Ekologia zjada własny ogon

orangutan_450.jpg

Pierwotną puszczę wycina się w pień, by produkować ekologiczne biopaliwa.

Orangutany żyją w dwóch tylko krajach świata: Indonezji i Malezji. Według ocen ONZ 98% tych małp człekokształtnych może zniknąć z powierzchni Ziemi do roku 2022. W roku 1994 na Sumatrze było 12 tysięcy orangutanów. W roku 2003 pozostało ich już tylko 7300. Czyli ubywa ich w zastraszającym tempie – około 1200 sztuk rocznie. Główną przyczyną wymierania jest wycinanie nizinnej tropikalnej puszczy, a więc zanik ich naturalnego siedliska.

Do niedawna wycinano puszczę głównie po to, by uprawiać tam drzewa kauczukowe. Od kiedy weszły w modę ekologiczne ponoć biopaliwa, wycina się ją pod plantacje palm olejowych. Ich olej przerabiany jest właśnie na tę „ekologiczną” benzynę.

Drugą zmorą ornagutanów są drogi i uczęszczane przez motorówki szlaki wodne w puszczy. Obie przecinają naturalny habitat wielkich małp, a jeżdżące zapewne właśnie na biopaliwie samochody, ciągniki, maszyny rolnicze i przemysłowe m. in. transportujące palmowy olej, są źródłem nieznośnego dla orangutanów hałasu. To zmusza zwierzęta do przemieszczania się w głąb puszczy, ale spokojnych ostępów jest coraz mniej. W ten sposób ekologia podcina gałąź, na której siedzi zarówno „ona” sama, jak i biedne orangutany.

Wycinanie lasów tropikalnych jest zapewne o wiele groźniejsze dla środowiska naturalnego niż emisja CO2 przez przemysł i rolnictwo. Raz wycięta puszcza nie odrośnie za naszego życia, podczas gdy wyrzucające nawet tony CO2 fabryki można teoretycznie zamknąć prawie z dnia na dzień. Masa roślinna puszczy tropikalnej to płuca naszej planety. Wchłania ona olbrzymie ilości CO2. Bez puszczy tropikalnej zmiany klimatu na Ziemi będą jeszcze bardziej drastyczne niż dzisiaj. Wymierające wielkie małpy człekokształtne to tylko symbole nadchodzącej katastrofy, którą człowiek radośnie sam sobie szykuje.

Produkcja biopaliw jest chyba najgłupszym pomysłem pseudo-ekologicznym, jaki kiedykolwiek wykluł się w głowie ludzkiej. Przecież wydajność otrzymywania paliwa z masy roślinnej jest niezwykle niska. Zamiast inwestować w nowe nośniki energii człowiek woli wymyślać zupełnie absurdalne sposoby na podtrzymanie starego systemu i poprawę własnego samopoczucia. Bez oglądania się na rzeczywiste koszty.

Uprawa roślin specjalnie po to, by je przerobić na paliwo, a więc w ostatecznym rachunku po prostu spalić, jest jawnym marnotrawstwem. Zabija ona również samo rolnictwo, podnosząc ceny żywności. Zamiast pszenicy, z której byłby chleb, uprawia się rzepak albo trzcinę cukrową, czy też wspomniane palmy oleiste w tropikach, po to, żeby je spalić w ekologicznych ponoć silnikach. Nieco więcej sensu jest w produkcji biopaliw przez bakterie. Ale niestety nie dysponujemy jeszcze dostatecznie wydajnymi ich szczepami, by ta produkcja stała się opłacalna na masową skalę.

Wyginięcie orangutanów będzie dramatem w historii naturalnej Ziemi. W imię ekologii niszczy się bezpowrotnie jeden z najbogatszych ekosystemów na Ziemi, a wraz z nim niepowtarzalny gatunek blisko z nami spokrewnionej małpy.

Żeby było śmieszniej (albo straszniej), biopaliwa po francusku nazywają się „pétrole vert” czyli „zieloną benzyną”. Wielu Francuzow (i nie tylko) jest na co dzień przeświadczonych, że jeżdżąc na tej zielonej benzynie wykonują gest ratujący przyrodę naszej planety. Może na stacjach benzynowych z „ekologiczną” benzyną naklejać portrety małych, umierających orangutanków informujące, podobnie jak naklejki na paczkach papierosów, o tym, że zielona benzyna oznacza zagładę tego gatunku?

Podczas gdy jedni ekolodzy walczą o zmniejszenie emisji CO2 poprzez produkcję biopaliw, inni chętnie zwalczaliby takie przedsięwzięcia jako bardziej szkodliwe dla środowiska niż produkcja paliw klasycznych. Ruch ekologiczny zaczyna przypominać węża, który połyka własny ogon.

Jacek Kubiak

Fot. ltshears, Flickr (CC BY SA)