100 lat Lema
W setną rocznicę urodzin nie będę udawał, że jestem wielkim znawcą życia czy twórczości Stanisława Lema ani nawet że czytałem wszystkie jego książki. Nawet te, które czytałem, czytało mi się dość ciężko. Nie bez powodu.
Science fiction to specyficzny gatunek, nie każdy się w takiej literaturze lubuje. Dziś kojarzy się coraz bardziej z coraz głupszymi książkami, ale też filmami i serialami, w których science gdzieś tam w domyśle jest, główny nacisk pada jednak na fiction. W końcu otrzymujemy coś niezbyt odróżnialnego od fantasy. Czyta się szybko, ogląda przyjemnie, ale każdemu obeznanemu z nauką cierpnie skóra. W przypadku Lema było inaczej.
W książkach tego autora najbardziej uderzało mnie właśnie opisywanie nauki. Fikcyjnej science. Przez długie strony w „Solaris”, jednej z najbardziej znanych powieści Lema, ciągnie się opis badań nad pokrytą dziwacznym oceanem planetą prowadzonych przez kolejne pokolenia solarystów. Symetriady, asymetriady, długonie… Lem uwielbiał tworzyć naukowe słownictwo, za pomocą którego budował fikcyjne hipotezy i teorie.
Niektóre słowa, jak sepulki, weszły do rzeczywistej nauki. W „Dziennikach Gwiazdowych” podczas jednej ze swych podróży Ijon Tichy dowiaduje się, że sepulki służą do sepulenia w sepulkariach, co ma wielkie znaczenie w kulturze mieszkańców planety Enteropii. Tichy próbuje dociec, o co chodzi, wywołuje jednak skandal, domagając się sepulenia sepulek (sepulkami?) bez żony. W „Wizji lokalnej” Lem zaprzecza natomiast tamtym treściom, stwierdzając, że cała Enteropia to jedno wielki oszustwo, pod którym ukrywa się rzeczywista planeta Encja (widać w pierwszej nazwie odwołanie do fizyki, w drugiej znajomość języków klasycznych). Jednak entomolodzy wzięli swoją sprawę w swoje ręce, nadając nazwę Sepulca rodzajowi wymarłej błonkówki (rząd owadów obejmujący dzisiejsze mrówki i osy) z ery mezozoicznej. Bierze od niego nazwę cała rodzina sepulkowatych (Sepulcidae). Rzadko prehistoryczne rodziny mają polskie nazwy. Niestety rodzina wymarła jeszcze przed końcem ery dinozaurów (dokładniej: kreda późna, kampan), więc żadnego sepulenia w sepulkariach i tak z nich nie będzie.
Jeszcze więcej opisów fikcyjnej nauki funduje czytelnikowi we wspominanej „Wizji lokalnej”. W przeciwieństwie do wytworów płatów czołowych wielu innych autorów science fiction u Lema można mieć wrażenie, że czyta się o rzeczywistej nauce, że w ręku trzyma się nie beletrystykę, ale książkę popularnonaukową czy wręcz naukową.
Otrzymawszy wykształcenie medyczne, autor prezentuje w książkach nie tylko znajomość medycyny, ale przede wszystkim metodologii i nauki w ogóle. „Solaris” to świetny opis hipotezy Gai. Lem przedstawia procesy ewolucyjne i społeczne różnych ras kosmitów, czy to Kurdlańczyków, czy to dubeltów z Edenu. Po cichu wyraża jednak zdziwienie ewolucją i procesami kształtującymi społeczeństwa ludzkie. Albo które dopiero będą je kształtować.
W „Śledztwie” czy „Katarze” właśnie metodologia opierająca się na statystyce wychodzi na pierwszy plan. Niezrozumiała prawidłowość w jednej z tych książek opiera się próbom wyjaśnienia, tak jak ostatecznej odpowiedzi nie otrzymują bohater „Solaris” czy całe rzesze naukowców w „Głosie Pana”. Widać w tych dwu ostatnich jeszcze pewien pesymizm co do możliwości dogadania się z innym, wszelako inteligentnym życiem. Które nie musi wyglądać jak w „Gwiezdnych wojnach” czy innych dziełach popkultury jako pewna wariacja na temat ludzi, przykładowo z czymś dziwnym na głowie, żeby jednak zaznaczyć obcość. Forma, jaką przybrały ciała ludzka, wynika ze splotu przypadków. Życie może przybierać formy dla nas całkowicie niezrozumiałe i niepojmowalne. Tak jak w trochę mniejszym stopniu niepojmowalni mogą być dla nas ludzie żyjący za kilkaset lat, jak w „Powrocie z gwiazd”.
To wszystko realne problemy, z którymi przyjdzie bądź już nawet przychodzi się zmierzyć. W programie SETI już próbujemy skontaktować się z innymi cywilizacjami. Program szczepień przebiega słabo, bo ludzie nie przyjmują, że wiedza medyczna ma charakter prawie wyłącznie statystyczny. Pojawiło się także wiele innych problemów (ale i możliwości) nieprzewidzianych przez Lema, związanych przede wszystkim z rozwojem internetu. Do czego doprowadzą? Trudno powiedzieć, trzeba by do odpowiedzi kolejnego Lema.
Marcin Nowak
Ilustracje:
- Dominique Signoret, Symetriada. Za Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0
- Nikola Smolenski/Dominique Signoret, Asemtriada. Za Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0
Komentarze
Nie jestem oczywiście takim znawcą twórczości Stanisława Lema jak przykładowo Gammon, ale coś od siebie, w setną rocznicę urodzin pisarza, filozofa mógłbym dorzucić.
Jednakże aby nie zmajoryzować dyskusji – bo jak zacznę to czasami skończyć nie mogę – swoim, inaugurującym wymianę myśli wpisem, deklaruję autorskie komentarze w dalszej części gorącej -zapewne – dyskusji.
Mógłbym ostatecznie i w tym momencie coś sensownego napisać (Bohatyrowiczowa wspominała jakiś czas temu na przykład o Dzwoneczku), ale pierwszeństwo przyznaję autorowi „Solaris”.
Gdybym postąpił inaczej – Gammon, mi tego by nie darował.
Zanim rozlegnie się pierwszy gwizdek – ja wykonam jedynie próbny świst,
czyli, merytorycznie, ale głębie prawdziwych emocji pozostawię na później.
I Cały czas tylko i wyłącznie Lem, chociaż nie o nauce, perspektywach świata, o wyboistych drogach kultury, ale o … sztuce, a dokładnie o malarstwie.
Może nie wszyscy wiedzą, ale Lem malował. Ja oczywiście również maluje, z tym, że Lem malował obrazy, a ja swoje poddasze.
Wystawiał swoje obrazy nawet na aukcjach. I znajdowały nabywców, a ja poza swoje cztery ściany i sufit na razie nie wychodzę.
I w tym momencie przytoczę odważną opinię Lema na temat sztuki współczesnej, której kwintesencją jest współczesne malarstwo. Na przykład malarstwo francuskie.
Oto co, na temat dwóch – rywalizujących ze szkół – powiedział w wywiadzie-rzece z Tomasz Fiałkowskim („ Świat na krawędzi”).
„Mówi się o dwóch szkołach we francuskim malarstwie: crachage spontane i konkurencyjna wobec niej crachage dirige.
Malarz bierze farbę w usta i pluje na płótno; robił to albo na ślepo, z zamkniętymi oczami , i to jest „spontane”, albo celuje w jakiś punkt i to jest „dirige”
Nieszczęśni, którzy urodzili się późno i próbują starować w tej kategorii”
Tyle Lem o przejawach współczesności w sztukach pięknych.
