Energetyczny słomiany ogień

Nieco upraszczając sprawę, można przyjąć, że im większy udział węgla w paliwie, tym więcej ciepła się wydzieli przy jego spalaniu. Diamentów, grafenu/fulerenów ani nawet grafitu nikt nie będzie spalał z innych względów, więc jako paliwa używa się różnych substancji, w których węgiel tworzy związki organiczne.
Spalanie paliw kopalnych, jak ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel kamienny i brunatny, a także subfosylnych, jak torf, ma jednak wadę, z której zdaliśmy sobie sprawę dopiero w XIX w., kiedy z jednej strony zrozumieliśmy, jak te paliwa powstały, a z drugiej – jak zachowuje się promieniowanie wpływające na temperaturę Ziemi, przenikając warstwy atmosfery zawierające cząsteczki głównych produktów spalania węglowodorów: pary wodnej i dwutlenku węgla.
Z drugą sprawą niewiele da się zrobić – spalanie węgla zawsze będzie generować gazy cieplarniane. Dopóki nie rozwinie się innych źródeł energii, trzeba kombinować z pierwszą. Obecny poziom dwutlenku węgla w atmosferze i pośrednio hydrosferze jest komplementarny dla zawartości węgla w litosferze. Pośrednikiem jest biosfera. To, co wydziela i pochłania biosfera, jest tzw. małym cyklem węglowym i w ogarnialnej skali czasowej jest w równowadze. Równowaga dużego cyklu węglowego oczywiście może być zachwiana przez zjawiska spoza biosfery, jak wydobycie dużych pokładów węgla organicznego lub węglanowego na powierzchnię, gdzie może się utlenić lub zwietrzeć, przez ruchy skorupy ziemskiej czy wulkanizm, albo przeciwnie, zagrzebanie w głębi ziemi pokładów węgla, który normalnie krążyłby w małym cyklu.
Rola biosfery zwykle polegała na przesuwaniu węgla z atmosfery i hydrosfery do litosfery poprzez fosylizację – zamianę ciał organizmów w kredę albo próchnicę, torf i kolejne fazy węgla kopalnego i ropy/gazu. To proces powolny. Czasem jednak w historii Ziemi zdarzały się nietypowe zjawiska, jak stosunkowo szybkie w skali geologicznej pochłanianie i grzebanie węgla (można poczytać o epizodzie Azolla) czy przeciwnie – jego uwalnianie, jakie ma miejsce powoli od kilku tysięcy i szybko od kilkuset lat przez działalność jednego z gatunków ssaków. Są tacy, którzy zamiast mówić o epoce antropocenu, wskazują, że to, co się dzieje, właśnie bardziej przypomina geologiczny epizod raptownych zmian.
Jednym ze sposobów na uniknięcie szybkiego uwalniania fosylizowanego przez miliony lat węgla jest spalanie zamiast niego węgla wciąż pozostającego w biosferze, czyli coś, co jest bardziej tradycyjnym, bo mającym tysiące lat tradycji sposobem pozyskiwania energii.
Pod względem energetycznym najbardziej wydajne jest spalanie drewna. Rzecz w tym, że drewno (w rozumieniu surowca) przyrasta dość wolno. Poza tym pozyskanie go wymaga z reguły drastycznej zmiany krajobrazowej. Problemy są nieco mniejsze przy pozyskiwaniu surowca z krzewów, np. różnych wierzb, zwłaszcza wikliny czy bambusa. W tym celu tworzy się specjalne plantacje. Mogą one nawet nieco przypominać naturalne zbiorowiska zwane rokicinami.
Jednak od jakiegoś czasu eksploruje się możliwości energetycznego spalania po prostu roślin zielnych. One też mają drewno (w rozumieniu tkanki), które przyrasta szybko, a którego pozyskanie nie zmienia znacząco natury siedliska. Także dlatego, że już po kilku tygodniach lub miesiącach wraca do stanu wyjściowego. Poza tym, kiedy myślimy o słomianym ogniu, mamy przed oczami mierzwę spalającą się w mgnieniu oka, bo luźne źdźbła traw w większości składają się z powietrza. Do spalania w piecach siano czy słomę zbija się w pellety czy brykiety, które palą się inaczej.
Ostatnio wpadła mi w oko publikacja badaczy z (głównie) Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu nad potencjałem traw rosnących na polskich łąkach i ugorach. Samo wykorzystanie traw nie jest niczym nowym, ale często wiąże się z uprawą szybko rosnących gatunków obcych, potencjalnie inwazyjnych, jak różne miskanty. A gdyby zamiast tego wykorzystać gatunki nawet trochę inwazyjne, więc niekoniecznie chętnie widziane w uprawach, ale rodzime (czy też na tyle dawno sprowadzone, że już zadomowione)? Takimi gatunkami są trzcinnik piaskowy czy perz właściwy. W naturze związane są z terenami zaburzanymi np. przez regularne powodzie czy osuwiska, więc łatwo wnikają w tereny zaburzane przez zabiegi leśne czy rolnicze, stając się chwastami.
Badacze przyjrzeli się też gatunkom typowym dla tradycyjnego łąkarstwa – rajgrasowi wyniosłemu czy kupkówce pospolitej. Tradycyjnego w rozumieniu współczesnym, a więc z nawozami i maksymalizacją wydajności, ale gatunki te można też uprawiać w sposób mniej intensywny, zgodnie z wymogami unijnych programów rolnośrodowiskowych, bo są one typowe dla jednego z siedlisk systemu Natura 2000 – świeżych łąk rajgrasowych. Wzięli pod uwagę też gatunki mniej pożądane w uprawie paszowej, jak tomka wonna czy kłosówka wełnista, a także stokłosa dachowa. Wreszcie przeanalizowali dwa gatunki raczej typowe dla szuwarów niż łąk: mozgę trzcinowatą i samą trzcinę.
