Lekarz o dziwo też czlowiek
Lekarz jest człowiekiem. Ta wydawałoby się oczywista informacja zazwyczaj nie jest w rozmowach o medycynie brana pod uwagę. Ze szkodą dla wszystkich.
Ten niby prosty i znany fakt, że lekarz jest człowiekiem, ma dość istotne konsekwencje, zgoła odmienne od wyobrażeń osób zwykle go przywołujących. Najczęściej przywołuje się go w kontekście etyki, opisując pewne zachowania jako niemoralne czy wręcz nieludzkie. Nic bardziej mylnego. Etyka, zwana przez niektórych autorów (np. Szewczyka) dyscypliną połowiczną, opisuje systemy moralne i szuka rozwiązań. Zajmuje się poglądami, wartościami, powinnościami… Nie wyjaśnia ludzkich zachowań. Im są poświęcone nauki biologiczne i psychologia.
Tutaj musimy się na chwilę zatrzymać i spojrzeć na siebie. Mamy niepokojący wręcz zwyczaj wynoszenia się ponad resztę stworzenia, jak by powiedział tomista, ponad świat wokół. Tymczasem obowiązują nas prawa rządzące światem, które są od nas niezależne. Nieważne, co o tym sądzimy, jak bardzo się na to wściekamy, grawitacja nadal będzie obowiązywać. Jak się potkniemy, to upadniemy. Świata to nie obchodzi.
Zagadnienie wolnej woli nic tu nie zmienia. Zasady rządzące światem działają także na nasze mózgi i określają nasze zachowania. Działanie mózgu opisuje neuronauka, natomiast będące jego skutkiem zachowania, myśli itd. – wspomniana psychologia. Ludzie zachowują się tak, jak to wynika z psychologii. Nieważne, na jakie wartości się powołamy, jakie sądy moralne wypowiemy i co uważamy – inni będą zachowywali się zgodnie z zasadami opisywanymi przez psychologię, a nie z naszymi postulatami czy poglądami. Nasze myśli czy sądy o nich nie mają żadnej mocy sprawczej.
Nawet jeśli nie jesteśmy zawodowymi psychologami, możemy spróbować poczynić pewne proste obserwacje, używając samego siebie jako dostępnego modelu. Już Augustyn z Hippony uważał, że wiedza z introspekcji to najlepsza dostępna wiedza (po Freudzie musimy używać jej ostrożnie, ale dzisiaj nam to wystarczy).
Druga rzecz: żeby poprowadzić analogię właściwie, musimy się zastanowić, czym jest dla lekarza praca. Większość wypowiadających się w internecie oświadcza, jak to by się bohatersko zachowało, ratując życie. OK, wspaniale, ale jak często ratujecie Państwo ludzkie życie? Prawo Webera-Fechnera stwierdza, że reakcja organizmu jest proporcjonalna nie do bezwzględnej siły bodźca, ale do względnej jego zmiany (co matematycznie przekłada się na logarytm siły bodźca – dlatego skala dźwięku w decybelach jest logarytmiczna). Organizm przyzwyczaja się do bodźca. Co to oznacza? Że porównywanie wyjątkowego wydarzenia z codziennością jest absurdem. Dla lekarza, pielęgniarki, ratownika itd. leczenie to codzienna praca. I z pracą należy ją porównywać.
To zacznijmy. Pamiętacie Państwo, kiedy władza zamknęła przedszkola i żłobki? Kilka dni później dziwiono się, że młodzi lekarze czy pielęgniarki biorą urlopy na żądanie i zostają w domu z dziećmi. A więc macie Państwo uwielbianą i ważną pracę, ale w domu nie ma się kto zająć Waszym małym dzieckiem. Co robicie? Czego oczekujemy od zdrowego psychicznie człowieka, który ma wybierać między pracą a dzieckiem? No właśnie. Dodajmy, że wymagające studia często osłabiają inne relacje i duża część zwłaszcza lekarzy wchodzi w związek z innymi lekarzami – drugi rodzic stoi przed podobnym dylematem.
Leczenie dla idei? Ile procent z Państwa chodzi do pracy dla idei? Nie znaczy to, że nie jest fajnie mieć wartościowej pracy. Ale większość nie pracuje dla idei. Ludzie tak nie działają. Idee nadwartościowe są opisywane w podręcznikach psychiatrii. Zakładanie, że liczące tysiące osób grupy społeczne będą pracować dla idei, bo tak nam się wydaje, świadczy o kompletnej nieznajomości psychologii.
Standardowe jest oskarżenie o nieczułość, brak empatii, znieczulicę. Macie Państwo przed sobą przemiłą, cierpiącą z bólu, starszą kobietę, zaniedbaną przez rodzinę, której poświęciła życie, a która nie ma za co kupić leków. Prosi, błaga o pomoc. Jak reagujecie? Ile czasu jej poświęcicie, co dla niej zrobicie? Na jak długo zostanie w Państwa myślach? Zastanówcie się, nim przeczytacie dalej.
Większość z nas wyobraża sobie, że wspaniale pomaga staruszce i zostaje ona w ich pamięci. Wróćmy teraz do realności. Pomnóżcie Państwo swoje starania przez 20 takich kobiet. Każdego dnia pracy. Średnio. Są miejsca, w których będzie to kilka osób, w innych pół setki. Jak długo wytrzymacie? Paweł Reszka w świetnej książce „Mali Bogowie” pisał, że po zatrudnieniu się w szpitalu jako sanitariusz po dwóch tygodniach robił rzeczy, o jakie by się nie podejrzewał. Prawo Webera-Fechnera zaczyna działać. A jeśli nie zadziała, możliwości adaptacyjne zostaną przekroczone i pojawią się objawy psychopatologiczne.
To teraz dyżur. Ile Państwo pracowali bez przerwy? Nie okłamujmy się, prawie wszyscy pracujemy powyżej oficjalnych osiem godzin dziennie. Ale jakość pracy w końcu spada. U mnie zwykle po ok. 11 godzinach (rzeczywistej pracy, a nie przebywania w miejscu pracy). System pracy lekarza w szpitalu wygląda tak, że dyżur oznacza siedzenie w pracy 25 godzin z rzędu, z czego większość rzeczywiście przypada na pracę. Gdy coś się dzieje o północy, to lekarz jest w pracy od 16 godzin i jeśli miał szczęście, to nie przepracował wszystkich. Potrzeby nieprzypadkowo tworzą pewną piramidę, hierarchię, na dole której znajdują się tzw. popędy (jeść, pić, spać, spać).
