10 trudnych pytań
Przeczytałem właśnie w „Polityce” wywiad red. Edwina Bendyka z prof. Michałem Kleiberem wybranym w grudniu na prezesa PAN. Rzuciłem się na tę lekturę, pamiętny gorącej dyskusji na tym blogu po wpisie na temat hipotetycznej reformy nauki polskiej (Forum Sfrustrowanych Naukowców). Sądziłem, że nowy prezes, w poczytnym piśmie polityczno-społecznym, jakim jest „Polityka”, na pewno wyjaśni dokładnie, jak reformę, przynamniej własnej instytucji, czyli PAN, sobie wyobraża. A może roztoczy szersze wizje i powie, jak wyobraża sobie reformę całej polskiej nauki – myślałem.
Co tu dużo mówić, lekturą byłem zawiedziony. Prof. Kleiber, jak wiadomo, jest politykiem od lat nadającym kierunek polskiej nauce (KBN, ministerstwo nauki). Wiadomo też, że nie jest politykiem stricte (to oczywiście eufemizm) rządzącej ekipy, choć jest doradcą prezydenta zrośniętego z ekipą rządową bratnią pępowiną. Prof. Kleiber wygłasza opinie dokładnie takie, jakich można spodziewać się po polityku lewicy obejmującym kontrolę nad największą polską instytucją naukową za rządów koalicji mieniącej się prawicową. Jakie to opinie? Właśnie tak pokrętne i mało konkretne, jak to moje poprzednie zdanie.
Red. Bendyk zadał profesorowi 10 trudnych pytań. Na każde z nich pada bardzo zrównoważona odpowiedź. Czy prof. wie, że na PAN ciąży grzech stalinowskiego rodowodu? Profesor wie, ale nie słyszał głosów wzywających do rozwiązania Akademii. Czy nie należy więc niczego w PAN zmieniać? – pyta redaktor „Polityki”. Tego nie powiedziałem – pada znów bardzo letnia odpowiedź. Czy PAN nie powinien być bardziej zaangażowany w kwestie gorące politycznie, w których nauka ma wiele do powiedzenia? Akademia nigdy nie powinna być stroną… – pada odpowiedź. Co pan sądzi nt. wyjazdów za granicę młodych polskich naukowców? „W samych wyjazdach, jeśli ich celem jest praca w dobrych zagranicznych ośrodkach naukowych, nie ma nic złego” – odpowiada nowy prezes. Itd., itd., aż do ostatniego, gorącego pytania o to, czy szef PAN dysponuje odpowiednimi instrumentami, by realizować swój program. I tu pada wieńczące dzieło profesorskie i salomonowe zarazem: „Wierzę, że większość zmian można dokonać w ramach…”
Prof. Kleiber jest letni aż do bólu. Oczywiście nie ma wątpliwości, że będzie rządził PAN racjonalnie, że będzie czynił wysiłki i starania dla podniesienia poziomu polskiej nauki etc., etc. Ale z entuzjazmu, jaki tryska z nowego prezesa nie da się nijak wywnioskować, czy rzeczywiście może coś konkretnego w ciągu tej kadencji zdziałać. Zresztą, jego głównym zamierzeniem, jak sam przyznaje, jest sprawienie, aby „za 4 lata nikt już nie miał wątpliwości, że Akademia jest potrzebna i zajmuje ważne miejsce w życiu społecznym Polski oraz w światowym życiu naukowym”.
Myślę, że polscy bierni naukowcy mogą spać spokojnie. Ci aktywni mogą zaś nadal pakować walizki. Kiedy ci pierwsi za 4 lata ogłoszą wraz z prezesem, że „Akademia jest potrzebna i zajmuje ważne miejsce w życiu społecznym Polski oraz w światowym życiu naukowym”, ci drudzy na pewno wrócą i z ochotą włączą się do zajmowania tego ważnego miejsca.
Panie profesorze, informuję, że od lat w prasie słychać głosy nawołujące do rozwiązania PAN, że są głosy, aby urządzić w polskiej nauce lustrację, że polscy naukowcy zarabiają grosze, że wyjeżdżają za granicę nie tylko po to, aby robić dobrą naukę, ale często, żeby w ogóle robić coś sensownego za sensowne pieniądze. Pan zaś opowiada w „Polityce” okrągłe zdanka.
Komentarze
Wiem, że jest pan spragniony reform, ale czy naprawdę uważa pan, że reformowanie nauki przy obecnym układzie politycznym przyniesie nam coś dobrego? Moim zdaniem reforma nauki będzie musiała zyskać polityczna akceptację PIS a to oznacza dwie rzeczy, centralizację zarządzania i ideologizację kryteriów oceny.
