Pochwała niekonsekwencji (3)
Gdyby wszyscy konsekwentni byli, ludzkość by wyginęła.
Od kilku miesięcy wgłębiam się w książki, eseje, bajki, szkice, uwagi, słowem twórczość Leszka Kołakowskiego, którego dorobek zresztą od kilku lat bardzo mnie pociągał, brakowało mi jednak impulsu by głębiej nad nim przysiąść. Ucieszyło mnie przy tym to, że tytuł jednej z książek Kołakowskiego – „Pochwała niekonsekwencji”, o której już dwukrotnie wspominałem (L. Kołakowski, „Pochwała niekonsekwencji”, T. I-III, Warszawa 1989) – jest identyczny z tytułami dwóch moich wcześniejszych wpisów. Pisząc je, nie miałem pojęcia o jednym z esejów Kołakowskiego, od którego pochodzi tytuł całej książki. Nad nim chciałbym się dziś zatrzymać.
Kołakowskiemu chodzi w nim o niekonsekwencję między zachowaniem ludzi, a ich myśleniem; o brak zgodności między zasadami, o których prawdziwości czy słuszności są głęboko przekonani, a następstwami praktycznymi tych zasad, które nie zawsze są konsekwentnie z nich wyciągane. Jego zdaniem jest to prawdziwe szczęście, że ludzie nie są konsekwentni. Gdyby bowiem wszyscy konsekwentni byli, ludzkość wyginęłaby, a w najlepszym razie pośród ludzi zapanowałby jeden sposób myślenia i działania. Dlatego, że człowiekiem konsekwentnym może być tylko fanatyk.
Kołakowski tak o tym pisze:
„Ktoś przekonany niezłomnie o wyłącznej prawdziwości swoich przekonań w jakichkolwiek kwestiach, jakież ma prawo okazywać dobrowolnie tolerancję dla przekonań odmiennych? Jakich to dóbr i wartości może się spodziewać po sytuacji, w której wolno jest upowszechniać bezkarnie poglądy ponad wątpliwość fałszywe, a więc tak czy inaczej szkodliwe społecznie? W imię czego wolno mu rezygnować ze stosowania środków wiodących w jego mniemaniu do celu, który uważa za słuszny?” (L. Kołakowski, „Pochwała niekonsekwencji”, T. II, Warszawa 1989, s. 157)
Gdybyśmy byli wszyscy konsekwentni, będąc przekonani o prawdziwości swoich poglądów, nie ustawalibyśmy w wysiłkach, dopóki wszyscy nie przyjmą i nie uznają ich za własne. A w walce tej ludzie konsekwentni uznają za dopuszczalne wszystkie metody, skoro walka ta prowadzona jest w imię poglądów, które z absolutną pewnością są prawdziwe. Jeśli zaś pozostałe poglądy są fałszywe, to są też szkodliwe społecznie i dlatego należy je wyeliminować. Walka z fałszywymi poglądami jest wobec tego również walką o poprawę warunków ludzkiego życia, wydobycie człowiek z ciemności niewiedzy, a więc o powszechną i prawdziwą szczęśliwość. Cel ten w oczach człowieka konsekwentnego uświęca stosowanie wszelkich metod.
Zupełna konsekwencja między myśleniem a działaniem jest cechą charakterystyczną fanatyków różnej maści. Jeśli więc ludzie przekonani o słuszności swoich poglądów są tolerancyjni, to dlatego, że są niekonsekwentni. Niekonsekwencja leży u podstaw tolerancji, albo innymi słowy mówiąc, jest jej wyrazem.
Muszę jednak tutaj wskazać na jedno założenie – wszystko to może być prawdą w odniesieniu do ludzi, którzy przekonani są o absolutnej prawdziwości swoich poglądów. Jeśli bowiem o bezwzględnej pewności swoich poglądów przekonani nie są, to niekonsekwencję trudno jest im zarzucić. Jednak tacy ludzie nie byliby w stanie w ogóle funkcjonować w społeczeństwie, ponieważ życie społeczne wymusza podejmowanie decyzji. Zaś podejmować je można tylko wtedy, gdy człowiek oprze się na jakiś zasadach, twierdzeniach, prawdach itp. Bez tego jego postępowanie będzie chwiejne i w efekcie nieskuteczne. Ludzie chwiejni, to ludzie nijacy.
Na koniec więc pytania, które wynikają z tej uwagi – czy współcześnie w imię zasady tolerancji nie dąży się właśnie do nijakości? Pytanie to wiąże się z innymi – na czym w gruncie rzeczy polega tolerancja? Czy jest ona zasadą formalną, oznaczającą swobodę przyjmowania i głoszenia tego, co się chce, czy też tolerancja dotyczy treści wyznawanych przez nas poglądów?
Grzegorz Pacewicz
Fot. o2ma, Flickr (CC SA)
Komentarze
Pozwolisz, GP, że niezgodzę się w całej rozciągłości 😆
Gdybyśmy byli wszyscy konsekwentni, będąc przekonani o prawdziwości swoich poglądów, nie ustawalibyśmy w wysiłkach, dopóki wszyscy nie przyjmą i nie uznają ich za własne.
A to niby dlaczego?? Dlaczego z przekonania o słuszności własnych poglądów ma wynikać chęć (a w ujęciu konsekwentym – mus) przekonywania innych do tych poglądów? To, że są indywidua, które taką tendencję przejawiają, to bynajmniej nie powód, by sądzić na tej podstawie o całości. Takie podejście to nadużycie, jakiś rodzaj stereotypizacji. A i na gruncie słowno-logicznym przekonanie własne w żaden sposób nie implikuje chęci czy musu do przekonywania innych.