Deprywacja potrzeb ogranicza możliwości. Człowiek niewyspany i głodny łatwo wpada w gniew, gorzej myśli, słabo się koncentruje… Oczywiście nie mam zamiaru bronić spotykanego niekiedy chamstwa. Każdy pacjent ma prawo do szacunku, ale jak wspomnieliśmy, zasady rządzące światem nie przejmują się prawami człowieka. Najmłodsze filogenetycznie części mózgu, jak płaty czołowe kontrolujące takie zachowanie, zazwyczaj są najbardziej podatne, gdy coś się dzieje.
A że lekarza nie ma? Cóż, na oddziałach zabiegowych zwykle ma on pod sobą tylko jeden oddział wraz z kolegą, ale gdy pójdzie operować, oddział zostanie bez nikogo. Na oddziałach niezabiegowych dyżurowanie w jednym tylko miejscu to rzadki luksus. Są w Polsce szpitale, w których lekarz ma pod sobą na dyżurze pięć oddziałów i tutaj już nam psychologia do opisu nie wystarczy. Umiejętność bilokacji (pentalokacji?) jak u ojca Pio to raczej domena teologii…
I ostatnia rzecz w nawiązaniu do głośnej ostatnio sprawy aborcji. Czy poświęcicie Państwo swoją pracę dla dobra klienta, złamiecie prawo, narażając się na więzienie? Osób, którym pomoc wymagałaby narażenia się na odpowiedzialność karną, w medycynie spotyka się setki. Złamiecie prawo nie raz, ale kilka razy codziennie, bo do tego sprowadzałyby się żądania stawiane w internecie? Komu wystarczy bohaterstwa, by się ciągle narażać? W Polsce lekarz codziennie myśli o prokuratorze. A jak oceniacie jakość swojej pracy w warunkach stresu, kiedy np. boicie się konsekwencji karnych, cywilnych i pracowniczych?
W odpowiedzi na podobną argumentację pada zwykle stwierdzenie: wybrali sobie taki zawód. Z dodatkiem o możliwości zmiany pracy. Skutki możliwości zmiany pracy wśród ratowników ostatnio obserwowaliśmy, zajmijmy się więc kwestią wyboru pracy.
Stawia nas to przed pytaniem: kto ma nas leczyć? Bo jeśli chcemy, by leczyli nas – jako społeczeństwo – najlepsi kandydaci, to musimy im stworzyć najlepsze warunki. W wielu miejscach są warunki, których przeciętna zdrowa psychicznie osoba z pełną ich świadomością by nie wybrała. Nie znajdziemy tysięcy osób chcących pracować dla idei, bo takiej liczby takich osób w społeczeństwie nie ma. I nie pojawią się, cokolwiek powiemy. A nawet jeśli – to czy wolimy być leczeni przez dobrze funkcjonujących, radzących sobie z życiem specjalistów, którzy mają i dbają o swoich bliskich, czy może przez oderwanych od społeczeństwa ideowców, nienawykłych do liczenia się z drugim człowiekiem? Istnieje jedna grupa osób, które dobrze radzą sobie w sytuacjach, kiedy innych paraliżuje lęk: osoby dyssocjalne (media używają słowa psychopatia).
Możemy dalej tkwić w systemie, w którym zdrowy psychicznie człowiek nie przetrwa bądź rozwinie strategie adaptacyjne. Ale pomstowanie na normalne reakcje na nienormalną sytuację ma taki sam sens co gniewanie się na siłę grawitacji.
Marcin Nowak
Ilustracja: Zde, Asklepios, Muzeum w Epidaurus, za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0
Komentarze
Obawiam się, że końcowy fragment ciekawego tekstu:
„Możemy dalej tkwić w systemie, w którym zdrowy psychicznie człowiek nie przetrwa bądź rozwinie strategie adaptacyjne. Ale pomstowanie na normalne reakcje na nienormalną sytuację ma taki sam sens jak gniewanie się na siłę grawitacji.”
jest chyba czymś więcej niż opisem esencji systemu i reguł obecnych w polskiej służbie zdrowa.
Jest opisem naszej całej społecznej rzeczywistości, która z kolei jest wypadkową kulturowo-cywilizacyjnych wyborów.
Wiem, że to brzmi banalnie, że się powtarzam, ale najmniej skomplikowane prawdy są najmniej narażone na falsyfikację.
Przez ostatnich 30 lat, sukcesywnie niszczono idealizm, wszczepiano konsumpcjonizm.
Czasy „Doktorów Piotrów” nie wrócą.
Na dodatek, eksport lekarzy , pielegniarek, pracowników medycznych, przybiera na sile.
Taniej jest sciagnąć wykwalifikowanych pracowników, niż ich kształcić.
Nie widzę wyjścia z sytuacji.
Tym bardziej, że starzeje się zarówno społeczeństwo jak i lekarze.
Czyli, czeka nas likwidacja dostępu biedoty do pomocy medycznej.
Uzdrawiamy przez likwidację kolejny dział naszej gospodarki.
O rany, ale lament 🙁
A gdzie jest solidarność zawodowa lekarzy? Gdzie potępienie klauzuli sumienia?
Ilu lekarzy można posadzić na raz za wykonywanie pracy zgodnie z odpowiedzialnością zawodową?
Dlaczego nie staną murem i nie powiedzą, że w takich okolicznościach nie będą pracować w lecznicach rządowych, zawozić osobiście kul ortopedycznych ważnym ludziom do domu, przerywać niepożądanej ciąży ich kochankom, operować poza kolejnością etc.?
A co do ubogiej, cierpiącej choć przemiłej staruszki, to od czego są służby socjalne?
Nie jestem socjologiem pracy, ani psychologiem społecznym …i kimś tam jeszcze, a jedyne co m podpowiada nazwanie przyczyn nieciekawej sytuacji w służbie zdrowia jest intuicja i wiedza ogólna w zakresie średnio zadowalającym moje potrzeby i oczekiwania, ale w miarę tego skromnego instrumentarium wydaje mi się, że mogę ( (na własną oczywiście odpowiedzialność) coś sensownego dodać…
…a nawet powtórzyć za innymi.
Oraz historie opowiedziane przez pracowników służby zdrowia.
Oczywiście pierwsza przyczyna to brak wyspecjalizowanej kadry (lekarze, średni personel medyczny, itd.).
