Oko Wielkiego Zegarmistrza
Czy mizerna, ślepa meksykańska rybka podważa dorobek Karol Darwina?
Jednym z najstarszych punktów spornych w dysputach między ewolucjonistami i kreacjonistami jest kwestia pochodzenia oka kregowców. Czegoś równie głupiego nie mógł wymyślić wszechwiedzący i wszechogarniający Wielki Zegarmistrz (to również wielki problem dla zwolenników tzw. Inteligentnego Projektu). Otóż w oku kręgowców komórki reagujące na światło skierowane są do jego wnętrza, w przeciwieństwie do oka np. głowonogów. W dodatku, na samym środku siatkówki znajduje się sporych rozmiarów plamka ślepa (punkt, w którym nerw wzrokowy opuszcza gałkę oczną). Tak jakby nie można było wyprowadzić go z boku, jak u ośmiornicy. Zaprogramowanie tak dziwnego tworu graniczy z szaleństwem (choć nieznane są przecież wyroki boskie). Łatwo natomiast wyobrazić sobie, iż powstać mógł on w wyniku działania ślepych – nomen omen – sił natury.
Równie kłopotliwe dla kreacjonistów jest powszechne występowanie organów szczątkowych. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale wspomnijmy tu tylko najbardziej znane. Są to zupełnie nieprzydatne do lotu skrzydła strusia, czy wręcz niewidoczne na zewnątrz ciała u kazuara lub nielota kiwi. Podobnie jest ze skrzydełkami lub zrośniętymi pokrywami skrzydeł (nad dobrze zachowanymi skrzydłami, co całkowicie uniemożliwia lot) chrząszczy żyjących na wyspach: świetnym przykładem jest Apterocyclus honolulensis. Dalej – nasze wyrostki robaczkowe lub kości ogonowe. W końcu, aby pozostać przy oczach, niefunkcjonalne i uwstecznione oczy jaskiniowych płazów i ryb, występujących zresztą w wielu regionach świata np. w Afryce lub w Meksyku. Genezę takich organów najlepiej tłumaczą ewolucyjne zmiany uwsteczniające budowę części ciała, które tracą swą pierwotną funkcję. Co więcej, rozpowszechnienie uwstecznienia np. budowy oka u bardzo różnych zwierząt zamieszkujących jaskinie świadczy dobitnie o uniwersalności tego zjawiska i jego ewolucyjnym charakterze. Jakiż kreator bawiłby się w oślepianie traszek, salamander i poszczególnych gatunków ryb wybierających jaskiniowy tryb życia?
Jednak identyfikacja sił ewolucyjnych uwsteczniających organizację budowy oka zwierząt jaskiniowych sprawia ewolucjonistom od dawna wiele kłopotów. Sam Darwin wątpił w udział naturalnej selekcji w tym procesie. W roku 1859 w „O pochodzeniu gatunków?” pisał: „Ponieważ trudno wyobrazić sobie, by oczy, choć bezużyteczne, mogły w jakikolwiek sposób przynosić szkodę żyjącym w [całkowitej] ciemności zwierzętom, to ich utratę w pełni przypisuję ich nieużywaniu”.
Badania koordynowane przez Richarda Borowsky’ego z New York University opublikowane właśnie w „Current Biology” online wykazały, że Darwin mógł się poważnie mylić.
Naukowcy krzyżowali ze sobą ryby z tego samego gatunku Astyanax mexicanus żyjące na powierzchni, w rzekach (mają one normalnie rozwinięte oczy) z żyjącymi w jaskiniach Pachón (posiadają one uwstecznione, ślepe oczy) w północno-wschodnim Meksyku. Ich potomstwo miało oczywiście pośrednie cechy rodziców, m.in. rozmiary oczu i ich soczewek, jak i liczbę melanocytów odpowiedzialnych za zabarwienie skóry. Właśnie analiza genetyczna tych cech (dokładniej zaś genów, które mutowały w populacji jaskiniowej) dostarczyła argumentów przeciwko wyżej wspomnianemu twierdzeniu Darwina.
Okazało się, że geny związane z morfologią oczu zachowują się zgodnie z modelem ewolucji kierowanej naturalną selekcją – obserwowano wzrost liczby zmutowanych genów „jaskiniowych”. Natomiast geny związane z pigmentacją skóry nosiły cechy ewolucji zależnej od innego mechanizmu, a dokładniej, dryfu genetycznego, czyli przypadkowych i zgodnych ze statystycznym modelem chaotycznych fluktuacji liczby alleli (czyli form genów) obserwowanych w stosunkowo niewielkich populacjach (w tym wypadku izolowanych w jaskiniach).
