Mit świąt

Ze świętami w ogóle, a Świętami w szczególe wiążą się różne mity, legendy czy hagady. Jedną z bardziej lubianych przez prasę takich sobie historyjek jest ta, że na oddziały ratunkowe trafia wówczas najwięcej samobójców.

Historia sięga przynajmniej przełomu wieków i narodziła się w Stanach Zjednoczonych, więc obejmuje zasięgiem nie tylko okres świąt Bożego Narodzenia, Nowego Roku i Chanuki, ale też nieco wcześniejszego Święta Dziękczynienia (gdyby narodziła się gdzie indziej, może załapałyby się andrzejki, mikołajki czy noc św. Łucji). Serwisy prasowe, obecnie oczywiście przede wszystkim internetowe, publikują artykuły okraszone wypowiedziami ratowników, że czas ten jest szczególnie dla nich pracowity.

Ta współczesna antyopowieść wigilijna zawiera różne tropy. Oto atakująca ze wszech stron fala serdeczności na pokaz i podkreślanie wspaniałych stron posiadania wielu znajomych – krewnych lub nie – wzmacnia u osób w gorszej sytuacji towarzyskiej poczucie klęski. Brzmi całkiem przekonująco. Jest tylko jeden mankament – brak oparcia w danych.

Historia powstała w USA, więc wypadałoby zderzyć ją z danymi amerykańskimi. Dane o samobójstwach zbiera National Center for Health Statistics. Wynika z nich, że w grudniu liczba samobójstw rzeczywiście jest wyjątkowa – tyle że wyjątkowo niska. Samobójstwa częściej zdarzają się wiosną albo latem, choć w różnych latach bywa różnie.

Analitycy z Annenberg Public Policy Center przejrzeli również same artykuły prasowe. Wynika z nich, że najwięcej tekstów przywołujących ten mit pojawiło się na przełomie lat 1999/2000. Ale i już wtedy prawie jedna czwarta artykułów go obalała. Potem z reguły liczba tekstów twierdzących, że święta to czas samobójstw, spadała i ustabilizowała się na poziomo około pół na pół.

W tym czasie liczba samobójstw rocznie rosła, choć w 2018 trend się zatrzymał. Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych.

Co jednak sprawia, że mit wciąż pokutuje? Na pewno trafia w gusta malkontentów biadających nad upadkiem współczesnego świata, konsumpcjonizmem, hipokryzją itd. Także tych, którzy nie lubią patosu i religijnych czy przynajmniej duchowych odwołań świątecznych. Nie brak osób, które w tym czasie w mediach społecznościowych ustawiają sobie awatar z Grinchem. Jest zderzeniem propagandy przymusu szczęścia (nie ukrywajmy – istnieje taka) z rzekomą kontrą, a taka kontrowersja jest klikalna.

Czy ratownicy, którzy potwierdzają wzrost liczby samobójstw w święta, świadomie kłamią? Niekoniecznie – dużo może tłumaczyć efekt potwierdzenia. Ratownicy, jak wszyscy, chcieliby odpocząć, tymczasem to dzień jak co dzień. Samobójców może być mniej niż latem, ale liczby nie spadają do zera, więc jacyś na oddział trafiają. Zatem zamiast świętować, trzeba ich ratować, co w tym okresie może wydawać się bardziej uciążliwe niż kiedy indziej.

W literaturze na ten temat pojawia się jeszcze jeden efekt – Wertera. Suicydolodzy podkreślają, że media podtrzymujące żywotność mitu mogą w niektórych przypadkach wpłynąć na decyzje poszczególnych osób. Więc piszę już po świętach. Pozostaje jeszcze Blue Monday – kolejna dziennikarska kaczka.

Piotr Panek

ilustracja: Louis M. Glackens, domena publiczna