Krokodyle łzy
Ostatnio na pewnej konferencji pewien uczestnik przypomniał jeden z paradoksów Eubulidesa. Pobieżnie sprawdzone przeze mnie źródła mówią jednak tylko tyle, że jest to jedna z bajek, którą opowiadali sobie Grecy, nie musi być więc wymyślona przez Eubulidesa. Czy jest tak, czy też inaczej, to w tym miejscu nie ma znaczenia. Zapewne jest tak, co w przyszłości sprawdzę, że opowiastka ta występuje w kilku wersjach, w zależności od tego, na co położymy w niej nacisk.
W wersji usłyszanej przeze mnie kilkanaście dni temu opowiastka ta wygląda tak. Krokodyl porwał matce dziecko. Ta go odszukała i zaczęła go błagać o to, żeby jej dziecko oddał. Krokodyl z kolei w końcu uległ jej błaganiom, ale powiedział jej tak:
– Dobrze, oddam Tobie Twoje dziecko, ale pod warunkiem, że mi powiesz, czy ja Tobie dziecko oddam. Jeśli to będzie prawda, to ja Tobie dziecko oddam; jeśli to będzie fałsz, to go nie oddam.
W wersji usłyszanej przeze mnie na tym sprawa się zamyka, ponieważ już w tym momencie widać podstawowy problem, który miała ilustrować. Jest nim konflikt prawdy, jako podstawowej wartości poznawczej, z wolą człowieka (w tym wypadku krokodyla), jako domniemanego źródła innych wartości. Cokolwiek kobieta nie odpowie, prawda czy fałsz są uzależnione od samowoli krokodyla.
O opowiastce tej myślałem, czytając wpis Piotra Panka o dylemacie z karmikami. Zaciekwiły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, że wiedza naukowa z podstawową kategorią prawdy i fałszu w tym wypadku domaga się uzupełnienia o jakiś system wartości, który pozwoli nam odpowiedzieć na proste pytanie: czy należy ptaki dokarmiać, czy też nie wolno tego czynić. Warto zwrócić uwagę, że generalnie rzecz biorąc wiedza ta nie jest tworzona z myślą o rozwiązywaniu takich dylematów, ponieważ zasługuje ona na nazwę wiedzy właśnie dlatego, że jest uwolniona od wartościowania.
Wartości i wartościowanie sprawia wiele problemów. Wspomnę tylko o jednym: spory związane z wartościowaniem uzależnione są od rozwiązań światopoglądowych uczestników. Rozwiązania w tym względzie natrafiają jednak na problem w postaci braku przejścia od „jest” do „powinien”. Z tego jak jest, nie wynika, jak być powinno. To zaś każdorazowo podważa spójność argumentacji w tym względzie. Pisałem o tym tutaj wiele razy. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Po drugie, system teoretyczny, do którego odwołujemy się, rozstrzygając ten dylemat moralny, sam nie jest systemem etycznym. Dlaczego więc odwołujemy się do niego? Odpowiedź jest moim zdaniem dość prosta – bo potrzebujemy orientacji w świecie. A takiej orientacji służą między innymi reguły mówiące o tym, co należy czynić, a czego czynić nie należy. To zaś z powrotem wikła nas w wartości i wartościowanie. Do czynności tych będziemy zaś wykorzystywać to, co uważamy za najlepsze w danej chwili. W tym wypadku będzie to wiedza naukowa, która wszak od pretensji moralnych chciała się uwolnić.
Wskazuje to zaś na jeszcze jedną rzecz, do której ostatnio często wracam. Nauka nie jest wolna od zagadnień etycznych i nawet nie ma możliwości, żeby od takich zagadnień się uwolniła.
Jeśli ktoś chce przeczytać, co się działo dalej oraz analizę tej bajki, odsyłam do tekstu Kazimierza Ajdukiewicza „Paradoksy starożytnych”.
