Życie i śmierć na homarze
Biologia obfituje w zwierzęta o dziwacznych – z naszego, ludzkiego punktu widzenia – sposobach rozrodu. Podczas gdy część niespecjalistów burzy i przeraża informacja o hermafrodytycznych (w uproszczeniu: będących samcami i samicami zarazem) ślimakach, winniczki mogą się wydać bardzo zwyczajne w porównaniu z lejkogębcami.
To jedna z grup zwierząt, o których poza specjalistami nikt nigdy nie słyszał. Nie omawia się ich na lekcjach biologii w szkole ani nie ostrzega studentów medycyny. Ich życie nie zbiega się właściwie z życiem ludzkim, chyba że… czasami zjadamy im dom.
Homarzec norweski to popularnie odławiany skorupiak z rodziny homarowatych, ceniony przez ludzkich konsumentów za smak mięsa. Poławiany był od dawna, ale dopiero w 1991 r. na okazach z duńskiej cieśniny Kattegat znaleziono nowy gatunek zwierzęcia. Tak odrębny i inny od uprzednio znanych, że umieszczono go w odrębnych… rodzaju, rodzinie, rzędzie, gromadzie i typie.
Symbion pandora większość swego życia spędza na szczecinkach (takich jakby włoskach) narządu gębowego homara. Nie jest pasożytem, nie szkodzi bowiem homarowi (choć nie wiem, czy będąc homarem, chciałbym nosić takie coś na szczecinkach). Relację między dwoma organizmami, z których jeden czerpie korzyści, a dla drugiego neutralną (jak by powiedziała jeszcze kilka lat młodzież, a drugiemu zwisa i powiewa), nazywamy współbiesiadnictwem albo komensalizmem. Jeśli lew coś upoluje, naje się i zostawi, a sęp nadleci i spożyje, relację między nimi również można nazwać komensalizmem. Symbion (który w tym wypadku rzeczywiście zwisa i powiewa, a raczej faluje sobie w toni wodnej przytwierdzony do ciała skorupiaka) także korzysta z drugiego, nie szkodząc mu, więc jest współbiesiadnikiem.
Większą część swego spokojnego życia Symbion spędza w postaci tzw. stadium troficznego. Postać ta kończy się z jednej strony lejkiem gębowym (stąd nazwa typu lejkogębców), przez który pobiera pokarm z wody. Po drugiej stronie mierzącego około jednej trzeciej milimetra ciała znajduje się dysk czepny, za pomocą którego komensal wiąże się z homarcem, jego ruchomym domem.
Stadium troficzne lejkogębca może się rozmnażać na więcej niż jeden sposób. Przez większość czasu rozmnaża się bezpłciowo. W obrębie ciała stadium troficznego tworzy się larwa, zwana larwą Pandory, na pamiątkę kobiety z mitologii greckiej, którą bogowie obdarowali ludzkość. Pandorę zaś obdarowali puszką, którą ta otworzyła, wypuszczając najróżniejsze problemy trapiące potem ludzkość. Larwa Pandory mierzy 0,1 mm, jest więc zbyt mała, by pomieścić ludzkie bolączki (może gdybym był homarem, wypowiadałbym się inaczej na ten temat). W środku zawiera bowiem jedynie pączek nowego osobnika troficznego.
Larwa Pandory wydostaje się przez otwór odbytowy stadium troficznego lejkogębca. Dzięki porastającym przednią powierzchnię jej ciała rzęskom płynie wolno, by osiąść w innym miejscu aparatu gębowego tego samego osobnika. Przytwierdza się, po czym większość jej niewielkiego ciała ulega degeneracji, pozostawiając jedynie pączek dla nowego Symbion.
Homary należą do skorupiaków, a skorupiaki do wylinkowców. Oznacza to przykrą dla lejkogębców prawdę: ich gospodarze linieją. W trakcie wylinki homara Symbion stosuje zgoła odmienną strategię: rozmnaża się płciowo. Stadium troficzne potrafi bowiem przekształcić swe niezróżnicowane komórki embrionalne nie tylko w larwy Pandory. Mogą one wytworzyć także larwę Prometeusza (moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, by wytłumaczyć, skąd ta nazwa. Jeśli ktoś ma pomysł, zapraszam do przedstawienia go w komentarzach), zwaną również pierwotnym samcem. Mierzy 0,1 mm i nie posiada jeszcze narządów rozrodczych, jednak wewnątrz jej ciała rozwija się już samiec. Opuszcza ciało formy troficznej i pływa za pomocą rzęsek, aż osiądzie na formie troficznej. Tam z pączków larwy tworzy się karłowaty samiec. Mierzy tylko 0,03 mm, ale posiada układ nerwowy i mięśniowy, a także, jak na samca przystało, układ rozrodczy – składający się z jednego jądra i penisa.
Stadium troficzne może wytworzyć też samicę (po co komu sam samiec?). Samica przypomina larwę Pandory i więzi w swym ciele pojedynczy duży oocyt (komórkę jajową). Samiec zapładnia samicę w wodzie, po czym samica przyczepia się do tego samego osobnika homarca. W jej ciele z zapłodnionego jaja powstaje larwa chordoidalna. Jest to jedyna postać lejkogębca powołana do życia w akcie rozmnażania płciowego. Jej matka obumiera, larwa natomiast sprawnie pływa i szuka nowego gospodarza. Gdy go znajdzie, jej ciało w większości degeneruje, z pączków natomiast rozwijają się młode stadia troficzne. Wytwarzają one lejek gębowy, a potem i przewód pokarmowy. Z komórek embrionalnych wytwarzają pączki, z których w przyszłości powstaną nowe larwy.
