Minister od słońca i wiatru

energia_450.jpg

Słowa ministra środowiska sprawiają, że cierpnie mi skóra.
W ostatniej „Polityce” ukazał się wywiad Marcina Rotkiewicza z ministrem środowiska prof. Maciejem Nowickim. Po zapoznaniu się z poglądami i planami ministra ścierpła mi skóra. Spróbuję zreasumować w kilku słowach.

Otóż minister jest wrogiem GMO i energii atomowej. Na pierwszy rzut oka taki minister to ideał – pod jego rządami Polacy powinni jeść tylko tzw. „zdrową żywność” (osobiście nie rozumiem co, poza czysto marketingowym „zdrowiem”, znaczy ten termin, ale jest on powszechnie zrozumiały, choć od razu nasuwa się pytanie, czy cała reszta to żywność „niezdrowa”?). Polska nie powinna też zaznać problemów związanych z gromadzeniem odpadów radioaktywnych. Minister odsuwa również od nas groźbę katastrofy jądrowej na wzór Czarnobyla. Co też musi się podobać.

Polacy mogą więc spać spokojnie. Ale właśnie tu widzę problem. Mogą spać, więc będą. Z pozoru niekonfliktowe podejście ministra do spraw środowiska jest świetnym środkiem nasennym. Tylko czy Polakom trzeba środków nasennych, a nie czegoś na przebudzenie?

Jednak pan minister nie jest wyłącznie wrogiem tego czy owego. Jest też przyjacielem. Przyjacielem wspomnianej już, „zdrowej” żywności, ale i (to chyba ewenement na skalę światową) nawożenia i opryskiwania upraw! Minister uważa bowiem, „że tyle [chemii – przyp. JK], ile w tej chwili stosuje się w rolnictwie, a jest tego niewiele, w zupełności wystarczy”. Czyż nie zadziała to kojąco?

Według ministra środowiska nie mamy w Polsce problemu z nadmiarem stosowanych nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. Wydaje się on zupełnie nie dostrzegać związku między autoryzacją GMO i ich ograniczeniem. Zresztą po co? Przecież ponoć chemii używa się bardzo mało.

Chwila zastanowienia i zrozumiałem, że prof. Nowicki ma rację. Nasze ryby słodkowodne nie są nasycone ksenobiotykami dlatego, że większość z nich padła z powodu ich nadmiaru. Jak i z nadmiaru metali ciężkich i detergentow ze ścieków przemysłowych i komunalnych. Ciekawe też skąd biorą się w polskich rzekach, jeziorach i w Bałtyku zakwity glonów, które zabijają en masse życie w tych akwenach? Jeśli nie z tego co spływa z pól, to może winna jest naturalna pełnia księżyca, z którą przecież nie da się walczyć?

Dobrego samopoczucia ministra nie zakłóca również perspektywa długoterminowego stawiania na energię pochodzącą z węgla. To przecież praca dla 120 tysięcy ludzi, głównie na Śląsku. No fakt. Ślązacy też mogą spać spokojnie. Przynajmniej dopóty, dopóki ministrem jest prof. Nowicki.

Z wywiadu wynika (co jest zapewne tylko wrażeniem wynikającym ze skrótowej, z konieczności, formy wywiadu), że problemem dla ministra nie jest tyle sama emisja CO2, co kwota jaką trzeba będzie za nią zapłacić. I tu, potwierdza on, że będzie walczył jak lew, żeby Polska zapłaciła jak najmniej. Tyle że domyślam się, iż to w mniejszym stopniu problem ministra środowiska niż ministra gospodarki – stąd zapewne optymizm prof. Nowickiego.

Dalej minister z pełną wiarą wyjaśnia, że „technologie solarne są przyszłością świata”. Poza tym stawia na rozwój „odnawialnych źródeł – wiatru i biomasy”.

O tym, ze masowe wytwarzanie etanolu z masy roślinnej może doprowadzić do katastrofy ekologicznej (i nie tylko) pisałem w blogu w listopadzie. O roli elektrowni atomowych, zanim nauczymy się wytwarzać tanio nowe nośniki energii (zapewne wodór), pisał dokładnie przed rokiem Paweł Szablewski. Nie ma więc teraz sensu powtarzać tego samego.

Ale wcale nie twierdzę, ze minister nie wie co czyni. Wręcz przeciwnie, prof. Nowicki bardzo dobrze wie co, i dlaczego robi. Otóż nasz minister środowiska dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że łata po prostu dziury i patrzy końca swojej kadencji. A potem choćby i potop. Trudno się zresztą dziwić – takie myślenie jest teraz na topie.

Dla pełnego zrozumienia motywacji ministra polecam lekturę (razem z owym wywiadem) artykuł Jacka Żakowskiego, w tym samym numerze „Polityki”, pt. „Sieroty Casanowy„. Wystarczy przeczytać oba artykuły razem, by w pełni zrozumieć myśl przewodnią ministra. Nic dodać, nic ująć.

Jacek Kubiak

Na zdjęciu: Pożywne i pełne energii – warzywa przyszłością energetyki w kraju. (B.D.’s world, FLickr, CC SA)