Wikipedia Citation Index
Jakiś czas temu JTy postawił problem wliczania cytowań w Wikipedii do ogólnego indeksu cytowań naukowca. Dyskusja potoczyła się w kierunku wliczania nierecenzowanych publikacji popularyzujących (jakimi są m.in. hasła Wikipedii) do dorobku naukowego oraz w kierunku tożsamości i ewentualnego nieobiektywizmu wikipedystów popularyzujących swoje wyniki. Ja chcę natomiast teraz rozwinąć właśnie problem z pierwszego zdania.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że cytowanie w Wikipedii mogłoby być nie najgorszym parametrem scjentometrycznym. Wady takich wskaźników są powszechnie w środowisku naukowym znane i wytykane. Tak czy inaczej, w końcu jednak jakieś wskaźniki cytowań się wylicza i uwzględnia w ocenie naukowca, pisma lub placówki. Mnie jednak się wydaje, że wskaźnik cytowań w Wikipedii byłby jeszcze gorszym wskaźnikiem niż obecnie stosowane.
Nie wynika to wcale z tego, że Wikipedia to coś mało wartościowego. Obok artykułów wyglądających jak słabe wypracowanie gimnazjalisty, niejeden artykuł wyróżniony (w polskiej Wikipedii są dwie takie kategorie – dobry artykuł i artykuł na medal) może być najlepszą dostępną „na rynku” monografią danego tematu (wynika to również z tego, że – może niestety – często dopieszczane, a w konsekwencji – wyróżniane – są artykuły o tematach dość niszowych, o których monografie może i ktoś kiedyś wydał w nakładzie kilkuset sztuk leżących w kilku bibliotekach). O tym może jednak innym razem. Wśród wikipedystów są też naukowcy, którzy wiedzą, jak przeglądać Google Scholara i mają w swych instytucjach wykupiony dostęp do Scirusa czy innych baz artykułów naukowych.
Problem więc nie w tym. Problem w różnych celach, jakie przyświecają cytowaniom w publikacjach naukowych, a jakie w Wikipedii. Naukowiec cytuje coś, aby udowodnić, że zgłębił temat, a jednocześnie, że nie wyważa otwartych drzwi. Dlatego naukowiec stara się z jednej strony zacytować najnowsze publikacje o zbliżonym zakresie, by udowodnić, że śledzi rozwój dziedziny i nie powtarza cudzych badań oraz wie, gdzie są luki, które właśnie jego publikacja wypełni, a z drugiej strony dojść do najbardziej pierwotnej publikacji na dany temat, oczywiście w ramach pewnego rozsądku (do Arystotelesa zwykle się nie sięga, ale nawet do prac z początku XX w. raczej już rzadko).
Badania naukowca mogą dotyczyć właśnie badania publikacji (np. archiwów lub starodruków), których samo odczytanie i interpretacja wymaga wiedzy naukowej (ktoś nieznający się na rzeczy mógłby powoływać się na Arystotelesa, twierdząc, że polip to taki głowonóg, podczas gdy naukowiec wie, że starogreckie słowo przekładane dziś na polip a współczesne znaczenie słowa polip, to co innego). Tymczasem wikipedysta jest zawsze mniej lub bardziej anonimowy (nawet jeżeli jego nazwa to imię i nazwisko, a w niezależnym źródle przyznaje się do bycia tym właśnie wikipedystą), więc wyciąganie wniosków z takich publikacji byłoby uznane za niedopuszczalną „twórczość własną” (original research).
Dlatego w Wikipedii lepiej powoływać się na źródła, których interpretacja nie wymaga takiej znajomości kontekstu. Tzn. można powołać się na źródło naukowe, którego zrozumienie wymaga znajomości tylko kontekstu naukowego, a nie całego bagażu historycznego. Nawet jednak kiedy wikipedysta nie opisuje rzeczy z archiwów, tylko zwykłych naukowych publikacji, niekoniecznie musi sięgać do najpierwotniejszego źródła. Wikipedysta nie ma udowadniać, że jest ekspertem w danej dziedzinie znajomością podstawowych publikacji rzeczowych.
Wikipedysta ma przedstawić obecny stan wiedzy. Dlatego też przedstawiając dane zagadnienie równie dobrze może powołać się na artykuł przeglądowy. Stąd skoro już ma artykuł przeglądowy pod ręką, to po co ma sięgać po kilka(naście/dziesiąt) artykułów, które ktoś kompetentny przed nim zebrał i podsumował? Oczywiście, może to zrobić, ale nie musi. Dlatego w jednym haśle będzie te kilkadziesiąt źródeł, a w innym może być zgoła jedno, byle kompetentne. Ponadto naukowiec czasem w funduszach ma pozycję „kwerenda biblioteczna”, a wikipedysta zawsze polega tylko na własnych środkach (co najwyżej, pracując w systemie jakiejś placówki naukowej, korzysta z jej subskrypcji).
Dlatego z dużym prawdopodobieństwem wikipedysta będzie się powoływał nie na źródło „najlepsze” (cokolwiek to ma znaczyć), a na najłatwiej dostępne (byle kompetentne). Tysiące artykułów o roślinach ma za źródło systematyki bazę http://www.mobot.org/MOBOT/research/APweb/, a nie tysiące artykułów w pismach typu Taxon czy Journal of Linnean Society – iech naukowcy z Angiosperm Phylogeny Group dłubią w publikacjach pierwotnych, wikipedystę zaspokoi korzystanie z wyników ich dłubaniny.
Takie źródło ma jeszcze jedną zaletę – nie trzeba przeszukiwać bibliotek na całym świecie czy wykupywać dostępu do pism wszystkich wydawnictw. Jedno, dwa kliknięcia i można zweryfikować czy ktoś podał źródło rzetelnie. W publikacjach naukowych jak ognia unika się cytowań w stylu Nowak 1956 za Kowalski 2004, bo to świadczy o tym, że naukowiec nie poruszył nieba i ziemi, żeby dotrzeć do publikacji Nowaka (nawet jeżeli Nowak opublikował to w pisemku Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Koziej Wólce zlikwidowanym w latach 80. i poza Kowalskim i paroma innymi osobami z otoczenia Nowaka, nieżyjącego zresztą od trzydziestu lat, nikt na oczy tej publikacji nie widział). W Wikipedii nie ma nic złego w powołaniu się tylko na Kowalskiego. Wikipedia nie ma honorować odkrywców, tylko ma przedstawiać wiedzę, ktokolwiek za rzetelność tej wiedzy poręczy.
