Papuga a sprawa polska
Kiedy Słowacki pisał o Polsce, że była pawiem i papugą narodów, ptaki tych gatunków były znane tylko w hodowli. Z pawiem tak pozostało – widuje się go w parkach takich jak Łazienki, z których raczej się nie rusza. Administracja parku zna wszystkie osobniki (z tego, co wiem, około dziesięciorga), a gdy raz na parę lat pojawi się jajo czy pisklę, jest ono przenoszone do woliery, gdzie dorasta bez ryzyka czyhającego w naturze (w parku są nie tylko wandale, którzy mogliby zagrozić mu z głupoty, ale też wrony czy lisy, które zagrażają mu z natury). Podobnie jest w innych europejskich parkach.
Czytelnicy tego bloga mieszkający albo bywający w zachodniej Europie wiedzą, że w parkach oprócz pawi można spotkać i innych przybyszów z tropików – właśnie papugi. Nie trzeba wielkiej wiedzy przyrodniczej, by zauważyć, że ich status jest inny niż pawi – są liczne i nie bardziej oswojone niż gołębie czy wrony – są po prostu dzikie.
O ile papugi w parkach Hiszpanii może nie budzą większego zdziwienia, o tyle fakt, że mogą być jednymi z liczniejszych mieszkańców parków Londynu, Paryża czy Brukseli, może zaskakiwać. Było nie było – to ptaki stref zwrotnikowych lub równikowych. W Hiszpanii są różne gatunki, ale głównie w północnej części Europy, oprócz incydentalnych uciekinierów z hodowli, stałym mieszkańcem jest konkretny gatunek papugi – aleksandretta obrożna. W odróżnieniu od chociażby sierpówki, która z nie do końca jasnych powodów w XX wieku rozprzestrzeniła się na całą Europę i Bliski Wschód, ale raczej bez większej pomocy człowieka, aleksandretty trafiły do Europy jako zwierzęta do trzymania w domu, ale z tych domów pouciekały (albo zostały wypuszczone) i bez udziału człowieka nadal zasiedlałyby swój rodzimy areał północnych obrzeży biogeograficznej krainy paleotropikalnej.
Okazuje się, że aleksandretta obrożna jest w stanie przetrwać europejskie zimy i jakoś nie pada ofiarą mitycznej furii rodzimych ptaków mających atakować kolorowe ptaki. Zajmuje dziuple i ich zastępniki, czyli skrzynki lęgowe, wypierając z nich dotychczasowych mieszkańców – kowaliki, szpaki czy dzięcioły (te są rzadsze, ale też się zdarzają w miejskich parkach). Może to zaskakiwać, ale dziuplakami są także kaczki krzyżówki – obecnie jeden z najliczniejszych ptaków w polskich parkach. Sikorki zajmują mniejsze dziuple, więc może tak na obecności aleksandrett nie cierpią. Zresztą same aleksandretty trochę potrafią sobie wydziobać dziuple w miększym materiale (np. kłodzinie palm), z których potem mogą korzystać inne ptaki (w teorii, bo w praktyce najpierw musiałyby do tego dopuścić same papugi, a te wolą zająć już istniejące).
W Izraelu aleksandretty są od podobnego okresu co w Europie Zachodniej. Niemniej niektórych regionów do stosunkowo niedawna unikały ze względu na zbyt suchy klimat. Tam odpowiednie warunki znalazły na plantacjach palm daktylowych. Plantacje te mają w skali kraju największe zagęszczenie dudków. Tymczasem w ciągu dziesięciu lat inwazji aleksandretty tam, gdzie ona nastąpiła, zagęszczenie dudków spadło dramatycznie, podczas gdy na sąsiednich obszarach, gdzie aleksandretty nie dotarły, w tym samym czasie pozostało niezmienne. Nie udało się zaobserwować bezpośrednich ataków, ale typową sytuacją było, że badacze w danej dziupli widzieli parę dudków, a po jakimś czasie parę aleksandrett. Odwrotnej sytuacji nie zaobserwowali ani razu.
