Lekarz chamski systemowo? Część 1. Studia
W ostatnich miesiącach pandemii nasilił się istotnie hejt kierowany do pracowników ochrony zdrowia, zwłaszcza lekarzy. Gdyby w tym zalewie pomówień, oskarżeń i gróźb, przy których hasła z protestów przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego jawią się jako literatura piękna, poszukać jakichkolwiek argumentów, na pierwszy plan wysuwają się opowieści źle potraktowanych pacjentów. Nie źle leczonych, bo zazwyczaj pacjent nie ma kompetencji do merytorycznej oceny i poza jaskrawymi przypadkami nie odróżnia błędu medycznego od zdarzającego się mimo najlepszych chęci powikłania – ani poprawy osiągniętej dzięki leczeniu od tej zachodzącej mimo starań lekarza. Pacjenci narzekają raczej, że potraktowano ich w sposób niekulturalny, nieczuły czy wręcz chamski. Absurdem byłoby zaprzeczać. Pytanie, czy to pojedyncze przypadki? Mam wrażenie, że jest inaczej: zafundowaliśmy sobie w Polsce system, który promuje takie postawy.
Zaznaczam, że o ile sytuacja w niektórych kwestiach poprawia się z roku na rok, o tyle średni wiek lekarza w Polsce wskazuje, że kończył on studia porządne kilka lat temu. A więc zacznijmy od początku.
Planujecie Państwo studia medyczne (zresztą: jakie Państwo? Wy, studenci). Zdajecie świetnie maturę (dawniej egzaminy wstępne, które były trudniejsze). Na pierwszym roku macie anatomię. Dwa razy w tygodniu kilka godzin polegających na oglądaniu zwłok. Sprzed kilkudziesięciu lat. Zdarzają się obrosłe grzybem. Najbardziej lubicie kości: są czyste i suche. Bo np. płuca to taka gąbka nasączona śmierdzącym i trującym formaldehydem, z której z każdym dotknięciem wypadają kawałki tkanki. Pierwsze osoby wrażliwe rezygnują po dwóch tygodniach.
W ciągu roku macie kilka kolokwiów. Tegoroczna matura rozszerzona z biologii, wymagająca w sumie umiarkowanej ilości wiedzy i ogromu myślenia, została przyjęta przez część maturzystów i nauczycieli krytycznie, jako bardzo trudna. Tymczasem na każde kolokwium z anatomii musicie nauczyć się znacznie więcej niż cały program biologii z liceum. Na pytanie, z czego się uczyć, kiedyś asystent mówił: wszystko jedno, bylebyście umieli (na zaliczeniach oczywiście wszystko jedno nie obowiązywało). Inny zalecał podręcznik w pięciu tomach. Najkrótszy liczył 700 stron, najgrubszy ze dwa razy tyle. Dzisiaj większość na szczęście uczy się z książek, które można w sensownym czasie przeczytać.
Profesor mówi, że pierwszego kolokwium połowa z was nie zda. Część odpada już na części praktycznej – do testu niedopuszczona. Zaczynacie nie lubić swoich zwłok (tak się mówi kolokwialnie na preparat anatomiczny, na którym się uczycie). Kiedy widzicie w nich jakąś strukturę, której nie potraficie zidentyfikować, pojawiają się wam w głowie myśli, żeby to schować. Szacunek dla ludzkich zwłok zastępuje gniew, lęk, zmęczenie… Jednak jakoś się powstrzymujecie.
I tak mijają kolejne lata. Na zajęcie i naukę poświęcacie 70 godzin w tygodniu. Plus ze dwie dziennie na dojazdy. Uczelnie medyczne nie mają kampusów w jednym miejscu, większość placówek rozsianych jest po całym mieście przy szpitalach klinicznych. Zdarza się, że macie jednego dnia zajęcia w dwóch różnych dzielnicach. Między nimi pół godziny na dojazd. Helikopterem pewnie byście zdążyli… Oczywiście na każdych zajęciach sprawdzają listę obecności. Może zdarzyć się wejściówka. Czyli sprawdzian z tematu obecnych zajęć. Tak, na zajęcia macie obowiązek przyjść przygotowani z tematu, który dopiero będzie na nich omawiany. Są zresztą takie, które składają się w połowie z odpytywania i w połowie z doświadczeń. Podano wam dwa podręczniki do nauczenia się na pamięć, wobec czego pytania są z trzeciego, dodatkowego. Nie nauczycie się na zajęcia, w ogóle nie dopuszczą was do kolokwium. Bez zdanych kolokwiów nie dopuszczą do egzaminu. Na egzaminie i tak potrafią uwalić powyżej setki osób. Słabsi w nauce nie mają szans.
Nauczyliście się na pamięć cyklu Krebbsa, wkuliście wymiary komórek nabłonka i sposoby wybarwiania się bakterii, na kolejnych latach studiów realizujecie zajęcia kliniczne. Odpytek jest trochę mniej, bo nikt nie ma czasu i siły. Macie zajęcia zblokowane – cały tydzień bądź dwa w jednej klinice. Co ma plusy i minusy. Zdarza się, że zadają do nauki kilkadziesiąt stron na jutro. No i kiedy zachorujecie na tydzień, macie problem – nie zaliczycie przedmiotu. Usprawiedliwiona nieobecność daje wam prawo odrobienia jej. Tylko że dni bez zajęć klinicznych macie w ciągu roku kilka. A więc żeby zaliczyć jeden przedmiot, nie przychodzicie na inny, którego też nie zaliczacie, bo wymagają najczęściej stuprocentowej obecności. Ale ten drugi z kolei możecie nadrobić w dniu, kiedy akurat jesteście w stanie… A więc kilka dni choroby będziecie odrabiać przez cały rok (to też ostatnio trochę złagodzono, dopuszczając np. jedną nieobecność na tydzień). Dlatego przychodzicie na zajęcia z gorączką i z nogą w gipsie. Uczycie się, że w takim stanie można pracować. Że trzeba być twardym. Śmiejecie się z osób, które z powodu przeziębienia zostają w domu. A jeśli ktoś jest przewlekle chory? Studia nie są obowiązkowe, może zrezygnować.
Na zajęciach klinicznych jest Państwa za dużo. Badacie pacjenta w 5-6 osób. Niekiedy w 10-12. Stoicie nad nim, bo nie ma gdzie usiąść. Macie świadomość, że pacjent czuje się jak małpa w cyrku. Ale inaczej się nie nauczycie. Chcecie nauczyć się rozmawiać z pacjentem? Wyjdzie w praniu. Przekazywania mu trudnych informacji? Nie ma czasu, tylko zbieracie wywiad i badacie. Aczkolwiek to się powoli zmienia, obecnie na naukę rozmowy z pacjentem poświęca się kilka zajęć w trakcie tych sześciu lat.