Dlatego właśnie odkrywcy nie mogą liczyć na to, że właśnie oni zostaną w Wikipedii zacytowani. Zacytowani zostaną ci, którzy są akurat pod ręką. Dopóki tak będzie działać mechanizm tworzenia Wikipedii, dopóty cytowania w niej będą kiepskim wskaźnikiem scjentometrycznym.
Piotr Panek
Ilustracja jest kopią utworu, do którego prawa autorskie (nieznanego autora) wygasły, licencja Creative Commons i Public Domain (old), źródło: Biblioteka Królewska w Brukseli (za pośrednictwem Wikimedia Commons).
Komentarze
Bardzo mi się podoba ta opinia. Ale skoro piszesz swoim zwyczajem o roślinach, chciałbym uzupełnić to wzmianką o zwierzętach.
Tutaj podstawą jest często opracowanie IUCN, najczęściej cytuje się ITIS. Sprawdzają się także nierecenzowane źródła pisane przez specjalistów dla niespecjalistów np. atlasy, książki popularnonaukowe.
Wyobraźmy sobie jeszcze jedną sytuację. Pewien badacz pisze pracę, dajmy na to, z systematyki jaszczurek i węży, bo tam jest taki bajzel, że jeszcze jednak dziwaczna praca tworząca jeszcze jedną dziwaczną nazwę, którą zapamięta kilka fachowców i nikt poza nimi, nikomu różnicy nie zrobi. Załóżmy, że łączy węże z jakąś grupą dawnych jaszczurek (dziś to już nie jest naukowe określenie) i temu taksonowi nadaje tą dziwną nazwę, i najlepiej jeszcze rangę podrzędu. Praca ukaże się w jakimś czasopiśmie recenzowanym z kraju, którego nazwę słyszymy trzeci raz w życiu, i trafi do netu. Czyli będzie wiarygodnym źródłem. Więc na ile będzie możliwe rozpropagowanie badacza? Praca tyczy się każdego węża, więc będzie ją można zacytować w każdym artykule o węży. I jeszcze kilku innych o jaszczurkach-nie-wężach. Ile to zajmie czasu? Wprawnemu edytorowi jakieś 2 arty zajmą minutę. Poradzi sobie w 2 dni? Bez większego trudu.
Więc rzeczywiście lepiej nie mieszajmy Wikipedii do nauki.
„Wikipedia nie ma honorować odkrywców, tylko ma przedstawiać wiedzę, ktokolwiek za rzetelność tej wiedzy poręczy.”
Za rzetelnosc artykulow w Wikipedii nie reczy nikt. Jak dlugo artykulu beda anonimowe, pozostana na pozycji „trash”. Czyli smiecia
Proszę o niekarmienie A.L.
@ping pong
A.L. jest znany z szorstkości nie od dziś, więc wiedząc o tym, da się to znieść bez banowania. 😉
(Swoją drogą, dawnymi (bez przesady, ale jednak w skali Sieci, to epoka) czasy osobę o tym samym nicku i podobnych manierach często spotykałem w Usenecie, czy to zbieg okoliczności?)
@A.L.
Za artykuły na Wikipedii nie ręczy nikt. Ja jednak napisałem, że za wiedzę w nich przedstawioną ręczą autorzy odnośników w tych artykułach. Jeśli nie ma odnośników, tym gorzej dla artykułów. Jeśli wiedza jest nierzetelna, to wina źródeł, nie Wikipedii, która ma kopiować.
Źródła ręczą, drogi panie A.L.
A anomimowe będą te arty zawsze.
panek: „że za wiedzę w nich przedstawioną ręczą autorzy odnośników w tych artykułach.”
A co zrobc z sytuacjami gdy a) odnosniki sa niekompletne, b) odnosniki sa „starannie wybrane” tak aby poprzec okreslone teze?
panek: „Swoją drogą, dawnymi (bez przesady, ale jednak w skali Sieci, to epoka) czasy osobę o tym samym nicku i podobnych manierach często spotykałem w Usenecie, czy to zbieg okoliczności?”
Nie, to nie zbieg okolicznosci, to ja, A.L. Od mniej wiecej miesiaca (z hakiem) nei ma mnie na usenecie, bo padl mi komputer na ktorym mialem zainstalowanego Agenta, i nie mialem czasu zainstalowac na innym. Ale dziekuje ze przypomnienie; w koncu sie za to wezme. Troche sie juz stesknilem 🙂
mpn: „A anomimowe będą te arty zawsze”
Dlatego ja zawsze bede je traktowal jako ciekawe opowiastki a nie zrodla informacji
ping pong: „Proszę o niekarmienie A.L.”
W nieodpowiednich czasach sie Pan urodzil, panie ping pong….
mpn: „Praca ukaże się w jakimś czasopiśmie recenzowanym z kraju, którego nazwę słyszymy trzeci raz w życiu, i trafi do netu. Czyli będzie wiarygodnym źródłem.”
Oczywiscie nie bedzie. Jakosci pracy nei ocenia sie po tytulach a po zawartosci. Dopoki praca nie zostanie opublikowana w takiej forme ze jest publicznie dostepna (papier, siec) i publicznie czytalna (jezyk) jej znaczenie jest zerowe. Niestety, wiekszosc prac publikowanych loco Polska nie ma wlascisosci dowtepnosci i czytelnosci, chociaz sporo znich ma atrakcyjne tytuly
mpn: „Więc rzeczywiście lepiej nie mieszajmy Wikipedii do nauki.”
Ciesze sie ze nie jestem osomotniony w mej opinii
Dla upewnienia się przeczytałem przed chwilą jeszcze raz własny stary tekst, co tam też proponowałem. Teraz z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nie sugerowałem wliczania cytowań w Wikipedii do dorobku naukowego.
Chodziło mi o coś innego: o to, aby uczeni starali się (albo nawet musieli) tworzyć sprawozdanie z prac naukowych wykonywanych za publiczne pieniądze, przeznaczone dla „szerokiej publiczności”, a nie tylko dla innych uczonych. Postulowałem, że miejscem jego publikacji mogłaby być Wikipedia.
z encyklopedystow we francji tez sie nabijali…
czy w polsce ma przyszlosc tylko metafizyka?
@JTy.
No tak, nagiąłem to trochę, być może sugerując się trochę rozwojem dyskusji. Widocznie za bardzo.
