliwia 3 dodatkowe pensje. Zona (albo maz) jest wtedy zadowolona(y) i przymyka oko na eskapady do labu w weekendy czy tez w srodku nocy. A ja raczej nie moge zyc bez tego.
@Dr hab. Komuch :
A pewny jest pan że nie ma w tym nic złego? Może dlatego że (przynajmniej z nicka sądząc) jest pan owym profesorem? Z perspektywy doktoranta/doktora
który w 90% odwala czarną robotę fakt że profesor – kierownik grantu bierze większość kasy już nie jest takie miłe, a raczej zniechęca do czegokolwiek.
Powiem jeszcze jedno, Jak 6-7 lat temu zaczynałem pracę w placówce panowskiej to zarabiałem tyle co reszta moich znajomych po studiach. Teraz po tych kilku latach większość z nich dochrapała się wyższych stanowisk, i dużo (czynnik 10) wyższych pensji. W instytucie moje zarobki w tym czasie podniosły się może o 30%. W mojej dodatkowej działalności (pozanaukowej) która pozwala mi utrzymać rodzinę zarabiam (będąc na urlopie wypoczynkowym w instytucie) w dwa dni tyle co w miesiąc pracy naukowej… Dodam że w krakowskich (przyznaje się, jestem z Krakowa – coraz więcej danych żeby mnie namierzyć…) instytutach zarabia się gorzej niż na krakowskich uczelniach (a gdzie nam tam do warszawy)…
Bez grantu nie dostajesz pensji przez 3 miesiace ( w lecie kiedy nie uczysz). Nic wesolego.
@ Anonim, ale nie Gall :
Juz namierzylem, he, he.. ale nic to, nie pracuje w wywiadzie.
Pozdr.
jk
@ Anonim ale nie Gall, Nie chciałem się wypowiadać w sprawie wypłat z grantów bo sam z nich korzystałem. Jednak skoro ten temat wzbudził dyskusję to pozwól, że spytam Cię wprost. Czy lepiej motywować naukowców do pracy naukowej wypłacajac im pieniądze z grantów czy też dając im dodatkowy urlop, żeby mogli sobie tak jak Ty dorobić do pensji w miejscu gdzie płacą 30-krotnie (jak piszesz) lepiej niż w instytucie? Z Twojego wpisu jasno wynika, że nie jesteś pustelnikiem żywiącym się korzonkami, ale normalnym człowiekiem, który potrzebuje gotówki. Skoro tak to wytłumacz mi raz jeszcze czemu Twoim zdaniem granty nie mają zawierać budżetu przeznaczonego na płace? Przepraszam jeśli wpadłem w nazbyt osobisty ton i pozdrawiam.
@Jarek :
Nie no co ty. Nie mam się czego wstydzić, zresztą występuję anonimowo 🙂
Sam biorę pieniądze z grantów, nie ukrywam tego. Ale uważam że tak nie powinno być z kilku powodów:
Pierwszy i podstawowy to fakt, że system grantów jest źle skonstruowany. Największą motywacją do badań powinna być ciekawość badacza, którego sytuacja finansowa jest taka, że nie musi myśleć o tym za co kupić dziecku buty na zimę. Pieniądze z grantów, powinny pokryć kosztowną aparaturę, książki, wyjazdy na szkolenia/konferencje itp. a nie podstawową egzystencję… Za udział w grantach może się wg mnie należeć premia. Inna sprawa że granty w obecnej postaci są tak angażujące biurokratycznie że nie wyobrażam sobie nikogo kto by się w to angażował za darmo. Ale tu widzę rozwiązanie problemu – skoro z grantu nie można by brać „do kieszeni” to kontrola nad grantem mogła by mieć luźniejszą formę, zresztą proszę popatrzeć na mój wcześniejszy wpis dotyczący firmy R&D.
Po drugie: To po co ja dostaję pensję? Z grantów dostaję więcej niż za badania tzw. statutowe. To po co mi w sumie ten instytut? Ja tu widzę jakąś sprzeczność.
Co do wartości motywacyjnej pieniądza. Nie wydaje mi się że jest to dobry sposób na motywowanie badacza. Bo powoduje on zainteresowanie tematami które w krótkiej perspektywie przyniosą duży zysk. A w nauce chyba nie zawsze o to chodzi? Zwróćcie państwo uwagę na to, że wielkie odkrycia w nauce kryją się tam, gdzie jest też duże ryzyko. A system grantów nie lubi ryzyka 🙂
Zgadzam sie z Jarkiem, ja rowniez korzystalem z wyplat z grantow, mimo, ze moj staz jest duzo mniejszy niz Anonima ale nie Galla. Wazne jest chyba tylko, aby wszystko bylo jasne i przejrzyste. Nie dziwi mnie tez, ze np. osoby zaangazowane w obsluge grantu, w szczegolnosci kierownik grantu, otrzymuje wieksze wynagrodzenie, w koncu nie tylko firmuje caly projekt swoim nazwiskiem, ale tez ponosi finansowa odpowiedzialnosc za jego rozliczenie, zeby drobny wyrobnik jak ja nie musial sobie tym zawracac glowy. W kazdym razie ja cieszylem sie mogac uczestniczyc w tych projektach.
Oczywiscie, jak ze wszystkim, umiar i zdrowy rozsadek sa jak najbardziej wskazane, a rozsadny kierownik powinien potrafic docenic mlodego pracownika, jesli ten rzeczywiscie odpowiada za wiekszosc „czarnej roboty” przy projekcie (nie wiem jak to w praktyce wyglada, matematyka ma to do siebie, ze nikt mnie nie zapedzi do setek nadgodzin w labolatorium, bo takiego nie ma 😉 ).
@ Jarek :
Anonim ale nie Gall, o ile rozumiem, dziala w obrebie prawa, wiec chyba nie ma co sobie wypominac, kto co sobie wyplacil. Ja bylem troche zdziwiony tym, ze w Polsce mozna sobie wyplacac forse z grantow. A jeszcze bardziej mnie zdziwilo to, ze tak samo jest w USA. We Francji nie mam prawa do czegos takiego. Chyba po prostu przeniose sie do Polski. 😉
Ale spoko, spoko. Proponuje nie robic prywatnych wycieczek. Ten blog to ani nie konfesjonal ani urzad podatkowy i nie ma co spowiadac sie z tego, co kto sobie wyplacil, ani wypelniac PITow. 🙂
@ Anonim ale nie Gall,
nie wiem jak w instytutach PAN-u, ale na uniwersytetach placa obejmuje takze dydaktyke.
Wydaje mi sie, ze tu i tu (na uniwersytetach jest z reguly wyzsza) jest na tyle niska, ze sam fakt pracy w jednostce badawczej swiadczy, ze albo ma sie jakas pasje naukowa czy dydaktyczna, albo jest sie kompletnym looserem, ewentualnie osoba bez ambicji, ktorej nie zalezy ani na aspekcie finansowym, ani na naukowym. W innym wypadku nie rozumiem po co w polskich warunkach pracowac np. jako matematyk na uczelni, a nie w banku, chyba ze jest sie tu i tu, a praca na uczelni po prostu dodaje prestizu w banku, to tez jest chyba mozliwe.
Twoje zarzuty wydaja sie dotyczyc raczej calego systemu, a nie samego pobierania srodkow
z grantu. Nie rozroznialbym tez tak bardzo badan statutowych i niestatutowych, przynajmniej w przypadku mojej dziedziny. Osobiscie wole myslec, ze zajmuje sie badaniami
nad czym, co mnie interesuje i jest w moim przekonaniu wartosciowe. Nie rozdzielalbym tych
badan. Grant traktuje tylko jako dodatkowe fundusze, swiadczace o zainteresowaniu ta tematyka instytucji ten grant sponsorujacej. Byc moze znow jest to sytuacja inna niz w dziedzinach doswiadczalnych, gdzie zapewne niektore badania mozna przeprowadzic tylko w oparciu o grant, bo np. w instytucie nie ma pieniedzy na jakies odczynniki, czy co tam jeszcze jest potrzebne. Niemniej argumentacja jak Twoja sugerowalaby, ze w dziedzinach teoretycznych czy humanistycznych, poza finansowaniem ksiazek i konferencji grant w ogole nie ma sensu, bo w sumie to samo mozna by robic takze bez grantu. Niemniej wydaje mi sie, ze jesli potrzebuje motywacji finansowej do wzmozonej pracy, grant taka daje, a jesli jej nie potrzebuje, mam przynajmniej swiadomosc, ze ktos docenia moj wysilek. Nie wydaje mi sie takze, zebym nagle zaczal zajmowac sie zastosowaniami dajmy na to w biologii, tylko dlatego ze na to ida pieniadze, choc rzeczywiscie wielu matematykow zajmujacych sie ta dziedzina przyznaje, ze przyciagnelo ono do tej dziedziny w skali globalnej bardzo wiele osob (i czesto robia to samo, co robili, uzywaja tylko innego jezyka, zeby sie roznym „grantydajacym” organizacjom z czyms zywym kojarzylo).
hlmi :
Dla mnie to dosc egoztyczne co piszesz, bo ja we Francji bez grantow w ogole nie moglbym prowadzic badan. CNRS daje mi tylko kilka groszy na badania (poza pensja, ktora jest zupelnie znosna). Problem wiec chyba w tym, ze w Polsce pensja sa ciagle zbyt niskie, a grantow jest za malo i sa zle rozdzielane. Czy tak?
jk
@ hlmi :
Jak już pisałem wcześniej – co branża to metoda na finansowanie imho, nie ma co generalizować, ja się czuję kompetentny w swojej dziedzinie, nie śmiem nawet wypowiadać się w tak intrygującej dziedzinie jaką jest matematyka (aczkolwiek z wykształcenia jestem fizykiem).