Zawsze gdy mowa o likwidacji PAN probuję się zorientować czy chodzi o likwidację korporacji naukowej czy też o likwidację działających pod egidą PAN sieci placówek naukowych. Nie jest to oczywiste bo różni uczestnicy dyskusji mają na mysli różne sprawy. Wielu naukowców pracujących na polskich uniwersytetach uważa, że należy zlikwidować instytuty PAN, a zaoszczędzone pieniądze skierować na ich potrzeby. Z tego samego powodu czyli niejednoznacznego znaczenia nazwy PAN nie wiem co też chce reformować pan profesor Kleiber. Instytuty PAN są tak naprawdę zarządzane przez Ministerstwo, które decyduje o ich budżetach. Administracja PAN usiłuje oczywiście nadal udawać, że zarządza tą siecią instytutów bo inaczej straciłaby rację istnienia. W rzeczywistości zachowała jedynie zdolność skutecznego wtrącania sie do obsady personalnej stanowisk dyrektorskich oraz żądania od instytutów wielkiej ilości szczegółowych sprawozdań co z dużą radością czyni. Paradoksalnie tak koszmarnie nieracjonalna struktura zarządzania najwyraźniej sprzyja pracy naukowej ponieważ we wszelkich obiektywnych rankingach (I.F.; C.I.) instytuty PAN radzą sobie bardzo dobrze. Być może posiadanie dwóch nielubiących się nawzajem władców (Ministerstwo i Władze PAN) sprzyja quasi-autonomii tych placówek naukowych, co nie jest najgorszym rozwiązaniem.
Do Jarka:
Dzieki za cenny komentarz. Hmmm.. spragniony reform? Chyba nie tyle spragniony, co wyczuwajacy presje do takich reform. Oczywiscie ta presja moze byc sztucznie wywolywana przez kilku krzykaczy, choc wyjezdzajacy za granice tez glosuja nogami wyraznie w tym kierunku. Opinia prezesa, ze nie slyszal glosow wzywajacych do rozwiazania PAN jest niepokojaca. Sam nie jestem wcale zwolennikiem rozwiazania PAN, z przyczyn, o ktorych piszesz – nie rozwiazuje sie najlepszej placowki po to by probowac ja usprawnic. Rozumiem, ze letniosc prezesa to taktyka wobec wladzy. Ale prezes (w przeciwnienstwie do ministra nauki) jest demokratycznie wybrany przez PAN, a nie przez rzad, i ma za soba autorytet Akademii. Moglby wiec wykazac wiecej odwagi w sadach. Omijanie problemu lustracji tez moim zdaniem nie przystaje wybranemu demokratycznie prezesowi. Zapewne stanie on w najblizszym czasie przed tymi dwoma problemami (grozba rozwiazania i lustracja). Sadzac z obecnosci prof. Karola Modzelewskiego we wladzach PAN istnieje koncepcja odparcia lustracyjnych zapedow. Moze taktyka wymaga pominiecia tego problemu, ale chowanie glowy w piach moze skonczyc sie takim scenariuszem jakw Kosciele katolickim.
PS. W wywiadzie jest wiele pozytywow (zarzadznie PAN ma byc nowoczesne, dostosowane do standardow europejskich, granty etc…), dlatego pisze o tym, ze prezes bedzie rzadzil racjonalnie itd. Tylko czy nalezy sie cieszyc z tego, ze na poczatku XXI wieku PAN bedzie przez 4 lata zarzadzany racjonalnie? Moze to wystarczy, ale mnie sie wydaje, ze to marne aspiracje.
Instytuty PAN rzeczywiscie wyrozniaja sie na naukowej mapie Polski. W szeroko rozumianych naukach biologicznych nie maja specjalnej konkurencji, zwlaszcza jesli chodzi o intelektualna jakosc sporow i dociekan. Pisze to z zazdroscia osoba pracujaca poza struktura PAN.
Moze to wynikac ze swoistego pozostawania na uboczu (dwuwladza, o ktorej pisze Jarek temu sprzyja), z oddzielenia od dydaktyki (makabra uniwersyteckich doktorantow) oraz z odciecia od tzw. prac zleconych, eskpertyz i innych sposobow na transfer pieniedzy z ministerstw (klatwa JBRow). Znam JBR, w ktorym do oceny pracownika naukowego, na koniec roku, liczy sie ‚projekty zarzadzen’, a nie liczy sie wykonanych recenzji prac doktorskich i habilitacyjnych.
Dlatego wolalbym, zeby reforma PANu nie dotykala panowskich instytutow, ale raczej administracji rezydujacej w PKiN. Tylko, ze jak sie dotknie administracyjnej czapy to trzeba bedzie, i co gorsza – mozna bedzie, gdzies te instytuty na nowo przyporzadkowac. Nie wiem czy nie warto zaplacic pewnej ceny za istnienie Prezesa i spolki, byle oddzielic instytuty od politycznej biezaczki. Nauki podstawowe nie sa polskim politykom potrzebne, z jednym zastrzezeniem – zawsze warto poupychac swoich poplecznikow na stanowiskach za pare tysiecy zlotych i chlapnac im groszem na prace zlecone, granty zamawiane czy wlasnie – ‚projekty zarzadzen’.