Niekiedy stoicie połowę zajęć pod ścianą. Asystent nie przyszedł. Wściekacie się. Wymagać i tak będą. Ponadto niektórzy pacjenci nie zgadzają się na badanie przez studentów, do czego mają prawo. Na nich też się wściekacie. Na zaliczeniu też badacie pacjenta. Jeśli mało mówi, jest trudny w kontakcie, przerwie w trakcie, jest płaczącym dzieckiem bądź ma trudną do zdiagnozowania chorobę – też się wściekacie. Zaczynacie mieć dość praw pacjenta, postrzegać je jako kolejną przeszkodę. Nie zaliczą wam. Będziecie musieli poprawiać w innym terminie. Nie macie czasu na inny termin.
Na ostatnich latach studiów niekiedy nie ma sesji – tzn. wydzielonego okresu, w którym organizuje się egzaminy. Co ważniejsze, egzaminy są trzyczęściowe (każda część to w zasadzie odrębny egzamin: test, praktyczny, ustny; oczywiście do każdej trzeba przygotować się inaczej i każdej można nie zdać). W efekcie pojedynczych egzaminów jest ponad 20. Plus zaliczenia. To się nazywa sesja ciągła. Inaczej mówiąc: cały rok macie sesję. Inaczej się nie da. Część pytań jest z kosmosu. Chcecie być dobrymi lekarzami, ale z konieczności wkuwacie na pamięć giełdy: pytania z poprzednich lat. Inaczej nie zdacie. Giełda z pojedynczego przedmiotu liczy często kilkaset pytań. Z interny bywa i tysiąc. Zresztą i tak nikt nie wymaga rozumienia niczego. Macie się wryć na pamięć. Ta ostatnia rzecz też uległa w ostatnich latach znacznej poprawie.
Gdy słyszycie o życiu innych studentów, opada wam żuchwa (nie szczęka, za „szczękę dolną” wyrzucali z kolokwium). Spotykacie się rzadko. A kiedy już się to zdarza – pijecie naraz więcej niż inni. Trzeba odreagować. Dzisiaj sporo studentów medycyny leczy się psychiatrycznie, najczęściej z powodu zaburzeń depresyjnych lub nerwicowych. W przeszłości nie leczyli się. Ale i dziś o pewnych sprawach się nie mówi.
Szczęśliwie udaje Wam się skończyć studia. Możecie zacząć pracę. Czy będzie lepiej? Część z Was uważa, że gorzej już być nie może. Ale o tym innym razem.
Marcin Nowak
Ilustracja: Hipokrates nauczający uczniów, Wellcome Images, za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0
Komentarze
Bardzo źle to wygląda. I pomyśleć, że inteligentni ludzie przygotowują innych inteligentnych ludzi do zawodu wymagającego empatii. Brak w tym wszystkim celu jakim jest pacjent.
Familia medica odpowiada : kąt padania równa się kątowi odbicia . Inaczej jakie społeczeństwo ( edukacja ,kultura , zamożność itd. …) takie ich wzajemne relacje .
Przecież to lekarze (przyszłym) lekarzom gotują ten los!
Miewam od czasu do czasu kontakty z lekarzami jako pacjent i nigdy nie spotkałem się z nieuprzejmym potraktowaniem. Może zdążyli już odreagować studia. A może Autor przesadza.
@Nałęcz
Kilka lat temu spytałem znajomego, wtedy jeszcze studenta UM dlaczego wybrał medycynę jako kierunek studiów.
Bo z tego jest niezła kasa ! – odpowiedział
A ilu z was, studentów tak myśli? – pytam dalej.
Większość ! – odparł
Po to, by pomagać ludziom to studiowała medycynę moja śp. Teściowa – w latach 50-tych. Teraz to już w coraz mniejszym stopniu jest to „służba zdrowiu ludzkiemu” a bardziej „biznes medyczny”.
Wyglada na to ze pan Marcin Nowak ma ze soba problem. Kompletny brak dystansu do wlasnej osoby i czarnwidztwo nie sa normalnym spektrum ludzkich zachowan. Pomimo tak depresyjnego opisu losu studenta medycyny wiekszosc z nich znajduje troche szczescia w zyciu. Zenia sie. Maja dzieci. Rozwodza sie. Czarnowidztwo autora wskazuje na jego potrzebe odpoczynku lub porady psychologa. Zycie nie jest czarna studnia bez dna do ktorej student medycyny wpada.
@Slawomirski
20 MAJA 2021
Nie powiem, ilu znam studentów medycyny leczących się psychiatrycznie
Nie maja łatwo, nie łatwym też pewnie jest z siebie to wyrzucić, jak jest…
„(…) na pierwszy plan wysuwają się opowieści źle potraktowanych pacjentów. Nie źle leczonych,”
Tu podnoszę rękę w górę, z tym sie nie zgadzam!
Koleżanka przechodziła Covid w tym samym czasie co ja.
O mnie zadbano należycie.
Ona ma innego lekarza tzn lekarkę.
Po izolacji, nie wróciła do pracy jeszcze przez dwa tygodnie, jej kontakt
z lekarzem rodzinnym, urwał się, zaraz po RTG płuc, sa zmiany niepokojące,
wiec odesłano ja do pulmonologa.
Jeszcze w tej samej rozmowie, poprosiła o wizytę tego samego lub następnego dnia, prosiła o osłuchanie, bo ciężko sie jej nadal oddycha, bo czuje ucisk,
i nadal wieczorami gorączkowała.
Usłyszała od lekarki w odpowiedzi, ” ja nie nie widzę powodu by panią osłuchać,
zresztą pocovidowców się nie osłuchuje. A jeśli do wieczora poczuje sie gorzej ma udać sie do lekarza w szpitalu…
Została tylko źle potraktowana?( byłam przy tej rozmowie)
Czytając pańskie słowa przypomniał mi się „Medicus” z Tomem Payne”
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Medicus+Zwiastun+nr+1+polski-33230
Może powinniśmy się cofnąć do tamtąd jednak z medyczną wiedzą z teraz?!
Podajmy sobie dłoń:
https://www.youtube.com/watch?v=xNhzxTVvHk8
Pacjentka.
