Komórki z Sokółki
Cud w Sokółce jest świetnym testem na jakość i rolę polskiej nauki, a szczególnie biologii. Głównie biologii molekularnej.
Uwielbiam podwórkowe wyliczanki-rymowanki w rodzaju: „komu, komu, bo idę do domu!”, czy „pan Pierdołka spadł ze stołka”. Cud z Sokółki wpisuje w tradycję takich właśnie wierszyków.
Jeśli hostia z Sokółki przekształciła się w miocyty serca, to zapewne posiada również odpowiednie antygeny powierzchniowe, białka cytoplazmatyczne i jądrowe. Musi także mieć albo dwa chromosomy X (znaczy, że są to komórki żeńskie) albo X i Y (i są to wówczas komórki męskie). Można stwierdzić to z wielką łatwością i szybciutko przy pomocy reakcji PCR.
Jeśli komórki z Sokółki mają chromosomy X i Y, to jest to cud klasyczny – hostia przekształciła się w ciało Chrystusa. Polscy biolodzy mają więc w swych rękach nie tylko cud, ale i unikatowy materiał badawczy. Wystarczy bowiem odczytać zapis genetyczny DNA owych komórek, by dowiedzieć się prawie wszystkiego o Jezusie Chrystusie. Jakże nie skorzystać z takiej sposobności?
Jeśli zaś komórki mają dwa chromosomy X, to znaczy, że to cud podwójny i nadzwyczajny – hostia przekształciła się w ciało kobiety. Jeśli tak właśnie się stało, to chyba nikt nie będzie miał wątpliwości, że mogą być to tylko komórki ciała Maryji, bo przecież nie grzesznicy Marii Magdaleny.
Jest jednak również i trzecia możliwość. A mianowicie taka, że komórki serca z Sokółki nie mają ani chromosomu X, ani Y. Jeśli tak jest rzeczywiście, to jestem gotów uwierzyć, że w Sokółce naprawdę wydarzył się prawdziwy cud.
Tak czy owak odczytanie zapisu DNA tych komórek powinno wyjaśnić sprawę. Tyle napisano i powiedziano o rzekomym cudzie z Sokółki, że nie mogę pojąć, dlaczego żaden polski biolog nie wysunął powyższych hipotez. W końcu za prawdziwością cudu stoi nie lada autorytet dwojga histopatologów z Białegostoku. Co na to badacze z PAN, UW i UJ?
Dla wytłumaczenia tej sytuacji też istnieją trzy możliwości : 1. Polscy biolodzy nie zajmują się w ogóle takimi głupotami jak cud w Sokółce, 2. Polscy biolodzy (poza histopatologami z Białegostoku) boją się zabierać głos w sprawie cudu w Sokółce, 3. Polscy biolodzy w ogóle głosu nie mają.
Sadzę, że prawdziwa jest możliwość trzecia. I dlatego właśnie do tej sytuacji pasuje wspomniana na wstępie wyliczanka-rymowanka „komu,komu, bo idę do domu”.
Nauka w Polsce jest piątym kołem u wozu. Nie służy do niczego, ani społeczeństwu, ani władzy centralnej czy lokalnej. Po co na nią łożyć miliony, skoro nawet w przypadku tak jaskrawym jak rzekomy cud w Sokółce wszyscy lecą po radę do Niebios i do dziewiętnastowiecznych histopatologów. Może lepiej fundusze przeznaczone na naukę od razu dać na tacę.
Przemiana hostii w ludzkie komórki serca jest niewątpliwie cudem. Tym bardziej, że zdarzyła się w środowisku wodnym. A jak wiadomo w Preordowiku w tym właśnie środowisku zdarzył się cud powstania życia. Dlaczego nie miałby powtórzyć się właśnie w Sokółce?
Może jest więc to wspaniały test nie tylko dla biologów molekularnych, ale i dla ewolucjonistów. Ciekawe co sądzi o cudzie przyjaciel „Nieodwiarów” prof. Maciej Giertych.
Jacek Kubiak
Fot. andrevanb, Flickr (CC SA)
Komentarze
Oj, od razu, że nauka się nie liczy w Polsce. Myślę, że to zbyt dramatyczny wniosek 😉 Dla równowagi można by powiedzieć, że to, że Racjonaliści złożyli apel do prokuratury w tej sprawie (dla mnie arcydzieło naukowej złośliwości), jest zdecydowanym sygnałem na plus dla nauki właśnie.
W kwestii badań, IMO nie było to tak rozegrane, żeby można było wnioskować o złym stanie nauki polskiej. Raz, że biskup zlecił badanie dwóm głęboko wierzącym naukowcom z UwB, które zostało wykonane po godzinach, bo ponoć w oficjalnym planie pracy laboratorium nie ma takiego punktu programu. Dwa, że biskup wprost _nie zgadza się_ na badanie metodą biologii molekularnej, bo, uwaga, to tajemnica cudu i taką musi pozostać.
Reszta Kościoła wykazuje dość daleko posunięty sceptycyzm odnośnie uznania tego za cud. Najpiękniej czyta się za to interpretacje polskich publicystów, jak pana Terlikowskiego, którzy z orzeczenia biegłych, że „a przynajmniej spośród wszystkich tkanek ludzkich najbardziej przypomina tkankę sercową” wyciąga wnioski, że hostia zamieniła się we fragment serca mężczyzny w stanie agonii. Myślę, że kryzys _myślenia naukowego_ wśród wykształconych ludzi zasługuje na osobną notkę.