Jeden wątek – też w zasadzie nie płynący głównym nurtem metanarracji pisarza,. Taka jest moja intuicja, bo znawcą twórczości Stanisława Lema nie jestem – a przynajmniej się za takiego nie uważam. W odróżnieniu od Gammona.
Ale skoro wypływał on czasami z głębokiego zanurzenia na powierzchnię w czasie dyskusji nad szczepionką to jednak zostanie on przeze mnie zasygnalizowany. Przeze mnie, ale tak naprawdę to przez pisarza, a chodzi o styk nauki ze światem wielkiej kasy, czyli wielkim biznesem, globalnymi korporacjami, które przede wszystkim mają na celu …nasze dobro i swoje zyski (stoję w tym miejscu na barykadzie i widzę oba, zwalczające się stronnictwa, dlatego tak twierdzę).
Przy okazji raczkujących dopiero zmagań toczących się w laboratoriach badawczych w ramach inżynierii genetycznej, ingerencji w procesy życiowe, majstrowaniu przy klonowaniu i innych transgenicznych zabiegach.
Lem mówi w owym wywiadzie, że jest na razie jako, tako, „na tych wszystkich newralgicznych odcinkach”, ale w przyszłości może być różnie:
„Częstotliwość sukcesów szybko wzrośnie i tym samym rozszerzy się bardzo zakres działania, A wielki kapitał czuwa: jest on jak cichy, ale zły pies czy drapieżnik, który siedzi, czeka i obserwuje by w odpowiedniej chwili skoczyć tam, gdzie się spodziewać największych łupów. Sami znajdujemy się w pewnym sensie pod jego władzą. Tym bardziej jednak nie powinniśmy mieć najmniejszych złudzeń co do aspektów moralnych jego działania”
Jego, czyli wielkiego kapitału.
Covid 19
Tej histori nawet Lem by nie wymyslil. Mam wielki szcunek dla Lema. Historia wirusa z Wuhan nie ma sobie rownych. Ameryka i Chiny oskarzaja siebie nawzajem o spowodowanie pandemi. Czwarta juz fala pandemi usmierca a zaden rzad na swiecie nie zbadal skad sie ten wirus wzial. Nastapil globalny kryzys zaufania.
Zmienila sie psychika mieszkancow planety. Co by na ten temat powiedzial Lem?
Niestety Lem, podobnie jak Verne nie mógł sięgnać poza horyzont swojej wyobraźni. Najtrudnie jest przewidzieć przyszłość, tylko cyganki to potrafią.
Zdaje mi się, że skąd się biorą wirusy, już tu kiedyś wyjaśniałem.
Czyli, Stanisław Lem ze swoją literaturą to taki Verne – tak twierdzi @observer
Odważna konstatacja.
Mam nadzieję, że ranga jego twórczości nie zostanie sprowadzona, powiedzmy do… baśni braci Grimm…bo coś, komuś, nie będzie pasowało do jego autorskiej koncepcji Bytu.
Ciekawe co o takiej interpretacji znaczenia pisarstwa Stanisława Lema sądzi Gammon? Na przykład.
Lem miał szczęście, żył w ustroju który promował masowe czytelnictwo i dbał, żeby literatura była na wysokim poziomie.
I tylko dlatego jego książki były wydawane i mógł się z niej utrzymać, a potem zrobić międzynarodową karierę.
Inaczej musiałby albo zrezygnować z pisania, albo zacząć tworzyć jakieś bajeczki w stylu Gwiezdnych wojen.
Verne zaczął na wysokim poziomie, od powieści „Paryż w XX wieku”. Gdzie całkiem trafnie przewidział realia świata za 100 lat.
Wydawca skrytykował i powieść oczywiście nie została wydana.
Pan Nowak wyjasnil skad sie wziely wirusy i nie dostal Nobla.
A Obama dostal za wyglad.
@observer
Myślę, że Lem jak najbardziej sięgał poza horyzonty wyobraźni. Klucz jednak leży w tym, że Lem pod płaszczykiem Sci-Fi przemycał poglądy na świat i swoją filozofię. Bo Lem był filozofem, nie autorem Sci-Fi.
Mnie u Lema często bawią różne anachronizmy, czy może raczej asynchronizmy techniczne – obok wysokiej technologii kosmicznej są jakieś zapisy na taśmie magnetofonowej itp.
Drażnią mnie (ale tylko trochę) przykłady jakiejś niekonsekwencji – w Powrocie z Gwiazd Hal Bregg nabywszy samochód jednym ruchem wywala z niego czarną skrzynkę odpowiedzialną za bezpieczeństwo maszyny – przecież konstruktorzy upewniliby się, że takie coś powinno być nie do ruszenia! Ale nie te rzeczy są istotą tych powieści. To są szczegóły, które stanowią uzupełnienie tła dla poruszanych przez Lema problemów społecznych, ludzkich.
Słuchałem dziś jadąc samochodem jakiegoś słuchowiska w radiu i usłyszalem, że cośtam cośtam technologicznego „trochę się postarzało w przeciągu 2,5 mln lat świetlnych” 😯
Lemowi się chyba takie kiksy nie zdarzały?
Ignorancja nasza (ludzka) jest oceanem ogólnoświatowym, zaś wiedza pewna – pojedynczymi wysepkami na tym oceanie
nic sie nie postarzylo, bo lecialo z predkoscia swiatla – ha ha
ale gdy wreszcie zostalo zaobserwowane to nie tylko sie postarzalo ale i zdechlo.
…
a wirusy pochodza z kosmosu
https://www.nytimes.com/2018/04/13/science/virosphere-evolution.html
Trillions Upon Trillions of Viruses Fall From the Sky Each Day 🙂
@Gostek Przelotem
w Powrocie z Gwiazd Hal Bregg nabywszy samochód jednym ruchem wywala z niego czarną skrzynkę odpowiedzialną za bezpieczeństwo maszyny – przecież konstruktorzy upewniliby się, że takie coś powinno być nie do ruszenia!
Betryzowani konstruktorzy uznali, że betryzowani uczestnicy nie usuną systemu, który dba o ich bezpieczeństwo.
„(…) Lem pod płaszczykiem Sci-Fi przemycał poglądy na świat i swoją filozofię. ”
Co mógł, co chciał, co przemycił w historii Krisa i Harey z Solaris?!
Ocean, skopiował dziewczynę, podarował ją chłopakowi taką jaką była w dniu gdy odeszła.
Zatrzymała nie tylko tamtą urodę, ale i wnętrze.
Harey uczyła się siebie na nowo, w oparciu o wspomnienia o sobie Krisa.
Ogarnęła ją ta sama beznadzieja ta z przed 10 laty, targnęła sie na swoje
życie, i zmartwychwstała, koniec końców poprosiła o anihilację.
Nie ma żadnego co byłoby gdyby(?), nie jesteśmy w stanie ocalić swoich bliskich
od nagłej, gwałtownej śmierci nawet cofając się w czasie?!
Usiłuję, wmanewrować w ten bezmiar okrucieństwa, regułę przekory…
Tnijmy, burzmy, przebudowujmy, wyrzućmy rolety z okien, na rzecz słońc…
To dosyć powszechna wiedza.
Ale co?
Ocean oddał by mi brata tak jak Harey Krisowi,
zakamuflowałabym wspomnienia, nie myślała, nie naprowadzała go
ukradłabym ostatni dzień z jego życia….
Tak wiem, rakieta i stacjonarna orbita dla mnie!
Rok świetlny to jednostka odległości (9,5 biliona km) a nie czasu.
markot,
do problemu nalezy podejsc po Leminowsku!
Czy czas i przestrzen sa dokladnie ortogonalne?
… w ujeciu klasycznym masz racje, ale relatywistycznie sprawy zaczynaja sie komplikowac.