@ jk :
nie ukrywam że system francuski inspirował mnie do niektórych wypowiedzi.
@ wszyscy:
To jest blog, nie mam siły pisać sążnistych elaboratów w klawiaturę, możemy się spotkać przy piwie. Zapewniam że nie jestem takim ekstremistą/frustratem itd. Po prostu forma komentarza do bloga skłoniła mnie do lapidarnych i może przez to ekstremalnie brzmiących wypowiedzi. Sam w „systemie” tkwię po uszy, nikogo nie chcę oskarżać ani szukać sieci/układu (bo nie trzeba go szukać 🙂 ). Myślę jednak że można by sporo zmienić.
Jeszcze może ostatnie (przynajmniej dzisiaj – idę spać) moje zdanie w kwestii brać czy nie brać z grantów: Jest w moim instytucie wyraźny problem z młodymi ludźmi. Po prostu za takie śmieszne pieniądze to albo jak to pisał hlmi kompletni looserzy się trafiają, albo po prostu nikt nie chce przyjść. Selekcja negatywna jaka dokonuje się na uczelniach (no dobra, na AGH – tam sprawę znam) w dziedzinie doktorantów jest potworna. Dobrzy idą do firm, a kiepscy na doktoranckie studia. W takich dziedzinach jak np informatyka to po prostu pogrom. No wyobraźcie sobie dobrego informatyka, na którego firmy aż polują, i co ma on zostać za 1k zł stypendium na uczelni? Bo może za parę lat grant dostanie? A może nie dostanie?
Z tą myślą życzę dobrej nocy, jutro odpowiem na ewentualne zarzuty + listy z białym trującym proszkiem 🙂
@ Anonim, ale nie Gall :
Dla mnie to co piszesz to bardzo wazne informacje. A co do bialego proszku i ostrej dyskusji, to az sie dziwie, ze ta nasza przy tym wpisie taka lagodna i cywlilizowana. I cale szczescie! Bo bywalo o wiele gorzej i to calkiem niedano.
Co do informatykow na uczelniach, to tez sie dziwie, ze jeszcze jacys chca na nich pracowac. Tym bardziej, ze w firmach moga czesto robic calkiem ciekawe rzeczy za o wiele lepsze pieniadze. W biologii np. tak lekko nie jest.
System francuski ma wiele wad. Najgorsza jest ta, ze jest to system malo wydolny (Francja, jak na swoje mozliwosci publikuje malo, a patentuje prawie zero). Jednak jakos sie wszystko zazebia i idzie do przodu, choc np. w mojej dzidzinie, czyli wlasnie bilogii nie bylo noblisty od czasu Jacoba, Monoda i Lwoffa, czyli od calej epoki. To przeciez wstyd. Ciagle ktos chce cos zmieniac w tutejszym systemie nauki i nikomu nie udaje sie zadna reforma, bo opor srodowiska jest ogromny. Oczywiscie najlepiej byloby wziac przyklad z USA, ale Francja to nie ten wymiar. Poza tym kazdy Francuz musi wyjechac na wakacja w sierpniu, co chwila sa tez wakacje szkolne i tez cos trzeba zrobic z dzieciakami. Teraz np. mamy wakacje z okazji Wszystkich Swietych (poltora tygodnia) i musialem wziac 3 dni wolnego + przedluzony weekend zeby cos zrobic w dzieciakami. W USA 2 tygodnie wakacji w roku musi wystraczyc. Wiec cos za cos.
@jk,
trudno mi sie tak naprawde wypowiadac, bo nie mam tu duzego doswiadczenia, pisze z perspektywy mlodej osoby nie posiadajacej zony ani dzieci 😉 na utrzymaniu.
Pensje oczywiscie sa za niskie, ja np. nie molbym chyba sie utrzymac bez pomocy Rodzicow, osobiscie naprawde podziwiam tych z moich kolegow, ktorzy piszac doktorat utrzymuja jeszcze rodzine.
Co do prowadzenia badan, mysle, ze to specyfika matematyki, byl taki kawal, czego do pracy potrzebuje fizyk, matematyk i filozof, matematyk potrzebowal papieru i kosza na smieci, to nie jest drogie. Oczywiscie bez udzialu w konferencjach osobie, ktora nie jest geniuszem trudno sie rozwijac, pod tym wzgledem grant rzeczywiscie jest bardzo przydatny.
@ Anonim ale nie Gall
Ja oczywiscie tez nie odwaze sie kategorycznie wypowiadac na temat nauk ekperymentalnych, to co napisalem wyzej, to tylko moje mgliste wyobrazenie jak to moze wygladac. Sadzac po wpisie jk, nie mylilem sie zupelnie.
Jesli zas chodzi o informatykow na studiach doktoranckich, znam takich, ktorzy wrocili na uczelnie po pracy w znanych firmach i sa naprawde dobrzy, wiec moze nie jest az tak zle. Zdarza sie natomiast dosc czesto, ze informatycy rezygnuja ze stypendium doktoranckiego, zeby moc dorabiac i bardzo dobrze na tym wychodza. Niewatpliwie jednak bardzo wiele dobrych osob nie decyduje sie na prace naukowa, bo bardzej kuszacy jest biznes. Ale takie zycie, dotyczy to na pewno kazdego kraju, w tych mniej rozwinietych jest po prostu odczuwalne na duzo wieksza skale (dla przykladu w Rosji kiedys, zeby byc doktorantem z matematyki w pewnym znanym instytucie, trzeba bylo zdac egzamin i miec juz dwie dobre (!!!) publikacje. Dzis ponoc przyjmuja kazdego, kto w ogole chce robic doktorat).
Pozdrawiam
Dyskusja jest ostra i dobrze. Praca to jest towar rynkowy, wiemy to juz od pewnego czasu ale ja, Dr hab. Komuch musze Wam o tym przypomniec. Ludzie ktorzy zostaja na uczelniach, robia to dla roznych motywacji. Zgoda, czesc to looserzy. Ale sa tez pasjonaci dla ktorych to jest najlepsze zajecie jakie mozna sobie wyobrazic. Pensja moze nie byc wygorowana ale za to spoleczenstwo placi mi za to co sam chce robic. Moj ulubiony profesor mowil kiedys” scientists are like prostitutes, they get paid for what they like to do”. Nie wiem oczywiscie czy on cokolwiek wiedzial na temat prostytutek czy tez tak teoretycznie spekulowal ale wiecie o co mu chodzilo. Sa wielkie niematerialne korzysci z pracy naukowej, przyjemnosc w poznawaniu, uczeniu innych, prestiz zawodu itd.
Moim zdaniem trzeba naukowcom placic tyle ile dyktuje rynek aby osiagnac cele zalozone przez spoleczenstwo. Cele te, mam nadzieje ze beda ambitne (dobre uczelnie, mocny program naukowy) a wiec trzeba placic przyzwoicie albo zostana sami looserzy i pasjonaci ktorzy potrzebuja jeszcze dwa dodatkowe etaty. Zdrowy rozsadek mowi ze pensje naukowe powinny byc zdecydowanie wieksze od sredniej krajowej w budzecie dla tego samego poziomu wyksztacenia (ale moga byc mniejsze od przemyslu — trudno jak placa jest bardzo bardzo wazna to trzeba isc do przemyslu).
Mam nadzieje ze PO, partia zdrowego rozsadku, znajdzie rozwiazania. Narazie wypisuja glupoty w programach ale to sa ludzie ktorzy umieja sluchac i ucza sie na bledach (PISowcy niestety nie i dobrze ze sa odsunieci od wladzy).
@ Dr hab. Komuch :
Podoba mi sie stwierzenie, ze PO to partia ludzi, ktorzy ‚ktorzy umieja sluchac i ucza sie na bledach’. To dobrze wrozy na przyszlosc. Nie dziwi mnie tez, ze naukowiec albo nauczyciel akademicki ceni ludzi, ‚ktorzy umieja sluchac i ucza sie na bledach’. Teraz warto byoby uslyszec co na teat takiej symbiozy sadza politycy z PO. Bo w progamach za wiele o tym nie napisali. Na szczescie nie programy sa najwazniejsze, a to co i jak sie robi.
Blog niby tworzony jest przez ‚niedowiary’ a widać, ze głownie na nim wierzący i to w to w co trudno uwierzyć. Widocznie liczą na obiecane cuda PO, ale jakoś mi sie kłoci – niedowiar i naukowiec i wierzący w cuda, w dodatku w nauce !
@ jw:
Najwidoczniej i niedowiary moga uwierzyc w cuda. Bo (niedo)wiara czyni cuda wlasnie 😉
Wedlug przeciekow z PO ministrem szkolnictwa wyzszego (a wiec chyba i nauki?) ma zostac eurposlanka i rektor Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Białymstoku prof. Barbara Kudrycka. Z tego co mi wiadomo o pani prof. to reforma nauki nie jest jej szczegolnie bliska. Specjalizuje sie ona w prawie administracyjnym i nauce administracji publicznej. W PE zajmowala sie migracjami i migrantami w Unii.
