Lubicie palić trawkę?

joint_200.jpgJeśli tak, to powinny was zainteresować ostatnie doniesienia brytyjskich naukowców badających długoterminowe skutki palenia marychy.

W najnowszym numerze „Lancetu” naukowcy z Bristolu i Cardiff – Thérésa Moore i Stanley Zammit – analizują wyniki badań z Niemiec, Holandii, Wielkiej Brytanii, USA i Nowej Zelandii dotyczące wpływu długotrwałego palenia marihuany na zdrowie psychiczne. Można posłuchać ich nagrania w wersji angielskiej na internetowej stronie „The Lancet”.

Naukowcy przekonują, że palenie ziela w młodości zwiększa u późniejszych pacjentów nawet o 40 proc. (w porównaniu z tymi, którzy nigdy go nie palili) możliwość wystąpienia poważnych i trwałych zaburzeń psychicznych. Zwiększenie zapadalności na choroby psychiczne jest oczywiście związane z długością okresu palenia i częstością palenia za młodu. Najbardziej narażeni są nałogowi palacze konsumujący ponad 100 jointów rocznie (czyli średnio raz na 3-4 dni). U takich osób wystąpienie najgroźniejszych form zaburzeń psychicznych takich jak schizofrenia, psychozy, halucynacje i zaburzenia procesu myślenia są zwiększone nawet o 50 do 200 proc w porównaniu z nie używającymi zupełnie narkotyków.

Oczywiście statystyki statystykami, a reakcje poszczególnych osób mogą być zupełnie różne. Jednym może zaszkodzić nawet niewielka dawka, innym nic się nie stanie po wypaleniu nawet monstrualnej liczby jointów. Można bowiem być bardziej lub mniej podatnym na takie wpływy w zależności od tysięcy różnych czynników – w tym genetycznych i środowiskowych.

Zammit już przed siedmioma laty donosił, iż palący często trawkę w hippisowskich latach 70. XX wieku po kolejnych 30 latach w większym stopniu okazali się podatni na schizofrenię niż niepalący. Opisywał przykładowo, że spośród 731 nadużywających marihuany aż 28 pacjentów stało się schizofrenikami w ciągu 5 lat – czyli cztery razy częściej niż w normalnej populacji.

Substancją czynną wywołującą takie skutki jest znajdujący się w konopiach indyjskich tetrahydrocannabinol (THC).

Obecna banalizacja palenia marihuany może mieć w przyszłości skutki wręcz katastrofalne. Dzisiaj spożycie ziela jest większe niż w latach 70. i dotyczy często ludzi o wiele młodszych, bo już kilkunastoletnich. Dlatego argumenty osób domagających się legalizacji marihuany w imię zapewnienia swobód obywatelskich są po prostu naciągane.

Jak wszystkim zapewne wiadomo, w krajach Unii (i nie tylko) od kilku lat umieszcza się na paczkach papierosów (zwykłych, tytoniowych) ostrzeżenia o szkodliwości ich palenia. W tych krajach, gdzie można legalnie kupować, posiadać i palić marihuanę chyba (nie jestem palaczem, więc nie wiem) nie ma takiego ostrzeżenia. Co dopiero mówić o państwach, w których pali się nielegalnie.

Ciekawe czy udałoby się pozbawić marychę THC, tak jak pozbawia się kawę kofeiny? Może zamiast walczyć o legalizację marihuany takiej, jaką jest dzisiaj, tzn. wysoce szkodliwej, lepiej domagać się najpierw jej uzdatnienia do spożycia?

Jacek Kubiak

Fot. Wiros, Flickr (CC BY SA)