A co do samych mechanizmów, to gdzieś pojawiła się opinia, że rzekome „ciało” to jakaś odmiana grzybów (co by nawet miało sens, wziąwszy pod uwagę, że biegły patolog ostatni raz ze specjalistycznym badaniem grzybów mógł mieć do czynienia grubo przed specjalizacją, na 1-2 roku studiów…). Czy to może być prawdą?
@jk, pesymistyczny wpis odnośnie biologów – mam nadzieję, że biolodzy po prostu nie zajmują się głupotami.
Ponadto zwracam uwagę, że Pan nie bez powodu upodobał sobie na cuda Sokółkę a nie np. centrum Warszawy. W małomiasteczkowej Polsce wydarzają się rzeczy, przy których cud z Sokółki to „lajcik”. Żyją między nami szeptuchy, czarownice, upiory i strzygi. A za naukowe wymądrzanie się można oberwać widłami:) Fabularyzowana opowieść o tym świecie znajduje się w cyklu przygód Jakuba Wędrowycza. Polecam:))
@ Art63 :
Cuda maja to do siebie, ze zdarzaja sie zwykle na peryferiach. Tyle, ze dzis praktycznie nie ma juz peryferii na swiecie. 🙂
@jk –
Trochę się dziwię temu wpisowi. Rzekomy cud w Sokółce lezy w gestii Kościoła Katolickiego, a w pierwszej instancji w gestii lokalnego biskupa. To biskup, żeby się nie ośmieszyć, powinien był zasięgnąć opinii kompetentnych biologów. Biskup, nie jakaś „władza centralna czy lokalna”. Spodziewałbym się, że kto jak kto, ale ty na pewno jesteś zwolennikiem rozdziału Koscioła i państwa i że nie uważasz biskupa za „władzę”. Władza do sprawy cudu (w Sokółce czy gdziekolwiek) nie powinna się mieszać. To, jak władza traktuje naukę, nie ma tu nic do rzeczy.
A że biskup, w swojej mądrości, o opinię poprosił tylko te osoby, które poprosił, to już jest problem samego biskupa i nieszczęsnych wiernych w Sokółce. Nawiasem mówiąc, Kościół oficjalnie za cuda uznaje bardzo niewielki procent zdarzeń, które początkowo za cud są uważane. Niekiedy oficjalnego statusu cudowności nie uzyskują nawet zdarzenia, które bardzo wielu wierzących katolików za cuda uważa – patrz Medjugorje. To zresztą idzie też w drugą stronę: wierzący katolicy nie mają obowiązku uznawać za cuda wszystkiego, co Kościół za cudowne ogłosi, na przykład nie ma obowiązku wierzenia w objawienia w Lourdes czy Fatimie.
@jk Dawno temu na początku mojej pracy naukowej mój kolega z laboratorium -człowiek głęboko wierzący po godzinach i zupełnie nieoficjalnie badał pod mikroskopem fluorescencyjnym drzazgi pobrane z pewnego drewnianego krzyża na, którym zdaniem miejscowych parafian pojawiły się jako żywo krople krwi. Jego hipotezą roboczą było to, że mamy do czynienia ze strzępkami określonego gatunku grzyba. Niestety nie mieliśmy wtedy do dyspozycji PCR więc pozostawała ocena mikroskopowa. Na tyle na ile pozwalały dostępne narzędzia i ówczesny stan wiedzy hipoteza została potwierdzona. Religijność mojego kolegi ani trochę nie zmąciła jego racjonalnego osądu natomiast umożliwiła mu zdobycie zaufania proboszcza, który pozwolił pobrać do badania te próbki. Niestety jak to zwykle w nauce bywa dostęp do unikalnego materiału badawczego jest ograniczony. „/’
@ pfg :
Piszac o wladzy mialem na mysli burmistrza Sokolki, ktory w tej sprawie wypowiadal sie w mediach. Rozdzial Kosciola od Panstwa wcale nie oznacza, ze obie instytucje nie moga dzialac reka w reke (a wrecz powinny). We Francji, gdzie ten rozdzial jest chyba najbardziej przestrzegany, panstwo lozy na Koscioly niezle sumy. Np. wlasnie dyskutuje sie zywo budowe najwiekszego meczetu we Francji, ktory stanie w Marsylii. Panstwo i spoleczenstwo maja jak nawiekszy interes w tym zeby wierni mieli gdzie sie modlic i spotykac. Natomiast aparat panstwowy nie ma nic do wyboru wladz koscielnych (poza tym, ze prezydent gratuluje zwykle nowo wybranym czy powolanym przywodcom religijnym) i vice versa. Jesli chodzi o badanie probek to w ogole nie ma, jak sadze, zadnych problemow. Piszac, ?nauka nie służy do niczego, ani społeczeństwu, ani władzy centralnej czy lokalnej? mialem na mysli naklady spoleczne na nia, a nie sam problem kto i jak powinien badac probki. Sadze, ze byloby pozadane tak ze wzgledow spolecznych jak i religijnych zbadanie czym sa owe komorki z Sokolki. Nie ma co demonizowac rozdzialu Panstwa od Kosciola (a wlasciwie Kosciolow). To rozwiazanie idealne dla obu stron. Problem z rozdzialem we Francji polagal na tym, ze byl on bardzo gwaltowny. Wszelkie szkody (m. in. dla Kosciola katolickiego i wiernych) wynikajace z tak gwaltownie przeprowadzonego przed ponad stu laty rozdzialu wynikaja nie z samego rozdzialu tylko z procesu rozdzielania. Poniewaz Polska jest de facto przed tym procesem (albo w jego trakcie) dlatego bardzo mnie interesuje jak on przebiega i bedzie przebiegac. Wiele srodowisk swiatlych katolikow zdaje sobie z tego sprawe i dlatego sa one powsciagliwe wobec tzw. obrony Kosciola czy wiary – Kosciol sam sie obroni, tym bardziej, ze tak naprawde to nic z zewnatrz mu w Polsce nie zagraza (sama pani Senyszyn przeciez Kosciola nie obali, zreszta chyba sama wcale nie chce go obalac tylko przywolac do porzadku). Ton nadaja jednak krzykliwe religijne srodowiska ekstremalne, w rodzaju tych, ktore walcza z Madonna i chca wszedzie widziec wiszace krzyze, a najlepiej krucyfiksy z postacia martwego Chrstusa slusznych rozmiarow. To nie jest dobra droga dla Kosciola katolickiego.