Analiza dotyczyła głównie zawartości celulozy i ligniny, pozostałości popiołu i samej wartości kalorycznej spalania. Zawartość celulozy jest u wszystkich gatunków dość podobna – nieco ponad jednej trzeciej suchej masy. Zawartość ligniny jest trochę bardziej zmienna, ale też nie za bardzo. Najwyższa, bo powyżej 20 proc., jest u trzciny, trzcinnika i mietlicy pospolitej, czyli można powiedzieć, że są one najbardziej zdrewniałe. Najmniejszą ma mozga (ok. 15 proc.). Najwięcej popiołu zostawia rajgras (ok. 8 proc.), a najmniej tomka (ok. 3 proc.). Dla porównania: drewno opałowe zostawia go mniej niż 1 proc. (Autorzy pochodzą z rolniczych uczelni i instytutu, więc sugerują wykorzystanie go jako nawozu).
Różnice te nie przekładają się wprost na wartość opałową. Najwięcej ciepła z tej samej masy daje spalanie trzcinnika, a potem perzu, trzciny, mozgi i stokłosy. Najmniej kłosówki, ale różnice nie są wielkie.
Ostatecznie autorzy wnioskują, że spalanie w celach energetycznych traw typowych dla niezbyt intensywnego łąkarstwa, a nawet spoza klasycznej uprawy, ma sens. Ewentualnie niektóre gatunki może być lepiej przeznaczać na kompostowanie i wytwarzanie biogazu. Pozwala to na upieczenie dwóch i pół pieczeni na jednym ogniu – wytwarzaniu energii neutralnej klimatycznie, bo z małego obiegu węgla (a w przypadku traw już nie ma nawet za wiele marginesu do dywagacji, czy zatrzymanie węgla w ciele kilkusetletniego drzewa jest neutralne dla poziomu dwutlenku węgla), zachowania naturalnych (szuwar trzcinowy, szuwar mozgowy) lub półnaturalnych, ale chronionych w systemie Natura 2000 siedlisk przyrodniczych (łąka rajgrasowa) i wreszcie wykorzystanie gatunków traw skądinąd nieużytkowanych łąkarsko.
Wykorzystanie trzciny jest postulowane przez propagatorów ochrony mokradeł w ramach tzw. paludikultury. To nie jest gatunek chętnie widziany na łąkach i polach, ale można z niego robić plecionki, używać w budownictwie, a także właśnie w celach energetycznych. W odróżnieniu od traw łąkowych nastawienie się na trzcinę wymusza wszelką rezygnację z melioracji. W przypadku mozgi w sumie też. Trzcinnik piaskowy czy perz nie są mokradłowe, ale też są w uprawach, także leśnych, uważane za chwasty, więc zamiast usuwać je przy pomocy herbicydów, można je kosić jak trawy łąkowe.
Co do roślin szuwarowych – usuwanie ich biomasy jest też jednym ze sposobów na zmniejszanie eutrofizacji wód. Oczywiście nie w sposób bezmyślny. Ludzie często mylą skutek z przyczyną i wydaje im się, że problemem zbiornika wodnego jest „zarośnięcie”. Próbują rozwiązać problem przez usunięcie roślin. Nie jest to łatwe i może skutkować rozruszaniem osadów, z których substancje biogenne uwolnią się do wody. Często to nawet nie jest skutek uboczny, bo usuwanie korzeniących się roślin (z bagrowaniem) jest wręcz ustawowym obowiązkiem utrzymywania drożności rzek, choć jako żywo dziś nikt nie spławia drewna strumykami, jak było w czasach, gdy ten obowiązek wprowadzano. Gdy wreszcie uda się usunąć rośliny widoczne gołym okiem, zawarte w wodzie substancje biogenne, które one dotąd pochłaniały, stają się dostępne dla glonów i zamiast szuwaru na brzegu i dość czystej wody na środku jest zakwit w całej toni. Zatem usuwanie biomasy szuwarowej musi być robione sensownie, także z uwzględnieniem faktu, że w zeszłorocznych trzcinach mogą zakładać gniazda ptaki. Najgorzej, gdy rośliny się wykosi, więc nie ma siedliska dla ptaków, a źdźbła trzcin zostawi pływające w wodzie, a więc żadnych biogenów ze zbiornika się nie usunie.
Powinienem więc tylko przyklasnąć wnioskom z tej pracy. Jednak czasem dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło. Autorzy zakładają, że można pozyskiwać biomasę traw w sposób mało inwazyjny dla przyrody, zgodny z wymogami systemu Natura 2000. Podobnie podają różne poradniki ochrony mokradeł. Ale może się okazać, że gdy lokalna elektrownia już nastawi się na spalanie biomasy, jej podaż z ekstensywnego koszenia nie wystarczy. Może i mozga jest dobra energetycznie, ale wymaga podmokłej łąki, w której zakopie się traktor z kosiarką. Rolnik więc może zamiast kosić ręcznie, udrożni zastawkę na rowie melioracyjnym i zamiast podmokłej łąki z mozgą, wyczyńcem i kłosówką będzie miał suchszą łąkę z rajgrasem, kupkówką i stokłosą. A może zamiast zróżnicowanej gatunkowo łąki rajgrasowej pozwoli jej w całości zarosnąć trzcinnikiem, który zagłusza inne gatunki. Może kupi motorówkę z wodną kosiarką do trzciny, która wyemituje więcej zanieczyszczeń, niż ta trzcina zaoszczędzi.
