Strach przed(e) wszystkim

komar.jpgLudzie od wieków marzyli o sterowaniu siłami natury. Stąd też zapewne biblijny nakaz, by człowiek czynił sobie ziemię poddaną. Dziś możemy wpływać na wiele sił natury dość skutecznie, choć ciągle marzy nam się, by móc stawić czoła trzęsieniu ziemi, tsunami, cyklonom, trąbom powietrznym, suszom i ochłodzeniu czy ociepleniu klimatu.

Każda akcja budzi jednak reakcje. Zwykle też siła reakcji bywa proporcjonalna do siły akcji. Dlatego wiele działań poddających ziemię naszym wpływom budzi jej reakcję obronną. Ta zaś może łatwo obrócić się przeciwko nam samym.

Przykłady można mnożyć, ale najbardziej wymownym będzie zapewne historia choroby szalonych krów. W skrócie – pomysł, by karmić bydło mączką mięsną nie był tak całkiem zły. Jednak uproszczenie procedury jej sporządzania (aby obniżyć koszta produkcji mączki, obniżono temperaturę podgrzewania produktów) spowodowało, że chorobotwórcze priony dotarły do wołowiny. W ten sposób zaczęła się epidemia ESB, która zagroziła śmiertelną chorobą Creutzfeldta-Jakoba również ludziom. Nawet drobny efekt działań człowieka może wywołać nieobliczalne skutki.

Z tych powodów np. genetycznie modyfikowane organizmy (GMO) budzą strach, podobnie jak szalone krowy, choć raczej powinny budzić nadzieję. Właśnie transgeniczne bydło, pozbawione genu kodującego białko prionowe, może nas na dobre uchronić przed odzwierzęcą chorobą Creutzfeldta-Jakoba.

Ekolodzy (chodzi mi o politycznych działaczy ekologicznych, a w mniejszym stopniu o naukowców) walczą o niewprowadzanie transgenów do środowiska. We Francji, stosunek polityków do GMO jest dla bardzo wielu ludzi jednym z podstawowych kryteriów politycznych wyborów. W odbywającej się właśnie kampanii wyborczej o fotel prezydencki (pierwsza tura 22 kwietnia tego roku) spór o GMO zajmuje sporo uwagi tak kandydatom, jak i wyborcom. A tu o demagogię bardzo łatwo, bo przecież nikt nie wdaje się w szczegóły. Kandydat zaś musi zdecydować czy jest za, czy przeciw. Tertium non datur, bo oznacza, że nie można mu zaufać, skoro ma trudności z podejmowaniem decyzji. Ot i pułapka gotowa.

Tak koło się zamyka i wielu kandydatów jest za, a nawet przeciw. Nie będę tu zanudzał blogowiczów szczegółami francuskiej kampanii wyborczej, ale bogu ducha winne kartofle z genem odporności na zgniliznę czy kukurydza Bt odporna na szkodniki owadzie odegrać mogą sporą rolę we francuskiej polityce.

Niedawno obiegła prasę informacja o wyhodowaniu transgenicznych komarów wytwarzających cząsteczki hamujące rozwój zarodźca malarii. Zarodziec nie przedostaje się do ślinianek komara, a więc nie trafia również podczas ukłucia do krwi człowieka wraz ze śliną komara. Takie transgeniczne komary znane są już od kilku lat i stanowią ważny element przyszłej walki z malarią.

Nowa wiadomość dotyczy odkrycia ekipy z The Johns Hopkins University z USA kierowanej przez Marcelo Jacobs-Lorena. Opublikowana w PNAS USA publikacja dokumentuje badania wykazujące, że transgeniczne komary posiadające peptyd SM1 wykazują w warunkach laboratoryjnych znaczną przewagę nad swymi niezmienionymi przez człowieka pobratymcami.

Dzięki temu można spodziewać się, że nie przenoszące malarii komary zmodyfikowane genetycznie mogłyby wyprzeć te szkodliwe ze środowiska. Oczywiście od doświadczeń na myszach w laboratorium do wprowadzenia projektu w życie droga jeszcze daleka.

I całe szczęście. Trzeba by bowiem zastąpić populację dzikich komarów osobnikami zmodyfikowanymi genetycznie. Taki zabieg może mieć bardzo poważne skutki dla środowiska. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy uprawą roślin transgenicznych, które rokrocznie zbiera się z pola, a puszczeniem na żywioł setek miliardów owadów.

Sądzę, że organizacje ekologiczne będą biły na alarm, choć może jednak chęć opanowania śmiertelnej choroby może przezwyciężyć strach. Pewne jest, że badania nad takimi komarami będą musiały wejść kiedyś w fazę badań środowiskowych (zapewne najpierw na ograniczonym terenie, ale jak ograniczyć teren komarom?). Skoro dziś we Francji polityczni ekolodzy wycinają nocami całe pola transgenicznych posiewów i sprzeciwiają się eksperymentalnym badaniom polowym, to zapewne w przyszłości będą wyłapywać transgeniczne komary.

Można się podśmiewać z takiej taktyki, ale z czasem problem będzie tylko rósł, a nie malał. Jak bowiem zbadać czy GMO są lub nie są szkodliwe, skoro nie można nawet spokojnie wykonać badań naukowych?

W USA, Kanadzie, Argentynie, Australii zasiewów transgenicznej soji, kukurydzy, pszenicy i rzepaku jest tyle, że gdyby były one szkodliwe, to już dawno mielibyśmy do czynienia z katastrofą ekologiczną. Ten eksperyment na skalę światową jednak nie przekonuje europejskich ekologów, którzy grają na obawach Europejczyków.

Wypuszczenia transgenicznych komarów, które, owszem, mogą uratować życie milionom ludzi (szczególnie dzieciom), rzeczywiście obawiałbym się dość poważnie. Ale pewnie nigdy nie dojdzie nawet do przebadania wpływu, jaki mają one na środowisko, bo obrońcy natury na to nie pozwolą.

Nie bardzo wiadomo, co z tym fantem zrobić. Mniejszym złem byłoby zawieszenie badań czy też może ich kontynuowanie? I takich dylematów będzie coraz więcej. Nie chciałbym być ministrem rolnictwa już dzisiaj, ale za lat 5 lub 10 będzie to chyba najgorsza posada w rządzie.

Jacek Kubiak

Fot. Pictlux / Flickr (CC BY SA)