Zatem niby można się zastanawiać, czy przyroda parków miejskich, i tak mocno ukształtowana przez człowieka, istotnie traci na tym, że szpaki czy gołębie są zastąpione przez aleksandretty. Szpaki i gołębie są wszędobylskie, kowaliki też są raczej ptakami leśnymi niż parkowymi. Niemniej dudki to ptaki nieparkowe i nie za bardzo leśne, a wiejskie, związane jakoś z rolnictwem, i ten przykład pokazuje, że aleksandretty mogą wyprzeć je z najbardziej preferowanych w danym regionie siedlisk.
Ale i parki miejskie miewają znaczenie dla populacji zwierząt. Przez lata największa kolonia borowca olbrzymiego, największego europejskiego nietoperza (potrafiącego złowić nie tylko dużego owada, ale i sikorkę), licząca kilkaset osobników, zajmowała jeden z sewilskich parków. Jednak w ciągu ostatnich kilkunastu lat populacja aleksandrett w tym parku, w latach 90. jeszcze zaniedbywalna, wzrosła dwudziestokrotnie. W tym samym czasie nastąpił drastyczny spadek populacji borowca. Ciężko oszacować bezpośrednio liczebność osobników, ale da się policzyć zajęte przez nie drzewa. Tu spadek sięgnął 81 proc. W tym przypadku bezpośrednia agresja papug została całkiem dobrze udokumentowana.
Piszę o tym teraz nie tylko dlatego, że druga publikacja ukazała się kilka dni temu, ale przede wszystkim dlatego, że również kilka dni temu wreszcie w Polsce udokumentowano lęg aleksandretty. Miało to miejsce w Nysie. W zeszłym roku w mieście tym widziano pięcioosobnicze stado. O tym, że lęgi pewnie w Polsce już mają miejsce, i że ich potwierdzenie prędzej czy później nastąpi, mówiło się od jakiegoś czasu. Jesienią 1995 roku widziano osobnika w sadzie w Przygodzicach i w tej samej miejscowości widziano osobnika wiosną następnego roku. Nie ma gwarancji, że to ten sam, ale całkiem możliwe, że tak, a więc musiałby przezimować. Od 2010 roku obserwacje są coraz częstsze w całej Polsce. Głównie w parkach miejskich. O tym, że wejście tego gatunku do polskiej awifauny jest nieuchronne, pisała też POLITYKA.
Oczywiście, warszawskie, wrocławskie czy gdańskie parki są nie do porównania z parkiem w Sewilli czy plantacją daktylowca w Izraelu, ale przykład z Nysy pokazuje, że Polska jest miejscem, w którym aleksandretta obrożna potrafi rozmnożyć się na wolności.
fot. Piotr Panek, licencja CC BY-SA 4.0
- Reuven Yosef, Piotr Zduniak, Michał Żmihorski (2016) Invasive rose-ringed parakeet negatively affects indigeneous Eurasian hoopoe Annales Zoologici Fennici 53: 281-287 doi:10.5735/086.053.0605
- Dailos Hernández-Brito, Martina Carrete, Carlos Ibáñez, Javier Juste, José L. Tella (2018) Nest-site competition and killing by invasive parakeets cause the decline of a threatened bat population Royal Society Open Science doi:10.1098/rsos.172477
Komentarze
Na zdjęciach osobniki z Brukseli i Paryża. Ja w Polsce jeszcze nie spotkałem.
Ciekawe jak pozbawione barw ochronnych ptaki staraja sie zagospodarowac szare przez pol roku europejskie parki.
A cóż by im miało zagrażać na tyle w parku? Jastrząb czy odkarmione bądź pochowane po piwnicach koty?
Panie Panek
Pięknie, że Pan o papugach. Tymczasem na Warcie paru obrońców polskiej przyrody spuściło wodę bo jakiś cwaniak nie chciał czekać z barką na koniec okresu lęgowego i setki gniazd z jajkami i pisklętami znalazło się pod wodą. Ptaki nie krzyczą tylko umierają po cichu.
Ale nie dla mnie.
Powodzenia w pielęgnacji swoich papuzich piórek. Może da się na to dostać jakieś dotacje. O tym już dawno nie było.
Konkretnie to na Wiśle.
PS. Co sądzę o wielkoskalowej żegludze śródlądowej można domyślić się na podstawie choćby wpisu https://naukowy.blog.polityka.pl/2016/06/21/autostrada-na-wode/