Czarnowidztwo nie musi być uzasadnione, ale nie wzięło się znikąd. Jedną z największych katastrof ekologicznych ostatnich dekad jest degradacja indomalajskich puszcz równikowych na potrzeby plantacji palmy olejowej w celach… no właśnie, wytwarzania biopaliw. Coś, co miało zredukować emisję dwutlenku węgla, przyczynia się do jeszcze większego jego uwalniania, o czym kiedyś wspominałem. (Swoją drogą, nie śledzę tego zbyt dokładnie, ale podobno odkąd firmy wydobywające ropę naftową zajęły się również wytwarzaniem biopaliw, z prasy motoryzacyjnej znikły artykuły opisujące, jak to biopaliwa są zabójcze dla silników).
Podobnie w Unii Europejskiej, łącznie z Polską, palenie drewnem to już przede wszystkim nie marginalne ratowanie się chrustem przez biedaków, których nie stać na węgiel, czy nawet snobistyczne, więc też ograniczone używanie kominków, tylko hurtowe spalanie w elektrowniach jako odnawialne i neutralne klimatycznie źródło energii drzew z wyrębu. Zatem wykorzystanie polskich traw z siedlisk utrzymywanych w stanie półnaturalnym to może być świetny kompromis między gospodarką a ochroną przyrody, ale przez ludzką pazerność ma niestety potencjał do przyniesienia skutków odwrotnych do zamierzonych.
Piotr Panek
ilustracja pochodzi z cytowanej pracy, licencja CC BY 4.0
- Bogusława Waliszewska, Mieczysław Grzelak, Eliza Gaweł, Agnieszka Spek-Dźwigała, Agnieszka Sieradzka, Wojciech Czekała (2021) Chemical Characteristics of Selected Grass Species from Polish Meadows and Their Potential Utilization for Energy Generation Purposes Energies 14(6), 1669 doi:10.3390/en14061669
Komentarze
Właśnie. Potrzebna jest rzetelna kalkulacja zysków i strat, a nie pozorne akcje aby zadowolić “zielonych” i zyskać wyborców.
Pandemia i rzady Trumpa ujawniły kolosalne ilości ludzkiej głupoty i nawności – czarno to widzę.
@obserwer
Światem rządzi wielki kapitał, którego podstawowym celem jest maksymalizacja zysku i koncentracja kapitału w rękach nielicznych. Zatem wszelkie działania są skoncentrowane na osiągnięciu tego celu. Ale dla ogłupienia i tak już dostatecznie ogłupionego społeczeństwa podejmuje się różnego rodzaju działania maskujące lub odwracające uwagę od rzeczywistego celu.
Straszy nas się efektem cieplarnianym choć wiemy, że nawet w naszej historii mieliśmy okresy ociepleń i ochłodzeń mimo, iż czynniki, którym obecnie się przypisuje znaczący na to wpływ wtedy nie istniały. Robi się wielki, medialny szum protestów wobec planów wycięcia kilku drzew ale pomija się milczeniem, że każdego roku wycina się lasy tropikalne o powierzchni odpowiadającej powierzchni wszystkich lasów Polski. A przecież uczono nas, że lasy tropikalne to „płuca Ziemi”.
Nam, konsumentom nakazuje się zbierać i segregować śmieci ale nikt nie zabroni tym producentom tych śmieci produkować. Czy to my wyrzucamy do Pacyfiku plastykowe odpady wskutek czego powstała tam pływająca wyspa śmieci o powierzchni 5-krotnie większej od powierzchni Polski czy wywożą je tam firmy „sprzątające” dysponujące potrzebnym do tego sprzętem ?
Co do meritum to zgadzam się – konieczny jest bilans nie tylko zysków i strat ze szczególną uwagą na aspekt zgodności zapotrzebowania ze „zdolnością produkcyjną” ale także wpływu na równowagę w przyrodzie – zbadać trzeba dokładnie łańcuch przyczynowo – skutkowy.
Warto brac przyklady od innych
Jedna z agencji departamentu energii USA Advanced Research Projects Agency – Energy (ARPA-E), wlasnieoglosila konkurs na granty naukowe.
„(A) w celu zwiększenia bezpieczeństwa gospodarczego i energetycznego Stanów Zjednoczonych poprzez rozwój technologii energetycznych,
(B) zapewnienie, że Stany Zjednoczone utrzymują wiodącą pozycję technologiczną w opracowywaniu i wdrażaniu zaawansowanych technologii energetycznych.”
i) ograniczenie przywozu energii ze źródeł zagranicznych;
(ii) zmniejszenie emisji związanych z energią, w tym gazów cieplarnianych;
(iii) poprawa efektywności energetycznej wszystkich sektorów gospodarki;
(iv) zapewnienie rozwiązań transformacyjnych w celu poprawy zarządzania, oczyszczania i unieszkodliwiania odpadów promieniotwórczych i wypalonego paliwa jądrowego; i
(v) poprawa odporności, niezawodności i bezpieczeństwa infrastruktury w celu produkcji, dostarczania i magazynowania energii;
Celem programu jest redukcja emisji metanu każdego dnia roku.