Czy tylko wina zarobków? W dużej mierze, ale również odpowiedzialność zawodowa, możliwość wyboru innych profesji, równie, a może lepiej płatnych i mniej odpowiedzialnych.
Rozwój medycyny i co raz to nowe specjalności do których potrzebne są nowe kadry. A tych po prostu brak, bo ilość absolwentów aż tak strasznie nie wzrasta
Wiele osób zraża atmosfera w pracy. Kiedyś stałe ( pracujące latami ze sobą w stałych zespołach) „załogi” oddziałów, placówek – dzisiaj wpadł(a) i wypadł(a) na swój dyżur ( jako drugi, trzecie etat) i zero jakiejś więzi z miejscem. Nie raz nie wiadomo jak się nazywa… co również odbija się na jakości posługi medycznej całej placówki, oddziału.
Inny pacjent. Inne zachowanie rodziny pacjenta, bardzo roszczeniowe, podejrzliwość . Żona, kiedyś zauważyła, że jest filmowana w czasie robienia zastrzyków. Innym razem, na uwagę, skierowaną w stronę pacjenta …pediatrii, że tu się nie pali, mamusia odpowiedziała, że jej synek musi, bo jak nie zapali, to jest nerwowy a jak zapali to może szybciej wyzdrowieje.
I wiele, wiele innych przyczyn obecnego stanu ( stanu, ale nie zapaści), ale o tym przy najbliższej okazji.
Przypomniało mi się, a jest to ciekawe.
Wchodzi na salę osoba średniego personelu medycznego, aby podłączyć kroplówkę i widzi, że kroplówka jest… podłączona.
Kto ją podłączył – pada pytanie wystraszonej pielęgniarki
A ja ! – odpowiada dumna mamusia i dodaje:
– Bo widziałam na You Tubie, jak to się robi.
Nie tylko klauzula sumienia jest przyczyną takiego a nie innego obecnego stanu rzeczy.
Obecnie większość studentów medycyny wybiera ten zawód nie dlatego, żeby pomagać chorym ludziom lecz dlatego z niego jest „niezła kasa”.
Druga sprawa to ” wiązanie lekarzom rąk” poprzez narzucanie im obowiązujących procedur ustanawiając zasadę prymatu metody nad efektem.
W kilka głośnych ostatnio sprawach związanych z pozbawieniem niektórych lekarzy prawa wykonywania zawodu uzasadniano „propagowaniem wiedzy sprzecznej z aktualnym stanem wiedzy medycznej ”
A co jest jednym z głównych źródeł postępu w nauce jak nie kwestionowanie jej pewnych, dotychczasowych twierdzeń ?
A może dlatego, ze propagując stare, sprawdzone od setek a nawet tysięcy lat , tanie i skuteczne metody zmniejszają „rynek zbytu biznesowi medycznemu” ?
Wspomniana – również przeze mnie – owa wieloetatowość ( również dorabiający emeryci) pracowników służby zdrowia, to oczywiście pochodna stylu życia i wszechwładnego konsumpcjonizmu, ale również pobłażliwości, czy wręcza zachęty państwa.
Przecież , gdyby państwo chciało egzekwować jednoetatowość to połowę szpitali i przychodni trzeba byłoby pozamykać, no i godzą się na te wszystkie chałtury, bo innego wyjścia nie ma.
I przychodzi taka chałturząca osoba na oddział ( czasami wpada zdyszana i delikatnie spóźniona, ) i pierwsze co musi zrobić to złapać oddech, a następnie zorientować się gdzie jej przyszło pracować, bo musi zorientować się, gdzie są gabinet zabiegowy, ubikacja, izolatka, sale z pacjentami, dyżurka, gabinety lekarskie i jak sobie to wszystko ponanosi do głowy to wtedy idzie pracować, cały czas myśląc, czy w domu wszystko w porządku, gdzie ma następne dyżur, czy gdzie będzie po prostu zarabiać na godziwe życie i na koniec uwzględni w tym wszystkim treść przysięgi Hipokratesa.
A oprócz szczupłej kadry lekarskiej i kadry medycznej dochodzi starzejące się społeczeństwo, które w raz z wiekiem, wigorem raczej większym nie tryska. Zdrowiem, zresztą również.
Spora lista chorób będących pokłosiem zdobyczy cywilizacyjnych ( lepsza diagnostyka w wykrywaniu chorób ale i chorób ewidentnie ” cywilizowanych” ( (na przykład choroby leczone w poradniach zdrowia psychicznego), czyli więcej osób wymagających opieki, czy wręcz leczenia.
Zresztą struktura i model rodzin nie sprzyja zdrowotności społeczeństwa i wydolności polskiej służby zdrowia.
Osoba starsza, schorowana, mieszkająca samotnie ( tak jest często dzisiaj), a osoba starsza żyjąca jaka pełnoprawny członek wielopokoleniowej rodziny( tak było kiedyś, teraz również, ale dużo rzadziej) , gdzie młodsi służyli, radą, wsparciem, pomocą to dwa różne światy starszej osoby.
Ta pierwsza idzie z każdym kłopotem zdrowotnym do lekarza, tej drugiej kłopoty pomaga zwalczać rodzina, a i problemów zapewne u tej pierwszej więcej.
Czyli problem jest naprawdę wielowątkowy.
A jeżeli dojdzie do tego biopolityka, której kością niezgody zwalczających się obozów politycznych jest ludzka cielesność i wszystko co z nią związane.
I w środku tej politycznej jatki stoi lekarz, ze swoją jakąś obiektywną moralnością na którego cały czas patrzą jedni (uzbrojeni w tradycyjny oręż prawd) i drudzy z amunicją w postaci kulturowo-liberalnych haseł, gdzie słowo „nie wolno” nie istnieje, to i czasami kasy może się odechcieć, chyba że lekarz jest produktem epoki i wszystko się przyjmuje z uśmiechem „na klatę” – liczy się tylko kasa.
Przegralismy moralność, przyzwoitość, szacunek do człowieka, w momencie w którym postawiliśmy ZYSKI ponad wszystko.
Złoty Cielec zabił etykę, idealizm.
Zegara o 30 lat przestawić się nie da.
Komu przeszkadzały gabinety dentystyczne, higienistki, małomiasteczkowe przychodnie, rozbudowana sieć szpitali?
Tym, którzy chcieli to skomercjalizować.
Czas poswięceń, SŁUŻBY zdrowia, minął.
Teraz każdy służy Mamonie.