J.Ty. :”tworzyć sprawozdanie z prac naukowych wykonywanych za publiczne pieniądze, przeznaczone dla ?szerokiej publiczności?, a nie tylko dla innych uczonych. Postulowałem, że miejscem jego publikacji mogłaby być Wikipedia.”
Nie da sie. Gdy znajomy probowal napisac artykul do Wikipedii o swoich badaniach, artykul zostal uwalony jako niezgodny z regulami. Albowiem byl „self promoting”. Einstein tez by nie mogl pisac o Teorii Wzglednosci. High school dropout – i owszem.
@ A.L.
29 grudnia o godz. 0:50
Szanowny Komentator chyba zupelnie myli pojecia. Wikipedia nie jest zadnym ZRODLEM wiedzy, tylko punktem wyjscia. Z drugiej strony traktowanie Wikipedii jako prywatnego blogu, tez jest pomylka (… Gdy znajomy probowal napisac artykul do Wikipedii o swoich badaniach, artykul zostal uwalony jako niezgodny z regulami…). I slusznie zostal uwalony. Steven Hawking jest, przykladowo, autorem dziela „Krotka Historia Czasu”. Jest to popularyzcja jego teorii, ale nikt nie traktuje tego jako pracy naukowej. Dla zainteresowanych jest to punkt, od ktorego mozna zaczac. Podobnie z Wikipedia – punkt wyjscia, ale nie Omega.
Na temat sensownosci obliczania statusu naukowca wedlug ilosci cytatow w Wikipedii znacznie trudniej mi sie wypowiedziec. Co prawda regula Akademii mowi „Publish or die”, to wydaje mi sie, ze Wikipedia akurat nie jest najlepszym dowodem kompetencji naukowca, inaczej wypadaloby, ze na przyklad Tom Cruise, bedac czesciej cytowanym, jest lepszym naukowcem niz Einstein.
Za moich szkolnych czasow istnialo cos, nazywajace sie Vademecum, podreczne zrodlo wiedzy. Nie tak obszerne jak encyklopedia, ale dajace „podglad” na rozne tematy. I – tak, jak Wikipedia – nie bylo traktowane jako ZRODLO wiedzy, choc juz encyklopedia – byla. Ale byly to czasy szkolne, a dopiero na studiach i z praktyki przekonalem sie, jak nie mozna dowierzac zadnego rodzaju „pomocom naukowym”. Co jednak nie oznacza, ze nie maja one swojego – bardzo potrzebnego miejsca. Nie wiem czego oczekuje od Wikipedii Szanowny A.L., ani Szanowny Autor – ale wydaje mi sie, ze pudluja w obu przypadkach. Naukowca nie da sie ocenic na podstawie liczby cytatow w Wikipedii, ani tez samej Wikipedii nie mozna traktowac jako ostatecznego autorytetu.
Pisalem juz o tym i nie bardzo rozumiem, dlaczego dalej jest ten temat poruszany. Czy Encyclopedia Britannica jest traktowana jako material zrodlowy (moze w podstawowce, gora w liceum)? Skad zatem z jednej strony zacietrzewienie (A.L.), a z drugiej troska o indeks cytatow? Wikipedia, z zalozenia, nie miala sluzyc ani jednemu, ani drugiemu celowi. Celem mialo byc szerzenie wiedzy – a, ze niedoskonale, na to sie nie da poradzic.
Pozdrawiam.
P.S. Nie mam zadnego zwiazku z Wikipedia.
@Werbalista
„Szanowny Komentator chyba zupelnie myli pojecia. Wikipedia nie jest zadnym ZRODLEM wiedzy, tylko punktem wyjscia.”
Ja tez twierdze, i ZAWSZE twierdzilem ze Wikipedia nie jest zrodlem wiedzy. W postach powyzej tez tak twierdzilem
„Z drugiej strony traktowanie Wikipedii jako prywatnego blogu, tez jest pomylka”
Nikt nie sugeruje aby Wikipedie przeksztalcic w blog. Tyle tylko, ze gdy Pan Y chce pisac o odkryciach jakich dokonal badajac zjawisko X, to Pan Y jest najbardziej kompetenta osoba aby o tym pisac. W mniemaniu, zas, pardon… smiech mnie ogarnia… „redaktorow” Wikipedii jest on osoba NAJMNIEJ kompetentna. Bardziej kompetentny jest high school dropout. Wiedzac o tym, i dokladajac anonimowosc artykulow, moje zaufanie do Wikipedii jako zrodla INFORMACJI (a nie WIEDZY) jest dokladnie, matematycznie, zerowe.
„Nie wiem czego oczekuje od Wikipedii Szanowny A.L”
Jak juz pisalem, nie oczekuje zupelnie, ale to absolutnie NICZEGO. Jest mi moralnie obojetna
„Czy Encyclopedia Britannica jest traktowana jako material zrodlowy ”
Oczywiscie ze nie jest. Jest traktowana jako material informacyjny, GODNY ZAUFANIA.
„Skad zatem z jednej strony zacietrzewienie (A.L.), ”
Ja sie nie zacietrzewiam. Ja po prostu wyrazam swoja opinie
Tak na marginesie, jezeli czytajac artykul o cczyms na czym sie znam widze luki, skroty, ominiecia i pzrekrety, to moje zaufanie do artykulow o tym na czym sie nei znam jest dokladnie zerowe.
@ A.L.
„Oczywiscie nie bedzie. Jakosci pracy nei ocenia sie po tytulach a po zawartosci. Dopoki praca nie zostanie opublikowana w takiej forme ze jest publicznie dostepna (papier, siec)”
Tak się składa, że jeśli coś się w siei znajdzie, to jest publicznie dostępne. Nawet pomijając Twój błąd logiczny w wypowiedzi informuję, że opublikowana w jakimkolwiek recenzowanym czasopiśmie publikacja będzie dla Wikipedii wiarygodnym źródłem. Nie wyobrażam sobie, by anonimowy wikipedysta miał być uprawniony do oceniania, czy publikacja jest dobra, czy nie. To zrobili za niego recenzenci. A jeśli mimo to jest zła, nie wikipedystom to oceniać, ukażą się kolejne publikacje, w którym wyjdzie, że była zła.
Jeśli źródeł nie ma, odpowiadam: informacja jest warta tyle, co źródło, które za nią stoi, więc jeśli żadne nie stoi, to jest NIC nie warta.