Grzegorz Pacewicz
Foto: Still Burning, Flickr (CC BY-SA 2.0)
Komentarze
No właśnie, mnie na bardzo podstawowym poziomie uczono, że zdanie logiczne (tj. takie, któremu da się przypisać wartość „prawda/fałsz”) to zdanie oznajmiające w czasie przeszłym lub teraźniejszym. Zdanie w czasie przyszłym nie może być prawdziwe ani fałszywe. (Nawet „za kilka godzin zajdzie słońce”).
Czy w bardziej zaawansowanej logice roztrząsa się prawdziwość zdań dotyczących faktów, które się nie wydarzyły?
Mnie też tego uczono, ale na takim rozwiązaniu oczywiście sprawa się nie zamyka. Na przykład logiki wielowartościowe zainicjowane przez Łukasiewicza miały się odnosić do zdań przyszłych, o których wartości obecnie nie możemy rozstrzygać jednoznacznie, stąd półprawdy itp. Mam nadzieję, że Jurek napisze coś więcej, bo ja znam te rozwiązania bardzo pobieżnie. W zalinkowanym artykule Ajdukiewicz analizuje nie tyle prawdziwość tego zdania, co prawdziwość obietnicy z nim związanej i możliwości jej spełnienia.
Jeśli chodzi o zasadę, że zdaniami (wartościowanymi dychotomicznie prawda/fałsz) są zdania oznajmujące w czasie przeszłym lub teraźniejszym, a nie są zdania w czasie przyszłym, to jestem skłonny uznawać ją za regułę „spod wielkiego palca”, która działa na ogół, ale nie jest bewyjątkowa.
Po pierwsze, prawdziwość/fałszywość w odniesieniu do prostych zdań wyrażających złożone zdarzenia, dotyczące złożonych własności złożonych obiektów to bardzo dyskusyjna kwestia. Choćby „Robert Lewandowski strzelił bramkę dla Borussi Dortumnd w meczu z Schalke 04”. Problemy, jakie się nasuwają:
1) Zrobiłem literówkę w nazwie klubu. Czy to dyskwalifikuje to zdanie?
2) Czy mówimy o tym, że R.L. został wpisany do protokołu meczu jako zdobywca bramki, czy też o rzeczywistym wpływie przyczynowo-skutkowym?
3) Jeśli to pierwsze, to co zrobimy, gdy wpis był wynikiem pomyłki sędziego?
4) Jeśli to drugie, to co zrobimy, jeśli tylko trącił końcem buta piłkę, która i tak nieuchronnie zmierzała do bramki?
5) itd.
Moim zdaniem wiele zdań o przyszłości już teraz jest prawdziwych (na przykład „ja umrę kiedyś” albo „jutro twierdzenie Pitagorasa będzie prawdziwe”), wiele o teraźniejszości i przeszłości nie jest naprawdę ani prawdziwych ani fałszywych.
Prawdziwość powyższego zdania zależy od rozumienia wyrażenia „strzelić bramkę”. Przy jego jednoznacznym rozumieniu zdanie staje się prawdziwe lub fałszywe, przy różnych powiedziałbym, że mamy di czynienia z różnymi zdaniami (bo o różnym znaczeniu) i tym samym brzmieniu.
Podobnie zdanie „dinozaury wyginęły” (jednoznacznie fałszywe) staje się prawdziwe, gdy przejdziemy na inne znaczenie użytego słowa (oba funkcjonują w nauce).
Można też przypomnieć od razu inny związany z tym problem. Jeżeli nie mam możliwości ustalenia wartości zdania, to jest ono mimo to prawdziwe czy fałszywe. Na przykład zdanie: Juliusz Cezar spadł z konia przekraczając Rubikon. Nie sposób dziś ustalić czy ono jest P czy F, zatem czy ono w ogóle ma wartość logiczną czy też nie?
@mpn
To nie takie proste.
Żeby rozstrzygnąć kwestię formalną (wpis do protokołu), trzeba w niektórych przypadkach rozstrzygnąć prawdziwość zdania dotyczącego przyszłości: „Drużyna wniesie odwołanie od zapisów protokołu, które, po potwierdzeniu błędu ze strony sędziego, będzie pozytywnie rozpatrzone i protokół zostanie oficjalnie zmieniony”.
