Brak realizacji
Niedawno napisałem o Profesorze, który zrobił habilitację. Tekst ten był owocem niezdrowej ciekawości, która pchnęła mnie do czytania dokumentacji przewodów habilitacyjnych na stronach CK.
Dzisiaj drugi owoc, a może raczej brak owocu. A już zupełnie konkretnie: brak realizacji.
Przypomnę Art. 16 obowiązującej Ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki:
1. Do postępowania habilitacyjnego może zostać dopuszczona osoba, która posiada stopień doktora oraz osiągnięcia naukowe lub artystyczne, uzyskane po otrzymaniu stopnia doktora, stanowiące znaczny wkład autora w rozwój określonej dyscypliny naukowej lub artystycznej oraz wykazuje sięistotną aktywnością naukową lub artystyczną.
2. Osiągnięcie, o którym mowa w ust. 1, może stanowić:
1) dzieło opublikowane w całości lub w zasadniczej części, albo jednotematyczny cykl publikacji;
2) zrealizowane oryginalne osiągnięcie projektowe, konstrukcyjne, technologiczne lub artystyczne;
3) część pracy zbiorowej, jeżeli opracowanie wydzielonego zagadnienia jest indywidualnym wkładem osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego.
Badając statystyczną próbkę prawie 60 postępowań habilitacyjnych w dziedzinie nauk technicznych nie znalazłem nawet jednego, które oparte byłoby na „zrealizowanym oryginalnym osiągnięciu projektowym, konstrukcyjnym, technologicznym”. W chyba dwóch wypadkach widziałem postępowania, w których habilitanci wskazali patenty wśród swoich osiągnięć.
Wygląda, że na naszych uczelniach kształcących młodych inżynierów nikt (no, prawie nikt, uwzględniając błąd statystyczny mojej próbki) nie umie/nie chce/nie może/ nic oryginalnego zrealizować, a co najwyżej tylko napisać. Co to będzie?
Jerzy Tyszkiewicz
Ilustracja Alicja Leszyńska
Komentarze
U chirurgów ujdzie, jeśli jest nowatorskie w skali kraju.
Jerzy, bez żartów! Wiesz przecież że w POlsce nauka polega wyłącznie na zbieraniu srunktów. Srunktuj, albo giń (Score or perish!).
A patent ma tak niski stosunek przyznanych srunktów do niezbędnego wysiłki, że naukowcy skądinąd inteligentni ludzie, nie będa się w to pakować.
Dopóki nauka będzie wyniszczana przez MNiSW za pomocą systemu srunktowego, żadnego postępu w tym zakresie nie będzie.
Dodam jeszcze, że lista srunktów za poszczególne czasopisma pojawia się zwykle pod koniec roku kalendarzowego i stanowi podstawę srunktacji artykułów z całego roku, który właśnie minął. Biorąc pod uwagę, że cykl wydawniczy artykułu w dobrym czasopiśmie trwa czasem kilka lat, jego końcowa srunktowa wartość, gdy się w końcu ukaże, jest nieprzewidywalna.
A teraz przyczynek do blogowej dyskusji o szkodzie umyślnej i przypadkowej. Jaką winę ponosi naukowiec, który zgłosił w 2010 pracę do czasopisma za 40 srkt, a ukazała się ona w 2013, ale wtedy czasopismo już wypadło z listy srunktowej i jest za 0?
@Mpn
Co to znaczy „ujdzie”? I co „ujdzie”?
Dosyc trudno to zrobic. Oryginalne konstrukcje na ogol nei powstaja w ciszy gabinetow naukowych, a w przemysle lub we spolpracy z pzremyslem. I sa zwykle produktem zespolu.
A przemysl jak to przemysl… Nei lubi gdy sie jego tajemnice wynosi na zewnatrz. W firmie w ktorej pracowalem, byl absolutny zakaz publikowania czegokolwiek czy prezentowania czegokolwiek na konferencjach. Zabronione bylo nawet goglowanie z pracy w google scholar czy stron Urzedu Patentowego. Firma niczego nei patentowala, bo patent to ujawnienie technologii, a wymuszanie przestrzegania patentu w branzy IT jest prawie niemozliwe. Zamiast kosza do smieci mialem „shredder” czyli mlynek, bo byly zarejstrowane proby kupna smieci.
Gdy firme opuszczalem, musiem podpisac papier ze nei ujawnie zadnych tajemnic technologicznych. Trudno w takiej sytuacji o wykorzystanie czegos do osobistych apanazy.
Zreszta, problem tajemnicy firmowej to jeden z powodow trudnosci we wspolpracy z pzremyslem i uczelniami. Owszem, pzremysl chetnie by dawal granty do uczelni, ale uczelnei nie bardo chca uczestniczyc w przedsiewzieciach z ktorych nie bedzie zadnych publikacji
Poza tym, dzialanosc przemyslowa nie uchodzi za „naukowa”. Co z tego ze wymyslilem algorytm ktory rozwiazuje problemy 10 tysiecy razy wieksze niz najlepsze algorytmy akademickie, i robi to w krotszym czasie, skoro, jak mi powiedzial znajomy „nie mam dowodu zbieznosci”.
W tym ukladzie, jedyny sposob „uprzemyslowienia” to startupy, i rzeczywiscie jest na to ciag. Ale raczej w kierunku pieniedzy niz apanazy naukowych. Chociaz… Mowi sie zartem ze w MIT nie mozna dosatc tenury jak sie nie zapusci chociaz jednego startupa. Ale podobno to nei zart 🙂
Acha, to wsystko loco USA.
@A.L.