3-letni program badawczy $35MM ma na celu zmniejszenie emisji metanu z trzech źródeł w łańcuchu energetycznym tj. ropy naftowej, gazu i węgla i odwrócenie tempa akumulacji metanu w atmosferze, zmniejszenie stężenia metanu w atmosferze, a tym samym złagodzenie zmian klimatycznych.
Źródłami emisyjnymi szczególnej troski są:
– Spaliny z silników odchudzanych opalanych gazem ziemnym, używane do napędzania sprężarek, wytwarzania energii elektrycznej i coraz częściej zasilania statków;
– Flary wymagane do bezpiecznej eksploatacji instalacji naftowych i gazowych;
oraz
podkreślenie moje R.S.
– METAN WENTYLACYJNY KOPALNI WĘGLA KAMIENNEGO (VAM) WYCZERPANY Z EKSPLOATACJI PODZIEMNYCH KOPALŃ.
Źródła te są odpowiedzialne za co najmniej 10% amerykańskich antropogenicznych emisji metanu.
!!!!! R.S.
P.S.
Byłbym bardziej za produkcja bio-gazu i fermentowaniem śmieci w opuszczonych kopalniach, ale do takich projektów potrzebne jest wsparcie rządu z rozsądną polityka energetyczna.
-> Źródła te są odpowiedzialne za co najmniej 10% amerykańskich antropogenicznych emisji metanu.
Dotyczy to wszystkich wymienionych w tekscie zrodel
@R.S.
Jeśli uda się zmniejszyć z nich emisję o 90% to w efekcie nastąpi spadek o 9%.
A co ze źródłami pozostałych 90% antropogenicznej emisji metanu?
Tylko 10% spadek emisji tych źródeł da taki sam efekt w skali makro!
Zasady Pareto nie znają ?
Nie uważasz, że to tylko działania „na pokaz” ?
Nie potrafię skwantyfikować słowa ‘NA POKAZ’ wytkniętego przez kaesjota
Natomiast mogę oszacować wartość ekonomiczna używając np. carbon pricing(*) $40/ tonę.
Według danych z 2018 w USA marnotrawstwo metanu wynosiło 13 milionów ton.
13milionow *$40 = 0.52 miliarda dolarów w postaci kredytu węglowego)
(**) https://www.edf.org/media/new-study-finds-us-oil-and-gas-methane-emissions-are-60-percent-higher-epa-reports-0
Ale w przeliczeniu na ilość domów, które mogły by być ogrzane, to już 10 milionow i przy cenach rynkowych metanu, równoważna wartość to 2miliardy dolarów.
Tak wiec zainwestowanie 33 milionów ‚na pokaz’ ma kilkadziesiąt razy większą projekcje w realnej gospodarce.
Pozostałe procenty emitowanego metanu pochodzą w dużej mierze z sektora rolniczego oraz rozkładających się śmieci produkowanych przez spolecznswo.
Oszacowanie wartości ekonomicznej utylizacji takiego metanu zaczyna być atrakcyjne z punktu bilansu GDP.
Sporo czasu minęło, gdy wybraniec narodu podjął naukę angielskiego, wiec może już się nauczył?
Więc niech poczyta co można zrobić np dla Śląska, zamiast rozdawać kolejne pięćset plus w ramach funduszu odbudowy.
https://www.energy.gov/sites/prod/files/2019/08/f66/BETO–Waste-to-Energy-Report-August–2019.pdf
Chodzi mi o inny aspekt sprawy.
Zasada ABC będąca pochodną zasady Pareto dzieli ogół przyczyn na grupy :
– grupa A obejmuje 20% przyczyn powodujących 80% skutków
– grupa B obejmuje kolejne 30% przyczyn powodujących 15% skutków
– grupa C to pozostałe 50% przyczyn powodujących 5% skutków
Zasada ta ma szeroki zastosowanie w marketingu , logistyce i wielu innych dziedzinach. Nawet w naszym codziennym życiu domowym.
Regułą jest, że swą uwagę koncentrujemy na grupie A, mamy „pod kontrolą” grupę B a grupą C rzadko kiedy się interesujemy.
Logicznym zatem jest, że zacząć należy od tych przyczyn, które wywołują największe skutki.
Skoro czytam, że zajęto się przyczynami dającymi w sumie 10% skutków to dla mnie są one z pogranicza grup B i C.
Zasady prakseologii zalecają zacząć od grupy A zatem, wg mnie, podjęte działania mają bardziej aspekt propagandowy niż praktyczny.
…znam zasadę Pareto bardzo dobrze,
z pierwszej ręki,
jeszcze z czasów korporacyjnych 🙁
Gdy do firmy przychodził nowy manager i gadał o Pareto, to było już z góry wiadomo, ze firma będzie przygotowywana do rozwałki i szmak nie ma pojęcia ani o produktach ani o wiedzy i doświadczeniu pracowników.
I tak wprowadzenie 20:80 kończyło się rozpierducha firmy we wszystkich znanych mi przypadkach.
Dziękuje, ale dalszej dyskusji na temat Pareto nie bede prowadził.
Walkę z ociepleniem klimatu i oszczędzaniem energii należałoby zaczać od siebie. Oto moja kontrybucja.
1. Zamieniłem elektryczny akumulacyjny hot water system na gazowy instant.
2. Wszystkie źródła światła sa LED.
3. Nie spalam węgla, drewna, itp.
4. Obniżyłem ustawienia termostatów AC.
5. Pompa basenowa pracuje krótko dzięki dużej wydajności chlorynatora.
@R.S.