@jk, Dr hab Komuch, Ja się bardzo cieszę, że w naszym środowisku docenia się wagę zainteresowań, potrzeb wyższego rzędu, słowem pasji do robienia tego czym sie zajmujemy. Wystarczy jednak, spojrzeć na wpisy powyżej, żeby odkryć, iż naukowcy to też ludzie i pieniądze wzbudzają w nich spore emocje. Dla mnie ciągłe odwoływanie się do tych wyższych idealistycznych motywacji charakterystyczne dla środowiska naukowego mocno trąci hipokryzją. Nie przekonuje mnie profesor dostający dwie pensje z racji swoich dwóch etatów i mający liczne dodatkowe dochody związane z jego funkcją akademicką, który przekonuje pracujących u niego za 900 złotych miesięcznie doktorantów jak szlachetnemu oddają się posłannictwu. Wolę już, żeby zamiast pleść dyrdymały napisał kolejny grant i zapłacił im ekstra, żeby mogli jakoś przeżyć. Tak samo naukowy emigrant może mnie długo przekonywać, że jego decyzja osiedlenia się za granicą miała głównie przyczynę w chęci samorealizacji, ale dla mnie zabrzmi bardziej wiarygodnie jeśli doda, że możliwość pracy w swoim zawodzie za godziwe wynagrodzenie była równie ważna. Taki już jestem przyziemny robak. Pozdrawiam
Diagnoza (niżej) w sam raz dla nowych ministrów – jak wyciągną wnioski i zmienią nasz system to bedzie im chwala za to:
NIEZALEZNA GAZETA POLSKA nr.11, 2007
INTELIGENCI KONTRA WYKSZTALCIUCHY
Zawodowi wykonawcy poleceń.
„Mam wrażenie, że ta część naszego społeczeństwa, która uważa się za inteligencję, zostata szczególnie głęboko wtłoczona w ramy modelu zachowania konformistycznego; w ramy działania „zgodnego z procedurą”, na polecenie, ktore przychodzi z góry. Proszę zwrócić uwagę, że szkolne testy egzaminacyjne oceniane są głównie pod kątem tego, czy uczeń „poprawnie zrozumiał i wykonał polecenie” (!). Punkty dostaje się nie za wiedzę czy oczytanie, lecz za zrozumienie polecenia i jego wykonanie, doktadnie takie, jak wymyślił sobie autor danego zadania.
Szkoła nie kształci dzis inteligentów ani obywateli, tylko sprawnych wykonawców poleceń, przyszłych ludzi do wynajęcia. Nie wiem, czy to jest świadomy zamysł i czy kryje się za tym próba socjotechnicznego oddziaływania na dłużsą metę , czy jest to tylko wynik błędnej doktryny pedagogicznej przyjętej w dobrej wierze. Ale powtarzam: już w szkole mamy do czynienia z ksztaltowaniem sprawnego wykonawcy poleceń, człowieka biernego, oczekującego na instrukcje, gotowego się tym instrukcjom podporządkowac i oczekujace go nagrody za to podporządkowanie. Paradoksalnie – im więcej jest deklaracji o swobodzie, wolności, kreatywności samodzielności w prawach, tym mniej jest tej swobody, kreatywności i postaw prawdziwego buntu, który zawsze wiąże się z jakimś ryzykiem. Nikt już nie chce się narażać, ryzykować. Panuje zasada odtwórczości i wykonywania poleceń. To błędna praktyka wychowawcza, od ktorej trzeba odejść”. (Andrzej Waśko)
jw
Dla mnie Wasko bredzi. Probuje cos sklecic zeby pasowalo do tezy o wyksztalciuchach. Oczywiscie ze zdolnosci analityczne maja wieksza wartosc niz sama wiedza.
Oczywiscie, ze bredzi. Wychowywanie biernych wykonawcow i odtworcow jest problemem powszechnym. Bo po prostu tak jest latwiej. Jesli taki system sie upowszechnia, to mnej liczni, kreatywni maja wieksze pole do popisu, bo i tak ich wlasnie szuka sie na rynku pracy. Jedym slowem system sam sie koryguje. To nie znaczy, ze nalezy popierac takie wypaczenia. Ale wystarczy troche zdrowego rozsadku u ucznia, rodzica czy nauczyciela do przelamania takich tendencji. W PRLu taki model tez dominowal, a jednak pojawili sie i wychowali w nim Lech Walesa, Adam Michnik, Jacek Kuron i wielu innych niepokornych, ktorzy i ten system przemogli. Nie mowie juz o bardziej karlowatych ich mutacjach, ktore szukaja wszelkich drog do zdobycia wladzy dzisiaj. I co gorsza ja zdobywaja, co tez swiadczy jednak o niewydolnosci takiego system wychowawczego. 😉
Jezeli chodzi o Barbare Kurdycka to nie znam jej, nic o niej nie wiem. Aby sie zapoznac, zerknalem na strone internetowa. Zdjecie ladne. Rowniez zauwazylem ze poslanka ma duzo czasu. Zorganizowala konkurs „Zlote Usta Europy”. Niestety nie moglem znalezc wynikow konkursu pomimo intensywnego googlowania. Wydaje sie ze kwalifikacje na reformowanie nauki ma. Mozna zaczac od konkursu „Zloty Cyrkiel” czy cos w tym rodzaju.
http://kudrycka.pl/cms/index.php?option=com_content&task=view&id=26&Itemid=32
:)))
jk
Nie jestem do konca przekonany o rzekomym wychowywaniu pokolenia poslusznych przez PRL (I postkomunizm wedlug jw i kolegi Wasko (Kto to jest?)). Jak juz wspomniales, ten system wychowal nie-poslusznych i tworczych ludzi ktorzy go obalili. Po drugie, nikomu nie zycze takich klasowek z matematyki, fizyki i inych przedmiotow jakie ja mialem w PRLu. I tak tak, uczen musial zrozumiec jakie ma polecenie do wykonania albo uczen dostawal dwoje i do widzenia. Na historii panowala dosc duza swoboda, mozna bylo krytykowac system ile sie chcialo. Nauczyciele byli w wiekszosci wspaniali. Mowie o dobrym ale nie najlepszym warszawskim liceum w latach 1974-77.
Ja mam podobne wspomnienia z przecietnego podwarszawskiego liceum. Ale mialem tez nauczycieli-zakute lby (pamietam dokladnie doje takich, od rosyjskiego i od chemii). I tych trzeba bylo jakos omijac. Do tego tez trzeba bylo sprytu, choc komunizmu nie obalilem. 😉
Moj facet od WFu byl fajny. W zimie wypedzal nas na dwor i sam stal na srodku boiska ubrany w futro i gwizdal na nas rytmicznie.
Niektore idee komunizmu sa dobre. Na przyklad idea odebrania pieniedzy tym ktorzy zarabiaja bardzo bardzo duzo. Ja jestem za. Bill Gates tez to popiera. Odebrane pieniadze mozna przeznaczyc na zwiekszone stypendia dla doktorantow.
No to marne są szanse na pozytywne zmiany skoro ‚janczary’ ( aby użyć slownictwa stosowanego na tym blogu) PO, bądź co bądź dający wiele do myslenia, tekst uwazają za brednie. Ja ten tekst uwazam za celny bo pokrywa się z moimi doświadczeniami z wielu ośrodków i z dyskusji internetowych (także na http://www.nfa.pl). Kto to jest Andrzej Waśko ? Ano właśnie, trzeba trochę kreatywności internetowej – wpisujemy Andrzej Waśko na http://www.google.pl/ i otrzymujemy informacje. Proste ? Proste. Ale „mamy do czynienia z ksztaltowaniem sprawnego wykonawcy poleceń, człowieka biernego, oczekującego na instrukcje…” Jak instrukcji, polecenia nie było – to efekt żaden.
I to nie są brednie , to fakty powtarzające sie nagminnie w szkołach, w instytutach naukowych ( m.in. PAN) w organizacjach (także na NFA) ….
jw,
Dalej nie kupuje tezy o „poslusznym Polaku” ktorego wychowal komunizm/postkomunizm. Moja obserwacja jest taka ze Polacy (ktorzy przyjezdzaja do USA) maja skrzywienie w odwrotna strone. Za duzo krytykuja. My Polacy ciagle narzekamy ( na tym blogu tez, wlaczajac mnie). Jezeli w czyms jestesmy dobrzy to w nieposluszenstwie. Ja sie bardziej obawiam o to jak mozemy w naszym spoleczenstwie rozwinac chec obserwowania i akceptacji tego co dobre u innych narodow. Oczywiscie znowu jestesmy na zupelnie innnych falach ale dobrze ze rozmawiamy.
Ja i Komuch to janczary PO. Dobre sobie… 🙂
jw
Poslusznie wykonuje Twoje instrukcje (jak przystalo na komucha). Czy to ten Wasko? Wyglada na dosc poslusznego:
http://www.salwatorianie.pl/pp/zielona/tagalo.htm
np.
dr hab. Andrzej Waśko http://www.lokietek.pl/ludzie_lokietka.html
jk „Ja i Komuch to janczary PO. Dobre sobie” Jak to, nie akceptuje się swojej poetyki ? To trzeba ją zmienić.
OK, zwracam honor, to byl padre Andrew Wasko. Znalazlem googlem strone tego wlasciwego Andrzeja Wasko. zalozyl Inicjatywe Malopolska. Cytuje ze strony IM:
„Dynamika współczesnej cywilizacji polega na zderzaniu się dwóch przeciwstawnych wektorów.”
Fajnie powiedziane.
@ Dr hab. Komuch, Ja w sprawie tych pieniędzy Billa Gatesa dla moich doktorantów. Ja też jestem za. Tylko prosiłbym, żeby Bill sam oddał to nie będę musiał mu zabierać.