Przestań się zachwycać USA. Przecież bogactwo tego kraju nie wzięło się z tego, że tam mieszkają (bądź też mieszkali) ludzie inteligentniejsi i/lub pracowitsi niż gdzie indziej, ale z tego, że garstka pozbawionych skrupułów Brytyjczyków zajęła w XVIII i XIX wieku siłą urodzajne oraz obfitujące w bogactwa mineralne tereny należące do Indian, po czym oczyściła owe tereny z Indian, czyli ich prawowitych właścicieli (to się dziś nazywa „czystka etniczna”) a do pracy zakupiła w Afryce czarnych niewolników. Niestety (a raczej ?stety?), ten sposób szybkiego wzbogacenia się nie jest dziś już możliwy, a na skutek wyczerpania się zasobów ?niczyjej? ziemi, rabunkowej gospodarki surowcami oraz emancypacji dawnych czarnych niewolników, USA popadły dawno temu w recesję, z której nie ma dla nich wyjścia. Z rozpędu amerykańscy naukowcy zdobywają wciąż nagrody Nobla, ale tylko dla tego, że w komisjach przyznających te nagrody jest wciąż najwięcej naukowców z USA, przez co też nagrody te mają dziś znacznie niższy prestiż niż jeszcze jakieś pół wieku temu. Paradoksalnie, upadek USA nastąpił by znacznie wcześniej, gdyby nie rewolucja roku 1917 w Rosji, która przyczyniła się do utworzenia ZSRR a pośrednio także i ChRL, które to państwa (szczególnie zaś ZSRR) zmusiły Amerykę do zadbania o swoich ludzi pracy oraz do przeznaczania wielkich sum pieniędzy na zbrojenia (co nakręcało w USA koniunkturę) oraz na badania naukowe w celu wyprodukowania coraz to skuteczniejszych środków masowego zabijania oraz kaleczenia ludzi (klasyczny wręcz przykład to broń jądrowa). Ale dziś nie ma już ZSRR a Chiny Ludowe nie mają ambicji bycia hegemonem światowym, a więc USA nie musi dziś wydawać aż tak dużo na zbrojenia oraz naukę, jak to było w czasach Zimnej Wojny, a obowiązująca za ?Wielką Wodą? ideologia neoliberalna nie pozwala przecież na większą niż obecnie interwencję państwa w gospodarkę, co musi powodować ów niezbyt może szybki, ale wyraźnie już dziś widoczny upadek Ameryki ? pod względem gospodarczym, a więc także politycznym, militarnym oraz naukowym. Tak więc to twoje stawianie wszystkim i wszędzie Ameryki jako wzoru do naśladowania jest, szczególnie dziś, wręcz śmieszne, gdyż potęga USA została zbudowana na zwyczajnym rabunku oraz wyzysku niewolników, a takiej drogi rozwoju nie tylko, że nie da się dziś powtórzyć, to na dodatek jest to wysoce niemoralna droga, godna jedynie najmocniejszego potępienia.
@A.L.
W Twojej sytuacji, o której piszesz, to rzeczywiście byłoby trudne. Ale pomyśl na przykład o architektach. Cóż bardziej naturalnego niż habilitowanie się na podstawie zrealizowanych projektów? Albo o inżynierach od dróg i mostów? Itp.
@J.Ty.
Habilitowanie się na podstawie zrealizowanych projektów możliwe byłoby tylko dla garstki najwybitniejszych architektów klasy światowej, np. dla Maxa Berga (Hala Stulecia we Wrocławiu), Le Corbusiera (jeden z ojców architektury współczesnej), Antoniego Gaudíego (m. in. kościół Sagrada Familia w Barcelonie), Waltera Gropiusa (twórca Bauhausu, propagator funkcjonalizmu), Oscara Niemeyera (czolowy przedstawiciel światowej architektury modernistycznej), czy też Franka Lloyda Wrighta (współtwórca nowoczesnej architektury). A gdzie są dzis w Polsce architekci nie będący tylko naśladowcami, czyli mającymi na swym koncie zrealizowane prawdziwie ORYGINALNE projekty?
Poza tym, to odróżnijmy dobrego fachowca od naukowca! Dobry fachowiec to jest ten przyslowiowy Pan Kazio, czyli „złota rączka”, który szybko i za rozsądne pieniądze naprawi każdą awarię np. samochodu. Ale wiele mu przecież brakuje to tego, aby jak np. N. Tesla wynaleźć nie tylko nowe urządzenie, ale także opracować naukową teorię jego działania…
Tzn. da się habilitować na tej podstawie.
@Kagan
No bez przesady. Gropius, Le Corbusier czy Gaudi to raczej mogliby dostać Nagrodę Nobla z architektury, gdyby taka była przyznawana, a my mówimy o habiitacji.
Na habilitację z architektury to mogła wystarczyć dobrze zaprojektowana plomba w trudnych warunkach (na przykład w zabytkowym otoczeniu) albo nagroda w dużym konkursie.
@J.Ty.: „Cóż bardziej naturalnego niż habilitowanie się na podstawie zrealizowanych projektów? Albo o inżynierach od dróg i mostów? Itp.”
Coz bardziej naturalnego niz informatyk habilitujacy sie na podstawie tego ze napisal bardzo dlugi i skomplikowany program? W koncu to tak samo trudno jak zaprojektowac budynek albo most. Ale czujemy ze w informatyce nei o to chodzi. Dlaczego wiec w przypadku mostow to byloby akceptowalne?
Mozeliwosc uzyskania habilitacji na podstawie projektu itede wydaje mi sie wynaturzeniem idei habilitacji. Habilitacja powstala jako szczebel w karierze NAUKOWEJ a nie pzremyslowej. To w Polsce najpierw kazdy za byle co mogl byc magistrem, teraz za byle co moze byc doktorem, a wkrotce za byle co bedzie habilitantem. A moze i doczekamy czasow ze za byle co bedzie porfesorem Belwederskim. A moze juz jest
P.S> Od czasu do czasu ogladam wspolczesne parce doktorskie z mojej branzy. W czasach gdy uczylem na Politechnice, bylyby one zapewne sklasyfikowane jako „malo ambitne prace magisterskie”. Zreszta, Polska nei jest wyjatkiem. Tak samo wygladaja prace amerykanskie
@kagan: „Przestań się zachwycać USA.”
Prosze Pana, to nie jest dyskusja o wyzszosci NRD nad USA, czy wyzszosci bolszewizmu nad kapitalizmem, to jest dyskusja o sposobie nadawanai stopni naukowych. Wiec proponuje aby Pan trzymal sie tematu, zakladajac ze ma Pan cos w tej sprawie do powiedzienia.
Zas USA sie nei zachwycam, bo to i owo daloby sie poprawic, ale USA cenie, czego dowodem jest to ze spedzilem w USA ostatnie 30 lat, z czego mniej wiecej polowe jako uniwersytecki profesor, a polowe w przemysle jako „chief scientist”. I bardzo sobie owo doswiadczanie cennie i chwale. A doswiadczenie moje z USA jest nieskonczenie wiele wieksze niz Panskie – albowiem Pan zna problemy USA z doskoku albo z lewackiej literatury
1/ Myślę, że bez habilitacji jakikolwiek postęp naukowy nie jest możliwy.
2/ W przeciwieństwie do istnienia własnego przemysłu, własnych banków, własnego sektora energetycznego, własnego przemysłu obronnego, własnych mediów, no ale to takie staroświeckie ple, ple, ple.
Wiadomo, że w rozwiniętych gospodarkach 137.5% dochodu narodowego pochodzi z usług.
@zza kaluzy: „Wiadomo, że w rozwiniętych gospodarkach 137.5% dochodu narodowego pochodzi z usług”
Dosyc metnie pamietam co mnie uczyli na wykladzie „Ekonomia”, ale przypominam sobie ze uslugi nie wytwarzaja dochodu narodowego. Uslugi to „wtorny podzial dochodu narodowego”.