Badania te nie odpowiadają bezpośrednio na pytanie, jakie czynniki determinują takie lub inne zachowanie się genów odpowiedzialnych za zanik oczu u Astyanax mexicanus. Ale dzięki tym wynikom naukowcy mogą stawiać nowe hipotezy. Jedną z nich sugerować mogą informacje dotyczące regulacji formowania się uwstecznionych oczu w trakcie rozwoju tej ryby.
Badania Billa Jeffery (notabene zapalonego speleologa, u którego swego czasu pobierałem nauki w Marine Biological Laboratory w Woods Hole w USA, i który podkradał mi papierosy, do czego przyznał się bez bicia kilka lat później przy piwie w paryskiej braserii) sprzed kilku lat wykazały, że zarówno rozmiary oczu, jak i szczęk ryb jaskiniowych zależą (ale nie w ten sam sposób) od genów z rodziny PAX regulowanych przez dwa białka z grupy Hedgehog: Sonic hedgehog i Tiggy-winkle Hedgehog. Wzrost rozmiarów szczęk (ułatwiający odżywianie w ubogim środowisku jaskiniowym) sterowany przez białka Hedgehog jest związany z automatycznym zmniejszaniem rozmiarów oczu. A więc większa sprawność w pozyskiwaniu pożywienia mogła być w przypadku ryb jaskiniowych okupiona zmniejszeniem rozmiarów oczu.
Szczegóły fizjologii funkcjonowania oczu zwierząt żyjących w permanentnych ciemnościach sugerują jeszcze inną hipotezę, dobitniej podkreślającą pozytywny efekt uwstecznienia budowy oka. Otóż komórki światłoczułe oczu zużywają bardzo dużo energii. Co więcej, energochłonność ich działania gwałtownie wzrasta w słabym oświetleniu. Jednym słowem ryby żyjące w permanentnej ciemności powinny mieć z zaniku siatkówki oka całkiem wymierne korzyści energetyczne. Dzięki temu mogą bowiem znacznie ograniczyć ilość spożywanego pokarmu. A w ubogim środowisku jaskiniowym są to korzyści szczególnie pożądane. Wbrew wątpliwościom Darwina ślepe ryby w jaskiniach byłyby faworyzowane przez dobór naturalny w stosunku do posiadających sprawne oczy i zużywających na ich funkcjonowanie dużo energii. Wyniki badań Borowsky’ego sugerują więc, że Darwin nie był dostatecznie przenikliwym ewolucjonistą. 😉
To oczywiście żart. Sądzę bowiem, że w panującej dziś atmosferze irracjonalnego negacjonizmu ewolucji tylko żart może wywołać odpowiednią reakcję. Albowiem nie o boską cześć dla Darwina tu chodzi. Mizerna, ślepa meksykańska rybka nie jest w stanie pomniejszyć miary geniuszu tego uczonego. Po prostu mylił się on w swych sądach, tak jak mylą się wszyscy naukowcy, gdy brak im wyników. A skąd Darwin miał wiedzieć w roku 1859 o energetycznym zapotrzebowaniu oka ryby lub regulacji jego rozmiarów w trakcie rozwoju?
Jacek Kubiak
Komentarze
Na to kreacjonisci mowia: nie sposob odczytac wszystkie zamysly bogow. A pozniej ktorys doda: chociaz wyrostek robaczkowy wydaje sie nie miec funkcji, niektore badania pokazuja na korelacje pomiedzy wycieciem wyrostka a choroba taka czy inna ukladu pokarmowego. Czy znasz chociaz jednego kreacjoniste ktory pod wplywem racjonalnych argumentow zaakceptowal ewolucje jako najbardziej rozsadne wytlumaczenie powstawania gatunkow? Ich umysl dziala jakby na biegu wstecznym, jezeli to jest dobre okreslenie.
arnold:
Oczywiscie. Dlatego nie zamierzam przekonywac kreacjonistow, a jedynie nieprzekonanych. Wyrostek robaczkowy ma pewien udzial w dzialaniu ukladu odpornosciowego, co jest koronnym argumentem krecajonistow nt. uzytecznosci tego tworu. Ale co z tego, ze ma taka szczatkowa funkcje? Nikt nie twierdzi, ze organy szczatkowe sa zupelnie bezuzyteczne. Strus uzywa swych skrzydel jako stabilizatorow. I co z tego? Pan Bog mu dal w momencie stworzenia takie skrzydla wlasnie po to?