A że twierdzenie o „musie” jest niejako podstawą do dalszych wywodów, to i rozważania o tolerancji uważam za nietrafne 🙄
PS
konsekwentne i totalitarne są własnie twierdzenia Kołakowskiego z przytoczonego cytatu…
Hoko: „Dlaczego z przekonania o słuszności własnych poglądów ma wynikać chęć (a w ujęciu konsekwentym – mus) przekonywania innych do tych poglądów?”
Ano właśnie z tego, że wtedy inne, niż uznane za prawdziwe, przekonania muszą być fałszywe. Więc człowiek konsekwentny nie zgodzi się na to, by inni głosili po prostu kłamstwa.
„A i na gruncie słowno-logicznym przekonanie własne w żaden sposób nie implikuje chęci czy musu do przekonywania innych.”
Przeleć się po blogach, w których autorzy prezentują bardzo wyraźne poglądy, np. na salonie24.pl a zobaczysz, że na gruncie empirycznym taka implikacja zachodzi. I właśnie w przytoczonym cytacie stwierdzenia Kołakowskiego wyrażają postawę skrajnej konsekwencji, z którą on się nie zgadza.
Ps. Z cała niekonsekwencją zgadzam się na to, żebyś się ze mną nie zgadzał. 😉
„Ktoś przekonany niezłomnie o wyłącznej prawdziwości swoich przekonań w jakichkolwiek kwestiach, jakież ma prawo okazywać dobrowolnie tolerancję dla przekonań odmiennych? ”
Nie znam tworczosci Kolakowskiego ale zacytowany fragment wydaje sie byc nieprecyzyjnie sformulowany. Domyslam sie ze Kolakowski probuje ustalic czy tolerancyjne zachowanie jest sluszne. Jednak zdanie jest niezrecznie napisane. Nie mozemy powiedziec ze czlowiek ma prawo do tolerancyjnego postepowania (moze i ma ale chyba nie o to chodzi…). Mozemy powiedziec za to ze czlowiek ma prawo do tego aby inni go traktowali tolerancyjnie. Tak wiec istnieje zalecenie stosowania tolerancji (to wydaje sie miec na mysli Kolakowski) i prawo do bycia traktowanym tolerancyjnie. Innymi slowami, osobnik ktory wytwarza tolerancje ma nakaz a ten ktory jest jej obiektem ze strony innych ma do niej prawo.
Chyba ze nie rozumiem juz polskiego co jest mozliwe po prawie 20 latach poza granicami RP.
deepfiber,
Masz rację – w tym zdaniu gdyby zamiast prawo był nakaz, myśl Kołakowskiego była by bardziej przejrzysta. Być może to wynika z pewnych perypetii z wydaniem tej książki – pierwsze wydanie (1989) powstało tak, że Z. Mentzel przepisywał po bibliotekach teksty Kołakowskiego sprzed 1968, następnie przepisano to wszystko na maszynie, a potem całość przemycono za granicę. Stąd ponoć dużo błędów w pierwszym wydaniu. A ja niestety mam tylko to wydanie.
Moim zdaniem takie stawianie sprawy tolerancji przez Kołakowskiego bierze się z przyjęcia przez niego anachronicznej zero-jedynkowej koncepcji prawdy i fałszu. Przecież nic takiego jak 100-procentowa prawda czy kompletny fałsz ww nauce czy normalnym życiu, tym bardziej społecznym, nie istnieją i nie funkcjonują (poza matematyką, która bywa lub jest przecież tylko abstrakcyjnym, wyidealizowanym modelem rzeczywistości). Prawda i fałsz w w naukach przyrodniczych (np. szczególnie w fizyce kwantowej), w życiu społecznym, ekonomii – no, dosłownie wszędzie, ma charakter probabilistyczny i tylko w niezwyke mało prawdopodobnych, skrajnych przypadkach przybierają wartości 1 lub 0. Skoro tak, nie ma sensu, nie mając prawie nigdy 100-procentowej pewności, upierać się przy swoich racjach i nie tolerować choćby znikomych szans na racje naszych przeciwników: mając pewność, że mój sąd o rzeczywistości jest prawdą na poziomie ufności np. 0,9999 nie mogę lekceważyć tego, że istnieje całkiem spore (równe 0, 0001) prawdopodobieństwo, że właśnie jest fałszem. I właśnie dlatego, a nie z innych powodów, bycie konsekwentnym jast pozbawione sensu.
czes,
No to powiedzmy, że to co napisałeś jest prawdziwe w 50%. 🙂 Widzisz problem, czy mam jaśniej napisać?
