Pomyśleć niemożliwe

elfy.jpgCzy można pomyśleć coś niemożliwego? U Parmenidesa jest myśl, która rzuca światło na ten problem. Jest to tak zwana zasada tożsamości bytu i myślenia. W zależności od przekładu ma ona różne sformułowania. Klasyczne: „byt i myślenie są identyczne”. Dosłowne: „tym samym jest bowiem być pomyślanym i być”. I w nieco innym sformułowaniu: „myśleć bowiem i być jest tym samym”. Daruję sobie w tym miejscu dokładne dane bibliograficzne tych przekładów.

W zależności od tłumaczenia mamy pole do różnych interpretacji. Jedną z nich jest, że nie można pomyśleć nieistniejącego. Nie można pomyśleć czegoś, czego nie ma, albo czego nawet nigdy nie było. Pewnie z miejsca spotkam się z protestami: jak to, a Obcy z serii zapoczątkowanej przez Ridleya Scotta, pegaz, elfy i hobbity z książek J. R. R. Tolkiena, i tym podobne stwory? Co z nimi? Przecież ich nie ma, a myślę o nich.

Zauważmy, że po pierwsze nawet jeśli ich nie ma, to są one produktami naszej wyobraźni i składają się z elementów, które są. To znaczy są to stwory powstałe ze złożenia znanych nam elementów. Hobbit to mały człowieczek z włochatymi stopami, elfy (w wersji Tolkiena i Petera Jacksona) to ludzie, którzy mają dziwne uszy, pegaz to połączenie ptaka i konia, Obcy to artystyczna wariacja na temat owada i ssaków. Każdy tych stworów posiada elementy, które dobrze znamy z rzeczywistości. Dopiero ich połączenie daje coś nowego. To, co nieznane rodzi się z tego, co znane, a to, co nieistniejące z istniejącego.

Po drugie, o wszystkich tych fantastycznych stworach myślimy jako o istniejących. Jeżeli nicość to absolutny synonim tego, czego nie ma, to nie da się jej pomyśleć, ponieważ kiedy o niej myślę już nadaję jej jakąś treść. A to zaprzecza jej sensowi. Dlatego nawet jeśli wiem, że pegaz, hobbity, elfy nie istnieją, to myślę o nich jako o istniejących. Myśląc o nich w pewnym sensie powołuję je do istnienia. Nawet jeżeli ich egzystencja jest bardzo słaba i istoty te istnieją tylko w moim umyśle, to jednak istnieją. A to już wystarcza do tego, by uznać sensowność myśli Parmenidesa, że byt i myślenie są identyczne.

To zaś prowadziłoby do wniosku, że nie można pomyśleć niemożliwego. Cokolwiek pomyślane jest możliwe, nawet jeśli prawdopodobieństwo, że przedmiot moich myśli istnieje, jest bliskie zeru. Wniosek ten byłby do przyjęcia, gdyby nie pewne „ale”.

Na przeciwko okna mojego mieszkania jest dom. Trudno się zgodzić, że ten dom istnieje w takim sam sposób co na przykład pegaz. Pegaz to istota jedynie pomyślana i nieistniejąca realnie. A dom, na który właśnie patrzę, istnieje i to jak najbardziej realnie. Jeżeli zaś z tym się zgodzimy, to musimy się zgodzić też z tym, że jednak czym innym jest pomyśleć o czymś, a czym innym istnienie tego czegoś. Pomyśleć o hobbicie imieniem Frodo to jedno. Uznać, że tej myśli odpowiada coś realnego, to drugie.

Między myśleniem a rzeczywistością istnieje więc jakaś łączność. Ale polega ona jedynie na tym, że potrafimy myśleć tylko o czymś, co istnieje realnie. Jeśli wymyślamy coś nowego, co nie istnieje, to powstaje to z tego, co znamy i co jest realnie, lub było. Na dodatek myślimy o wszystkim jako o istniejącym. Lecz nie wynika z tego, że co pomyślane musi zaraz istnieć. Jego istnienie może być niemożliwe.

Grzegorz Pacewicz

Fot. MoToMo, Flickr (CC BY SA)