FameLab
Obejrzałem na youtube występ Moniki Koperskiej, którym wygrała zeszłoroczną edycję FameLab, co gorąco polecam wszystkim Czytelnikom. Wystarczy kliknąć na obrazek powyżej. W ciągu 3 minut pani Monika tłumaczy i uzasadnia tezę, że najlepszym materiałem do rejestrowania tego, co dla nas ważne, jest nadal papier. Pozostałe 7 minut filmiku to dyskusja z jury FameLab, też godna uwagi.
A teraz wiadomość najważniejsza: do 31. stycznia można zgłosić swój udział w tegorocznym wydaniu FameLab.
Konkurs jest przeznaczony dla badaczy płci obojga, zajmujących się naukami ścisłymi, przyrodniczymi, medycznymi, rolniczymi lub technicznymi. Dla lubiących i potrafiących popularyzować naukę w zgłoszeniu się widzę same plusy:
- Konkurs organizowany przez poważne instytucje: Centrum Nauki Kopernik i British Council przy wsparciu Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej
- Są nagrody (naprawdę poważne)
- Przygotowanie się zajmie dużo mniej czasu niż napisanie wniosku o grant
- Sława w razie zwycięstwa zapewniona
- Po prostu dobra zbawa (wrażenie własne z obserwacji Moniki Koperskiej)
Szczegóły, regulamin, itp. pod adresem http://www.famelab.org.pl
Jerzy Tyszkiewicz
Komentarze
A zwróciliście uwagę na określenie „archeolog cyfrowy”?
Pewien narwaniec zrobił sobie model/replikę komputera CRAY 1.
Zdobył nawet oryginalny dysk z oprogramowaniem, ale nie jestem pewny czy po kilku już latach znalazł się ktoś kto potrafi/chce pomóc w interpretacji.
A to 1976 rok.
Nawet nie chodzi o trwałość nośnika, większość/wszystkie urządzenia potrafiące coś zrobić z pewnymi rodzajami już znaleźć można tylko na złomie.
A filmik świetny, mądry i seksi 🙂 dzięki.
A propos archeologii cyforwej:
Istniała kiedyś kultura „PC z DOS-em”, identyfikowana dziś w wykopaliskach w postaci warstw kulturowych na wysypiskach śmieci wypełnionych szczątkami właśnie takich komputerów.
Wierzcie mi albo nie, ale ludność tej kultury jak jeden mąż wierzyła, że koniec świata nastąpi 31 grudnia 1999 o 24 w nocy. Po prostu budowane przez nich komputery w ogóle nie przewidywały istnienia 1 stycznia 2000. Zupełnie jak Majowie, tylko data inna.
😉
Dobre. Wlasnie w zwiazku z planowana przeprowadzka czyszcze piwnice i wyrzucam nosniki na ktorych znajduja sie materialy ktore bym z checia odcyfrowal, ale nie moge. I tak: tasma papierowa 8 i 5 kanalowa, karty dziurkowane, tasmy magnetyczne pol calowe na duzych szpulach, dyskietki 8 calowe, dyskietki 5 calowe o roznej gestosci, dyskietki 3 calowe SD i HD, dyski Bernoulli, tasmy QIC, dyski Syquest, dyski ZIP. Jedyne ktore sie daja odczytac (jest hardware chodzacy na wspolczesnych pecetach) to ZIP dyski oraz 3 calowe dyskietki HD. Albowiem tylko dla tych nosnikow isntieja przenosne urzadzania ktore mozna podlaczyc do USB. Co nei znaczy ze w ogole dadza sie odczytac: sporo z nich zawiera informacje zapisana przez programy archiwizujace i kompresujace juz dzis kompletnie nieznane albo niekompatybilne z systemem/sprzetem. Dyski CD tez nie sa wolne od problemow: pewna ilosc podchodzi zoltym nalotem i nie daje sie odczytac.