Widzę, że nadal absorbuje cię twój konik – produkcja bio-gazu i fermentowanie śmieci w opuszczonych kopalniach, pytam zatem, czy przemyślałeś wszystkie implikacje i koszty z tym związane?
Jakie kopalnie masz na myśli? Odkrywkowe, podziemne, do jakiej głębokości?
Węgla, złota, soli, uranu? Zagrożone zawałami, zalaniem wodą, wyciekiem gazu?
Co zrobisz ze śmieciami po zakończeniu fermentacji?
Nad moją lokalną, czynną od 1975 roku oczyszczalnią ścieków w pierwszych latach płonęła pochodnia spalająca metan powstający w procesie fermentacji szlamu. W miarę rozwoju nowych technologii doszło do tego, że produkcja metanu zaspokaja całe zapotrzebowanie oczyszczalni na energię cieplną i 70 proc. niezbędnego prądu.
Oczyszczalnia „przerabiająca” ścieki produkowane przez ca 36 tys. osób wytwarza rocznie 450 tys. m.sześc. gazu i mogłaby dostarczyć ciepło dla 70 domów jednorodzinnych albo napędzać pralkę przez 30 lat 😎
@observer
Mój wkład:
1. potrójnie oszklone okna
2. kąpiel w jeziorze zamiast basenu
3. zamiast trawnika uprawa (BIO) warzyw, sałat, roślin kwiatowych pożytecznych dla owadów, kompostowanie odpadów kuchennych i ogrodowych
4. lokalnie jazda rowerem przez cały rok
5. korzystanie z komunikacji zbiorowej
Drogi Markocie,
dzięki za włączenie się do dyskusji i pokazanie fajnego przykładu gospodarności w Twoim miasteczku oraz Twoja pozytywną postawee.
Niestety moje nadzieje, ze może do dyskusji włącza się tez inny koledzy naukowcy z innych specjalnosci jakoś się nie spełniła. Rezonans jest raczej nijaki.
Dokonałem z ciekawości eksperyment, zliczając kliknięcia linków do różnych źródeł.
I tak na przykład link z uczącym się języka angielskiego wybrańca narodu zebrał w ciągu kilku dni kilkanaście tysięcy,
link muzyczny do animowanych instrumentów muzycznych około pięciu tysięcy kliknięć,
natomiast link do „Klątwy Prometeusza” zaledwie kilkanaście.
Prognoza wypływające z moich obserwacji jest taka, ze problemy środowiska, próby zaangażowania ludzi, którzy mogli by odegrać rolę w kształtowaniu i edukacji społeczeństwa jest smutna.
Czy źródła antropogenicznego metanu powinny być przedmiotem zainteresowania Polaków, Amerykanów, Chińczyków w ujęciu lokalnym, czy globalnym?
Odpowiedz jest chyba jasna.
Wszyscy oddychamy powietrzem z tej samej atmosfery, czyli jesteśmy we wspólnym kotle, w którym albo się powoli ugotujemy wciąż dyskutując o za przeproszeniem powabnych pośladków Maryni, albo na serio podejmiemy wysiłek, aby przetrwać nie tylko do następnego dnia tylko trochę dłużej.
Wielokrotnie na tym forum podawałem przykłady, zagospodarowywania wysypisk śmieci i analizę ekonomiczną takich projektów, o czym przypomniał Markot.
Być może problem ograniczonego zainteresowania wyniknął z założenia, ze linki były do źródeł w języku angielskim?
Powracając do pytań Markota wydaje mi się ze głębokie kopalnie metanowe, powinny mieć dobre parametry do przekształcenia ich w podziemne fabryki biogazu.
Raz ze względu na podwyższoną temperaturę,
dwa wciąż zachodzące w kopalniach procesy bakteryjne generujące metan,
trzy istniejąca baza naukowa, baza inżynieryjna oraz bardzo ważne potrzeby socjalno- ekonomiczne rejonu dotkniętego bezrobociem.
Nie wiem czy jestem właściwa osoba aby sugerowac co zrobić ze szlamem, i wydawac ekspertyzy geologiczne np czy może być naruszony górotwór i jego stabilność itd.
Niemniej projekty pilotujące zaminy wylaczonych szybow w fermentatory już na świecie są.
Wymienione refleksje to tylko kilka z wielu punktów, dlaczego rejon Slaska może odzyskać ogromne znaczenie w całej Europie.
Przytoczyłem, ostanie inicjatywy projektów Departamentów Rządu Stanów Zjednoczonych w ramach – A co tam Panie w Ameryce – moze kogos wreszcie cos ruszy kto ma wiekszy megafon.
P.S.
Z innych informacji to mój Stan Connecticut jako pierwszy ma już 70% zaszczepionych dorosłych
@R.S.
Czy powierzchniowe fermentatory do produkcji biogazu nie są bezpieczniejsze i łatwiejsze w obsłudze?
Szlam z mojej oczyszczalni ścieków (2 tys. ton rocznie) jest odwadniany, suszony i spalany w spalarni śmieci ze stosownymi filtrami. Z tego też produkuje się energię cieplną i elektryczną.
Polskie kopalnie węgla emitują rocznie ok. 900 mln m. sześć. metanu, z czego zagospodarowuje się ledwie 20 proc. Reszta idzie do atmosfery.