Kultura współżycia Polaków jest niska, dlatego wymaganie aby lekarze, prawnicy czy politycy byli inni jest niedorzeczne.
Poza tym elity straciły respekt i szacunek, pacjenci spodziewaja się wyguglowanego leczenia lub tylko wypisania recepty.
Dziwię się lekarzom w Polsce że chca pracować za tak marne pieniadze i jeszcze być obrażani.
Właśnie skończyłam studia medyczne. Wszystko co zostało powiedziane jest prawdą, nie jest przesadą. Od pierwszych dni na uniwersytecie się nas odczłowiecza. Nie ma czasu na empatię, nie ma czasu na nic. Ludzie idą na te studia z myślą, że będą pomagać innym, z wielkimi nadziejami i zaangażowaniem. Po 6 latach takiego traktowania, jesteśmy wrakami, które są zbyt zmęczone i znerwicowane. Nasza praca to ciągłe tempo tempo tempo, tabelki z NFZ. Nie ma w nich miejsca na człowieczeństwo. I to nie jest efekt tego, że „ta młodzież to jest teraz tylko nastawiona na hajs”. Te hajs płaci za naszą terapię /prywatnie przecież, bo na NFZ nie ma terminów/. Jeśli każdy dzień pracy wygląda jak kołchoz, to chociaż niech ten przelew będzie na tyle znośny, żeby móc sobie jakoś to wynagrodzić. Naprawdę bardzo się staramy poświęcić pacjentowi tyle uwagi ile zasługuje, staramy się do każdego podchodzić jak do człowieka, ale my też jesteśmy tylko ludźmi. Jak ktoś przyjmuje 50 osób jednego dnia, fizycznie nie daje rady. Mamy swoje ograniczenia, swoje gorsze albo lepsze dni. Jedyne o co prosimy to o zrozumienie. Bycie pacjentem w Polsce jest bardzo trudne, ale bycie lekarzem również. Wspieracie nasze strajki, nasze postulaty. Nie chodzi w nich tylko o pieniądze dla nas, ale rownież dla was. Walczymy o wspólną sprawę.
@młody lekarz
Przyjmowanie 50 pacjentow upodabnia sie do pracy sprzedawcy butow. Z ta roznica ze sprzedawca butow jest w bardziej komfortowej sytuacji bo moze zaspokoic oczekiwania klientow. Nikt nie zmusza lekarza do takiej pracy. Ma wybor. Moze zostac radiologiem lub psychiatra. Lekarz specjalista od wszystkiego nie istnieje.
Pierwszy trywialny kontakt pacjenta powinien byc z algorytmem.
Mój lekarz też podpiera się algorytmem, wystukuje wszystko na komputerze i zapewne algorytm podpowiada mu diagnozę lub dalsze badania. Nie widzę w tym nic zdrożnego, sa programy dla inżynierów, prawników, itd.
Zreszta każdy z nas wpierw pyta dr. Googla o diagnozę.
Generalnie status wszystkich zawodów ulega zmianie, powstaja nowe prestiżowe profesje. Taksówkarska znajomość miasta zastapił GPS, pamięciowa znajomość kodeksu zastapił inny program. Nie ma odwrotu.
Przypuszczam że obowiazujacy program nauki nie przewiduje że większość informacji jest w zasięgu ręki i wykuwanie jej na blachę jest nie potrzebne.
Pan Czarnek usiłuje wyprowadzić naukę na manowce.
Starajmy się być dla siebie uprzejmi i wyrozumiali gdyż to ułatwia życie i zapobiega stresom.
@observer
Organizm człowieka i procesy w nim zachodzące są wielokroć bardziej złożone i skomplikowane niż najbardziej złożone konstrukcje inżynierskie czy procesy technologiczne.
Weźmy pod uwagę temat jak najbardziej aktualny – reakcje poszczepienne.
Jedni poza ukłuciem nic nie czują, inni krócej lub dłużej odczuwają mniejsze lub większe ( ze zgonem włącznie !) dolegliwości/
Czy jest możliwe stworzenie algorytmu, który pozwoli pozwoli przewidzieć kto , jak zareaguje.
Algorytm jest na tyle mądry, na ile mądry był jego autor.
@kaesjot
Czy jest możliwe stworzenie algorytmu, który pozwoli pozwoli przewidzieć kto , jak zareaguje.
Pójdźmy dalej: czy jest możliwe stworzenie metody pomiarowej jakiejkolwiek wielkości fizycznej, która zawsze daje wynik absolutnie dokładny? Według naukowców (w tym metrologów) – nie. W takim razie czy należy zrezygnować z mierzenia czegokolwiek?
To samo pytanie dotyczy predykcji (prognoz), jak sądzę.
Algorytm jest na tyle mądry, na ile mądry był jego autor
Co nieco zależy też chyba od prawidłowości przyrodniczych, których treść została wbudowana w algorytm i od jakości danych, które potem się do tego algorytmu podstawia.
@Gammon No.82
Nie jest możliwe stworzenie metody pomiarowej wielkości fizycznych dającej wynik ABSOLUTNIE DOKŁADNY. Są tylko metody mniej lub bardziej dokładne . Stosuje się je stosownie do potrzeb – w jednym wypadku do pomiaru odległości wystarczą własne nogi i „calówka” w innym miara z dokładnością 1 mm a w jeszcze innym suwmiarka a nawet mikromierz.
Co do „mądrości” autora algorytmu – chodzi o to, na ile on zna i rozumie te prawidłowości i potrafi określić zależności między rodzajem różnych danych wejściowych, ich kompletnością a wynikiem wyjściowym.
Zdarza się, że jakiś parametr uważany za nieistotny i pomijany albo wręcz nieznany okazuje się mieć istotny wpływ na wynik.
@kaesjot
Algorytmy diagnostyczne i wspomagające decyzje kliniczne potrafią być trafniejsze niż „grupa kontrolna” w postaci lekarzy. Są obciążone błędami alfa i beta, ale „pomiary” w wykonaniu ludzi są nimi obciążone jeszcze bardziej (ludzie myślą i przez to się rozpraszają – algorytm nie myśli w ogóle i to niekiedy bywa jego przewagą). A to, że uwzględnienie dodatkowej zmiennej mogłoby taki algorytm udoskonalić, to zgoda, ale to sprawa odrębna.
Gammon No.82
„W takim razie czy należy zrezygnować z mierzenia czegokolwiek?”