Natomiast w pelni zgadzam sie co do neizbednosci habilitacji. Dodalbym niezbednosci profesur belwederskich. Polska silna sila doktorow habilitowanych! I jest z tego dumna!
Jak mnie i paru moim kolegom powiedziano w Polsce: „Profesorem to mozesz sobie byc w Ameryce. W Polsce jestes zwyczajnym g…em bo nie masz nawet habilitacji”. Co do siebie, nie zglaszam pretensji. Ale moj kolega jest w pierwszej swiatowej dziesiatce w swojej branzy…
A reszta?
… znaczy reszta tego dochodu narodowego czyli pozostałych 862,5 proc?
Mała ściąga dla A.L.
@markot: Dziekuje za sciage. Znaczy, pilnie studiowalem ekonomie i dobrze pamietam. Uslugi to przekladanie pieneidzy z lewej kieszeni do prawej. Od tej operacji nie przybedzie, a przekladajac mozemy to i owo zgubic
A.L.
Znaczy, że uczono Cię poglądów Oskara Langego.
Nowsze poglądy uważają, że
J.B. Qeen (1988) usługi to „przedmiot wymiany między ludźmi, którego nie można sobie upuścić na nogi”.
J. Chmielewski (2001) usługi to trzeci wyodrębniający się sektor aktywności gospodarczej. Celem usług jest zaspokajanie rosnących materialnych i niematerialnych potrzeb.
Usługi to np. handel, transport, magazyny,hotele, edukacja, obsługa finansowa, prawna, informatyka, rekreacja, sport, rozrywka itd. itp.
Niemcy uważają, że rolnictwo, przemysł produkcyjny i budownictwo przyczyniają się razem do powstania 31 proc. PKB. Resztę przynoszą mniej lub bardziej szeroko ujęte usługi
@A.L.
„Coz bardziej naturalnego niz informatyk habilitujacy sie na podstawie tego ze napisal bardzo dlugi i skomplikowany program? W koncu to tak samo trudno jak zaprojektowac budynek albo most. ”
Owszem, ale jak Pan słusznie zauważył, w informatyce często na przeszkodzie staje ochrona własności intelektualnej: nikt nie chce pokazać, jak naprawdę program jest skonstruowany. Tymczasem w architekturze sprawa jest prostsza: jak budynek już stoi, wszystko można obejrzeć i ocenić. Z mostem sprawa wygląda podobnie.
„Ale czujemy ze w informatyce nie o to chodzi. Dlaczego wiec w przypadku mostow to byloby akceptowalne?”
W obu wypadkach byłoby akceptowalne, pod warunkiem, że program można by było dokładnie obejrzeć, także wewnętrzną dokumentację i kod źródłowy, i docenić nowatorstwo w nim zawarte.
@Markot: „Znaczy, że uczono Cię poglądów Oskara Langego.”
czy zna Pan poglady Oscara Langego? Bo ja i owszem, z prac w dziedzinie teorii rownowagi, optymalizacji w planowaniu i cybernetyki ekonomicznej. W dalszym ciagu uwazam langego ze ekonomicznego geniusza i ksiazki mam na polce. Wspolczesni mnie nie interesuja. Nawet jezeli maja habilitacje.
Zas co Niemcy licza – nei interesuje mnie zupelnie. Wall Street liczy tak: Firma A wymienila z firma B dwa koty warte 50 tysiecy dolarow na psa wartego 100 tysiecy dolarow. Po czym obie firmy ida na gielde i raportuja obrot 100 tysiecy dolarow kazda.
Poza tym, nudza mnie (nie mowiac ze nei pzrekonuja) argumenty ze „Niemcy tak robia to musi to byc dobrze”. „Niemcy” mozna zastapic USA, Anglia, Zwiazkiem Radzieckim itede.
A zeby Pan sobie …. to uslugi NIE PRODUKCYJNE dochodu narodowego nei generuja. Gdy pojdzie Pan do fryzjera i fryzjer Panu obetnie wlosy, nie powstaje zadna mowe wartosc. Pzreklada Pan pieniedze ze swojej kieszeni do kieszeni fryzjera. Pan sie staje ubozszy, fryzjer bogatszy. Pansto Ludowe wuchodzi na plus, bo fryzjer placi podatek
A jeżeli usługi eksportujemy? Tak tylko pytam, bo się kompletnie nie znam.
@J.Ty: „W obu wypadkach byłoby akceptowalne, pod warunkiem, że program można by było dokładnie obejrzeć, także wewnętrzną dokumentację i kod źródłowy, i docenić nowatorstwo w nim zawarte.”
No i o owo nowatorstwo chodzi. Chyba nie wystarczy ze program musi byc dlugi. Moze byc krotki, byle by zawieral nowe idee. proponuje poczytac stronicowe papiery Dijkstry czy innych.
Podobnie z mostem. Zeby dostac habilitacje za most, nei wystarczy zeby most zbudowano – tak jak nei wystarczy zeby program byl po prostu dlugi. Jezeli facio od mostow wymysli nowy sposob profilowania dzwigarow zaoszczedzajacy 25 procent stali, to owszem, za te dzwigary powinien dostac habilitacje. Ale za most nie. Podobnie habilitacje powinien moc dostac facio za 25 linijkowy program ktory implementuje idee stanowiaca przewort. A nei za dlugosc programu.
Podobnie architekt – powinien dosatc habilitacje za nowe podejscie do projektowania – a nei za konkretny budynek
Czyli, krotko mowiac: uwazam ze habilitacja nalezy sie za prace NAUKOWA a nie czysto inzyniersko-produkcyjna
Ja tu widzę ogólny problem w sensie rozumienia dochodu narodowego.
W PRL uczyli, że tylko górnik, stoczniowiec, odlewnik, rolnik itp. produkowali, a reszta dzieliła się tym, co oni wytworzyli.
Tymczasem a dochód narodowy to jest suma dochodów wszystkich obywateli i osób prawnych w danym kraju.
Czy państwo czyli rząd ma z tego więcej czy mniej pieniędzy do dyspozycji, to już zależy od mechanizmów rynkowych i polityki podatkowej tego państwa.
Pieniądze zaś produkuje (dosłownie) bank centralny.
Po wyjściu od fryzjera ja się staję ładniejszy, dzięki temu pozuję (za pieniądze) do zdjęć w czasopiśmie, które kupują żony: hutnika, który wytworzył stal na nożyczki dla fryzjera, producenta foteli fryzjerskich, wytwórców grzebieni, brzytwy, podgrzewacza do ręczników, lustra itd. itp. 😉
@markot: „Tymczasem a dochód narodowy to jest suma dochodów wszystkich obywateli i osób prawnych w danym kraju.”