Niektórzy lubią mówić poetycko o kole życia, ale w rzeczywistości zamiast koła widać raczej labirynt. Dziwne, absurdalne? Z pewnością to samo powiedziałby, gdyby taki mógł istnieć, naukowiec pod postacią formy troficznej o gatunku, u którego zapłodnienie maleńkich komórek zachodzi w ciele samicy, wytwarzającej potem razem z owianym rozmaitymi błonami płodem wspólny narząd w postaci łożyska. To dopiero jest dziwne.
Bibliografia
Jerzy A Lis: Typ: lejkogębce – Cycliophora (inc. sed.) W: Czesław Błaszak: Zoologia. Tom 1 Część 1. Bezkręgowce. Nibytkankowce-pseudojamowce. Wydawnictwo Nuakowe PWN. Warszawa 2014, s. 256-259.
Ilustracja: Homar europejski. Albarubescens, Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0
Komentarze
Najpierw chciałem głupio zapytać, czy toto jest rozpowszechnione poza Kattegatem, który ma „normalnie” zasolone wody przydenne, ale sam znalazłem, że jak najbardziej https://www.sealifebase.ca/summary/Symbion-pandora.html
Potem zacząłem się zastanawiać, czy toto jest pod silną presją selekcyjną, ale za głupi jestem, żeby odpowiedzieć sobie samemu.
Myślę, że z tak wymyślną niszą ekologiczną przodkowie tego pewnie byli pod znaczną presję
@ Marcin Nowak
Wg jednej z wersji mitu Prometeusz byl mezem Pandory (wg innej wersji jej mezem byl brat Prometeusza, Epimeteusz)
Ta 2 jest popularniejsza. Prometeusz splodzil Deukaliona, a Epimeteusz z Pandora – Pyrre, która to para, przezywszy potop, dała początek Grekom.
@Marcin Nowak
Dziękuję. To jeden z problemów, o których powinienem dużo doczytać przed złomowaniem. Tylko kiedy.
To co sie dzieje kilka kilometroe pod powierzchnia ziemii bardziej mnie ciekawi. To ze prokariota zyja w absurdalnych warunkach cisnienia i teperatury jest bardziej zastanawiajace niz zycie seksualnie wielokomorkowcow. Ekstremofile przy nich wydaja sie byc naszymi sasiadami. Nie wiem czy dostaly sie tam w wyniku ruchu plyt tektonicznych czy przybyly z innych swiatow w okesie powstawania naszej planety.
Zycie seksualne tasiemcow, czlowieka czy jamochlona moze emocjonowac a nawet podniec nie zmienia to faktu ze prokariotyczne poczatki sa zasadniczym pytaniem.
Mlodosc w czasch komunistycznej opresji PRL umilalay mi mity greckie pod redakcja Graves’a. Wiele z tych mitow mialo rozmaite wersje.
Dlaczego ten stwór zmienia strategię prokreacji w czasie wylinki homara? Czy dlatego, że larwa Pandory płynie wolno a złażący pancerz homara mógłby jej odciąć drogę do miejsca osiedlenia? A może dlatego, że larwa chordoidalna, poczęta płciowo, szuka innego gospodarza? To pozwala symbionowi na ekspansję terytorialną, co powinno byc dla niego korzystne. Tylko jak powiązać ekspansję z wylinką poprzedniego gospodarza? Tak czy owak jest to niezwykle wyrafinowany sposób dostosowania do środowiska.
Jeszcze jedno – czym raczą się ci komensale? Słowo commensalis (łac.) każe myśleć, że siedzą przy tym samym stole. Czy jedzą to samo? Sprawdziłam, że to nie jest nieodzowną cechą współbiesiadnika w świecie zwierzęcym. Jedno stworzenie może się na przykład żywic pasożytami innego.
U innych gatunków także opisano zmianę strategii rozrodu zależnie od warunków. Rozmnażanie płciowe pojawia się na przykład jesienią, po całym lecie dzieworodztwa. Tak więc raczej wylinka homara jest tu powodem
Gdzie, jak nie na naukowym, czyli o kolejnym fascynującym patencie, może nawet odkryciu. Tym razem autorstwa japońskich naukowców.
Autor refleksji Tadeusz Różewicz.
14 LIPCA 2004 – W NOCY
malowałem z natury
pączek
herbacianej róży
otulony
zielonymi listkami
miałem
zielony długopis
i niebieską kredkę
kwiat ma kolor niebieski
a listki są zielone
1 lipca 2004 zobaczyłem
w gazecie niebieskie róże
(i notatkę z fotografią)
„sukces japońskich naukowców
to owoc 14 lat pracy i wydatków
rzędu 28 mln dolarów”
zielone listki otaczają
i kwiaty i uśmiechniętą
twarz młodej kobiety
gen pochodzący od bratków
zabarwił płatki róży
czy szanowni uczeni japońscy
zrobili za 28 mln zielonych
rzecz piękną i pożyteczną?
ja moją różę stworzyłem z braku
oni z nadmiaru i chęci zysku
Takich rzeczy nie powinno się robić
róży w kraju kwitnącej wiśni…
oddajcie bratkowi co jest bratka
a róży (to) co jest róży
prosi Was o to poeta
Tadeusz Różewicz z Polski
Chodząc po japońskim ogrodzie
w mieście Wrocławiu
śni że jest w Kioto
śni tak przez pół wieku
jako młody człowiek
chciał złożyć czerwoną różę
na białym łonie
japońskiej kobiety
o wschodzie słońca
Pod poprzednim wpisem padło twierdzenie, że dostosowanie organizmu do środowiska jest przypadkowe. Stąd przychodzi mi do głowy, że wylinka homara, wywołując rozmnażanie płciowe symbiona, przyczyniła się do zwiększenia jego puli genetycznej i ekspansji terytorialnej. Jedno i drugie powinno wzmacniać jego żywotność i pewnie sprzyja dalszej jego ewolucji.
