Mandarynki nie tylko łazienkowskie

W warszawskim parku Łazienkowskim można spotkać setki gatunków kręgowców, głównie ptaków. Niektóre z nich pojawiają się tylko na chwilę, jak sarny czy ptaki na przelotach, inne tworzą populację lęgową. Lęgną się też pawie, które bardziej są tu gatunkiem hodowlanym, a ich jaja czasem trzeba inkubować.

Przez jakiś czas w Łazienkach gatunkiem ozdobnym były też kaczki mandarynki. Od 2001 roku jednak je też można zaliczyć do awifauny lęgowej tego parku. Mandarynki, karolinki i piżmówki hodowane w celach ozdobnych czasem mają przycinane pióra, żeby nie móc odlecieć. Łazienkowskie kaczki jednak nie są tak traktowane i przemieszczają się po całej Warszawie. Do niedawna mimo to nawet jeżeli niektóre osobniki większość roku spędzały w innych parkach lub nad Wisłą, co jakiś czas zawsze wracały do matecznika, na przykład na zimę, gdy inne stawy zamarzały, i rozmnażały się tylko tam. Od kilku lat lęgi zdarzają się jednak już także w innych miejscach Warszawy. Zdjęcie ilustrujące ten wpis zrobiłem w 2019 roku w parku Szczęśliwickim. Później tę samą samicę widziałem jeszcze kilka razy, choć bez młodych, także prawie dokładnie rok temu i to było jak dotąd jej ostatnie odnotowane stwierdzenie.

W naturze mandarynki to kaczki leśne. Może to wydawać się dziwne, ale są dziuplakami. Tak naprawdę to nie jest ewenement w świecie kaczek. Tak samo rozmnażają się choćby gągoły, a nawet krzyżówkom zdarza się zakładać gniazda w dziuplach lub skrzynkach lęgowych o odpowiednio dużym wejściu. To mogło się przyczynić do przywiązania do Łazienek, gdzie w porównaniu z innymi warszawskimi parkami jest więcej starych, dziuplastych drzew. Leśny charakter przejawia się w preferencjach pokarmowych. Oczywiście parkowe mandarynki jedzą różne rzeczy, ale w odróżnieniu od krzyżówek mogą jeść nawet żołędzie.

Łazienkowskie mandarynki eksplorują całą Warszawę, ale zdarza im się zalatywać nawet do Finlandii. Populacja łazienkowska, czy teraz już raczej ogólnowarszawska, jest najliczniejsza w Polsce, ale nie jest jedyna. Widywano je w praktycznie całej Polsce. Stosunkowo najrzadziej na pograniczu śląsko-wielkopolsko-łódzkim i Lubelszczyźnie, choć w Radzyniu Podlaskim jest całkiem pokaźne stadko. Stosunkowo dużo jest też w okolicach Warszawy, np. w Pruszkowie, między Opolem a Krakowem, czy w Trójmieście.

Często są to pojedyncze obserwacje uciekinierów z hodowli, ale od czasu do czasu udaje się udokumentować nawet wyprowadzenie lęgu. Zwykle to jednorazowe obserwacje, z wyjątkiem Brzegu, gdzie lęgi, choć nieliczne, powtarzały się przez kilka lat.

Życie warszawskich mandarynek nie jest łatwe. Dotyczy to głównie samców, które zwykle żyją krócej. Do niedawna wydawało się, że to ich liczba limituje liczbę par lęgowych. Od paru lat ich liczbę szacowano na około setki. Szacowano, że wzrost liczebności populacji postępujący przez pierwsze lata tego wieku wyhamował na tym poziomie. Jednak tej zimy, w momencie, gdy większość mandarynek zebrała się w nielicznych niezamarzniętych miejscach, przeprowadzono gremialne liczenie i naliczono 274 samce i 164 samice.

Dotychczas większość szacunków opierała się o analizę odczytów obrączek i zgłoszeń do serwisu ornitho.pl. Obrączkowaniem zajmuje się Warszawski Zespół Obrączkarski Tridactylus (czyli ‚trójpalczasty’, co ornitologom może się kojarzyć głównie z rzadkim gatunkiem dzięcioła). Grupę tę początkowo tworzyli studenci i pracownicy SGGW, z których część już dawno skończyła studia, a niektórzy kontynuują karierę gdzie indziej. Spiritus movens ostatniego liczenia była Fatima Hayatli, która obecnie robi doktorat w Łodzi. (Inni członkowie WZO Tridactilus specjalizują się w badaniu innych gatunków – np. krzyżówki lub łyski). Nie wszystkie warszawskie mandarynki są zaobrączkowane, ale wydaje się, że większość tak.

Mandarynka jest ewidentnie w Polsce gatunkiem obcym, natomiast nie jest jasne, czy jest inwazyjnym. Jak na razie prawie nie wybiera się na dłużej poza miasto, więc jej konkurencja z rodzimymi gatunkami żyjącymi poza parkami jest znikoma. W Warszawie krzyżówka wciąż jest jednym z najliczniej notowanych gatunków ptaków i nie wydaje się, żeby mandarynka jej zagrażała w jakikolwiek sposób. Nisze ekologiczne mogły się najbardziej nakładać z karolinką, która jest tak samo obca i też zdarza jej się zamieszkiwać parki. W Warszawie widuje się również zaloty między tymi gatunkami.

Hayatli apeluje o zgłaszanie zauważonych lęgów mandarynki, żeby monitorować ewentualną inwazję.

Piotr Panek

fot. Piotr Panek. licencja CC BY-SA 4.0