Niech znawcy Lemina sie wypowiedza.
…
@gammon
Niby tak, ale mimo wszystko – w powieści pojawia się specyfik znoszący skutki betryzacji, więc teoretycznie…. 🙂
Najbardziej oczywisty kiks lemowski jest w opowiadaniu „Polowanie” (Pirx) – zapytany ile ma lat, bohater złośliwie odpowiada „111”, dodając potem „w systemie dwójkowym”. Nijak to nie może odpowiadać wiekowi bohatera w chwili, kiedy wypowiada te słowa…
@Gostek Przelotem
specyfik znoszący skutki betryzacji, więc teoretycznie…
Pod nazwą „perto”, ale nie był on legalnie dostępny dla wszystkich. A ci, którym by go udostępniono, (oficjalnie, zgodnie z prawem), pewnie mieliby do dyspozycji także maszyny bez ograniczników i bezpieczników.
Poza tym systemy techniczne projektuje się z uwzględnieniem zagrożeń względnie typowych – np. fabryka chemiczna stojąca nad rzeką może mieć zbiorniki trucizn obliczone na przetrwanie huraganu lub fali powodziowej „raz na 300 lat”, ale nie na „raz na 10000 lat”, nie na wybuch kaldery Yellowstone ani trafienie planetoidą.
w opowiadaniu „Polowanie” (Pirx) – zapytany ile ma lat, bohater złośliwie odpowiada „111”
W „Polowaniu” to kol. Setaur dostał po głowie i oszalał. „Sto jedenaście” w dwójkowym było w „Odruchu warunkowym” – tam, gdzie radar pokazywał artefakty i ludzie błędnie sądzili, że osoba która wyszła poza budynek bazy, leży nieprzytomna wśród skał.
Lem jako filozof, jest dla mnie niestrawny.
Lem jako psycholog, oddaje istotę rzeczy.
Lubię jego powieści typu „Niezwyciężony”, Opowieści o pilocie Pirxie”, Golem XIV.
Doskonale nakreślone reakcje ludzkie wobec NIEZNANEGO.
Doskonałymi autorami byli swego czasu pisarze poruszający inne problemy interakcji tego typu- Boruń, Trepka, Zajdel, Dębski.
Z tym że zawsze pisali o LUDZIACH w świecie techniki przyszłości.
P_s.
Deklasowanie czy pogarda wobec fantazy, fantastyki, spowodowana jest czym?:
Gorsza literatura?
Przecież KAŻDA poza technologicznym czy baśniowym szafarzem, opowiada o nas samych.
Gadżety nie przesłaniają chyba przekazu?
A ten jest jeden od czasów Ajschylosa czy Eurypidesa, Homera.
CZŁOWIECZEŃSTWO w starciu z sytuacją.
@gammon – jasne 🙂 po latach może się trochę pomerdać.
Co do zabezpieczeń – o tym chyba nawet jest jakieś zdanie – (nomen omen) roboty niebezpieczne wykonują roboty. Zresztą Lema właśnie takie detale nigdy nie interesowały. Od twardego Sci-Fi z detalami mamy Larry Nivena i jemu podobnych.
U Lema zawsze lubiłem (choć często zmusza to do „nadmiernego” domyślania się znaczeń, co bywa wkurzające) te niedpowiedzenia – w większości przypadków (Niezwyciężony, Fiasko) rozwiązania zagadki są jedynie domysłami bohaterów miotających się bezsilnie w obliczu kompletnie niezrozumiałej sytuacji…
Trochę nie na temat, ale skoro Lem urodził się we Lwowie ( do którego Zachód Europy się raczej nie przyznaje), czyli na Wschodzie, to dwa krótkie zdania z książki która próbuje wytłumaczyć „dlaczego ludzie Wschodu i Zachodu” myślą inaczej, czyli korepetycje z „Geografii…myślenia”.
Pierwsze którego autorem filozof Shu-hsien liu jest, czyli:
„Właśnie dlatego, że chiński umysł jest tak racjonalny, nie chce on zostać racjonalistycznym”.
Drugiego autorem jest japoński(?) antropolog Nobuhiro Nagashima:
„Logiczna konsekwencja w dyskusji może nie tylko budzić niechęć, ale być uznana za brak dojrzałości”.
I w zasadzie to tyle, ale nie do końca, bo gdyby ktoś chciał bardzo się sprawdzić, czy ma prawo czuć się pełnoprawnym człowiekiem Zachodu…
…albo nie wie dlaczego, ale często zdarza mu się, że „chce takiego jak Putin”…oczywiście tylko na prezydenta i nie wie, może jest jednak człowiekiem Wschodu…
to tym osobom mogę podrzucić pytania zadawane w badaniach, których zadaniem było ( poprzez wybory dokonywane przez badanych) ukazanie ( albo wręcz potwierdzenie faktycznej – nie tylko intuicyjnej – odmienności pomiędzy mieszkańcem Chin i stojącym na przeciw niego rdzennym, przesiąkniętym swoją wyjątkowością mieszkańcem Chicago. Los Vegas, czy Las Angeles.
Ja się weryfikowałem i wyszło, że jestem chyba z Gruzji.
Gdyby ktoś się pytał co dzisiaj jadłem, bo piszę w sposób co najmniej wyważony, to nie będę wymieniał całego zestawu, ale na moje wyczucie, sprawcą mojego aktualnego samopoczucia była prawdopodobnie oberiba.
Przepyszna. Polecam.
@Gostek Przelotem
w większości przypadków (…) rozwiązania zagadki są jedynie domysłami bohaterów miotających się bezsilnie w obliczu kompletnie niezrozumiałej sytuacji…
Przecież to zupełnie jak w rzeczywistości.
Zresztą oberiba nie tylko moją jest faworytą.
Byli tacy, którzy śpiewali o niej piosenki.
Oto przykład tego co może oberiba:
O oberiba mam dwie lewe ręce
O oberiba nie mam pieniędzy
O oberiba nie mam ochoty
O oberiba wziąć się do roboty.
oberiba
W wersji bikiniarsko-kanonicznej baba ryba.
https://www.youtube.com/watch?v=YIL7-C9PCZs
Znalazłem ciekawostkę.
Lem jako geopolityk wart był więcej, niż 99% wysoko opłacanych „ekspertów”.
https://ksiazki.wp.pl/rozgryzl-putina-juz-21-lat-temu-prorocze-slowa-stanislawa-lema-6682770315926016a
…jakieś własne futurystyczne predykcje, dokąd zmierza Świat?
Pamiętam opowiadanie o lodowce, która złośliwie zamawiała jedzenie, aby utuczyć właściciela.
Metoda kontroli populacji w opowiadaniu polegała na zapadniach w chodnikach, które aktywowały się po przekroczeniu określonego progu.
W innym opowiadaniu upływ czasu i proces starzenia zastąpiony był dostępną przestrzenią. Bohater do dyspozycji miał coraz bardziej limitowana możliwość poruszania się po zawężającej się powierzchni.
Widzę, że wiedza o Lemie, jego wizji swiata, jest dość ograniczona na blogu szalonych naukowców….
Zapewne w powodzi innych ważnych zajęć, nie znaleźli czasu na czytanie.
Coż, signum temporis, albo SPECJALIZACJA.
„Zapewne w powodzi…”
A dziękujemy wszystkim nam i we wszystkim się powodzi,
wody ci u nas czy w wannie czy w zlewie li to w umywalce,
zawsze miedzy mini a max…
Cytata różne:
– Kiedy nie wiesz nawet, co to jest – posłyszałem jego słowa.
– A, właśnie, że wiem! Pie – niądz!
– A co to jest pieniądz?
Dziewczynka zastanawiała sie tak usilnie, aż skurczył sie jej nosek.