Chociaz rzadzacy wojuja z PANem pod haslami lustracji komunistycznego dziedzictwa, to z pewnoscia maja juz przygotowanych swoich skrzypkow i innych artystow na panowskie stanowiska. I dlatego nie potepiam letniego stosunku Prezesa PAN do reform. Z drugiej strony pamietam Prezesa jako ministra i to nie wrozy nic dobrego. Z zapowiedzi nowoczesnie zarzadzanej nowoczesnej nauki, wyszla centralizacja, marazm i ministerialny blogostan. Te nuty wyczul niezawodnie JK w wywiadzie z Prezesem.
Drogi Gospodarzu, Z Polski emigrują młodzi naukowcy, młodzi lekarze, młodzi operatorzy maszyn budowlanych, młodzi kierowcy autobusów, młodzi kelnerzy, młodzi specjaliści od bankowości i młodzi piłkarze. Jeśli traktować tę emigrację jako głosowanie nogami to zmienić w Polsce trzeba będzie diablo dużo. Nie sądzę, żeby akurat polskie instytucje naukowe były zorganizowane gorzej niż system ochrony zdrowia, szkolnictwo lub administracja publiczna. Nauka w Polsce działa już według innych reguł niż te jakie rządziły nią 17 lat temu. Natomiast w tym złym czy dobrym systemie organizacyjnym jest nadal krucho z forsą. Żyjemy w skrajnie merkantylnym świecie i żadne fochy niczego tu nie zmienią. Dlatego jestem bardzo nieufny wobec wizjonerów, którzy twierdzą, że potrafią bezinwestycyjnie przerobić drugoligowy klub piłkarski w drużynę walczącą w Lidze Mistrzów. Natomiast zatrudnienie dobrego trenera jest zawsze mądrym posunięciem bez względu na ligę w jakiej aktualnie występuje nasz naukowy klub. Dlatego życzę naszym Instytutom i Uniwersytetom szczęśliwych decyzji personalnych i dużo kasy. Pozdrawiam
OK. Pisalem we wpisie Forum Sfrustrowanych Naukowców sprzed dwoch miesiecy, ze trzeba zrobic sensowna reforme i poprzec ja od razu zastrzykiem pieniedzy. Polska podpisala sie pod strategia lizbonska, ktora zobowiazuje ja do podniesienia wydatkow na nauke do 3proc. PNB do roku 2010. I co? I nic. Tego nie da sie zrobic w r. 2009. Trzeba pompowac te rubryke w budzecie po trochu co rok, a rzad nawet nie ma zapasu na spelnienie warunkow przystapienia do euro. Wiec juz wiadomo, ze bedzie klapa. Dlatego naukowcy musza domagac sie tych pieniedzy, bo maja do tego podstawe prawna (te zobowiazania lizbonskie). I dlatego decyzje perosnalne musza byc nie tylko trafne, ale i skuteczne,a tu mamy, taki wlasnie letni racjonalizm. Tylko, oczywiscie czy prezes PAN ma tu wiele do powiedzenia?
Nauka, to cos takiego jak zdobywanie 8-tysiecznikow ( np. Wanda Rutkiewicz , zdobyla az 8, a Jerzy Kukuczka-wszystkie) !
W zwiazku z omawianym wywiadem, a takze slusznymi uwagami w komentarzach, dorzucam 11 pytanie aby zamknac sprawe na dzis.
Czy prof. Kleiber zdecydowal juz w koncu czy chce sluzyc „himalaistom”, czy tez „gorom”..?
Do Zdzislawa Szulca:
W tym pytaniu kryje sie pulapka. 🙂 Himalaista, ktory nie sluzy gorom jest bowiem bardzo slabym himalaista. Dobry kocha gory i zdobywa szczyty tak, by nie nieszczyc swoich gor (np nie zostawia puszek w dolinach). Rowniez wsrod himalaistow-naukowcow trzeba rownowagi. Ale zgadzamy sie, ze zapowiedzi prof. Kleibera to obiecywanie normalnosci w srednich stanach niskich (jak na Bugu we Wlodawie), i z unikaniem trudnych odpowiedzi (np. pieniadze i lustracja). Zapatrzonych w zdobywanie 8-tysiacznikow taka perspektywa nie moze porwac.
Fakty wskazuja, ze odpowiedz na 11 pytanie jest : Ani jednemu , ani drugiemu !
Co jest rezultatem takiego dzialania ? Stan, ktory okresla sie martnotrastwem ludzi i srodkow!
Tak. Sadze, ze chodzi o przetrwanie.
To jest bardzo mądre . Lubie matematkie i to mnie fascynuje!!!!!!!!!!!
;););););)
:):):):)
tu nic nie pisze jak mozna sformułować dziesięc pytan do wywiadu!!! co to za głupia strona ! nigdy już na nia niewiejdę !!! NARA CIENIASY
@ Kasia :
Te 10 pytan zostalo sformulowane w wywiadzie. Trzeba wiec zajrzec do artykulu. To proste jak przekladnia pasowa. NARA Kasiu 🙂
Jak to mawia mój partner od brydża, gdy coś nam uda, albo odwrtonie – gdy zagram mu jakiś bezsens: myślenie nie boli. 😉