Wylinka homara jest w życiu symbiona przypadkiem. Czy można tak rozumować?
Jak rozumieć, że dostosowanie jest przypadkowe? Bazuje na przypadkowych mutacjach, ale w żadnym wypadku przypadkowe nie jest. Przez pokolenia osobniki stosujące w razie wylinki rozmnażanie płciowe, a bez wylinki – bezpłciowe (tańsze i szybsze) osiągały większy sukces rozrodczy i ich geny utrwalały się w populacji.
Co zaś do pożywienia, homar żywi się znacznie większą zdobyczą 🙂 Mikroskopijny Symbion może co najwyżej coś odfiltrować.
@Marcin Nowak
Dziękuję i zadam inne pytanie. Jeżeli dostosowanie nie jest przypadkowe, to czy można sobie wyobrazić przepływ informacji między środowiskiem i organizmem żywym? No i skoro komputer może się uczyć, to czy mogą uczyć się istoty mające prawdopodobnie nikłą świadomość własnej egzystencji?
@kruk
Jeżeli dostosowanie nie jest przypadkowe, to czy można sobie wyobrazić przepływ informacji (…)
Wyobrazić sobie można prawie wszystko, ale chyba nie to ma na myśli @Marcin Nowak, mówiąc o nieprzypadkowości dostosowania. Obecne symbiony (obecne płonniki, obecne padalce, obecne ary, obecne uczepy itd.) nieprzypadkowo są takie, jakie są. Zmiany (mutacje) są przypadkowe, ale wynik działania selekcji nie jest przypadkowy, to zresztą wynika z samej definicji słowa „selekcja”. Selekcja nie wymaga przepływu informacji, wystarcza istnienie jakiegoś mechanizmu selekcji. Nieprzypadkowo np. materiał o różnym rozdrobnieniu i różnej gęstości, wymyty przez rzekę, „selekcjonuje się” i osadza w różnych miejscach w dalszym jej biegu. Wystarczy prosty mechanizm grawitacyjny, żeby na dnie potoku powstało wtórne złoże złota.
@samba kukułeczka 4 czerwca, 9:32
Rozumiem, że chcesz pokazać frywolną stronę nauki. Otóż eksperymentowanie w celach uznawanych za błache może przydać się w sprawach poważnych. Chirurgia kosmetyczna zaspokaja potrzebę upiększania się (która zresztą nie jest naganna), ale płynące z niej doświadczenie może służyć doskonaleniu metod usuwania wad wrodzonych albo przywracaniu do normalności twarzy człowieka zniszczonej przez nieszczęśliwy wypadek.
Refleksja Różewicza nie jest znowu taka głęboka.
@Gammon No82 18:03
Pięknie zobrazowałeś mechanizm selekcji, dziękuję.
Poeci potrafią w ogóle obwiniać naukę o wszystkie możliwe i niemożliwe nieszczęścia Ludzkości. I chyba właśnie za to się ich ceni?
Uczeni
Piękno przyrody jest podejrzane.
No tak, przepych kwiatów.
Nauka dba o pozbawianie nas iluzji.
Nawet nie wiadomo, czemu jej tak na tym zależy.
Walki genów, cechy zapewniające sukces,
Zysk i strata.
Jakim językiem, na Boga, przemawiają ci ludzie
W białych kitlach? Karol Darwin
Czuł przynajmniej wyrzuty sumienia
Ogłaszając swoją teorię, jak mówił, diabelską.
A oni co? Ich to przecie pomysł:
Posegregować szczury w osobnych klatkach,
Posegregować ludzi, niektóre ich gatunki
Odpisać na genetyczne straty oraz wytruć.
„Pycha pawia jest chwałą Boga” – pisał William Blake.
Kiedyś cieszyło nam oczy
Bezinteresowne piękno, z samego nadmiaru.
A co nam zostawili? Tylko rachunkowość
Kapitalistycznego przedsiębiorstwa.
(Czesław Miłosz)
@kruk
Pod poprzednim wpisem padło twierdzenie, że dostosowanie organizmu do środowiska jest przypadkowe.
Nie padlo 🙂
https://naukowy.blog.polityka.pl/2019/05/22/nieprawdopodobna-prawda-o-prawdopodobienstwie-w-kontekscie-zbiorow-nieskonczonych/#comment-196500
i
https://naukowy.blog.polityka.pl/2019/05/22/nieprawdopodobna-prawda-o-prawdopodobienstwie-w-kontekscie-zbiorow-nieskonczonych/#comment-196514
Mutacje przypadkowe plus (!) selekcja naturalna.
Moze dam przyklad: w pewnym lesie sa male gryzonie pewnego gatunku. Z powodu przypadkowej mutacji czesc z nich ma ciemniejsze futerko niz inne, choc jest ich malo. Po pewnym czasie w okolicy lasu powstaje fabryka z ktorej komina wydobywa sie czarny pyl, osiadajacy na poszyciu lasu. Jakis czas potem mozna zaobserwowac ze ciemniejsza odmiana gryzoni robi sie coraz czestsza, staja sie wiekszoscia, podczas gdy jasniejsze prawie gina. Powod – na tle ciemniejszego poszycia jasne gryzonie sa lepiej widoczne przez polujace na nie ptaki, podczas gdy ciemne gryzonie lepiej wtapiaja sie w tlo.
