Pochwała niekonsekwencji (3)

prawda_450.jpg

Gdyby wszyscy konsekwentni byli, ludzkość by wyginęła.

Od kilku miesięcy wgłębiam się w książki, eseje, bajki, szkice, uwagi, słowem twórczość Leszka Kołakowskiego, którego dorobek zresztą od kilku lat bardzo mnie pociągał, brakowało mi jednak impulsu by głębiej nad nim przysiąść. Ucieszyło mnie przy tym to, że tytuł jednej z książek Kołakowskiego – „Pochwała niekonsekwencji”, o której już dwukrotnie wspominałem (L. Kołakowski, „Pochwała niekonsekwencji”, T. I-III, Warszawa 1989) – jest identyczny z tytułami dwóch moich wcześniejszych wpisów. Pisząc je, nie miałem pojęcia o jednym z esejów Kołakowskiego, od którego pochodzi tytuł całej książki. Nad nim chciałbym się dziś zatrzymać.

Kołakowskiemu chodzi w nim o niekonsekwencję między zachowaniem ludzi, a ich myśleniem; o brak zgodności między zasadami, o których prawdziwości czy słuszności są głęboko przekonani, a następstwami praktycznymi tych zasad, które nie zawsze są konsekwentnie z nich wyciągane. Jego zdaniem jest to prawdziwe szczęście, że ludzie nie są konsekwentni. Gdyby bowiem wszyscy konsekwentni byli, ludzkość wyginęłaby, a w najlepszym razie pośród ludzi zapanowałby jeden sposób myślenia i działania. Dlatego, że człowiekiem konsekwentnym może być tylko fanatyk.

Kołakowski tak o tym pisze:

„Ktoś przekonany niezłomnie o wyłącznej prawdziwości swoich przekonań w jakichkolwiek kwestiach, jakież ma prawo okazywać dobrowolnie tolerancję dla przekonań odmiennych? Jakich to dóbr i wartości może się spodziewać po sytuacji, w której wolno jest upowszechniać bezkarnie poglądy ponad wątpliwość fałszywe, a więc tak czy inaczej szkodliwe społecznie? W imię czego wolno mu rezygnować ze stosowania środków wiodących w jego mniemaniu do celu, który uważa za słuszny?” (L. Kołakowski, „Pochwała niekonsekwencji”, T. II, Warszawa 1989, s. 157)

Gdybyśmy byli wszyscy konsekwentni, będąc przekonani o prawdziwości swoich poglądów, nie ustawalibyśmy w wysiłkach, dopóki wszyscy nie przyjmą i nie uznają ich za własne. A w walce tej ludzie konsekwentni uznają za dopuszczalne wszystkie metody, skoro walka ta prowadzona jest w imię poglądów, które z absolutną pewnością są prawdziwe. Jeśli zaś pozostałe poglądy są fałszywe, to są też szkodliwe społecznie i dlatego należy je wyeliminować. Walka z fałszywymi poglądami jest wobec tego również walką o poprawę warunków ludzkiego życia, wydobycie człowiek z ciemności niewiedzy, a więc o powszechną i prawdziwą szczęśliwość. Cel ten w oczach człowieka konsekwentnego uświęca stosowanie wszelkich metod.

Zupełna konsekwencja między myśleniem a działaniem jest cechą charakterystyczną fanatyków różnej maści. Jeśli więc ludzie przekonani o słuszności swoich poglądów są tolerancyjni, to dlatego, że są niekonsekwentni. Niekonsekwencja leży u podstaw tolerancji, albo innymi słowy mówiąc, jest jej wyrazem.

Muszę jednak tutaj wskazać na jedno założenie – wszystko to może być prawdą w odniesieniu do ludzi, którzy przekonani są o absolutnej prawdziwości swoich poglądów. Jeśli bowiem o bezwzględnej pewności swoich poglądów przekonani nie są, to niekonsekwencję trudno jest im zarzucić. Jednak tacy ludzie nie byliby w stanie w ogóle funkcjonować w społeczeństwie, ponieważ życie społeczne wymusza podejmowanie decyzji. Zaś podejmować je można tylko wtedy, gdy człowiek oprze się na jakiś zasadach, twierdzeniach, prawdach itp. Bez tego jego postępowanie będzie chwiejne i w efekcie nieskuteczne. Ludzie chwiejni, to ludzie nijacy.

Na koniec więc pytania, które wynikają z tej uwagi – czy współcześnie w imię zasady tolerancji nie dąży się właśnie do nijakości? Pytanie to wiąże się z innymi – na czym w gruncie rzeczy polega tolerancja? Czy jest ona zasadą formalną, oznaczającą swobodę przyjmowania i głoszenia tego, co się chce, czy też tolerancja dotyczy treści wyznawanych przez nas poglądów?

Grzegorz Pacewicz

Fot. o2ma, Flickr (CC SA)