@jk,
Czy nie sądzisz, że o niebo poważniejszym niż opinia dwóch patomorfologów w sprawie cudu w Sokółce dowodem na marginalizację roli nauki w Polsce są wypowiedzi pani minister Kopacz, która zdobywa punkty używajac populistycznych i ignoranckich argumentów przeciwko stosowaniu w Polsce szczepionki pandemicznej. Oto lekarz wykształcony na polskiej uczelni, minister zdrowia w całkiem dużym kraju europejskim, polityk nowoczesnej rzekomo partii wspieranej przez wielu profesorów, straszy współobywateli szczepionką. Robi to w sytuacji gdy nie wiadomo jeszcze jaki potencjał pandemiczny niesie w sobie nowy wariant wirusa H1N1, ale wiadmo, że wirus ten jest na tyle antygenowo różny od grasujących w latach poprzednich wirusów grypy, że w populacji ludzkiej nie napotka na wielu odpornych na niego osobników. Stąd pospieszna produkcja szczepionki oraz alarmistyczne apele WHO. Jak dla mnie to raczej ten fakt, a nie cud w Sokółce czynia z nas naukowy zaścianek świata.
Pzdr.
@ Jarek :
Zgadza sie. Na miejscu Tuska pania Kopacz odwolalabym po jej wystapieniu sprzed kilku dni kiedy strasznie namacila. O ile pamietam cos na ten temat pisalem przy moim ostatnim wpisie nt. grypy i szczepionki.
@ Jarek :
Cos takiego wtedy napisalem:
Pani minister Ewa Kopacz i jej urzędnicy dokonali publicznego harakiri. Oddali walkowerem połowę szans na opanowanie pandemii grypy. Jak w grze komputerowej zostało im tylko 50 proc. żyć. Ciekawe, jak wykorzystają tę szansę. W ich sytuacji 50 proc. to i tak dużo. Na miejscu premiera zmieniłbym od razu całą wierchuszkę ministerstwa, redukując ich szanse na przeżycie do zera. Problem Tuska tkwi pewnie w tym, że nie wie, kim tych nieporadnych ludzi zastąpić.
„Nauka w Polsce jest piątym kołem u wozu. Nie służy do niczego, ani społeczeństwu, ani władzy centralnej czy lokalnej. Po co na nią łożyć miliony, skoro nawet w przypadku tak jaskrawym jak rzekomy cud w Sokółce wszyscy lecą po radę do Niebios i do dziewiętnastowiecznych histopatologów. Może lepiej fundusze przeznaczone na naukę od razu dać na tacę.”
Poza ostatnim zdaniem – wreszcie moge sie, z przyjemnoscia, zgodzic z JK i to w calej rozciaglosci. A tyle razy prosilem JK o argumenty po co Polsce nauka, a zwlaszcza badania podstawowe… Zawsze odpowiadal wymijajaco i wreszcie, jak widac, zrozumial po co – po nic 😉 Krajom peryferyjnym nauka nie jest potrzebna, kraje peryferyjne i tak ostateczne produkty nauki musza kupic na wolnym rynku. A jakby co, to dostep do wynikow badan podstawowych jest za darmo, mozgowcow mozna zatrudnic, zespoly buduje sie dzis latwiej niz za czasow Ludwikow Hirszfelda i Pasteura.
Jarek pisze, ze ignorancja jest postawa Pani minister Kopacz. Otoz przez przypadek – polityczny i ekonomiczny (nie ma pieniedzy na szczepionki?) – Pani minister mowi wlasnie do rzeczy. Rzeczywiscie leku nie da sie zbadac w tydzien, a bilans korzysci-ryzyko dla tych i wielu – niestety – innych szczepionek jest nieznany. Vide: watek o grypie sprzed kilku dni gdzie wymienilismy z JK takie madre uwagi, ze wielu podstawowych badan nad szczepionkami brak i ze sa potrzebne. Dobrze tez zajrzec, na tym samym watku, do cytowanego przeze mnie, niezwykle nowoczesnego stanowiska Sanepidu (podlega Pani minister) w sprawie dodawania rteci do szczepionek.