Nie wyraziłem się widać dość jasno. Chciałem tylko powiedzieć, że pogląd Kołakowskiego i Twoja w sprawie tolerowania ludzkiej niekonsekwencji pod względem niepełnej zgodności postępowania z przyjętymi zasadami i ideami też uważam za jedyny możliwy do akceptacji. Większość środowisk społecznych dość konsekewntnie trzyma się zasady tolerownia takiej niekonsekwencji. Z innym podejściem możemy spotkać się jedynie, choć prawie zawsze nie bez niuansów i wyjatków, w środowiskach rządzacych się ideologiami lub zasadami o charakterze totalitarnym i ekstremistycznym. Na poparcie tezy o potrzebie tolerancji wydało mi się stosowne podejście traktujące prawdę i fałsz w kategoriach logiki rozmytej, w której nie ma pewności (1lub0) a jedynie wartość prawdopodobieństwa w tym przedziale. I to jest powód dostateczny i wystarczający, aby nim uzasadnić bezsens wszelkiej nietolerancji, chyba że mamy do czynienia z twierdzeniami matematycznyczmi, ale tu przecież nigdy nie spotkaliśmy się z nietolerancją ani też nie powinniśmy spotkać się z niekonsekwencją. A w dziedzinach życia, o których wspomniałem, zwłaszcza w życiu społecznym, nigdy nie będzie można powiedzieć o niekonsekwencji, jeżeli mamy do czynienia z zasadami, którch stosowność (czy prawdziwość) jest 50 procentowa (czy można w ogóle mówić wtedy o prawdzie lub fałszu, wymagalności lub niewymagalności określonego postępowania?). Chyba tylko w przypadku alogicznych sytuacji, gdzie występują kibice lub inni ludzie o ekstremistycznym nastawieniu. Prawda i fałsz to są ekstrema, absoluty i abstrakty nie występujace w przyrodzie; poza ich warościami: prawda – 1, fałsz – 0, w rzeczywistości występują tylko ich prawdopodobieństwa- takie nie zawsze pełne prawdy i niekoniecznie skończone fałsze.
korekta: nie …Twoja…, a …Twój…
Logika rozmyta nie ma za wiele wspólnego z prawdopodobieństwem. W teorii prawdopodobieństwa posługujemy się logiką tradycyjną, a zdania mają wartość prawda/fałsz (zerojedynkowo). Występuje w nich tylko dodatkowy parametr, odpowiadający za losowy wybór, np. gdy rzucamy monetą i wiemy, że nie upadła na kant, mamy dwie możliwości, orła i reszkę i z reguły przyjmujemy, że każda z nich ma prawdopodobieństwo 1/2, ale to wcale nie znaczy, że zdanie „wypadł orzeł” nie ma zerojedynkowej wartości logicznej. Z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa jest ono dla każdej ustalonej wartości naszego parametru albo prawdziwe, albo fałszywe i musi tak być, żebyśmy w ogóle mogli mówić o prawdopodobieństwie tego zdarzenia. Wszystko tu jest oparte właśnie na logice dwuwartościowej.
Zaś logika rozmyta, to koncepcyjnie zupełnie coś innego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Fuzzy_logic
czes,
hlmi już wyjaśnił o co chodzi. A prawda i fałsz oczywiście nie występują w przyrodzie, bo są własnością zdań. Zaś zasada niesprzeczności jest traktowana jako fundament racjonalnego myślenia w naszej cywilizacji.
O zasadności pewnych zdań, zwłaszcza nakazów czy wartości, można nie być do końca przekonanym, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że jeśli raz się ich trzymamy a raz nie nasze działanie będzie nieskuteczne, a dla zewnętrznego obserwatora po prostu podejrzane i nieszczere. Teoretycznie możemy spekulować czy np. obniżenie podatków prowadzi do rozwoju gospodarki i spadku bezrobocia czy też nie, ale koniec końców coś trzeba będzie zrobić i wtedy nie ma znaczenia, jak bardzo decydent jest do tego przekonany. Ale najciekawsze jest to co dzieje się w debacie na ten temat – otóż obserwując różne debaty publiczne chyba nigdy nie spotkałem się z sytuacją, gdy zwolennik jakiejś tezy wyraża wobec niej publicznie swoje wątpliwości. Reguła jest raczej przeciwna, zresztą wynikająca z zasad dyskusji racjonalnej – stawiający jakąś tezę musi robić wszystko (oczywiście co jest dopuszczalne), by jej bronić.
Tak więc czes ja rozumiem Twoje stanowisko nieco inaczej, że chodzi Ci po prostu o dystans do swoich poglądów, który ułatwia ich weryfikację pod wpływem argumentów.
Moim skromnym zdaniem postulat Kołakowskiego o potrzebie tolerancji wobec ludzkiej niekonsekwencji, posuwający się aż do pochwały tej niekonsekwencji, jest znamienny przynajmniej w tym zakresie, że wyraża nie co innego, lecz właśnie wprost konieczność zanegowania w jakimś stopniu dwuwartosciowej logiki, na jakiej opierają się „fundamenty racjonalnego myślenia w naszej cywilizacji”. Przyjęcie i konsekwentne stosowanie bowiem zasad i idei zgodnych z tą logiką prowadzi do nieakceptowalnych społecznie i naukowo sprzeczności i ekstremizmów. Jako wyjście z tej sytuacji uważam za celowe szersze przyjęcie logiki rozmytej, bo tylko ona pozwala na racjonalną tolerancje wszelkich niekonsekwencji. Zgodnie z tym, co już napisałem, muszę Panom przyznać częściową rację, przynajmniej w historycznym aspekcie podejścia do sprawy – to prawie wszystko prawda. Z tymi jednak zastrzeżeniami, że po pierwsze niesprzeczność „jako fundament racjonalnego myslenia w naszej cywilizacji” została zakwestionowana przez Goedla, po drugie z współczesne nauki przyrodnicze, ekonomiczne i społeczne opierają się w głownej mierze na statystyce, której aparat daje wyniki nigdy nie będące prawdami absolutnymi. Gdyby tak nie było, mielibyśmy do czynienia z niepodważalnymi teoriami i zakończeniem historii nauki i wszelkiego rozwoju, który między innymi polega na kwestionowaniu poprzednio uchwalonych „prawd”.