Problem jest szerszy. Czy sadzisz, ze kreacjonisci chca udowodnienia swych tez po to aby zatriumfowala prawda naukowa? Nie. Chodzi o to zeby omotac ludzi, zrobic im z mozgow wode sodowa i ustanowic teokracje, ktora bedzie stala na strazy czystosci doktryny religijnej. Takie zamierzenia sa najlepiej widoczne u kreacjonistow muzulmanskich, ktorzy otwarcie twierdza, ze nauka musi byc zgodna z litera Koranu (oczywiscie nie tylko nauka, ale cala otaczajaca nas rzeczywistosc). Ale nasi fundamentalisci katoliccy tez chca dokladnie tego same. To wygaduje Radio Maryja, to samo powtarzaja amerykanskie fundamentalistyczne oragnizacje protestanckie. Wszystko ma byc tak jak w Biblii. I to jest rzeczywisty problem, a nie czy Darwin mial racje czy nie.
Mysle ze rola ludzi poinformowanych takich jak ty jest chyba tylko ochronna. Kreacjonistow nie da sie zreformowac, to jest stan binarny i chyba nieodwracalny. Natomiast jest konfrontacja o wplywy wsrod szerokiej publicznosci ktora nie ma wyrobionego zdania.
Giertychow sie nie da zmienic, oni wyruszyli na misje. Pare dni temu byl taki moment kiedy obydwaj, stary Giertych i jego progenitura byli w wiadomosciach (za antysemicka ksiazke i za homofobie). Pomyslalem sobie wtedy ze duet ten przynosi ogromne straty dla Polski w sensie opinii, a to ma wymierne skutki, nawet gospodarcze. Swoja droga, jak sie wychowuje dziecko zeby bylo kopia intelektualna rodzica? Moje dzieci, jezeli jakokolwiek lekcje wyniosly domu to ze trzeba postepowac dokladnie odwrotnie niz rodzice (ale moze im przejdzie).
Z drugiej strony, mam kaca moralnego po przeczytaniu anty-intelektualnych kawalkow na lamach Dziennika. Moze powinnismy sie zamknac i dac publicznosci spokoj. Wyglada na to ze panuje poglad ze mozna wiedziec bez posiadania wiedzy i osoby poinformowane (zwane inteligentami) sa wrecz szkodliwe. Artykuly te skwapliwie wymienia Forum Akademickie ktore coraz bardziej przesuwa sie na skrajna prawice:
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=209&ShowArticleId=34012
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=209&BackToCategory=2&ShowArticleId=33886
A ja nieustająco będę powtarzać – nie ma z czym dyskutować. Tzw. kreacjonizm nie jest teorią naukową i jako taki nie powinien być przedmiotem dyskursu. JK ma rację diagnozując rzeczywisty problem, którym jest narastanie społecznego uznania dla tzw. kreacjonizmu. Co więcej – myślę, że to koszt demokracji. Rozwinięta do obecnego poziomu liberalna formuła demokracji niebezpiecznie zbliża się do momentu, w którym czternastu dyletantów ustali co jest prawdą wbrew zdaniu sześciu ekspertów. Przykłady już mamy – słyszeliśmy niedawno, że o tym, czy budowa szosy szkodzi rzadkim gatunkom roślin i ptaków czy też nie zdecydować ma ogół. W skrócie – istnieje niebezpieczeństwo, że demokratycznie ustalać się będzie prawdę. Ale oczywiście nie nawołuję do powrotu do Platona i republiki filozofów (choć pomysł kusi). Rozwiązanie leży chyba w edukacji – Edukacja, głupcze!
Hi hi hi… przy obecnym naszym, a jakże, ministrze edukacji brzmi to jak ponury żart…
Platońskie państwo rzeczywiście kusi, choć wolność naukowa (nikt już nie krępuje nikogo jak choćby kiedyś Darwina) jest zasługą przyzwolenia na pluralizm. Z kreacjonistami rzeczywiście żadnej dyskusji nie ma, bo ich argumentem nie do obalenia jest też ten, że Bóg wszystko wprawił w ruch i rządzi się samo (miałam kiedyś takiego kreacjonistę za katechetę w szkole…).