Im głębsza eksploatacja, tym większa emisja i zagrożenie eksplozją oraz większe koszty wentylacji i systemów bezpieczeństwa.
W mojej okolicy zbliża się referendum, w którym obywatele mają wypowiedzieć się w sprawie kilku inicjatyw:
1.Czysta woda pitna i zdrowa żywność.
Chodzi w niej o to, aby dopłaty bezpośrednie przyznawać wyłącznie tym rolnikom, którzy nie stosują antybiotyków regularnie ani zapobiegawczo, którzy produkują towary wolne od pestycydów i którzy są w stanie wykarmić wszystkie zwierzęta paszą produkowaną we własnym gospodarstwie.
Ponieważ nadmiar pestycydów, gnojowicy i antybiotyków zagraża jakości naszej wody, a wyrządzający te szkody są subwencjonowani z naszych podatków, zatem należy zrewidować ten system płatności.
2. Zakaz stosowania syntetycznych pestycydów zarówno w rolnictwie jak i w przemyśle spożywczym.
3. Prawo dotyczące emisji CO2 – oznaczające przede wszystkim wprowadzenie kolejnych podatków, w tym na paliwa.
Przeciw dwóm pierwszym rozległ się lament rolników i straszenie wysokimi cenami żywności, a w trzecim – lament automobilistów i tysiące plakatów o treści: Jazda tylko dla bogatych?
Zwolennicy zakazu pestycydów przywołują badania nad jakością spermy młodych ludzi. Najsłabszą mają synowie fryzjerek i… rolniczek 🙁
Markot,
Oczywiście, ze na powierzchni byłoby łatwiej, ale na przykład u nas w moim stanie takiej powierzchni na zwałowiska zbrakło. Są hałdy zagospodarowane terenami zielonymi, dziedzictwo sprzed kilkudziesięciu lat, ale one nie były przygotowane do celu produkcji biogazu. Dlatego DOE (departament energii) kombinuje co z tym zrobić.
Z grubsza przeliczyłem 900mln metrów sześciennych metanu o których piszesz i wyszło mi ze ta ilość jest warta około 20-30mln dolarów przy $40 za tonę jako kredyt. Ogrzewczo byloby to około cztery razy więcej. Taka forsa była by niezłą motywacja ufundowania grantów, które dały by odpowiedzi, których poszukujemy. Czyli jak sensownie zagospodarować taki potencjał.
Odwodniony szlam wraz z pyłem energetycznym i jakimś spoiwem, może służyć do wypełniania chodników.
Jesli chodzi o wsad organiczny to myślę tez, ze Europa prosi się o aby zabrać od nich śmieci. Co więcej sami by dowieźli i zaplacili.
Średnio biorąc zawartość węgla w suchej materii organicznej 50-60%, to znowu dobra forsa na kredyty węglowe.
Z tego co czytałem to po zainstalowaniu rur odprowadzających gaz, wypełnieniu objętości np. chodnika, zakorkowuje się go i resztę zostawia się bakteriom.
G82, kiedyś pisał o oponach, to przecież całkiem fajny materiał na wypełnienie starych chodników. A i miasto nie tąpnie!
Prawdopodobnie znasz więcej interesujących szczegółów i wiesz lepiej, ale mam podejrzenie ze popłucz fermentacyjny zawiera sporo cennych substancji organicznych. Grawitacyjnie popłucz mógłby spłynąć z wyższego chodnika nieco niżej i tam byłby odebrany do jakiś dalszych procesów.
U nas zaczęto zwracać uwagę, na metale które są w popiele, niektóre to paskudztwa jak rtęć, ale są tez takie które warto odzyskać.
Prawdopodobnie odpowiedzi są znane co ile i jaka ma wartość i czy technologie odzysku są warte zachodu. Duzo wiedzy szlag tez trafił, bo jakiś mędrek wyczytał o Pareto, albo przyszedl nowy minister, ktoremu latwiej skamlec o 500 plus niz pomyslec.
@R.S.
„po zainstalowaniu rur odprowadzających gaz, wypełnieniu objętości np. chodnika, zakorkowuje się go i resztę zostawia się bakteriom.”
Wydaje mi się to raczej eksperymentalne, bo skomplikowane, niewydajne i dość kosztowne, niezbyt nadające do zastosowania w tektonicznie niestabilnych wyrobiskach powęglowych. Niezbyt głębokie kopalnie rudy żelaza czy miedzi – ewentualnie do takiego wykorzystania, ale wtedy powstaje problem wód wypływających lub wypompowywanych na powierzchnię albo mających kontakt z warstwami wodonośnymi. Zasyfić środowisko jest bardzo łatwo.
Oglądałem wczoraj film „Dark Waters” o walce z koncernem DuPont, który przy okazji produkcji teflonu zasyfił swoim C8 (Perfluorooctanoic acid PFOA) praktycznie cały świat. C8 się nie rozkłada i 99 proc. ziemskich organizmów ma go już w sobie. Większe dawki powodują szereg nowotworów, deformacji płodów, czarne zęby etc.
A co do rtęci…
W skali roku ze źródeł naturalnych emitowane jest około 6,2 tys. Mg rtęci, natomiast ze źródeł antropogenicznych około 2,6 tys.Mg .
W Europie to Polska jest głównym emitentem tego „żywego srebra”, które wylatuje kominami naszych elektrowni węglowych. Spalając paliwa kopalne, a zwłaszcza węgiel kamienny wzbogacamy atmosferę, wody i glebę o 11 Mg rtęci rocznie.