Problem imo bierze się z mylnego rozumienia Wikipedii. To jest encyklopedia. W żadnej encyklopedii nie szukałbym specjalistycznych informacji z mojej dziedziny. Tych szukałbym w literaturze specjalistycznej. Encyklopedia zazwyczaj jest pisana nie jako źródło naukowe, lecz jako pozycja mająca dostarczyć potrzebnej wiedzy także niespecjalistom, nie mającym możliwości lub wiedzy pozwalającej na korzystanie z literatury specjalistycznej.
Na koniec polecam poczytać najlepiej opracowane artykuły. Np. http://pl.wikipedia.org/wiki/Simosuchus.
Mnie się zdaje, że troszkę za bardzo przejmujemy się zastrzeżeniami A.L. Nasza dość trudna znajomośc trwa już trochę i poobserwowałem go sobie. Moja hipoteza jest taka, że
„jeszcze się taki nie urodził, co by A.L. dogodził”.
J.Ty. :”Nasza dość trudna znajomośc trwa już trochę i poobserwowałem go sobie. Moja hipoteza jest taka, że ?jeszcze się taki nie urodził, co by A.L. dogodził?.”
Gratulacje! Zastosowal Pan „male prawo Godwina”. Glosi ono: „Jezeli nie masz argumentow merytorycznych, zaatakuj przeciwnika personalnie. Najlepiej od strony trudnej do obrony: charakteru czy dobrego prowadzenia sie”
Przypominam, ze na Panska propozycje aby naukowcy publikowali wyniki swych badan na Wikipedii, odpisalem: „Gdy znajomy probowal napisac artykul do Wikipedii o swoich badaniach, artykul zostal uwalony jako niezgodny z regulami. Albowiem byl ?self promoting?. ”
Na ow argument, Pan odpisal merytorycznie ze „A.L. ma kiepski charakter”.
Jeszcze raz gratuluje poziomu dyskusji. Mam nadzieje ze owocnie bedzie toczyla sie dalej
mpn: „Tak się składa, że jeśli coś się w siei znajdzie, to jest publicznie dostępne.”
Zalezy od rozumienia slowa „publicznie”. Sporo informacji istniejecych w seici dostepne jest tylko dla osob posiadajacych odpowiednie prawa dostepu. Wiec „bycie w sieci” nie oznacza koniecznie „publicznie”
„Nie wyobrażam sobie, by anonimowy wikipedysta miał być uprawniony do oceniania, czy publikacja jest dobra, czy nie”
No i wlasnie to jest problem. Wsrod publikowanych i recenzowanych poblikacji sa lepsze i gorsze, a niektore sa calkiem do niczego. Wiara w nieomylnosc i rzetelnosc rezenzentow jest mniej wiecej na tym samym poziomie co wiara w krasnoludki. J.Ty. calkiem niedawno pisal o „spoldzielni” recenzentow organizowanej pzrez calkeim pozredne profesjonalne wydawnictwo.
Calkiem niedawno, z racji posiadanych praw, przeprowadzalem sledztwo dlaczego w pewnym periodyku ukazal sie artykul ktory nie dosc ze nie nadawal sie do Mlodego Technika, to by sie nie nadawal jako praca domowa w szkole sredniej. Opublikowany w periodyku w Polsce. Sledztwo pokazalo: „Napisalem recenzje GRZECZNOSCIOWA bo facet potzrebowal publikacji do awansu”.
„A jeśli mimo to jest zła, nie wikipedystom to oceniać,”
No i na tym polega problem. Wikipedysci sa NIKOMPETENTNI w sprawach o ktorych pisza, co wlasnei Pan przyznal
„W żadnej encyklopedii nie szukałbym specjalistycznych informacji z mojej dziedziny.”
Owszem. Specjalistycznej – nie. Ale RZETELNEJ
„Na koniec polecam poczytać najlepiej opracowane artykuły. Np. ..”
Moge dostarczycz linki do kiepskich artykulow.
P.S. Disclaimer: Nie twierdze ze WSZYSTKIE artykuly w W to smieci. Owszem, sa dobre i rzetelne. Nei twierdze ze sam nei zagladam do W. Owszem, zagladam. Ale, niestety, dziala tu slynny paradygmat o lyzce dziegciu w beczce miodu. Niestety, anonimowosc Wikipedii JAK DLA MNIE przekrexsla calkowicie jej wartosc jako RZETELNEGO zrodla.
@A.L.
Gołosłownie o bliżej sobie nie znanym sobie Wikpedyście napisałeś per „high school dropout”. Wybrałeś rozmowę na takim poziomie, więc nie narzekaj teraz, że Ci się moje opinie o Tobie nie podobają.
@ Werbalista
Nie wiem, czy twoim zdaniem pudłuję, skoro trafiam w ten sam wniosek – cytowanie w Wikipedii nie jest dobrą miarą naukowca. A o Wikipedii ukazał się już siódmy wpis na tym blogu, bo tak czy inaczej wdziera się ona w życie osób poszukujących informacji naukowych, więc skoro autorzy tego bloga mają swoją wiedzę i swoje przemyślenia na temat tego źródła informacji (czy lepiej – źródła inspiracji do poszukiwania informacji), to się nimi dzielą. Dobrze, żeby czytelnicy naszego bloga wyrabiali sobie o niej zdanie nie tylko na podstawie własnych prób i błędów, ale też naszych i oczekiwali od Wikipedii tego, czym jest, a nie czym się może wydawać. Wikipedia to nieraz bardzo dobre narzędzie, tylko należy wiedzieć, gdzie ma słabsze, a gdzie mocniejsze ogniwa.
J.Ty. „Gołosłownie o bliżej sobie nie znanym sobie Wikpedyście napisałeś per ?high school dropout?. ”
Jakis czas temu glosna byla afera gdy wlasnie taki dropout podajacy sie za tenurowanego profesora na prywatnym uniwersytecie zostal mianowany przez „aeropag” Wikipedii jako „Arbitrator” i popelnil/zmienil 20 tysiecy artykulow. Nie byl to jedyny przypadek
http://www.telegraph.co.uk/news/1544737/Fake-Wikipedia-prof-altered-20000-entries.html
Ostatni byl w roku 2012. Proponuje pogoglowac na wikipedia editor faked professor.
„Wybrałeś rozmowę na takim poziomie, więc nie narzekaj teraz, że Ci się moje opinie o Tobie nie podobają”
Poczulem sie jak w przedszkolu…
@ A.L.