Wracając jednak do wypowiedzi hlmi chciałbym tylko podpowiedzieć, że „orzeł” czy „reszka” w doświadczeniu z monetą owszem wypadaja z teoretycznym prawdopodobieństwem 0,5, ale proszę sróbować rzucić milion razy i dostać dokładnie liczbe 0,5 mln „reszek” i „orłów”. Prawdopodobnie życia by panu nie starczyło na uzyskanie takiego dokładnie wyniku. Prawie zawsze będzie to inna liczba. A liczby te w kolejno powtarzanych takich doświadczeniach rozłożą się zgodnie z krzywa Gaussa o parametrach, które też są statystyczne. I to jest właśnie rachunek prawdopodobieństwa, a nie fakt istnienia „orła” i „reszki” i teoretycznego prawdopodobiństwa 0,5. I mylisz się co do twierdzenia o niestosowności rachunku prawdopodobieństwa do praw logiki rozmytej tak zasadniczo, ze zdecydowanie powinieneś coś więcej na ten temat przeczytć niż tylko wpis w wikipedii.
czes,
Nie niesprzeczność, tylko zasadę niesprzeczności znaną z logiki: nieprawda, że (p lub nieprawda, że p). Goedel tego prawa nie obalił.
Szanowny GP, czepiłeś się skrótu myślowego, a przecież to nie rozprawa naukowa, ale Twój blog, gdzie prowadzi się dość lużną dyskusję przy założeniu, że każdy, kto tu zabiera głos ma przynajmniej zielone pojęcie o czym mowa. Zamiast odnieść sie do poważnego zarzutu, który sformułowałem, że Kołakowski w „Pochwale niekonsekwencji” w istocie posuwa się do zanegowania dwuwartościowej logiki i właściwie jedynym w tej sytacji wyjściem jest ucieczka do logiki rozmytej – ty zabawiasz się w niewarte uwagi drobiazgi. A przecież to Ty narzuciłeś temat, który gdy konsekwentnie do niego podejść, powinien zabawić dyskutantów perspektywą całkowitej zmiany paradygmatu europejskiej filozofii i nauk społecznych, że nie wspomnę o likwidacji wszelkich ideologii i ewentualnie religii, jeśli zażyczylibyśmy sobie pójść w dalszą skrajność.
czes,
nie bedę sie wypowiadał na temat logiki rozmytej,bo rzeczywiście się nie znam. Tak się jednak składa, że znam się na prawdopodobieństwie i na logice klasycznej. Na tyle, żeby uznać z całą stanowczością, że rachunku prawdopodobieństwa nie rozumiesz.
Po pierwsze napisałem wyraźnie, że „przyjmujemy z reguły”, że prawdopodobieństwo jest 1/2. Jest to kwestia modelu probabilistycznego, który dobieramy, by opisać dane zjawisko fizyczne, modele takie nie zawsze są dokładne, zazwyczaj zawierają (jak to modele) dużo uproszczeń.
Po drugie, jeśli testujemy tego orła i reszkę na zasadzie prawa wielkich liczb, powtarzając wielokrotnie, to wcale nie oczekujemy dokładnie połowy orłów, a tylko średniej liczby orłów, blisko 1/2. Z prawa iterowanego logarytmu można nawet wywnioskować jak blisko 1/2 będzie nasza średnia.
Po trzecie, nie napisałem, że probabilistyka nie stosuje się do logiki rozmytej, ale, że koncepcyjnie jest to inna teoria. Z tego co wiem, jest to prawda, dodatkowo logika rozmyta niespecjalnie stosuje się do prawdopodobieństwa. To jest oparte na logice klasycznej, w sposób jaki opisałem wcześniej. Nawiązując do Twojego poprzedniego wpisu, gdy mierzymy jakiś parametr i dostajemy wynik, nie ma sensu powiedzenie, że ten parametr jest równy np. 10 (gdy naszym wynikiem jest 10) z prawdopodobieństwem np. 0,00009. Nasz parametr jest równy 10 albo nie jest równy (1 lub 0), a prawdopodobieństwo dotyczy błędów stosowanej metody, czyli tego jak zmienna losowa/statystyka/estymator użyty do pomiaru różni się od estymowanego parametru. Można filozofować nt. tego czy nasz parametr jest dobrze określony, etc., ale nie ma to żadnego związku z prawdopodobieństwem.
Co do twierdzenia Goedla, obaliło ono część programu rozwoju matematyki, postulowanego przez Hilberta i formalistów. Zawierał on jako obowiązkowy element dowód niesprzeczności aksjomatów teorii, co jak pokazał Goedel przy już dość prostych teoriach nie jest możliwe przy pomocy środków finitystyczych. Nie ma tu żadnych tez o obalaniu niesprzeczności ?jako fundamentu racjonalnego myslenia w naszej cywilizacji?, jak to ładnie ująłeś.
Problem jest zresztą dużo szerszy, tw. Godla jest nieustannie wypaczane i interpretowane przez ludzi, którzy nie wiedzą, o co w nim dokładnie chodzi. Jest nawet artykuł na ten temat:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/F/FL/ograniczenia_godla.html
Niestety czytałem go tak dawno i pobieżnie, że nie potrafię go teraz zarekomendować z czystym sumieniem, każdy klika na własną odpowiedzialność ;).
Jeśli zaś chodzi oto, co ja powinienem poczytać, to drogi czesiu, pozwól,że sam o tym zadecyduję. Niekonsekwencja niekonsekwencją, można ją chwalić lub nie, ale dość śmieszne jest, gdy ktoś kończy swoje peany na temat pochwały tolerancji i odrzucenia logiki klasycznej, tak jak Ty to zrobiłeś. Gdybyś jeszcze dał jakieś źródła, do których mógłbym zajrzeć, najlepiej online, to rozumiem, ale tak, sam sobie się dziwię, że Ci odpisuję.
