Procentami ugodzeni
Co wynika dla nas z 50% kosztów uzyskania?
Temat tego wpisu nasunął mi ciąg skojarzeń tak długi, że nie potrafię go w pełni odtworzyć. Może zrezygnujmy zatem i do rzeczy. Chodzi o nasze, naukowców, podatki i emerytury.
Pewnie większość z nas korzysta z przepisu, który pozwala nam znaczną cześć naszych pensji traktować jako związaną z powstawaniem utworów chronionych prawem autorskim i w związku z tym ma prawo do kosztów uzyskania przychodu w wysokości 50% przychodu. To miłe, gdy podatki płaci się od niewiele ponad 50% przychodu. Tymczasem po wakacjach poinformowano nas, że powstała nowa interpretacja przepisów, która, mówiąc w skrócie, oznacza, że w czasie urlopu wypoczynkowego nie przysługuje 50% kosztów uzyskania od pensji, bo kto jest na urlopie, ten nie robi nic chronionego prawem autorskim.
Dziwaczna to interpretacja, ale jeszcze dziwaczniejsza jest ogólnie sytuacja, gdy korzystamy z tych 50% w przypadku naszych pensji. Mam wrażenie, że ktoś kiedyś chciał (albo tylko nie miał wyjścia i zgodził się) podnieść nam zarobki, ale tak, żeby oficjalnie nie wydawać pieniędzy, więc zamiast zwiększyć wydatki budżetu państwa na naukę, zmniejszył jego dochody. To jakieś kuriozum i zastanawiam się, gdzie i jak może nas ta sytuacja kiedyś dopaść i zaboleć.
Obawiałem się, że może te 50% powoduje proporcjonalne zmniejszenie naszej składki emerytalnej o połowę, ale z kompetentnych ust usłyszałem, że nie, bo ta jest wyliczana jeszcze przed odjęciem kosztów uzyskania dochodu. Trzeba jednak pamiętać, że mimo to dostaniemy niższą emeryturę niż inne osoby mające takie same dochody netto jak my. Mianowicie ich dochód netto bierze się z wyższego dochodu brutto niż nasz, bo my płacimy niższe podatki. Zatem ich składka emerytalna też jest wyższa niż nasza, bo to ustalony procent dochodu brutto. Nie chce mi się wnikać w przepisy, żeby zrobić symulacyjne wyliczenie, jak wielka jest ta różnica, ale sam fakt jest niewątpliwy. Nie zetknąłem się z rozmowami o tym stanie rzeczy wśród znajomych. Uczelnie i Ministerstwo też o tym milczą, a wydaje się, że powinna trwać jakaś akcja uświadamiająca.
Dalej, nasze odpisy 1% podatku dla organizacji pożytku publicznego są wyraźnie (nawet o ponad 50%) niższe niż innych osób o tym samym co my dochodzie netto. To jakaś forma dyskryminacji.
Ciekaw jestem, jakie jeszcze konsekwencje biorą się z tej naszej niezwykłej sytuacji.
Jerzy Tyszkiewicz
Fot. illuminaut, Flickr (CC SA)
Komentarze
litości, jakiej dyskryminacji? Z każdych 100 złotych, które pracodawca chce na nas wydać, trafia do naszej kieszeni więcej, niż w przypadku pracownika nieautorskiego.
pundit,
Nie jest to takie proste. Korzysc z posiadania stabilnej emerytury ma powazna wartosc finansowa. Nalezaloby wyliczyc, dla sredniej dlugosci zycia naukowca laczny przychod ze zwiekszonej emerytury i porownac z przychodem na przecietnym rachunku inwestycyjnym lub oszczednosciowym jezeli ta sama suma jest wyplacana w postaci upustu podatkowego. W obecnej sytuacji na rynkach finansowych, chyba nic nie pobije emerytury.