To sie nazywa „podwojna buchalteria” i w starych, dobrych czasach za to sie szlo do pierdla. Dzis obowiazuje paradygmat kota i psa. Stad mamy kryzysy ekonomiczne, takie jak ostatni. Za duzo tego „wirtualnego pieniedza” wygenerowano.
@A.L.
No to zgoda: oczywiście „most habilitacyjny” powinien być normalnie recenzowany przez naukowców i oceniane powinno być nowatorstwo konstrukcyjne. Piszę „powinno”, bo nie widziałem jeszcze takiej habilitacji i wszystko jest hipotetyczne.
Od czasów, kiedy za towary i usługi płaciło się innymi towarami lub usługami, a potem „prawdziwymi” pieniędzmi czyli złotem, srebrem czy choćby miedzią, zmieniło się co nieco, wirtualne wartości zastąpiły realne i cholernie trudno się w tym wszystkim połapać.
Za orientację w tym całym chaosie dają już nawet nagrody Nobla (i pewnie można zrobić habilitacje), ale „normalny” człowiek wie tyle, że są miejsca, gdzie płacenie gotówką jest bardziej podejrzane niż posiadanie całej harmonii kart kredytowych bez pokrycia 🙄
markot 6 stycznia o godz. 16:55
”
? znaczy reszta tego dochodu narodowego czyli pozostałych 862,5 proc?”
@markot, to nie była moja pomyłka. Już bardziej moja ekonomiczna głupota/ignorancja, której jednak nie mam zamiaru się wstydzić.
Zamierzeniem był sarkazm.
Oczywiście, że rola „usług” rośnie. Podobnie jak zmienia się ich definicja, cytowałeś zdanie włączające informatykę do usług a także definicję „wagową”, czyli tę o „opuszczaniu na buty”.
Definicja wagowa akurat wyklucza informatykę. Proszę pokazać mi działający program („działanie” = posiadanie kontaktu z rzeczywistym otoczeniem, komunikowanie się z ludźmi lub z maszynami), który nie jest zapisany na jaikmkolwiek nośniku fizycznym. Być może bardzo lekkim ale jednak.
Informatyka jako usługa też jest dyskusyjna. Czy część pracy inżyniera elektronika polegająca na obliczeniach układu elektronicznego też zaklasyfikowałbyś do usług? Obliczenia kratownicy mostu przez architekta? Sami sobie świadczą „usługi wewnętrzne”?
Informatyk do pewnego stopnia rzeczywiście jakby tylko strzygł włosy ale do pewnego pełni rolę owych „usług wewnętrznych” w innych specjalnościach i czasami ciężko wyczuć gdzie leży większy ciężar gatunkowy i większa „wartość dodana”; we włosach leżących na podłodze czy w oprogramowaniu robota kierującego automatycznymi nożyczkami, które „same strzygą”.
Inaczej mówiąc, ostrzyżenie głowy, nawet jeśli jest to głowa królewska czy sławnej modelki, ma jakąś skończona sumę, którą warto za nie zapłacić.
Proces konstrukcji strzyżącego robota jest na tyle skomplikowany, że jest całkiem prawdopodobne, iż w jego rezultacie uda się jakiemuś informatykowi wykoncypować naprawdę oryginalne rozwiązanie, które na dodatek może znaleźć zastosowanie w kompletnie nie związanej z fryzjerstwem dziedzinie. Co innego oprogramować jeszcze jeden młotek (nożyczki) a co innego w trakcie pisania tego oprogramowania wynaleźć śrubokręt.
I wtedy właśnie ciężko byłoby mi zaklasyfikować informatykę tylko do usług.
No i już całkiem na koniec. Uważam, że nawet jeżeli usługi, jakkolwiek rozumiane, będą osiągały większy i większy procent dochodu narodowego, pierwotnego czy wtórnego, to nie da się przeskoczyć znaczenia „starych, prymitywnych przemysłów”. Tej stali, węgla, ropy, wody, prądu, zboża, kwasu siarkowego i ziemniaków. Bardziej współcześnie elektroniki, przemysłu chemicznego, farmaceutycznego, samochodowego, lotniczego.
Jestem przekonany, że system jest jakoś skwantowany. Jak dany kraj pozbędzie się „za dużej ilości” swoich tradycyjnych dziedzin gospodarki to zniknie ich efekt katalizatora, ośrodków krystalizacji, jak to zwał tak zwał.
Nie wiem, czy jest to 30% czy 25% ale bardzo wątpię, aby udało się zejść do pojedynczych procent i dalej móc zachować zdolność decyzyjne polegając tylko na sile sektora usług. A co za tym idzie zachować POWODY posiadania kadry naukowej. Chyba, że tylko na potrzeby nauk podstawowych i to tylko takich, dla kórych kartka papieru wystarczy.
@zza kaluzy: „Proszę pokazać mi działający program (?działanie? = posiadanie kontaktu z rzeczywistym otoczeniem, komunikowanie się z ludźmi lub z maszynami), który nie jest zapisany na jaikmkolwiek nośniku fizycznym. Być może bardzo lekkim ale jednak”
Z ta waga informatyki roznie jest
Znajomy, loco Ameryka, opowiadal mi jak robil zlecenia dla Air Force. Wlasnei opracowywali pierwszy „jet fighter” ktory mial byc wyposazony w komputer. W pewnym momencie dostal telefon od zleceniodawcy-pulkownika z zapytamiem „ile wazy software”. „Nic” brzmiala odpowiedz. Po jakims czasie zatelefonowal general i upzrejmie wytlumaczyl ze pytanei jest istotne, bo samolot musi byc dobrze wywazony, i ciezar kazdej czesci jest wazny. Ponownie odpowiedz brzmiala „Nic”.
Po jakims czasie w biurze znajimego pojawik sie tajemniczy facet z duza walizka. Wytlumaczyl ze jest z Air Force, i ma pytanie. Bo moj znajomy mowi ze software nie wazy nic, a wlasnie przyslai TO – i otworzyl walizke pelna kart dziurkowanych. Ciezka jak diabli. „Pan nei rozumie, Sir” powiedzial znajomy, „My wykorzystujemy tylko dziurki”
I dlatego informatyka nic nie wazy 🙂
Zas „Uważam, że nawet jeżeli usługi, jakkolwiek rozumiane, będą osiągały większy i większy procent dochodu narodowego, pierwotnego czy wtórnego, to nie da się przeskoczyć znaczenia ?starych, prymitywnych przemysłów?. Tej stali, węgla, ropy, wody, prądu, zboża, kwasu siarkowego i ziemniaków. Bardziej współcześnie elektroniki, przemysłu chemicznego, farmaceutycznego, samochodowego, lotniczego” – 100 procent racji
@A.L.