W poprzednim moim komentarzu pojawiło się pojęcie „biopolityka”. Termin prawdopodobnie istniał, ale na poważnie zaistniał dzięki Foucaultowi.
W jego rozumieniu „życie” nie oznacza podstawy, ani przedmiotu polityki, ale granicę, którą czasami należy respektować, a czasami można przezwyciężyć.
I jest ten problem istotny przy wspieraniu produkcji rolniczej, finansowaniu badań medycznych, ale najbardziej nośne są tematy aborcji i eutanazji.
Ładny fragment na temat biopolityki wyłowiłem w „Biopolityce” napisanej przez naszego niemieckiego przyjaciela Thomasa Lemke:
„…Biopolityka reaguje na przekraczanie granic. Reaguje na to, że granice ludzkiej natury, które do tej pory obowiązywały w sposób nie budzący wątpliwości, ponieważ znajdowały się poza naszymi umiejętnościami technicznymi, są teraz do dyspozycji człowieka.(…) Wynikiem są kontrowersje moralne i debaty nad sposobami regulacji, w których zasadniczo chodzi o stare pytanie:
Czy wolno nam robić to, co potrafimy?”
Czyli, myślą, opisują,debatują, spierają się, leją się prawie po pyskach i robią to latami…
…a biedny lekarz, stoi tak między nimi i ma w ciągu pięciu minut rozstrzygnąć czyjego decyzja będzie dobra, czy będzie moralna, czy to będzie skuteczna i której stronie lepiej nie podpadać, bo wszystkich stron sporu na pewno nie zadowoli.
Nielekkie jest życie lekarza. A młodej lekarki w szczególności.
Być może moja uwaga będzie trochę po bandzie, ale uważam – widząc osoby manifestujące w wiadomej sprawie, a które nie mają pojęcia, że kultura bez tabu, zakazów, to mało refleksyjna zoologiczna zbieranina – że zbieramy i zbierać będziemy coraz bardziej efekty wychowania dzieci, młodego pokolenia, któremu mówiło się, dawało do zrozumienia, że w zasadzie wszystko można, nie ma żadnych hamulców, zakazów, czy po prostu prawa, a wszystko co dziecku wydaje się dobre, jest, a nawet musi być obiektywnie dobre.
Czyli świat to tak naprawdę świat gdzie wszystko wszystkim wolno, a jakieś reguły, zasady, normy,czy wręcz obowiązki to jakieś jedno wielkie nieporozumienie.
A jeżeli jedna ze stron polityczno-kulturowego sporu, wokół tak rozumianej obecności we współczesnym świecie ( niektórzy nazywają to znakiem firmowym liberalizmu) się okopała, to efekty mogą być takie jakie widzimy.
Czy wokół tak pomyślanych jednostek można budować normalne społeczeństwo?
Moim zdaniem można, ale ja czegoś takiego nie popieram.
Au revoir.
samba kukuleczka
8 listopada 2021
18:31
Koncepcje zachodnich filozofów, psychologów, po wprowadzeniu w zycie, dają w następnym pokoleniu dość dziwne, niezamierzone skutki.
Teoria nie sprawdza się w praktyce.
Pokolenie bezstresowo wychowane, ma już własną progeniturę- na przykład.
Efekty widać w miejscach publicznych…
Upadek każdej cywilizacji zaczyna się od degeneracji jej elit.
To tez już widać.
Cytując swobodnie.
Cięzkie czasy tworzą twardych ludzi.
Łatwe czasy, miekkich.
Miękcy nie podołają twardym czasom.
Na szczęście, istnieja kultury na Ziemi, produkujące jeszcze twardych ludzi.
Ale nie nasze.
@wd-59
Faktycznie nie da się cofnąć zegara o 30 lat ale co stoi na przeszkodzie by i tu zastosować „zasady gospodarki rynkowej” obowiązujące w sferze usług.
Pacjent z lekarzem zawierają na początek umowę dwustronną w której określony jest CEL oraz KWOTA za jaką ów lekarz zobowiązuje się ów cel uzyskać. Kwota ta winna obejmować także koszty niezbędnych badań, zabiegów i leków. Lekarz winien także udzielić gwarancji na określony okres czasu, że choroba nie powróci ani nie pojawią się szkodliwe skutki uboczne zastosowanej terapii.
W tej sytuacji najwięcej zarabiać będą ci, którzy będą leczyć SKUTECZNIE, SZYBKO, TANIO i BEZPIECZNIE .
I o to właśnie chodzi – o zgodność interesów pacjenta i lekarza.
Dosyc tego smucenia Panie Marcinie. Rozpisywanie sie o negatywnych emocjach nie jest lekarstwem dla utrapionych medycznych dusz. Ludzie chca sie oderwac od tego negatywizmu. Prosze napisac cos zabawnego i zarazem madrego a zapewniam ze czytelnicy to docenia.
P.S.
Let’s go Brandon
kaesjot
8 listopada 2021
18:47
W swiecie nastawionym na zysk, to nierealne.
Jak wyglądaja procedury medyczne w Niemczech czy Szwajcarii, doskonale opisywał na swoim blogu Medicus Helveticus.
W świecie komercji, człowiek przestał się liczyć.
Ci, którzy wygłaszają publicznie własną opinię o konieczności skompromitowania religii chrześcijańskiej, jednocześnie nie wspominając o innych wielkich religiach, to reprezentacji „Dobrego Smaku”, udzielający rad plebsowi z którego sami wyrośli po przeczytaniu kilku książek i codziennym oglądaniu telewizji. To jest rodzaj zaczadzenia się własną ignorancją. Podobnie ma się z dewiantami seksualnymi, którym znudził się seks naturalnie wpisany w nasze DNA. Oni też próbują w mediach przekonać prostaków o wyższości własnych praktyk seksualnych nad naturalnym związkiem kobiety i mężczyzny. Skąd się bierze ta medialna determinacja i obsesyjna potrzeba stworzenia praw równających znikomą mniejszość dziwaków z resztą społeczeństwa. Mało tego oni żądają wprowadzenia praw karzących tych, którzy się z tymi dziwactwami nie zgadzają. Walczący z religią ateiści zaczynają przypominać walcząca o swoje prawa mniejszość seksualną. Czy nie można pozostawić własną duchową pustkę sobie samemu i przestać deklarować przynależność do klanu „Dobrego smaku”, tego istniejącego w XXI wieku surogatu dawnych elit, który kabotyńsko naśladuje manierami zblazowaną arystokrację wieków poprzednich. Prawdziwy dżentelmen nie mówi o własnych pieniądzach, o własnych zboczeniach i o braku uczuć wyższych.