Co tu bylo przypadkiem? Pierwotna mutacja, tz zmiana odcienia. Ale fakt ze w chwili gdy sciemnial las zrobilo sie ich wiecej juz nie jest przypadkiem, jest wynikiem tego ze ta cecha nagle okazala sie przydatna w nowych okolicznosciach.
Selekcja naturalna to nie „slepe” dziesiatkowanie, to rozmnazanie sie tych ktorzy (przypadkiem) otrzymali cechy pasujace do otoczenia.
@kruk
wylinka homara, wywołując rozmnażanie płciowe symbiona, przyczyniła się do zwiększenia jego puli genetycznej i ekspansji terytorialnej. Jedno i drugie powinno wzmacniać jego żywotność i pewnie sprzyja dalszej jego ewolucji.
Wylinka homara jest w życiu symbiona przypadkiem. Czy można tak rozumować?
To zalezy na jakim etapie symbiony zamieszkaly na homarach. Gdyby to zrobily zanim homary zaczely liniec (jesli homary mialy kiedykolwiek etap ewolucyjny w ktorym nie linialy, nie mam pojecia), i potem wyksztalcily nowy sposob rozmnazania sie aby dostosowac sie do ewolucyjnych zmian homarow, wtedy mozna by powiedziec ze wylinka homarow z punktu widzenia symbionow byla przypadkowa zmiana, do ktorej przynajmniej czesc z nich miala (przypadkowo) odpowiedni mutacyjny wynalazek, bo inaczej po prostu nie byloby dzis symbionow zyjacych na homarach.
Inna scenariusz – mozliwe ze symbiony mialy potrafily rozmnazac sie na oba sposoby jeszcze zanim zamieszkaly na homarach, i dlatego latwo im bylo na nich zamieszkac… 🙂
Co jeszcze jest przypadkiem: sposob przystosowania sie do zmian otoczenia. Np gdyby jasne gryzonie z powyzszego przykladu przypadkowo wytworzyly zdolnosc szybszego biegania (powiedzmy jakas mutacja miesni) lub szybszy refleks, ta podgrupa jasnych mialaby przewage w sytuacji ataku przez ptaki i moze by nie wyginela.
Troche mi zajelo napisanie komentarza i dopiero teraz zobaczylam ze Gammon juz wytlumaczyl…
Wracając do wiersza Różewicza:
“ja moją różę stworzyłem z braku
oni z nadmiaru i chęci zysku”
Otarło mi się o uszy, że w przyrodzie występuje nadmiar (redundancy). Zajrzawszy do Wikipedii znalazłam pojęcie “functional redundancy” odnoszone do ekologii i genetyki. Skojarzyłam to luźno z niedawno cytowanym porównaniem ewolucji nauki do ewolucji biologicznej u Poppera. Nadmiar pewnie jest czymś pożytecznym w nauce i przyrodzie.
Różewicz ma oczywiście na myśli nadmiar środków finansowania eksperymentów ale przecież skutkuje on badaniami,
które wydają mu się zbędne (= redundant). Co zaś do motywu zysku, jest on bez znaczenia dla rozwoju nauki. Do odkryć mogą prowadzić różne motywy.
@Karat
Musiałam Cię źle zrozumieć. Sprawa rozbija się o wyraz “przypadkowo”. Ciemna sierść gryzoni mogła być wynikiem przypadkowej mutacji. Ten przypadek sprawił, że miały większe szanse przeżycia obok dymiącej fabryki. Natomiast faktyczne przeżycie ciemniejszych gryzoni obok dymiącej fabryki przypadkiem już nie jest.
Dziękuję za wyjaśnienia i mam nadzieję, że w końcu zrozumiałam. Gammonowi chciałam napisać, że mechanizmów selekcji musi być co niemiara. Przydał mi się dodatkowy przykład.
@Gammon No 82 4 czerwca, 18:23
W którym roku napisał Miłosz ten wiersz?
@kruk
W którym roku napisał Miłosz ten wiersz?
Nie wiem. Jest z tomu Druga przestrzeń, Kraków 2002. Ostatniego.
@Kruk
Mam wrazenie ze rozbija sie tez o wyraz „przystosowanie”, przywodzacy na mysli jednostke oraz intencje czy strategie, podczas gdy cale myslenie o ewolucji dotyczy wylacznie populacji.
Kiedyś cieszyło nam oczy
Bezinteresowne piękno, z samego nadmiaru.
A co nam zostawili? Tylko rachunkowość
Piekno jasnego i zwiezlego wywodu, piekno fraktali (lub ich graficznych przedstawien)…
@karat.
To stara, łzawa historia, że wyjaśnione przestaje być piękne. Jęczeli nad tym Keats, Carlyle i Poe.
@karat.
Kiedy pisałaś o bakteriach, które wykazaly odporność na antybiotyki, pomyślałam o nich, że przeżyły szczęśliwym trafem, bo miały coś, czego inne ich osobniki nie miały. Dlatego ich przeżycie zredukowałam do przypadku.
@karat
Masz rację z przystosowaniem.
Twój komentarz do wiersza świadczy, że bardzo antropocentrycznie postrzegasz naturę.
Czy to dobrze?
Trzeba by było zapytać bratka. Miejmy nadzieję, że rozumie wyzwania przed którymi staje jego dwunożny druh, chociaż z drugiej strony to My a nie Oni ( społeczność bratków) piszemy czasami niezbyt głębokie wiersze.
Twój komentarz, czyli kruka.