1. Znów tylko ad personam? Co tu ma do rzeczy, ze ty spędziłeś 30 lat w USA? Znałem gościa, który pracował u samego Forda w Detroit dłużej niż 30 lat, ale nic się tam nie dowiedział nawet o samochodach, gdyż cały czas przykręcał on śrubki na taśmie produkcyjnej. Tak wiec to twoje wyśmiewanie się z literatury przedmiotu dowodzi, że może pracowałeś kiedyś w przemyśle, ale podważa twoje twierdzenie, że pracowałeś na prawdziwej wyższej uczelni.
2. Obniżka poziomu prac doktorskich wynika wszędzie na świecie ze zbytniego umasowienia studiów wyższych. Przecież tylko góra 10% każdej większej populacji się na nie nadaje, podobnie jak mniej niż 10% stanowisk pracy wymaga kreatywności, a więc też i wyższego wykształcenia.
3. Zgoda co do usług. Ten wysoki udział usług w PKB czyli w Produkcie Krajowym Brutto (nie mylić z dochodem narodowym, czyli NMP ? Net Material Product) wynika z błędnej metody liczenia owego PKB, czyli jako sumy dochodów wszystkich firm oraz osób uczestniczących w wymianie rynkowej. Ilustruje to przykład z brytyjskim profesorem ekonomii, który poślubił swoją gosposię i tym samym zmniejszył on dochód narodowy (dokładnie PKB) Zjednoczonego Królestwa, gdyż przestał jej wtedy płacić pensję, ale ona przecież dalej świadczyła mu te same usługi co przed tem, tyle, że już nieodpłatnie, w ramach rodziny (dokładnie gospodarstwa domowego).Wystarczy więc doliczyć w Polsce do PKB przybliżona wartość (rozumianą tu jako cena razy ilość) wszelakich usług (szczególnie seksualnych) świadczonych w ramach gospodarstw domowych albo tez ?po koleżeńsku?, aby Polska dogoniła pod względem nominalnego PKB takie potęgi gospodarcze jak np. Niemcy czy Francja. Albo też poprzez utworzenie dwóch dużych firm informatycznych, które będą wzajemnie od siebie kupować oprogramowanie w umownej cenie 1 dolara USA za 1 bit kodu źródłowego. Ponieważ programy mogą dziś bez trudu przekraczać megabajty (a bajt, to przypominam jest 8 bitów), to można śmiało przyjąć, że cena takiego programu wynosić będzie średnio 10 milionów dolarów USA. PKB Polski to jest obecnie ok. 500 mld dolarów USA, a więc aby go podwoić, należy wyprodukować dziennie średnio około 200 takich programów, co da 2 mld dolarów dziennie, a więc 500 mld w ciągu 250 dni roboczych. Oczywiście, programy te mogą być całkowicie bezużyteczne, gdyż w PKB liczy się tylko fakt kupna-sprzedaży, a nie użyteczność przedmiotu tejże transakcji. Mój pomysł zgłaszam tu nieodpłatnie, jako iż nie da się go opatentować, a na habilitacji mi nie zależy. 😉
4. A co do tego, ile waży software (dokładnie jaką ma ono masę), to Polecam znów Lema, a dokładniej jego opowiadanie Profesor A. Dońda („Szpilki” 1973, później antologia Kroki w nieznane V, Iskry 1974, Maska Wyd. Lit. 1976, Dzienniki gwiazdowe, Czytelnik 1982 i późniejsze wydania Dzienników gwiazdowych).
5. Zgoda zaś, że obecna wirtualna gospodarka, oparta na wirtualnym pieniądzu oraz na wirtualnych usługach, musi upaść. A symptomy tego nachodzącego upadku widać jest przecież najlepiej w największej wirtualnej gospodarce świata, czyli właśnie u ciebie, czyli w US of A!
@J.Ty.
Habilitacja powinna być nadawana za osiągnięcia na poziomie co najmniej nominacji do nagrody Nobla, albo też należy zmienić jej definicję ? z ?oryginalnego osiągnięcia? na ?uzyskanie prawidłowego wyniku z przeprowadzonych badań?.
@xxx
Eksportujemy np. usługi seksualne ?mowa jest tu o takowych usługach świadczonych cudzoziemcom na terenie RP, nawet przez ?panienki? będące w Polsce tzw. gastarbajterówkami.
@markot
1. Pieniądz wirtualny (tzw. fiat money, czyli jedyny pieniądz, z jakim mamy dziś do czynienia) produkuje, i to dosłownie, każdy bank, a nie tylko centralny. Bank centralny nadzoruje dziś właściwie tylko produkcję gotówki, ale gotówka to jest dziś coraz mniejszy procent pieniądza będącego w obiegu. Po prostu mamy dziś gospodarkę wirtualną, opartą na wirtualnym pieniądzu oraz na wirtualnych (niematerialnych usługach), co tłumaczy fakt, że gospodarka znajduje się dziś w praktycznie permanentnej recesji.
2. Równie dobrze możesz się poczuć piękniejszy, kiedy fryzjer cię ostrzyże w zamian za to, ze mu naprawisz maszynkę do strzyżenia, ale wtedy to wasze wzajemne usługi, choćby nie wiem jak użyteczne, nie zwiększą PKB. Patrz też wyżej (mój pomysł na podwojenie PKB RP).
3. Zgoda, że są dziś miejsca, gdzie płacenie gotówką jest bardziej podejrzane niż posiadanie całej harmonii kart kredytowych bez pokrycia, jako iż płacenie gotówką oznacza coraz częściej to, że staramy się ?wyprać? tzw. brudne pieniądze.
@kagan: Niniejszym zakonczylem dyskusje z Panem. Bede zobowiazany jezeli Pan sie odwzajemni
@A.L.
Znaczy się że nie chcesz się dalej ze mną bawić, a więc zabierasz swoje zabawki z piaskownicy i idziesz poskarżyć się do rodziców. No cóż, takie jest twoje prawo. A moje jest takie, że jak wrócisz do piaskownicy, to możesz mnie tam znów zastać, gdyż ta piaskownica jest dostępna dla wszystkich, a więc nie możesz mnie z niej wyrzucić…
Poproszę pół kilo dziurek od sera, może być ementaler 😉
Ile habilitacji można zrobić konstruując nowe środki przenoszenia ładunków konwencjonalnych i jądrowych na duże odległości przy jak najmniejszym odbiciu radarowym i jak najniższej emisji podczerwieni?