We Francji przez jakis czas szukano sposobow na zroznicowanie pensji naukowcow w zaleznosci od ich wydajnosci naukowej. CNRS wlasnie wprowadzil podwyzki dla odznaczonych medalami (brazowym, srebnym, zlotym i nagroda Nobla; tu musze dodac co to sa te medale; otoz byly to do tej pory honorowe odznaczenia dla mlodych naukowcow – brazowy, w poszczegolnych dziedzinach za duzy wkald – srebrny – kilka w roku i wybitnych – zloty – jeden na rok w calym CNRSie, czyli taki francuski Nobel, o samym Noblu nie musze nic pisac). Brazowe medale byly dla mlodych naukowcow swego rodzaju przepustka do szybkiej kariery. Teraz beda nie tylko przepustka, ale i materialnym stymulatorem. Zupelnie jak „chlebowe” ordieny w PRLu i w ogole w komunizmie.
Oczywiscie jestem zwolennikiem premiowania najlepszych. Tylko dlaczego nie mozna wymyslec czegos naprawde oryginalnego, tylko kopiuje sie zle wzory z przeszlosci, sadze, ze nieswiadomie.
@pundit
To także poważna różnica, czy Twoje zarobki zależą tylko od ustawy podatkowej, której ani w środku roku podatkowego i bez vacatio legis, ani bez nowej ustawy nie można zmienić, czy od interpretacji tejże, która może zostać zmieniona z dnia na dzień decyzją urzędnika, nawet z mocą wsteczną. Nam po wakacjach powiedziano, że te 50% za właśnie ukończone urlopy nie przysługuje, bo zmieniono interpretację. Wydaje mi się, że nawet po złożeniu PITa gdzieś na wiosnę przyszłego roku mógłbyś dostać wezwanie do złożenia korekty zeznania i dopłacenia różnicy, bo źle zinterpretowałeś ustawę wyliczając sobie koszty uzyskania przychodu. Pewnie byłaby z tego wielka afera bo wielu byłoby dotkniętych, ale prawnie trudno byłoby coś zwojować.
na poziomie teorii możemy się spierać i debatować, w praktyce jest nierealne całkowicie, by wykładowców i dziennikarzy, czyli środowisko niezwykle wpływowe i nadreprezentowane w ciałach decyzyjnych, nagle wezwano do takich korekt.
Z urlopami to w ogóle jest większa zagwozdka, bo gdyby to serio rozpatrywać, to podczas urlopu k.u.p. w ogóle nie ma, prawda? niezależnie, czy jest to 50%, czy 20%… Dość oczywista jest interpretacja alternatywna, że w pracy zawodowej na etat k.u.p. określa się na podstawie tej pracy, natomiast urlop jest naturalnym przywilejem etatu i to czas, kiedy się nie pracuje, ale pobiera się pensję z k.u.p. skalkulowanymi na podstawie samej pracy.
spodziewam się, że ta interpretacja się rozmyje zwyczajnie. Jeżeli tak nie będzie, to czeka nas duża debata w mediach, dyskusje itd. -z całą pewnością tego rodzaju zmiana interpretacji nie przejdzie po cichu.
50% k.u.p. to ogromny przywilej, realnie zwiększa uposażenia wszystkich pracowników wiedzy
U mnie na uczelni interpretowane jest to tak:
1) Każdy sam sobie wpisuje jaki procent pensji traktuje jako objęty pr. autorskimi, na ogół wszscy piszą 95%
2) Jeżeli jest to 95% to rozbija się to na 2 składniki:
– 50% – dydaktyka
– 45 % – nauka
3) Jak łatwo się domyślić w trakcie wakacji (lipiec-sierpień) składnik 50% opodatkowany jest normalnie, bo nie ma zajęć. Dodatkowo w trakcie wakacji składnik 45% jest opodatkowany przez 1 miesiąc normalnie – ten miesiąc gdy jest urlop.
4) Warto pamiętać, że ten przywilej podatkowy daje ponadto dodatkowy zysk przy wszelkiego rodzaju chałturach, bo w odróżnieniu od innych zawodów płaci się niższe podatki.