– Wiedziałam, ale zapomniałam.
– Ty zawsze tak – rzekł chłopiec pogardliwie
– Nigdy nie wiedziałaś.
Pieniądz to taka rzecz…Ech! Machnął ręką. – I tak nie zrozumiesz.
( strona 155, z Obłoku Magellana Stanisława Lema)
Tup, tup…
„Z czasem coraz głębiej byłem w stanie wchodzić w stylistykę,
frazeologię i językowe smaczki Rilkego.
Mocno wpłynęło to na moje wczesne próby literackie,
a zwłaszcza na Obłok Magellana, gdzie różnego rodzaju
„piękności” stylu i językowe”kwiecie” są w dużej mierze
transpozycją mojego zakochania w Rilkem.”
Z tako rzecze Lem, Stanisława Lema, Stanisława Bereś
„finwo kamen Litwakes zi kamen von nachtpromenade”
Z Komizmu Bystronia, z tego utraconego, pożyczonego przez Lema
po wojnie już ocenzurowanego…
Tak, tak noszę po kieszonkach jakąś miedź i śmierdzące papierki…
„Był to duży, pusty pokój. Naprzeciw drzwi znajdowała się wysoka,
łukiem sklepiona nisza. Wisiał w niej drewniany krzyż, bardzo czarny
na białym tle. Nagle spostrzegłem, że pod niszą klęczy trup
przyciśnięty do podłogi; ostry kręgosłup unosił czarną, okrywającą go
tkaninę. Mumia ta, podobna do zbrylonej grudy ziemi, rzucała na
białą ścianę bezkształtny cień. Poszedłem wzrokiem w przeciwną
stronę, szukając źródła światła. W głębi pokoju stał Piotr z
Ganimeda. Jego naramienna lampa oświetlała mocno krzyż, a on,
smukły, ogromny w srebrnym skafandrze, z rękami skrzyżowanymi
na piersi, długo patrzał na ten znak wiary daremnej.”
„Przyśpieszyłem kroku, zacząłem niemal biec, gdy wtem ujrzałem
padającą,z uchylonych drzwi strugę światła.
Stanąłem na progu.”
strona 328, United States Interstellar Force z Obłoku
Magellana.
„Kukułeczka kuka,
Kukułeczka kuka,
Za wodą…
Za wodą…
(…)
Ptaki wiją gniazda,
Ptaki wija gniazda,
A ja nie…
A ja nie…
I jak w tytule z cytatów, ….
Ja jestem wciąż w oczekiwaniu na nowe okulary Gammonie,
litości z tym wertwaniem książki wydanej w 1970 roku!?
to strzępy książki!( jest o dwa latka ode mnie starsza)
Yhm, żebyś mi sie nie zafuczył, na cytat z ptactwem w roli głównej,
coś dla Ciebie…nadal ją czytam to tu to tam:
„(…)Krótko mówiąc, z Marsa na Ziemię wracała wycieczka, około
trzydziestu dzieci, i rakieta ich wpadła właśnie w taką siarkową mgłę,
otaczającą asteroid, bardzo mały zresztą, o średnicy kilkunastu kilometrów
– to jest ważne.
Pilot – automat najpierw próbował manewrować, w końcu zrobił jedyną rzecz
możliwą: wyłączył silniki.
W ten sposób nie ryzykował katastrofy; rakieta przyciągana przez asteroid
zaczęła na niego opadać, ale naturalnie niesłychanie powoli – taki „upadek”
może trwać całe tygodnie. Dzieci wyleciały z Marsa same, nauczycielka miała
wsiąść na pierwszej stacji kosmodromicznej.(…)”
Książka lezy na podłodze, miedzy kolanami mam lampkę, taką biurkową,
też zabytek, cała trójka…(książka, lampa i ja)
Tak przepisuję tylko nie czytam….
@Gammon82
Ten fragment “Obloku Magellana” tez utkwił mi w pamięci i dlatego chciałabym wiedzieć dlaczego go cytujesz. Z informacjii na obwolucie egzemplarza, który posiadam (Wydawnictwo Literackie 2005) można się dowiedzieć, że Lem nie wznawial publikacji tej powieści przez wiele lat. Jest tam również wzmianka o “obowiązkowym dydaktyźmie” (wtedy, kiedy powieść powstawala), którego cytowany przez Ciebie fragment wydaje się być ilustracja.
@kruk
Ten fragment “Obloku Magellana” tez utkwił mi w pamięci i dlatego chciałabym wiedzieć dlaczego go cytujesz.
Bo mnie też utkwił w pamięci, jak i inne ciężko-ponure sceny z tego samego rozdziału.
Lem nie wznawial publikacji tej powieści przez wiele lat
Zapewne w obawie, że zostanie uznany przez sąsiadów za bezbożnego komucha, jak Boy-Żeleński, Tuwim i wielu innych. Powiadają, że w Krakowie taka opinia może człowiekowi zrujnować życie.
Jerzy Jarzębski, który na literaturze i na Lemie co-nieco się zna, pisze: „Autor książki, który przez wiele lat nie życzył sobie jej wznawiania, zapamiętał przede wszystkim jej uzależnienie od politycznych kanonów epoki. Tymczasem pod tym względem Obłok Magellana grzeszy minimalnie.”
Jest tam również wzmianka o “obowiązkowym dydaktyźmie”
Nie będę pisał, co mnie się wydaje, bo każdą odpowiedź można złożyć na karb mojego mechanicznego prymitywizmu. Wspomniany J. Jarzębski dostrzega w tej powieści miejscami „dosyć nieznośną skłonność autora do okraszania swych historii okrągłymi sentencjami natury ogólnej (najczęściej moralnej)” spotęgowaną przez „nadmierną dawkę środków poetyckich” w stylistyce zaczerpniętej od Rilkego.
Ale czemu dopatrywać się dydaktyzmu akurat w tym fragmencie?
Posłowie Jarzębskiego do „Obłoku…” jest w całości cytowane tu:
https://solaris.lem.pl/ksiazki/beletrystyka/oblok-magellana/107-poslowie-oblok-magellana
@Bohatyrowiczowa
Moja optyka lepiej odbiera literki na starym, zżółkłym papierze niż na śnieżnobiałym. Z drugiej strony też wiem, że papier z tamtej epoki łatwo się kruszy, a klej zamienia się w proszek i przestaje utrzymywać blok książki w całości. Czasem z tego powodu zajmuję się pokątnie bieda-introligatorstwem.
A pierwsze wydanie „Obłoku…” z 1955 roku to już w ogóle potrafi być masakra.
P.s. może Lem z czasem doszedł do wniosku, że chce zostać zapamiętany jako autor literatury pesymistycznej i robił wszystko, żeby niektóre wczesne utwory, mogące mu zepsuć wizerunek, poszły w zapomnienie?
@Gammon82
Ale czemu dopatrywać się dydaktyzmu akurat w tym fragmencie?
Dlatego, że są tam przedstawione ślady niepowodzenia innej wyprawy, trudno nie domyślić się, że z obozu wrogiego ZSRR. Chociaż w powieści nie ma wzmianki o rywalizacji dwóch obozów, w pierwszej połowie lat 50. taka musiała się czytelnikom nasuwać interpretacja. Mnie się nasunęła, bo pamiętam atmosferę tamtych lat. Opisywana scena była właśnie dostosowaniem się do “politycznych kanonów epoki”.
Lema to musiało później krępować, natomiast słów o daremnej wierze nie musiał chyba żałować jako że nie ukrywał się ze swoim ateizmem. Nie wyobrażam sobie, żeby Lemowi można było “zruinować życie”, nawet w Krakowie.
Lem był dzieckiem swoich czasów, ukształtowanym w konkretnej epoce i jej warunkach.