Czasami dobrze jest spojrzeć na siebie czyjąś inną perspektywą. Z tym bratkiem to może byłaby przesada, ale na przykład …nosorożec. Ciekawe byłoby dowiedzieć się co myśli na nasz temat.
I znowu znajomy Różewicza. Toni. Toni jest fajny. Przeczytajcie.
Nosorożec
mam na imię Toni
jestem białym nosorożcem
nigdy nie widziałem mojej ojczyzny
Południowej Afryki
moja mama nazywa się Tessa
urodziłem się w ogrodzie zoologicznym
w jednej ze stolic europejskich
jestem jedynakiem
nie bawiłem się z innymi małymi
nosorożcami
wychowywałem się za bardzo grubą kratą
przy mamie Taty nie pamiętam
mama mi mówiła że Tata zaraz
po godach weselnych
wrócił do swojego miasta
podobno miał na imię Diogenes
Mam na imię Toni kiedy
byłem mały chciałem być
motylem ale powiedziano
mi że urodziłem się nosorożcem
i muszę być nosorożcem
chciałem zostać wróblem
bo wróble wylatywały
z naszej klatki były wolne
ćwierkały wesoło więc chciałem
być wróblem ale powiedziano
mi że nie mogę być
wróblem
pytałem dlaczego bo jesteś
nosorożcem i zawsze będziesz nosorożcem
z grubą skórą i rogiem na nosie
słabym wzrokiem i małym mózgiem
wydało mi się to krzywdzące
Kiedy byłem większy wychodziłem
z mamą na wybieg w naszym
sąsiedztwie mieszkało stado
małp
małpy to wesoły ludek
beztrosko kopulują nie używając
przy tym prezerwatyw
drapią się po tyłkach iskają zjadają
pasożyty
onanizują się bez obaw że
pójdą do piekła
tylko
samce są złe aroganckie
zazdrosne
samice prezentują swoje
kolorowe zadki nie tylko
samcom ale całemu światu
nie otrzymują za to wysokich
honorariów w telewizji czy
play-macie… ale się
rozgadałem
w zoo
odwiedza nas jakiś dziwny
gatunek małp
małpy te są okryte różnymi
kolorowymi szmatami
i są nagie
włosy mają tylko na głowach
swoje małe wożą w wózeczkach
ciągle piją jedzą i śmieją się
mama mówiła mi
że to są bliscy krewni
orangutanów
nazywają się homosapiens
i bardzo dawno
zeszli na złą drogę
z drzewa wiadomości
Te zdegenerowane małpy urządzają
w Południowej Afryce
aukcje białych nosorożców
sprzedają nasze samice
po 50 tysięcy funtów
urządzają jakieś safari
z naszych rogów robią
jakiś proszek dla swoich
samców impotentów
Mama mówiła że ich samice
noszą ciążę przez 9 miesięcy
Nasze samice noszą ciążę 17 miesięcy
i w tym czasie nie palą papierosów
nie piją wódki nie chodzą do dyskoteki
i nie oglądają w telewizji horrorów
Stary Orangutan opowiadał
mi o tych małpach różne okropne
rzeczy
i wtedy pomyślałem sobie
jak to dobrze że jestem nosorożcem
dziś w nocy śniło mi się
że jestem papugą
i bardzo się wystraszyłem.
@karat.
Jak to nie można lekceważyć filozofów. Dwa dni temu wyczytałam tezę Bergsona, że nasz system pojęć jest poznawczo ograniczony, bo powstał w wyniku naszej działalności. I proszę, już mam tego przykład w pojęciu “dostosowania”. Odruchowo rozumiemy je jako działalność celową. Tymczasem może ono być wynikiem zbieżności zjawisk. Ciemny gryzoń znalazł się w pobliżu dymiącej fabryki.
@kruk
Kiedy pisałaś o bakteriach, które wykazaly odporność na antybiotyki, pomyślałam o nich, że przeżyły szczęśliwym trafem, bo miały coś, czego inne ich osobniki nie miały. Dlatego ich przeżycie zredukowałam do przypadku.
Przypadkowo mialy to cos, wiec rzeczywiscie mozna powiedziec ze przezyly przypadkiem; ale to jest chyba punkt widzenia jednostki (dlaczego akurat mnie sie to przytrafilo). Przypadkiem bylo tez ze choc jedna z nich w ogole to cos miala, a gdyby zadna nie miala, „przystosowanie” nie byloby mozliwe, wiec takze pod tym wzgledem jest tu przypadek – czy ewolucja poszla w te czy w inna strone.
Nastepnie, samo wpadniecie w antybiotyk tez moglo by byc przypadkowe, choc w tym przykladzie akurat nie jest – czlowiek dostal antybiotyk bo wykazywal symptomy choroby.
Ale jesli po wpadnieciu w antybiotyk czesc przezyla a reszta nie, nieprzypadkowym elementem jest ktore z nich przezyly – „przystosowanie” to cos co zachodzi dopiero w momencie starcia, wlaczenia sie selekcji.
Analogicznie, gdyby zadna z nich nie miala odpornosci i wszystkie zginelyby pod wplywem antybiotyku, nie powiedzialybysmy ze zginely przypadkiem (choc przypadkiem bylo ze akurat te a nie inne dostaly sie do organizmu, to znow chyba punkt widzenia jednostki).
Masz racje ze jest tu problem, musze sie jeszcze nad tym zastanowic…
Gammon
To stara, łzawa historia, że wyjaśnione przestaje być piękne. Jęczeli nad tym Keats, Carlyle i Poe.
