Odwracanie ogonem, czyli na cztery łapy
Mój niedawny wpis o kotach prawie niepolujących na szczury nie ukazałby się, gdyby naukowcom poszło wszystko zgodnie z planem. Planowali analizę zachowania szczurów nielaboratoryjnych w środowisku jako reakcję na takie czy inne czynniki eksperymentalne. Pewnie wyszłyby jakieś wyniki, które po obróbce statystycznej dałoby się opublikować i dołożyć cegiełkę do budowli ludzkiej wiedzy biologicznej.
Bądźmy szczerzy – stosunkowo nudną cegiełkę, bo nauka w większości przypadków nie jest spektakularnym bieganiem w ręczniku z okrzykiem: eureka! Szanse, że ten artykuł bym przeczytał i tu zreferował, byłyby niewielkie. Tymczasem na teren badań dostały się koty i wywróciły warunki eksperymentu. Dla całego badania mogła to być katastrofa i zaprzepaszczenie prac przygotowawczych. Badania te oczywiście były finansowane z grantu. Na badania na tym terenie trzeba było uzyskać pozwolenie. W eksperymencie użyto sprzętu bardziej zaawansowanego niż kamera i pułapka.
Na szczęście badacze umieli wykorzystać to zaburzenie i nie tylko koty były tymi uczestnikami całego badania, którzy spadli na cztery łapy. Przez to badanie nie tylko nie poniosło porażki, ale odniosło sukces większy, niż można się było spodziewać. A stało się to nie dzięki przemyślanemu planowi, a właściwie przypadkiem.
Klasycznym przykładem takiego przypadku jest odkrycie penicyliny, kiedy to nie dość sterylne warunki eksperymentalnej hodowli bakterii pozwoliły na zainfekowanie pożywki pleśnią. Chyba w ogóle stosunkowo często lekarstwa odkrywano przypadkiem. Nie zawsze w tak bezbolesny sposób. Chociażby odkrycia, że iperyty nie tylko są żrące, ale też cytotoksyczne, dokonano, obserwując osoby, które przeżyły atak z użyciem gazu musztardowego (iperyt siarkowy), a ostatecznie obserwując ofiary zbombardowania transportu chlormetyny (iperytu azotowego). W ten sposób broń chemiczna zamieniła się w preparat do chemioterapii.
Czasem tworzy się legendy sugerujące przypadkowość jakiegoś ważnego odkrycia. Chociażby jabłko Newtona. Tyle że Newton rozwijał swoją wizję oddziaływań na odległość przez lata, wiążąc ją przy okazji z alchemią i telepatią. Do tej legendy przyczynił się sam Newton, twierdząc, że owszem, Ziemia oddziałuje na jabłko tak samo jak na Księżyc i że takie rozważania snuł w sadzie, ale nie chodziło w tym o to, że spadające na głowę jabłko nagle otworzyło jakąś klapkę w umyśle.
Podobnie z tablicą Mendelejewa. Co prawda sam Mendelejew rozpoczął legendę, mówiąc o śnie, w którym mu się ułożyła. Tylko że pomiędzy pierwszą tablicą, a właściwie tabliczką, a układem okresowym, który zaprezentował, jest różnica kilkudziesięciu pierwiastków i kilku lat pracy. I zwłaszcza o uhonorowanie tej pracy zaczął się w pewnym momencie upominać. Nie ma się co dziwić, gdy ktoś się napracuje, nie chce, żeby efekt przypisywano w zasadzie ślepemu trafowi.
Mimo to czasem przypadek odwraca kota ogonem, a przynajmniej odwraca tory jakiejś hipotezy, pracy i daje rezultaty prowadzące w rejony bardziej obiecujące niż pierwotnie zakładane. Częściej chyba jednak jest tak jak w moim przypadku, gdy jeden z badanych płatów roślinnych stał się pastwiskiem krów. Coś tam się w końcu materiału udało zebrać i wystarczyło do analiz, ale nerwów trochę też kosztowało. Właściwie z dzisiejszej perspektywy widzę, że to byłaby okazja do zbadania, czemu wbrew podręcznikowej tezie, że duzi roślinożercy prawie nie jedzą roślin wodnych, akurat ten gatunek, który m.in. badałem, krowom posmakował. Trochę jednak już za późno.
fot. Piotr Panek, licencja CC-BY-4.0
Komentarze
–
Plany służą tym, którzy wiedzą co mają za cel.