Był w stanie wznieść się myślą ponad rzeczywistość, ekstrapolować, ale jedynie w znanych mu możliwych konfiguracjach.
Tak samo zresztą jak każdy pisarz opisujący realia własnej epoki.
Sporo zreszta z nich, doznało „przywileju” potępienia własnej twórczości, jako nie dość postępowej, progresywnej, antyrasistowskiej.
Współczesna narracja nie dopuszcza kryteriów oceny innych niż obecnie obowiązujące.
Tylko, czy masakrowanie dawnych twórców ponadczasowej- do niedawna- literatury, coś zmieni na lepsze?
Istnieje jakaś lepsza literatura?
Być może, Lem świadomie uciekł w fantastykę, by nie byc ocenianym koniunkturalnie, przez krytyków nie dorastających mu do pięt, ale poprawnych ideologicznie?
P co kopać się z koniem, skoro mozna sie uchylic od ciosu kopytem?
Pisarze w PRL byli KIMŚ, z ich głosem sie liczono.
Kim stali się obecnie?
Poza nielicznymi będącymi w stanie utrzymac sie z pisania, kolejnymi najmimordami?
@Gammon82
P.s. może Lem z czasem doszedł do wniosku, że chce zostać zapamiętany jako autor literatury pesymistycznej i robił wszystko, żeby niektóre wczesne utwory, mogące mu zepsuć wizerunek, poszły w zapomnienie?
To by się zgadzało ze słowami J.Jarzębskiego:
Nasza racjonalność mówi w istocie coś o nas samych, ale o wiele lepiej charakteryzuje nas to wszystko, co racjonalne wcale nie jest. Spotkanie z kosmitami — jeśli kiedyś nastąpi — nacechowane będzie zatem prędzej skumulowanym przez wieki instynktownym strachem przed Obcością i setkami utwierdzanych przez literaturę i film przesądów niż rozsądkiem i uniwersalną logiką postępowania. Takie wnioski zdaje się Lem wyciągać z namysłu nad ludzką kulturą — dlatego też Obłok Magellana może być dla nas dzisiaj raczej atrakcyjną lekturą przygodową niż wykładnią tego, co pisarz sądzi o możliwości porozumienia z Innymi.
Optymizm cechujacy “Obłok Magellana”, wiara w świetlaną przyszłość ludzkości (w wiadomym systemie politycznym) też należały do kanonów politycznych epoki.
@Gammon82
c.d. Zapewne czytałeś “Świat na Krawędzi”, wydany w 2000r. Rozdział o “Religii, wierze, wiedzy…” pokazuje, że Lem nie miał obaw ujawniając się jako ateista.
Gdybyśmy siedzieli nie w Krakowie, ale w Teheranie, mówilibyśmy o zupełnie czymś innym. Tyle, że tam na ateizm nie można sobie pozwolić…
O Krakowie Lem miał nieco lepsze zdanie od Twojego.
@kruk
Przecież ten pojazd zagubiony w dali od gwiazd był uzbrojony po zęby i trudno tego nie skojarzyć z rywalizacją „atlantydów” z „warszawiakami”. Ta wrogość musiałaby trwać jeszcze długo, bo kiedy ukazywało się pierwsze wydanie „Obłoku..”, jeszcze nawet biip-biip-biip-Sputnika nie było, a tu mowa o wielkiej platformie orbitalnej wypchanej bronią nuklearną. Tu nie było podsuwania sugestii, to było nadawane otwartym, nieszyfrowanym tekstem.
Niemniej jak porównać z twórczością – bo ja wiem – Iana Fleminga powiedzmy, to Lem nie wydaje mi się nachalno-propagandowy. Ot, była kiedyś epoka przygotowań do globalnej wojny (przecież była), minęła, został kawałek ponurego i groźnego złomu wśród Obłoku Oorta (czy gdzieś tam, w nieokreślonym mroku). Coś jak
„…Look on my Works, ye Mighty, and despair!
Nothing beside remains. Round the decay
Of that colossal Wreck, boundless and bare
The lone and level sands stretch far away.”
Nie wyobrażam sobie, żeby Lemowi można było “zruinować życie”, nawet w Krakowie.
Nie jest ważne, co mogło być. Ważne, co Lem sądził, że może być. Ale tak, pewnie przesadzam.
Optymizm cechujacy “Obłok Magellana”, wiara w świetlaną przyszłość ludzkości (w wiadomym systemie politycznym) też należały do kanonów politycznych epoki.
Amerykańska SF w tzw. Złotym Wieku czy w latach pięćdziesiątych nie była bardzo inna pod tym względem. Oczywiście było też sporo pesymistycznych wyjątków, z których kilka trafiło do pierwszego wydania zbioru „Rakietowe szlaki” – tego z 1958 roku.
Miej cierpliwość do wszystkiego co nierozwiązane
w Twoim sercu i spróbuj
polubić pytania
jak zamknięte na klucz pokoje i jak książki
napisane w obcym języku
Nie szukaj odpowiedzi
które nie mogą być Ci teraz udzielone,
bo nie możesz ich pojąć.
A chodzi o to, by móc pojąć wszystko
Spróbuj pojąć pytania
a może wtedy stopniowo zrozumiesz
nawet tego nie zauważywszy
pewnego dnia,
że masz już odpowiedź.
„Miej cierpliwość”– Rainer Maria Rilke
Puchę Pandory uważam za otwartą, pokój z mumią…
Dobrą chwilę wertuje wiersze Rilke,
I nie tylko:
„A w liście do swojej szwedzkiej entuzjastki, poetki Ellen Key, z 3 IV 1903
Rilke pisał;
Wkrótce po jej [tj. matki] odejściu oddano mnie do jednego z naszych wielkich oficerskich domów wychowawczych. Miałem dziesięć lat. Wydelikacony niesłychanie (bez kontaktu z rodzeństwem bądź z innymi dziećmi), w gronie pięćdziesięciu chłopców, odnoszących się
do mnie z szyderczą wrogością. Podoficerowie byli naszymi wychowawcami. Co wciągu tych lat (bo tak długo, mimo chorób i protestów, przebywałem w zakładzie) przecierpiałem, jest historią życia w†sobie: długiego i ciężkiego. Rodzice moi nie mają o tym wyobrażenia do dziś.
Nie pojmuję tego. Kiedy wystąpiłem z tej szkoły i zrzuciłem mundur, zrozumiałem, że odsunęli się ode mnie. Okazywało się to wciąż od nowa. Umieszczono mnie w szkole handlowej,
w warunkach nie do wytrzymania, i dopiero brat mego ojca (miałem już wtedy szesnaście lat)
umożliwił mi naukę w prywatnym gimnazjum. Wytężając wszystkie siły przerobiłem materiał ośmiu klas w cztery lata i zdałem maturę, Byłem umęczony”
Może ta obecność, ta postać klęcząca, to na czyjąś cześć, kogoś wspomnienie…
http://pamietnik-literacki.pl/wp-content/uploads/2017/02/3-Majewski.pdf
@Gammon82
Lem nie wydaje mi się nachalno-propagandowy.
Mnie też absolutnie nie. W pierwszej połowie lat 50. warunkiem publikacji takiego dzieła musiał być jakiś ukłon w stronę panujacej ideologii. Lem nie zrobił go przecież z przekonania, sądząc po tym, co opowiada w “Świecie na Krawędzi”, i to mogło mu później doskwierać. Co do jego optymizmu w tamtych latach to mógł on być szczery i tylko zbiegał się z oficjalnym.