Są tak niekompetentni w obliczu recenzowanego artykułu, jak każdy inny autor nierecenzowanego tekstu. Tylko recenzowany artykuł może przebić recenzowany artykuł. Ale większość ludzi takich artykułów nie przeczyta. Nawet jak są dostępne (mówiąc o sieci miałem na myśli sieć publicznie dostępną, poza tym abstrakt zazwyczaj jest dostępny), ludzie tego nie przeczytają. Obserwują swoich znajomych i oni nawet wyszukać nie potrafią.
Natomiast wiedza jest na tyle rzetelna, na ile może być wiedza z przeciętnej encyklopedii. Której nie piszą specjaliści (ilu specjalistów trzeba by było zebrać, żeby każdy pisał ze swojej dziedziny? Z samej medycyny koło setki osób, jeśli by baaardzo szeroko traktować obszar zainteresowań). Pisanie przez fachowców jest fikcją. Rzetelniejszej wiedzy nie będzie. Nie dla ogółu. W większości książek popularnonaukowych znalazłem błędy. Bo autor pisał zbyt ogólnie, wykraczał poza swą wąską specjalność. O artykułach „naukowych” na popularnych portalach nie wspomnę nawet.
PS Mam linkować do szajsu? A bo to szajs trudno znaleźć w internecie?
W nawiązaniu do historii opisanej w Telegraphie: Polska Wikipedia nie ma żadnych ciał eksperckich, gdzie trzeba by się wykazywać stopniami naukowymi. Komitet arbitrażowy rozstrzyga spory osobiste lub formalne (gdy ktoś rażąco łamie zasady tworzenia Wikipedii lub współpracy z innymi wikipedystami). Jak ognia unika on jednak rozstrzygania sporów merytorycznych. Bywały pomysły paneli eksperckich, gdzie rzeczywiście pewni wikipedyści mieliby decydujący głos w sporach merytorycznych, ale z różnych przyczyn upadły. Po pierwsze, trudno o weryfikację tożsamości (w anglojęzycznej Wikipedii rzeczywiście Jimmy Wales mógł się zachowywać trochę jak jej dyktator, w tym ktoś, kto mógłby weryfikować wikipedystów, w polskojęzycznej nie ma takich postaci), po drugie, o ile sam wiem i mogę to ocenić, to dałoby się znaleźć kompetentnych botaników (i mogę rzucić nazwiska i stopnie naukowe, ale nie wiem, czy powinienem), o tyle są całe dziedziny, gdzie takich wikipedystów po prostu nie ma. Co jakiś czas pojawiają się pomysły tworzenia specjalnych wersji artykułów zweryfikowanych, ale rozbijają się one o te same, powyższe problemy. Jest jeszcze jeden problem – obiektywizm. Znajomy A.L. nie jest osobą niekompetentną do opisania swoich odkryć, ale może być osobą nieobiektywną. Gdyby za artykuł o ewolucjonizmie zabrał się np. Adam Łomnicki, to napisałby co innego niż Maciej Giertych. To oczywisty przykład, ale mogą być tematy bardziej niszowe. Kolejny problem, to to, że widziałem wiele artykułów, w których tworzeniu brali udział profesorowie, a były pisane nieporadnym stylem albo zawierały skróty myślowe, które przy złej woli można by uznać za błędy. Kompetencja merytoryczna nie musi się więc przekładać na zdolności encyklopedyczne.
Podsumowując, to czy ktoś jest profesorem czy wiecznym studentem nie ma większego znaczenia w społeczności wikipedystów. Nie znam przypadku EssJaya, ale w polskojęzycznej Wikipedii nawet jeśliby podawał się za profesora teologii i magistra prawa kanonicznego, to liczyłoby się tylko to, czy posiłkując się owym „Katolicyzmem dla opornych” dokonuje edycji zgodnych z regułami Wikipedii czy nie. Gdyby ktoś znalazł w akademickim podręczniku do teologii inne definicje, toby spokojnie mógł wyciąć wpisy takiego rzekomego profesora i żaden autorytet by mu nie przeszkodził.
To oczywiście można postrzegać jako słabość Wikipedii i dowód na brak kompetencji jej twórców, ale obecnie to najlepsze wyjście.a
panek(mpn tez): „ale obecnie to najlepsze wyjście”
Dla mnie najlepsze wyjscie to Encyclopedia Brittanica.
Naprawde nie wiem, o co toczy sie spor. O ile dobrze rozumiem, pytanie brzmialo, czy mozna oceniac naukowca pod wzgledem ilosci cytatow w Wikipedii. Spor na tym blogu przerodzil sie jednak o role Wikipedii, jako nosnika wiarygodnej informacji wogole. Jak pisalem poprzednio, jest to nieporozumienie, a uwagi Szanownego A.L., ze Encyklopedia Britannica moze by traktowana jako material zrlodlowy nie zasluguja na komentarz.
Nie jestem naukowcem, lecz prawnikiem i za kazdym razem, przy pisaniu opinii, musze zacytowac konkretny tekst orzeczenia, ktore potwierdza moja teze. Podobnie – musze zacytowac tekst, ktory ja obala oraz uzasadnic dlaczego w mojej opinii mam racje. Wikipedia, w tych przypadkach jest mi akurat tak potrzebna, jak …. Ale nie jestem biologiem, antropologiem, ani specjalista w wielu innych dziedzinach, wiec Wikipedia sie podpieram – nie wierzac ABSOLUTNIE w jej hasla, ale tylko troche. Zawsze mozna siegnac do zrodel. Porownywanie, jak chce Szanowny A.L. do Encykopedii Britanica jest az tak bzdurne, ze dech zapiera. Ta encyklopedia powstala w innych czasach i kiedys moze byla cos warta. W tych czasach jednak Szanowny A.L., podobnie jak inni Szanowni Komentatorzy nie spotkalibysmy sie na zadnym forum. Wolter korespondowal z caryca Katarzyna – i co z tego? Czy ja (skromny komentator) moglbym wyrazic swoja opinie z obecnymi tu Komentatorami. Pewnie nie. A na tym wlasnie polega wymiana mysli i idei, ktorych Wikipedia jest promotorem. Traktowanie Wikipedii, jako czegos, czym nigdy nie miala byc jest spaczniem tej idei.
Pozdrawiam.