Wydaje sie ze mieli mocna recepte na nieudane zwiazki
@samba kukułeczka 4 czerwca 20:44
“… bardzo antropocentrycznie postrzegasz naturę.”
Wydaje mi się, że odwrotnie – powtarzając za Popperem, widzę odbicie zjawisk naturalnych w rozwoju nauki, czyli przechodzę od przyrody do człowieka.
Co się zaś tyczy bratków, to Twoja uwaga jest non sequitur. W wierszu o niebieskich różach nie ma nic o perspektywie bratka. Chodzi o nie wtrącanie się w urodę róży:
“Takich rzeczy nie powinno się robić
róży w kraju kwitnącej wiśni…”
Monolog nosorożca to punkt widzenia tego zwierzęcia. W wierszu o różach nie ma punktu widzenia bratka.
Co tam bratek. Jest jeszcze belferocentryzm (nauczyciel nie rozumie młodzieży), mężczyznocentryzm (mąż nie rozumie żony) itd itp.
Przykład gryzonia jest jak najbardziej prawdopodobny. Pewien gatunek ciem w przemysłowej części Angli sciemniał aby przeżyć. Ale gdy fabryki przestaną dymić jaśniejsza wersja ponownie wróci.
Kruk.
Ciemny gryzoń znalazł się w pobliżu dymiącej fabryki.
Słusznie, znalazł swoją niszę, albo jego naturalny habitat był przeludniony.
@observer
Pewien gatunek ciem w przemysłowej części Angli sciemniał aby przeżyć.
Ten wlasnie przyklad mialam na mysli 🙂
Ale gdy fabryki przestaną dymić jaśniejsza wersja ponownie wróci
Niekoniecznie. Moze do tego czasu jasniejszy gen juz wyginie zupelnie, moze ciemniejsze wyksztalca inna strategie. Zreszta fabryki przestaly juz dymic, trzeba by poszukac jaki byl dalszy ciag…
(„moze ciemniejsze wyksztalca” to sposob mowienia, nagminny choc mylacy, chodzi znow o mutacje+selekcje)
@observer
Pewien gatunek ciem w przemysłowej części Angli sciemniał aby przeżyć. Ale gdy fabryki przestaną dymić jaśniejsza wersja ponownie wróci.
Biston betularia, krępak brzozowiec.
Podobno jasna odmiana już dawno wróciła wskutek używania elektrofiltrów, a potem dezindustrializacji. Nie mam czasu szukać źródeł, muszę pracować.
@karat.
Moze do tego czasu jasniejszy gen juz wyginie zupelnie
Mogłoby się to zdarzyć, gdyby cały Układ Słoneczny był jednolicie zadymiony. A i wówczas pewnie wymutowałyby nowe warianty barwne.
@kruk
Z tymi bratkami i różami od Różewicza to trochę dałam …ciała.
Mam nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz.
Chrześcijaństwo do czegoś zobowiązuje.
Gammon
Mogłoby się to zdarzyć, gdyby cały Układ Słoneczny był jednolicie zadymiony. A i wówczas pewnie wymutowałyby nowe warianty barwne.
Niekoniecznie – faktem jest ze wiele, a nawet wiekszosc gatunkow nie jest przystosowana kolorem do otoczenia.
karat
wiekszosc gatunkow nie jest przystosowana kolorem do otoczenia. – bo mają zęby, jad lub śmigłe nogi.
observer
Jest wiele roznych strategii. Strategia moze byc takze zwiekszenie miotu. A moze byc tez ze ogolnie bedzie ich mniej. Wydaje mi sie ze nie da sie tego przewidziec ze stuprocentowa pewnoscia.
Co do ciem, miales racje – znow zbielaly! 🙂
https://www.telegraph.co.uk/news/earth/wildlife/5577724/Moth-turns-from-black-to-white-as-Britains-polluted-skies-change-colour.html
Gammon (o ukladzie slonecznym)
W zrozumieniu Twojej uwagi troche mnie zmylily moje hipotetyczne gryzonie, bo w ich wypadku mialam na mysli bardziej odizolowana populacje.
@observer i @karat.
“Pewien gatunek ciem w przemysłowej części Angli sciemniał aby przeżyć.”
“Jest wiele roznych strategii. Strategia moze byc takze zwiekszenie miotu.”
Jakże ten język jest mylący dla laika. Sugeruje celowość w dostosowaniu podczas gdy – jak zostało wyjaśnione – wynika ono z naturalnej selekcji. “Strategia” to nawet myślenie perspektywiczne. Tymczasem, ścisle mówiąc, sprawa się ma następująco:
– W Anglii przemysłowej przeżyły ciemne ćmy, bo łatwiej im było przeżyć w zadymionym powietrzu niż ćmom jasnym.
– Przeżyły osobniki gatunku o wyższej rozrodczości, bo… Tu pewnie są różne tłumaczenia.
Zupełnie tajemnicze pozostają mutacje. Co powoduje niedokładność replik DNA?
Jako ciekawostkę podam, że w północnym i środkowym Meksyku (może i szerzej na kontynencie) pojawiają się sezonowo ogromne, ciemne ćmy z prześlicznym deseniem na skrzydełkach. Na tym obszarze słońce jest bezlitosne.
@kruk
Dlatego dodalam wyjasnienie (6:27) –
(„moze ciemniejsze wyksztalca” to sposob mowienia, nagminny choc mylacy, chodzi znow o mutacje+selekcje)
Niestety wszyscy tak mowia…
Dlaczego sa bledy w replikacji DNA. Moje przypuszczenia (non-informed):
a. Replikacja DNA jest reakcja chemiczna, a w reakcjach chemicznych czesto powstaja w malej ilosci produkty uboczne (by-products lub side-products).
b. Mozliwe ze organizmy ktore mialy bardzo doskonaly mechanizm replikacji nie przezyly wlasnie dlatego ze nie mialy sie jak przystosowac (te ktore maja za duzo mutacji tez gina).