Ewentualna kandydatura pani Kudryckiej na Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego mogłaby być ciekawa z jednego powodu. Otóż wydaje mi się, że pani profesor jest chyba współzałożycielem prywatnej szkoły wyższej. Może więc mieć trochę inne spojrzenie na sprawy szkolnictwa wyższego niż przedstawiciele „starych uczelni”. Za to w sprawach badań i technologii nie ma żadnego doświadczenia. No ale ja akurat się po rządach PO w tej dziedzinie dużo nie spodziewam. Jedynym znanym politykiem PO, który tymi sprawami się zajmuje był wspominany w czasie poprzedniej naszej dyskusji prof. Buzek. Jednak Buzek zajmuje się tą tematyką tylko w Brukseli. W Polsce objęcie ministerstwa nauki przez byłego premiera odczytane byłoby jako upokarzająca degradacja i żenada. Dlatego ten resort może objąć prof Kudrycka bo dla rządowego debiutanta bez znanego nazwiska taki przydział nie jest hańbiący. Pzdr.
Jarek
Najlepszym moim zdaniem bylby „bezpartyjny fachowiec”. Ale oczywiscie rozumiem ze partia rzadzaca moze chciec polityka na to stanowisko. Prof. Kudrycka dobrze wyglada na zdjeciu, a wiec mam zaufanie ze bedzie sluchac porad rozsadnych ludzi ze srodowiska naukowego.Pozdro,
No i mamy wreszcie jasny kierunek. Po co robić wybory, walczyc politycznie. Wystarczy zrobic zdjęcia, taki Polakow portret wlasny i wybrac gęby, które dobrze na zdjęciu wyglądaja bo to okresla poziom zaufania. Jak te zdjecia umieści w internecie i umozliwi głosowanie na gębę w internecie to będzie taniej i bez tych wszystkich brutalności.
„mordo ty moja ..’ – sto lat za pomysł.
@jw Ja jako człowiek fotogeniczny jestem za. Jednak dodam jeszcze i nie weź proszę tego za złośliwość, że jako zwolennik PIS-u nie powinieneś za bardzo forsować tego pomysłu. Pzdr.
jw — nie znasz sie na zartach?
@ Dr hab. Komuch :
Moze to efekt zderzenia wektorow. 🙂
@ jw :
Akceptuje, akceptuje tego ‚janczara’. Byl kiedys nawet taki aktor. 😉 Tylko, ze to troche na wyrost. Po prostu uwazam, ze ludzie w PO sa rozsadniejsi niz w PiS. Janczar nie krytykuje swoich szefow, a ja, wyobraz sobie, mam ochote krytykowac rowniez PO. Tylko na razie nie ma za co jeszcze. Zreszta pan prezydent pewnie znowu sie obrazi i wcale Tuska na premiera nie wyznaczy. I dopiero bedzie jajo, nowe, w stylu braci jednojajowych.
Pozdrawiam ‚janczar PO’.
Widmo krazy po Europie — widmo przeciwstawnych wektorow…
Ja bym bardzo chcial byc „janczarem PO” ale nie moge. Moja partia mi zabrania (KP-USA). Sorry jw ale musze byc wierny idei.
A ja jako niezrzeszony moge byc ‚janczarem PO’. Uprzedzam jednak, ze kiepski ze mnie janczar, bo i PO moge gryzc po lydkach.
a co z tą filozofią będzie w końcu w liceach?
@ Przydomek:
Oby! PRL wypaczyla u Polakow pojecie filozofii. Kazdemu kojarzy sie ono z filozofia marksistowska. Jestem przeciw polityce historycznej itp bredniom PiSu, ale usuniecie tej nalecialosci PRLu uwazam za bardzo wazne. Oczywiscie trzeba uczyc rowniez filozofii marksistowskiej, ale tej prawdziwej, Marksa, a nie Lenina i post-leninowskiego steku bzdur.
Z tego co wiem filozofia w liceach ma być chyba za 2 lata. Zwłoka jest spowodowana wprowadzaniem kursów pedagogicznych na studiach filozoficznych by była przygotowana kadra do prowadzenia zajęć. Chodzi o to by te zajęcia były prowadzone przez osoby z wykształceniem filozoficznym.
A wiec mamy jasność filozofia marksistowska (ta prawdziwa, niebzdurna) do szkół, a polityka historyczna PiS ktora przywróciła godność ‚zaplutym karłom reakcji ‚ to brednie. Czy to uzgodnione z kandydatami do nowego rządu ?
@ jw:
Zupelnie nie rozumiem o co ci chodzi. Filozofia marksistowska sama w sobie jest takim samym systematem jak filozofia arystotelsowska czy platonska. Mozna sie z nia zgadzac lub nie. Narosl jaka zaczeli budowac na tej filozofii Bakunin, Lenin, Trocki & Co. zaklamujac ja w wielkim stopniu pozostaje narosla anie sama filozofia. Co ma do tego nowy rzad? Ani on marksistowski ani nawet lewicowy. Kazdego mozna nazwac malpa, koniem albo strusiem, ale trzeba to jeszcze udowodnic. Ciekaw jestem jak jw poradzi sobie z przeprowadzeniem takiego dowodu 🙂
Odniosłem wrażenie że jk dowala Pisowi z punktu widzenia filozofii marksistowskiej i z faktami historycznymi się nie zgadza , chyba mu sie nie podobają.
Mnie jk nazwał hunwejbinem a do dnia dzisiejszego dowodu nie przeprowadził ! Nie musi ? zgodnie z filozofią marksistowską. Może by sie przydala polityka histryczna aby było wiadomo do jakich metod nawiązuje.
jw,
Jest ogromne podobienstwo pomiedzy rewolucja kulturalna w Chinach a ruchem spolecznym inspirowanym przez PIS w Polsce. W obydwu przypadkach wladza probowala skierowac spoleczenstwo przeciwko ludziom wyksztalconym (lekarze, naukowcy, sedziowie).
Etykietka hunwejbina pasuje jak ulal.
Pozdrawiam
@ jw:
Dr hab Komuch bardzo dobrez to ujal. Od siebie dodam tylko, ze pojecia hunwejbina vel janczara nie ma zadnego zwiazku z filozofia marksistowska, a wylacznie z tym garbem czy narosla ideologiczna.
Tak jak rewolucjonisci w Chinach, panowie (i panie ??) z PIS promowali „nowa nauke” wolna od nalecialosci z poprzedniej epoki. Przypomnijmy pomysly z „Uniwersytetem Panstwowym”. Naprawde nie musze sie wysilac zeby widziec analogie. Oczywiscie, PIS probowal dokonac tych zmian glownie poprzez mechanizmy demokratyczne a wiec nie ma porownania jezeli chodzi o metody (pominmy nasylanie na ludzi bojowek z CBA). Natomiast jest wielkie podobienstwo w sposob inspirowania malo wyksztalconych mas.
Co za bzdury ? Okreslenie hunwejbina odnosilo sie do mnie jak postulowałem przyjęcie zasad Europejskiej Karty Naukowca co by pozwoliło zastąpic wyksztalciuchow intelektualistami. Nie chodziło o dzialania przeciw ludziom wyksztalconych tylko na rzecz ksztalcenia na poziomie.
Przy okazji jw postulowal czystki na uczelniach aby pozbyc sie niepozadanego elementu. Ja nie kwestionuje ze NFA ma duzo dobrych intencji. Jednak NFA probowalo poplynac na fali „rewolucji kulturalnej” inspirowanej przez PIS. I sie przejechalo.
Co za bzdury. jw postulował przywrocenie na uczelnie ofiar czystek w czasach komunistycznych które tak bardzo się podobaja do dnia dzisiejszego pozostalej bezkrytycznej masie upadlościowej, tak bardzo bojącej się ujawnienia prawdy. Komentowanie bzdur o NFA nie ma nawet sensu.
Hunwejbinizm pojawil sie w kontekscie lustracji. Tak jak pisze Dr hab. Komuch nikt nie ma za zle domagania sie przez NFA rehabilitacji dla ofiar komunizmu! Tylko gdzie te ofiary.??? Twierdzenie, ze dzis w Polsce sa ciagle przesladowane jakies ofiary komunistycznych czystek to czcze wymysly i wlasnie bzdury. OK, pewnie da sie znalezc kilka osob, ktore splamily sie jakas dzialalnoscia na rzecz UB, SB czy inneg komunistycznego wywiadu (PiS wlasnie sie specjalizowal w tych odkryciach archeologicznych), ale twierdzenie, ze te osoby trzymaja wladze, to tak samo jakby stwierdzic, ze Stasi ciagle trzesie Wschodnimi Niemcami, a moze cala Republika Federalna Chyba nie ma o czym gadac, bo kazdy moze sobie wyobrazic smoka, ktory nam grozi. Tylkonie kazdy w to uwierzy. PiS nam wlasnie takiego smoka przez 2 lata przedstawial, a teraz NFA chce nadal straszyc tym samym widmem. Brawo!
To prosze sie zwrocić do rektorów tych ktorzy trzymają teczki od 20 lat zamkniete . Jaki powod zamkniecia ? To co – Niech ofiary pokaża co w nich jest ! a jak ich nie pokażą to czyste wymysly i bzdury ! ?? Tak ?? Skoro kaci nie są katami to czemu teczki trzymaja zamknietem ? Otworzyc, pokazac i bedzie coś wiadomo. Pozostaje domniemanie ze kaci mają w tym interes aby trzymać w zamknieciu to co ich obciąza.
Każdy kto ma chociaz minimalną znajmośc sytuacji wie, że kaci mają obfite emerytury a ich ofiary często nie maja z czego zyc. Twierdzenie ze jest inaczej to nihilizm.