@markot
A gdzie jest solidarność zawodowa lekarzy? Gdzie potępienie klauzuli sumienia?
Domagasz się od lekarzy zdecydowanej aktywności obywatelskiej, może słusznie. Ale czy wyobrażasz sobie, że ich protest odniósłby natychmiast pożądane skutki? Zanim dojdzie do zmiany prawa lekarz postępujący zgodnie z procedurami medycznymi jest narażony na zarzuty prokuratorów w służbie fundamentalistów u władzy. Chyba trudno się dziwić, że boi się utraty pracy a może i wolności.
A co do ubogiej, cierpiącej choć przemiłej staruszki, to od czego są służby socjalne?
Wymijanie się od pomocy potrzebującym zasłaniając się opieką socjalną jest dosyć wygodne – nie uważasz? Opieka socjalna niekoniecznie jest rącza w wypełnianiu swoich zadań. A np. nieszczęśni imigranci na granicy z Białorusią na służby socjalne liczyć nie mogą. Podobnie wędrujący przez Meksyk do Stanów ludzie z Ameryki Środkowej i Południowej. Oczywiście pomoc masom potrzebujących szybko napotyka na donor fatigue, stępienie współczucia, o czym pisze pan Nowak.
@kruk
Macie Państwo przed sobą przemiłą, cierpiącą z bólu, starszą kobietę, zaniedbaną przez rodzinę, której poświęciła życie, a która nie ma za co kupić leków. Prosi, błaga o pomoc. Jak reagujecie? Ile czasu jej poświęcicie, co dla niej zrobicie? Na jak długo zostanie w Państwa myślach?
Dlaczego ta kobieta musi prosić, błagać o pomoc?
Co tu jest głównym problemem?
Cierpienie z bólu, brak pieniędzy na leki, czy polityka ograniczająca świadczenia medyczne starszym ludziom?
Ustalenie przyczyny bólu, diagnoza, skierowanie na badania specjalistyczne czy po prostu wystawienie recepty na opioidy, na które nie ma refundacji?
W normalnym, dobrze zorganizowanym społeczeństwie lekarz zajmuje się leczeniem, a służby socjalne stroną materialną ludzkich problemów. Lekarz powinien poinformować kobietę, dokąd ma się zwrócić lub samemu powiadomić stosowną instytucję. Przecież ona nie przyszła do lekarza prosić o zapomogę z jego prywatnej szkatuły.
I dlaczego ważne jest zaznaczenie, że osoba błagająca o pomoc jest przemiła?
Niesympatyczna zaabsorbuje nas na krócej i łatwiej przyjdzie powiedzieć (w myślach) – a idź, babo, do diabła? Nic dziwnego, że rodzina nie chce o tobie wiedzieć?
Dlaczego przy tym temacie przywołujesz nieszczęsnych uchodźców na białoruskiej granicy, do których rządzący zabraniają dostępu także lekarzom?
Autor wpisu nie żali się na ten temat, on lamentuje, że jest tylko człowiekiem, podczas gdy według mnie on jest jeszcze człowiekiem, a nie zombie wyzutym z ludzkich uczuć.
Bardziej się zastanawiam, czy rządzących w Polsce można jeszcze nazywać ludźmi.
PS
Niektórym staruszkom można też powiedzieć, że jak ograniczą datki na Radio Maryja, na tacę oraz na msze w intencji, to może będzie im łatwiej wykupić kolejne leki, których i tak mają już w domu pełne szuflady 🙄
Podpisanie klauzuli sumienia to jest zrzucenie z siebie odpowiedzialności za takie przypadki, jak ten z Pszczyny i zapewne sporo innych.
To jest właściwie wyłączenie sumienia lekarza, który zobowiązuje się w przysiędze:
według najlepszej wiedzy będę dopomagał cierpiącym, zwracającym się do mnie o pomoc, mając na celu wyłącznie ich dobro
Bonjour.
W kontekście biopolityki musi oczywiście paść termin „bioetyka.
Bioetyka (ang. bioethics, gr. bios „życie”, ethos „zachowanie”) – interdyscyplinarna dziedzina wiedzy teoretycznej i praktycznej wynikająca z refleksji nad etycznym wymiarem działań z zakresu biologii i medycyny.
Bioetycy analizują działania człowieka związane ze zdobywaniem wiedzy biologicznej i medycznej, jej zastosowaniami oraz z ingerencją człowieka w przyrodę. W badaniach bioetycznych wykorzystuje się pojęcia i metody badawcze filozofii, teologii, psychologii, prawoznawstwa, socjologii, nauk przyrodniczych i medycznych.
Główne działy bioetyki to między innymi etyka kliniczna, etyka badań naukowych, bioetyka regulacyjna, etyka relacji człowiek-inne zwierzęta, etyka środowiska naturalnego.
Jednym blogerów polityki jest filozof, bioetyk, profesor nauk humanistycznych Jan Hartman…
…którego poglądy można kojarzyć ze wszystkim, ale na pewno nie z chrześcijaństwem, katolicyzmem i przesłaniem z nich płynącym.
I warto w tym miejscu przywołać jeden z tekstów dotyczący aborcji profesora Jana Hartmana
https://hartman.blog.polityka.pl/2018/01/12/aborcja-jest-zla/
I jak dla mnie stosunek do aborcji, eutanazji, eugeniki jest głównym probierzem człowieczeństwa we współczesnym świecie.
Bardziej niż rozpaczliwe gesty w obronie drzewostanu Puszczy Białowieskiej, niedożywionego ptactwa i zwierząt domowych, czy jaj złożonych w gnieździe przez orla bielika.
Takie jest moje zdanie.
Oczywiście te drugie, czyli Puszcza Białowieska, małe szczeniaki, czy pisklę orła lepiej się medialnie sprzedadzą, a zdjęcia na tle uroczego kociaka wzbudzą aplauz ( i to bez większego wysiłku) w mediach społecznościowych…
…a ci pierwsi, jeszcze nienarodzeni albo już prawie po tamtej stronie…
Niestety, nie są to bohaterowie zbiorowej wyobraźni czasów Netflixa.
A kto powiedział, ze dobro ma być miłe, łatwe i przyjemne.
@markot
Dlaczego ta kobieta musi prosić, błagać o pomoc?
Co tu jest głównym problemem?