Co ziemskie to mechanika kwantowa,to co kosmiczne to ogólna teoria względność.Wraz z życiem powstały wartości,których świat najbardziej symbolizuje potrzeba odpowiedniej odległości pięści jednego człowieka od nosa drugiego.Nistety porządek był wyznaczany pobożnymi kłamstwami,które póżniej uległy transformacji na polityczne szulerstw.Razem jeszcze dobrze się mając kreują polityczny bandytyzm.
Tezę tą opieram na założeniu,że kłamstwo jest czynnikie rozwoju intelektualnego człowieka.
Szanowny czes,
Czepnąłem się, jak to Pan ujął, szczegółów, ponieważ na nich najlepiej widać, że to, co Pana zdaniem implikuje wywód Kołakowskiego, w ogóle nie zachodzi. Błędy w szczegółach rodzą błędy w ogólnym wniosku. Kołakowski pisze pochwałę niekonsekwencji, a nie pochwałę logiki rozmytej i nowego paradygmatu, ponieważ stara dobra prawda ma się dobrze i nie ma potrzeby jej kwestionować, ani przeinterpretowywać na potrzeby probabilistyki, co wyjaśniał hlmi.
Znam się co nieco na logice klasycznej, ale o logice rozmytej nie mam zielonego pojęcia i sam jestem ciekaw co logicy, a szczególnie metodolodzy nauk społecznych by na temat jej przyłożenia do nauk społecznych powiedzieli. Podejrzewam, że niewiele, bo w znanych mi podręcznikach do metodologii nauka społecznych (nawet tych najnowszych) nikt na ten temat nic nie pisze. Być może jest to ciekawe, ale być może zabieg taki byłby zupełnie jałowy.
Ciekawi mnie za to co innego – dlaczego nikt nie próbuje odpowiedzieć na pytania postawione przeze mnie na końcu, bo to one najbardziej mnie frapują.
Pozdrawiam,
GP
Logikę rozmytą najlepiej widać w polityce historycznej.Znakomicie ją uosabia „historyk” GroSS,bo to przecież specjalista od nauk socjologicznych,znakomicie instrumentalnie potrafi logikę rozmyć.To jest szkoła politycznego szulerstwa bazująca na szczytnej tezie ,że kłamstwo jest czynnikiem rozwoju intelektualnego człowieka.
Ja tam nie wiem, nie chce mi się tracić czasu na czytanie Grossa, skoro i tak nie będę w stanie stwierdzić, co tam jest prawdą, a co nie, a wiele jego tez można poznać z mediów, niezależnie, czy się człowiek interesuje czy nie.
To jak w starym kawale o Wałęsie. Rozkładam gazetę, Wałęsa, włączam radio, Wałęsa, włączam telewizję, Wałęsa, wyglądam przez okno – Wałęsa. Boję się otworzyć konserwę…
Niewątpliwie jednak to podwójne S jest trochę nie na miejscu. Co więcej, szkodzi tak naprawdę tezie stawianej przez przeciwników Grossa, ja np. byłbym skłonny uwierzyć, a przynajmniej uznać za prawdopodobną tezę, że Gross manipuluje (w końcu sprawia on trochę wrażenie, jakby w swoich badaniach dążył do ustalonej od początku tezy), ale tego typu nieładne argumenty ad personam, sprawiają, że trochę trudno mi poważnie traktować niektórych jego adwersarzy…
@GP,
Co do pytań postawionych na końcu wpisu:
Wydaje mi się, że nikjakość wiąże się raczej z synkretyzmem tj. przekonaniam, że każdy ma rację połączoną z niezdolnością dostrzegania różnic np. Jezus i Mahomet to to samo itp.. Tolerancja dla treści poglądów innych to raczej postawa: myślę, że nie masz racji, ale jest dla nas obu miejsce w przestrzeni publicznej.
Inna sprawa, że często że synkretyzm (tj. całkowity rozkład rozumu) pojawia się jako konsekwencja zbyt daleko posuniętej tolerancji (zbytniego przesunięcia jej granic).
Co do wypowiedzi Kołakowskiego wydaje mi się, że trzeba pamiętać o czasach, w jakich to pisał – dominowała wtedy jedna ideologia i powodowało to pewną sztywnośc umysłową.
Dziś większośc ludzi chyba przywykła do tego, że w życiu funkcjonujemy na wielu płaszczyznach równocześnie. Można być współczującym katolikiem w kościele, krwawym kapitalistą w biurze, kontestatorem na koncercie rockowym itd.
Ładnie analizuje to Hellinger pisząc o postępowaniu jako manifestacji przynależności do grupy – w wolnym świecie należymy do wielu grup równocześnie musimy więc brać pod uwagę wiele czasem sprzecznych ze sobą zasad.
Ha… też miałem, czytając ten fragment z Kołakowskiego, odczucie anachronizmu – tyle że nie logicznego a historyczno-ideowego, jakby rzecz była wprost wyjęta z jakiegoś pozytywistycznego czy materialistycznego dziewiętnastowiecznego manifestu. Dzisiaj to już nie funkcjonuje – nie dlatego, że „człowiek konskwentny” miałby się na coś godzić lub nie, lecz dlatego, że panuje subiektywizm i pojęcie „prawdy” zostało mocno zrelatywizowane. A to nie to samo, co niekonsekwqencja, bo ta jest jakąś manifestacją na gruncie pewnych zasad, tymczasem zmianie uległy same zasady.