Ależ fizycy nie mierzą „czegokolwiek”! Mierzą ściśle określone parametry dobrze zdefiniowanych obiektów, zjawisk i ich cech w zakresie dokładności, która jest wymagana lub możliwa . Na dobrą sprawę, umiejętność właściwego wyboru tego bardzo wąskiego zbioru właściwości definiuje fizykę, fizyka i świat fizyczny. 0wa niejaka skromność badawcza skutkowała za to nagrodą w postaci sukcesu nauk tzw. ścisłych. Bywa jednako, że niektórym fizykom ten sukces uderza do głowy i starają się zapuszczać na terytoria, których przy pomocy ich metod nie powinni się tykać , narażając się – w najlepszym razie – na gorycz porażki, w razie nieco gorszym— na śmieszność. Zdarza się to nawet najlepszym, a może właśnie najbardziej im . Na szczęście zawsze koło jakiegoś Einsteina pojawi się jakiś Heisenberg, który go upomni: „Panie Einstein, niech pan nie poucza Pana Boga, co ma robić!”.
Z kolei Hawking beształ Penrose’a zrzędząc, że z faktu iż fizyka kwantowa jest bardzo skomplikowana i mózg jest skomplikowany takoż, nie wynika jeszcze, że myślenie jest zjawiskiem kwantowym. Podobnie jak to, iż jakiś algorytm potrafi doradzić nam jaka koszula będzie na nas leżała najlepiej nie sprawia, że jakikolwiek algorytm potrafi tę koszulę porządnie wyprasować, nawet mając do dyspozycji wszystkie te miliardy tego Muska. Dobrze, jeżeli skończy się to zaledwie spaleniem koszuli i któregoś z pałaców miliardera. Gorzej, jeżeli pan Musk jakiś zalgorytmizowany pojazd zamiast na Marsa wyśle na ruchliwą ulicę.
Warto mieć to na uwadze, kiedy spotkamy się z propozycją wycięcia nam wyrostka robaczkowego przez algorytm medyczny przeszkolony na zdalnych kursach przez algorytm dydaktyczny, skonstruowany na Marsie w czasie telekonferencji wirtualnych botów inżynieryjnych.
@Gammon No.82
Ponad 40 lat temu , po ukończeniu studiów też mi się wydawało, że algorytmy wszystko załatwią i do wykonania danej pracy można „małpę” posadzić – byleby tylko potrafiła algorytm odczytać i postępować zgodnie z nim. Lata praktyki wykazały, że nie ma takiego „mądrego”, który uwzględnił by w algorytmie wszystkie możliwe czynniki i pełny zakres ich wartości.
Oczywiście jest wiele procesów, które łatwo zalgorytmizować – np. czynności na linii produkcyjnej ale i tam trzeba stosować dodatkowe zabezpieczenia przed błędami nieumyślnymi ( poka yoke ) czy po prostu ze zwykłej głupoty ( baka yoke ).
Czas pokaże, co lepsze – czy człowiek nie stanie się zbędny tak, jak to było na planecie Indiotów, na której rządził DUPA ( st. Lem „Dzienniki Gwiazdowe” – podróż XXIV )
@plaskostopiec
Ależ fizycy nie mierzą „czegokolwiek”! Mierzą ściśle określone parametry dobrze zdefiniowanych obiektów, zjawisk i ich cech w zakresie dokładności, która jest wymagana lub możliwa .
Niekoniecznie.
J. J. Thomson „coś” mierzył – odchylenie poświaty na „denku” rury Crookesa w polu magnetycznym. Dopiero ex post wymyślił, że mierzone było odchylenie strumienia (postulatywnych) cząstek – elektronów. Dalekie to od „dobrze zdefiniowanych obiektów”.
propozycją wycięcia nam wyrostka robaczkowego przez algorytm medyczny
Roboty chirurgiczne są mniej autonomiczne niż my, roboty kuchenne. W istocie nie są to roboty tylko jakieś mechy, egzoszkielety czy manipulatory podczepione do operatora. Przynajmniej te modele, o których coś wiem.
@kaesjot
Ponad 40 lat temu , po ukończeniu studiów też mi się wydawało, że algorytmy wszystko załatwią
Jakieś 20-25 lat temu sądziłem, że ludzi da się programować algorytmicznie. Teraz sądzę, że się nie da i że głupio mi się wydawało.
Ale nigdy nie wierzyłem we wszechogarnialną moc sprawczą algorytmów. Wierzyłem i nadal wierzę w ich użyteczność w niektórych zastosowaniach praktycznych.
@Gammon No.82
Miło mi, że się zgadzamy, bo problem nie w samym narzędziu lecz celu, do jakiego go użyjemy.
@Gammon No.82
„J. J. Thiektyomson „coś” mierzył – odchylenie poświaty na „denku” rury Crookesa w polu magnetycznym.
„Dalekie to od „dobrze zdefiniowanych obiektów”.
Odchylylenie, poświata, denko, rura, Crooks, miarka mierząca odchylenie, pole magnetyczne, jakiś statyw mocujący to wszystko, okulary, przez które J.J.T. spoglądał na podziałkę skali etc… to były dość dobrze zdefiniowane wtedy obiekty.
No może z polem magnetycznym byłby kłopot, bo byli wtedy różni płaskoziemcy, którzy twierdzili, że jak czegoś nie da się zobaczyć albo pomacać, to ono nie istnieje i nie są to obiekty, tylko gusła jakieś … Newton musiał czekać ponad wiek, żeby mu uznali pole grawitacyjne! Nawiasem mówiąć algorytmu też nikt nigdy na oczy nie widział, a nie wymacał. Tylko niech nikt mi nie wmawia, że przecież widział algorytm wyedytowany na ekranie, a nawet mógł go pomacać, kiedy sobie wydrukował w wersji papierowej!
Tak mi sie przy tej okazji przypomniała z czasów dawnych nauczycielka fizyki, która rysowała na tablicy strzałkę, a potem pytała nas: czy to jest wektor?
-Tak, psepani to wektor (mieliśmy już wektory na matmie)
Wtedy pani wzieła do ręki podręcznik otworzyła na stronie z widokiem na startującą rakietę i pytała:
-Czy to jest rakieta?
-Tak, psepani, rakieta!
-Nie, moi drodzy, to nie jest rakieta, to jest fotografia przedstawiająca rakietę.
Genialne!
@plaskostopiec
Odchylylenie, poświata, denko, rura, Crooks, miarka mierząca odchylenie, pole magnetyczne, jakiś statyw mocujący to wszystko, okulary, przez które J.J.T. spoglądał na podziałkę skali etc… to były dość dobrze zdefiniowane wtedy obiekty.