Mg = megagram = tona!
40 procent rtęci trafiającej do środowiska w skali światowej zapewniają wydobywcy złota.
@Markot
U nas w latach 2017-2020 była awantura z trumpia administracją. Jego ministerstwo ochrony środowiska EPA chciało otworzyć do eksploatacji złota teren, który częściowo zasila wody, w których lęgnie się łosoś.
Ale chyba córka Trumpa wyperswadowała mu ten pomysł jako mało popularny, nawet wśród republikanów.
Ale na przykład w Newadzie, złoto już od bardzo dawna pozyskuje się wymywając urobisko bezpośrednio cyjankami. Jeśli zwiedzałeś Colorado to tam wiele miasteczek jest zatrute ołowiem i innymi ciężkimi metalami. Tak jak piszesz wody gruntowe zostały ciężko skażone.
Ja mam cichą nadzieję, ze może zidiociałe Wall Street i kilku miliarderów przerzuci się na bitcoin i ich wreszcie szlag trafi. Ale jest realna obawa, ze przy okazji oberwą fundusze emerytalne.
Niedawno potrzebowałem pastę srebrno-palladowa do wytworzenia metalizacji na ceramice. Gdy dostałem ofertę, dałem sobie spokój. Nie wiem jak u was, ale u nas ceny zwariowały.
Trudno mi zasugerować konkretne rozwiązani inżynieryjne szczególnie w kopalniach jak zmetanizowac urobek i śmiecie. Dobrze było by usłyszeć opinie ekspertów.
Znam jeden projekt z Kalifornii, gdzie teren nieckę pokryto siatką rur, wypełniono śmieciami i następnie przykryto od góry membraną.
Inwestycja okazała się tak rentowna, ze miasto zaczęło wyciągać lapy po forsę, kombinując jak zmienić umowę i narzucić podatki retroaktywnie.
cd ..
patrzcie co znalazlem wiadomosc ze stycznia 2021.
Mieszkańcy Lubania protestują przeciwko zasypaniu odpadami wyrobiska po kopalni Księginki
https://www.teraz-srodowisko.pl/aktualnosci/luban-protest-przeciwko-zasypaniu-wyrobiska-odpadami-ksieginka-9829.html
@R.S.
Jak gdzieś jakieś ceny wariują, to w dzisiejszym świecie globalnie.
W Colorado poznałem okolice Ouray (Little Switzerland 😉 ) Durango, Silverton, Glenwood Springs etc. W Ouray właściciel pensjonatu widząc mojego jeepa wręczył mi mapkę z „jeeping roads” i posłał w góry, a tam…
Wąskie i kręte dróżki nad przepaścią, dudniące lawiny, kałuże niewiadomej głębokości i tablice grożące zastrzeleniem każdemu, kto waży się zapuścić do pobliskich sztolni. Nie bacząc na zwały zalegającego jeszcze śniegu jakiś poszukiwacz złota wytrwale ciągnął sfatygowanym buldożerem swój trailer w górę zbocza, w pobliże swojej kopalni zapewne…
Tyle emocji, co tam, nie przeżyłem przedtem na żadnej górskiej drodze w Europie.
A sprowadzanie do Polski odpadów (przeważnie toksycznych i uciążliwych dla środowiska) z zagranicy to jest wielki skandal i mafijno-korupcyjna działalność, za którą już dawno ktoś powinien siedzieć.
W kraju, który ma już tyle skażonych terenów, niedługo nie będzie zakątka, gdzie jak nie śmieci i chemiczny syf, to rabunkowa wycinka drzew 🙁
Znam niektóre dolnośląskie wyrobiska po eksploatacji granitu i bazaltu, stare kamieniołomy, niektóre zalane wodą i bez ingerencji człowieka zamienione w oazy dla roślin i zwierząt. W jednym takim kamieniołomie niedaleko Strzelina próbowałem kiedyś spędzić majową noc, ale prawie nie spałem, słowiki nie dały 🙄
Markot smacznie śpi, a ja po degustacji kurczaka zapiekanego w serze po kolacji u dawno niewidzianych znajomych mam wreszcie okazje zajrzeć do blogu i przeczytać co tam u Was w Europie.
Markot wyindukował prąd wspomnień z moich wycieczek rodzinnych wraz z przyjacielem, odbytych w zeszłym stuleciu, po bezdrożach Colorado i Utah.
Jeeping po zboczach gór, Silverton, miasteczka duchy z drogami o nazwie Jezus-Maryja czyli zono zakryj dzieciom oczy, przejazd po mostkach nad przepaściami na własne ryzyko itd.
Był to czas bez GPS a telefon komórkowy wielkości dużej bakelitowej skrzyni odbierający sygnał tylko gdzie-nie gdzie. Przejazd od miasteczka do miasteczka o bliskości 30km, aby noc spędzić w pokoju hotelowym, a zajmujący trzy czwarte nocy. Jest co wspominać i opowiadać.
Wtedy banalne dzisiaj po latach może nawet ekscytujące, podkreślające lekkomyślność i bravado tu piszącego.
…
Tak zgadzam się z przedmówca śpiącym Markotem ze eksport odpadów gospodarczego kurewstwa jest kurewstwem i ktoś powinien za to beknąć.
Nie tak sobie wyobrażam racjonalną gospodarkę metanu.