Zresztą, wracając do poprzednigo, wciąż nie widzę powodów, dla których ma istnieć mus niegodzenia się na to, by inni głosili coś, co ja uznaję za nieprawdziwe. Co do implikacji, to by ona była prawdziwa, musi zachodzić zawsze, co w tym przypadku jest mało prawdopodobne. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że gdy nie zachodzi, mamy do czynienia z niekonsekwencją – i tym sposobem wszystko sprowadza się do dyskusji o znaczeniu słów. 🙂
Szanowni blogowicze, nie mogę pozbyć się konsternacji w jaką wprawia mnie dyskusja na tym blogu. Mamy oto z jednej strony tekst DP, omawiający postulat Kołakowskiego, zalecający niekonsekwencję w stosowaniu się do idei i zasad, które uznajemy za prawdziwe i godne przestrzegania, bowiem w przypadku rygorystycznej konsekwencji staniemy się fanatykami lub ekstremistami, szkodliwymi dla życia społecznego. Na gruncie klasycznej logiki postulat ten jest paradoksem, sprowadzającym się w uproszczeniu do zdania: miecie zasady i ideały , ale ich nie przestrzegajcie (jeżeli z jakichkolwiek względów miałoby to rodzić trudności lub kłopoty). Na szczęście postulat ten jest tylko opisem istniejącego stanu w prawie każdej rzeczywistości społecznej za wyjątkiem zideologizowanych i ekstremistycznych środowisk politycznych, religijnych, terrorystycznych itp. Ludzie w małym stopniu przestrzegają zasad, jeżeli nie spodziewają Sie z ich przestrzegania jakichkolwiek korzyści. Pozwala im to podejmować decyzje, często sprzeczne z ideałami i zasadami, ale korzystne dla nich osobiście i najczęściej też dla środowisk, w których żyją. Odrzucają takim postępowaniem dwuwymiarową logikę wszelkich ideologii: albo prawda – albo fałsz, albo dobro – albo zło, albo wszystko -albo nic, i zawsze „wolą mieć wróbla w garści niż gołębia na dachu”.
Czymże innym jest takie postępowanie, jak nie powszechnym stosowaniem praw logiki rozmytej. Stosując się do jej zasad ludzie nie odrzucają całkowicie ideałów i zasad. Wszyscy, w tym także wyznający jakieś ideały, zasady, zasady współżycia społecznego, zwykłej przyzwoitości itp. podejmują decyzje często w sprzeczności z tym zasadami , jednakże na porządku dziennym jest dążenie zarówno do maksymalizacji korzyści własnych lub środowiskowych jak również jednocześnie też do maksymalizacji zbliżenia i postępowania zgodnie z wyznawanymi zasadami. Odrzucenie metodologii dwuwartościowej logiki i intuicyjne stosowanie się do praw logiki rozmytej pozwala normalnym ludziom na podejmowanie trafnych i racjonalnych decyzji w warunkach niepełnych danych, danych statystycznych lub określonych probabilistycznie, często w warunkach przekłamań , zakłóceń w procesie opracowania danych i podejmowania decyzji. Takie jest życie i żadna ideologia tego nie może zmienić.
W oparciu o prawa logiki rozmytej w ostatnich kilkunastu latach nastąpił, słabo w Polsce dostrzegany przez środki masowej informacji postęp, który ma wymiar prawdziwej rewolucji technologicznej i rangę niebywałego przełomu cywilizacyjnego. Powszechnie już stosowane są urządzenia i systemy wyposażone w sztuczna inteligencję z układami fuzzy logic do automatycznego kierowania procesami przemysłowymi, automatycznego podejmowania decyzji ekonomicznych, różnorodne automatyczne systemy logistyczne itp.; niedalekie od wdrożenia są na świecie systemy i środki do automatycznego prowadzenia wojny.
W życiu codziennym z układami fuzzy logic dostępne są aparaty fotograficzne z automatyczną identyfikacją twarzy i korektą zdjęć uniezależniającą od złych warunków oświetlenia; tego rodzaju układy doprowadziły do poprawy bliskiej ideałowi jakość obrazu telewizyjnego i w ogóle jakość wszelkich multimediów. Takich przykładów można obecnie podawać setki.
I w takich to warunkach autor blogu, rozpatrując temat postulat Kołakowskiego, nawołującego do niekonsekwencji w przestrzeganiu sztywnych idealistycznych zasad, czyli w istocie do odejścia od stosowania sztywnych zasad dwuwartościowej logiki, pomija milczeniem i lekceważeniem propozycję zastosowania do rozpatrywania takich postulatów metodologii i zasad logiki rozmytej. Czy to nie jest frustrujące w takim piśmie jak POLITYKA?
@Hoko,
Mam trochę wątpliwości co do relatywizmu i subiektywizmu, o których piszesz. Oznaczałoby to bowiem, że jednostki relatywizują prawdę.
Moim zdaniem mamy raczej do czynienia z pluralizmem, tj. występowaniem różnych poglądów i prawd w tej samej przestrzeni publicznej (min. dzieku temu blogowi).
Dla mnie relatywizacja i subiektywizm są stanowiskami niekonsekwentnymi. I w tym Kołakowski jednak się broni. 😉
Wracając do tego co napisał Art63:
„Dziś większośc ludzi chyba przywykła do tego, że w życiu funkcjonujemy na wielu płaszczyznach równocześnie. Można być współczującym katolikiem w kościele, krwawym kapitalistą w biurze, kontestatorem na koncercie rockowym itd.”
