Minister od słońca i wiatru
Słowa ministra środowiska sprawiają, że cierpnie mi skóra.
W ostatniej „Polityce” ukazał się wywiad Marcina Rotkiewicza z ministrem środowiska prof. Maciejem Nowickim. Po zapoznaniu się z poglądami i planami ministra ścierpła mi skóra. Spróbuję zreasumować w kilku słowach.
Otóż minister jest wrogiem GMO i energii atomowej. Na pierwszy rzut oka taki minister to ideał – pod jego rządami Polacy powinni jeść tylko tzw. „zdrową żywność” (osobiście nie rozumiem co, poza czysto marketingowym „zdrowiem”, znaczy ten termin, ale jest on powszechnie zrozumiały, choć od razu nasuwa się pytanie, czy cała reszta to żywność „niezdrowa”?). Polska nie powinna też zaznać problemów związanych z gromadzeniem odpadów radioaktywnych. Minister odsuwa również od nas groźbę katastrofy jądrowej na wzór Czarnobyla. Co też musi się podobać.
Polacy mogą więc spać spokojnie. Ale właśnie tu widzę problem. Mogą spać, więc będą. Z pozoru niekonfliktowe podejście ministra do spraw środowiska jest świetnym środkiem nasennym. Tylko czy Polakom trzeba środków nasennych, a nie czegoś na przebudzenie?
Jednak pan minister nie jest wyłącznie wrogiem tego czy owego. Jest też przyjacielem. Przyjacielem wspomnianej już, „zdrowej” żywności, ale i (to chyba ewenement na skalę światową) nawożenia i opryskiwania upraw! Minister uważa bowiem, „że tyle [chemii – przyp. JK], ile w tej chwili stosuje się w rolnictwie, a jest tego niewiele, w zupełności wystarczy”. Czyż nie zadziała to kojąco?
Według ministra środowiska nie mamy w Polsce problemu z nadmiarem stosowanych nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. Wydaje się on zupełnie nie dostrzegać związku między autoryzacją GMO i ich ograniczeniem. Zresztą po co? Przecież ponoć chemii używa się bardzo mało.
Chwila zastanowienia i zrozumiałem, że prof. Nowicki ma rację. Nasze ryby słodkowodne nie są nasycone ksenobiotykami dlatego, że większość z nich padła z powodu ich nadmiaru. Jak i z nadmiaru metali ciężkich i detergentow ze ścieków przemysłowych i komunalnych. Ciekawe też skąd biorą się w polskich rzekach, jeziorach i w Bałtyku zakwity glonów, które zabijają en masse życie w tych akwenach? Jeśli nie z tego co spływa z pól, to może winna jest naturalna pełnia księżyca, z którą przecież nie da się walczyć?
Dobrego samopoczucia ministra nie zakłóca również perspektywa długoterminowego stawiania na energię pochodzącą z węgla. To przecież praca dla 120 tysięcy ludzi, głównie na Śląsku. No fakt. Ślązacy też mogą spać spokojnie. Przynajmniej dopóty, dopóki ministrem jest prof. Nowicki.
Z wywiadu wynika (co jest zapewne tylko wrażeniem wynikającym ze skrótowej, z konieczności, formy wywiadu), że problemem dla ministra nie jest tyle sama emisja CO2, co kwota jaką trzeba będzie za nią zapłacić. I tu, potwierdza on, że będzie walczył jak lew, żeby Polska zapłaciła jak najmniej. Tyle że domyślam się, iż to w mniejszym stopniu problem ministra środowiska niż ministra gospodarki – stąd zapewne optymizm prof. Nowickiego.
Dalej minister z pełną wiarą wyjaśnia, że „technologie solarne są przyszłością świata”. Poza tym stawia na rozwój „odnawialnych źródeł – wiatru i biomasy”.
O tym, ze masowe wytwarzanie etanolu z masy roślinnej może doprowadzić do katastrofy ekologicznej (i nie tylko) pisałem w blogu w listopadzie. O roli elektrowni atomowych, zanim nauczymy się wytwarzać tanio nowe nośniki energii (zapewne wodór), pisał dokładnie przed rokiem Paweł Szablewski. Nie ma więc teraz sensu powtarzać tego samego.
Ale wcale nie twierdzę, ze minister nie wie co czyni. Wręcz przeciwnie, prof. Nowicki bardzo dobrze wie co, i dlaczego robi. Otóż nasz minister środowiska dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że łata po prostu dziury i patrzy końca swojej kadencji. A potem choćby i potop. Trudno się zresztą dziwić – takie myślenie jest teraz na topie.
Dla pełnego zrozumienia motywacji ministra polecam lekturę (razem z owym wywiadem) artykuł Jacka Żakowskiego, w tym samym numerze „Polityki”, pt. „Sieroty Casanowy„. Wystarczy przeczytać oba artykuły razem, by w pełni zrozumieć myśl przewodnią ministra. Nic dodać, nic ująć.
Jacek Kubiak
Na zdjęciu: Pożywne i pełne energii – warzywa przyszłością energetyki w kraju. (B.D.’s world, FLickr, CC SA)
Komentarze
Co do GMO – pełną zgoda z ministrem. I przede wszystkim z powodów prawno – społecznych, choć kwestie biologiczne i ekologiczne też nie są bez znaczenia (dyskutowaliśmy kiedyś na ten temat na blogu).
Zdrowa żywność to żywność produkowana metodami mniej intensywnymi, a więc przy użyciu ograniczonej ilości agro-chemii. Nie wiem, o co ministrowi chodzi mowiąc o opryskach, bo wszystko zależy od tego czym się opryskuje.
Zdrowa żywność to również produkt, w którym jest zdecydowanie mniej soli, cukru, kolorantów i innych substancji używanych dla konserwacji oraz konfekcji żywności. Tylko nie wiem jak minister chce cokolwiek zmienić skoro sprawy te chyba regulują normy europejskie…
Oczywiście, że minister myli się do do energetyki jadrowej. Problem w tym, że i z węgla również można produkować energię czystszą niż obecnie, a więc, obok elektrowni atomowych, warto również rozwijać i ten sektor. O źródłach alternatywnych energii nie wspomnę.
łaskaw Pan podać argumenty naukowe, jak na naukowego bloga przystało, a nie pulp fiction
„Nie ma najmniejszego powodu by przypuszczać, że uda się kiedykolwiek otrzymać jakiekolwiek praktyczne wykorzystanie energii atomowej” – Albert Einstein ( Quarterly of Natural Sciences, 1932)
Zdecydowane nie dla GMO, nie dla energii atomowej, za żywnością ekologiczną i odnawialnymi źródłami energii.
@ Maria :
Najlepiej jesli kazdy zalozy sobie na czapce wiatraczek, ktory bedzie wytwarzal energie elektryczna.
I nie zapomnijmy o dynamach.