Britannica? Dobre. Właśnie sprawdziłem. Na 5 artykułów, które wklepałem w wyszukiwarkę (wszystkie są w pl.wiki) znalazłem 1. Poza tym ile ma Britannica wersji językowych? 1?
mpn: „Britannica? Dobre. Właśnie sprawdziłem. Na 5 artykułów, które wklepałem w wyszukiwarkę (wszystkie są w pl.wiki) znalazłem 1. Poza tym ile ma Britannica wersji językowych? 1?”
Wersje jezykowa ma jedna. A poza tym, „wklepalem”… Proponuje jednak zapoznac sie z Britannica dokladniej. Pelna wersja kosztyje 50 dolcow.
Jak slusznie zauwalzyl werbalista, „o co toczy sie spor”?.. Co lepsze? Ni nie lepsze w absolutnym sensie. Istotne jest co jest lepsze dla kogo. Ja wole B, Pan woli W. I o co chodiz?…
Klocimy sie jak dzieci w pzredszkolu, czyj samochod lepszy. A owe samochody to Matcboxy z plastiku
Werbalista: „Szanownego A.L., ze Encyklopedia Britannica moze by traktowana jako material zrlodlowy nie zasluguja na komentarz.”
Jako prawnik, powinien byc Pan bardziej uwazny w czytaniu i wyciaganiu wnioskow.
Gdzie ja pisalem ze jakaklowiek encyklopedia ma byc „materialem zrodlowym”? Ja pisalem ze encyklopedia, dowolna, jest zrowlem INFORMACJI a nie WIEDZY. Dostzrega Pan roznice?… Jedyne moje wymaganie jest takei ze ta informacja moze byc rzetelna. Pan panek wymienil wszystkie powody dla ktorych Wikipedia rzetelna byc nie moze. JAK DLA MNIE.
„kiedys moze byla cos warta” Niech Pan sie nie kompromituje. Czy Szanowni Panowie wiedza w ogole co to jest Encyclopedia Brittanica? Propouije zajzrec do Wikipedii 🙂
‚”Traktowanie Wikipedii, jako czegos, czym nigdy nie miala byc jest spaczniem tej idei.”
Alez to nie ja. Ja zawsze traktowalem Wikipedia jako trash container. Przypomne ze cala dyskusja zaczela sie od tego aby uzywac Wikipedie do pisania popularnych artykulow naukowych czy oceniania dorobku naukowcow.
panek: „Podsumowując, to czy ktoś jest profesorem czy wiecznym studentem nie ma większego znaczenia w społeczności wikipedystów.
…
to liczyłoby się tylko to, czy posiłkując się owym ?Katolicyzmem dla opornych? dokonuje edycji zgodnych z regułami Wikipedii czy nie”
No i wlasnie tu jest pogrzebany tak zwany pies. Dedykuje Panu werbaliscie i mpn. i jescze raz sugerrrje zajzrenie do Wikipedii pod haslem „Encyclopedia Brittanica”
Zapoznałem się i co z tego?
Nadal twierdzę, że poszukiwanych przeze mnie zagadnień tam nie będzie albo będą omówione krótko.
Jak Pan ma zakupioną, zawsze możemy poporównywać.
W wielu szkolach i uczelniach WIkipedia jest na indeksie. Ze wzgledu na stronniczosc artykulow lub niezgodnosc z faktami
Przyklad:
http://www.nytimes.com/2007/02/21/education/21wikipedia.html?_r=0
wiecej mozna znalezc tutaj
http://en.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Schools_and_colleges_banned_WP_in_2007-2008
Na Wikipedii 🙂
mpn: „Zapoznałem się i co z tego?”
Wie Pan, nie widze sensu w dalszym walkowaniu tego tematu…
Ogólnie gratuluję osobie, która się na studiach z encyklopedii uczy… Z Wikipedii czy Britanniki czy jakiejkolwiek innej.
@ A.L.
30 grudnia o godz. 16:29
Zwracam honor. Rzeczywiscie, tuz pod wpisem Szanownego Komentatora znalazl sie wpis taki: „X
29 grudnia o godz. 7:51 @Werbalista Encyclopaedia Britannica jest traktowana jako material zrodlowy, szczegolnie zas tzw. makropedia, gdzie artykuly pisali eksperci z danej dziedziny, a z Polakow np. B. Malinowski.”
Bardzo nieslusznie jakos dolepilem to w swojej swiadomosci do opinii Szanownego Komentatora. Teraz chyba widzi Szanowny Komentator jak malo mozna polegac na swiadkach, skoro zdarza sie to ludziom, ktorzy z racji praktyki powinni byc wnikliwi, spostrzegawscy i analityczni.
Przepraszam.
Ze zdaniem, ze Wikipedia to „trash container” absolutnie dalej sie nie zgadzam, bo tak mozna nazwac wszystko. I nie ma znaczenia, czy za publikacja stoja autorytety, czy tez nie. Wiara w autorytety jest zludna, bo przeciez dopiero nie tak dawno zrehabilitowano Giordano Bruno i usunieto Kopernika „De revolutionibus…” z indeksu ksiag zakazanych. A przeciez za zakazem staly autorytety.
Przyklady mozna mnozyc bez konca…
Pozdrawiam i zycze wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Wervalista: „?De revolutionibus??
„De gustibus”… 🙂
mpn: „Ogólnie gratuluję osobie, która się na studiach z encyklopedii uczy?”
A Pan uczy gdzies?… Bo gdyby Pan uczyl to by Pan nie takie rzeczy widzial 🙂
@ A.L.
31 grudnia o godz. 0:12
Przeprosilem za blad. Co zlego w skrocie ” De revolutionibus…”? Myslalem, ze chodzi tu o dyskusje, a nie „czepianie sie” (N.B. cudzyslowy Szanownemu Komentatorowi nie wychodza).
Konczac mysl Szanownego Komentatora; „…non disputandum est”, to zakonczyl Szanowny Komentator dyskusje, za ktora dziekuje. Szkoda, ze nie moglismy sie porozumiec.