Pani minister to osoba z innej bajki niz ja, ale nawet politykom moga sie przydarzyc ciekawe przemyslenia.
Last but not least – w niektorych dziedzinach medycyny mozna dzis dosc latwo stworzyc zupelnie nowa kategorie diagnostyczna potrzebna do marketingu nowego, a czasami starego, ale reanimowanego leku. Ze szczepieniami nie jest tak latwo, ale…
@ med :
Co do pani Kopacz. Oczywiscie, ze w pewnym sensie kobieta ma racje. Jest jeszcze czas na podjecie decyzji i trezba negocjowac kupno szczepionki. Tym bradziej, ze nie widac tlumow chetnych do szczepienia sie. Problemem w jej wypowiedzi bylo nie to, ze sprawdza wszyteko wokol szczepionek, lacznie z cena, ale ze sie miotala i raz mowila, ze szkodza, a raz ze nie (moze nie ona sama, ale kakofonie taka zrobili jej urzednicy, choc ona sama tez w tym wziela udzial).
@Med, Szczepionka pandemiczna była przygotowywana zgodnie ze schematami używanymi przy przygotowywaniu poprzednich szczepionek na grypę. Nie wiem skąd bierzesz swoje informacje na temat tygodniowego okresu badania szczepionki, ale chyba są one nieprawdziwe. Żądanie aby szczepionki podlegały tym samym procedurom badania bezpieczeństwa co leki jest trochę absurdalne, bo w oczywisty sposób nie da się tutaj przeprowadzić wszystkich faz klinicznych. Z samego założenia szczepionka jest najczęściej sposobem zapobiegania, a nie leczenia choroby i dlatego wypracowano inne schematy postępowania. Co do mertiolatu w szczepionkach to przyczyną jego ciągłego stosowania jest właśnie bardzo konserwatywne podejście do wszelkich zmian w zaakceptowanym już składzie szczepionek obecnych już na rynku. Dane na temat toksyczności związków rtęci są mi akurat dobrze znane i podzielam zastrzeżenia co do jego stosowania. Jednak wiem też, że twardych danych klinicznych i epidemiologicznych potwierdzających jego szkodliwość też niestety nie ma. Skoro zaś mówimy o bilansie ryzyka-korzyści to akurat dane o ryzyku czyli spodziewanej częstości skutków ubocznych są wbrew temu co twierdzisz dostępne. Chyba, że zaczniemy tutaj gawędzić o skutkach późnych typu choroby z autoagresji w 30 lat po zaszczepieniu itd. itp.. Jeśli tak to oczywiście masz rację, nikt nie wie nic na pewno, świat jest ogólnie rzecz biorąc groźny i niepoznawalny, a najlepsze są leki homeopatyczne wzmacniające odporność organizmu bo na pewno nikomu nie zaszkodzą i tym optymistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć.
Nie widze niczego zlego w dokonaniu analizy genetycznej DNA ale trudno mi tez uwierzyc zeby obaj patolodzy , profesorowie medycyny, nie potrafili odroznic komorek miesnia sercowego od komorek grzyba. Chyba, ze z polska medycyna jest gorzej niz myslalem.
@ Bobola :
Skoro pani minister zdowia nie potrafi odroznic grypy od szczepionki, to czemu sie dziwic, ze „profesorowie medycyny nie potrafili odroznic komorek miesnia sercowego od komorek grzyba”. W koncu to komorka i to komorka. 🙂
błagam, bez histerii! Czy to, że UW, UJ i PAN nie zabierają co roku głosu w sprawie kręgów w zbożu też jest dowodem na miałkość polskiej nauki?
a w ogóle to ja już wolę objawienia na czipsach itp
http://news.aol.com/weird-news/article/jim-stevens-sees-image-of-jesus-on-his/752951
@ pundit :
e tam, histeria, to byla przeciez metafora. Chodzilo o tych flagowych, ktorych jeszcze nie ma. 🙂
@jk – powtórzę, co napisałem (quod scripsi, scripsi, znaczy się): Władza nie powinna się do sprawy cudu mieszać. Burmistrz Sokółki, jeśli się wmieszał, zbłądził.
A ze szczepionkami na grypę pandemiczną sytuacja jest, jak sądzę, bardziej złożona, niż tutaj P.T.Dyskutanci przedstwiają. To, że minster Kopacz się miota, mówi rzeczy wzajemnie sprzeczne i – bardzo szkodliwie! – zniechęca ludzi do szczepienia się, nawet jeśli nie taka była jej intencja, jest jasne. To, że zapewne wynika to z braku pieniędzy na zakup szczepionek, a tylko jest maskowane jakimiś innymi uzasadnieniami, też jest jasne. Ale równie jasne jest dla mnie to, że producenci szczepionek chcą zbić fortunę na powszechnej panice. Mówią przecież, drogi rządzie (drogie rządy), albo sprzedamy wam miliony szczepionek, od razu zainkasujemy pełną, gwarantowaną sumę i nie będziemy ponosić ani kosztów dystrybucji, ani żadnych innych, albo nie
sprzedamy wam nic. Skoro szczepionki są bezpieczne i skuteczne, skoro odpowiednia agenda unijna dopuściła ich stosowanie, producenci powinni sprzedać szczepionki hurtowniom leków, a rząd niechby nawet refundował koszty zakupu *faktycznie sprzedanych* szczepionek.