🙂
@ Jacobsky :
Tak jak pisze, wszyscy wiedza co to ‚zdrowa’ zywnosc. Tylko po co jemy te niezdrowa. Powinny byc tez ‚leczace’ lekarstwa w przeciwienstwie do zwyklych. 🙂
Ta ‚zdrowa’ zywnosc zaspokaja zapotrzebowanie na swego rodzaju hobby, kaprys, wymysl medialny. Ale, na Boga, nie mozna w tym widziec przyszlosci rolnictwa! Fajnie jest sie bawic w taka ‚zdrowa’ zywnosc, ale nic z tego nie moze wyniknac dla kraju. A jeszcze mniej dla srodowiska, bo po to zeby bylo troszke tej ‚zdrowej’ trzeba zuzyc o wiele wiecej energii i nakladow pracy niz do produkcji tej niezdrowej. To zupelnie tak jak z tymi biopaliwami. To sie nie bilansuje. Placimy za biopliwa podwojnie: kupujac je i placac wiecej za zywnosc. Tak samo jest ze ‚zdrowa’ zywnoscia. Ona jest w ogolnym bilansie podwojnie droga : wtedy, gdy za nia placimy bezposrednio i gdy wliczymy ile zwyklego ziarna moznaby wyprodukowac przy uzyciu wkladu energii i sil wytworczych zuzytych do zaspokojenia takich pseudopotrzeb, czyli tez placac drozej za ‚niezdrowa’. Dlatego okrazam ‚zdrowa’ zywnosc szerokim lukiem i nigdy jej nie kupuje.
Ja tam dynamo wyrzuciłem i zainstalowąłem sobie w rowerze baterie słoneczne – minister też chyba w tę stronę idzie…
Rzad Tuska jest prawdopodobnie najlepszym rzadem w Polsce od 1000 lat (a przynajmniej od czasow kiedy istnieje cos takiego jak „rzad”). Jednak poziom niektorych ministrow jest przerazajaco niski. Tutaj mamy ministra srodowiska ktory opiera decyzje na emocjach zamiast na zdrowym rozsadku.
Hoko nie podał nakładow na tą baterię. Była kiedyś placowka PAN zajmująca sie ‚badaniami’ nad energią słoneczna, w Kozach zresztą.
Nie tylko u nas ‚badali’ ale tez jeździli kupą do Australii aby tam poznac jak słońce operuje. Wynikiem tego było zainstalowanie żarowki nad drzwiami wejściowymi. Ja tam bez takich badań zainstalowalem kilka żarówek a wyszło duzo dużo taniej , ale to nie jest naukowe, wiec sie nie liczy do osiagnięc nauki polskiej (na którą nie ma pieniedzy bo sa na to co wyżej !) co najwyzej do zdroworozsądkowej. Nie wiem czy to rozwiąze nowa reforma bo opozycja twierdzi, ze bez dużych nakladow ( na kolejne żarowki nad drzwiami wejściowymi a może i wyjściowymi) trzeba dalszych wnikliwych badań i wielu wyjazdow do egzotycznych krajów, no i habilitacji. Bez tego będzie zapaść.
Oczywiscie nie mam nic przeciwko energii slonecznej, wiatrowej, z plywow morskich tudziez pradow morskich. Tylko jako dodatek do czegos sensownego, a nie jako podstawa rozwoju kraju.
A ile kosztuje taki wiatraczek na głowę, żeby sobie później lampką przy rowerze gdy wracam do domu poświecić. Ciekawe czy nie wyjdzie taniej kupić baterię… 🙂
Przydałaby się jakaś akcja naukowców, aby przybliżyć ludziom tematykę modyfikacji genetycznych. Jestem w tej dziedzinie ignorantem ale muszę przyznać, że Watson w książce „DNA” podaje bardzo przekonujące i proste do zrozumienia argumenty przemawiające za tymi technikami.
Argumentów tych nie słyszę w debacie publicznej, padają natomiast jakieś niejasne tezy o wyższości „naturalnej” żywności (podczas, gdy w sklepach i marketach króluje nafaszerowana chemią bylejakość). Warto by podnieść poziom informacji na ten temat i przy okazji odróżnić modyfikacje, które napychają kieszenie koncernom od takich, które mają znaczenie społeczne poprawiając ilość i jakość żywności.
jk pisze:
„Ale, na Boga, nie mozna w tym widziec przyszlosci rolnictwa! Fajnie jest sie bawic w taka ?zdrowa? zywnosc, ale nic z tego nie moze wyniknac dla kraju. ”
Osobiście mam inne zdanie na ten temat.
Art63,
dyskusja o OGM (GMO) z tego blogu pod ponizszym adresem
(uwaga ! wpisy dlugie, ale tresciwe)
http://naukowy.blog.polityka.pl/?p=58
Cytuje z przegladowki z Nature-Biotechnology 2008 (Goodman RE et al):
„to date there is no documented proof that any approved, commercially grown GM crop has caused allergic reactions owing to a transgenically introduced allergenic protein, or that generation of a GM crop has caused a biologically significant increase in endogenous allergenicity of a crop”
A wiec o czym belkocze ten minister? Zapomnial o tym ze calkowicie naturalne pokarmy takie jak orzechy i ryby wywoluja reakcje alergiczne (tak wiec genetyczne manipulacje moge byc uzyte do wyprodukowania nisko-alergicznych pokarmow) ? Zapomnial o tym ze kazdy rodzaj zywnosci (GMO czy nie_GMO) jest poddany testom na alergie?
@Jacobsky,
Dziękuję za link – robi wrażenie. Jeśli dobrze zrozumiałem, to jak do tej pory w GMO chodzi głównie o kasę dla koncernów – no to chyba rozwój poszedł tu w złym kierunku.
Jacobsky, Skoro zgadzasz się z panem profesorem ministrem to czy mógłbyś proszę podać nam wszystkim jakieś dane z kontrolowanego eksperymentu, z którego wynika, że karmienie zwierzat laboratoryjnych GMO wywołuje nowotwory. Pan profesor Nowicki powołuje się na rzekomo liczne badania potwierdzające ten fakt. Minister profesor straszący ludzi nowotworami na podstawie nieopublikowanych danych naukowych, których jest bardzo dużo ale ich nigdzie nie widać to jak dla mnie znacznie bardziej bezpośrednie zagrożenie niż koncern Monsanto bo koncern jest zagraniczny a minister jest nasz własny!
Jarek,
http://naukowy.blog.polityka.pl/?p=58
tam znajdziesz cala moja argumentacje p-ko GMO, argumentacje, ktorej nie chce mi sie przytaczac po raz drugi. Byc moze nie wyrazilem sie dosc jasno wyzej: zgadzam sie z ministrem w sprawie GMO jako takich, to nie znaczy, ze musze zgadzac sie akurat z argumentem, o ktory Ty mnie zahaczasz (nowotwory). Jest wystarczajaco wiele innych powodow, zeby traktowac GMO z daleka idaca ostroznoscia.