Pozdrawiam.
werbalista: „Konczac mysl Szanownego Komentatora; ??non disputandum est?, to zakonczyl Szanowny Komentator dyskusje, za ktora dziekuje. Szkoda, ze nie moglismy sie porozumiec”
No wlasnie, sadzilem ze ta reszte kazdy sobie dospiewa 🙂
Moze i sie nie porozumielismy w sprawie wikipedii, ale na zupelnie innym forum porozumielismy sie doskonale w sprawie prawa do posiadania broni, Drugiej Poprawki, NRA i praw jednostki 🙂
moim zdaniem jesli nawet ktos znieksztalca, konfabuluje, falszuje lub klamie
(co w wikipedii zdarza sie czesto) to mimo wszystko przekazuje informacje i poszerza wiedze o rzeczywistosci(patrz n.p. protokoly inkwizycji z przesluchan czarownic, gdzie dobry psycholog znakomicie odczytac potrafi z zeznan ofiar fantazmaty czlonkow swietej kongregacji); tak jak przekroczenie zakazu tabu nie tylko tabu nie oslabia, a wzmacnia,
tak ma sie w ostatecznosci rzeczywistosc do falszu.
Nie, ale kilku takich spotkałem. Tych w dolnej części peletonu…
@ A.L.
31 grudnia o godz. 6:06
Dziekuje bardzo za kurtuazje. Szanowny Komentator jest w moich oczach dzentelmenem. Mozna sie nie zgadzac na wiele tematow, pozostajac w dyskusji uprzejmym.
Na tematy, o ktorych wspomina Szanowny Komentator, mam zdanie swoje i ciesze sie, ze Szanowny Komentator mysli podobnie.
Jesli chodzi o Wikipedie, to Szanowny Komentator zapewne zechcial zauwazyc, ze zarowno ja, jak i moja zona zajmowalismy sie tematami intelektualnymi, ale jako hobby, nie – w praktyce. Z tego tez powodu zgromadzilismy olbrzymia kolekcje ksiazek – nazywanych tu „reference books”. Najrozmaitsze slowniki, opracowania na najrozniejsze tematy znalazly sie na naszych polkach. Miejsca nie braklo, ale skatalogowanie tego wszystkiego, nie mowiac o latwosci dotarcia do odpowiedniego opracowania zaczelo przekraczac nasze mozliwosci. Stad moje uwielbienie dla Wikipedii – zrodlo? nie, ale punkt wyjscia, dzieki ktoremu moge znalezc wszystko, czy w sieci, czy bibliotece lub ksiegarni. A poniewaz, z zona, zarloczni bylismy na wiedze, jak Demon Drugiego Rodzaju z opowiadania Lema – Wikipedia okazala sie dokladnie tym, czego szukalismy. Nasze zawody zobowiazywaly nas do ciaglego podnoszenia swoich kwalifikacji, ale – ma sie jeszcze zycie prywatne i prywatne zainteresowania. A poniewaz sa zroznicowane, to trudno znalezc wszystkie materialy zrodlowe. Stad tak bronie tej publikacji, uwazajac Wikipedie za najlepszy wynalazek w sieci, a przede wszystkim dlatego, ze jest „zywa”. Zadna bzdura sie tu dlugo nie uchowa. Nie jest jednak materialem naukowym, ale swietnym wstepem dla poszukiwaczy wiedzy, jak ja.
Szanownemu Gospodarzowi oraz wszystkim Komentatorom zycze wspanialego Nowego Roku.
Pozdrawiam.
@ Szanowny Gospodarz
W ostatniej odpowiedzi do A.L. – jako personalnej – nie wspomnialem o oryginalnym pytaniu zawartym w artykule, tj. sensownosci oceny naukowca na podstawie indeksu cytowan w Wikipedii. Pomyslalem poczatkowo, ze to bez sensu, aby oceniac naukowca, w oparciu o Wikipedie. Ale kazdy moze sie mylic. Z ciekawosci sprawdzilem, co Wikipedia mowi na temat autora teorii „brzozy smolenskiej” – niejakiego Wieslawa Biniendy „profesora”. No i jest taki wpis w Wikipedii. Cala masa odnosnikow … ale artykul w Wikipedii tylko w jezyku polskim. Tzn. „nieznany”, jako naukowiec, albo jak chcial Mel Brooks – „naukowiec swiatowej slawy w Akron, Ohio”.
Wiec Wikipedia jest pozyteczna, nawet w tym, czego w niej nie ma.
Pozdrawiam.
Nowego Roku z Wikipedią 🙂
Werbalista: „Z ciekawosci sprawdzilem, co Wikipedia mowi na temat autora teorii ?brzozy smolenskiej? ? niejakiego Wieslawa Biniendy ?profesora?. No i jest taki wpis w Wikipedii. Cala masa odnosnikow ? ale artykul w Wikipedii tylko w jezyku polskim. Tzn. ?nieznany?, jako naukowiec, albo jak chcial Mel Brooks ? ?naukowiec swiatowej slawy w Akron, Ohio?.”
To niedokladnie tak,
Amerykanski naukowiec, aby dostac sie do Wikipedii, musi spelnic jeden (lub kilka) warunkow: a) dostac Nobla lub rownowazna nagrode, b_ Dokonac odkrycia o ktorym pisze New Yrok Times i mowi CNN, c) Dopuscic sie oszustwa o ktorym pisze New York Times i mowi CNN, d) Spzredac tajemnice Obcemu Mocarstwu, e) Umrzec zostawiajac wielki dorobek.
W USA jest poand 5000 uczelni wyzszych; gdyby pisac o kazdym wybijajacym sie znacznie ponad pzrecietnosc, Wikipedia zamienilaby sie we Who Is Who
Zas profesor Binienda nie jest „profesorem’. Nalezy mu oddac sprawiedliwosc. Jest profesorem na amerykanskim uniwersytecie. Co oznacza co innego niz bycie profesorem w Polsce gdzie tytul jest doczepiony do osoby a nominacje wrecza Prezydent. W USA „profesor” tio tytul administarcyjny, zwiazany ze stanowiskiem.
University of Acron ma w rankingach swiatowych pozycje okolo 400, a wiec lepsza niz wszystkie polskie uczelnie. Prof. Binienda jest niekwestionowanym autorytetem w zakresie wytrzymalosci materialow kompozytowych i modelowania matematycznego mikropekniec w takich materialach. Wspolpracuje z NASA ktora finansuje spora czesc prac Prof. Biniendy i uzywa jego programow. Programy owe byly wykorzystywane rozniez przez Boeinga do projektowania Dreamlinera
Co oczywiscie nie daje Prof. Biniendzie automatycznie wiedzy w zakresie aerodynamiki, mechaniki lotu czy analizy i symulacji konstrukcji takich jak skrzydlo Tupolewa. Ma on prawdopodobnie w tym zakresie takie same kompetencje jak dowolny inzynier, czyli niewielkie. Zas o analizie wypaodkow lotniczych ma pojecie, jak sie domyslam, rowniez niewielkie.