Ciekawi mnie dlaczego dwa procesy mające na celu to samo (wydajność energetyczną) reguluje ten sam gen, który w warunkach sztucznego krzyżowania czy ew. powrotu do perwotnego środowiska staje się kłopotliwy (ryba ma większą paszczękę, ale nie widzi)
Tak na marginesie – dyskusje o wyrostku niedawno się przewinęły przez klika innych blogów (http://surgeonsblog.blogspot.com/2007/02/god-of-appendix-of-truth-and-worms.html). Ale w końcu odkryto, jaką ma funkcję – można w nim trzymać zapasy amunicji (http://www.adn.com/news/alaska/story/7330153p-7242277c.html) 😉
migg:
Z tego kawalka wynika, ze mozna w wyrostku znalezc wszystko. Nie tylko naboje. 😉
Z zainteresowaniem przeczytalem w/w tekst. Ciekawe przyklady oraz ich opis. Sugeruje Czytelnikom interesujacym sie tym zaganieniem zapoznac sie tez z podejsciem ( http://home.planet.nl/~gkorthof/korthof56.htm ) lansowanym przez Prof Christiana Schwabe. Poniewaz nie udalo sie nam jeszcze dokladnie zbadac obszarow poza Ukladem Slonecznym: hipotez mamy wiecej niz dowodow na ich poparcie.
J.K. Bardzo elegancki argument! Kreacjonistów nie da się oczywiście wprowadzić w zakłopotanie żadnym argumentem bo dyskusja odbywa się na różnych poziomach pojmowania świata. Mój ojciec, który był rzemieślnikiem i samoukiem – entuzjastą nauki próbował raz przekonać do teorii ewolucji swojego bardzo religijnego kolegę. Po długim wywodzie o doborze naturalnym i powstawaniu nowych gatunków jego kolega powiedział – No dobrze, no to wszystko dobrze, no zgoda, ale skąd się wzięła taka wesz? Przecież ona się lęgnie jak powszechnie wiadomo z brudu! I tym jednym przykładem gatunku wyłamującego się z teorii Darwina wyleczył mojego ojca z wszelkich dalszych prób „ewolucjonistycznej indoktrynacji”.
Oczywiście, że powinniśmy popularyzować osiagnięcia nauk przyrodniczych wśród najmłodszego pokolenia i w ten sposób konkurować z bełkotem kreacjonistów bo ryzykujemy, że wcześniej lub później jakiś bezmózgi politykier w stylu Giertycha zabroni nauczania w szkołach nowoczesnej biologii.
Mademoiselle pisze: „ich argumentem nie do obalenia jest też ten, że Bóg wszystko wprawił w ruch i rządzi się samo” – Ależ szanowna Mademoiselle – toż to nie argument. Zawiera co najmniej jedno puste, a przynajmniej niezdefiniowane i wielce kontrowersyjne pojęcie. Na pewno nie jest to argument naukowy. No, ale to tylko taka uwaga na uboczu. Nie mówiąc już o tym, że deizm chyba nie jest zgodny z obecnym Katechizmem.
Mysle, ze jakkolwiek eleganckie, to jednak konkluzje z cytowanego powyzej artykulu musza byc traktowane z ostroznoscia w tym sensie, ze choc wielkosc szczeki i atrofia oczu sa z pewnoscia dwoma przejawami adaptacji do zycia w ciemnej jaskini, to jednak nie sa koniecznie musza byc one ze soba powiazane, a tak wynika ze zdania:
A więc większa sprawność w pozyskiwaniu pożywienia mogła być w przypadku ryb jaskiniowych okupiona zmniejszeniem rozmiarów oczu.
Ciekwym bylo by zbadanie przy pomocy jakich zmyslow wspomniana rybka kompensuje sobie zanik wzroku (podobno nad wyraz rozwiniety zmysl smaku), ciagle zachowujac przy tym doplyw informacji o srodowisku na poziomie wystarczajacym przetrwanie. Patrzac na problem od tej strony wzrost rozmiarow szczeki wcale nie musi byc rezultatem zaniku oczu (i odwrotnie), lecz raczej obydwa te procesy przebiegaja rownolegle, ukazujac w jakis sposob plastycznosc zapisu genetycznego pozwala szybko dostosowac sie gatunkom do panujacych warunkow.