Tym nie mniej, podobnie jak w przypadku „podkrecanych” rezultatow badan nad lekami, ktora to sprawa wybuchla nie tak dawno temu i spowodowala totalna rewizje polityki wydawniczej w czasopismach naukowych (no conflict of interest statement), smiem podejzewac, ze podobny mechanizm moglby istniec w przypadku badan nad GMO. W koncu ICI, Monsanto czy inni nie wiele roznia sie swa etyka korporacyjna od Merck czy Pfizer.
Na koniec: radzilbym ostroznosc w formulowaniu stwierdzen typu: lepszy koncern obcy niz minister wlasny. Nie zapominaj, ze ministrowie przychodza i odchodza, mozna na nich nawet glosowac, zas korporacje …
Widzisz teraz roznice miedzy ministrem wlasnym a koncernem miedzynarodowym ?
Pierwszy z brzegu, bez zbytniego googlowania:
6. Pusztai, A. & Bardocz, S. GMO in animal nutrition:
potential benefits and risks. Ch. 17, Biology of Nutrition in Growing Animals (Elsevier, 2005).
@ Jarek i Jacobsky :
Mnie tez glownie bulwersuje argumentacja ministra, a nie sam negatywny stosunek do GMO. Osobiscie uwazam, ze czy sie je GMo czy nie GMO to nie ma znaczenia. W koncu wiekszosc lekow obecnie to produkty transgenicznych bakterii. I jakos nikt nie umiera od takich lakow (a dostaja je ludzie slabi i hcorzy).
Potencjalny problem jest, jak pisal kiedys Jacobsky, z puszczeniem tego na zywiol. Tyle, ze w USA, Kanadzie, Argentynie, Australii itd uprawia sie tak wiele GMO i jakos nie ma masakry, wiec nie bardzo wierze w to zagroznie. No, ale to wylacznie sprawa wiary, wiec trudno to do konca uzasadnic. Natomiast powolywanie sie na jakies nieznane zagrozenia ze strony GMO dla ludzkiego zdrowia (rak, miazdzyca czy mocznica) to bujdy i dlatego nie ma na ten temat powaznych doniesien naukowych. Przeciez Nature nie pusci publikacji pokazujacej, ze GMO nie szkodzi, bo to nie jest zaden scoop. Sadze, ze gdyby szczura karmic na umor zwyklymi kartoflami to tak samo mu to nie wyjdzie na zdrowie jak wsuwanie samych kartofli transgenicznych. I na tym polegaja te medialne scoopy, bo kazdy by sie zle poczul jakby caly czas wcinal tylko kartofle.
Natomiast GMO mogly by byc znakomitym srodkiem do ratowania srodowiska i wyzywienia ludzi, tam gdzie panuje susza, nadmiar soli w glebie itp. Na dobra sprawe Europejczycy dzisiaj nie potrzebuja GMO. Ale kraje Trzeciego Swiata powinny w to inwestowac. Oczywiscie problem jest z tymi konsorcjami, ktore na tym chca zrobic majatek. No i kolo sie zamyka. Kraje biedne powinny inwestowac w badania GMO dla wlasnego dobra, ale nie maja na to pieniedzy. I stad ten klops. To problem polityczny.
Ten caly zgielk, ktory robia wokol GMO Europejczycy, a szczegolnie Francuzi (dzis nie przeszla przez Parlament ustawa dotyczaca GMO, co jest kompletna bzdura i za kilka tygodni przejdzie, bo i tak ci, ktorzy chca ja przeforsowac maja wiekszosc) robi bardzo zla prase GMO i dziala na szkode krajow biednych.
Dlatego dzialania anty-GMO sa bardzo szkodliwe. Tylko wcale nie dla tych, ktorzy najglosniej krzycza, a dla tych, ktorzy z tego powodu niedlugo beda umierac z glodu. To po prostu straszana hipokryzja I najgorsze, ze hipokryzja ot tak, dla kaprysu.
@ Jacobsky:
W Pusztaia nie wierze!! 🙂
Potencjalnie, kraje europejskie moga wiele skorzystac na wprowadzenie tzw GMO poprzez 1) zmniejszenie uzycia pestycydow — a wiec zmniejszenie czestosci chorob ktorym sprzyjaja pestycydy wlaczajac pewne nowotwory (a wiec dokladnie na odwrot w stosunku do tego co mowi szanowny minister) i 2) zmniejszenie uzycia nosnikow energii (a wiec pozytywny wplyw na srodowisko).
Mowie tzw GMO poniewaz wiekszosc upraw w Europie to sa juz GMO tyle ze otrzymane mniej selektywnymi metodami (tradycyjna mutageneza i selekcja).
Widze ze Nowicki przejal paleczke od Giertycha jako popularyzator pseudo-nauki.
@ jacek_placek :
No wlasnie, ale minister srodowiska (!) twierdzi, ze u nas malo sie uzywa pestycydow. I gadaj zdrow.
Jacek,
piszesz, ze nie wierzysz w Pusztai’a. Czy tutaj chodzi o wiare ? W koncu Pusztai przeprowadzil badania, opublikowal wyniki, podal protokol ba! nawet wydal go Elsevier i inni, a wiec ?
Problem w tym, ze dzis nawet opublikowanie czegokolwiek nic nie znaczy, prawda ? A wiec po co pytac o przedstawienie dowodow, ze GMO powoduja raka czy tez nie powoduja, skoro sama wiara w publikacje zostala juz dosc mocno podwazona ?
Piszesz, ze GMO sa znakomitym srodkiem na to czy tamto. Zastanow sie, czy rzeczywiscie ratujesz srodowisko wprowadzajac do niego element o w sumie nieprzewidywalnych skutkach. „Inzynieria genetyczna” nie zasluguje na swoja nazwe, bo to nie jest inzynieria tylko ruletka.
Rowniez Twoj imperatyw o koniecznosci inwestowania w GMO przez kraje biedne nie trzyma sie kupy, bo GMO sa bardzo drogie jesli chodzi o utrzymanie (zabiegi agrotechniczne) oraz o obsluge prawna (licencje), a wiec nie sadze, zeby to akurat byla najlepsza droga dla tych krajow, ktore wbrew pozorom maja wlasne, lokalne odmiany upraw, wolne od licencji i drogiej agrotechniki. To raczej te odmiany powinno sie promowac, a nie jeden kultywar na licencji tej czy tamtej kompanii biotech. Osobiscie bylbym bardziej ostrozny w powtarzaniu mantry rodem z Monsanto, ze GMO to zbawienie swiata, szczegolnie Trzeciego.
