Trzecie oko

oko_200.jpgCzym ateiści różnią się od osób wierzących?

Według różnych tradycji duchowych człowiek posiada troje oczu: dwoje naturalnych oczu człowieka odnoszonych jest do świata zewnętrznego, postrzeganego przez zmysły i do świata wewnętrznego postrzeganego dzięki introspekcji. Trzecie oko miałoby umożliwiać percepcję świata duchowego. W ten sposób w hinduizmie przedstawiany jest Śiwa. Jestem pewien, że taka myśl pojawiała się u jednego ze średniowiecznych myślicieli, ale mimo usilnych poszukiwań na razie nie jestem w stanie ustalić u kogo. W każdym bądź razie sądzę, że z tej perspektywy można by spojrzeć na nieustanny spór o charakter i przedmiot wierzeń religijnych między osobami wierzącymi i ateistami.

Dwoje oczu jest naturalnym wyposażeniem człowieka. Symbolicznie jedno z nich nazywane jest okiem zewnętrznym, ponieważ obejmuje postrzeganie przy pomocy zmysłów świata zewnętrznego; drugie to oko wewnętrzne, ponieważ umożliwia postrzeganie wewnętrznych stanów człowieka, dostępnych dzięki introspekcji. W tej perspektywie tym, co różni ateistów od osób wierzących to brak trzeciego oka, czyli percepcji świata duchowego.

Osoby wierzące miałyby się różnić od ateistów jakimiś doświadczeniem świata duchowego. Myśl ta niebezpiecznie zbliża się do tautologii, która nic nie wyjaśnia. Wierzący są dlatego wierzący, że mają jakąś percepcję świata duchowego, a ateiści tej percepcji nie posiadają i dlatego jej nie uznają. Krótko mówiąc wierzący wierzą, dlatego że mają jakieś doświadczenie wiary (trzecie oko); ateiście przeciwnie – nie mając takiego doświadczenia, w ogóle go nie uznają.

Myślę, że powyższa tautologia rzuca światło na źródło zasadniczej niezgodności między obydwoma stronami. Otóż nauka mieści się w granicach dwóch pierwszych oczu. Trzecie oko to dla niej sfera bardzo subiektywnych przeżyć na dodatek trudno wyrażalnych w precyzyjnym języku (mistyka z punktu widzenia ścisłego używania słów jest niezrozumiała), jak i niedostępnej każdemu człowiekowi. Nie każdy ma duchowe doświadczenia. Przy bardzo nieżyczliwym podejściu do tej sfery ateista-naukowiec powie, że to kompletne bzdury, chore urojenia czy halucynacje. Przy życzliwym założy, że naukowo trudno przesądzić, czy źródłem przeżyć religijnych jest jakiś byt ponadnaturalny. Nauka nie może opierać się na przeczuciach czy niejasnych przeświadczeniach, a jej podstawową cechą jest nieustanny krytycyzm. Stąd też całkowicie zrozumiałe żądanie udowodnienia, że taka sfera w ogóle istnieje oraz żądanie dowodów na istnienie Boga.

Ponieważ teiści nie mogą dostarczyć takich dowodów ateistom, nic dziwnego, że ci drudzy przeżycia ze sfery duchowej sprowadzają do dwóch pozostałych sfer: bada się funkcje społeczne religii, społeczne źródła wierzeń religijnych, zmiany w pojmowaniu Boga w zależności od kontekstu historycznego i kulturowego, wiarę traktuje się jako efekt wychowania, skutek autosugestii lub też złudzenie, a nawet urojenie. Jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe.

Z drugiej strony ludzie wierzący takie żądania traktują ze zdziwieniem: wierzą w Boga nie dlatego, że mają dowód, ale dlatego, że tego doświadczyli. I nie musi to być bezpośrednie widzenie świętych, Marii Panny, aniołów, Boga itp. Mogą to być bardziej subtelne doświadczenia różnego rodzaju „znaków”, które są przez taką osobą odczytywane jako świadectwo istnienia Boga. Chociaż tak odczytane być nie muszą, coś (trzecie oko) daje podstawę osobie wierzącej do takiej, a nie innej interpretacji tych „znaków”.

Jeśli coś w tej myśli jest, to wniosek brzmi następująco: obie strony stoją na takich pozycjach, że porozumienie nie może być możliwe, a co za tym idzie konflikt między nimi nieusuwalny. Obie strony mają rację ze swojego punktu widzenia. Ale zmiana tych punktów widzenia jest niemożliwa.

Grzegorz Pacewicz

Fot. oTto kiNDeR, Flickr (CC BY SA)