Iana Fleminga nie czytywałam, w każdym razie nie przypominam sobie. Czytałam parę rosyjskich powieści fantastyczno-naukowych, które mi się bardzo podobały, z tego również względu, że nie dostrzegałam w nich propagandy. Niestety zapomniałam tytuły i autorów. Przypuszczam, że i Ty je czytałeś, więc może przypomnisz mi tytuł i autora książki, której główny bohater naukowiec i zarazem narrator posiadł zdolność wywoływania i leczenia u siebie raka a później tworzenia ludzi z jakichś roztworów. Pierwsze osobniki wychodziły mu raczej byle jakie aż wpadł na pomysł stworzenia mężczyzny na podstawie obrazu Adama, autorstwa Duerera.
Z”Tako rzecze Lem” kilka slow Lema o recenzentach jednej z jego książek:
„Z recenzji Solaris można by sporządzić gruby tom, nader zabawny,
ponieważ recenzenci ciągnęli message tej książki w rożne strony.
Pewien bardzo antykomunistycznie nastrojony Anglik uznał,
że ocean – to ZSRR,
a ludzie na stacji – to dookolne małe państwa.
Zjawisko projekcji rzutowania w tekst tego, co gra w duszy krytyka,
demaskuje wysoką dowolność krytyki literackiej.
To właśnie spostrzeżenie byłą jedną z przyczyn, dla których napisałem
potem moją teorię dzieła literackiego – Filozofię przypadku.”
Tzw „ukłonów” nigdy nie było.
Z jednych wydawnictw go wyrzucano, w innych pod czujnym okiem wydawcy
wprowadzał zmiany…
Iskrę wydawnictwo „Obłoku Magellana” przeklina najgłośniej, nie klnąc…
Postacie swych książek tworzył na bieżąco, najpierw obdarzał ich mimiką,
ubierał w złość czy zakłopotanie, potem szukał przyczyny takiego swojego zachowania!
Pozdrawiam!
Przy okazji wydawców to wart odnotowania jest fakt, że pierwszym wydawcą „Solaris”, było Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, o którym powiedzieć, że było wstrzemięźliwe wobec nowych trendów w sztuce i szeroko rozumianej kulturze, to właściwie nic nie powiedzieć.
Swoją drogą ciekawe byłoby się dowiedzieć, czy Lem poszedł do wydawnictwa z rękopisem, czy jednak wydawnictwo zamówiło książkę u Lema …w stylu:
„piszcie Lem, piszcie, a jak napiszecie coś ciekawego, to przynieście, a my od razu – w ramach działań artyleryjskich wystrzelimy to wasze dzieło na księgarską orbitę.”
Filmowana powiesć była wiele razy, ale chyba najgłośniejszą ekranizacją była ta Tarkowskiego z 1972 roku…z której Lem I Tarkowski średnio byli zadowoleni…
…z kolei po obejrzeniu tej ekranizacji Ingmar Bergman powiedział że „Tarkowski jest już w pokoju, do którego ja zaczynam dopiero pukać”.
Zastanawiająca jest również popularność Lema w ZSRR. Książki jego wydawano w radzieckich wydawnictwach liczone były milionami, a chłopcom – zafascynowani literaturą Lema rodzice – nadawali na imię Stanisław.
Z kolei Tarkowski kręci filmy m.in.( również ‚Solaris”) w komunistycznym Mosfilmie, a następnie jego filmy Watykan umieszcza jego filmy na ekskluzywnej liście „filmów o wybitnych walorach religijnych”.
I czy w tym wszystkim jest jakiś sens i logika?
Nie wiem, ale może się dowiem, bo kończę „moją” książkę o różnicach między Wschodem i Zachodem, a jeden z ostatnich rozdziałów zatytułowany jest „Logika dwuwartościowa”.
I z pewnością po jego przeczytaniu pełnej odpowiedzi nie uzyskam, ale wiem, że nie musi być tylko i wyłącznie: „albo jedno, albo drugie”(Zachód), ale uprawniony jest pogląd, że „i jedno i drugie”(Wschód).
samba kukuleczka
18 września 2021
11:02
Moim zdaniem błędny tytuł.
W stosunkach Zachodu z resztą świata/ kultur, obowiązuje nie logika dwuwartosciowa, tylko logika Kalego.
Ta ocena to głównie projekcja własnych zachowań na domniemane motywy działań innych kregów kulturowych, państw.
Efekty takich projekcji widzimy na ekranach TV- o ile jeszcze ktoś rozsądny to ogląda.
Albo w wypowiedziach polityków zachodnich, usiłujacych usprawiedliwiać swoje decyzje.
Głównie zresztą, mordy, wojny, szantaże ekonomiczne i militarne.
Ekranizacja powieści 1972 roku:
Może tak, wrzucę te kilka słów Lema z tej samej książki co rano, którą można pobrać za darmochę na Legimi:
„(…)-Gdyby Courths -Mahlerowa pisała zapatrzona w Rilkego, to wyszłyby z tego straszne zakalce!
W sztuce nie wszystko da się ożenić ze wszystkim.”
„Według Lema, Tarkowski
wcale nie nakręcił »Solaris«, ale »Zbrodnię i karę«. Przecież w filmie wychodzi tylko tyle, że ten paskudny Kelvin doprowadził biedną Harey do samobójstwa, a potem ma z tego powodu wyrzuty sumienia, które są wzmocnione jej pojawieniem się;(…)”
https://culture.pl/pl/artykul/lem-tarkowski-starcie-geniuszy
Kto jak kto sambo, ale Ty, ty który miałeś sie za mną wstawić w czyśćcu,
świadczyć na moją korzyść, znam, widziałem, porażki zdarza jej sie zamienić w cenny kruszec…. i wszelakie inne takie doopsy!
Gdy stajesz w oko w oko, z kimś utraconym, gdy w jednej setnej, przychodzi ci przez myśl, jestem słaby, zawiodłem, narcystycznoegoistyczna świnia wzięła górę,
za rozsądkiem, zignorowałem wszelakie objawy znaki na niebie, opuściłem,
zraniłem nie doceniłem oddania, prawa do wyłączności, jestem dla Ciebie,
chce cieszyć sie tobą, nie dojrzałem do dzielenia się naszymi chwilami…
I dostajesz druga szansę, w powłoce nie z tej Ziemi, cieszy ją Twoja obecność,
nie odstępuje Cie na krok, bo w tobie czyta, „jesteś, znów na rany jesteś!”
masz szanse nie patrzeć, nie czuć choćby przez skórę, jak wraca by raz po raz odchodzić…
Tarkowski albo inaczej…
Jak czytam „Tako rzecze … Lem”, darzę Lema głosem z swojego serca,
czuję lekkość, szczerość, w kącikach uśmiecham sie zaraz przed nim,
przyjmuje słowa które mi daje…
Ja wiem bredzę ze zmęczenia, 800 ponad minut w ciągu dwóch dni przeczytanych, na ekranie telefonu, gdy dziś rano wstałam, otwarłam szufladę
sięgnęłam po czystą bieliznę, koszulkę, okulary i telefon… wzięłam prysznic zmyłam z siebie trud, śnienia w takt przygód , podążając za Lemem…
Sambusia kochaniutka, twierdzi że wszystko to co wypadło spod ogona czy pióra,
a i także wymskło się na jednej z wielu śląskich porodówek, z dziewczęcego ciała,
w pewnym roku pańskim…to efekt mało zadowalający, hm…
Masz proszę:
https://www.youtube.com/watch?v=LRP8d7hhpoQ
Interesują nas postacie, tło obrazu, muzyczkę wyciszmy, usiądźmy na słuchawkach…
Jako Twój przyszły wydawca, no jak zacznę grać w totka to kto wie…
tchnij proszę w tą pustkę życie, ludziom cele itd
Mam zamiar płacić więc wymagam…
…800 minut, ponad 800 minut lektury to naprawdę dużo. Nawet ciężko mi sobie coś takiego wyobrazić, przełożyć to na coś wymiernego…jedyne co przychodzi mi do głowy to Robert Lewandowski i myśl, że w ciągu tego czasu, ten heros zbiorowej wyobraźni Polaków zdobywa dziesięć kolejnych bramek.