Żeby rozstrzygnąc wersję faktycznego sprawstwa, trzeba rozstrzygnąć prawdziwość kontrfaktycznego zdania warunkowego typu future in the past: „Nawet gdyby R.L. nie dotknął piłki czubkiem buta, on i tak wpadłaby do bramki.”
A to nie jest nic łatwiejsze niż rozstrzyganie prawdziwości zdań o przyszłości, a niektóre zdania o przyszłości bez wątpienia nie mają wartości logicznej prawda/fałsz. Zauważ, że w tej sytuacji musimy wziąć pod uwagę potencjalne reakcje zawodników przeciwnej drużyny, które mogłyby być inne, gdyby R.L. nie dotknął piłki, czyli pojawiają się kwestie wolnej woli, itd.
Chyba wybrałeś zbyt prosty model jak na to rozumowanie 🙂
W piłce nożnej decyzja sędziego jest święta i prawdziwa w tym sensie, że pociąga za sobą skutki, nawet gdy wszyscy (poza sędzią) widzieli w telewizji, że się mylił. To już zdefiniowano.
Dalej jeśli uznamy, że zawodnik, który ostatni dotknął piłki, strzelił bramkę, problem się rozwiąże. Jeśli stzeli ten, który ostatni zmieni tor lotu piłki, też będzie mozna rozstrzygnąć (oddziaływania grawitacyjne pomijamy :-)). Inaczej, gdybyśmy orzekli, że strzelił zawodnik, który dokonał zmiany toru piłki, która była konieczna dla wbicia bramki. Dopiero wtedy zaczyna obowiązywać Twoje rozumowanie. Więc większość takich problemów mozna by usunąć przez odpowiednie definiowanie.
@mpn
Ależ oczywiście są takie interpretacje, przy których to zdanie ma wartość logiczną. Ale dla mojej tezy wystarczy, by znalazły się i takie, przy których nie ma.
Tam, gdzie zdasz się formalnie na decyzję sędziego, to faktycznie pewnie można się tej wartości logicznej dopatrzeć. Ale to żaden cymes, że komuś dajesz prawo arbitralnie orzekać, co jest prawdziwe a co nie. Z każdym problemem można tak zrobić.
A z tą zmianą kierunku to już delikatniejsza sprawa. Powiedzmy, że jakiś tam kontakt nastąpił, a tor lotu piłki zmienił się, ale, wobec faktu, że lot piłki w powietrzu i generowane przez nią wiry i tak mają charakter losowy, trudno powiedzieć, czy zmiana była efektem kontaktu z butem R.L., czy prawie równoczesnego z nim losowego zjawiska aerodynamicznego, bo odchylenie nie przekracza 2 sigm od wartości średniej odchyleń w swobodnym locie piłki w powietrzu.
I co teraz?
Ależ utrudniacie w tej filozofii! Tu by się przydała jakaś teoria przyczynowości…
Rzeczywiście w niedeterministycznym świecie trudno niekiedy takie rzeczy rozstrzygnąć nawet na poziomie makro…
Znowu by to trzeba rozstrzygnąć przez wprowadzenie definicji…
Ja jednak budowałbym opis świata tak, by zdania miały wartość logiczną. W końcu po to tworzy się naukę, by móc pewne rzeczy rozstrzygnąć. Można by z pewnością zaproponować choćby taką aksjomatykę arytmetyki, by wiele udowodnionych twierdzeń było niedowodliwych. Ale po co, skoro lepiej się sprawdzi inny system?
@mpn
Ależ powszechnie uznana aksjomatyka arytmetyki właśnie jest taka, że wiele zdań jest niedowodliwych i jednocześnie nie do obalenia. A co najgorsze, twierdzenie Godla orzeka, że tego nie da się uniknąć.
Coś mi się zdaje, że z faktu iż prawdziwości lub fałszywości zdania nie da się udowodnić wyciągacie wniosek iż takie zdanie przymiotu prawdziwości nie posiada?