@kruk
Przeżyły osobniki gatunku o wyższej rozrodczości, bo… Tu pewnie są różne tłumaczenia.
Niezupelnie tak. W tej grze nie jest istotne kto przezyl, istotne jest kto zdolal splodzic wiecej potomkow. To jest ta cecha ktorej dotyczy naturalna selekcja. Lepsze przystosowanie (w ewolucyjnym znaczeniu) = wiecej potomstwa.
Ewolucja to proces zmieniania sie gatunku z pokolenia na pokolenie (lub co ileśset pokolen). Cechy osobnikow ktorzy maja wiecej potomstwa pojawia sie w nastepnym pokoleniu tej populacji czesciej niz cechy tych ktorzy maja mniej potomstwa, i w ten sposob bedzie nastepowala zmiana.
Poniewaz w odroznieniu od nas wiele zwierzat rozmnaza sie do konca zycia, „przezycie”, tz dluzsze zycie, jest zwiazane z wieksza iloscia potomstwa, ale niekoniecznie.
Np osobnik ktory w kazdym miocie ma 10 mlodych i zyje 5 lat jest „lepiej przystosowany” niz ten ktory ma w kazdym miocie 7 mlodych i zyje 7 lat.
Pytanie jak najbardziej na miejscu( wszyscy dyskutują o ćmach) :
Jak nazywają się naukowcy zajmujący się życiem ciem?
Ćmolodzy?
@karat. 17:19
Dziękuję za ciekawe przypuszczenia odnośnie replikacji DNA. Moja fantazja poszła dalej, bo pomyślałam o zmianach na poziomie atomów. Tylko, że Ty masz dla swojej teorii jakieś cues, a ja żadnych.
18:31
“Cechy osobnikow ktorzy maja wiecej potomstwa pojawia sie w nastepnym pokoleniu tej populacji czesciej niz cechy tych ktorzy maja mniej potomstwa, i w ten sposob bedzie nastepowala zmiana.”
Ja pomyślałam, że taką cechą jest właśnie zdolność produkowania liczniejszych miotów, nie wykluczając innych czynników.
@samba kukułeczka
Lepideptorolodzy. Zajmują się też motylami.
@kruk
Ja pomyślałam, że taką cechą jest właśnie zdolność produkowania liczniejszych miotów, nie wykluczając innych czynników.
Jak najbardziej!
Ale moze to tez byc wieksza zdolnosc zdobywania pozywienia (by wykarmic male, tz zmiejszenie smiertelnosci potomstwa), albo lepszy system bronienia ich przed napastnikami, itp.
@karat, 18:31
” Np osobnik ktory w kazdym miocie ma 10 mlodych i zyje 5 lat jest „lepiej przystosowany” niz ten ktory ma w kazdym miocie 7 mlodych i zyje 7 lat.”
Od razu skojarzyłam to z dysproporcją między wzrostem ludności występującą między różnymi obszarami. W krajach cywilizacyjnie zapóźnionych ludzie żyją krócej niż w krajach rozwiniętych, ale płodzą więcej dzieci. W dodatku prokreację zaczynają w dużo młodszym wieku, co przyspiesza wymianę pokoleń i wzrost populacji. W końcu jednak grozi to katastrofą ekologiczną, a więc im samym.
@karat 19:36
Właśnie – ograniczenie śmiertelności ma ogromne skutki. Wracając do krajów słabiej rozwiniętych. Ograniczeniu śmiertelności wynikającemu z osiągnięć medycyny zachodniej nie towarzyszy wystarczające ograniczenie rozrodczości z powodu lokalnych przyczyn kulturowych. Stąd cały dramat.
@kruk
Stąd cały dramat piszesz i znajdujesz go rozrodczości krajów wiadomych.
A może u źródeł problemu tkwi kulturowa ( szukam innego, lepszego słowa, ale chwilowo zgubiłam klucze do szafki ze słownikami) decyzja, za wszelką cenę wydłużania życia człowieka. Natura ( albo ktoś w jej imieniu) ustaliła mechanizm i jego parametry związane z żywotnością gatunków, ale człowiek ( przedstawiciel pewnej cywilizacji) chciał przechytrzyć naturę i postanowił, że Natura swoje, a ON swoje.
Coraz bardziej odbiegający od wzorcowego przedstawiciel hegemona cywilizacyjnego produkuje jeszcze bardziej wybrakowanego następce.
Wystarczy zobaczyć i porównać zdrowotność i żywotność młodych piłkarzy z całego globu za piłką podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata.
Biała Europa kiedyś była potęgą, a dzisiaj…
Ci dla których Natura była ostateczną instancją okazują się być gatunkowymi wygranymi, a Ci którzy chcieli z Naturą się kiwać… w myśl zasad doboru naturalnego zostaną najpierw posadzeni na ławkę rezerwowych, a później podziękujemy im.
Pisałem kiedyś o mamutach i innych słoniowatych. Kto został na placu boju.
Takie będą efekty walki z Naturą kiedy orężem w walce są dokonania farmaceutycznych magów.
Oczywiście sprawa jest bardziej skomplikowana, ale trajektoria lotu zdarzeń jest wypadkową tamtej, podjętej kiedyś decyzji.