Wówczas nauka nie idzie w las.
–
Przypadkiem dokonano wielu odkryc naukowych.
Dokonali ich nieprzypadkowi ludzie.
Był taki sen o cząsteczce benzenu
Semmelweis i John Snow otarli sie o odkrycie swiata mikrobiologii. Ich tory myslenia sa teraz doceniane. Pasteur i Koch metodami naukowymi potwierdzili ich domysly.
Kolekcja anegdot o odkryciach przypadkowych była w pierwszym rozdziale książki „Niezwykłe perypetie odkryć i wynalazków” Juliusza Jerzego Herlingera. Książka jest wgruncie rzeczy bardzo popularna i przeznaczona dla dzieci, ale kiedy po wielu latach posprawdzałem, większość z tych historyjek okazała się prawdziwa (a opisane były m.in. mało znane przypadki, jak odkrycie przez Alfreda Wilma utwardzania stopów aluminium przez starzenie).
https://en.wikipedia.org/wiki/Precipitation_hardening
A po angielsku jest na takie zdarzenia specjalna, dziwaczna nazwa:
https://en.wikipedia.org/wiki/Serendipity
P.s.
Zmiana kierunku badań w wyniku przypadkowej obserwacji zdarzyła się Pawłowowi – on pierwotnie nie zamierzał badać warunkowania klasycznego, tylko wpływ diety na skład śliny psów. Ich ślinienie się na sygnał początkowo potraktował jako niepożądane zakłócenie, a dopiero później go to zaintrygowało.
@Marcin Nowak
Gdzieś czytałem, że to legenda, którą zmyślił sam Kekulé (ale nie pamiętam źródła). W każdym razie sen (o ile faktycznie się zdarzył) był w 1865 roku, a Kekulé opowiedział o tym na jakiejś konferencji dopiero w 1890.
Sam odkryłem kiedyś przypadkowo butelkę Soplicy w kredensie. A i śniło mi się że tam może być.
@observer
Był też, lekko obsceniczny, rysunek Andrzeja Czeczota „Piotr Curie odkrywa Marię Skłodowską”. Na rysunku było m.in. łóżko, ale snów nie było.
Całkiem serio. Będąc na emeryturze niespodziewanie odkryłem nowy świat, tzw. parallel universe. Jest to świat w którym żyje moja żona Barbara. Obowiązują tam inne prawa mody, inne standardy etyczne, inne upodobania, inne kosmetyki oraz wiele innych rzeczy – niezrozumiałych dla mężczyzny. Powoli zaczynam sie w tym orientować i jeżeli żona mówi ze nie ma co na siebie włożyć to znaczy że jej przyjaciółki już ją w tej sukience widziały. Galaktyka różnych kremów, mleczek, maseczek jeszcze jest dla mnie wciąż „terra incognita”. Prowadzę badania, robię zapiski, może wydam książkę.
Manhattan Project zaowocowal rozwojem wielu nauk scislych. Fluorkowanie hydrocarbonow bylo potrzebne celem przechowywania radioaktrywnych substancji. Dzisiaj zyjemy w swiecie chemicznych substancji nie wiedzac ze je zawdzieczamy Manhattan Project.
Najlepiej coś chemicznego 😉
@samba kukuleczka
ostatecznie nie wiem, czy mam okazywać dozgonne dzięki substancjom chemicznym, czy jednak wziąć sobie coś na wstrzymanie?
Trudne pytanie, zwłaszcza że na wstrzymanie najlepiej byłoby pewnie wziąć jakąś substancję chemiczną (albo ich mieszaninę).