Nie przyszło mi do głowy analizować tego przypadku wołania o pomoc. Zestawiłam tylko dwa fakty – ktoś prosi o pomoc a my zasłaniamy się służbami socjalnymi, które nie zawsze sprawnie funkcjonują i do których nie wszyscy mają dostęp. Dla ilustracji tego drugiego przypadku przytoczyłam nielegalnych imigrantów. Oni też dobrze uzmysławiają granice uczynności ludzkiej, o których pisze pan Nowak. W normalnej sytuacji, w cywilizowanym kraju ludzie rzecz jasna nie muszą się zdawać na jałmużnę.
@kruk
Odniosłem się do konkretnej sceny przedstawionej przez autora wpisu, sytuacji lekarza w Polsce.
Ekstrapolacje na sytuacje na granicach w Ameryce czy w Polsce i „wyczerpanie dobroczynności”, która w Polsce nawet się na dobre nie zaczęła, jest rozmydlaniem tematu.
Praca lekarzy ponad siły, wypalenie, zobojętnienie i stępienie wrażliwości to są poważne problemy, których skutki odczuwa na sobie całe społeczeństwo, poza klasą rządzącą.
Nie tylko zagrożony jest dobrostan pacjentów, ale rodzi się też agresja i złość, którą politycy umiejętnie kanalizują wedle własnych potrzeb.
PS
Nie wiem, czy kiedykolwiek lekarze pracowali „dla idei”, poza literaturą i filmem przedwojennym 🙄 Najwyżej pojedynczy, którzy angażowali się jako społecznicy walczący z kołtunem, zabobonem, brakiem higieny, ciemnotą, ale znakomita większość za usługi stricte medyczne oczekiwała zapłaty i mało kto ważył się wołać drogiego lekarza, jeśli wiedział, że go nie stać.
Tak jak i dzisiaj, w prywatnych gabinetach.
Oczywiście, że nie pracowali dla idei. Czasem przeglądam biogramy dawnych przyrodników. Proto-zoolodzy z reguły zarabiali na swoje hobby jako lekarze, a proto-botanicy jako aptekarze. Niektórym dzięki niezłym zarobkom, zostawało po wydatkach na badania przyrodnicze jeszcze tyle majątku, że w ramach charytatywności świadczyli na poboczu obu powyższych działalności usługi dla biedoty.
W XVIII- pierwszej połowie XX wieku, funkcjonowało jeszcze cos co nazywało się etyka, powinnością, honorem, kierowaniem sie chrześcijanskim miłosierdziem, obowiązkiem wobec społeczeństwa.
I to nie tylko w społeczenstwach zachodnich.
Jakie motywy kierują obecnie wielkimi tego swiata?
Instytucje charytatywne pozwalające uniknąc podatków, fundacje zwalniające z podatków dochodowych, inwestycje w różne „non profit”- w jakim celu sa tworzone?
Idealistów przemieniono w kabotynów.
Wszystko jest obecnie na sprzedaż.
Nawet lekarskie sumienie przeważającej większości.
Media moga wypisywać dowolne, budujące zaufanie społeczne teksty.
Proza życia pisze całkiem inne.
ZA ILE?
A teraz taka zupełnie prosta historia. Z naszego rocznika w liceum, a było nas osiemdziesiąt w dwu jedenastych klasach na medycynę poszły dwie dziewczyny. Jedna, jak mi później opowiadała, po tym jak zabrano jej mikroskop w przychodni dała za wygraną i powołując się na pochodzenie wyjechała z rodziną do Niemiec. Był początek lat dziewięćdziesiątych i Polska jeszcze nie w Unii, czyli miała problemy z uznaniem dyplomu. Żeby uzyskać aprobację, musiała odpracować rok za darmo w szpitalu. W końcu, ze wszystkimi papierami zdecydowała się otworzyć gabinet. Po początkowych trudnościach miała tylu chętnych pacjentów, głównie pochodzących z Polski, że musiała ograniczyć przyjmowanie nowych. Po siedemdziesiątym roku życia lekarze w Niemczech mogą przyjmować tylko pacjentów ubezpieczonych prywatnie, moja koleżanka z bólem serca zaczęła się rozglądać, komu przekazać gabinet. Syn zdecydowanie odmówił, bo woli pracować w ratownictwie. Kiedy dzwoniła do mnie z gabinetu w niedzielę, żeby zapytać mnie czy jestem już zaszczepiona przeciwko covidowi, porozmawiałyśmy chwilę. Przyznała, że bycie lekarką było jej marzeniem i wypełniło jej życie zadowoleniem z wyboru. Myślę, że godziwe warunki pracy spychają na drugi plan przejmowanie się pieniędzmi i pozwalają na spokojną i odpowiedzialną pracę. Podkreśliłam na początku, że tylko dwie osoby z naszego rocznika poszły na medycynę, bo miały odpowiednie świadectwa maturalne. W Polsce jednak większe poważanie wśród ludu ma absolwentka etnografii, jako premier i kandydatka na prezydenta.
@wd-59
Wszystko jest obecnie na sprzedaż.
Nawet lekarskie sumienie przeważającej większości.
Wypisujesz wyssane z palca brednie. Jak w każdym zawodzie, w medycynie są ludzie lepsi i gorsi. Tak się składa, że byłam wielokrotnie hospitalizowana w różnych miejscach i mam bardzo dobre doświadczenia z lekarzami, pielęgniarkami i pielęgniarzami. Trafiałam na kompetentnych i po ludzku życzliwych, zawdzięczam im, że ciagle żyję w nienajgorszej kondycji. Niedawno mój syn żyjący w Stanach znalazł się w szpitalu i miałam okazję obserwować ścisłe procedury szpitalne, fachowość personelu i jego stosunek do pacjenta. Znamienne, że lekarze poświęcali sporo czasu, żeby cierpliwie tłumaczyć celowość i skutki stosowanych zabiegów pacjentowi i jego rodzinie. Oburzające, że różne pleciugi, jak widać ze słabym pojęciem o pracy lekarzy, roszczą sobie prawo do ferowania wyroków o całym ich gremium.
Dylemat BYĆ CZY MIEĆ, został w społeczeństwie konsumpcyjnym już dawno rozstrzygnięty.
Altruistyczne postawy odeszły w przeszłość.
I nie dotyczy to waskiej w sumie grupy lekarzy, ale całości populacji.
Takie jest moje zdanie na ten temat.
Altruistyczne postawy odeszły w przeszłość
A skąd ty to wiesz, Wiesiu?