Z poważaniem W.
@J.Ty
Oczywiście, ale będzie się używać takiej aksjomatyki, która będzie pozwalała dowieść więcej. Zazwyczaj w obliczeniach przyjmuje się 5. aksjomat Euklidesa (a w szkołach uczy się opartej m.in. na nim geometrii jako tej jednej jedynej), a nie geometrii opartej jedynie na 4 pozostałych.
Oczywiście ze zwiększaniem ilości aksjomatów rośnie zagrożenie, że stworzymy system sprzeczny 🙁 Im mniej aksjomatów, tym mniejsze ryzyko, ale i mniejsza możliwość orzekania o prawdziwości zdań…
@ Wojtek
Są na pewno zdania prawdziwe, jak i fałszywe, których prawdziwości/fałszywości nie da się udowodnić. Są jednak i takie, którym nie można przypisać prawdziwości/fałszywości („To zdanie jest fałszywe”).
Ja bym na te zagadnienia patrzył z tej strony:
– co to jest prawda? prawdziwe? Zdanie fałszywe też jest prawdziwe bo przecież JEST a skoro fałsz jest to nie jest już wynikiem powinności ale odzwierciedleniem faktu? A może zdanie fałszywe to powinność?
Pan Grzegorz tutaj poluje na wartości od jakiegoś czasu przyjmując założenie, że wiedza pewna to ta uwolniona od wartościowania – tak to odbieram. Tymczasem nie jest możliwa taka wiedza, gdyż wartość już wchodzi w skład tego pojęcia. Wartość to budulec świadomości i jeśli mówimy 2+2=4 to są to tylko puste słowa. Wiedza zaczyna się w momencie kiedy uświadamiamy sobie co to równanie oznacza. W chwili tego uświadamiania dochodzi do podziału na część i całość i aby cokolwiek zrozumieć, czyli WIEDZIEĆ musimy albo części albo całości przypisać wartość. Albo 4 jest rozwiązaniem albo 2 i 2 jest rozwiązaniem a ROZWIĄZANIE to zaspokojenie potrzeby/chęci czyli już dochodzi do wartościowania. Przecież 4 można zapisać na różne sposoby ale wybraliśmy dwie dwójki, z jakiego powodu? Powód jest wartością.
Druga sprawa: Logiczność zdań jest łatwa – wystarczy aby definicje pojęć się zgadzały. Wiemy jaka jest definicja liczby 2, znaku +, znaku = i liczby 4. Definicje się nie wykluczają więc zdanie jest prawdziwe. Problem się zaczyna jeśli chcemy się przekonać czy same definicje pojęć są prawdziwe i wolne od wartościowania i jak to się ma do faktów. Moim zdaniem nie są i nigdy nie będą. Wydaje mi się niemożliwe aby człowiek stworzył myśl samą w sobie. Nie mamy możliwości wypowiedzenia ani jednego zdania które by nie było sprowokowane jakimś bodźcem. Skoro jest bodziec to jest przyczyna do zainicjowania czegoś takiego jak Wola i każde zdanie jak i myśl jest próbą spełnienia żądań naszej woli. Inaczej pisząc – podmiot istnieje tylko wtedy jak istnieje przedmiot. Przedmiot reaguje na akt podmiotu, podmiot reaguje na akt przedmiotu.
Co do faktów, to świadkowie faktu stanowią Podmiot a przedmiotem jest to czego wspólnie doświadczamy za pomocą zmysłów. 3 osoby stoją i patrzą na zachodzące słońce – wspólnie stwierdzają obserwowany fakt ale dwie istotne sprawy przyczyniają się do pojawienia się wątpliwości:
1. czas – obserwujemy zachodzące słońce – zdanie to oddaje to co oni zapamiętują z tego doświadczenia. Ich myśli opisują to co działo się przed ułamkiem sekundy a nie to co dzieje się ciągle, bo tego umysł nie może uchwycić ( tutaj przydaje się język angielski: We have been watching jest bardziej poprawne od We are watching choć wszyscy stosujemy drugą wersje i mówimy, że czegoś doświadczamy gdzie tak na prawdę opowiadamy o tym co zapamiętaliśmy z tego doświadczenia – myśli są spóźnione i czas present continuous to trochę fikcja).