Tak wiec racja ma ta pani: papier jest najlepszy. No i jeszcze mikrofilny i mikrofiszki: te saie dadza odcyfrowac przy pomocy lupy, a odpowiedznie pzrechowywane maja bardzo dlugi zywot
J.Ty. „Istniała kiedyś kultura ?PC z DOS-em?… Po prostu budowane przez nich komputery w ogóle nie przewidywały istnienia 1 stycznia 2000\
Niestety, niezupelnie. Ten problem jest znacznie starszy niz „PC z DOS-em”. Problem kosztowal w skali swiatowej 300 miliardow dolarow, wiele osob sie na nim wzbogadzilo, i pare pzrejechalo – znane sa wypadki spektakularnych awarii spowodowanych przez ten problem
A ktora to jest Monika? Ta lysiejaca siwa, czy ta farbowana? A moze ktoras z tych siedzacych bezuzytecznie z tylu z takimi drewnianymi pudlami?
W sumie fajny szol, tyle tylko, ze nudziarze potrafia udowodnic przewage papieru nad czym innym podajac kilka liczb w ok. 28 sek. Tyle ze oni tez na smietniku, razem z papierami.
he: „W sumie fajny szol, tyle tylko, ze nudziarze potrafia udowodnic przewage papieru nad czym innym podajac kilka liczb w ok. 28 sek. Tyle ze oni tez na smietniku, razem z papierami.”
Na blogu naukowcow, oczywiscie, najcenniejsze sa celne argumenty merytoryczne. Takie jak wyzej. Dziekujemy!
@A.L.
Z punktu widzenia archeologa istotne są powtarzalne obiekty znajdowane na wielu stanowiskach. Z tego powodu różne wcześnejsze komputery również z problemem 2k nie są tak znaczące jak PC z DOSem, który był niezmiernie popularny na całym świecie.
Inteligentny archeolog musi zdawać sobie sprawę z tego, że brak możliwości przejścia daty na 1.1.2000 musi powodować istotne zaburzenia i ogromne koszty. Im są większe, tym większa jego pewność, że społeczeństwo naprawdę nie wierzyło, że ten dzień kiedyś nastanie i w związku z tym było przekonane o końcu świata dnia 31.12.1999.
J.Ty> „Z punktu widzenia archeologa istotne są powtarzalne obiekty znajdowane na wielu stanowiskach. Z ***tego powodu*** różne wcześnejsze komputery również z problemem 2k nie są tak znaczące jak PC z DOSem, który był niezmiernie popularny na całym świecie”
Nie bardzo rozumiem co znaczy „z geo powodu”. Problem Y2K dotyczyl przede wszystkim „mainframes” i gigantycznych programow napisanych w COBOLU, glownie w sektorze bankowym. W wielu przypadkach programy byly tak stare ze zaginela donumentacja, kod zrodlowy lub oba.
Tym niemniej, dla archeologa jest to fascynujace zrodlo do studiow. Obecnie uwaza zie (podobnie jak J.Ty) ze to wszystko bylo zawracanie glowy, bo NIE DOSZLO do katastrofy. Podobnym zawracaniem glowy bylyby ewentualne otrzezenia pzred atakiem na World Trade Center gdyby do takiego ataku nei doszlo, bo CIA zapobiegla. Byloby ze „agenci znow przesadzili”. Niestety, stopien zagrozenia wypadkiem mozna posnac naprawde dopiero po tym jak wypadek sie wydarzy. Nie docenia sie zagrozenia gdy wypadkowi udaje sie zapobiec.
Pomijajac wszystko, Y2K problem to niezwykle ciekawy przypadek dla edukatorow w dziedzinei software engineering – pokazujacy jak male drobiazgi i nieprzemyslenia moga sie mscic na wielka skale. Zreszta, w paru uczelniach ktore znam jest analizowany i wykladany. Podobnie zreszta jak inne „disasters” – przypadek Therac (bledy w oprogramowani spowodowaly smierc kilku osob) czy amerykanskich pociskow Patriot z okresu Pierwszej Wojny Perskiej (nie uwzglednienie bledow zaokraglen w arytmetyce zmiennoprzecinkowej spowodowalo bledy w obliczaniu trajektorii i miniecie celu)
Mnie personalnie interesuje archeologia oprogramowania – i to jest moje hobby numer jeden. Uwazam ze historii programowania powinno sie uczyc studentow, aby nei odkrywali w pocie czola kola ktore odkryto 40 czy 50 lat temu.