Nie zapominaj, ze ciagle jeszcze zyjemy w swiecie, ktory jest w stanie dostarczyc wszystko, co potrzeba do zaspokojenia potrzeb. Jedno, czego nie jest on w stanie zaspokoic to chciwosc…. (to nie ja, to Ghandi).
Pozdrawiam.
@ Jacobsky :
Przeciez te badania Pusztaia z kartoflami zostaly calkiem osmieszone. To o nich wlasnie pisalem poprzednio.
Jacobsky (i nie tylko), wejdz na te strone:
http://gmo.icm.edu.pl/
Nie mam powodu zeby kwestionowac obserwacje Pusztai’a (chociaz mnie intryguje dlaczego wywalono go z uniwersytetu…). W koncu nie ma w tym nic dziwnego ze ziemniak z transgeniczna lektyna moze wywolac reakcje do tej lektyny. Dlatego trzeba badac kazdy nowy produkt przed wypuszczeniem na rynek. Obserwacje Pusztai’a, nawet zakladajac ze prawdziwe, w niczym nie podwazaja stosowania metod transgenicznych. Wrecz przeciwnie, stanowia poparcia dla jeszcze szerszego stosowania transgenezy i innych manipulacji scisle sterowanych takich jak wymiana genow za pomoca rekombinacji homologicznej.
Jacobsky myli sie porownujac wspolczesne metody GMO do ruletki. Zauwazyc trzeba ze w omawianym przypadku precyzyjnie wiadomo jaka zmiane wprowadzono do kartofla (gen kodujacy lektyne). Tradycyjne metody hodowlane w ktorych mutagenezie chemicznej poddaje sie caly genom — to jest dopiero ruletka.
tak wiec wspolczesne metody sa bardziej bezpieczne w stosunku do tradycyjnych.
Nie sadze, zebym az tak bardzo sie mylil, jacek_placek. Zreszta, to nie moja opinia. Ja sie z nia tylko zgadzam.
To nie jest problem gdzie wsadza sie gen czy kasete z genami. Gadzety biotech sobie swietnie z tym radza. Problem jest w przewidywaniu skutkow wsadzenia obcego genu w uklad tak zlozony jak roslina czy swinia. Nikt nie jest w stanie przewidziec slutkow ekspresji genu jesli chodzi o caly system oraz o implikacje dla otoczenia. Nikt nie przewidywal, ze oto nagle pojawia sie chwasty round-up ready… Ot, transfer horyzontalny. Oups, sorry, ale juz po fakcie.
Naprawde polecam goraco pare ksiazek, jak np. David Suzuki (przedstawiac chyba nie trzeba wszystkim, ktorzy otarli sie o genetyke) „From naked ape to superspecies.”
jk,
co do Pusztai’a: osmiele sie zauwazyc, ze nikt nie osmieszal wynikow badan nad Viox’em (ktore to wyniki okazaly sie byc wiecej niz naciagane), i skutki tego byly dalekie od komedii, tak wiec wydaje mi sie, ze osmieszanie czy nieosmieszanie badan jest tutaj najmniej waznym argumentem.
Petycja… nie wydaje mi sie, zeby obiektywizm naukowy ksztaltowal sie pod wplywem ilosci podpisow pod petycja. Coz, w ten sposob mozna puscic w obieg petycje, zeby nakazac znowu uzywac Viox…
Jacek,
wydaje mi sie, ze godne polecenia (jak tylko pojawi sie na polkach – sam jeszcze nie kupilem):
Le monde selon Monsanto
Robin, Marie-Monique
Pozdrawiam.
@ Jacobsky :
Ja wcale nie zabiegam o dobro Monsanto. Ale rozumiem, ze nikt nie zamierza robic badan i wdrazac GMO za darmo.
„Nie za darmo” nie oznacza metodami Monsanto.
Innymi slowy: kwesta rozumienia tego, co oznacza „za darmo”, Jacek…
Proponuje rowniez zakazac uzywania programu Windows firmy Microsoft w Polsce. Nastepny przyklad ponadnarodowej korporacji ktorj celem jest glownie (o zgrozo) — zysk. Nalezy zato popierac rozwoj lokalnych „kultywarow oprogramowania”.
jacek_placek,
bz Windows mozna prezyc. Bez zboza na zasiew – troche trudniej.
Proponuj dalej. To dosc pouczajace dla czytajacych 😉
No ja nie jestem pewien czy da sie przezyc dlugo bez Windows. Wyobraz sobie ze nie mozesz wyplacic pieniedzy z banku… Na lokalnych kultywarach daleko nie pociagniesz.
Mysle, ze metody Monsanto i Microsoftu sa podobne tylko kazda z firm budzi inne emocje. We Francji od lat mowi sie, ze trzeba stawiac na male sklepiki zeby ludziom bylo milo robic zakupy. Szczegolnie w tym sie lubowal prezydent Chirac. A ja nie mam nic przeciwko wielkim supermarketom. Kupuje wszystko co mi trzeba hurtem i to taniej. A jak mi czegos potrzeba w ostatniej chwili to wyskakuje do Araba na rogu, u ktorego jest drozej i gorzej, ale wlasnie pod reka (w dodatku jest otwarte 7 dni w tygodniu). Jak sie chce, to i pogadac mozna, bo ludzie sa bardzo mili. Chodzi wiec o to zeby bylo i jedno i drugie. Powie ktos, ze Monsanto nie dopusci do powstania takich malych firm produkujacych GMO. Tu wlasnie rola panstwa aby takie cos powstalo. Leclerc tez chcialby sie pozbyc malych sklepikow.
Kiedys kupilem siekiere w malym sklepiku z narzedziami w mojej wsi. Trzonek od siekiery rozpadl sie po dwoch uderzeniach. Poniewaz jestem wlasciwie pozbawiony znaczacej sily fizycznej, byl to niewatpliwie problem siekiery a nie moj. Wlasciciel sklepu odmowil wymiany lub zwrotu pieniedzy. Do dzisiaj siekiera ta znajduje sie w moim garazu jako eksponat do dyskusji o globalizacji. Modlilem sie intensywnie i moje prosby zostaly wysluchane. Rok temu po drugiej stronie ulicy otworzono gigantyczny sklep z narzedziami lancucha „Lowes”. Sklepikarz natychmiast poszedl „out of business”.
Wielkie korporacje sa bardziej przewidywalne, maja zuniformizowane procedury postepowania. Rowniez, zwykle wymieniaja pekniete siekiery.
jacek_placek,
no jasne, przeciez mozesz zjesc swoj komputer. Rowniez mozesz sie najesc pieniedzmi z banku.