To wszystko było dobrze zdefiniowane na poziomie dostępnym dla ateńskiego geodety w IV wieku p.n.e. Poza rurą katodową. Ale Thomson też nie miał pojęcia, co tam jest w środku.
byli wtedy różni płaskoziemcy, którzy twierdzili, że jak czegoś nie da się zobaczyć albo pomacać, to ono nie istnieje i nie są to obiekty, tylko gusła jakieś …
Nie płaskoziemcy tylko pozytywiści i nie że „nie istnieje” tylko „zdania o niewidocznym niemacalnym są metafizyczne, obsceniczne, nienaukowe i nie mówi się tak w dobrym towarzystwie”. Jeden z nich po opublikowaniu Über die von der molekularkinetischen Theorie der Wärme geforderte Bewegung… obraził się i porzucił fizykę.
algorytmu też nikt nigdy na oczy nie widział, a nie wymacał
Pozytywiści nic nie mieli do zdań o abstrakcyjnych strukturach, tępili zdania o „obiektach teoretycznych”.
rysowała na tablicy strzałkę, a potem pytała nas: czy to jest wektor?
– Nie , psepani, wektory nie są z kredy.
@kaesjot
Ja w ogóle jestem dość zgodną maszyną, nawet jeśli czasem sprawiam inne wrażenie. A pytanie: co da się uzyskać przy użyciu algorytmów, a czego nie, ciekawi mnie od dawna. Ze dwa lata temu dowiedziałem się od pewnego białkowca, że da się zrobić coś w rodzaju reverse engineeringu „naumianej” sieci neuronowej i uzyskać algorytm odzwierciedlający jej pracę Teraz gryzę się tym, czy dobrze zrozumiałem i czy on mnie nie nabrał.
@Gammon No.82
„Jeden z nich po opublikowaniu Über die von der molekularkinetischen Theorie der Wärme geforderte Bewegung… obraził się i porzucił fizykę.”
Ja myślę, że po porzuceniu jej przez takiego jednego, który używa w dobrym towarzystwie słów takich jak:
‚von der molekularkinetischen’
fizyka odetchnęła z ulgą.
„Poza rurą katodową. Ale Thomson też nie miał pojęcia, co tam jest w środku.”
Pozytywistycznie rzecz ujmując, w rurze katodowej na pewno musi być przynajmniej katoda, no i ta druga, jak jej tam…. Tyle to chyba nawet Thomson powinien był wiedzieć. No ale jak nie, to dziś zajrzałby do Googla i algorytm by mu powiedział. Zaś wtedy mógł po prostu pozytywistycznie zajrzeć do rury. Jak jaki grecki hydraulik z jakiegoś wieku przed jakąś erą.
„– Nie , psepani, wektory nie są z kredy.”
No właśnie o to chodziło — żeby najtępszy nawet gammoń wśród uczniów się zastanowił, z czego są wektory zrobione i czym w ogóle są.
„A pytanie: co da się uzyskać przy użyciu algorytmów, a czego nie, ciekawi mnie od dawna. ”
No i trochu pewnie jeszcze będzie ciekawić. Chociaż, zdaniem jednego takiego Turinga (i tego drugiego takiego na Ch.) to już chyba lepiej zająć się czymś mniej nieobliczalnym i bardziej rozstrzygalnym, np. zaglądaniem do rury.
Psepani to jak to jest, Ziemia jest okrągła a Wszechświat plaski
Oj będzie się działo w czerwcu, będzie.
Wreszcie maja nam powiedzieć, ze jesteśmy czyimiś pets.
Swoja droga to ja tez bym chciał sobie polatać z przyspieszeniem 700G i to tak aby nie zeskrobywano mnie żyletką.
https://www.nbcnews.com/science/science-news/ufos-are-make-way-us-senate-know-rcna973
U.S. intelligence agencies are expected to deliver a report on “unidentified aerial phenomena” to Congress next month
Uważam że my sami postępujemy wydlug pewnego wypracowanego przez nasze doświadczenie i sytuację “algorytmu” , jesteśmy przewidywalni.
Wolna wola to mit. Jesteśmy białkowymi kuzynami G82.
@kaesjot
40 lat temu – przed era komputerów – algorytmami były instrukcje postępowania na wypadek zaistnienia pewnych okoliczności. Ignorowanie ich mogło mieć fatalne skutki. Gdyby autopilot kierował ladowaniem w Smoleńsku, skutki byłyby inne.
Nie przesadzajmy z tymi “innościami” wśród ludzi. Odradzam spożywanie cyjanku potasu.
PS. Autopilot jest primitywnym dziadkiem AI.
Gdyby to AI podejmowała decyzję to by nie pozwoliła nawet wystartować, znajac prognozę pogody w Smoleńsku i stan techniczny lotniska.
Bardziej wierzę algorytmom niż białkowcom.
Jeżeli mój alkoholometer mruga na czerwono, nie prowadzę, aczkolwiek czuję się bosko.
observer
23 maja 2021
5:23
„PS. Autopilot jest primitywnym dziadkiem AI.
Gdyby to AI podejmowała decyzję to by nie pozwoliła nawet wystartować, znajac prognozę pogody w Smoleńsku i stan techniczny lotniska.”
Ta sama inteligiemtna wnusia nie pozwoliła zadziałać jednemu takiemu mechanizmowi w najnowszym, zalgorytmizowanym cudzie latającym firmy na B.
No i etiopski samolot wylądował. Trochu za gwałtownie jednak i za szybko.
Jeden znany mi osobiście fachowiec miał takie powiedzenie: przy pomocy komputera można zrobic wszystko tysiąc razy szybciej i tysiąc razy bardziej; w szczególności błędów.
observer
23 MAJA 2021
2:47
Wolna wola to mit.
Mam dzisiaj inne zdanie. Wolna wola zajmuje sie czasochlonnymi decyzjami i istnieje. Czesto ponosimy nieprzyjemne konsekwencje tych decyzji a czasami sa to gratyfikacje. Te czasochlonne decyzje roznia sie od automatycznych. Automatyczne decyzje sa algorytmiczne. Wolna wola nie. Wolna wola cechuje sie zrozumieniem a automatyczne decyzje nie. Automatyczne decyzje dokonuja sie w kontekscie wolnej woli i poddaj sie analizie wolnej woli. Algorytmicznosc decyzji rozni sie od niealgometrycznych decyzji. Jedne i drugie sa hamowane przez gaz anestetyczny czy tez przez dozylny anestetyk.