2. Fakty istnieją tylko wtedy kiedy jako przedmiot ZADZIAŁAJĄ na nas. Można się patrzeć na zachodzące słońce i widzieć Pamele Anderson z Baywatch jeśli nasza świadomość skoncentruje się na czymś innym. Aby doświadczyć empirycznie i zdobyć wiedzę na temat tego jak wygląda zachodzące słońce to jakiś przedmiot (albo myśl wcześniejsza albo samo słońce) musi na nas zadziałać aby przykuć naszą uwagę. Skoro coś oddziałuje to my reagujemy a to już nie jest wolne od wartościowania, bo to tylko reakcja, odbiór jednego zdarzenia spośród wielu zdarzeń. Reakcja jest zawsze jakaś, ma swoją intensywność i tutaj dochodzi już do wartościowania.
Przychylam się do poglądów D. Hume’a w tych sprawach z jednym ale: idee matematyczne i zdania logiczne mogą być prawdziwe. Sama matematyka i logika już niekoniecznie. Myśli nasze to ślad bo korelacji do jakiej doszło pomiędzy przedmiotem a podmiotem i Wiedza jest tym co pisał Platon – cieniem na ścianie w jaskini.
@mpn
To znaczy, że czytając wasze wpisy opacznie zrozumiałem niektóre. Zatem czy możesz wskazać jakim zdaniom oznajmującym nie można przypisać cechy prawdziwości lub nieprawdziwości?
Z poważaniem W.
@ Wojtek
Choćby odnoszącym się do własnej prawdziwości
@vps
Pierwsze rozumowanie jest imo nieuprawnione, popełniasz ekwiwokację.
Dalej zdanie 2+2=4 nie zależy od wypowiadania go.
Niesprzeczność nie oznacza prawdziwości.
Nie widzę sensu rozpatrywanie prawdziwości definicji. Mozna rozpatrywać zgodność definiensa z definiendum.
@mpn
Za dużo zakładasz z góry. Ja się zabawiam w ontologie więc prawdziwość definicji to podstawa. Ewiwokacja i słuszność zdań jest dużo dużo pozniej bo pierwsze są wyobrażenia pojeciowe a potem dopiero pojecia i mowa logiczna. Sprobuj poznawać jak dziecko, czyli wychodzac od calkowitej niewiedzy. Zobaczysz, ze dojdziesz do innych wnioskow niz poznajac juz wczesniej cos wiedzac. Wiedza to pamiec a pamiec zasmieca doswiadczenie.
mysle, ze zaoszczedzony bedzie nam zarowno los filotasa z kos jak i savonaroli,
ale na spotkanie z krokodylami musimy byc przygotowani, bo od nich sie doslownie roi;
wymienie jednego z wiekszych: urzad podatkowy 😉
@vps,
„Pan Grzegorz tutaj poluje na wartości od jakiegoś czasu przyjmując założenie, że wiedza pewna to ta uwolniona od wartościowania ? tak to odbieram. Tymczasem nie jest możliwa taka wiedza, gdyż wartość już wchodzi w skład tego pojęcia. ”
Ja jestem wielkim fanem wartości. 🙂 Nie przyjmuję założenia, że wiedza powinna być uwolniona od wartości – wręcz przeciwnie, nie widzę takiej możliwości, żeby była wolna. Ale – odróżnienie faktu od wartości jest jedną z podstaw metodologicznych nauk. I odróżnienie to jest bardzo owocne, ma swoje bogate i różne uzasadnienia i odniesienia. Ma jednak swoje przegięcia, które próbuję wyśledzić. Tyle.
@GP
Dlatego pisałem – tak to odbieram – bo nie byłem pewny tego czego Pan poszukuje.