Swoja droga, jest rownie interesujace, ze ciemnosc nie koniecznie musi prowadzic do atrofii oczu. Przeciez wiele gatunkow poszlo w odwrotnym kierunku, albo powiekszajac, albo modyfikujac oczy tak, by jak najlepiej widziec w ciemnosci. Inne gatunki rozwinely echolokacje i/oraz wech, – bref: ilosc rozwiazan i bogactwo jest naprawde zdumiewajaca. Znowu: indywidualna odpowiedz danego gatunku zalezy od indywidualnych warunkow, do jakich trzeba bylo sie dostosowac. Glownymi z nich sa zdobycie pozywienia oraz reprodukcja. W przypadku rybki jaskiniowej duza szczeka z pewnoscia ulatwia zgarniecie pozywienia, choc najpierw to pozywienie trzeba zlokalizowac. W/g wikipedii, Astyanax mexicanus jest raczej drapieznym oportunista, a wiec mysle, ze duza szczeka to raczej przystosowanie wtorne, zas pierwszorzednym musi byc takie przeszeregowanie w waznosci zmyslow, zeby moc to pozywienie znalezc.
Uzycie przez kreacjonistow Astyanax mexicanus jako dowodu „dewolucje” raz jeszcze dowodzi moim zdaniem obskurantyzmu tego srodowska, obskurnatyzmu, ktory przejawia sie mi.in w widzeniu „kreacjonistycznej” ewolucji w kategoriach stalego „ulepszania” gatunkow (cokolwiek to wedlug nich oznacza). Tymczasem ewolucja, a wiec przystosowanie nie ma kierunku jakosciowego. Liczy sie tylko taki „model” uzytkowy, ktory jest najlepiej dostosowany do panujacych warunkow. Wydaje mi sie, ze powyzszy koncept przeczy „zamyslowosci” boskiej, dazeniu do doskonalosci (w kreacjonistycznym tlumaczeniu). Co za basurd !
Astyanax mexicanus wcale nie oznacza zmniejszonego stopnia zlozonosci. Przeciwnie ! Ilosc dostosowan morfologicznych (np. kubki smakowe na calej powierzchni skory glowy) jest dokladnie taka, jakiej wymaga dostosowanie sie do zycia w ciemnych wodach jaskini.
„Pozbycie sie” oczu to nie tylko zysk energetyczny w okresie rozwoju, ale rowniez oszczednosc energii w postaci pozbycia sie nieuzywanego osrodka wzroku w mozgu, ktory to osrodek rowniez trzeba by zasilac. Dzieki przyjetemu rozwiazaniu (brak oczu), osrodek wzroku stracil swoje pierwotne funkcje, zanikl, lub tez sluzy analizie bodzcow plynacych z innych, potrzebniejszych niz wzrok zmyslow.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Jarek:
Moja kolezanka (bardzo inteligentna), pod koniec liceum (mysle, ze to bylo po maturze, ale nie dam za to glowy). Spytalala mnie: Czy ta cala teoria ewolucji Drawina to rzeczywiscie prawda? Od tej pory sadze, ze trzeba tlumaczyc, tlumaczyc, tlumaczyc…
Jacobsky:
Nie mam pojecia czy Astyanax mexicanus wyksztalcil specjalne zmysly. Bardzo mozliwe. Moze wyksztalcil i moze nawet jego zredukowane oczy maja w tym udzial. Tez uwazam, ze deewolucja jest przykladem ewolucji toute courte. I to zwykle bardzo szybkiej. Dla przebiegu ewolucji nie ma znaczenia w ktora strone ona biegnie. Przystosowuje osobniki do srodowiska i tyle.
Postaram sie napisac o innych pozornych bledach rozumowania Darwina. Np. niektorzy genomicy twierdza, ze pojecie genu jest nieaktulane. To oczywscie nie tak jasna sprawa jak z ta rybka, ale horyzontalny transfer genow moze rzeczywiscie wstrzasnac wspolczesnym ewolucjonizmem.
jk,
wedlug wikipwdii A.m. ma nad wyraz rozwiniety zmysl smaku.