Smacznego 😉
@ Jacobsky :
Czemu uwazasz, ze nie rozumiesz? Przyklad z siekiera byl lepszy od mojegoz Leclerckiem. Tyle, ze w przypadku siekier (nikt ich nie zjada) facet od razu poszedl z torbami. A w przypadku zarcia moga wspolistniec Leclerki i drobni Arabowie. Dlatego mnie sie globalizacja raczej podoba, ale w wielu przypadkach powinno ingerowac panstwo. Oczywiscie nie mozna spodziewac sie, ze ono bedzie dobrze ingerowalo tam gdzie go nie ma, albo, jak np. w Birmie, gdzie jest po prostu zawlaszczone. To sa glowne problemy do rozwiazania. A Monsanto samo pojdzie na wspoplprace albo wycowfa sie jesli zobaczy, ze mu sie tworzy powazna konkurencje. Do tej pory nikt czegos takiego nie stworzyl i wola sie do Monsanto, ze samo sobie zawiesilo stryczek na szyi. Niepowazne, ale jakze romantyczne. Zupelnie jak Jose Bove we Francji.
sweet (romantic) dreams, jacek. Niestety, ale sprawy ida w przeciwnym kierunku, to znaczy pomyslnym dla Monsanto. Chodzi glownie o kadr prawny, w jakim w tej chwili rozwija sie ekononomiczna tzw. „wspolpraca miedzynarodowa”. Ty nazywasz to globalizacja, ktora Ci sie podoba, ale zaraz obok nadmieniasz, ze „…w wielu przypadkach powinno ingerowac panstwo”. Niestety, umowy miedzynarodowe typu GAST, NAFTA czy GATT (dzis WTO) skutecznie prganiczaja ingerencje panstwa nawet jesli panstwo powinno ingerowac (np. w celu ochrony srodowiska), i jesli taka jest wola obywateli tego panstwa (czytaj: wyborcow, bo przeciez ciagle mowimy o demokracji, prawda ?). O ile UE podlega kontroli spolecznej w formie demokratycznej, o tyle powyzsze umowy zawierane za w sposob niedemokratyczny, sa negocjowane w sposob tajny, podpisywane, a potem… jest juz czesto zapozno, zeby cokolwiek odkrecic.
Monsanto i inni korzystaja z tej zaslony tajnosci, zaslony istniejacej miedzy innymi dlatego, ze polityka „revolving doors” (pisalem Ci o tym swego czasu) umozliwia swobodny przeplyw wysokich funkcjonariuszy, lobbystow, zarzadcow itp. miedzy wielkimi kompaniami miedzynarodowymi i instancjami rzadowymi odpowidzialnymi za dziedziny, ktore powinny regulowac dzialanosc tych korporacji. Monstanto to przyklad niemal kliniczny tego procederu, ale inni wielcy gracze postepuja podobnie. To cos wiecej niz lobbing, i trudno mowic w tej sytuacji o konkurencji, ktora przywolujesz jako przyklad procesu regulacyjnego. Trudno jest oczekiwac, ze „panstwo” bedzie interweniowac w tej sytuacji, a konkurencja w tradycyjnym tego slowa znaczeniu juz dawno przestala istniec, skoro konkurenta po prostu kupuje sie przez hostile takeover. Karty sa znaczone w tej grze, choc UE jest pod tym wzgledem w lepszej sytuacji z uwagi na istniejace mechanizmy demokratyczne.
I dlatego, poniewaz gra odbywa sie znaczonymi kartami, tacy ludzie jak Bové maja prawo i obowiazek byc aktywni. Osobiscie nie jest mi obojetne, co wsadzam do garnka, zas objetne jest mi czy moj komputer jedzie na windows czy na OS X. Ludzie nie prostestuja przeciw systemom operacyjnym, ale przeciw zjawiskom, ktore dotykaja spraw najbardziej dla nich zywotnych: jedzenie, powietrze, gleba, woda, a wszystko o jakosci, ktora nie zagraza zdrowiu. Romantyzm ? Moim zdaniem odruch samozachowawczy.
OK. Panstwo nie spelnia wiec swych obowiazkow. No to co? trzeba zabic panstwo! Takie sa dla mnie prozycje Jose Bove. Powiem wiecej: zabic panstwo i jesc pomidory z przydomowego ogrodka, bo oni uwielbia pokazywac sie jak jedza ‚zdrowa zywnosc’. Czyli w perspektywie Korea Polnocna. Proponuje wiec zachowac troche rozsadku.
„Panstwo nie spelnia wiec swych obowiazkow. No to co? trzeba zabic panstwo! (…) Proponuje wiec zachowac troche rozsadku.”
Nic dodac, nic ujac, Jacek.
@ Jacobsky :
Tyle, ze ja jestem etatysta i do mnie to nie trafia.
jk
Wlasnie sie dowiedzialem ze w Europie juz masowo wysiewa sie zmodyfikowane (za pomoca przypadkowej mutagenezy i selekcji) zboze odporne na herbicyd.
http://www.nature.com/nbt/journal/v25/n1/full/nbt0107-33.html
Tak wiec kiedy zmodyfikowane zboze jest otrzymane tradycyjna metoda mutagenezy– jest uwazane za bezpieczne. A wiec w praktyce spor dotyczy metody wytworzenia a nie realnego zagrozenia ze strony organizmu zmodyfikowanego genetycznie — ktore to jest identyczne w obydwu przypadkach (ten sam potencjal na migracje zmutowanego DNA poprzez krzyzowanie).
Wydaje sie ze histeria zwiazana z GMO ktora ma miejsce w Europie ma w duzym stopniu emocjonalny, religijny niemalze charakter. Bez uzasadnienia naukowego, przeciwnicy GMO arbitralnie klasyfikuja pewne metody jako etyczne i bezpieczne a inne jako niebezpieczne.
I zajadaja sie pomidorami z ogrodka twierdzac, ze to przyszlosc.
GMO wybija sie i w Europie kiedy powstana odmiany wyraznie lepsze w smaku, bardziej energetyczne, czy jakies bardziej zdrowe od naturalnych. To, ze sa odporne na herbicydy czy susze nikogo poza handlowcami nie obchodzi. Jednak to bardzo trudne, gdyz gusta sa utrwalone od stuleci. Jak przekonac kogos, ze brzoskwinia jest lapsza od jablka? Chociaz jest. Rownie dobrze mozna przekonywac, ze flaga Niemiec jest ladniejsza niz flaga polska. A, ze jest, to nie ulega watpliwosci. Sprobujcie jednak zrobic sondaz w Polsce. Okaze sie, ze zupelnie mdly zestaw kolorow bialego i czerwonego jest najpiekniejszy na swiecie i czarny, czerwony i zloty tworza zestaw brzydki. 🙂
Przykro mi, ale nie moge dostac sie do cytowanego artykulu w Nature, a nie bede placic 30 baksow, zeby go przeczytac.
Czy i kto jest wlascicielem tej odmiany ? Chodzi o ewentualny patent, a nie o prawa do dystrybucji w sieci sprzedazy ziarna.
