Niepojętość początku

snake_450.gif

Jak świat może się wziąć z niczego? Jest to niemożliwe (zdaniem Hegla).

Filozofia Georga Wilhelma Friedricha Hegla jest bardzo dziwna i doczekała się wielu jakże różnych ocen – od skrajnego wręcz uwielbienia po skrajną negację. Trzeba przyznać, że pojąć jej meandry jest faktycznie bardzo trudno, o ile jest to w ogóle możliwe, tak bardzo odbiega ona od zwykłego, zdroworozsądkowego myślenia. Sam Hegel miał ponoć powiedzieć, że był tylko taki jeden, który go pojął, a i ten go nie zrozumiał. Zaś na uwagę, że fakty nie potwierdzają jego filozofii, miał powiedzieć: „Tym gorzej dla faktów”.

Jednak nie o filozofii Hegla chcę tutaj pisać, lecz o pewnym rozumowaniu, które on przypomniał w „Nauce logiki”. Chodzi mi o niemożliwość początku, a początku świata w szczególności. Niemożliwość początku świata, i analogicznie także każdej rzeczy, wykazuje się w tym rozumowaniu w ten sposób. Na początku mamy alternatywę: świat może się zaczynać wtedy, gdy coś już jest, lub też może się zaczynać, gdy nie ma nic. Ale w tym pierwszym wypadku, jeśli coś już jest, to świat nie może się zaczynać, bo już świat jest jako właśnie to coś. Więc jest to niemożliwe.

Zaś w tym drugim wypadku świat zaczynałby się z niczego. Jest to niemożliwe, ponieważ w tym wypadku nic musiałoby zawierać w sobie chociażby cień jakiejś treści, jakąś afirmację bytu, jakąś zasadę, z której miałby się wziąć świat. Wtedy jednak nic nie byłoby już niczym, lecz czymś, bo zawierałoby w sobie jakąś pozytywną treść. Stąd wniosek, że w obu tych wypadkach początek jest niemożliwy: Nic nie może się rozpoczynać ani wtedy, kiedy coś jest, ani wtedy, kiedy go nie ma.

Przyznam, że argument przypomniany jedynie przez Hegla (nie on jest jego twórcą) jest dość zawiły. W ostateczności wszystko można sprowadzić do początku czegoś (bytu) z niczego. Ale jak pokazuje Hegel jest to niemożliwe, ponieważ by nic mogło zapoczątkować coś, musiałoby zawierać w sobie jakąś pozytywną treść, ale wtedy przestaje być niczym. Dlatego argument ten bywał traktowany jako przemawiający na rzecz wieczności świata. Jak świat może się wziąć z niczego? Jest to niemożliwe. Istniejące bierze się z istniejącego.

Sam Hegel rozwiązanie tej trudności widział inaczej. Jego zdaniem cały problem bierze się z absolutnej odrębności pojęć bytu i niczego. Zasada ich radykalnej odrębności jest przesłanką tego rozumowania i dlatego Hegel ją odrzuca na rzecz innej, paradoksalnej, ale bardzo charakterystycznej dla niego tezy, że byt i nic są tym samym. O tezie tej mogę napisać kiedy indziej, o ile zajdzie taka potrzeba. Na razie tyle nam wystarczy, że przesłanka całego argumentu – całkowita odrębność bytu i niczego – może być wątpliwa.

Jakie z tego wypływają wnioski? Myślę, że co najmniej dwa. Po pierwsze, że wszelki początek jest często rzeczą umowną. Bo z jednej strony nie sposób twierdzić, że nie ma początków, wszak z początkami mamy cały czas do czynienia: początek dnia, początek pracy nad czymś, początek weekendu i tak dalej. Z drugiej strony w wielu przypadkach początek jest wskazywany arbitralnie. Metaforycznie rzecz ujmując, dzień zaczyna się wtedy, gdy noc jest najgłębsza, bo od tego momentu z każdą chwilą robi się coraz jaśniej, aż w końcu nastaje świt i nowy dzień. Lub innymi słowy, wszelki początek zawiera w sobie i koniec, tak jak koniec jest na ogół początkiem czego nowego. Kiedy więc mamy do czynienia z początkiem, jest rzeczą pewnego wyboru.

Po drugie, początek jest przynajmniej z pewnego punktu widzenia czymś niepojętym. Myśl ta jest mi szczególnie bliska, gdy patrzę na dzieci – mojego syna czy dzieci moich znajomych. Oto nie było ich, a są. Cud, który nie przestanie mnie chyba nigdy dziwić.

Grzegorz Pacewicz