@ pfg :
Sadze, ze twoje podejscie „Władza nie powinna się do sprawy cudu mieszać. Burmistrz Sokółki, jeśli się wmieszał, zbłądził.” nie jest sluszne. Zauwaz, ze jesli cud okaze sie prawdziwym cudem to do wladz miasta bedzie nalezalo zagwarantownie calej infrastruktury wokol tego kosciola. Wtedy proboszcz i biskup i Bog wie kto jeszcze beda wlasnie od tego burmistrza zadac roznych rzeczy. Rozdzial Kosciolow od Panstwa to nie rozwod tylko racjonalne wspolistnienie i wspolpraca. Dlatego wladze lokalne powinny jak najbardziej z „cudotworcami” wspolpracowac od poczatku. Kosciol polski zupelnie nie umie takiej wspolpracy ukladac (zreszta pewnie wladze tez nie bardzo). Dominuje relacja roszczeniowo-nakazowa. A cuda w Sokolce wlasnie to potwierdzaja.
@pfg Tak jak zakup interwencyjny Tamilflu przez rząd USA w czasie gdy pojawiła się tzw. ptasia grypa zapewnił wielki sukces finansowy jednej firmie farmaceutycznej tak szczepionka pandemiczna jest sposobem na zarobienie dużych pieniędzy przez kilka firm produkujących szczepionki. Jednak jakkolwiek byśmy dywagowali o wilczej naturze koncernów farmaceutycznych mają one taką naturę bo działają w wilczym wolnorynkowym kapitalizmie. Tymczasem pani Kopacz jako minister zdrowia powinna sobie dobrać odpowiednich doradców, którzy mogą jej w przystępny sposób zreferować przesłanki na których oparto się podejmując decyzję o zleceniu przygotowania tej szczepionki. Myślę, że wśród polskich naukowców jest przynajmniej kilkoro o talencie dydaktycznym umożliwiającym wytłumaczenie wszelkich niuansów tego problemu pani Kopacz. Po uzupełnieniu swojej wiedzy pani minister powinna jeszcze skonsultować swoje wypowiedzi telewizyjne ze specjalistą od komunikacji społecznej. Może wtedy przestałaby opowiadać dyrdymały. Bo ja na przykład nie mogę za cholerę zrozumieć jak negocjacje polskiego rządu z koncernami farmaceutycznymi mogą fizycznie wpłynąć na bezpieczeństwo wyprodukowanej już szczepionki. No ale nie jestem ministrem zdrowia ani politykiem PO.
Zgadzam sie Jarkiem z ta roznica, ze te „wilcze” koncerny farmakologiczne jednak ratuja nam zycie. 🙂 Bardzo mnie dziwi tak ostre podejscie do wszystkiego co robia te firmy. To oczywiste, ze dzialaja na rynku i musza sie do niego dostosowywac i zarabiac pieniadze. Gdyby teraz rozdaly szczepionke za darmo, to jutro kto robilby inna, gdyby zrobili plajte? „Wilcze” sa tez firmy produkujace prad, benzyne, zapalki, ogorki i mleko. Dlaczego nikt sie nie domaga zeby piekarz rozdawal chleb za darmo, a zeby firmy farmaceutyczne tak robily z lekami domaga sie 90 proc. ludzi. Sadze, ze to wynika z braku akceptacji dla kapitalizmu. Ale socjalizm juz przerabialismy. Ja wole kapitalizm z wszelkimi jego zlymi stronami, niz socjalizm w wydaniu komunistycznym, w ktorym zylem ponad 30 lat. Brrrr…
Burmistrz do *cudu* w żaden sposób nie powinien się mieszać, w szczególności zaś nie powinien się angażować w ustalanie, czy cud jest prawdziwy, czy tylko mniemany. To należy wyłącznie do Kościoła, nie do żadnej władzy świeckiej, centralnej lub lokalnej, tymczasem ty oczekujesz – tak przynajmniej rozumiem jedną z intencji twojego wpisu – że to władza powinna była zwrócić się do odpowiednio kompetentnych naukowców, żeby ci wyjaśnili, co w Sokółce zaszło. Dlaczego, na Boga, władza miałaby to czynić?
Owszem, burmistrz powinien przygotować swoje miasto do skonsumowania skutków cudu – uwaga – bez względu na to, czy cud był prawdziwy, czy tylko mniemany. Kult wzrośnie, pojawią się pielgrzymki – władza powinna zapewnić dojazd, miejsca noclegowe, parkingi, wyżywienie. Jeśli nie, to nie. Ale to wszystko może się pojawić nawet wtedy, gdy Kościół oficjalnie cudu nie uzna – znów przypominam przypadek Medjugorje. Z drugiej strony mamy wiele lokalnych sanktuariów, co do których Kościół głosi, że tamtejsze objawienia czy cuda były autentyczne, ale na wzrost turystyki religijnej (termin techniczny) miało to wpływ niewielki.