Jakie sa warunki wysiewania i kto jest wlascicielem plonow ?
Czy wysiewajacy ma prawo zatrzymac czesc ziarna dla dalszych wysiewow bez narazania sie na szykany prawne ze strony … ?
Przypominam, ze mutacje i mutageneza nie sa tym samym, co „wszczepienie” obcego genu w istniejacy organizm.
Zwracam rowniez uwage na to, ze obok strony genetyczno-biologicznej istnieje caly aspekt prawny i ekonomiczny zwiazany z GMO. Pisalem o tym przedtem, przy okazji poprzedniej dyskusji o GMO, rowniez na tym blogu. Nie sadze, zeby naukowcy tego kalibru co Suzuki, Andy Kimbrell, Debora NacKenzie, Christine von Weizsaecker, Brian Goodwin i dziesiatki innych byli histerykami o zacieciu religijnym. Zas etyka w nauce to cos wiecej niz metodologia. To rowniez skutki spoleczne, jakie pociagaja za soba pewne proponowane rozwiazania, w tym przypadku GMO. Rowniez i o tym pisalem wczesniej.
Jak to ktos ladnie powiedzial: latwo jest dac sie zauroczyc cudownej z pozoru idei, zwlaszcza takiej, dzieki ktorej mozna zarobic fure pieniedzy.
Przyszlosc pokaze, kto z nas sie myli i gdzie. Celem nauki nie jest jednak wylacznie dotarcie do granic naszego poznania, lecz rowniez wyznacznie granicy dopuszczalnego bledu w naszym poznaniu, granicy, ktorej nie trzeba przekraczac przy aktualnym stanie wiedzy (lub raczej niewiedzy).
Jacobsky,
Przepraszam, nie zauwazylem ze artykul nie jest oglolnie dostepny.
Jets troche szczegolow na internecie. Producent – BASF. Wlascicielem ziarna jest ….. BASF. Rolnik musi kupowac ziarno co roku, nie wolno wysiewac nadwyzke. I to nie jest tzw GMO (wedlug mnie jest).
http://www.agproducts.basf.com/products/Clearfield-Rice/Clearfield-Rice.asp
„CLEARFIELD Production System for rice seed should not be saved for planting”
Jedyna roznica jest taka ze BASF zastosowal przypadkowa mutageneze (co jest wieksza ruletka dla mnie). Dodajmy ze jest dyskusujne nawet to czy metody tzw GMO sa nienaturalne. W koncu gen odpornosci pochodzi z naturalnego zrodla (Agrpbacterium).
Pozatym, nawet jezeli uznamy GMO za nienaturalne i nawet jezeli uznamy za prawdopodobne ze gen odpornosci na roundup dostanie sie horyzontalnym transferem do chwastow — zmiana taka prawdopodobnie bedzie miala minimalny efekt na naturalne populacje. Gen ten albo bedzie mial lekko negatywny wplyw na zdolnosc przystosowawcza, albo neutralny. Chyba ze pewnego dnia nadleca kosmici i zaczna polewac nasze lasy i puszcze roundupem co rzeczywiscie wprowadzilo by silna selekcje i zaburzyloby naturalne ekosystemy. Bez tej selekcji kosmitow, ewentualne odporne chwasty beda glownie wystepowac wokol upraw. Nawet jezeli gen dostanie sie do swini a pozniej do czlowieka, co za problem.
Tym bardziej, ze rownie dobrze moze do swini czy czlowieka ‚przedostac sie’ gen chlorofilu salaty (zwyklej). I co wtedy? Bedziemy zielonymi ludzikami? Bzdura.
jk,
czy Ty czasem kontrolujesz to, co piszesz ?
No chyba tak, a co? Chodzi o gen chlorofilu?
jacek_placek,
dzieki za link. Poszedlem wskazanym przez Ciebie tropem. Na stronie
http://www.ext.colostate.edu/pubs/CROPS/03116.html
mozna znalezc wiecej, w tym definicje Clearfield oraz sposob, w jaki otrzymano te odmiane:
Are the CLEARFIELD* wheat varieties genetically modified organisms (GMOs)?
No foreign, non-wheat, DNA was introduced or inserted into CLEARFIELD* wheat varieties at any time during the development. CLEARFIELD* wheat varieties are thus classified as ?non-GMO? and are not subject to restrictions in either domestic or overseas markets. The induced mutagenesis process described above is a traditional plant breeding technique and has been used for several decades to create crop varieties (including wheat) that are grown on large acreages in the U.S. and around the world.
How was the CLEARFIELD* wheat system developed?
BASF Corporation developed CLEARFIELD* crop systems for corn, rice, canola, and sunflower. In the late 1980s, BASF scientists used a chemical mutagen for wheat to induce a mutation using the French wheat cultivar, ?Fidel?, and found an herbicide-tolerant plant. … itd.
Mysle, ze niechcacy wprowadziles do dyskusji element wykraczajacy poza jej ramy, gdyz – wbrew temu, co piszesz – istnieje zasadnicza roznica miedzy powyzszym procesem, a metodami „inzynierii” genetycznej, uzywanymi aby otrzymac GMO wedlug obowiazujacej definicji.
sorry, komentarz stanal „na redzie”
@ Jacobsky :
Juz jest. Ale ciagle nie wiem o co chodzi z tym kontrolowaniem, co pisze?
Jacobsky,
Chyba sie zgodzisz ze technologia Clearfield przynosi te same rodzaje problemow dla rolnikow co tzw GMO (restrykcje w zasiewaniu, koniecznosc uzywania firmowych herbicydow, niebezpieczenstwo zniszczenia sasiadujacych zbiorow itd).
Tak wiec Twoja krytyka Monsanto, czesciowo sluszna, dotyczy metod jakie uzywaja wielkie korporacje. To w istocie nie jest krytyka GMO. Gdyby tak bylo, musialbys rozciagnac swoja krytyke do Clearfield.
Twierdzenie BASF ze ich technologia jest klasyfikowana jako „non-GMO” jest prawdziwe. Tak jest poniewaz naiwna publika nie rozumie na czym polega mutageneza i transgeneza. Jest przyzwolenie opinii publicznej na tradycyjna mutageneze a nie na transgeneze. Nie ma innego wyjscie poniewaz tradycyjna mutageneza jest stosowana od wielu lat i wiekszosc jezeli nie wszystkie odmiany hodowlane byly jej poddane (z nieprzewidywalnymi dla srodowiska konsekwencjami).
Jednak produkt zabiegow jest rownie bezpieczny czy tez niebezpieczny, a w niektorych przypadkach wyselekcjonowany produkt moze byc genetycznie podobny jezeli nie identyczny do tzw GMO.
BASF wiec wprowadza opinie publiczna w blad. BASF oferuje produkt ktory jest w istocie GMO tylko ze nie jest transgeniczny (ale jest zmodyfikowany genetycznie).