Można też czarne jagody, byle gotowane lub suszone. Surowe bowiem działają „przyspieszająco” 😎
@markot
Podejrzewam, że czarne jagody roją się od różnej maści substancji chemicznych.
–
Nauka nauką, a między ludem usieciowionym a nią, chemii nie ma. W przeciwieństwie do samego ludu, chemicznego co do atomu. To dopiero zestaw toksyczny.
–
parallel universe ???
to drobiazg w porownaniu z singularity ktore powstalo w kuchni dzieki mojej zonie.
Wciaga wszystko co IKEA wyprodukowala i troche wiecej.
Jestem juz rozszarpywany w horyzonie zda….r…….z…………..e……..n.
Milego weekendu
samba kukuleczka
25 stycznia o godz. 18:25
„Unijni eksperci oszacowali, że niebezpieczne substancje chemiczne obecne w przedsiębiorstwach, są w Unii Europejskiej przyczyną śmierci aż 75 tys. pracowników rocznie.”
Nieunijny Slawomirski oszacowal ze tlen zabija wiekszosc ludzi. Na jak dlugo samba kukuleczka moze wstrzymac oddech?
Substancje chemiczne a tlen.
Można:
„Siostro, proszę tlen dla tego pacjenta”.
A można również:
„A może siostrzyczko podłączymy tego z szóstki pod jakąś substancyjkę chemiczną?”
samba kukuleczka
25 stycznia o godz. 23:00
Zarty z chemoterapi sa takie sobie…
Manhattan Project-owi „zawdzięczamy” przede wszystkim bombę atomową – taki był cel tego projektu – i ustawiczne zagrożenie wybuchu wojny nuklearnej. Nie wiadomo czy nie był to najbardziej fatalny wynalazek w dziejach cywilizacji.
Dziekować za fluorkowanie czegośtam to jakis chory żart.
@Gammon No.82
„Podejrzewam, że czarne jagody roją się od różnej maści substancji chemicznych”
Na pewno, ale miłośnikowi czarnych jagód mogą tylko pomóc 😎
–
W ogóle żarty są takie sobie, w jakim sobie wybranym towarzystwie prawione.
Na przykład, żarty z głupców są niskie dopóty, dopóki ich przywódcy nie są jeszcze niżsi. Dziś żarty z głupców wymagają więcej odwagi niż mądrości, czyli cech wykluczających z uprawiania nauk.
Przy pewnej dozie nieuwagi, można zostać skazanym za mądrzenie się na rolę wroga ludu, czyli na wieczną dydaktykę. Tą drogą szerzy się edukacja społeczna o powadze, a więc godności głupoty, z którą nie ma żartów.
Jak z chemią i terapią w jednym.
Mój poprzednik zmitrężył sporo czasu analizując kwestie głupców, głupoty.
Nasuwa się pytania w tym momencie:
Kto wskazuje głupców?
Kto definiuje głupotę?
A poza tym zdanie:
„Na przykład, żarty z głupców są niskie dopóty, dopóki ich przywódcy nie są jeszcze niżsi.”…jest jakieś takie…
Ale to może jedynie jakiś omam?
Pusto tu i smutno w ostatnich dniach.
–
Jak na Dni Ostatnie, to i tak jest …jakoś tak… bez wysiłku swojsko.
Tymczasem scientia ludens nie śpi.
I zadaje pytania, bez których prawdziwa nauka.peel obyć się nie może:
Kto za tym stoi?
Ale to może, jak zwykle, jacyś omamiści lub cykliści, a nie żadna tajemnica poznawcza.
–
Żołnierze śpią bo brak nieprzyjaciela. Armaty ucichły.
Bardzo przepraszam Panów Redaktorów, ale muszę…po prostu muszę.
Z z przyczyn ode mnie niezależnych post który miał być zamieszczony na blogu Profesora Hartmna nie może – nie z mojej winy – być tam zamieszczony.
Wykorzystuje – wiem, że bez pytania – gościnę i spróbuję na blogu naukowym.