Przypomnę pewną historię o charakterze anegdotycznym. Jak wiadomo od czasów wizyty Jawaharlala Nehru w Polsce, na Wawelu znajduje się czarkram. Turystyka czakramowa na Wawel rosła i na początku tego wieku osiągnęła całkiem spore rozmiary – ludzi różnych ras nic nie obchodziły arrasy, groby królewskie itp parafernalia, chcieli sobie postać na Dziedzińcu Arkadowym i oprzeć się plecami o jedną ścianę. Ówczesny dyrektor Państwowych (państwowych!) Zbiorów Sztuki na Wawelu Jan Ostrowski, wespół z ówczsenym proboszczem bazyliki katedralnej, ogłosili, że takie zachowania „nie licują z powagą miejsca” czy jakoś tak, wywiesili tablicę, że czakram to fałsz i zabobon, a odpowiedni fragment dziedzińca odgrodzili płotem. W ten oto sposób przedstawiciel *państwowej* władzy zaangażował się w kwestię religijną.
Na tym nie koniec. Ówczesny burmistrz Niepołomic, Stanisław Kracik, od kilku dni nowy wojewoda małopolski, odgrzebał starą legendę o tym, iż gdy budowano zamek w Niepołomicach, z Wawelu wywieziono fragment kamienia z kaplicy Św. Gerona i użyto go w fundamentach niepołomickiego zamku. Ach, nieprzypadkowo użyto tego właśnie kamienia, bo już wówczas ludzie zdawali sobie sprawę z jego nadzwyczajnych właściwości! Tak więc, mówił Kracik, część czakramu znajduje się u nas – turyści, których idiota-dyrektor przepędził z Wawelu, są mile widziani u nas! No i istotnie, przewodnicy po zamku w Niepołomicach mówią wszystkim zwiedzającym podziemia „o, tu, tu, proszę stanąć, tu podobno promieniowanie jest najsilniejsze”. Byłem, słyszałem. Oto więc przedstawiciel władzy lokalnej niby-to podejmuje działania na rzecz zwiększenia ruchu turystycznego w swoim mieście, ale tak naprawdę również angażuje autorytet władzy w kwestie religijne – tyle, że w drugą stronę, niż dyrektor Wawelu.
Ale i na tym nie koniec! Gmina Niepołomice zaangażowała kilku naukowców, w tym znanego mi osobiście profesora fizyki z UJ, miłego i sympatycznego starszego pana, żeby dokonali pomiarów w zamku. Znany mi profesor pomierzył i na konferencji prasowej ogłosił, że tu a tu (to właśnie miejsce pokazują przewodnicy) pole elektromagnetyczne wykazuje dziwną anomalię. Nie powiedział „tu jest czakram”, ale „tu jest dziwna anomalia”. Mamy więc także naukowców, i to z UJ, i to zaangażowych przez władze, którzy pośrednio potwierdzają istnienie obiektu nadprzyrodzonego.
Dyrektor Ostrowski z Wawelu ośmieszył się i po jakimś czasie się ze swych kroków wycofał. Profesor z UJ tamtymi swoimi badaniami się nie chwali, ale się ich nie wypiera. Burmistrz Kracik jest ze swoich kroków dumny, bo ruch turystyczny do Niepołomic wzrósł.
jk, tak to powinno wyglądać?
problem z finansowaniem badań medycznych jest złożony. Bardziej się opłaca robić ?leki? jak Viagra, Propecia, Xanax, czy Cialis (piszę ?leki?, bo większość konsumentów nie wymaga często leczenia, a zażywa rekreacyjnie), niż eliminować poważne schorzenia – brutalnie mówiąc, znacznie bardziej opłaca się (nie mówiąc już o tym, że chyba jednak łatwiej) zrobić środek, który wyeliminuje trochę zmarszczek, niż taki, który leczy raka (czy walczy z wirusami itp.).
Czysty kapitalizm powoduje, że idziemy w kierunku medycyny estetycznej i marketingu farmaceutycznego, zamiast przede wszystkim eliminowania groźnych schorzeń. Coś jest na rzeczy – zapewne powinny się znacząco zmienić sposoby finansowania badań przez państwo (znacznie je zwiększyć) – aby bardziej opłacałoby się szukać poważnych leków.
Oczywiście biadolenie, że koncerny chcą zarobić nie ma sensu – im wręcz trzeba dawać zarobić, ale społeczeństwo powinno mądrzej decydować, za co.
Nie mam pojecia jak to powinno wygladac. Sadze, ze przy cudach zawsze beda tego rodzaju zawirowania. Problem w tym, ze nie ma w Polsce (chyba?) naukowcow nieoplacanych z budzetu. Dlatego nawet jesli jest to badanie histologiczne zrobione przez dwojke histopatologow z Bialegostoku, to panstwo i tak jest do sprawy cudu wciagniete, niezaleznie od tego kto badanie zlecil. Nie jest to zreszta dla mnie zaden problem, bo tak jak pisalem poprzednio panstwowe instytucje powinny wspolpracowac z koscielnymi. Tyle, ze na zasadzie rownouprawnienia.
@jk:
„To oczywiste, ze dzialaja na rynku i musza sie do niego dostosowywac i zarabiac pieniadze.”