Moze wlasnei to powoduje ze polska Wikipedia zdecydowala sie zamiescic haslo, piszac o kontrowersjach zwiazanych z udzialem profesora w „sledztwie” Smolenskim
@ A.L.
1 stycznia o godz. 0:36
Swiat mial sie skonczyc 21-go, ale nic z tego nie wyszlo. Tym niemniej taka dyskusje mozemy prowadzic do nastepnego konca swiata. Szanowny Komentator rozbiera na czesci pierwsze moje przyklady, tak, jakby to obalalo moje argumenty. Tak jednak nie jest, bo to nie naukowa dysputa, tylko blog. Pod reke wszedl mi wykladowca na jakims uniwersytecie, z wynikami badan, ktore nie za bardzo wiadomo, czemu maja sie odnosic. Pozwolilem sobie podac ten przyklad jako cos, co charakteryzuje Wikipedia – owszem – naukowiec istnieje, ale tylko w jezyku polskim – to jest, na swiecie – niewidoczny. Jakie ma zaslugi, itp. – to malo mnie interesuje, w kontekscie pytania postawionego przez Szanownego Autora – odpowiedz jest jasna, bez wzgledu na to, ile zaslug przypisze mu Szanowny Komentator. A do przykladu siegnalem dlatego, aby poprzec teze, ze liczba cytatow w (lub „z”) Wikipedii w odniesieniu do naukowca nie ma zadnego sensu. Licza sie rezultaty i – tylko rezultaty.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Pozdrawiam.
Werbalista: „Pod reke wszedl mi wykladowca na jakims uniwersytecie, z wynikami badan, ktore nie za bardzo wiadomo, czemu maja sie odnosic”
PANU nie wiadomp. Mnei akurat wiadomo. To sprawa kompetencji
„, co charakteryzuje Wikipedia ? owszem ? naukowiec istnieje, ale tylko w jezyku polskim ? to jest, na swiecie ? niewidoczny.”
Naukiwiec nie „istnieje” dziek iWikipedii. Wikipedia nic nei ma ani do istnienai naukowca ani jego reputacji
„A do przykladu siegnalem dlatego, aby poprzec teze, ze liczba cytatow w (lub ?z?) Wikipedii w odniesieniu do naukowca nie ma zadnego sensu. Licza sie rezultaty i ? tylko rezultaty.”
A z tym sie zgadzam 100 procentowo – jednak i w tej sprawie doszlisny do porozumienia
@ A.L.
1 stycznia o godz. 10:20
Witam w Nowym Roku. Ciesze sie, ze udalo nam sie dojsc do jakiegos, czesciowego porozumienia. O ile dobrze zrozumialem Szanownego Gospodarza, to przedmiotem dyskusji byl „citation index”, w odniesieniu do naukowego dorobku. Ja zas pozwolilem sobie rozszerzyc oryginalna teze do oceny „popularnosci”, ktora nie ma nic wspolnego z naukowym dorobkiem, a jedynie z „rozpoznawalnoscia” nazwiska, wiec tez PR. Co mnie pokusilo zeby podawac konkretny przyklad, tego nie wiem. Impuls chwili? Chyba tak. Nie chodzilo mi jednak o konkretne nazwisko, tylko wlasnie o przyklad. Rownie dobrze moglem podac przyklad – tez profesora – Seraliniego, ktorego konkluzje z hukiem zostaly odrzucone przez innych naukowcow. Mnie zainteresowala mysl Szanownego Autora, a nie szczegoly, typu „kto jest kim”. Ale te szczegoly sa tez wazne w swiecie akademickim i nie tylko. Zostawmy wiec konkretne osoby, zajmujac sie raczej idea Szanownego Autora.
Pozdrawiam serdecznie w Nowym Roku, z zyczeniami szczescia.
P.S. Nad tymi cudzyslowami to jednak trzeba popracowac.
Wbrew pozorom kryteria ENCY naukowców na pl.wiki są jasno sprecyzowane.
A np. prof. M. Heller ma niemało i-wiki
mpn: „Wbrew pozorom kryteria ENCY naukowców na pl.wiki są jasno sprecyzowane.”
Moge poprosic o wskazanie GDZIE sa opublikowane kryteria w sprawie naukowcow?
Spedzilem sporo czasy studiujac to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pomoc:Poradnik_autora_Wikipedii
I nie znalazlem. Znalazlem natomiast stwerdzienie, calkiem explicite, ze nie mozan publikwoac wlasnych parc naukowych
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Encyklopedyczno%C5%9B%C4%87_-_naukowcy
Cytat:
Dana biografia naukowca jest encyklopedyczna, jeśli osoba uzyskała
tytuł naukowy profesora.
Jako zalecenie Wikipedii uznano, że encyklopedyczni są również:
samodzielni pracownicy naukowi
doktorzy habilitowani
To jest napisane tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Encyklopedyczno%C5%9B%C4%87_-_naukowcy
Ha, ha, ha, ha!!! Lepszego dowcipu nie widzialem. Nie OSIAGNIECIA sa wazne a TYTUL. I TYLKO tytul. Einstein w 1905 roku nie moglby znalezc sie w Wikipedii.
Coz, pasuje to do modelu polskiej nauki i polskiego naukowca: „Wicie, rozumicie, to znakomity uczony! Co prawda niczego nie odkryl, ale gdzie to on nie zasiadal”
I jak dla mnie, umacnai mnie w przekonaniu o smieciowosci Wikipedii.
Być może w 1905 nie, ale rok, dwa później, gdy okazało się, że jego teoria wzbudza wśród naukowców coś więcej niż wzruszenie ramion albo reakcję: „Patrz, czego to nie wymyślą” już mogłaby się znaleźć. Podane wyżej kryteria to właściwie kryteria autencyklopedyczności, czyli są to warunki wystarczające, a nie warunki konieczne. Naukowiec może nie mieć wymienionych tam stopni czy tytułów, ale jeśli spełnia inne przesłanki encyklopedyczności, to one mogą zadecydować.
No popatrz, straszne, obawiam się, że jest gorzej!!! Większości osób, które w XXI wieku dostaną Nobla nawet obecnie nie ma w Wikipedii!!!
Podaj waść lepsze kryterium, skoro to jest takie złe.