A na poczatek polecam archeologiczne studia nad jezykiem Jovial – programisci tego jezyka sa nadal poszukiwani, a cene negocjuja od 200 tysiecy rocznie w gore. W dolarach. Trzeba miec tylko „security clearance” 🙂
alleluja! i do przodu!
@ Autor.
Prezentacje obejrzalem z przyjemnoscia, a pani Monika Koperska jest nie tylko atrakcyjna osoba, ale tez znakomicie przygotowana i madra.
Mam tylko takie male problemy nt. papieru. Jasne – trwaly. Przeczytalem w zyciu kilkanascie, a moze wiecej, tysiecy ksiazek. W domu trzymam okolo 4 tysiecy, z czego wiekszosc jest skatalogowana. Problem? Ktorys z dyskutantow wspomnial, ze „rekopisy nie plona”, ktory to cytat doskonale znam, ale… zeby znalezc ten cytat musialbym pojsc do swojej (tzn. prywatnej) biblioteki, wyciagnac „Mistrza i Malgorzate”, po polsku, badz po rosyjsku – i znalezc ten cytat. W sieci – zajelo mi to 0,34 sekundy.
Papier jest trwaly, ale nie ma takich funkcji, jak zapis elektroniczny. Bo mam chyba z tone makulatury, ktora zmiescilaby sie na przenosnym dysku.
Dywagacje na temat Y2K i „archeologii” bardzo mnie rozsmieszyly. Symulacje Y2K przeprowadzilem na swoich komputerach i nic sie nie stalo. Archeologia komputerowa to bzdura, bo – choc nosniki informacji sie zmieniaja (wyrzucilem, ale mialem jeszcze dyski 5 1/4 cala) – to przenosi sie je na biezaco na nowe. Jak ktos jest sprytny, to robi kilka kopii na nowych nosnikach. Nie podejrzewam bym byl sprytniejszy od specjalistow w tej dziedzinie.
Papier zatem byl doskonalym nosnikiem (medium) informacji, ale jego czas juz zdecydowanie przeminal. Zmienil sie paradygmat. Druk byl instytucja ekskluzywna i nie drukowalo sie byle czego. Biblie, teksty religijne, rycerskie romansy. Gdy stal sie tani, to drukuje sie byle co. Przez to stanial, a teraz w ogole stracil wartosc.
Kazdy z Szanownych Komentatorow musial zajac sie szukaniem zrodel do swojej pracy. Zrodel, ktore znajduja sie „na papierze”. Przed epoka sieci zajmowalo to niewiarygodna ilosc czasu, wyszukiwania i porownywanie roznych wydan, bo – oczywiscie – byly informacje niescisle.
Siec tego nie wyeliminowala, ale skrocila czas pracy. Co wiecej, dala dostep do zrodel, o ktorych student nawet nie mogl marzyc – niemieckich, hiszpanskich, japonskich. Jaki student, czy doktorant mial do tego dostep?
Papier, wiec, mimo stwierdzen pani Koperskiej, jest w fazie schylkowej. Pewnie nigdy nie umrze, dopoki umiemy stawiac na nim znaki, ale nie jestem az tak tego pewny.
Pozdrawiam.
Drogi Werbalisto,
Celem mojego tekstu było zareklamowanie tegorocznej edycji FameLab i, być może, wywołanie u niektórych Czytelników myśli „A może by spróbować?”
Dlatego nie podejmuję się obrony tezy p. Moniki Koperskiej, to może zrobić tylko ona sama.
Jeśli śmiałeś się czytając o archeologii cyfrowej, to świetnie, bo za cel stawiałem sobie właśnie rozbawienie Czytelników. Zapewne taka dziedzina naprawdę kiedyś się pojawi, i być może, nie jesteśmy już dalecy od tego momentu, jak sugeruje @A.L.
J.Ty: „Zapewne taka dziedzina naprawdę kiedyś się pojawi, i być może, nie jesteśmy już dalecy od tego momentu, jak sugeruje @A.L.”