Wiem, że grożą mi z tego tytułu konsekwencje, ale nie takie przeboje miałam n blogach Polityki.
Liczę też na wyrozumiałość. Tekst raczej ciekawy.
Oto treść tego postu.
Religia w szkole?
W XXI wieku?
Chyba z głupim na rozumy się pozamieniali
Taka – w większości – tonacja postów kiedy mowa o religii w szkole.
Nie dziwię się. Jak się czyta co się czyta to i konkluzje plynące z owych lektur muszą być właśnie takie.
Ja również nieco czytam i wnioski płynące z moich lektur wyciągam zupełnie odmienne.
A co czytam?
Ano czytam Lema.
I wyczytałam przy okazji lektury wywiadu-rzeki „Swiat na krawędzi”
Przy okazji Pytania o Boga, religię odpowiada ja na te problemy jestem po prostu głuchy, ale:
„Co się tyczy społecznego funkcjonowania religii – doceniam to i uważam za zasadne usiłowanie Kościołów, aby od najmłodszych lat wdrażać ludzi do wiary”
… i okazuje się,, że większość polskiej klasy politycznej ( czego nie można powiedzieć o uczestniczących w pracach blogów Polityki) po prostu czyta Lema i bierze na serio to co miał do powiedzenia klasyk science-fiction.
Dosłownie przed chwilą…czyli przed kilku dniami… skończyłam lekturę „Roku Skorpiona” Czesława Miłosza. Ponad rok (1988) pisany dziennik przetykany ciekawymi reminiscencjami z przeszłości. Cały dziennik kończy wspomnienie przedstawienia „Pastorałek”w reżyserii Schillera w podwarszawskim Henrykowie, w zakonie żeńskim, gdzie aktorkami są młodziutkie zakonnice, ,które jeszcze jakiś czas wcześniej jako …nieletnie prostytutki za parę złotych niemieckim żołnierzom.
Piszę Miłosz, że nigdy wcześniej, ani nigdy później żadne teatralne przedstawienie nim tak wstrząsnęło.
A dlaczego wspominam tę akurat książkę?
Otóż przy okazji wspomnień jednej ze swoich znajomych – była ponoć obok Hannah Arendt najzdolniejszą uczennicą niejakiego Jaspersa – zapisał takie oto zdania:
„Filozoficznie reprezentowała (Jeanne Hersch) jasperowski egzystencjalizm i jego „wiarę filozoficzną”.Nota bene z Jaspersem miałem rozmowę o religijnym wychowaniu dzieci. Przywiązywał dużą wagę do tradycji biblijnej i chociaż niechętny katolicyzmowi, katolikom doradzał wychowanie dzieci katolickie, jako drogę do Biblii . Trochę podobnie Albert Camus, który zapytał mnie, czy nie gorszy mnie to, że on, ateista, posyła dzieci do pierwszej komunii.”
Odpowiedzi Miłosza nie znam, ale się domyślam.
Samba musi, inaczej się udusi 🙄
Skąd przekonanie, że Jan Hartman i jego czytelnicy nawiedzą ten blog, aby poznać lektury miłośnika Miłosza?
Nie masz żadnych znajomych, którzy by mieli ochotę wysłuchać tej prezentacji? Albo chociaż kota? Bo przecież nie o rozmowę tu chodzi 🙄
Przy porannej kawie, zagladnalem do bloku – to juz chyba uzaleznienie.
Kukulka podrzuca nam tu jajka, wiec zainspirowany wyjalem z lodowki dwa i zrobilem jajecznice. Ale nie musialem.
Zona zasugerowala, ze moze by tak przesunac sciane nosna, to by mozna powiekszyc toalete i zrobic kolejne usprawnienia.
Zaczalem sie dusic i szybko zmienilem temat.
Spytalem czy ona uwaza ze jestem naukowcem?
To ona na to co ty kota ogonem odwracasz!
A kim ty myslisz ze jestes?
…
No wlasnie.
