The Big Bang

big_bang_1_450.jpg

Jak już zaczynać – pomyślałem sobie, – to od czegoś bombowego. Z braku lepszego pomysłu niech będzie więc Wielki Wybuch (z angielska Big Bang), koniecznie pisany wielkimi literami.

Są tacy, którzy w Wielkim Wybuchu widzą początek wszechrzeczy, najważniejszą szczelinę w naszym poznaniu, miejsce, w którym objawia się nam Stworzyciel.

Ileż to książek popularno – podobno – naukowych dopatruje się w Wielkim Wybuchu jakiejś wielkiej Tajemnicy (też pisanej wielką literą), tak jakby nie dość nam było prawdziwych tajemnic wokół nas:

Aż śmierć wtulona w szary przyodziew,
Stanęła przed nim, aż zbladł nad spodziew!

Chciał ją zmałpować, ale nie umiał –
Chciał coś zrozumieć – i nie zrozumiał.

I padł jej do nóg, nie wiedząc czemu,
I – niewiedzący – skomlał po psiemu.

A ona cicho, niby mogiła,
Pierś mu przydeptać stopą raczyła.

Niezmałpowana, nieprzedrzeźniona
Patrzyła w niego, jak rzeżąc, kona.

pisał Leśmian.

Ale do rzeczy. Czym naprawdę jest Wielki Wybuch?

Stworzony w 30-tych i 40-tych latach XX w. (acz mający swoje początki w pracach Friedmanna z wczesnych lat 20-tych) standardowy model kosmologiczny przewiduje, że Wszechświat nie jest niezmienny. Wręcz przeciwnie – ewoluuje. Jakieś 13 miliardów lat temu we Wszechświecie nie było gwiazd ani galaktyk, nie było nawet atomów; był on gorącą, niemal jednorodną zupą, składającą się z cząstek elementarnych. Zupa ta stygła, zaczęły pojawiać się w niej coraz bardziej skomplikowane struktury i tak dalej, aż do pojawienia się kosmosu, jaki widzimy dzisiaj.

Co jednak było przedtem? Im dalej posuwamy się do tyłu w czasie, tym temperatura tej zupy staje się większa, aż do momentu, kiedy jest na tyle wysoka, że za pomocą znanych nam teorii na temat zjawisk w niej zachodzących nic nie jesteśmy już w stanie powiedzieć. Możemy ten fakt zignorować i próbować posuwać się nadal do tyłu w czasie. Jeśli tak uczynimy, to bardzo silne twierdzenia udowodnione przez Stephena Hawkinga i Rogera Penrose’a mówią, że w skończonym czasie dotrzemy do końca czasoprzestrzeni, zwanego osobliwością. Tę osobliwość fizycy dla zabawy (żeby się za bardzo nie przestraszyć) nazwali Wielkim Wybuchem. Niestety to, co dla jednych jest zabawne, inni traktują nadzwyczaj poważnie: stąd początek świata i tytuł płyty Rolling Stonesów.

Pamiętać jednak wypada, że dowody Hawkinga i Penrose’a oparte są o założenia klasycznej teorii względności Einsteina, które na pewno w bardzo młodym i gorącym Wszechświecie nie są spełnione. Te twierdzenia mówią więc o nieadekwatności teorii, a nie o początku świata. Zgoda, nie dysponujemy jeszcze narzędziami pozwalającymi powiedzieć, co w tym bardzo młodym i gorącym Wszechświecie się działo, ale nie jest to powód do rozdzierania szat, a tym bardziej do mieszania w to wszystko Boga.

Wiemy, że niewiele wiemy, ale cieszmy się tym niewiele. Za jakiś czas wiedzieć będziemy nieco więcej. Wtedy pewnie zniknie kłopot z Wielkim Wybuchem. Ale na pewno pojawią się inne.

I to by było na dzisiaj.

Jerzy Kowalski-Glikman

Fot. NASA/WMAP Science Team