Odróżnienie tego co jest od tego co być powinno? Proszę sobie przyjąć założenie, że nauka poznaje od tyłu i postęp oznacza cofanie się do korzeni. Najpierw mamy rozwiązanie a potem układamy do tego równanie. Najpierw jest hipoteza a potem szukamy sposobu na zrobienie z tego tezy. Najpierw widzimy a potem pytamy co widzimy. Może się czasem okazać, że nie ma JEST i zostaje tylko POWINNO.
Oczywiście to taka sugestia, nie upieram się, że to poprawne rozumowanie ale próbowałem podejścia z tej strony, gdyż nie do końca przekonuje mnie teoria ewolucji i myślę, że jest właśnie tak zbudowana. Po drugie ateiści obstają przy pojęciu PRZYPADEK co dla mnie jest kompletnym bezsensem z jednym ALE – co jeśli wszechświat jest „rozsypanym piaskiem na ziemi” i dopiero my nadajemy temu kształty, formy, układamy to w zależności przyczynowo skutkowe? Co jeśli człowiek jest takim artystą i tworzy z bezsensu jakiś sens? Twórczość artystyczna właśnie tak wygląda.
@vps,
„Odróżnienie tego co jest od tego co być powinno? Proszę sobie przyjąć założenie, że nauka poznaje od tyłu i postęp oznacza cofanie się do korzeni. Najpierw mamy rozwiązanie a potem układamy do tego równanie. Najpierw jest hipoteza a potem szukamy sposobu na zrobienie z tego tezy. Najpierw widzimy a potem pytamy co widzimy. Może się czasem okazać, że nie ma JEST i zostaje tylko POWINNO.”
Tak się nie da. Trzeba odróżnić normy-twierdzenia i normy-nakazy. Prędkość upadku piłki na ziemię powinna wynosić „x”, to pryzkład normy-twierdzenia, które ma podstawy w nauce. Człowiek powinien dążyć do przyjemności, to przykład normy-nakazu, które takiej podstawy nie ma, ponieważ w tym drugim przypadku to moralność lub sprawy obyczajowe. Nauka nie jest systemem etycznym ani obyczajowym.
Ontolgii nigdy za dobrze nie rozumiałem 🙁
Ale co rozumiesz przez prawdziwość definicji?
Krokodyl : oddam, jeśli powiesz prawdę, co zrobię. Oddam czy nie oddam?
Matka : nie oddasz.
Krokodyl : jeśli to prawda, nie oddam, jeśli się mylisz, w takim razie także nie oddam.
Matka : jeśli mówię prawdę, w takim razie oddasz. Jeśli się mylę że nie oddasz, w takim razie oddasz.
@GP
Piłka powinna spaść z prędkością X – wynika to z tego, że jakieś równanie tak nakazuaje.
Piłkarze powinni grać uczciwie – wynika to z tego, że jakieś inne równanie tak nakauzje (w tym przypadku rozumowanie natury etycznej). To, że przypisujemy matematyce status prawd a priori lub conajmniej prawd prawdziwszych od prawd moralnych może się czasami okazać zwykłym przyzwyczajeniem (David Hume). Jeśli wykazalibyśmy, że Wiedza ma charakter kontekstualny to w pewnym kontekście prawdy moralne mogą mieć tą samą wartość jak i matematyka.
@mpn
Dlatego też ważna jest ontologia. Jeśli mówimy – Koń jest ssakiem – to ważne jest aby wyjaśnic co oznacza Koń, co oznacza Jest i co oznacza Ssak bo jeśli nie odpowiemy sobie wyczerująco na pytanie, co oznacza – jest/być to może się okazać, że zdanie Koń jest drzewem, lub koń powinien być ssakiem i nie powinien być drzewem oznacza to samo.
Empiria to bardzo wątpliwy weryfikator wiedzy, bo wystarczy się dobrze napić lub źle spać i już widzimy rzeczy trochę inaczej. Jeśli Hume mówił „jak jest” 🙂 to tylko przyzwyczajamy się, że właściwe postrzeganie to postrzeganie z persepktywy tzw. człowieka w stanie optymalnego zdrowia. Wystarczy ograniczyć dopływ tlenu do mózgu i już Koń jest drzewem. Idee matematyczne to też pewna wątpliwość bo co to niby oznacza – liczba skonczona? Co się znajduje pomiędzy 0 a 1?