Otóż jest dość sensowne wytłumaczenie i tolerancji i niekonsekwencji – funcjonując w wielu grupach i podejmując decyzje na podstawie różnych wartości łatwo popaść w konflikt. Ale to wynika z samej natury wartości, które są na siebie nieprzekładalne, a przez to wymuszają niekonsekwencję. Mimo wszystko uważam jednak, że jednym z istotnych zagrożeń tolerancji jest „nijakość” czyli tendecja do wykluczenia każdego, kto ma wyraźne zdanie. W ostatni weekend można to było dostrzec w komentarzach na temat ostatnich osiągnięć prof. Giertycha. Też go nie lubię, ale idiotyczny komentarz w materialne dziennikarskim o potrzebie elimincji go z życia publicznego przyprawił mnie o gęsią skórkę.
Szanowny czes,
Odnoszę wrażenie, że nie zrozumiał Pan intencji wpisu. Niekonsekwencja nie jest postulatem – już po raz trzeci głoszę jej pochwałę, ponieważ dostrzegam jej zbawienne skutki. Niekonsekwencja nie oznacza w tym wypadku konieczności przebudowania logiki klasycznej – wręcz przeciwnie, ma się ona dobrze, ponieważ niekonsekwencja nie dotyczy myślenia lecz działania. Tu pojawia się pytanie o źródła tej niekonsekwencji. Odpowiedź, że jest nim słabość logiki klasycznej, moim zdaniem jest kompletnie nietrafiona, bo postęp naukowy ostatnich wieków bazuje właśnie na niej. Moim zdaniem źródło leży gdzie indziej – są nimi sprzeczności między samymi wartościami, o czym też kiedyś pisałem.
Ale mniejsza z tym – póki co szafuje Pan urokami logiki rozmytej, chociaż nie dał Pan ani jednego linka do jakiejkolwiek literatury fachowej na ten temat. Przydałoby się chociaż jakiekolwiek jej szkicowe nakreślenie np. w formie tekstu umieszczonego gdziekolwiek w sieci. Na razie idea logiki rozmytej jest rozmyta i służy jako słowo-wytrych automatycznie rozwiązujący problem.
Na marginesie jeszcze jedna uwaga – to logika klasyczna była tworzona w oparciu o „zwykłe myślenie ludzi”.
Szanowny Panie DP,
nie mam zamiaru forsować poglądu o wyższości czegokolwiek nad czymś innym, a tym bardziej przewagi logiki rozmytej nad współczesną logiką formalną. Doceniam znaczenie tej drugiej na równi z pierwszą. Pomyślałem nieśmiało, acz nieskromnie, że może ktoś w Polsce zainteresuje się, jeżeli nie osiągnięciami to chociaż zarysem metodologii tej pierwszej, z nadzieją, że rozpatrywanemu w pańskim blogu zagadnieniu stawianemu przez Kołakowskiego będzie można przyjrzeć się również w innym świetle. Ta nadzieja okazała się jak dotąd niespełniona, mimo że świat pełen jest dokonań i myśli w dziedzinie logiki rozmytej. To nieprawda, ze istnieje jakikolwiek brak literatury. Literatura ta jest w nadmiarze niemożliwym do prześledzenia nawet przez duże zespoły specjalistów a dzeisiątki światowych ośrodków naukowych, badawczych i wdrożeniowych zajmuje się teorią i aplikacjami w tej dziedzinie. Oto pierwsze lepsze linki z googla, które dają pojęcie o zakresie tej dziedziny (niestety w języku polskim nie ma prawie nic godnego uwagi, dlatego odsyłam do anglojęzycznych):
http://en.wikipedia.org/wiki/Fuzzy_logic (tu jest dość duzy wykaz publikacji):
http://web.abo.fi/~rfuller/fuzs.html (niektóre instytucje zajmujace się fuzzy logic).
Tak… Nic nie stoi na przeszkodzie żebyś rozwinął tę logikę i np. zastosował ją do podejścia Kołakowskiego, a następnie przedstawił to w serii artykułów gdzieś w sieci i zalinkował.
W każdym bądź razie mój nick to GP!
To ja moze wyjasnie, ze ja z kolei nie podwazalem nigdzie zastosowan logiki rozmytej, moje uwagi zwiazane sa z rachunkiem prawdopodobienstwa i maja charakter raczej matematyczny, dotyczacy podstaw tej teorii w jej nowoczesnym, matematycznym wydaniu, ktore to podstawy oparte sa na logice klasycznej. Zdaje sobie sprawe, ze logika rozmyta znajduje wiele zastosowan, nie mam pojecia na temat szczegolow, moge sobie tez wyobrazic polaczenie metod logiki rozmytej z metrodami probabilistycznymi, ale nie tego dotyczyly moje uwagi.