Juz sie jakby pojawila. Proponuje zajrzec tutaj (Software Preservation Group)
http://www.softwarepreservation.org/
Proponuje zajrzec tutaj: (IEEE Annals of the History of Computing)
http://www.computer.org/portal/web/annals
Proponuje zajrzec tutaj (HOPL – History of Programming Languages
http://dl.acm.org/citation.cfm?id=234286
proponuje zajzrec tutaj (Polskie Towarzystwo Informatyczne, sekcja historyczna)
http://klio.pti.net.pl/
Plus mnosrwo innych organizacji/indywiduuw/ksiazek zajmujacych sie historia komputerow. W charakterze przykaldu
Who Invented the Computer? The Legal Battle That Changed Computing History
Alice Rowe Burks, Douglas R. Hofstadter
Dosyc powazna ksiazka studiujaca dokumenty prawne z procesow o pierwszenstwo w wynalezieniu komputera
W ramach wolnych chwil, jak na dzis, studiuje pierwszy kompilator Algolu 60 dla maszyny KDF9 (znany jako Whetsone) i robie „historical reconstruction” programujac go w Javie. Po to zeby pokazc mlodziezy ze koncpcja „maszyny wirtualnej” i kompilacji do maszyny wirtualnej nie jest bynajmniej nowoscia ktora przyszla z Java, a byla znana w roku 1964. Zresta, roznei inne rzeczy „historycznie odtwarzam”, na przyklad makroprocesory. Tak dla zabawy i z checi poznawczej. Moze kiedys przemyslenai opublikuje
Archeologi komputerowa JEST i jest fascynujaca. Polecam kazdemu. Nic nie kosztuje
Werbalista: „Papier jest trwaly, ale nie ma takich funkcji, jak zapis elektroniczny. Bo mam chyba z tone makulatury, ktora zmiescilaby sie na przenosnym dysku.”
Pragne zauwazyc iz ma Pan racje ze dokumenty elektroniczne latwiej przeszukiwac niz papierpowe. Ale nie o tym byl wyklad tej sympatycznej pani. Wyklad byl o ARCHIWIZOWANIU dokumentow w dlugich a nawet bardzo dlugich okresach czasowych, dluzszych niz czas zycia okreslonej technologii elektronicznej czy czas zycia nosnikow elektronicznych.
Niestety, obawiam sie ze poki co, do celow archiwizacji niczego lepszego niz papier nie ma i niepredko bedzie. Oczywiscie, archiwizowane dokumenty mozna (i tzreba) udostepnaic w postaci elektronicznej, ale dorobek ludzkosci, poki co, raczej musi sie opierac na papierze.
@ A.L.
11 stycznia o godz. 21:27
Niestety nie moge sie zgodzic. To co napisales (mozna tak?) znalazlo sie nie na jakims dysku, tylko wielu serwerach. ZOSTALO ZAPISANE. Nie do wymazania. Do konca swiata.
Wiec, co pisac o archiwizacji? Napisalem o tonie ksiazek. Niektorych nie wyzbede sie nigdy, ale z powodow sentymentalnych, a nie wartosci informacyjnej. Natomiast nie mam glinianych tabliczek, ani papirusow, ktore tez dawaly trwale zabezpieczenie teekstu. Coz bym dal za dostep do biblioteki w Aleksandrii? Splonelo wszystko. W sieci nic nie ginie. A jestem z pokolenia DOS, wiec pocztkowego.
Pozdrawiam.
Werbalista: „Niestety nie moge sie zgodzic. To co napisales (mozna tak?) znalazlo sie nie na jakims dysku, tylko wielu serwerach. ZOSTALO ZAPISANE. Nie do wymazania. Do konca swiata.”
Nie na jednym dysku. Na kilku dyskach. Co najwyzej. A nei ne nieskonczonej ilisci dyskow. Niestety, twoj (mozna?) poglad to poglad humanisty wierzecego w „nadludzka moc sieci” i nie majacego zielonego pojecia jak to-to dziala.