@plaskostopiec
Twój przykład pokazuje kryminalna wręcz pazerność – brak wyłacznika i szkolenia pilotów – Boeninga, a nie bład algorytmu.
Wypadki samochodów Tesli, tych na autopilocie sa dużo rzadsze niż kierowanych przez ludzi i często sa spowodowane błędem innego kierowcy.
Algorytm w czasie jazdy nie speeduje, jest under influence, ani nie tekstuje.
@slawomirski
FB na podstawie twoich lajków jest w stanie opisać cię lepiej niż ty siebie sam. Madra żona też wie jaka decyzję podejmiesz. Pozornie “przemyślana i madra decyzja” kończy się fiaskiem i śmiechem żony która poznała twój algorytm jeszcze przed ślubem.
@observer
poznała twój algorytm jeszcze przed ślubem
Gdyby wszystkie kobiety miały wbudowaną umiejętność odtwarzania cudzych algorytmów, byłoby znacznie mniej rozwodów. A pewnie też znacznie mniej ślubów i związków niesformalizowanych.
observer
23 maja 2021
„Twój przykład pokazuje kryminalna wręcz pazerność – brak wyłacznika i szkolenia pilotów – Boeninga, a nie bład algorytmu.”
Pokazuje i jedno i drugie. Algorytmy, poki co i chwała Bogu, nie są jeszcze odrębnym samoewoluującym gatunkiem – błędy w nich nie są „ich błędami”, tylko błędami ich twórców lub tych, którzy twórcami zarządzają.
Ci zas powinni mieć świadomość ograniczeń algorytmów, a nie działać wg ślepiej wiary – nieustająco podtrzymywanej przez media – w omnipotencje AI, bądź wg zasady: zrobić szybko, bez należytej staranności, wypchać na rynek, a potem jakoś to będzie. Łatanie dziur w algorytmach zarządzjących grami komputerowymi może co najwyżej skutkować wku…wieniem się graczy, choć tak poza tym awria gry i przerwa w oddawaniu się nałogowi może mieć zbawienny skutek dla ich dobrostanu psychicznego, natomiast awaria
autonomicznego bolidu drogowego lub systemu sterowania samolotem może oznaczać smierć wielu osób.
„Wypadki samochodów Tesli, tych na aupadki mogły sa dużo rzadsze niż kierowanych przez ludzi”Wypadki samochodów Tesli, tych na autopilocie sa dużo rzadsze niż kierowanych przez ludzi i
Głównie dlatego, że samochody Tesli też są o wiele rzadzsze na drogach, a powinno ich w ogóle nie być na drogach ogólnie dostępnych, przynajmniej na obecnym poziomie rozwoju tej technologi. Tak – wypadki z teslami mogły byc częściowo spowodowane przez błędy innych (biologicznych) kierowców. Jednak nie jest to argument za autonomicznym kierowaniem, a wręcz argument przeciw – kierowca człowiek może bowiem, intuicyjnie lub drogą wnioskowania, przewidzieć działania drugiego człowieka i w odpowiedni sposób zareagować w celu uniknięcia kolizji, wlaśnie dlatego, że jest człowiekiem. Algorytm zaś nie potrafi przewidzieć skutków nierozumnych działań biologicznych użytkowników dróg. Można oczywiście tworzyć bazy danych zawierające scenariusze wszystkich wypadków samochodowych w historii i przy pomocy odpowiednich programów jakoś dopasowywać do aktualnej sytuacji, jednak z doświadczenia wiadomo, że pomysłowość ludzka, gdy chodzi o głupie zachowania jest nieograniczona i zawsze znajdzie się takie,którego nie ma w bazie. Można też oczywiście doskonalić, AI kosztem miliardów pana Muska, żeby stworzyć inteligencje dokładnie taką jak ta ludzka, ale już chyba taniej i przyjemniej posługiwać się w tym celu tradycyjnymi metodami produkowania ludzi.
A tak serio, podstawowy błąd wyznawców autonomicznej motoryzacji polega na tym, że chcą ją uprawiać w dotychczasowym środowisku drogowym. Wydaje się natomiast, że tego rodzaju rewolucja może się udać tylko pod warunkiem stworzenia również autonomicznej, odpowiedni przystosowanej sieci dróg, albo całkowitej restrukturyzacji ruchu na drogach obecnych. Dokładnie tak, jak to miało kiedyś miejsce w przypadku kolei – nikt nie wpuszcza pociągów na asfaltowe autostrady, podczas gdy na świecie już obecnie jest sporo systemów metra, które funkcjonują z powodzeniem zupełnie bez maszynistów. Z teslami jest obecnie tak jak w starym kawale o zamianie ruchu lewostronnego na prawostronny w pewnym kraju – najpierw, na próbę przeprowadzono ją z autobusami.
A jak z drugą dawką szczepionki u pana Panka? Były jakieś wątpliwości?
Lekarzy mam w rodzinie, i mam wrażenie że częściej wierzą w teorie spiskowe niż reszta społeczeństwa. Czyżby był to efekt traumy i psychicznego znęcania? Bo wśród polskich lekarzy jest garstka ludzi wielkich (tym presja nie zaszkodziła), garstka która przeszła suchą stopą bo mieli plecy (rodzice lekarze), i spora grupa ludzi połamanych, niestety.
Prawda jest jeszcze gorsza. Zwłaszcza o tym, co po studiach. To jest miks obozu pracy ze snem sadysty. Studentka 1993-1999.
Observer i jego (algo)rytmiczna zona
Przy zalozeniu ze wolna wola nie istnieje a nasze myslenie jest tylko algorytmiczne nie mozna wytlumaczyc poznawania otaczajacego nas swiata. Zapis algorytmiczny jest finalny i nie moze sie zmieniac ze zmieniajacym sie swiatem. Dostosowanie do zmieniajacego sie swiata wymaga nowych zapisow algorytmicznyc. Te nowe zapisy sa tworem niealgorytmicznej wolnej woli/zrozumienia.
Wyglada na to że wypalił się psychicznie i zaprzestał pisania nasz drogi dr. Stefan Kaczmarewicz. Obym się mylił.
Oczywiście że nie wszystko jest idealne i bezwolne.
Przykładowo, białkowy kierowca kierowany wolna wola wjedzie na autostradę “pod prad” i rozwali Teslę, której algorytm był na tyle niedoskonały że nie miał uwzględnionej takiej możliwości.
PS. Algorytm to nie to samo co AI. Proszę nie mieszać pojęć.
kriging 23 maja 2021 22:09
Ja się nie dziwię – często się z tym spotykałem.