@ jw :
Jacy rektorzy trzymaja zamkniete teczki? Toz od 2 lat mamy rzady PiS, Samoobrony i LPR, ktore chcialy pod halami rwolucji moralnej ‚przewietrzyc’ Polske? To dlaczego nie przewietrzyly, lacznie z teczkami rektorow? Biedne misie, chcialy ale im sie nie udalo? Uklad byl za mocny, prawda? 🙂 Jaroslaw Kaczynski mial za malo wladzy? 🙂 Lech Kaczynski mial za malo wladzy? 🙂 Moze trzeba bylo ich zrobic dwoglowym Cesarzem, jak sugeruje tu obok Daniel Passent (gwoli scislosci Cesarz mial byc jednoglowy – JK) ? Bujac to my ale nie nas. Tak wlasnie tworzy sie legende i ten rzad byl mocny wylacznie w tworzeniu legendy (i psuciu wszystkiego czego sie dotknal). To zupelnie jak ten niebotycznie dobry i czysty, wrecz idealny (!), rzad Olszewskiego. Tyle, ze ten rzad, tak jak i rzad PiSu, nic nie zrobil. Poza budowaniem legendy oczywiscie.
Moze rzeczywiscie w Polsce istniaja „naukowe ofiary komunizmu”. Mam na mysli wybitnych naukowcow ktorzy zostali zmuszeni do odejscia z uczelni przed rokiem 1989 i w ciagu 18 lat nie byli w stanie powrocic na uczelnie. Moga to byc przypadki waskich specjalistow ktorych wiedza zamyka sie w pewnej niszy naukowej ktora moze juz byc wypelniona przez ich konkurentow. Jezeli nastapily uchybienia, osoba ta powinna zwyczajnie pozwac uniwersytet do sadu.
Niedowiary ! Toz uczelnie sa autonomiczne i kaczyńskim nic do tego. Lech oberwal za to,ze spotyka się nie tylko z rektorami ale tez z innymi a Jaroslaw za to ze puścil balona o budowie uniwersytetu bez terroru.
Rektorzy z Kwasem przygotowali sobie ustawe aby nikt im nie mogł podskoczyc i aby mogli trzymac niewygodne dla siebie teczki w ukryciu wzorem Największego Językoznawcy.
Jakby ABW weszło na uczelnie i dobrało sie do teczek to dopiero byłby krzyk ! Gdyby CBA nakryło ustawiane fikcyjne konkursy na swoich to byłby zamach na święte akademickie prawo do zatrudniania najlepszych ( wg kryteriow genetyczno-towarzyskich). Teraz ma byc lepiej a nawet mają działać cuda więc teczki same sie zapewne otworzą a etaty obsadza
najlepsi jednoetatowcy spoza klanow rodzinnych. Wieloetatowiec Ćwiąkalski da przykład i sprawidliwość zapanuje na polskiej ziemi.
Rozumiem, ze marzeniem jw bylo zeby ABW ‚weszlo na uczelnie’ a CBA fingowalo konkursy tak jak z Lepperem i Sawicka, tak? Brawo! Tak jak pisalem, JK i LK to biedne misie, ktore nie daly rady ukladowi. Bujac to my, ale nie nas!
Rzeczywiscie dr hab komuch tkwi w tym komuszym systemie po uszy.
Nie ma pojecia jak dzialaja sądy ( nie są od tego aby dochodzić prawdy !) jakie maja prawa ? kto sedziow wyksztalcil ? jakie sa relacje między sedziami, adwokatami a trzymajacymi wladze na uczelniach, jak zgodnie z komuszym prawem mozna było każdego niewygodnego zalatwic dozywotnio o ślady zamknąc na lata z poparciem RPO podwladnym rektora itp itd
Dawniej niektórzy sądzili, że niektórzy Ziemianie moga pochodzić z Marsa i moze to był pogląd nie taki absurdalny jak się słucha to co niektorzy wygaduja.
@ jw:
Wiceszefem PAN jest dzis, w tej okropnej Polsce z sadami skorumpowanymi ukladem komunistycznym, prof. Karol Modzelewski, prof. Geremek tez ma swobode naukowej dzialalnosci. Pytam, kto jeszcze nie zostal po komuszych czystkach przywrocony na lono nauki? Ktory rektor trzyma haki na byla komusza ofiare? Tak jak pisalem: bujac to my, ale nie nas!
jw
Moze trzeba trzeba sprawe apelowac do sadu europejskiego.
jk
Ktory rektor trzyma haki na byla komusza ofiare?
patrz http://www.nfa.pl
Komisji sledczej do tej pory nie powolano ale moze obiecane cuda nastapią.
komuch
apele ?
ale na pewno nie w lewackiej Europie która spuscizna komuszą nie ma zamiaru sie zajmowac
@ jw:
Przeciez to smieszne. Dajesz mi jako zrodlo informacji swoja strone ineternetowa. Cala. Bierz mnie taka jaka jestem? 🙂
W dodatku co to za belkot nt. UE? Tak jak pisalem, kazdego mozna nazwac malpa, koniem albo strusiem, ale trzeba to udowodnic. A raczej trzeba umiec udowodnic. Proponuje na tym zakonczyc te dyskusje. Bo jest jalowym kreceniem sie wokol wlasnego ogona.
jw,
nie chce byc zlosliwy ale wydaje sie ze stosujesz podwojna miare. Europa przed chwila w Twoich ustach byla dobra kiedy wyjechales z Europejska Karta Naukowca ktora NFA propaguje. Teraz Europa jest ” be” kiedy chodzi sad europejski. Zdecyduj sie na cos.
Widze ze jw chce bronic statusu „ofiary naukowej” i wyraznie nie chce aby sady zajely sie jego przypadkiem (i innych ewentualnych ofiar naukowych komunizmu — jezeli takie istnieja).
No dobra, widac ze to jest problem marginalny. Nie negujac ze moze istnieja rzeczywiscie pokrzywdzeni, ci po 18 latach chyba juz nie nadaja sie do pracy naukowej, duzo czasu uplynelo. Moze nalezy im sie odszkodowanie.
Jednak jw dotyka innego problemu. Otoz, czy w Polsce, dobry naukowiec ktory pojawi sie z zewnatrz moze znalezc prace? No moze nie ofiara komunizmu ale powiedzmy ktos z zagranicy. Czy sa konkursy na poziomie profesorskim, czy tez trzeba zaczynac od asystenta? To jest chyba znacznie ciekawszy i ogloniejszy temat niz probowac wyjasnic czy jw jest ofiara komunizmu.
@Dr hab. Komuch (22:34), jw dostrzega problem jakim jest petryfikacja hierarchii rządzącej w polskich instytucjach naukowych. Ja się z nim zgadzam co do tego, że to zjawisko dawno przekroczyło dopuszczalny poziom, który mozna wytłumaczyć zdrowym konserwatyzmem środowiska naukowego. To co Amerykanie nazywają czasem „old boys network” jest w Polsce bardzo widoczne na najwyższych piętrach naukowej władzy. Absolutna pozorność konkursów na stanowiska kierownicze i zupełne zamknięcie na kandydatów z zewnątrz też daje się gołym okiem zauważyć. Niestety pomysły jw na naprawienie tej sytuacji są tak przesiąknięte ideologią, że z góry można przewidzieć, iż byłyby przeciwskuteczne. jw uważa, że wszystkiemu winni są albo byli funkcjonariusze PZPR albo byli tajni współpracownicy SB. Dlatego lekarstwem na te problemy będzie totalna lustracja. Tymczasem ja miałem okazję obserwować jak w tym niezbyt uczciwym układzie naukowej władzy wspierali się lojalnie i świadczyli sobie przysługi naukowcy o skrajnie przeciwstawnych poglądach politycznych i bardzo róznych życiorysach w czasach PRL.
Jakieś 2 godz. temu napisalem tu obszerniejszy komentarz z linkami . Niestety się nie ukazal – totalna lustracja ? cenzura ? Trudno zatem tu polemizować szczególnie z zarzutami całkiem mijającymi sie z prawdą.
Najpierw przypisuje sie komus poglądy których nie reprezentuje
np. ” jw uważa, że wszystkiemu winni są albo byli funkcjonariusze PZPR albo byli tajni współpracownicy SB. ” gdy jw uwaza ze to niewszystko ale tylko częśc i wielokrotnie w tekstach podkreslal co zna z autopsji – wzajemne wspieranie sie komuchow i ‚solidaruchów’, aby dokopać komus tak niewygodnemu jak np. jw.
@ jw:
Nie ma zadnego wpisu od jw czekajacego w kolejce. Moze po prostu napisz to drugi raz. Nie przypuszczam zeby ktos chcial koniecznie wyciac wlasnie ten twoj wpis. Wiemy dobrze przeciez co piszesz i dlaczego ten wlasnie komenatrz mialby byc wyrzucowny? Opisujesz w nim jakies obserwacje szczegolnej wagi panstwowej, czy tez znow tylko takie insynuacje, jak te pana prezydenckie nt. Radka Sikorskiego? 😉
Były to sprawy wagi ogólnoludzkiej (nie tylko państwowej) z odnośnikami do faktów. Podważały poglądy prezentowane na tym blogu.
@ jw :
Sorry, widocznie jakos zle kliknales myszka.
Jarek znakomicie zdefiniowal problem strukturalny polskiej nauki.
Dodam ze byloby niezle gdyby tylko „old boys” rzadzili nauka. Obawiam sie jednak ze duza czesc tych ludzi to jest to co w USA nazywamy „dead wood”, ludzie po tenure ktorzy nie maja energii ale nie mozna ich wyrzucic.
Czekam na rewelacje od jw. Wie ale nie powie?
