Trefne tłumaczenie?

1Parmenides.jpg

Jak wielką rolę w rozumieniu obcych tekstów odgrywają ci, którzy te teksty przekładają na rodzimy język

Każdy, kto chociaż w stopniu minimalnym zna filozofię, zapewne spotkał się z dziwnymi poglądami Parmenidesa. W podręcznikach jego myśl streszczana jest w zdaniu: „byt jest, niebytu zaś nie ma”. Wnioski, jakie z tej tautologii wyciąga Parmenides, odbiegają od potocznego rozumienia świata. Rzeczywistość miałaby być całkowicie niezmienna, nieruchoma, stała, jednorodna, bez początku i końca. Szczególnie problem niezmienności był kwestią drażliwą, ponieważ wykluczał istnienie ruchu, co przeczy zdrowemu rozsądkowi. Dlatego uczniowie Parmenidesa skupili się na tworzeniu argumentów, które tę myśl miałyby uzasadnić. W efekcie mamy paradoksy Zenona ze słynnym żółwiem i Achillesem na czele.

Czy jednak rzeczywiście Parmenides wypowiedział lub napisał swoją słynną sentencję?

Uwaga moja bierze się stąd, że z dzieła napisanego przez Parmenidesa zachowały się tylko fragmenty. Traktat Parmenidesa miał formę poematu heksametrycznego i był napisany nieporadnie. Jego autor nie dość, że bardzo abstrakcyjne treści musiał „wcisnąć” w metryczną formę, to na dodatek nie miał talentu pisarskiego i już starożytni mieli go za lichego pisarza. Stąd też trudności z tłumaczeniem jego traktatu, nie mówiąc o właściwym odczytaniem jego myśli. To drugie jest chyba niemożliwe, o czym świadczy ogromna literatura, jaką obrosły fragmenty z Parmenidesa. Każde tłumaczenie zakłada już jakąś interpretację jego myśli, a z kolei bez takiej interpretacji nie sposób przetłumaczyć traktatu.

Weźmy popularne, niemal czterdziestoletnie tłumaczenie L. Joachimowicza z wyboru tekstów „Filozofia starożytna Grecji i Rzymu” (PWN, Warszawa 1968). Interesujący nas fragment brzmi tak: „Pierwsza [droga] jest ta, że byt istnieje i że jest niemożliwe, aby nie istniał. (…) Druga, że nie-byt nie istnieje i że z konieczności nie może istnieć.” Można powiedzieć, że niemal dosłownie jest tu obecna podręcznikowa sentencja Parmenidesa.

Ale spójrzmy na inny przekład tego fragmentu autorstwa G. S. Kirka, J. E. Ravena, M. Schofielda z książki „Filozofia przedsokratejska” (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa-Poznań 1999). Autorzy starają się by ich przekład był jak najbardziej dosłowny i zakładał minimum interpretacji ze strony tłumacza:

Pierwszą z nich [dróg], że jest i nie może być, że nie jest. (…) Druga [droga] zaś, że nie jest i jest konieczne, że nie jest.

Czy widać różnicę? Dotyczy ona jakże ważnego słowa „byt”. Otóż w oryginale Parmenides nie używa w tym zdaniu podmiotu, tak więc na dobrą sprawę nie wiadomo, do czego się odnosi. Mamy po prostu alternatywę jest albo nie jest, tylko nie wiadomo, co jest jej przedmiotem. Nie jest jasne, co może istnieć, a co nie może istnieć. Każda rzecz? Myśl? Przedmiot? Pojęcia abstrakcyjne? Rzeczywistość? Bóg? Byt? A może celowo te zdania nie mają podmiotu i Parmenidesowi chodzi nie o przedmioty, ale o samo istnienie? Może próbuje on opisać swoje intuicje na temat samego istnienia w ogóle?

Nie chcę wchodzić tutaj szczegółowo w te kwestie, ponieważ zdaję sobie sprawę, że już i tak w filozoficznych abstrakcjach, które bawią jedynie pasjonatów, jesteśmy daleko. Ale chcę zwrócić uwagę na to, jak wielką rolę w rozumieniu obcych tekstów odgrywają ci, którzy te teksty przekładają na rodzimy język. Muszą oni zmagać się nie tylko z trudnościami terminologicznymi, ale także z zawiłością samej myśli autora. Tak jak w przypadku Parmenidesa.

Na koniec ostatnia sprawa – czy przekład pana Joachimowicza jest „trefny”. Z pewnością nie – interpretacja pana Joachimowicza jest jak najbardziej możliwa i uzasadniona tradycją, odczytaniem tej myśli przez starożytnych, wyjaśnieniami uczniów Parmenidesa i tak dalej. Jednak tekst Parmenidesa można przetłumaczyć inaczej i wydobyć z niego zupełnie inne treści. Stąd znak zapytania w tytule.

Grzegorz Pacewicz

fot. Wiki