Potem jeszcze można sprzedać usługę za granicę, zbombardować Libię, a jej nowy rząd zapłaci za to nie wirtualnie lecz konkretnie – złotem, ropą…
I naukowcy mają co robić i PKB skorzysta, i myszy nawet nie trzeba męczyć…
A propos zwiększania PKB, to przypomniały mi się kopalnie węgla koksującego dla hut wytapiających stal na obudowę wyrobisk w tych kopalniach. To wtedy uważano, że usługi to tylko przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Kraj zaś rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej 😎
w azjatyckim systemie produkcji nie ma miejsca dla takich otto kraft,
okej 😉 ?
p.s.
coraz wiecej polakow patentuje swoje wynalazki w niemczech, moze ma to z tym i cos wspolnego…
Szanowni Panowie. Mam kłopot z rozumieniem tego świata. Tak sobie wyobrażałem, że habilitację otrzymuje się za działalność „naukową”. Grzebie sobie w jakimś np. atomie fizyk i znajduje w nim coś czego inni nie znależli albo zwyczajnie opisuje dokładniej to co inni znaleźli wcześniej. Ale jaką działalność naukową może wykonywać malarz? aktor? programista? itp??? Malarz może namalować i tyle. Jeśli już habilitacja to nie z malarstwa a z teorii estetyki, historii malarstwa, analizy malunków któregoś z poprzedników. Jakim to ssposobem wybitny nawet arhitekt uprawia naukę projektując? Gaudi i praca naukowa? Habilitacja? Chyba jestem już tak stary, że nie sięgam.
Z poważaniem W.
Wojtek 1942 7 stycznia o godz. 17:14
„Gaudi i praca naukowa? Habilitacja?”
„2) zrealizowane oryginalne osiągnięcie projektowe, (…) lub artystyczne;”
Gaudi nie był oryginalny? Za mało oryginalny?
„Jakim to ssposobem wybitny nawet arhitekt uprawia naukę projektując?”
„konstrukcyjne”
Fazlur Khan.
„technologiczne”
Stefan Bryła.
„2) zrealizowane oryginalne osiągnięcie projektowe, (?) lub artystyczne”
Czy actor powinien dosatc habilitacje za piekne zagranie Hamleta?
A.L. 7 stycznia o godz. 21:37
„Czy actor powinien dosatc habilitacje za piekne zagranie Hamleta?”
Tak.
Proszę zauważyć, że te wszystkie stopnie, czyli szeregowiec, kapral, generał, żeglarz, sternik, kapitan, ksiądz, prałat, biskup, młodszy lekarz, starszy lekarz, specjalista II stopnia, Senior Engineer, Principal Engineer, Senior Staff Engineer, itd. w każdym zawodzie ludzie sobie tworzą jakieś hierarchie. Potrzebują widać tytułów i szczebelków kariery aby mieć coś do wspinania się i do odczuwania przyjemności podczas awansów i podczas porównywania się z innymi.
Habilitacja to nic szczególnego, aby zaraz trzeba było dawać za nią Nobla. Ot, jeden ze szczebelków i jeżeli w zawodzie aktorskim aktorzy ustalą sobie, że dają habilitację za swietne przedstawienie to dlaczego nie? Ktoś od tego ucierpi? 😉
Ja np.dałbym habilitację Janowi Nowickiemu za rolę Księcia Konstantego w „Nocy Listopadowej” Wajdy. Oglądałem to przedstawienie kilka razy i za każdym razem wydaje się mi bardzo dobry.
Co mi tam, ja nie muszę rezerwować nagród i tytułów tylko dla dwóch czy trzech aktorów na świecie. Niech mają ileśtam tysięcy habilitacji, mnie nie wadzi… tak jak na świecie jest ileśtam tysięcy kapitanów czy komendantów pożarnictwa, biskupów, pułkowiników czy Senior Staff Engineers. 😉
W Austrii, gdzie istnieje 869 tytułów (zawodowych i urzędowych) zasłużony artysta, również piosenkarz (np. Udo Jürgens) może otrzymać od razu tytuł profesora 😎
W Wielkiej Brytanii zaś szlachectwo.
„również piosenkarz (np. Udo Jürgens) może otrzymać od razu tytuł profesora”
Ale nie bedzie to Profesor Belwederski, czyli bedzie to professor „na niby”
@markot
Taką obudowę można odzyskać i przetopić w hucie, a więc ma ona (choćby tylko potencjalnie) przed sobą wiele „zyć”, ale usługa raz wykonana przestaje istnieć, i to raz na zawsze…
@A.L.
Proponuję wprowadzić, dla najbardziej zasłużonych profesorów zwyczajnych czyli belwederskich, tytuł nadprofesora (profesora zamkowego), nadawany po przeprowadzeniu przewodu nadhabilitacyjnego i uzyskaniu przez delikwenta stopnia naukowego profesora nadhabilitowanego. Mamy dziś boweim w Polsce już zbyt dużo profesorów belwederskich, a więc ten tytuł utracił swój dawny prestiż.
Errata: nadpprofesor to tytuł naukowy dla osób posiadających stopień naukowy doktora nadhabilitowanego.
kagan,
czasy, kiedy dobrobyt mierzono ilością ton wydobytego węgla i wytopionej surówki minęły chyba bezpowrotnie.
A.L.
taki sam „belwederski”, bo nadawany przez prezydenta republiki 😉
Jasne, że nikt rozsądny do takiego profesora nie uda się po poradę w innej dziedzinie, niż jego (profesora) specjalność, ale np. dla „komisji smoleńskiej” może być tak samo przydatny jak „belwederscy” 😉
@markot: ” ale np. dla ?komisji smoleńskiej? może być tak samo przydatny jak ?belwederscy?
Nie ma letko, musi byc polskiego pochodzenia
No, tak. To jest główne kryterium, o którym zapomniałem 😳
@za kałuży z dnia 7 około godziny 18
Wykazałeś, że tak jak piszesz to jest i wcale twmu nie przeczę. Mnie starego zadziwia, że Was Panowie to nie dziwi. Tytułomania jest oczywiście ale habilitacja to tytuł naukowy. Jaką robotę naukową zrobił Gaudi (którego budowle zresztą ueielbiam)? Taką samą jak projektant mody czy fryzjer. Z wcześniejszych przykładów jedynie Le Corbusier zrobił robotę naukową bo stworzył ideologię. Wymyślił i opracował coś co nazwał „maszyną do mieszkania”. To próbowali realizować w zsrr a u nas skarykaturowali w tzw. „wieelkiej płycie”. Taka ideologia opracowana mogła by być u nas przedmiotem habilitacji ale juz np. program komputerowy sam w sobie to niby dlaczego. Co w nim jest naukowego? Zrobienie programu to jak zrobienie przez szewca pary butów. Nie umniejszając takim butom zrobionym przez szewca „artystę”.