Usmialem sie wczoraj kiedy Jaroslaw skarzyl sie na Ludwika za wymyslenie terminu „wyksztalciuch” ktory to zaszkodzil w wyborach. Jest smutne ze wyksztalcony czlowiek (w naukach scislych) taki jak jw uzywa tak metnej terminologii. Nawet Jaroslaw juz nie wie co to znaczy ten wyksztalciuch.
Dr hab. Komuch
jw ma status pokrzywdzonego i nie ma potrzeby go bronic, bo jak na razie nikt nie ma zamiaru go odebrac. Wczesniej mial status ‚podszewki’ sformułowany przez b.kolege i przedkladany przez wysokie autorytety naukowe bez jakiejkolwiek dokumentacji aby jw nigdy na uczelnie nie mogł wrocić. Zasłużeni na polu fałszywcyh oskarżeń obdarzani sa najwyższymi wyróżnieniami jakie posiada uczelnia (zarejestrowana jako ośrodek poszukujący prawdy !)
jw opiera swoje opinie na faktach w tym opinie o sądach na podstawie osobistych i nie tylko osobistych doświadczeń. Skoro sady jak same twierdza nie są od tego aby dochodzic prawdy to niby jak obywatel może chcieć aby sie nim zajęly skoro one nie chcą, podkreślając jedynie brak swoich kompetencji i autonomie uczelni do robienia co im się tylko podoba.
Zasadność opinii mozna sprawdzić osobistym udzialem na salach sądowych co np. jw nieraz robił ale jakoś nie było tam widac odważnych z forów internetowych ( na sale nie mozna wchodzic w kominiarce, ani z podręczną strusiowkę, także maczugi trzeba zostawić przed wejściem – co chyba tłumaczy taka nieobecnośc)
Widze ze jw chce bronic statusu ?ofiary naukowej? i wyraznie nie chce aby sady zajely sie jego przypadkiem (i innych ewentualnych ofiar naukowych komunizmu ? jezeli takie istnieja).
Ofiary naukowe komuznizmu mozna by poznać po otwarciu archiwow i opracowaniu Czarnej księgi Komunizmu w nauce i Edukacji
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=77
Dr hab Komuch
„Otoz, czy w Polsce, dobry naukowiec ktory pojawi sie z zewnatrz moze znalezc prace? No moze nie ofiara komunizmu ale powiedzmy ktos z zagranicy. ”
To jest problem od lat przedstawiany przez jw, takze na NFA, także w sądzie. Czlonek i szef POP PZPR z zagranicy mógł dostac etat w instytucie kierowanym przez kolegę -towarzysza z tej samej POP ( tylko instytuty sie zmieniły w miedzyczasie) mimo , że wczesniej wykładowca nie był a najwyzej oceniany wykładowca w tym samym czasie na etat w tym samym instytucie nie mogł wrocić i sadowi to się podobało.
jw mimo, ze młodszy o członka pzpr miał już wiek starczy ktory zreszta osiągnąl jak się zbliżył do 30 dlatego był zastepowany przez 50-70 młodzieniaszkow
Oczywiście i po roku ostrego mobbingu człowiek do pracy może się nie nadawać, ale po 18 latach z dala od centrow mobbingu, mimo braku finansowania mozna coś zrobic , czasem wiecej niz na etacie i czasem wiecej od finansowwanych obficie
http://www.geo-jwieczorek.ans.pl/badania%20tematy.htm
O problemach kadrowych uczelni
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=435
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=438
czyli o tym jak rektorzy chcą lepiej finansowac zlych wykładowcow ( z kieszeni studentów) których nie mogą sie pozbyć bo takie przygotowali prawo – z usuwaniem dobrych nie mają problemow i nie musza się publicznie skarżyc.
No i co ? Niezadowalające informacje. Przecie jasne. Jak ktos był tow to go kolega-tow i dziś zatrudni w uczelni. Związki towarzyskie dzialaja b. sprawnie. Wiek tow nie zalezy od daty urodzenia. Każdy tow jest młodszy od nie-tow nawet jak tow ma np. 60 a nie-tow np. 50.
Tow i po 60 rokuje nadzieje na rozwój bo przeciez partia sie odrodzi no może w zmienionej nazwie i dla nauki może wiele jeszcze zrodzić.
Oczywiscie sama formalna przynaleznośc nie jest konieczna. Głupcy twierdza, ze juz nowe pokolenie, wiec zamknijmy przeszłośc i spalmy dowody jak doszło do teraźniejszości. do objęcia posad dożywotnich a nawet pośmiertnych autorytetów, zalatwionych oskarżmy o hunwejbinizm jakby jeszcze mieli czelnośc podonosic głowę.
Po tow przyszli przez nich namaszczeni, ktorzy w odpowiednim decydującym momencie zaslużyli się dla pozostania tow na stołkach, dla wycięcia dla nich niewygodnych, dla składania falszywych oskarżeń, których esbecy nie musieliby sie wstydzić.
Mozna ich znaleźc na stołkach dyr i ci selekcjonują sobie podobnych i sobie podporządkowanych w ramach fikcyjnych, ustawianych konkursow na konkretnego podporzadkowanego i nie zakłcającego porzadku zaprowadzonego przez swoich poprzednikow.
Uklady sa tworzone zawsze i wszedzie. Najlpeszy dowod na to to uklad stworzony przez PiS do walki z mitycznym ukladem wlasnie. Nie nalezy jednak tego demonizowac tylko po prostu zwalczac. Dostrzeganie wszedzie bylych ubekow to paranoja. Znam od paru do kilku polskich naukowcow i jakos nie zauwazylme zeby byla to sitwa bylych ubekow.
Właśnie o tym wyżej pisałem. Paranoją jest nawoływanie do zwalczania ukladow poprzez kneblowanie ust probujących układy zwalczac jak to dokumentuja dzialania operacyjne wladz UJ i UW ( przy wspólpracy GW).
Wcale nie potrzeba byc zarejestrowanym i oplacanym ubekiem aby dzialać ubeckimi metodami – to wychodzi taniej i wiarygodniej, no i czesto rokuje sukces zawodowy.
Przypuszczam, że pozytywne zmiany w polskiej nauce mogą nastąpić tylko w warunkach istotnego wzrostu nakładów na badania i rozwój oraz lepszego powiązania finansowania badań z rozwojem własnej gospodarki opartej na wiedzy czyli własnej technologii. Wyraźny wzrost nakładów to szansa na powstawanie nowych laboratoriów i nowych ośrodków naukowych. Nasze stare szacowne uczelnie są wysycone po brzegi uczonymi, którzy osiągneli szczyt polskiej kariery naukowej czyli tytuł profesora belwederskiego. Potężna ilośc zasłużonych seniorów pozbawia te instytucje jakiegokolwiek dynamizmu oraz powoduje zaskorupienie w dotychczasowym złym lub dobrym, ale bezpiecznym stanie. Ponieważ nikt i nic nie zmusi naszych uniwersytetów do podejmowania konkurencji z ośrodkami zagranicznymi to jedyną szansą jest wykreowanie konkurencji wewnętrznej. Dostęp do środków na badania dla słabszych obecnie zmarginalizowanych uczelni (na przykład prywatnych) mógłby wykreować przestrzeń dla rozwoju nowego pokolenia naukowców organizujących życie naukowe swoich uczelni według nowocześniejszych i bardziej przejrzystych reguł. To z kolei może wprowadzic trochę życia do tego mętnego bajora polskiej nauki. Powiązanie badań z gospodarką ma zaś moim zdaniem ten pozytywny skutek, że wprowadza do ocen działalności pewien całkiem wymierny element jakim jest wytworzenie możliwej do praktycznego użycia technologii. To też mogłoby w polskich warunkach sprzyjać awansowi w hierarchii naukowej młodych utalentowanych, ale nie utytułowanych badaczy. Przemysł ma mniejszą niz uniwersytety skłonnośc do padania na twarz przed tytułami profesorskimi bo szefowie firm rzadko sami są profesorami a przecież w nich rządzą. Podsumowując, dopóki jedyną szansą na rozwój dla polskiego postdoka wracającego do kraju po udanym stażu naukowym będą dobre układy ze swoim promotorem i łaskawa zgoda na powrót do swojej Alma Mater to niewiele się zmieni.
To ja tylko znów zaznaczę optymistycznie, że udaje mi się jakoś funkcjonować na polskiej uczelni i nie mieć kontaktów z opisanymi wyżej patologiami (a przynajmniej nie ze wszystkimi i nie osobiście). Nie znaczy to, że nie istnieją (skłonny jestem uwierzyć, że istnieją, szczególnie w kontekście wpisów Anonima ale nie Galla), ale znaczy, że może być inaczej. Co więcej, można usłyszeć o niemiłych sytuacjach również na uniwersytetach amerykańskich (i nie mam na myśli tylko rzeczy w stylu „Kto się boi V.Woolfe”), więc zgodzę się z jk, że tam gdzie są ludzie, tam zawsze coś się może zdarzyć. Oczywiście nie powinno to być pretekstem dla akceptacji negatywnych zjawisk.
Jeszcze a propos padania na twarz przed tytułami naukowymi:
http://www.phdcomics.com/comics.php?f=936
Istotny wzrost nakładów na badania i rozwój da istotne pozytywne zmiany
w nauce o ile zostaną wprowadzone istotne zmiany w systemie, które ogranicza ogromne marnotrawstwo i obecnych niskich nakladow.
Nie bez przyczyny GTW w nauce nie chce wprowadzenia Europejskiej karty naukowca , jawności, obsadzania etatow w drodze realnych konkursów, oceny wynikow przez czynnik zewnętrzny – miedzynarodowy. Byłaby wówczas szansa, że te nakłady nie pójda na wzmocnienie GTW tylko na wzmocnienie jakości badań i edukacji w Polsce.