Z tym koniem nauka trochę odbiega od postrzegania…
Jako konia rozumie się osobnika należącego do tego samego gatunku co holotyp ”Equus caballus”, jako ssaka zwierzę pochodzące od ostatniego wspólnego przodka wszystkich ssaków (to nie tak brzmi, ale nie chce mi się szukać po literaturze teriologicznej, jako przykład możliwej do wprowadzenia definicji można by podać przodka kladu człowiek + jakiś triasowy futerkowiec). ‚Jest’ oznacza przynależność kladu koń do kladu ssak. Niestety naukowe wyjasnienie pojęć znacząco odbiega od postrzegania przeciętnego człowieka nawet w stanie zdrowia, dla którego koó jaki jest, każdy widzi albo to o prostu duże zwierzę z kopytami i grzywą.
Tak zgadzam się i na tym polega poprawność zdań logicznych, że definicje jakoś tam się zgadzają. Problem z tym, czy definicja Koń i Ssak jest taka jak JEST czy taka jak być POWINNA? Tutaj musimy się cofać do samych źródeł i zatrzymujemy się na problemach ontologicznych jak i epistemologicznych.
Jeśli założymy, że przywoływany tutaj Hume wypowiadał się poprawnie to matematyka to świat ideii. Idea z samej nazwy to pewne wyobrażenie i pewna powinność więc matematyka nie odpowiada temu co JEST ale temu co być POWINNO. Od matematyki wszystko się zaczyna bo Koń to zbiór właściwości i każdą właściwość można próbować zapisać na sposób zerojedynkowy (tak jak zapisany jest koń wirtualny w komputerze), dodać do tego geometrie i mamy konia – tylko, że matematyka to POWINNOŚĆ, więc czy koń nie jest czasem tym samym? Skoro wszystko zaczyna się od matematyki to cała reszta…
To jest bardzo problematyczne, gdyż empiria dostarcza nam wrażeń wględnych (wszystko jest przecież w ruchu i zbiór właściwości odpowiadających pojęciu – koń – nieustannie się zmienia, my jako podmiot też podlegamy prawom ruchu) a matematyka jest światem czystych ideii, czystych rzeczy samych w sobie które są zainicjowane właśnie przez empirie. Kłopot w tym, że jeśli bierzemy taką domniemaną rzecz sama w sobie jak np. liczba to trudno nam sprecyzować jej skończoność i głupiejemy bo może być tak, że tylko chcemy aby to była rzecz sama w sobie bo inaczej rozum nie zadziała.
Św. Augustyn albo Św. Tomasz (już nie pamiętam który) użył określenia potencji i aktu. Nie ma rzeczy są tylko potencje (zbiór właściwości) które są w pełni niepoznawalne i akty potencji (moment w czasie) kiedy właśnie dochodzi do poznania. Jeśli zgodzimy się z taką teorią bytu to konsekwentnie wychodzi na to, że wiedza to powinności jakie przypisujemy potencji, a doświadczenie bezpośrednie to poznanie aktu potencji, czyli tzw. prawdy na temat rzeczy. Dalej rozumując w ten sposób dochodzimy do tego co głoszą mistycy – prawda jest żywa i można ją tylko odczuć bezpośrednio, cała reszta to twór umysłu, gdyż rozum działa w czasie i zanim zadziała to doświadczany akt potencji jest już tylko wspomnieniem. Prawdziwe poznanie więc, ma charakter odczucia i to co teraz nawet piszę jest tylko namiastką prawdy(dla Platona, cieniem z jaskini).
Markot rozwiązął zagadkę:)
@Słońce,
Jak śpiewał poeta: bynajmniej. Polecam zerknąć do linka do tekstu Ajdukiewicza. 🙂