Ja i jeszcze paru Polaków (moich znajomych) jesteśmy gotowi im zapłacić, ale dlaczego te firmy nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za ewentualne konsekwencje? Pan, który upiecze zatruty chleb będzie sądzony. Restauracja, która wyda nieświeżą kolację będzie sądzona. Ale koncern farmacetyczny woli sprzedać towar rządowi tak, żeby to ten brał na siebie całą odpowiedzialność. Tutaj akurat pani Kopacz mnie przekonuje, bo producent szczepionki chce być w pozycji uprzywilejowanej w stosunku do innych przedsiębiorców.
Problem w tym, ze szczepionke popakowali w butelki po 10 porcji. Nie moga wiec jej sprzedawac tak jak sprzedaja sezonowa po prostu w aptekach, bo ludzie by sobie wstrzykiwali za duzo.
@ pundit :
Sorry, twoj wpis czekal na redzie. Oczywiscie masz racje, ze takie sa trendy, ale przeciez jeszcze koncerny farma nie zwariowaly do konca i nie tylko kremy na zmarszczki robia, ale np. i szczepionki. I to szybko, jak te przeciwko grypie A.
„Problem w tym, ze szczepionke popakowali w butelki po 10 porcji.”
No biedaki, złe Mzimu kazało im tak popakować, że do aptek sprzedawać się nie da. Supozycja, iż to dowodzi złej woli koncernów farmaceutycznych jest, jak rozumiem, z założenia fałszywa.
@mirek.bartold – ale przecież te koncerny wcale się nie napraszają. Mówią, jak jest – normalnie biorą odpowiedzialność, teraz z uwagi na bardzo szybkie tempo wprowadzenia do obiegu, nie. Take it or leave it, nie widzę w tym żadnej złej woli, po prostu uczciwe postawienie sprawy, że wg ich standardów do dania pełnej gwarancji trzeba jeszcze poczekać, a jeżeli ktoś chce samodzielnie podjąć ryzyko – to może, ufając niezależnym instytucjom badawczym, decyzjom ekspertów rządowych itp.
@ pfg :
Nie wiem jak bylo naprawde. Wersja oficjalna jest taka, ze pakowali po 10 zeby bylo szybciej. Od poczatku bylo wiadomo, ze tak trzeba robic, bo i tak szczepienia beda organizowne przez ministerstwa zdrowia.
Moim zdaniem problem ze szczepionka przeciw grypie A jest jeden – czas. W momencie, gdy zaczynala sie pandemia koncerny mialy polowe czasu, ktory maja normalnie na przygotowanie szczepionek sezonowych. Nie bylo zupelnie wiadomo czy szczepionke uda sie uzyskac na czas dla polkuli polnocnej (o poludniowej w ogole nie bylo mowy, wlasnie ze wzgledy na czas, bo tam grypa A juz byla). Sadze wiec, ze decyzja robienia duzych porcji byla jak najbarzdiej sluszna i zadne Mzimu w tym nie bralo udzialu. A ze koncerny maja w tym swoj interes to inna sprawa. Gdyby mialy czas na zrobienie pojedynczych dawek to moze moglyby zarobic jeszcze wiecej. Nie wiem, nie znam sie na marketingu. Niemniej ja jestem wdzieczny tym ludziom, ze taka szczepionke zrobili w blyskawicznym tempie. A glownie dlatego, ze teraz wiadomo, ze jesli pojawi sie jakis o wiele groznicjszy wirus to bedzie wiadomo jak dzialac. To byly pierwsze koty za ploty i utyskiwanie na te szczepionke uwazam, sorry, za zwykly brak wyobrazni.
@Jk:
„To byly pierwsze koty za ploty i utyskiwanie na te szczepionke uwazam, sorry, za zwykly brak wyobrazni.”
Zgoda, ale wydaje mi się, że bezrefleksyjne utyskiwanie na wątpliwości rządu to też brak wyobraźni.
Najgorsze jest to, że przez to, że ani jedna, ani druga strona nie chcą ustąpić, ja nie mogę pójść do apteki jak człowiek żyjący w gospodarce wolnorynkowej i kupić produktu, o którym wiadomo, że jest dostępny, ale ale nie w polskich aptekach:/
@ mirek.bartold :
Pisalem wiele razy, ze na miejscu Tuska zdymisjonowalbym pania Kopacz po jej belkocie nt. szczepionek. Wiec chyba sie zgadzamy.
O ile mi wiadomo, to szczepionki nigdzie nie mozna kupic tak po prostu w aptece (dlatego, ze w buteleczce jest 10 doz). We Francji mowi sie o dopuszczeniu lekarzy do mozliwosci szczepien (na razie sa tylko centra szczepien i zadne lekarz prywatny nie ma dostepu do szczepionek). To ma sie zmienic. Oczywiscie, jak tylko lakrze beda mieli prawo szczepic, to nie bede czekal na na darmowe szczepienie w takim centrum tylko za 22 euro kaze sie zaszczepic lekarzowi. Bedzie oczywiscie znowu aj waj, ze zarabiaja lakarze. Bo na normalna grype to sam sie szczepie i szczepie cala rodzine.
Kopacz to w ogóle niezły aparat… nie rozumiem, jak ktoś taki może być ministrem zdrowia
http://www.youtube.com/watch?v=7beuVGI-4R8
o zarabianiu na grypie:
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/spoleczenstwo/article486259/Wszyscy_chca_zarabiac_na_grypie.html
Lenin mawial, ze kapitalista chce zarobic na sznurze, na ktorym sie go powiesi. No i chyba mial racje. 🙂
pundit,
Wsrod dziesieciu najbardziej dochodowych lekow sa leki kontrolujace lipidy, obnizajace cisnienie i regulujace kwasowosc zaladka.