Jacobsky pisze: „wbrew temu, co piszesz – istnieje zasadnicza roznica miedzy powyzszym procesem, a metodami ?inzynierii? genetycznej, uzywanymi aby otrzymac GMO wedlug obowiazujacej definicji.”
Aby dalej zdefiniowac sedno sporu — oczywiscie ze istnieja zasadnicze roznice pomiedzy tradycyjna (przypadkowa) i nowoczesna (sterowana) technologia. Tylko ze te roznice sa nieistotne z punktu widzenia zagrozen dla srodowiska i wplywu na rolnictwo, jak dobitnie pokazuje przyklad Clearfield/BASF. Podaj choc jeden argument za tym ze Clearfield jest bardziej bezpieczny lub mniej uciazliwy dla srodowiska niz Roundup-Ready. Jezeli przedstawisz taki argument to mozemy dalej dyskutowac.
jacek_placek,
po pierwsze: mysle, ze nie potrzebuje Twojej akceptacji, zeby moc dalej dyskutowac, a wiec zdania jak to ostatnie z Twojego wpisu zachowaj prosze dla swoich bliskich i znajomych. Bo zdaje sie, ze Ty chyba nie zrozumiales mojego wpisu albo go zle odczytales, gdzyz technologia Clearfield bynajmniej mnie nie zachwyca. Z wielu wzgledow.
Podobnie jak roud-up czy BT-toxin, Clearfield wzbudza rowniez wiele kontrowersji i niektore stany, jak np. Arkansas nie zezwalaja na stosowanie upraw opartych na tej technologii. Nie wiem jak przebiegal proces homologacji systemu Clearfield. Byc moze w mysl obowiazujacych regulacji prawnych roznica metodologiczna miedzy transgeneza a mutageneza jest wystarczajaca, zeby uznac technologie za bardziej dopuszczalna. Nie trzeba zapominac, ze ostatecznie decyduje zgodnosc z obowiazujacym aktualnie zestawem regulacji i skoro akcent polozony jest na trangeneze, to mutageneza (tak jak opisana w przyadku Clearfield) nie spelnia kryteriow, jakie stosuje sie w innych przypadkach.
Nie oznacza to wcale, ze Clearfield jest super bezpieczny:
Mutagenesis versus genetic engineering
The Clearfield Production System is similar to Roundup Ready crops or other herbicide-tolerant and resistant crops in that it matches herbicide-resistant varieties with custom designed herbicides. In Roundup Ready crops, the herbicide-resistant gene is spliced into the gene construct with recombinant DNA technology, creating a transgenic plant. Clearfield technology in maize was developed through a process of mutagenesis ? exposing the plant to chemicals that mutate its genetic code.
Mutagenesis produces plants with all kinds of morphological changes and a multitude of genetic changes, but because this technology does not rely on gene splicing it escapes regulations and international conventions. A prominent plant pathologist at Washington State University is quoted as saying that he ?chuckles under his breath to hear that mutagenesis is considered safe and genetic engineering is not?. He adds that one has to be careful with Clearfield, as the herbicide-resistant gene can easily mutate, with weed resistance following on (N Federoff, and N Brown, Mendel in the Kitchen: a Scientist?s View of Genetically Modified Foods, Joseph Henry Press, Washington DC, 2004.)
i dalej: The development of herbicide-resistant plants has led to a huge increase in the use of herbicides, as it makes it possible for farmers to spray more often and to neglect other weed-management practices. The increased risk of this practice to health and the environment is often neglected. Imazapyr is a poison, and its widespread use will have health and environmental impacts that cannot be ignored.
Of great concern with Imazapyr use are the environmental risks, which include the impact of herbicide drift on non-target species, because Imazapyr kills almost all plants it comes into contact with. Imazapyr is mobile in soil, and is able to contaminate water and groundwater. In an International Survey on Herbicide Resistant Weeds, 79 common weed species worldwide have developed resistance to the group of herbicides that Imazapyr belongs to.
Imazapyr is a persistent herbicide, and in field studies its persistence in soil varied between 60 and 436 days. The residue in soil could have an impact on intercropping, which is commonly practised by farmers. In Kenya it is recommended that farmers carry out rotation cropping with legumes. In the US, farmers are required by contract to intercrop with soya or leave the land fallow. But if farmers want to plant a food crop rather than a cash crop like soya, they cannot do so, as their seeds are unlikely to survive or they may experience yield drag. A study in Brazil showed that maize is one of the most sensitive crops to soil persistence of Imazapyr, the effect of which is yield drag.
?The application of herbicide resistant crops has limitations due to the expected evolution of herbicide-resistant parasitic weeds. Specific population dynamic models suggest that imidazolinone-resistant Striga would appear after three to five years in uniformly sprayed fields. It will therefore be necessary to design management strategies to delay the evolution of resistant Striga and Orobanche populations by lowering the selection pressure.? J.A.C. Verkleij and E. Kuiper (2000), ?Various Approaches to Controlling Root Parasitic Weeds?, Biotechnology and Development Monitor, No. 41, pp. 16?19.
A word of caution
Preventing the selection and spread of herbicide-resistant weed biotypes is a challenge to the Clearfield technology. Herbicide weed biotypes resistant to Beyond could arise by either selecting for resistance among weed populations or by direct transfer of the resistant gene into jointed goatgrass populations.
Innymi slowy: metoda biotech jest inna, ale zagrozenia/skutki – te same.
znowu w poczekalni ?
@ Jacobsky:
Bo jak wklejasz duze cytaty to uklad mysli, ze to cos podejrzanego.
A ja ciagle nie wiem co z tym moim kontrolowaniem, co pisze.
Jacobsky,
Po pierwsze przepraszam za ostatnie zdanie, zle sie wyrazilem. Mialem na mysli wylacznie siebie i sugerowalem ze aby trzymac sie osi problemu, sugerowalbym abys przedstawil argumenty o zwiekszonej szkodliwosci GMO w stosunku do nie-GMO.
Ty za to przedstawiles serie argumentow popierajacych moja teze — ze nie-GMO moze byc rownie grozne, lub rownie bezpieczne. Wlaczajac to zacytowane zdanie ktore mnie ubawilo:
„A prominent plant pathologist at Washington State University is quoted as saying that he ?chuckles under his breath to hear that mutagenesis is considered safe and genetic engineering is not?. ”
Dzieki.
Jedyny nowy argument ktory wnosisz ma charakter prawny:
„Byc moze w mysl obowiazujacych regulacji prawnych roznica metodologiczna miedzy transgeneza a mutageneza jest wystarczajaca, zeby uznac technologie za bardziej dopuszczalna. Nie trzeba zapominac, ze ostatecznie decyduje zgodnosc z obowiazujacym aktualnie zestawem regulacji i skoro akcent polozony jest na trangeneze, to mutageneza (tak jak opisana w przyadku Clearfield) nie spelnia kryteriow, jakie stosuje sie w innych przypadkach.”