Sam wpadam czesto w pulapke szukania namacalnego skutku lub przyczyny w swiecie sprzezen zwrotnych, czego nie trzeba robic.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Jacobsky :
Zarzyj do publikacji w CB. Oni badali tez liczbe kubkow smakowych…
Hm, a niby jak „zmysł” smaku miałby zastąpić wzrok? Zeby zasmakować, trzeba najpierw skosztować, a żeby skosztować, należy wpierw znaleźć… Chyba że „smak” tych stworzeń działa na odległość – za pośrednictwem wody na przykład, ale to byłoby już chyba coś pośredniego między węchem a smakiem.
Hoko :
Dokladnie tak dziala smak. Szczegolnie w srodowisku wodnym. No i ryby maja zdolnosc wyczuwania nawet bardzo drobnych ruchow wody przy pomocy linii nabocznej.
JK;
To wszystko bardzo madre ale jak wytlumaczysz zanik organow jako wynik naturalnej selekcji. Rybka moze nie miec ciaglej potrzeby widzenia ale jaki jest zys ewolucyjny dla niej przez to, ze straci taka mozliwosc? Podobnie ze strusiem, ptakiem Dodo itp. Brak koniecznosci uzywania jakiejs cechy nie oznacza automatycznie, ze jej strata jest zyskiem z punktu widzenia walki o byt. Dla Dodo strata mozliwosci lotu skonczyla sie tragicznie.
Dodo to bardzo zły przykład. W swoim środowisku świetnie sobie radził i utrzymywanie skrzydeł stanowiło zbędny wydatek energetyczny. Tyle, że nagle pojawił się drapieżnik – uzbrojeni w drewniane kije Holendrzy. Ewolucja nie przygotowuje na wszystkie ewentualne zagrożenia tylko na „aktualne”. My też nie jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do radzenia sobie np. z inwazją Pożeraczy Ciał z Andromedy…
Bobola:
Dodo, w skali ewolucyjnej, zostal trafiony piorunem. Jak mozna byc przystosowanym do przezycia uderzenia pioruna? O tym jaki zysk ma rybka jest caly wpis.
Polecam przeczytanie Niezwyciezonego St. Lema, tam co prawda ewolucja byla mechaniczna, ale mechanizmy te same. U „robotów” zanikly nie tylko oczy, lecz w celu zwiekszenia efektywnosci w uzytkowaniu dostepnej energii doszlo do calkowitego uproszczenia. Calosci nie bede streszczal, zapraszam do lektury.
AnnJ:
Zgadza sie. Stanislaw Lem to niezglebione poklady intuicyjnej analizy procesu ewolucji.
jk,
chapeau bas za odpowiedz dla Boboli 🙂
Jacobsky:
Poczekaj na odp. Boboli. Bedzie jak piorun. Recze. 😉
Większość teorii kreacjonistów wydaje mi się prymitywna i sprzeczna z naukowo stwiedzonymi faktami, ale – jak sądzę – nie ma sprzeczności pomiędzy nowoczesnymi teoriami inteligentnego projektu (inteligentnych projektów), a teorią ewolucji , nawet jeśli założyć, że nie udało się Darwinowi odkryć wszystkich jej mechanizmów, powiązań i zależności. Uważam, że ewolucja w tym kontekscie wcale nie musi być instrumentem przemiany istot mniej doskonałych w istoty bardziej doskonałe, ale może być, i chyba jest, tylko brutalnym instrumentem pomocniczym, dostosowywującym istoty żywe do konkretnych możliwości bytowania, przetrwania i przedłużenia gatunku w formie, która to umożliwia w konkretnych warunkach galaktycznych, planetarnych, klimatycznych, środowiskowych itd.
Jacobsky napisałeś: „Swoja droga, jest rownie interesujace, ze ciemnosc nie koniecznie musi prowadzic do atrofii oczu. Przeciez wiele gatunkow poszlo w odwrotnym kierunku, albo powiekszajac, albo modyfikujac oczy tak, by jak najlepiej widziec w ciemnosci.” Moja odpowiedź: Przecież ciemność ciemności nierówna. Tam, gdzie było szczątkowe światło mogła zaistnieć tendencja do modyfikacji oka w kierunku lepszego gospodarowania światłem w celu odwzorowania otoczenia. Tam, gdzie ciemności były „egipskie”, tj. w ogóle nie było światła, tendencja do rozbudowy oka nie mogła się pojawić.
Yesterday, while I was at work, my cousin stole my iPad and tested to see if
it can survive a twenty five foot drop, just so she can be a youtube sensation.
My apple ipad is now broken and she has 83 views.
I know this is totally off topic but I had to share it with someone!