Krokodyle łzy

Ostatnio na pewnej konferencji pewien uczestnik przypomniał jeden z paradoksów Eubulidesa. Pobieżnie sprawdzone przeze mnie źródła mówią jednak tylko tyle, że jest to jedna z bajek, którą opowiadali sobie Grecy, nie musi być więc wymyślona przez Eubulidesa. Czy jest tak, czy też inaczej, to w tym miejscu nie ma znaczenia. Zapewne jest tak, co w przyszłości sprawdzę, że opowiastka ta występuje w kilku wersjach, w zależności od tego, na co położymy w niej nacisk.

W wersji usłyszanej przeze mnie kilkanaście dni temu opowiastka ta wygląda tak. Krokodyl porwał matce dziecko. Ta go odszukała i zaczęła go błagać o to, żeby jej dziecko oddał. Krokodyl z kolei w końcu uległ jej błaganiom, ale powiedział jej tak:

– Dobrze, oddam Tobie Twoje dziecko, ale pod warunkiem, że mi powiesz, czy ja Tobie dziecko oddam. Jeśli to będzie prawda, to ja Tobie dziecko oddam; jeśli to będzie fałsz, to go nie oddam.

W wersji usłyszanej przeze mnie na tym sprawa się zamyka, ponieważ już w tym momencie widać podstawowy problem, który miała ilustrować. Jest nim konflikt prawdy, jako podstawowej wartości poznawczej, z wolą człowieka (w tym wypadku krokodyla), jako domniemanego źródła innych wartości. Cokolwiek kobieta nie odpowie, prawda czy fałsz są uzależnione od samowoli krokodyla.

O opowiastce tej myślałem, czytając wpis Piotra Panka o dylemacie z karmikami. Zaciekwiły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, że wiedza naukowa z podstawową kategorią prawdy i fałszu w tym wypadku domaga się uzupełnienia o jakiś system wartości, który pozwoli nam odpowiedzieć na proste pytanie: czy należy ptaki dokarmiać, czy też nie wolno tego czynić. Warto zwrócić uwagę, że generalnie rzecz biorąc wiedza ta nie jest tworzona z myślą o rozwiązywaniu takich dylematów, ponieważ zasługuje ona na nazwę wiedzy właśnie dlatego, że jest uwolniona od wartościowania.

Wartości i wartościowanie sprawia wiele problemów. Wspomnę tylko o jednym: spory związane z wartościowaniem uzależnione są od rozwiązań światopoglądowych uczestników. Rozwiązania w tym względzie natrafiają jednak na problem w postaci braku przejścia od „jest” do „powinien”. Z tego jak jest, nie wynika, jak być powinno. To zaś każdorazowo podważa spójność argumentacji w tym względzie. Pisałem o tym tutaj wiele razy. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Po drugie, system teoretyczny, do którego odwołujemy się, rozstrzygając ten dylemat moralny, sam nie jest systemem etycznym. Dlaczego więc odwołujemy się do niego? Odpowiedź jest moim zdaniem dość prosta – bo potrzebujemy orientacji w świecie. A takiej orientacji służą między innymi reguły mówiące o tym, co należy czynić, a czego czynić nie należy. To zaś z powrotem wikła nas w wartości i wartościowanie. Do czynności tych będziemy zaś wykorzystywać to, co uważamy za najlepsze w danej chwili. W tym wypadku będzie to wiedza naukowa, która wszak od pretensji moralnych chciała się uwolnić.

Wskazuje to zaś na jeszcze jedną rzecz, do której ostatnio często wracam. Nauka nie jest wolna od zagadnień etycznych i nawet nie ma możliwości, żeby od takich zagadnień się uwolniła.

Jeśli ktoś chce przeczytać, co się działo dalej oraz analizę tej bajki, odsyłam do tekstu Kazimierza Ajdukiewicza „Paradoksy starożytnych”.

Grzegorz Pacewicz

Foto: Still Burning, Flickr   (CC BY-SA 2.0)