Oficjalnie mówią to, co trzeba ( co wolno ) mówić a prywatnie to , co myślą , wnioski jakie sami wysuwają ze swej wiedzy i znanych im faktów. Często kończą swą wypowiedź zdaniem – „ale jakby co, to ja tego tobie nie mówiłam!”
Dlaczego lekarzy – nawet tych z tytułami „prof. dr hab. n. med.”, którzy mają odmienne zdanie od tego co głoszą tzw. „eksperci” ściga Komisja Etyki czy Sądy Lekarskie ?.
@kaesjot
U dziwnych lekarzy się leczysz, mnie nigdy to się nie zdarzyło.
Wezwanie na komisję w celu uzasadnienia swojego stanowiska, to nie jest “ściganie”.
W nauce nigdy nie ma 100% pewności i zgody wszystkich zainteresowanych, ale kolosalna większość przeważnie ma rację.
Takie dylematy jak zasadność badź ryzyko szczepień moga rozstrzygać fachowcy, a nie dyletanci sterowani FB lub YT.
Wiele wypowiedzi lekarzy pozornie antyszczepionkowców to wypowiedzi cyniczne, wyjęte z kontekstu lub zmanipulowane. Albo oszustów jak Wakefield lub Taratajcio.
Domyślam się że lekarz leczac niekonwencjonalnie lub przepisujac medykamenty nie polecane do leczenia aktualnej dolegliwości naraża się na procesy sadowe wytaczane przez niezadowolonych pacjentów.
Lekarz to zawód wysokiego ryzyka i kiepsko opłacany w Polsce.
@observer
Domyślam się że lekarz leczac niekonwencjonalnie lub przepisujac medykamenty nie polecane do leczenia aktualnej dolegliwości naraża się na procesy sadowe wytaczane przez niezadowolonych pacjentów.
Chyba w większości Układu Słonecznego jest podobnie?
A co z lekarzem, który odradza pacjentom szczepienia, etyczne czy nie?
@kriging
A co z lekarzem, który odradza pacjentom szczepienia, etyczne czy nie?
Być może odpowiedź brzmi: „to zależy”.
Od tego o jakie szczepienie chodzi, do jakiej populacji należy pacjent, jaka jest sytuacja epidemiczna w okolicy i tak dalej.
Jakieś znaczenie mogą też mieć motywy, dla których odradza.
observer 25 maja 2021 2:51
O Wakefieldzie wiesz tylko tyle, co napisał Briann Deer i rozdmuchały media.
O tym, jak sprawa toczyła się dalej i jak się ostatecznie zakończyła mało kto wie, bo o tym w mediach cicho – sza !
Prace badawcze prowadził zespół 13-osobowy a szefem był prof. John Walker Smith.
Wszyscy się podpisali pod publikacją i wnioskiem końcowym w Lancet w 1998 r i nagle w 2004 latach 10-ciu z nich wycofuje się . Tyle czasu im trzeba było aby zmienili SWOJE zdanie czy ich do tego nakłoniono ? Przekonano „po dobroci” czy zagrożono utratą intratnych stanowisk ?
O tym, że wpierw prof. Smitha oczyszczono z zarzutów a później ostatecznie Wakefielda już się nie nagłaśnia.
@kaesjot
oczyszczono z zarzutów (…) Wakefielda
W 2010 roku było orzeczenie General Medical Council pozbawiające go prawa wykonywania zawodu.
Jakoś od 2012 roku raz na parę miesięcy ktoś wrzuca do internetu sensację o rzekomym „oczyszczeniu Wakefielda”, ale nigdy konkretnie nie podaje, kto go konkretnie oczyścił, kiedy i według jakiej procedury. Czyżby jakieś tajne orzeczenie, którego „się nie nagłaśnia”?
Zapewne nie tylko ja chętnie zapoznałbym się ze szczegółami.
Odnośnie „algorytmów lekarskich” zwanych powszechnie „procedurami”.
Znajoma lekarka miała pacjenta z rzadkim, ciężkim przypadkiem.
Na jakimś spotkaniu z angielskimi lekarzami spytała się , jak oni postępują w takich przypadkach?
Odpowiedzieli jej, że zlecają wykonanie określonych badań i stosownie do wyników podejmują działania.
Ale na wyniki tych badań czeka się 5 dni a jeśli nie podejmie się leczenia najpóźniej trzeciego dnia to pacjent jest nie do uratowania – zdziwiła się.
My to wiemy ale TAKIE MAMY PROCEDURY ! – odpowiedzieli jej.
@kaesjot
My to wiemy ale TAKIE MAMY PROCEDURY ! – odpowiedzieli jej.
Może czegoś nie doczytali w tych procedurach? Bo jak czytałem rekomendacje w różnych dziedzinach medycyny, one nigdy nie formułują bezwzględnie, co kiedy robić . Na początku są w nich takie wyjaśnienia, że „my tu wprawdzie podajemy pewne reguły, ale od tych reguł zawsze wolno odstąpić, jeśli sytuacja to uzasadnia”. Te reguły się formułuje dla jakiejś „zgeneralizowanej populacji pacjentów chorych na X” albo „zgeneralizowanej populacji chorych na Y z powikłaniem Z”, a realny pacjent czasem jest chory na X, Y, Z i ponadto ma 15 innych rozpoznań. Dla takich populacji nie istnieją algorytmy, bo może to być populacja jednoosobowa – jest to jedyny człowiek, który ma akurat taką dziwną kombinację 18 chorób.
Drugie wyjaśnienie: że te procedury pisał kretyn. Czemu na niego gdzieś nie donieśli?
Często wynik badania jest niejasny i lekarz musi sam podjać decyzję, szybko.
Poza tym “każdy człowiek jest inny” wdg kaesjota dlatego czasami sa komplikacje.
@G82
Kaesjot nie poda źródła wiadomości o rehabilitacji Wakefielda, najwyżej link do YT.
@Gammon No.82
Dość szczegółowo sprawę opisuje Jerzy Zięba, któremu Wakefield dał prawo reprezentowania go w Polsce.
Na stronie https://jerzyzieba.com/wakefield opisuje przebieg sprawy wraz z załącznikami. Proszę się z nim oraz treścią załączników zapoznać i wyciągnąc WŁASNE wnioski.
Ratunku!
Inżynier elektryk z doświadczeniem z rzeźni jako ekspert od Wakefielda? 😯
Czy na tym blogu można jeszcze absurdalniej?