Z powazaniem W.
@Wojtek 1942: „Mnie starego zadziwia, że Was Panowie to nie dziwi. ”
Mnie tez zadziwia. Widocznie jestem tak samo stary. Doktorat, habilitacja to BYLY tytuly NAUKOWE. Ale jak widac, juz nei sa. Mozna je dosatc za cokowleiek. Za wybudowanie mostu, mapisanie programu komputerowego, zaspiewanie piosenki czy ladne wystruganie patyczka.
W Polsce istnieje pilne zapotzrebowanie na tytuly szlacheckie. Zawsze bylo. Ale poniewaz szlachetczyzny juz nie ma, zasteppuje sie tytulami „naukowymi”. Czyniac tym samym szkode samej naucze. Bezpowrotna.
P.S. Inny architekt ktory zasluguje na stopnie naukowe to Buckminster Fuller
http://en.wikipedia.org/wiki/Buckminster_Fuller
Ale niedlugo bedziemy dawac habilitacje za piekny projekt publicznego ustepu na Placu Konstytucji
Co tam jakieś habilitacje.
Czyż nie lepiej zostać uczczonym <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Buckminsterfullerene_animated.gif"<jajami lub piłkami Bucky'ego (Bucky balls) albo piłką (nożną) Buckminstera?
Sorry.
Co tam jakieś habilitacje.
Czyż nie lepiej zostać uczczonym jajami lub piłkami Bucky’ego (Bucky balls) albo piłką (nożną) Buckminstera?
@markot:
„Wicie, rozumicie… To wielki uczony! Co prawda niczego nie odkryl, ale gdzie to on nie zasiadal!”
Mysle ze tak najlepiej
@markot
Dzis nie tyle dobrobyt, ale sile gospodarki danego panstwa nie mierzy sie iloscia osob ostrzyzonych przez fryzjera czy tez obsluznych przez ksiegowych, a tym, co to panstwo produkuje Ilośc ton wydobytego węgla i wytopionej surówki zastapiono bardziej zloznymi miernikami, takimi jak np. wartosc produkcji sektora wysokiej technologii (high tech). Niemniej nawet tak zaawansowane wyroby jak np. samoloty naddzwiekowe wymagaja wciaz do ich budowy pokaznych ilosci stali, a wiec takze wydobytego węgla i wytopionej surówki.
Chiny produkują 170 razy więcej stali niż Finlandia, 77 razy więcej niż Polska, 15 razy więcej niż Niemcy, 8 razy więcej niż USA, 273 razy więcej niż Luksemburg, 100 razy więcej niż Holandia…
Chiny PKB per capita 8400 dol.
Struktura PKB
rolnictwo 9,6%
przemysł 47,1%
usługi 43,3%
Finlandia
PKB na osobę 46 000 dol.
Finlandia
The largest sector of the economy is services at 66%, followed by manufacturing and refining at 31%. Primary production is 2.9%
Primary production= rolnictwo, górnictwo, rybactwo, przemysł leśny, wydobycie ropy i gazu
@markot,
Następnym razem, jak spojrzysz na ten blog zastanów się serdeńko, co te twoje oczka widzą.
Ekran widzą. Nie dymne sygnały na wzgórzu, nie odbłyski słoneczka w lusterku ale ekran.
A kto wymyślił ten ekran, wiesz?
Kto go zrobił, wiesz?
Skąd się biorą literki na tym ekranie, wiesz?
Kto ten komputerek wymyślił, wiesz?
Kto go zrobił i z czego, potrafisz powiedzieć?
O czymś takim jak tranzystor czy układ scalony słyszałeś?
Wiesz kto i gdzie je robi?
Zgadza się – wszędzie, tylko nie w Polsce.
W Polsce możesz mieć „usługę” wetknięcia zrobionego gdzie indziej kabelka w zrobione gdzie indziej gniazdko aby podłączyć zrobiony gdzie indziej komputer do wymyślonego gdzie indziej internetu i zainstalowanie na tym kompie napisanego gdzie indziej oprogramowania tak aby ktoś mógł wykonać dla ciebie „usługę” przesłania wystukanych przez ciebie na niepolskiej klawiaturze polskich jak najbardziej literek dla wszystkich do podziwiania procencików durnej statystyki na ekranie.
Policz sobie w twoich procencikach, w jakim to procenciku Polska gospodarka przyczyniła się do zbudowania tego kanału przekazywania literki spod twojego palucha na mój ekran komputera stojący w Stanach? W jakiej części polski podatnik otrzyma jakieś pieniężne zyski z uczestniczenia w tej „usłudze”? Polski emeryt będzie miał forsę na kaczkę w szpitalu na stare lata?
Tak jest, w żadnej części. Zero procencików. Polska nauka i polska gospodarka sprzeda sobie sidiki z chopinem i oscypki. I za te środki kupi komputery. Zapomniałem – są jeszcze okna i meble. No i te usługi. Restauracje, hotele, muzea, lasy, parki, itd. Amerykanie zabijają się aby je podziwiać i aby w nich nocować. Najczęściej jednak robią to po drodze do Bolesławca. Aby kupić tam MATERIALNĄ FILIŻANKĘ, którą można całkiem realnie palnąć się w łeb zatkany usługowymi mitami.
Nie zaprzątaj sobie głowy nowoczesną techniką. Ktoś inny dostarczy ci tę usługę w podełku z logo Apple czy Samsunga. Abyś mógł obejrzeć sobie na ekraniku łowickie pasiaki i najwyższy na świecie posąg Króla Polski.
zza kałuży
a dlaczego zwracasz się z tym akurat do do mnie?
I skąd wiesz, gdzie ja mieszkam i czym sobie zawracam głowę?
Jasnowidz się znalazł 😉
@Wojtek
Jak ktoś ma pomysł naukowy, to może z nim zrobić kilka różnych rzeczy.
Może go opisać w artykule lub książce: za opisy habilitacje były i są, i będą.
Może go opatentować – tu nie wiem, ale chyba to się zalicza do kategoriii „opublikować”, więc za to habilitacje będą.
Moż ewreszcie wcielić go w życie, na przykład budują most o niespotykanej dotąd konstrukcji i dzięki temu szczególnie dobrych własnościach. Dlaczego dawać habilitację za opisanie tego pomysłu w artykule, a nie dawać za wybudowanie mostu zgodnie z tą koncepcją?
A problem z habilitacjami nienaukowymi jest taki, że z habilitacji uczyniono warunek zatrudnienia w szkołach wyższych. No to wszyscy, którzy chcą w nich pracować, muszą mieć szansę na habilitację – także aktorzy, strażacy, malarze, dyrygenci, itp.