…
To jak to jest? Co czyni naukowca naukowcem, oto jest pytanie.
…
Moze potomek jagody z kukulka sie wypowie ale sugeruje jako ostatni.
Naukowiec wg Wiki: osoba „poszukująca odpowiedzi na pytania, na które dotychczas nikt nie odpowiedział, za pomocą metod umożliwiających udowodnienie odpowiedzi”
Mnie się podoba takie ujęcie.
Kukułeczka.
Propnuję podrzucić jajeczko do ateistów Tanaki – będzie wesoło.
Markot,
mnie sie odpowiedz tez podoba.
ALE!
To ja chyba naukowcem nie jestem.
bo nie wiem czy sie lapie na taka definicje.
Metoda sama w sobie narzuca ogranicznia i trzeba szukac innych metod.
Idac dalej w moim przypadku to chyba przeklenstwo Lukasiewicza – czyli odwrotna notacja polska – a zatem odwracanie metody kota ogonem a nie tak jak poprawni naukowcy czynia.
Drugi problem z definicja to jesli powazna nauka juz odpowiedziala?
A wciaz korci, popatrzec na problem inaczej. To co wtedy?
Mam tu powazny problem egzystencjonalny jako ‚naukowiec’.
„jesli powazna nauka juz odpowiedziala?”
To odpowiedz po twojemu i się okaże, czy jesteś poważny naukowiec 😉
Pamiętaj, że musisz twoją odpowiedź udowodnić.
Może się nawet załapiesz na igNobla?
Jedni naukowcy robią eksperymenty, aby sprawdzić wymyślone przez siebie modele, inni budują modele, aby wyjaśnić eksperyment.
Możesz próbować z obu końców.
->Możesz próbować z obu końców.
tez sie nie lapie. troche nudne i trwa najczesciej cale zycie.
Wole cos zrobic najczesciej materialnego, co sie da sprzedac.
Kto kupi obojetne – najlepiej ktos kto chce uratowac Swiat – ha ha
RS. Gdyby żony mogły decydować to przypuszczam że niewielu mężczyzn dostałoby Nobla. Poza tym życie rodzinne absorbuje. Kawalerowi łatwiej jest się skoncentrować na pracy.
Samba. Ja też uważam że każdy człowiek powinien mieć jakąś moralność. Jeżeli nie opartą na jakiejś religii (judaickiej , hindu) to na świeckiej etyce lub filozofii (Konfucjusz, Budda). Bóg umarł i zastąpiła go pustka. Rodzice nie mają czasu a zapewne i cierpliwości na rozmowy z dziećmi. W tą pustkę wlewa się internet z całą swoją zawartością.
W szkołach powinna być obowiązkowo etyka – lub religia.
Ciekawe co Maria Curie by na ten temat powiedziala. Z tym kawalerem to tez raczej bzdura, chyba ze kawaler ma pryszcze i za mlodu wyrywal motylkom skrzydla. Moze kukulka i Jagoda potrafia to pogodzic …
… bezsprzezenia zony raczej bym zbyt duzo nie zdzialal.
Akurat mysle, ze wsrod malzenstw gdzie obydwoje sa naukowcami, bardziej cierpi na karierze zona.
Z ta religijna koscia to niech sie ktos inny rozprawi, w tym blogu obieccalem sobie ze dyskusji na temat wyzszosci Swiat Bozego Narodzenia nad Ramadanem nie podejme.
Wolalbym uslyszec od naszych rezydentow biologow na temat reguly przekory czyli Le Chateliera w organizmach zywych. Wydaje mi sie, intuicyjnie, ze mimo praw chemii, rzadzacych biologia nie zawsze regula dziala. Ale nie potrafie podac dobrych przykladow.
Szczegolnie interesuje mnie w tym kontekscie fotosynteza.
Jak przesunie sie rownowaga, gdyby rosline troche pomeczyc przy obnizonym cisnieniu np ok 100Torr ale wiekszej proporcji CO2 do reszty gazow.