Obudziłem się, więc informuję, że podróżowałem bez telefonu komórkowego jakichkolwiek rozmiarów, bo mój europejski działał tylko w Europie, więc go nawet ze sobą nie zabrałem. Był służbowy i zbyt cenny.
W ciągu dwumiesięcznej podróży tylko kilka razy korzystałem z telefonów u znajomych lub automatów łykających monety w takim tempie, że nie nadążałem dorzucać. Za to jeden, na pustyni w Nevadzie, wypluł na koniec więcej niż wrzuciłem. I to nie było w Las Vegas.
Lekkomyślność i bravado 😆 Też nie myślałem wówczas w takich kategoriach 😉
A teraz, to jak ten stary colonel wspominający po latach stanięcie oko w oko z lwem…
PS
Mojego Ericssona GA318 z tamtych czasów mam do tej pory w zbiorach różnych staroci. 20-letnia Nokia 3210 działała jeszcze do niedawna, ale w grudniu wyłączono u nas sieć GSM. Ten solidny i poręczny telefon używany jest do dziś w Finlandii w zawodach Rzut Komórką Na Odległość 😎
bakielitowe telefony z tarcza to dzisiaj sa traktowane jako antyki.
Pytanie, ktora forma w jezyku polskim jest poprawna?
metanacja czy metanizacja
w angielskim znajduje, ze sa stosowane obydwie
Ogłoszenie.
Oddam w dobre ręce nowy zasilacz 12 VDC 9A , stabilizowany, piękny, klasyczny, na rdzeniu toroidalnym.
Waży zaledwie 11 kg. Szkoda oddać na złom.
R.S.
16 maja 2021
14:45
„Pytanie, ktora forma w jezyku polskim jest poprawna?
metanacja czy metanizacja”
Obie formy sa poprawne, ale znaczą coś innego: metanizacja to zametanienie, a metanacja to synonim Komisji Europejskiejw Brukseli: pol.: ponadnarodowa
Tak się zastanawiam, nad tym „postępem”.
Jakie są koszty?
Jakie kraje stać na ich poniesienie?
Jaki rocent LUDZi je udźwignie?
Moge sobie wyobrazić, pola fotowoltaniki, masowe biogazownie, fermy wiatrakow.
Pytanie.
Kto je wybuduje, będzie obsługiwał, czy istnieją zasoby ludzkie i materiałowe w skali globu?
Co z dopłatami- z jakiej puli?
Projekty zaawansowane technicznie, można umieścić w wielu miejscach swiata.
Jaka edzie ich szansa na efektywność.
Powiedzmy w Kongo, Meksyku, Brazylii, na Syberii, w Indonezji?
Najlepszym moim zdaniem punktem odniesienia są Indie, Pakistan- łącznie ponad 1,5 miliarda ludzi.
Jak wiele trzeba by zainwestować, by zmienić ich codzienność?
O kulturze technicznej, już nie mowiąc?
Opowieści z krajow I swiata, nijak mają się do realiow z III…..
Ale, pomarzyć można…..
W obawie o życie pingwinów Żona zleciła mi zadanie usunięcia starego klimatyzatora.
Istniała obawa, ze traci chłodziwo, czyli wycieka jakiś chloro-fluoro-carbon niszczący ozonosferę.
W międzyczasie dostałem e-mail, który dotyczy niewątpliwie postępu.
Hi R.S.,
My name is Scott Olster and I’m an editor on the LinkedIn News team. We often get in touch with members who can add informed perspectives on news and trends.
Jeff Bezos has been lauded for his entrepreneurial acumen over the years, as he grew Amazon into a retail juggernaut. And yet, when it comes to his space ambitions, he and his startup Blue Origin have largely fallen flat, amid technical setbacks and lost government contracts to rival SpaceX.
What’s behind Blue Origin’s struggles? Author and journalist Brad Stone argues that Bezos — who is known for his willingness to embrace entrepreneurial risk — may have gotten a bit gun shy when it came to building rockets.
What do you think is behind Blue Origin’s struggles? Share your thoughts by leaving a comment on Stone’s article. *)
Thanks and I look forward to reading your response.
Scott Olster
Senior News Editor
*) https://www.linkedin.com/pulse/why-jeff-bezos-trails-elon-musk-private-space-race-brad-stone/
Pokusiłem się o wtrącenie moich trzech groszy, w jakims sensie pingwiny przypomniały mi o wyprawie Amundsena.
…
I can’t answer what is on Bezos’ mind, but perhaps there is some similarity between Amundsen’s and Scott’s the South Pole expedition. As we know Scott’s approach ended tragically.
If I were in Bezos’ shoes, I would play it safe. Even Musk admitted recently that people will most likely die.
“Klappe zu Affe tot,” the expression which originated during the US-Russia space race should be known to both Bezos and Musk. In my humble opinion this is not the way to conquer space.
Burning Texas-sized holes in the ionosphere, each time Musk’s heavy rocket takes off is not something I can applaud.
I would rather see an attempt to build a “laser highway,” with energy relay stations which will provide several acceleration jumps.
Shortening the interplanetary travel time is paramount for the success of any mission.
Why not build such a space relay system first?
I hope Bezos and Musk will reconsider and follow such scenario.
Właśnie wali się elektrownia w Bełchatowie. Ceny trawników poszybują!
Czas na elektrownie atomowe.
Elektrownie atomowe w Polsce – nie jestem pewien.
Czy jest bezpiecznie dawać atom w ręce inżynierów którzy nie potrafia utrzymać synchronizacji generatorów?
To może być drugi Czarnobyl.