@ jacekp :
I dzieki Bogu… sam pochlaniam niektore z nich. 🙂
Ja tez, choc nie jestem pewien czy warto. Obnizam cholesterol i cisnienie. Na podstawie literatury przewiduje ze to mi przedluzy zycie. Pozostaje wiec zastanowic sie co zrobie z kilkoma latami zycia ktore mam nadzieje doswiadczyc dzieki pigulkom.
@ jacekp :
Zainwestowac w jakas firme farmaceutyczna produkujaca leki regulujace kwasowosc zaladka, z ktorych nie korzystasz. Przyniesie ci zysk, a bedzie etycznie i bez korupcji. 😉
@jp: wg jakich kryteriów? mówić o dochodowości bez podania kryteriów to trochę tak, jak mówić o zwalczaniu wirusów bez precyzowania, czy chodzi o biologiczne, czy komputerowe 🙂
szczerze wątpię by marża zysku na którymkolwiek leku na nadkwasotę była choćby tego samego rzędu wielkości, co marża na Viagrze.
Najprawdopodobniej chodzi Ci o łączną masę zysku – która faktycznie tworzona jest przez duży obrót. Na tej zasadzie to i aspiryna „jest bardzo dochodowa”. Ale dla producenta najbardziej pożądane są produkty, które łącznie:
a) przynoszą dużą masę zysku,
b) przynoszą duży zysk jednostkowy,
c) mają duży udział w rynku,
d) mają wysokie bariery wejścia (jest mała szansa na rychłą konkurencję).
Oczywiście, że producenci produkują różne leki i dywersyfikują działalność. Problem w tym, że bardziej może się im opłacać szukanie środka na dłuższą erekcję, niż zwalczającego raka – to nie znaczy, że nie będą w ogóle szukać leków na raka, ale że są zachwiane proporcje.
@ pundit
Tutaj sa dane na podstawie USA.
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_bestselling_drugs
Viagra na 57 miejscu (zakladam ze amerykanie tak samo potrzebuja Viagry jak inne nacje, moze sie myle).
Znalazlem stosowne dane i wpisalem ale chyba stoja na redzie.
Wedlug tych danych podtrzymywanie erekcji nie jest priorytetem firm farmaceutycznych (choc napewno jest dochodowe). Konsumenci najwiecej wydaja na inne leki. Co ma sens oczywiscie. Jak ktos chory na serce albo ma reumatyczny artretyzm to jakosc erekcji schodzi nizej na liscie priorytetow.
no to poczekamy 🙂 natomiast nie ma znaczenia kompletnie, na co konsumenci wydają, tylko na czym koncerny najwięcej zarabiają (chodzi o zysk, czyli przychód minus koszty, rozpatrywany w dwóch kategoriach: bewzględnej masy, czyli pewnie tego, o czym pisałeś, oraz jednostkowej marży, czyli tego, co jest bardzo porządane, bo angażuje mało overheads).
tak jak sądziłem, te dane mówią o OBROCIE. Czyli za ile sprzedano danego leku. Tymczasem na lekach popularnych często marża jest minimalna, podczas gdy na Viagrze – koszt produkcji znikomy, większość ceny to koszt marketingu i zysk producenta.
Te dane w żaden sposób nie zaprzeczają temu, co napisałem – producentom niestety bardziej się opłaca szukać środka przedłużającego wzwód, niż leczącego raka. Producenci przede wszystkim chcą zysku (masy zysku, oraz dobrej marży zysku na jednostce), łączna sprzedaż ma znaczenie tylko w fazie wzrostu rynku (żeby zająć dobrą pozycję na okres późniejszej stabilizacji).
Pundit,
To co mowisz troche kloci sie z obserwacjami na rynku. Zarowno lipitor jak i viagra to skomplikowane czasteczki ktorych sie nie zrobi za pomoca „mlodego chemika” i koszty produkcji musza byc dla obu znaczace.
Lipitor musial miec bardzo powazna marze poniewaz wprowadzenie generycznego leku znacznie obnizylo zyski producenta (co znaczy ze koszty produkcji byly znaczenie nizsze niz cena na rynku).
http://www.reuters.com/article/rbssBiotechnology/idUSN2731868620090428
„Lipitor sales were hurt by competition from inexpensive generic forms of Merck & Co’s (MRK.N) Zocor and AstraZeneca Plc’s (AZN.L) potent Crestor”
Jest szeroko znane ze przedsiebiorstwa farmaceutyczne pompuja ceny jak tylko mozna aby odzyskac koszt badan naukowych ktore doprowadzily do odkrycia leku i uzyskania funduszy na przyszle badania. Tak wiec, zysk robi sie glownie przed pojawieniem sie generykow zwiazanego z wygasajacym patentem.
Tak wiec lipitor byl maszynka do robienia pieniedzy i pewnie jeszcze bedzie przez pare lat.
ale ja nie o lipitorze mówię konkretnie, tylko że masowe leki na drobniejsze dolegliwości i rekreację to trend