Czy przepisy istnieja czy nie, to nie ma wielkiego znaczenia dla dyskusji na temat zagrozen GMO. Ale chyba takich przepisow w Polsce jeszcze nie ma. Tak czy inaczej warto aby publicznosc byla dobrze poinformowana.
Ja mysle, ze problemem dla wielu osob sa nie tyle same transgeny, co kawalki wektorow, ktore zostaja w genomie. Poniewaz to kawalki genow wirusa czy bakterii, a w dodatku ma to cos wspolnego z odpornoscia na antybiotyki, to panike mamy jak w banku. I kazdy zwykly zjadacz chleba powie, ze czegos takiego nie wezmie do ust.
@ Jacobsky
Skoro Clearfield ma takie same skutki (zalety i zagrożenia), co GMO, to trzeba przyjąć, że zupełnie „naturalne” mutacje (poliploidyzacje itp.), które zmieniły płaskurkę i orkisz we współczesną pszenicę (piszę w pewnym uproszczeniu) też miały takie same skutki. Dla rośliny wszystko jedno, czy mutacja, która ją zmieniła powstała przez uderzenie fotonów ze Słońca, czy z lampy rentgenowskiej – mutageneza to mutageneza. To, że tę pierwszą nazywa się losową lub spontaniczną, a tę drugą indukowaną, to tylko kwestia naszej percepcji.
No i nie wiem, o co chodzi w odzywce do jk po słusznej uwadze o przedostaniu się do człowieka genu z czegoś tam? Dla DNaz trawiących pożywienie jest bez znaczenia, czy do zhydrolizowania dostają gen ziemniaka i karpia na jednej nitce (ziemniak GMO z hipermarketu), czy na dwóch (fish and chips w tradycyjnej slow foodowej tawernie).
A co do Monsanto i patentów na różne szlachetne rzeczy typu lek na AIDS (swoją drogą, jeśli GMO byłoby takie drogie, nieopłacalne itd., to po co by wydawać pieniądze na ochronę ich własności intelektualnej?), to oczywiście trzeba im patrzeć na ręce, ale argumenty etyczne to inna kategoria niż argumenty naukowe.
Chce tylko dodac, ze wcale nie jestem fanem Monsanto ani GMO. Jesli Monsanto kreci to nalezy te firme karac, a jesli GMO sa szkodliwe, to nie bede sie upieral, ze mamy je jesc. Chodzi mi wylacznie o to zeby w dyskusji publicznje uzywac prawdziwych argumentow.
Z dyskusji pod tym wpisem wynika, ze glowny problem w tym, ze kazdy uwaza wlasne argumenty za prawdziwe. To typowa cecha dyskusji politycznej. Dlatego problem GMO jest nierozwiazywalny, gdyz stal sie problemem politycznym. A to moze tylko przyniesc szkode spoleczenstwu.
We Francji przybiera to karykaturalne rozmiary. Niedlugo stosunek kandydata na prezydenta (a ten tu moze o wiele wiecej niz w Polsce) do GMO bedzie glownym czynnikiem wyboru w trakcie kampanii wyborczej. To po prostu smieszne i straszne zarazem.
OK! mam wazny komunikat! Ktokolwiek mowi ze GMO to dobra rzecz nie ma pojecia o czym mowi! dodam ze tylko ludzie ktorzy maja badz beda mieli cos z tego sa za GMO! JUZ teraz powiem wam ze GMO to trucizna i powoduje szereg roznych chorob! Ja od kilku lat jadlam GMO i jestem przerazona skutkami!!!!!!
BLAGAM!!!!! ZATRZYMAJCIE GMO W POLSCE! JESLI POZWOLICIE NA GMO W POLSCE TO JEST ROWNE Z SAMOBOJSTWEM!!!!!!!UWIERZCIE WIEM CO MOWIE!
I jeszcze jedno MONSANTO????? BOZE DROGI KTOS POWINIEN ICH WYWALIC Z POLSKI! KLAMIA KLAMIA I RAZ JESZCZE KLAMIA! ZARABIAJA MILIONY NA NIEWIEDZY LUDZKIEJ! OFERUJA SWOJE PRODUKTY I WYKUPUJA MNIEJSZE KAMPANIE KTORE STOJA MONSANTO NA DRODZE!
TO CO MONSANTO SPRZEDAJE ROLNIKOM JEST STRASZNIE SZKODLIWE!!!! APELUJE DO WSZYSTKICH ROLNIKOW NIE DAJCIE SIE ZWIESC MONSANTO! WYGONCIE ICH Z POLSKI BO GDY JUZ SIE ZORIENTUJECIE ILE SZKODY WYZADZA TO CO SPRZEDAJA TO BEDZIE DALEKO ZA POZNO A ONI W TYM CZASIE ZAROBIA NA WAS I CHOROBACH WASZYCH BLISKICH GRUBE MILIONY!
WYGONCIE MONSANTO Z POLSKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
TYLKO PATRZEC JAK PO GMO I LICENCJAMI DO ZWIERZAT I INNYCH PODOBNYCH GLUPOTACH SPROWADZA DO POLSKI I ZACZNA SPRZEDAWAC HORMONY!!!! NA KTORYCH LUDZIE W AMERYCE ROSNA JAK NA DROZDZACH ALE WSZYSCY MOWIA ZE TO PRZYCZYNA TANIEGO JEDZENIA I ZE AMERYKANIE ZREJA HAMBURGERY! WIEM CO MOWIE BO PRZEKONALAM SIE NA WLASNEJ SKORZE!
MLEKO JESTE PELNE HORMONOW DAWANYCH KROWOM BY DAWALY WIECEJ MLEKA A OKAZALO SIE ZE TO OWE MLEKO POPRZEZ ZAWARTOSC OWYCH HORMONOW I ANTYBIOTYKOW W MLEKU POWODUJE RAKA! WSZYSTKO JEST NA HORMONACH WIEC PODEJRZEWAM ZE JESLI MONSANTO PRZEKUPI ODPOWIEDNIO WSZYSTKICH W POLSCE CO TRZEBA BY PRZEFORSOWAC USTAWY BY MOGLI SPRZEDAWAC I ROBIC KOKSY NA NIEWIEDZY NASZYCH RODAKOW!!!!NASTEPNE BEDA ZASTRZYKI Z HORMONAMI DLA ZWIERZAT! NA SAM KONIEC DODAM ZE ROBIAC ZAKUPY W SKLEPIE BEDZIE MOZNA KUPIC GMO, MLEKO I MIESO NABITE HORMONAMI I ANTYBIOTYKAMI! MASAKRA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
BLAGAM NIE DOPUSCCIE DO TEGO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!