Trudno sie nie zgodzic z jw z godziny 13:40 (nareszcie wpis wolny od polityki). Czynnik miedzynarodowy przy ocenie projektow to chyba jedyny sposob na sprzyjanie awansowi utalentowanych naukowcow ktorzy maja slabe powiazania z decydentami.
Rowniez, czego jeszcze nie dyskutowalismy, nalezy rozwazyc likwidacje tradycyjnych zakladow i instytutow i zastapienie ich wydzialami zlozonymi ze zwiekszonej liczby stosunkowo malych grup badawczych ktore nie beda podlegaly dziedziczeniu. Za duzo jest w Polsce utalentowanych naukowcow ktorzy pomimo doktoratu i dorobku ciagle nie maja szansy na samodzielne badania. Mowiac dokladniej to oni badaja samodzielnie ale badania te czesto firmuje zupelnie niepotrzebnie ktos bardziej utytulowany.
jw, Gdybyś ewentualnie dał sobie na chwilę spokój z GTW bo to prowadzi nas jednak na manowce i pozostał przy swoich postulatach ” jawności, obsadzania etatow w drodze realnych konkursów, oceny wynikow przez czynnik zewnętrzny – miedzynarodowy” to ja się oczywiście z Tobą zgodzę. Teraz powstaje problem jak do tego dojść. Można odgórnym nakazem z ministerstwa i w to rozwiazanie wątpie. Można przez oddolne wprowadzanie takich właśnie standardów przez poszczególne uczelnie i instytuty i to byłby moim zdaniem model bardzo pożądany.
co to znaczy GTW?
Standardy Europejskiej Karty Naukowca winni wprowadzac pracodawcy a skoro nie wprowadzają to widocznie mają w tym interes. Oczywiscie gdyby był bunt oddolny np. młodych pracownikow to może gdzieś by to zaczęli wprowadzać ale już na szczeblu doktorantow jest ustawianie sie ku decydentom (GTW) co prowadzi na manowce wszelkie proby zreformowania obecnego systemu. Bez czynnika zewnetrznego to sie samo nie zreformuje.
@ Dr hab. Komuch, GTW to akronim grupy trzymajacej władzę z afery Rywina. jw lubi różne terminy z partyjnej nowomowy propagowanej przez PIS co jest jego świętym prawem (De gustibus). Prosiłem go jednak, żeby na potrzeby tej dyskusji tak się w tym języku nie pogrążał bo jak czytam „wykształciuchy” itp to moja przysadka mózgowa wydziela potężne ilości hormonu złośliwości co uniemożliwia mi merytoryczną ocenę wypowiedzi. Chciałem zauważyć, że Ty chociaż jesteś członkiem KP-USA to przemawiasz do nas językiem, w którym nie ma ani dialektyki ani analizy klasowej zjawisk społecznych za co Ci bardzo dziękuję. „/’
@ Jarek:
Podejrzewam, ze Dr hab. Komuch jest takim samym czlonkiem KP USA jak ja czlonkiem KPF. 😉
Jarek reaguje tak jak zwykły reagowac nozyczki na uderzenie w stół. Mnie np. nawet do głowy, że okreslenie wyksztalciuch może się do mnie odnosić. Przez abonimowych wykształciuchow i nieanonimowych w randze rektorow UJ zostałem oskarżony o psucie młodziezy i bardzo sobie to cenie ( w koncu nie bylem pierwszy któremu się to przydarzyło) a wyksztalciuchy musza zyc do konca żywota z glową w piasku i z aktami na mnie w sejfach. Biedacy, nie bez przyczyny tak nerwowo reaguja jak im ktos coś takiego napomknie.
Ale jest okazja aby o komuszych dzielach podyskutować:
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=441
Ja sie zgadzam z Jarkiem, a nie z jw. Wyksztalciuchy to pogardliwe okreslenia kazdego inteligenta, ktory nie zgadza sie z Ludwikiem Dornem – o ile pamietam to on wprowadzil ten teremin an salony. Nieodpowiedzialne uzywanie slowa jest znakiem firmowym kazdej wladzy populistycznej. Taka nowomowa ma trafiac do tego ‚ciemnego ludu’ posla Jacka Kurskiego. Znamiene, ze jezyk wladcow PRLu opierl sie na tych samych zasadach. ‚Sprzedawczyk’, ‚zapluty karzel reakcji’ itd, itp. ‚Wyksztalciuch’ nalezy do tej samej kategorii. Dlatego, od kiedy Ludwik Dorn go urzyl, od razu wiedzialem, ze dotyczyc ma ono rowniez i mnie.
Nowa definicja wyksztalciucha sformułowana przez jk , Ciekawe czy trafi do Wikipedii. ?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wykszta%C5%82ciuch
Wykształciuch, a także wykształceniec ? pejoratywne, ironiczne określenia osób posiadających formalnie wyższe wykształcenie, ale postrzeganych jako niespełniające wymogów koniecznych do osiągnięcia statusu inteligenta.
Słowo wykształciuch w języku polskim stworzone zostało przez Romana Zimanda jako tłumaczenie rosyjskiego pojęcia „obrazowańszczina” (ros.?????????????) wymyślonego przez Aleksandra Sołżenicyna. Określa ono ludzi, który zdobyli formalne wykształcenie (ros. „obrazowanie”=wykształcenie) ale nie są w stanie sprostać ideałom inteligenckiego powołania. ….
@ jw:
Brawo, nie przyszloby mi do glowy szukac w Wikipedii, czy gdziekolwiek indziej, definicji „wyksztalciucha”. Okazuje sie wiec, ze Dorn tylko wykoslawial czyjes mysli. A ja myslalem, ze oni tacy zdolni do tworzenia jezykowych nowotworow w tym PiSie, a to tylko zdolnosc do deformowania rzeczywistosci.
Jarek,
My komunisci zostalismy zmuszeni aby zaczac uzywac normalnego jezyka od czasu gdy PIS zawlaszczyl nasza frazeologia. Malo tego, ostatnio ukradli nam nawet nasz „centralizm demokratyczny”. Nie mielismy wyjscia.
Jk, moze ty nie jestes czlonkiem KPF, ale pewnie bys chcial byc gdyby to bylo w lepszym tonie. jw Ciebie juz zdemaskowal jako oczywistego lewaka!
jw, napraw swoj portal. Probuje wpisac troche zlotych mysli jako komentarz do Doktora Jaroszynskiego ale mi odrzuca (wpisuje we wszystkie rubryczki jak przystalo na poslusznego wyksztalciucha).
Pozdro
Prosze jeszcze raz sprobować. Mnie nie odrzuca, więc może portal ma alergie na habilitowanych komuchów. Może informatycy wyjasnią to zjawisko. Ja portalu tak nie zaprogramowalem bo nawet nie wiem jak to sie robi, ale zauwazylem, ze portal jest zalinkowany np. w Krytyce Politycznej więc chyba nawet dla komuchow ten portal jest interesujący.
jw
Probowalem jeszcze raz i odrzucil. Musial wyczuc komucha. Jak kogos interesuje ciekawa analiza Prof. Jaroszynskiego to odsylam do linku. A ponizej moj komentarz ktorego nie udalo sie umiescie na forum NFA (alergia tego portalu na moj IP?)
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=441
Thank you for this eye-opening assessment of Polish science. It is now obvious that Poland is not that different from North Korea. Denying academic degrees to catholic scientists is particularily shameful given the well known contributions of the Roman Catholic Church to science (such as its strong support to the teachings of Galileo, its enthusiasm about the concept of evolution and embryonic stem cell research, to mention a few).
jw, O stylu myślenia pana profesora Jaroszyńskiego, którego nam tutaj tak zachwalasz świadczy już sam tytuł artykułu w którym autor połączył komunistów w jedność z liberałami. Biorąc pod uwagę, że artykuł ten zawiera głównie płomienne oskarżenie stosunków w polskiej nauce w czasach stalinowskich obecność liberałów w tytule sugeruje, że dla prof. Jaroszyńskiego stalinizm i liberalizm to w gruncie rzeczy jedna cholera. Skądinnąd tak chyba jest bo inaczej pan profesor nie opublikowałby swojej błyskotliwej analizy w „Naszym Dzienniku”.
jw, Jak rozumiem Twoja chwila ideologicznego zapomnienia się już się skończyła i nasza miła merytoryczna dyskusja musi dobiec końca. Zatem wracaj na swój szaniec i broń się przed nacierającymi watahami komunistycznych profesorów. Tylko nie szukaj wsparcia w Europejskiej Karcie bo Europa jest zgniła i liberalna. Musisz walczyć samotnie jak przystało na Polaka. Ja też muszę już kończyć bo mam konwektykl GTW na którym przedyskutujemy użycie TW w walce z NFA. Pzdr. i Dobranoc
Gdzie Jarek czytał to co pisze ? Informacja o tym ,ze gdzieś jest artykuł z ktorym można podyskutowac to nie jest zachwalanie tylko informowanie a to nie sa synonimy.
Dr. hab Komuch pisze na tym blogu „Jak kogos interesuje ciekawa analiza Prof. Jaroszynskiego to odsylam do linku.” i to juz może byc zachwalanie bo jest ocena że jest to ciekawe . Ale Jarek nie kieruje się względami merytorycznymi tylko personalnymi i nienawiścią do inaczej myslacych . Dlaczego nie polemizuje z prof. Jarozszyńskim bezpośrednio – tam gdzie jest to miejsce. Jak ma krytyczne uwagi to jest okazja aby je przedstawić. Po to tekst został umieszczony. Ja np. niektóre sprawy widzę inaczej niz prof. Jaroszyński ale go szanuję i umieszczam aby spektrum poglądow było jak najbardziej pelne. Po to powstało NFA, ale pluralizm poglądow zraża roznych dogmatykow, wiec walą z kazdej strony co moze nie jest takie złe, bo w sumie mozna zachować pionową postawę.