Dziala zas tak ze jest dosyc zawodne, o czym sie pzrekonac mozna przy pierwszym lepszym „dupnieciu” serwera, mozna sie pzrekonacc gdy Google pzrez pomylke skasowalo archiwa ilus tam milionow uzytkownikow gmail a udalo im sie odzyskac mniej nie z polowe itede.
Zapis cysfrowy to ciag bitow. Te bity tzreba przeczytac – przy pomocy odpowiednich uzradzen – i nadac im znaczenie – przy pomocy odpowiednich programow. Jedne i drugie ewoluuja. I znikaja.
Prosze sobie popatzrec ile jest fromatow archiwizacji zbiorow
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_archive_formats
I ktore sa do dzis aktywne. Jakies 5% moze. Informacje uzywana na biezaco mozna uaktualniec przez prezeniesienie do aktualnych formatow i standardow. Informacji „gleboko archiwizowanej” nei bedzie sie przenosic ze wzgledu na koszt. Na dodatek, owp „przearchiwizowanie” moze byc polaczone z utrata infortrmacji, bo czesc z owych archiwizatorow jest „stratna”.
Niestety, komputery to bardzo niepewny sposob archiwizacji informacji. Papieru nikt nie zastapi. Papier co najwyzej pozolknie, ale odczytac sie da. Owszem, biblioteka moze sie spalic. Ale serwerownia tez.
Jako lekture do pzremyslenai proponuje
Po wielkiej awarii w internecie dane z chmury wyparowały. A miało być superbezpiecznie
Wczoraj awarii uległy serwery największych serwisów w Polsce. Nie działał wykop.pl, kwejk.pl, nie działało naTemat. Największe straty ponieśli jednak użytkownicy korzystający z usługi „dysku w chmurze”. Ich dane, często bardzo ważne, zniknęły najprawdopodobniej bezpowrotnie. – Nie możemy się czuć bezpieczni – ostrzegają eksperci.
http://natemat.pl/17479,po-wielkiej-awarii-w-internecie-dane-z-chmury-wyparowaly-a-mialo-byc-superbezpiecznie
Stwierdzenie „nie ma alternatyw, bo co jak zgaśnie prąd” jest chyba trochę na wyrost. W ten sposób można stwierdzić, że „bo co jeśli będzie pożar?” Także warunek, że musimy te dane odczytać wyłącznie za pomocą oka, raczej „ustawia ten przetarg” 😉
Przecież żywotność cyfrowych nośników nie polega na tym, żeby raz zapisać i zapomnieć, tylko na tym, by o te informacje dbać (patrz algorytmy zapewniania braku strat danych – kilka kopii, synchronizacje, itd.)
A poza tym fajna prezentacja – może tylko trochę zbyt aktorska, bo dość skutecznie odwracało to uwagę od treści.
Krzysiek Drozdz: „”Przecież żywotność cyfrowych nośników nie polega na tym, żeby raz zapisać i zapomnieć, tylko na tym, by o te informacje dbać (patrz algorytmy zapewniania braku strat danych ? kilka kopii, synchronizacje, itd.)”
I tu jest pogrzebany tak zwany pies. To „dbanie” jest nieslychanie kosztowne, tak kosztowne ze na przyklad NASA i NOAA nie moze sobie na takie koszta pozwolic, wiec spora czesc archiwow pzrestala byc dostepna. Po wsze czasy.
Ksiazek i dokumentow papierowych nei tzreba uaktualniac, wystarczy trzymac w odpowiedniej temperaturze i wilgotnosci.
Zupełnie niemerytorycznie: produkt szkolenia z wystąpień publicznych.
@AgaL
Z pewnością 🙂
Ale czy to coś złego?
Drażni styl ten amerykański OKRUTNIE.
A merytorycznie: dowodem na słuszność twierdzeń zaprezentowanych jest akcja ratowania zbiorów zalanych w czasie powodzi w 1997. Niewiarygodne, co moze znieść papier. polecam Notes Konserwatorski wydawany przez Biblioteke Narodową. Niestety nie pamietam numerów, ale można kierować się datą