Tak, to jest chyba optymalne porównanie.
A poza tym za dużo wątków w Twoich komentarzach.
A propos prysznica. W końcu wczoraj facet z serwisu przeczyścił mi podgrzewacz wody. Do tej pory, albo dwadzieścia stopni, albo siedemdziesiąt. Niby był moment kiedy woda osiągała temperaturę pięćdziesięciu, czyli optymalną, ale było to… na pewno nie było to 800 minut.
Możesz sobie wyobrazić mój pobyt w kabinie.Cały w pianie i ciągłe w te i we wte. W poszukiwaniu pięćdziesięciu i ucieczce przed dwudziestoma i siedemdziesięcioma. To stawało się niebezpieczne – posadzka robiła się śliska. W pewnym momencie planowałem rozsypać w łazience piasek gruboziarnisty, ale na szczęście wczoraj nawiedził mnie serwisant. Najpierw zapowiedział swoją wizytę telefonicznie – skakałem do góry. jakby to miała być co najmniej wizyta księdza po kolędzie – a wczoraj z pełnym ekwipunkiem przybył, rozkręcił, podmuchał w jakiś przewód, następnie przepłukał wodą i jeszcze dobrze nie wyszedł (oczywiście wcześniej zainkasował swoją należność) a ja w końcu na pełnym luzie udałem się pod prysznic, pod którym oczywiście nie siedziałem 800 minut ( no chyba, że…), ale trochę krócej i w końcu mogłem – dokładnie opłukany – udać się do swoich obowiązków… ale i również przyjemności.
Ale o tych ostatnich, może przy następnej okazji.
Jutro u nas osiem stopni. Dobrze, że na plusie. Rano widziałem pierwsze nieśmiałe obłoki CO2 opuszczające kominy niektórych nieruchomości. Znak , że rozpoczyna się sezon grzewczy. W czasie kalendarzowego lata.
I pomyśleć, że Unia tak naprawdę jeszcze nie rozpoczęła praktycznych działań w związku ze zmianami klimatycznymi.
Przecież jak oni zaczną wszystko schładzać to… mówi się ponoć, że Niemcy chcą Turniej Czterech Skoczni przenieść na lipiec – napełnię sezonu urlopowego.
I postawili sobie ambitny cel – chcą przeprowadzić zawody na naturalnym śniegu.
Nie wierzysz mi w moje 800 minut czytelniczych.
To da sie wyjaśnić, bez cudów…
Wstaje nieco po 5 tej, coś tam robię wokół siebie…
Ciszę nocą rwie, roztrzaskuje dźwięk budzika, w telefonie
córki matki (ja budzę sie na wyczucie)
Mijamy się w przedpokoju, witamy, ona zmierza do łazienki,
ja udaje sie do moich obowiązków, 90 cm…
Póki śpią obowiązeczki, bywa że i do 9 tej rano, czytam…
Gdy obowiązusie drzemią po południu, pichcę, gdy mam już wszystko
na gazie w garnuszeczkach, pod przykryciem, łapie za telefon i czytam…
Przyjemnością dla mnie jak na razie są uśmiechy, rozgardiasz, szczęśliwe oczęta,
nie wszystkim dane jest … przyjemniaczyć się w parze!
A propos czytania o którym wspominasz.
Wspominałem o moim nowym lokum. A jak lokum to oczywiście podręczny księgozbiór. Ponad 1000 (dokładnie 1153 egzemplarze) książek na siedmiu regałach, a każdy regał po 5 półek.
Obliczyłem, że gdyby je położyć jedna obok drugiej na jednym regale, to ów regal miałby 35mb i 35 centymetrów. Myślę, że z takiej odległości to nawet Robert Lewandowski miałby problem ze zdobyciem gola.
Na osobach postronnych, ten widok też robi wrażenie i pierwsze pytanie, które z reguły słyszę to :
– „I ty to wszytko przeczytałeś?”
-„Nie, ale układałem!” – z dumą odpowiadam.
A poza tym ostatnio wchodzę w szklane wazony, dzbany, patery, świeczniki.
To pokłosie moich wizyt w jednej z hut szkła (również artystycznego) działającej prężnie w moich stronach. Produkują na Zachód, ale wyroby z wadami które dostrzeże ich kontrola jakości, a dla laika w zasadzie są niezauważalne, sprzedają za grosze w przyzakładowym blaszaku. I ja kupuję. A ci którzy zobaczą moje zakupy i usłyszę ceny owych wyrobów, biorą ze mnie przykład i też jadą.
A propos pryszniców i kąpieli to jednym z tytułów które czekają w kolejce i zahaczają o rajcujący mnie Wschód jest książka faceta z Harvardu o mocnym tytule: Seksualność Orientu. Przestrzeń i Eros”. Książka, gatunkowo z pogranicza antropologii kulturowej a jej treść poświęcona jest obecności Orientu w kulturze Zachodu i – co tu dużo mówić – fascynacją tą kulturą.
Przerzuciłem strony aby mieć jakieś rozeznanie i natknąłem się na coś takiego.
Oczywiście fragment wyrwany z szerszego kontekstu, ale moim zdaniem autor pochyla się w tym, momencie nad ważkim problemem, który spędza sen z powiek nie jednej kobiecie:
Za wcześnie zaklawiszowałem i ów fragment dopiero teraz:
„Wpływ kąpieli na kobiece ciało wyznaczał, jeżeli chodzi o ścisłość, kolejny obszar ciekawej niespójności (…). Podczas gdy jedni podróżnicy twierdzili, że kąpiele powodują przedwczesne starzenie się orientalnych kobiet, inni pisali, że nadaje ich skórze elastyczność i piękno. Na przykład Lady Craven pisała, że „częste korzystanie z gorących kąpieli niszczy jędrność ciała, a więc kobiety w w wieku dziewiętnastu lat wyglądają starzej niż ja w tej chwili.
A Dallaway twierdzi:
„… ciepłe kąpiele stosowane bez umiaru i nieustanny odpoczynek w większości przypadków mają działanie szkodliwe, ponieważ zupełnie niweczą solidność kształtów, które z rozkazu natury powinny rywalizować z elegancją ich oblicza”.
Zapomniałem podać nazwisko autora, a jest nim urodzony w Stambule Irvin Cemil Schick.
Siedem regałów powiadasz, moja córka ma takie trzy regały, wypełnione książkami po brzegi.
Nawet w Warszawie przy ul Koszykowej, gdy ja, i innych dwoje moich członków rodziny, zajadałam sie chłodnikiem w Ćmie Mateusza Gesslera…ona spędziła nieopodal, w prawo od wejścia na teren ogrodu, w księgarni takiej pól
antykwariatowej całe dwie godziny…
Zamiast chłodnika reklamówka, używanych książek…
Ciekawam czy wiesz co właśnie przeglądam?!:
„Tzw.poważani obywatele uważali wolnościowe idee radykalnych demokratów
za skandaliczne.
Demokraci żądali powszechnego dostępu do edukacji, gwarantowanej przez
państwo opieki lekarskiej i demokratyzacji prawa, w którym jeden z nich widział lisa, a biedni byli jak gęsi: ” lis skubie je z pierza, by wreszcie pożreć”(…)
(czerwona książeczka 124 stronicowa)
@kruk
Iana Fleminga nie czytywałam, w każdym razie nie przypominam sobie.