Dobre sobie! Pluralizm pogladow w NFA. Dowod? Nawet Dr. hab Komuch moze tam pisac co tylko mu przyjdzie do glowy. To przypomina pluralizm w PiSie. Kazdy ma prawo mowic to co mu sie podoba (np. Marcinkiewicz albo Zalewski), ale tylko wodz ma racje. Dwa lata rzadow PiS pokazaly jak mozna ksztaltowac pluralizm. Nie wystarczy caly czas krzyczec, ze sie jest demokrata zeby nim byc. Tak samo nie wystarczy nazwac siebie samego niezaleznym aby to swiadczylo o obiektywnosci. Osobiscie mam wiecej zaufania do instytucji, ktore sa od czegos/kogos zalezne, wyraznie to podkreslaja ale potrafia wypracowac konsens i zachowac obiektywizm. NFA, jest rzeczywiscie niezalezne, ale, co wyraznie widac z tekstow jakie sie u was pojawiaja, jest nastwione jest na robienie jakiejs mglistej rewoucji w srodowisku akademickim: trzeba zniszczyc to co jest i dopiero potem budowac cos nowego. A co, to sie zobaczy w praniu. To podejscie destruktywne, tak samo jak bunczuczne plany rewolucji moralnej braci Kaczynskich. Wlasnie dlatego ja do takich projektow nie mam ani krzty zaufania. Krytykowac kazdemu wolno i powino sie krytykowac. Ale to bardzo latwe zajecie. Zrobic cos konstruktywnego to juz o wiele trudniejsze zadanie. I znowu analogie z PiSem widac jak na dloni. Dopoki Jaroslaw Kaczynski byl w opozycji to mozna sie bylo z tego smiac. Kiedy zaczal proby realizacji tego co wygadywal wczesniej w Sejmie to juz raczej bylo tylko do placzu.
Drogi jw, Wszak dżentelmeni nie spierają się o fakty. Przeczytaj proszę swój wczorajszy wpis z godziny 16:10, w którym zachęcasz nas do przeczytania artykułu prof. Jaroszyńskiego. Pzdr.
P.S. Ustaliliśmy w nocy na tajnym konwektyklu GTW, że możemy przestać już angażować naszą szarą sieć TW w zwalczanie NFA bo ten portal przestał już zagrażać naszym interesom. Nasze długotrwałe działania operacyjne przyniosły pożądany efekt. Twórca portalu NFA pokłócił się już ze wszystkimi i nie wydaje się aby jego dalekosiężne plany zreformowania polskiej nauki mogły być kiedykolwiek zrealizowane. Prowadzenie polityki wymaga bowiem oprócz robienia sobie wrogów także zjednywania sojuszników.
jk” Nie wystarczy caly czas krzyczec, ze sie jest demokrata zeby nim byc. ”
Oczywiście. Znakomicie to widać po tzw. Ruchu na rzecz Demokracji tworzonym przez tych, którzy mają swoje zaslugi dla kneblowania ust i aprobaty dla ‚prawa’ stanu wojennego.
jk NFA :”robienie jakiejs mglistej rewoucji w srodowisku akademickim: trzeba zniszczyc to co jest i dopiero potem budowac cos nowego” Z rozumieniem słowa pisanego jk ma problemy ogromne. Rewolucje jak donosiły media to zrobili rektorzy ( Kwas, SLD + PO) ustawą o szkolnictwie wyzszym petryfikująca patologiczny stan obecny. odrzucając w ptraktyce Europejską Karte Naukowca
„Zrobic cos konstruktywnego to juz o wiele trudniejsze zadanie.”
Oczywiscie – rektorzy , studenci ani doktoranci nie mowiąc już o Polityce nie byli w stanie skonstruwać serwisu-forum na którym mozna dyskutować o tym co w akademickiej trawie piszczy. Mimo dzialań destrukcyjnych także dzialan operacyjnych wysokiego szczebla akademickiego i ‚demokratów’ NFA się trzyma i jest popularne. Jedyna wolna trybuna w pejzażu ‚demokracji’.
No i np. destruktywna dzialalnośc w zakresie mobbingu w środowisku akademickim – jednoosobowa ! (geologiczna tzn, chyba ponadczasowa) bo spośrod tysięcy absolwentow psychologii i nauk pokrewnych (chyba najbardziej popularne studia, nie tylko uniwersytety, też specjane wyzsze szkoły psychologii itd) jakos ani jeden się nie znalazl aby skonstruować cos co by sie przydało innym w mobbingowym systemie nauki i edukacji w Polsce. Czy to nie skandal, ze dziesiatki mobbingowanych zwracaja sie do ‚destruktora’ (oprocz tego potrójnego zera akademickiego), a nie do profesjonalnych konstruktorów, autorytetów !
Ręce i nogi opadają, ale takie wpisy dokumentują stan serc i umysłow środowiska akademickiego oczyszczonego z elementu
inaczej myslacego i działającego.
Rozumiem, ze tylko stan serc i umyslow wyznawcow jw jest ok. Z wywodow o mobbingu nic nie zrozumialem. Najwyrazniej jw ma racje: mam klopoty ze zrozumieniem slowa pisanego (od siebie dodam, ze rowniez czytanego, szczegolnie metnego). Nie rozumiem tez jak sie robi rewolucje ‚przez odrzucenie’. Warto byloby sie dowiedziec, bo to moze byc swietna recepta na jakas przyszla rewolucje.
No tak, trzeba przetłumaczyć.
jk pisał: ” Krytykowac kazdemu wolno i powino sie krytykowac. Ale to bardzo latwe zajecie. Zrobic cos konstruktywnego to juz o wiele trudniejsze zadanie.”
Więc przytoczytlem ze NFA to jednak konstrukcja a nie destrukcja i to dosc trwała i oparla sie do tej pory działaniom destrukcyjnym. Destruktorzy jak do tej pory nie skonstruowali nic.
Dzialalnośc antymobbingowa jw to jednak też konstrukcja dokonana przez notorycznego destruktora (jw)
m.in. http://www.mobbing-jwieczorek.ans.pl/
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?topic=25
a konstruktorzy jakoś tez niczego nie skonstruowali
Mobbing – to destrukcja, a antymobbing to dzialalnośc antydestrukcyjna
Jarek pisze: „Prowadzenie polityki wymaga bowiem oprócz robienia sobie wrogów także zjednywania sojuszników. ”
Brawo. A więc do dzieła! Czekam na wykaz sojusznikow Niedowiarów.
Racja, pomysl NFA to destrukcja (zapowiedziana) przez konstrukcje (wybudowana). Zmiany w polskiej nauce po r. 1989 byly i sa ogromne. Samo przejscie na system grantow to byla wielka zmiana na lepsze i wielki postep. Teraz trzeba to tylko szlifowac.
Nie rozumiem o co chodzi z tymi sojusznikami Nieodwiarow. To chyba ci, ktorzy czytaja ten blog i tyle. Niedowiary to miejsce, w ktorym mozna poczytac ciekawe (mam nadzieje) teksty zwiazane bardziej lub mniej z nauka i z nimi dyskutowac. I tylko tyle.
Pomysł NFA to konstruktywna krytyka dzialań na rzecz zachowania status quo w nauce prowadzonych przez decydentów.
Pomysł poparty wczesniejszymi dzialaniami , tak dla przykładu coś opublikowanego na łamach Polityki
http://www.naukowcy.republika.pl/prof_dozywotni.html
Przejscie na system grantow to mogła być wielka zmiana na lepsze i wielki postep ale nie do konca tak się stało
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?topic=42
Pytanie o sojuszników to chyba do Jarka – specjalistę od robienia polityki
jk, Niedowiarom brak jest misji i etosu. Przykro mi to mówić, ale Ty do pięt nie dorastasz jw jako przywódca rewolucyjnego portalu. Brak Ci wizji, zapału, konsekwencji i nie potrafisz zapanować nad Niedowiarami. Na początek zrób porządek z tym GP. Czy on w ogóle uzgadnia z Tobą swoje wpisy? Na pierwszy rzut oka widać, że to dysydent. Pzdr. ‚/”
jw, Nie jestem specjalistą od robienia polityki. Na szczęście dla nas wszystkich Ty też nie jesteś w tej dziedzinie nazbyt biegły.
Jeszcze odnośnie zmian po 1989:
Odnosi się wrazenie że instrukcja NKWD: 2.VI.1947r. K.AA/OC 113 INSTRUKCJA NK/003/47 punkt 35. „W szkolnictwie podstawowym, zawodowym, a w szczególności w szkołach średnich i wyższych doprowadzić do usunięcia nauczycieli cieszących się powszechnym autorytetem i uznaniem” jest realizowana do dnia dzisiejszego.
http://www.naukowcy.republika.pl/jubileusz.html
http://www.naukowcy.republika.pl/stalinwiecz.html
http://www.naukowcy.republika.pl/dywan1.html
Jarek,
Ja w ogóle nie jestem biegły w polityce, bo to nie jest mój świat. Troche działam aby politycy widzieli co w akademickiej trawie piszczy ale na ogól ich to mało obchodzi – dotyczy to takze PiSu, ale PO tym bardziej ( sprawdzone !).
@ jw i Jarek:
No to teraz zgadzamy sie w 100 proc. Np. co do tego, ze politykom na nauce nie zalezy i co do braku misji i etosu Niedowiarow. 🙂