@kaesjot
Podawałeś już kiedyś ten przykład z procedurami i czekaniem na wyniki 5 dni, nie pamiętam, czy odpowiedziałeś, jakie to były badania i czy w każdym kraju czeka się tak długo, czy tylko w Polsce?
No i jak się skończyła sprawa owego pacjenta polskiej lekarki? Pomogła mu nie czekając na wyniki badań? Przeżył? Miał komplikacje etc.?
Co mu było naprawdę, skoro diagnoza bez badań była niepewna?
Na jakiej podstawie było wiadomo, że nie przeżyje 5 dni?
Czy po prostu ta lekarka blefowała, by wywrzeć na tobie stosowne wrażenie co do swoich kompetencji (lepsza od angielskich fachowców 😎 )?
Ale na wyniki tych badań czeka się 5 dni a jeśli nie podejmie się leczenia najpóźniej trzeciego dnia to pacjent jest nie do uratowania
Znaczy, podjęcie próby leczenia bez właściwej diagnozy grozi również śmiercią?
Dr House nigdy nie czeka tak długo, próbami terapii doprowadza pacjentów do krawędzi śmierci, a na koniec eureka! i (prawie) wszyscy przeżywają, a nawet zdrowieją 😎
@kaesjot
Proszę się z nim oraz treścią załączników zapoznać i wyciągnąc WŁASNE wnioski.
Przeczytałem.
Niektóre załączniki dość pobieżnie, przyznaję.
Wniosek samodzielnie wyciągnąłem: Andrew Wakefield został oczyszczony z zarzutów przez Jerzego Ziębę. Ale niezupełnie o to mi chodziło w pytaniu.
Może więc zapytam bardziej jednoznacznie: czy ktoś uchylił orzeczenie GMC, które zakazało Wakefieldowi wykonywania zawodu? Poza postępowaniem dyscyplinarnym, innych zarzutów formalnych podlegających „czyszczeniu” chyba nie miał.
@markot
Inżynier elektryk z doświadczeniem z rzeźni jako ekspert od Wakefielda?
To byłoby wręcz logiczne, na swój skromny sposób.
Ojej, to ja już wole o algorytmach – poproszę.
Właśnie skończyłem ilustracje – częściowo zrobioną algorytmicznie, ale nie tak do końca.
Ciekawe czy link przejdzie, na wszelki wypadek podam oddzielnie.
link do ilustracji tutaj
https://media-exp1.licdn.com/dms/image/C5612AQHJOJHnnI8cwg/article-cover_image-shrink_720_1280/0/1621551596908?e=1627516800&v=beta&t=xghAOIEGpr-q_O2QipvmRPdneNxYUpn7DO60WCYHPps
@R.S.
Komunikat, że serwer media-exp1.licdn.com nie wysyła danych.
G82
dzieki
a to swinie w tym LinkedIn 🙂
a to dziala?
https://www.linkedin.com/pulse/feast-rebooting-necropolis-radek-sobczynski-ph-d-/?trackingId=91rp4%2FZnK4zpasrE049dGQ%3D%3D
@G82
dzieki za info, ciekawe czy to regionalna sprawa?
inny link sie moderuje, moze sie wymorduje
… swoja droga to aż strach iść do lekarza. Tylko krzywdę taki człowiekowi może zrobić. Ale obiecał mi, ze mnie zreperuje co bym mogli jeszcze po windsurfingowac w drugiej części sezonu.
Reperacja będzie algorytmiczna za pomocą urządzenia da Vinci (*) i ma trwać kilkanaście minut.
Szkoda tylko, ze świadomość mi wyłączą … strasznie ☹
(*) patrz wikipedia
@R.S.
Reperacja będzie algorytmiczna za pomocą urządzenia da Vinci
Zetknąłem się jakieś 10 dni temu z operatorem właśnie takiego urządzenia, wysłuchałem ciekawego wykładu i obejrzałem filmy z pola operacyjnego, które sporządził . Da Vinci to jest naprawdę mech a nie robot. Algorytmy są tam obecne najwyżej na poziomie przetwarzania obrazu albo (tu się tylko domyślam) sterowania silnikami krokowymi . Właściwe ruchy składające się na operację wykonuje operator i nie są one bardziej algorytmiczne od tych w chirurgii tradycyjnej. Żeby nabrać biegłości w pewnym konkretnym typie operacji „człowiek w maszynie” musi ją wykonać jakieś 500 razy – to jest podobny rząd wielkości, co przy uczeniu się zwykłej techniki operacyjnej.
Specjalności zabiegowe stanowią chyba najmniej algorytmiczną część medycyny. Niemniej podlegają jakiemuś rodzajowi „zmechanizowania” w sensie rutyny mięśniowej, nie wiem jak to nazwać.
@G82
Tak masz racje. Bez dobrego operatora się nie obejdzie.
Przetwarzanie obrazu i projekcja 3D dla operatora, to są faktycznie bardzo zaawansowane algorytmy.
Kiedyś pytałem córkę, która pewne procedury wszczepiania elektrod do kręgosłupa wykonuje pod Roentgenem, dlaczego niestosuje tego urządzenia.
Odpowiedz była szybka i brutalna, ale szczera.
Szpitala nie stać na takie fanaberie.
A ona i tak woli normalnie, bo ma większe czucie.
I gadaj tu z taką.
Źięba rehabilitował Wakefielda – dobre.
Wakefield, Źięba i Tarantajcio – trzej muszkieterowie ściemy.
Nie straszcie kaesjota algorytmami.
https://online-engineering.case.edu/user/pages/09.blog/medical-robots-making-a-difference/Cmglee_Cambridge_Science_Festival_2015_da_Vinci.jpg
1. Your surgeon makes tiny (one to two centimeter-long) incisions in your body.
2. Your doctor inserts a miniature robotic instruments and a powerful camera into your body.
3. Your surgeon then sits at a nearby console (a large computer) to direct the procedure. At the console, the area of operation can be seen highly magnified, with excellent resolution.
4. Sitting at the console, your surgeon manipulates the controls.
5. The instruments respond to these movements, and translate them into precise, real-time movements inside your body.
6. The robotic devices, which have greater dexterity and range of motion than a human, allow your surgeon to successfully perform delicate surgeries in hard-to-reach places.
dzieki tej chamskiej maszynie po godzinie dwoch jazda do domu,
bo szpital nie ma zamiaru Cie dalej trzymac.
Spojrzałem na zdjęcie i przypomniałem sobie, jak mi starą, zużytą optykę mechanik niedawno wymieniał.