W ilu krajach mieszkałeś poza własnym grajdołem?
A w Polsce?
Nic ci nie mówią działania organizacji ekologicznych, WOŚP, wolontariusze różnych NGO-sów, samarytanie, Czerwony Krzyż, Lekarze bez Granic, Transparency International, Amnesty International etc.?
Słyszałeś o organizacjach niosących pomoc polskim kobietom w przeprowadzeniu aborcji za granicą albo o mieszkańcach Podlasia pomagających uchodźcom?
To, że sam się nie udzielasz ( a może jednak jakąś pomoc sponsorujesz?) nie znaczy, że całemu „konsumpcyjnemu” światu skamieniały serca i myśli on tylko o sobie.
@markot
Te wszystkie przedsięwzięcia humanitarne o których piszesz, przypominają loterię fantową organizowaną przez Izabellę Łęcką na rzecz polepszenia doli mas biednego Powiśla pod koniec XIX wieku, a opisywanej w Lalce Prusa.
A to musi być system, a najlepiej zmiana kulturowego credo, czyli nie priorytetem i obiektem westchnień manipulowanych mas lot klasą pierwszą do stolicy Kataru, stanowiący główną wygraną w loterii organizowanej przez międzynarodową korporację, ale projekt, gdzie celem jest sprawnie funkcjonująca wspólnota i gdzie owszem, są biedniejsi i bogatsi, ale jako całość stanowi ona grupę ludzi szczęśliwych, albo wiedzących, że ich szczęście jako członków społeczności leży komuś na sercu, bo taki jest sens tego pomysłu na urządzenie świata.
A poza tym musi być coś więcej niż tylko materialny byt, czyli „mieć”.
Konieczny jest solidny fundament oparty na tradycji, religii, może na nowoczesnym narodzie, ale nie przywieziony w teczce kulturowy kościec z innych kontynentów.
Bo konsekwencją tego, będzie zapewne niebawem obecność w polskim rządzie dwóch Indian z plemienia Szoszonów, muzułmanina o afrykańskich korzeniach, oraz osoby ze środowiska LGBTQ jako ministra do spraw demografii.
A Polska to jest specyficzne kraj i ja tę specyfikę coraz bardziej doceniam, a nawet jestem z niej dumny.
Bonne soirée.
Bardzo przepraszam, że dopiero teraz się witam.
Rozmyśliłem się na temat składu przyszłego polskiego rządu.
markot
11 listopada 2021
14:35
Prawa rządzące społecznościami są niezmienne.
ZŁOTY CIELEC jest bogiem uniwersalnym i ponadczasowym.
Doktorów Judymów będzie ubywać.
@wd-59
W XVIII- pierwszej połowie XX wieku, funkcjonowało jeszcze cos co nazywało się etyka, powinnością, honorem, kierowaniem sie chrześcijanskim miłosierdziem, obowiązkiem wobec społeczeństwa.
Prawa rządzące społecznościami są niezmienne.
ZŁOTY CIELEC jest bogiem uniwersalnym i ponadczasowym.
Mnie się wydaje, że to jest co najmniej z lekka niespójne.
A Polska to jest specyficzne kraj i ja tę specyfikę coraz bardziej doceniam, a nawet jestem z niej dumny.
Im więcej biologicznych inkubatorów umrze na sepsę, im więcej nachlanych, ryczących faszystów przemaszeruje przez polskie miasta, im więcej publicznego majątku pobożny rząd przeleje na konta pobożnych instytucji, tym bardziej kukuła będzie doceniał specyfikę i stawał się z niej dumny (obawiam się).
Duma i identyfikacja rośnie w miarę gęstnienia maszerujących szeregów 😎
Od Wiesia-Judyma spójności to ja spodziewam się najmniej.
Bonjour.
Niby wiem o czym mam pisać, ale- są takie chwile, kiedy nachodzi mnie straszna „muszość” – bo muszę jednak na wstępie wyrazić podziękowanie moim rodakom biorącym we wczorajszej patriotycznej uroczystości w Warszawie.
Było bajecznie. Naprawdę!.
A poza tym – niestety – wspomnienia o sepsie jednego z dyskutantów. Nie o seksie, ale o sepsie.
Nie jestem upoważniony autorską merytoryką wdawać się w dyskusje na jej – sepsy – temat, posłużę się jedynie ściągawką:
„..Do sepsy najczęściej dochodzi w warunkach oddziału intensywnej terapii. Dzieje się tak ze względu na ciężki stan przebywających tam chorych oraz liczbę wykonywanych inwazyjnych procedur medycznych niezbędnych w procesie terapeutycznym. Poza szpitalem sepsa dotyka głównie dzieci i młodzież oraz osoby starsze i osłabione. Szczególnie narażone są osoby przebywające przez długi okres w dużych skupiskach ludzkich, takich jak żłobki, przedszkola, szkoły, koszary, więzienia itp…” (Wikipedia)
Jak można przeczytać w tym fragmencie, udział Ducha Świętego, miejsc religijnego kultu, czy patriotycznych świetlic w ogniskach sepsy jest znikomy, nie znaczy to, że przypadki takie nie mogą się zdarzyć.
A poza tym fragment z „Ziemiańskiego savoir-vivre”:
„Znane w Polsce jest hasło „ Bóg, Honor, Ojczyzna, do którego odwołują się się także ziemianie. Zwraca ono uwagę na trzy najważniejsze rzeczy w życiu polskiego szlachcica i ziemianina dawniej i obecnie: wiarę, honor i oddanie dla kraju”
Fragment może mało odkrywczy , ale zwraca uwagę fraza „dawniej i obecnie”.
Czy można na podstawie powyższego fragmentu pokusić się o jakąś refleksję.
Myślę, że można.
Jeżeli polskie ziemiaństwo odwoływało się do tych właśnie haseł, to raczej uzasadniona będzie konstatacja, że osoby, którym te słowa są obce, albo nie rozumieją znaczenia tych słów, albo nie pochodziły z klasy społecznej o której informuje ów fragment, a nawet – odwołam się w tym momencie do dorobku historycznego tzw. szkoły marksistowskiej –że, ich kapitał kulturowy jest najlepszym świadectwem walki klasowej dziejącej się na wsi polskiej i w dworskich czworakach, gdzie świat wartości polskich obszarników był traktowany rewolucyjnym splunięciem na ziemię i niczym więcej.
Gammon No.82
12 listopada 2021
9:39
Co tu jest dla ciebie niespójne?