@markot
1. Mylisz dobrobyt z potega gospodarcza. Najlepiej na swiecie zyje sie w takich ?potegach? gospodarczych jak np.(w nawiasach PKB per capita PPP): Liechternstein (89,400), Bermuda (86,000), Makao (82,400), Luxembourg (81,100), Monako (70,700) Jersey (57,000), Falklandy (55,400) czy tez Wyspa Man (53,800). Pomijam tu szejkanaty nafowe, zyjace przeciez tylko i wylacznie z wyprzedazy ?sreber rodowych?.
2. Uslugi maja dzis wysoki udzial w PKB, ale tylko dla tego, ze PKB liczony jest blednie jako suma wszystkich dochodow w ramach danego kraju, przez co uslugi ?wchodza? do PKB, mimo iz znikaja one w momencie ich wytworzenia, poza tym sa one czesto liczone podwojnie, np. fryzjerka uczesze manikiurzystke, a za pieniadze uzyskane za te usluge od manikiurzystki zamowi sobie u niej manicure i pedicure, ale gdyby te dwie dziewczyny wymienily sie na zasadzie ?usluga za usluge?, albo tez kazda z nich obsluzyla sie sama, abo w ramach rodziny, to ich dochody nie weszly by ani razu do PKB.
@A.L. „Oryginalne konstrukcje na ogol nei powstaja w ciszy gabinetow naukowych, a w przemysle lub we spolpracy z pzremyslem.” – otóż to! I w Polsce nic takiego nie ma – bo przemysł jest w obcych rękach, a te nie rozwijają w Polsce żadnej działalności optymalizacyjnej,poza optymalizacją podatkową i optymalizacją kosztów ludzkich.
BTW zareklamuję się: http://fiksacie.wordpress.com/2014/01/09/raport-polska-2050-tekst-dla-pauzy/
@kakaz
Interesująca wizja, ale nazywać to „analizą”…
Konstatuję też inny problem z terminologią, bo czym się różni PODMIOT od GRACZA?
„Polska jako kraj średniej wielkości zarówno w sensie demograficznym jak i gospodarczym, w odniesieniu do sporej części takich ogólnych czynników jest raczej podmiotem niż aktywnym graczem”
Dotąd wydawało mi się, że „podmiot” to np. osoba lub organizacja, której prawo przypisuje zdolność do odnoszenia korzyści lub ponoszenia odpowiedzialności.
Podmiot = Aktywny uczestnik.
Sprawcę nazywamy podmiotem, a cele i narzędzia sprawcy nazywamy przedmiotami (obiektami).
O osobie dokonującej manipulacji na nieświadomych frajerach możemy powiedzieć, ze jest podmiotem wydarzeń, podczas gdy inni uczestnicy wydarzeń są tylko obiektami manipulacji.
I co z tą Polską?
A można w odniesieniu do treści postu napisać tylko „uhm, ciekawe”, a wychwalić za to rysunek pani Leszczyńskiej bo świetny, charakterny i lepszy od moich.
Pozdrawiam
@kakaz
W Polsce dziś nie ma ani polskiego przemysłu, ani polskiej myśli technicznej, ani też polskiej nauki. Takie to są skutki złodziejskiej prywatyzacji naszej gospodarki… 🙁
Tak, rysunek ma charakter, ale mógłby też niestety pełnić rolę ilustracji do znanej anegdoty o wnuczku ichtiologa, któremu w ramach testu kompetencji przedszkolnych pani dała obrazek ryby i poprosiła o powiedzenie, co jest na obrazku?
Chłopczyk uważnie się przyjrzał po czym odpowiedział, że nie wie. Ponieważ na obrazku widniała „ryba jak byk” pani przedszkolanka ponowiła pytanie, które spotkało się z taką samą, tylko już wypowiedzianą ustami w podkówkę odpowiedzią; Nie wiem! Pani dała malcowi ostatnią szansę w wyniku której chłopiec wybuchnął płaczem.
Wnuczek spędził dziesiątki godzin z dziadkiem-ichtiologiem na oglądaniu szczegółowych rycin i fotografii ryb w wyniku czego przyswoił sobie doskonałą znajomość wyglądu i nazw wielu dziesiątek rzeczywiście istniejących w przyrodzie ryb.
Takiego bohomaza jak na ilustracji podsuniętej przez panią w żadnym albumie dziadka nie było.
@J.Ty: „A problem z habilitacjami nienaukowymi jest taki, że z habilitacji uczyniono warunek zatrudnienia w szkołach wyższych.”
Co prowadzi do takich idiotyzmow jak koniecznosc habilitowania sie profesora, co opisal Pan kilka postow temu. I jest idiotyzmem samym w sobie.
Bylbym zobowiazany gdyby ktos objasnil dlaczego nauka amerykanska dziala czaliem nieze bez habilitacji i bez profesorstwa nadawanego pzrez Prezydenta Obame
@Nalgorzara W; „rysunek pani Leszczyńskiej bo świetny,”
Taki sobie. Bylby lepszy, gdyby ci panowie z rysunku mieli na klapach marynarek tabliczki z napisami „Doktor” „Doktor habilitowany”, „Profesor zwyczajny”. To by mniej wiecej oddawalo stan polskiej nauki
@zza kaluzy: „Zgadza się ? wszędzie, tylko nie w Polsce”
Jak to? Niejaki Baran, tworca Internetu, POLAKIEM BYL! Co prawda wyemigrowal do Ameryki w wieku niecalych 2 lat, ale pzreciez TO NASZ CZLOWIEK! Polska powinna byc dumna!
@kagan: „Uslugi maja dzis wysoki udzial w PKB, ale tylko dla tego, ze PKB liczony jest blednie jako suma wszystkich dochodow w ramach danego kraju, przez co uslugi ?wchodza? do PKB, mimo iz znikaja one w momencie ich wytworzenia, poza tym sa one czesto liczone podwojnie”
Chociaz raz sie z Panem zgodze 🙂
Zwracam szanownej publiczności uwagę, że autorka ilustracji nazywa się LESZYŃSKA i nie ma żadnego CZ w nazwisku.
J.Ty.
Ajć! racja. Przykro mi. Na mojej drodze życia stały same Leszczyńskie stąd ta paskudna literówka. Autorkę proszę o wybaczenie.
A.L.
Być może ma Pan rację…Ale ja tak lubię chwalić ludzi.
@A.L.
Miło mi jest zgadzać się z Waszą Akademickością.
@A.L.
Zgadzamy się też chyba co do habilitacji oraz belwederskiej profesury.