Dodatkowo, nieprawda jest, jakoby w Polsce nie zajmowano sie logika rozmyta, jedyny podrecznik tej logiki jaki kiedykolwiek wpadl mi w rece byl akurat po polsku, dodatkowo niedawno odbyla sie duza konferencja zwiazana z logika rozmyta, mozna zerknac np. tu http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=271
Przyznam, ze mnie osobiscie logika rozmyta szczegolnie nie interesuje, podobnie jak nie interesuje mnie topologia algebraiczna, ale nie kazdy musi sie znac na wszystkim, szczegolnie w dobie specjalizacji, wiec nie ma o co sie obrazac…
Moim zdaniem nie tyle logika rozmyta co teoria gier by tu pasowała. Gdy rozważymy zyski i straty, to okaże się, że w bardzo wielu sytuacjach niekonsekwencja jest poprostu zachowaniem optymalnym i najbardziej popłaca. Czyli zachowanie niekonsekwentne może być jednak na swój sposób konsekwentne, tyle że nie zawsze zdajemy sobie sprawę z motywów, jakie nami kierują. 🙂
Hoko,
przyznam, ze nie rozumiem, moze dlatego, ze nie wiem, co dokladnie masz na mysli , mowiac o niekonsekwencji w kontekscie teorii gier. Moze to skrzywienie zawodowe, ale jakos nie widze miejsca na pojecia wziete z psychologii czy wrecz etyki w kontekscie matematycznym…
Pozdrawiam
hlmi,
w kontekście teroii gier rozpatruje się w tej chwili wiele rzeczy, np. z socjologii, badań rynku tudzież nomen omen ewolucjonzmu. Chyba za bardzo jesteś przywiązany do swojej matematycznej działki 😉 Inne teorie matematyczne też się rozmaicie wykorzystuje – np. teorię dodawania i odejmowania, tyle że do tego wszyscy się już przyzwyczaili 🙂
A mi chodziło o to, że wiele naszych decyzji nie wynika ze świadomego rozeznania, lecz jest podejmowanych poza świadomym postrzeganiem, decydują tu więc rozmaite uwarunkowania genetyczne, które wykształciły się na drodze ewolucji. Więc niekonsekwencja może być w niektórych sytuacjach najlepsza przystosowawczo, a więc jest najlepszą strategią w grze organizmu z naturą. I w tym sensie niekonsekwencja społeczno-ideowa może być wynkiem konsekwentnego dązenia organizmu do maksymalnych zysków. 🙂
Hoko,
oczywiście, teoria gier wyrosła z ekonomii, podobnie zresztą jak dodawanie i odejmowanie ;), potem rozwijana była też w naukach społecznych, ale w kontekście logiki rozmytej pojawia się jako alternatywa matematyczna. Fakt, że coś ma zastosowania, nie znaczy, że przestaje być matematyką (chociaż fizycy uparcie nazywają część zastosowań matematyki w ekonomii – ekonofizyką, tai chwyt marketingowy).
Chodziło mi raczej o to, że jak już się ustali strategię, to trudno mówić o konsekwencji, albo niekonsekwencji, tzn. trudno sprecyzować czym może ona być w kontekście teorii gier (tak mi się wydaje, nie znam się tak naprawdę). Bo teoria ta, nawet jak modeluje ludzkie zachowania, robi to na gruncie matematycznym, więc nie mówi o tym czy jakieś zachowanie/wybór strategii jest świadome czy nie, a raczej jakie są jego konsekwencje dla stanu gry. Z tego punktu widzenia, Twoje „konsekwentne dążenie do maksymalnych zysków” wydaje się konsekwentne i już, tzn. wszystko zależy od celu gry i tego, co ma realizować nasza strategia. Jakoś nie widzę tu miejsca na dylematy społeczno-ideowe. Być może można rozpatrywać strategie zależące w istotny sposób od przeszłości gry, nawet jeśli przyszłość zależy tylko od teraźniejszości, wtedy można się zastanawiać w jakich grach „zemsta popłaca”, można się zastanawiać, co się dzieje, gdy gracze współpracują, etc., ale nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Drodzy blogowicze,
Rozumiem ogólną tezę Kołakowskiego, ale jest to tylko teza.
Czy Kołakowski uargumetowywuje w jaki kolwiek sposób swój pogląd?
Twierdzi on, iż następstwem „konsekwentnej” konsekwencji jest fanatyzm,
faszyzm, różne inne choroby demokracji. Ale dostrzegam w tym pewną sprzeczność. Bowiem wszelkie odmiany fanatyzmu nie są konekwentne!
Poglądy wszystkich fanatyków są niekonsekwntne.
Bardzom ciekaw jak się pogląd p. Kołakowskiego przekłada np. na hydraulika który ma naprawić cieknącą rurę w łazience, jak mówi, że naprawi, a po naprawie dalej cieknie to też należy go chwalić za niekonsekwencję? Bo ja bym wolał hydraulika-fanatyka, co jak powie że naprawi, to naprawi.. Z drugiej strony trudno od kogoś posługującego się tezami „pochwały dla niekonsekwencji” wymagać, żeby był konsekwentny w swoich poglądach, innymi słowy pochwała dla niekonsekwencji, no chyba że akurat chodzi o hydraulika i cieknącą rurę to wtedy pochwała dla konsekwencji, tak?
Nie wiem jak inni czytelnicy, ale, jeżeli chodzi o mnie, jak słyszę z czyichś ust sformułowania „nienormalne jest normalne” itp. trzymam się od tej osoby z daleka. Ponieważ jestem przekonany że ktoś, kto głosi „pochwałę niekompetencji” postępuje ( konsekwentnie ) w myśl tej zasady, ewentualnie postępuje niekonsekwentnie, czyli co innego mówi, a co innego robi.. tacy ludzie zwykle oskarżają mnie o głupotę wykładającą się tym, że bezrozumnie twierdzę, że jak dach przecieka, to przecieka, podczas kiedy mądrość legitymuje się „zrozumieniem” metafizycznych aspektów przeciekającego dachu, głębokiej filozofii sformułowań w rodzaju „pochwała niekompetencji”.. brr..