Można w ostateczności to czytać, bo zawiera całkiem przenikliwe fragmenty, a poza tym jest to „znak czasu”. Przeczytałem i nie jest tak że żałuję, ale bez tej lektury wiele bym nie stracił.
tytuł i autora książki, której główny bohater naukowiec i zarazem narrator posiadł zdolność wywoływania i leczenia u siebie raka a później tworzenia ludzi z jakichś roztworów. Pierwsze osobniki wychodziły mu raczej byle jakie aż wpadł na pomysł stworzenia mężczyzny na podstawie obrazu Adama, autorstwa Duerera.
Władimir Sawczenko (oryg. Володимир Іванович Савченко, Ukrainiec), powieść „Odnajdziesz się sam” (oryg. Откры́тие себя́), I wydanie radzieckie 1967, polskie 1975 w serii „z jamnikiem” wydawnictwa Czytelnik. Tu jest skan okładki:
https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/172000/172660/126616-352×500.jpg
@Bohatyrowiczowa
Edukacja Rilkego w Sankt Pölten skojarzyła mi się z filmem „If…” Lindsaya Andersona.Niedawno oglądałem ponownie.
P.s. Odilo Globocnik (brrrr) też uczęszczał do Sankt Pölten (i też nie skończył).
Z jakiej to książki cytat? Wychodzi mi jakiś na pisał to jakiś rosyjski nihilista, albo inny mao znany eserowiec.
A dane personalne autora – będę strzelał…nie wiem.
Jeżeli chodzi o ewidentnie antykwaryczny księgozbiór to jego miejscem jest lokum po teściowej.
Te 35 metrów o których wspomniałem wcześniej to ewidentnie wyselekcjonowane pozycje. W zasadzie ostatnie 30 lat.
Oczywiście gdyby Lewandowski strzelił bramkę z 35 metrów, to mam jeszcze z 10 na wsi, ale to też raczej nie antykwariat, bo antykwariat to wspomniane czytadła w mieszkaniu po mamusi…mojej żony.
@Gammon
„„If…” Lindsaya Andersona”
Hm, poszukam bo nic opis mi nie mówi, dziękuję, obejrzę.
„A dane personalne autora – będę strzelał…nie wiem. ”
Ręce opadają…
Noam Chomsky – Siła i i opinia.
Zsynchronizuj czasem wpisy, albo lepiej przeczytaj, co napisał ktoś komu udostępniasz tutaj swoje konta?!
Mieszkanie po mamusi, czytadła, antykwariat o czyimś miejscu byłego zamieszkiwania, zalatuje Kiepskim, w kompanii sześciopaku na ławie…
Nie wołaj, wkładam zatyczki do uszu!
@Bohatyrowiczowa
Tego jest cała trylogia.
„If…” (1968)
„O Lucky Man” (1973)
„Britannia Hospital” (1982)
Filmy świetne, ale dziwne i uprzedzam, że lampy/neurony trzeszczą przy oglądaniu.
(nie wytrzymałem)
https://www.youtube.com/watch?v=81IOO9EC1nE
Piszesz „czerwona książeczka 126 stron,” dyskusja cały czas opiera się co najmniej o Konfucjusza i ja mam wpaść na to że to jest Chomsky. Może i jego „Siła i opinia” jest czerwona , ale za to litery na okładce ma czarne, a jak czerwone i czarne to tylko i wyłącznie Stendal.
A dla mnie „czerwona książeczka” to przede wszystkim towarzysz Mao, bo Chomsky trochę mnie zawiódł, chociaż jego antyamerykanzim kiedyś mi się bardzo podobał.
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/czerwona-ksiazeczka;3889626.html
A ja – jak ma się tyle książek – to ostatnio raczej mało słucham, mało oglądam.
Jeżeli już, to oglądam komisarza Alexa i słucham poezji śpiewanej. Niestety komisarz może i ma akcenty, same w sobie godne naśladowania, ale poezja to czasami… szkoda gadać. Może jakby poeta – jeden z drugim – dostał Nobla ,t o może wiersze miały by jakiś klimat. A tak to nędza z bidą…i czasami nawet słuchać się nie chce.
Przykładowo:
https://www.youtube.com/watch?v=jg2WN1s_6QE
A na kłopoty to chyba jedynie Konfucjusz.
Ta historia jest z niezłym morałem, ale ma jednak pewne rezerwy, co jest jednak zrozumiałe, bo Konfucjusz był Chińczykiem.
Kiedyś Konfucjusz poprosił do siebie czterech uczniów i powiedział, żeby na luzie – nie zważając na to, że jest od nich starszy, powiedzieli co chcą robić aby w pełni rozblysły ich talenty.
Pierwszy powiedział, że chciałby odbudować potęgę zrujnowanego księstwa
Drugi – skromniejszy -powiedział, że rozda po 500… przepraszam… powiedział, że zapewni wszystkim dobrobyt, resztę zostawi mądrzejszym od siebie.
Trzeci czułby się spełnionym pełniąc funkcję pomocnika podczas dyplomatycznych spotkań.
A czwarty uczeń, Dian, wybrał ostatnią nutę z cytry, na której cały czas bardzo cicho grał i pozwolił aby wibracja dźwięku powoli zamierała. I kiedy zrobiło się zupełnie cicho Dian poszedł na całość i powiedział:
„U schyłku wiosny, kiedy nosi się wiosenne szaty, chciałbym w gronie kilku rówieśników i kilku młodszych chłopców kapać się w rzece Yi, rozkoszować się chłodnym powietrzem wiatru u Ołtarza Modłów o Deszcz Letni, recytować pieśni, a potem wrócić do domu”
I wtedy Konfucjusz westchnął i powiedział „Dianie, ja też bym tak chciał”.
A ja też bym westchnął i powiedział: „A dlaczego to wszystko takie homogeniczne, bo atmosfera mi się nawet podoba.”
@Gammon No.82
Serdecznie dziękuję. Słusznie myślałam, że w takiej sprawie robot musi być niezawodny. Czytałam wydanie polskie. Okładki, przykro mówić, nie pamiętałam.
Pozwolę sobie jeszcze raz skorzystać z Twoich zasobów pamięci. Proszę o autora i tytuł rosyjskiej ( szerzej – radzieckiej) powieści, której akcja toczy się na planecie skazanej na zagładę. Ludzie zachowują spokój, artyści wystawiają swoje dzieła… A jeszcze mi się plącze po głowie jakaś stacja kosmiczna otoczona groźnym żywiołem. Kosmonauci wysyłani na zwiady nie wracaja. W końcu okazuje się, że nie wracają, bo nie chcą, a powodem jest, że w tym żywiole doznają niebywałego szcześcia.
@kruk
Nie czytałem takiej powieści, ale spróbuję się skontaktować z „żywą bazą danych” – skądinąd zresztą matematykiem, który przeczytał chyba wszystko z gatunku szeroko rozumianej fantastyki (SF, space opera, fantasy, fantastyka grozy), co zostało opublikowane w Polsce Ludowej, a przypuszczalnie zna też z 80% tego, co po 1989 roku. Jeśli się odezwie, przekażę odpowiedź.
@kruk
Ów matematyk odpowiedział, że to zapewne „Daleka tęcza” ( Далёкая Радуга) Strugackich
https://pl.wikipedia.org/wiki/Daleka_Tęcza
…wtedy znalazłem pdf-a na dysku, przejrzałem i przypomniałem sobie, że przecież jednak to czytałem kiedyś, raz jeden (a np. „Przenicowany świat”, „Poniedziałek…” i „Trudno być bogiem” dziesiątki razy).
Matematyk dodał, że gdyby to nie szło o literaturę radziecką, pasowałoby też opowiadanie „Ucieczka” Clifforda D. Simaka.
Mówiłem, że ten człowiek to fenomen.