A propos tekstu
„Dalej, nasze odpisy 1% podatku dla organizacji pożytku publicznego są wyraźnie (nawet o ponad 50%) niższe niż innych osób o tym samym co my dochodzie netto. To jakaś forma dyskryminacji.”
Z tym się kompletnie nie zgadzam. Nikt nikomu nie broni wpłacać dobrowalne datki na OPP. Z tego punktu widzenia też najgorzej mają renciści i emeryci, ponieważ od ich rent i emerytur nie są płacone podatki, nie mogą więc przekazywać 1%.
@GP: dokładnie tak, to śmieszne, kiedy narzeka się na bardzo korzystny przywilej. Owszem, dzięki 50% k.u.p. płacimy mniejsze podatki (więcej zostaje w naszej kieszeni) i owszem, przez to, że podatki są mniejsze, mniej także możemy przekazać w ramach 1% na organizacje pożytku publicznego, ale nazywanie tego dyskryminacją to żart.
Pisząc o dysryminacji nie żartowałem, choć naprawdę *w tej chwili* nic złego się nam nie dzieje. Jednak będąc stosunkowo małą grupą traktowaną na wyjątkowych zasadach, zawsze jesteśmy stosunkowo łatwym celem dla populistów.
Przypomnę punditowi, że jak chciano zrobić lustrację to się po nas i dziennikarzach władza przejechała jak walcem i żadne protesty nie pomogły. Tylko wady prawne ustawy plus TK nas uratowały.
Gdyby wówczas w akcie zemsty ktoś by nas populistycznie pozbawił z dnia na dzień tych 50%, wrzeszcząc, że te darmozjady i „w większości byli współpracownicy UB” mają niesłuszne przywileje, to byśmy na poczekaniu stracili poważną część naszej pensji i tyle. I tu TK palcem by nie ruszył, bo to by było legalne działanie.
Tak prywatnie to bym chciał, żebyśmy mieli standardowe koszty uzyskania od naszych pensji, a pensje brutto takie, żebyśmy dalej zarabiali tyle co dziś. Zresztą państwo też by na takim „ubruttowieniu” wizerunkowo skorzystało. Przecież dołożyliby nam pieniądze, które w 99% poszłyby albo z powrotem do budżetu (nasze podatki), albo do systemu emerytalnego, który i tak jest dotowany z budżetu, albo do NFZ, jak wyżej. Jedyny ubytek to 1% podatku dla OPP. Koszty praktycznie żadne, a za to na papierze nakłady budżetu na naukę by zauważalnie wzrosły.
Ok. Rozumiem. Ja też wolałbym nie mieć przywileju i lepiej zarabiać.
@J.Ty. – a ja z kolei przypominam, jaka histeria zapanowała, gdy już raz k.u.p. próbowano zmienić. Z lustracją to zupełnie co innego – problem dotyczył małej części środowiska, a niektórzy w dodatku wstydzili się publicznie protestować, by nie być posądzonymi o bronienie agentów.
Osobiście uważam, że 50% k.u.p. dla pracy twórczej to bardzo rozsądna zasada – od lat sam płacę za swoje podstawowe miejsce pracy (pokój w domu), sprzęt (niby mógłbym pewnie finansować z grantu, ale od lat kupuję prywatnie taki, jaki lubię i na nim pracuję), nie wspominając już o tym, że chociaż praca twórcza jest bardzo trudno wymierna, to jednak różnica nakładu czasu przygotowawczej do samego technicznego wykonania (pisanie) w porównaniu do pracy, jaką jest, powiedzmy, kopanie rowu, jest diametralna.
Na to, że ktokolwiek nagle podwyższy pensje naukowcom bym raczej nie liczył – akurat w drodze do kiesy jesteśmy raczej daleko w kolejce, a argumentacja o tym, że te pieniądze i tak wrócą do budżetu jest bardzo abstrakcyjna, to samo można powiedzieć o podwyżkach dla nauczycieli, policjantów, górników…