Od czasów Kaina, homo homini lupus?
Teorię i praktykę możesz sobie przesledzić na podstawie Biblii i działań KK.
Żadna grupa zawodowa nie kieruje się szczytnymi zasadami, statutami pełnymi ociekajacych hipokryzją frazesów,
Każda natomiast do ostatniej kropli atramentu bronić będzie członka korporacji.
Dziwne?
Z punktu widzenia psychologii, raczej NORMALNE zaachowanie.
Prawo moralne we mnie, niebo gwiaździste nade mną, jest niedościgłym wzorcem człowieczeństwa- jak dla mnie.
I to mi w zupełności wystarczy do życia.
Jak wykształcic normy moralne w reszcie ludzkości, nie wie nikt.
Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy jedyną wartoscia ogólnoludzka jest KASA
A w kontekście frazy zamieszczonej w wypowiedzi jednego z dyskutantów:
„…im więcej nachlanych, ryczących faszystów przemaszeruje przez polskie miasta…”
Wypada jedynie dodać, że niedługo Sylwester i ponownie na ulice i place polskich miast, tuż przed północą wkroczą dostojnym krokiem – niczym do poloneza – kulturalni, demokratycznie usposobieni abstynenci, nucący pod nosem nokturny Szopena, a niebo skrzyć się będzie feerią różnokolorowych lampionów uświetniającą przybycie kolejnego roku, kolejnego roku obecności polskiej sieroty w wielkiej europejskiej rodzinie.
Swoją drogą, ciekawe jak licznie w wielkiej warszawskiej patriotycznej manifestacji reprezentowane było środowisko służby zdrowia, a szczególnie tych, stojących zawsze na pierwszej linii frontu w walce o zdrowie pacjenta, czyli grupa zawodowa lekarek i lekarzy?
„..Do sepsy najczęściej dochodzi (…)”
W związku z czym można potraktować sepsę wynikającą z pozostawienia w macicy martwego płodu jako przypadek rzadki, zatem nietypowy, niewart uwagi, w istocie całkiem nieważny, a zresztą zgodny z przeznaczeniem bioinkubatorów.
I być może właśnie za to kukuła coraz bardziej lubi, docenia i identyfikuje się z tą okolicą.
Istotnie doceniam i szanuje wręcz a poza tym:
„…Śmiertelność w wyniku wstrząsu septycznego utrzymuje się na niezmiennym poziomie od kilkudziesięciu lat i wynosi ok. 40%. Paradoks ten jest prawdopodobnie spowodowany większą liczbą rozpoznanych przypadków wstrząsu septycznego, co niweluje lepsze wyniki leczenia…” (Wikipedia:).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wstrz%C4%85s_septyczny
– Stanisławie, czy coś się stało?
– Oczywiście proszę Pana – podano do stołu.
Je suis désolé.
Istotnie doceniam i szanuje wręcz
Prawdę mówiąc po tej deklaracji należałoby napisać coś nieparlamentarnego.
Śmiertelność w wyniku wstrząsu septycznego utrzymuje się na niezmiennym poziomie od kilkudziesięciu lat i wynosi ok. 40%
Jeśli ten cytat ma związek z tematem, to najwyraźniej w świecie kukuł nie stanowi problemu, kiedy umierają inni.
Przyczyny śmierci są i mogą być różne. Jedną z przyczyn jest i zapewne będzie sepsa.
A czy nie odczuwam powagi śmierci?
Tak, odczuwam…
…ale jaki to ma związek z wczorajszą, wielką, patriotyczną manifestacją w Warszawie?
(kukuła struga głupa jak zawsze.)
@Gammon No.82
Ani postawa „z głupia frant” tego zgniłka, ani wyrafinowane frazesy nie przesłonią nikczemnej mentalności polskiego faszysty.
Liberalna BBC popiera Polske i Litwe
https://www.bbc.com/news/world-europe-59256927
antypolski tygodnik Polityka popiera stanowiko Moskwy
Czy nie jest juz czas szanowni naukowcy skonczyc wspolprace z ludzmi Passenta?
Jeszcze jeden nawiedzony z szajbą 🙄
Może zamiast narzucać innym swoje obsesje będzie jakiś mały bojkocik z twojej strony, Slawomirski?
Czy jestem faszystą?
Zdaniem @markota „tak”.
A czy czuję się faszystą?
– Stanisławie!
– Tak, proszę pana…
– Mówią, że pan jest faszystą, a co Ty na ten temat sądzisz?
– Moim zdaniem te osoby nie mają racji. Pan nie jest faszystą. Pan jest zwolennikiem myśli narodowosyndykalistycznej..
– Bardzo dobrze. Na dzisiaj ma już Stanisław wolne. Jutro oczywiście jak zwykle.
Dodam od siebie, że mój mentor, Georges Sorel rozpoczął jako klasyczny socjalista, ale stopniowo, stopniowo…aż przeszedł na pozycje skrajnej prawicy, starając się łączyć poglądy syndykalistyczne z francuskim patriotyzmem i katolicyzmem.
A poza tym gardził demokracją i ostatecznie podziękował Marksowi za rady.
Ponadto stwierdził że socjalizm jest martwy, a rozkład marksizmu już nastąpił, czyli to ostatnie zbliżone do linii programowej „Polityki”.
A poza tym uwielbiam Kropotkina.
A nie mówiłem?
Polska Falanga czyli faszyzm jak się patrzy 🙄
Wszystkie trendy polityczne XIX i XX wieku są niepoprawne politycznie.
Wobec trendu wieku XXI- globalizmu.
Anarchizm, syndykalizm, socjalizm, komunizm, faszyzm, nacjonalizm, są be….
Problem w tym, że skrojone były na miarę ludzi.
Byli w stanie zrozumieć przesłanie, utożsamic się z ideą.
Kto może utożsamić się z globalizmem?
Poprzednie idee mozna było spersonifikować, miały twarze.
Ta forsowana obecnie twarzy nie ma.
Kto za nią stoi, odpowiada za szerzenie?
Cui bono?
Bo na pewno nie przeciętni zjadacze chleba na niej skorzystają.
Wracając do tematu.
Kto skorzystał na prywatyzacji służby zdrowia?
Lekarze i personel medyczny?
Pacjenci?
Śmiem wątpić.
Wracamy do czasow, kiedy jedni będą mieli dostęp do lekarzy, innych stać będzie jedynie na znachorów i szeptuchy.
Dobrze że pieców chlebowych już nie ma- „Rozalcia”…..