Ostatnio 102 letni Australijczyk- wiek efektem działań medycznych cudów poprosił o eutanazję, bo stwierdził, że życie w tym wieku jest po prostu nieludzkie.
@samba kukułeczka 5 czerwca, 21:41
“ Natura ( albo ktoś w jej imieniu) ustaliła mechanizm i jego parametry związane z żywotnością gatunków, ale człowiek ( przedstawiciel pewnej cywilizacji) chciał przechytrzyć naturę i postanowił, że Natura swoje, a ON swoje.”
Wydłużenie średniej życia to przede wszystkim wynik mniejszej śmiertelności dzieci. Natura niczego nie ustaliła. Jak napisała @karat, ratowanie potomstwa jest jednym ze sposobów na przetrwanie gatunku, a więc zjawiskiem zgodnym z naturą. Po tym, co było tu dyskutowane, powinnaś przestać patrzeć na przyrodę jako zjawisko niezmienne. Wszystko w przyrodzie ewoluuje.
“Coraz bardziej odbiegający od wzorcowego przedstawiciel hegemona cywilizacyjnego produkuje jeszcze bardziej wybrakowanego następce.
Wystarczy zobaczyć i porównać zdrowotność i żywotność młodych piłkarzy z całego globu za piłką podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata.”
Zabawna jest Twoja fascynacja sportowcami. Prowadzi Cię ona do osądzania wielkich populacji na podstawie wyselekcjonownych ich egzemplarzy. Trudno o bardziej rażący błąd metodologiczny. A nawiasem mówiąc nie zauważam, żeby nasz Lewandowski był “wybrakowany”.
Ciekawe, że nie pomyslałaś o niedożywionych dzieciach w Trzecim Świecie i powtarzających się tam epizodach wymierania z głodu, o braku wody pitnej. Sa populacje, których przeżycie zależy od pomocy zasobnego Zachodu. Wracają choroby, które wydawały się pokonane, jak malaria. Czy to jest przejawem udanego przystosowania do środowiska?
“Takie będą efekty walki z Naturą (rozumiem, że upadek cywilizacji Zachodu – mój przypis) kiedy orężem w walce są dokonania farmaceutycznych magów.”
Znaczy wolisz głód i epidemie jako zjawiska przywracające równowagę między gatunkiem Homo Sapiens i środowiskiem? Mam nadzieję, że w razie czego potrafiłabyś mężnie umrzeć z powodu choroby uleczalnej.
Promieniowanie radioaktywne – które jest obecne wszędzie ale w różnym natężeniu – uszkadza DNA i zwiększa ilość mutacji. A więc zakłócenia struktury atomu. Innych przyczyn nie wykluczam.
W zmieniającym się środowisku osobnik pozbawiony zdolności akomodacji umiera. Mutacje są motorem ewolucji.
@observer 6 czerwca, 2:04
Miałam na myśli zmiany w strukturze atomu zachodzące nie w środowisku ale w organizmach żywych. Czysta fantazja. A skutki pewnej ilości napromieniowania mogą być dla organizmów żywych nawet pozytywne. Polecam nadzwyczaj ciekawy i zaskakujący artykuł: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1514110,1,zabojczy-mit-czarnobyla.read
@observer
Promieniowanie radioaktywne – które jest obecne wszędzie ale w różnym natężeniu – uszkadza DNA i zwiększa ilość mutacji. A więc zakłócenia struktury atomu. Innych przyczyn nie wykluczam.
O ile wiem uwaza sie ze glownym mechanizmem mutacji grajacych role w ewolucji sa tz mutacje spontaniczne – bledy w kopiowaniu DNA, bledy w jego naprawianiu lub nawet spontaniczne reakcje DNA z chemicznym otoczeniem wewnatrz jadra komorki.
Oprocz nich sa tz mutacje powodowane (induced mutations), np wlasnie niskim naturalnym promieniowaniem (ziemskim i kosmicznym). Promieniowanie mialo chyba szczegolnie duzy wplyw na ewolucje w poczatkowych etapach zycia na Ziemi, teraz chyba mniej.
kruk
Faktycznie, ciekawy artykuł, zadziwiajace kunkluzje. Prosze o wiecej.
@kruk
Znajomy mi osrodek medyczny opiekowal sie tz „dziecmi z Chernobyla” i ludzie tam pracujacy twierdzili ze bylo wiecej raka tarczycy wsrod dzieci i ewentualnie leukemii (choc bylo ogolne zdziwienie ze nic wiecej). Zajrzalam do raportu UNSCEAR z 2008 (drugi raport na ten temat), i tam tez czytam:
a. U doroslych pracownikow Chernobyla ktorzy zdolali przezyc pierszy etap choroby popromiennej i byli pod wieloletnia obserwacja stwierdzono wiecej chorob hemato-onkologicznych. Co do pracownikow z Bialorusi, ZSRR, Ukrainy i krajow baltyckich, ktorzy uczestniczyli w pracach na terenie Chernobylu, dane sugeruja wzrost leukemii, choc ich jakosc nie pozwala na definitywne konkluzje.
b. U dzieci na Bialorusi i Ukrainie oraz w czterech najmocniej dotknietych republikach ZSRR – dramatyczny wzrost zachorowalnosci na raka tarczycy (szczegolnie u tych ktore w momencie ataku mialy mniej niz 10 lat, i bardziej u dziewczynek): „A substantial increase in thyroid cancer incidence has occurred in the three republics (the whole of Belarus and Ukraine, and the four most affected regions of the Russian Federation) since the Chernobyl accident among those exposed as children or adolescents. […] thyroid cancer incidence rates among children under age 10 years increased dramatically and subsequently declined […]. This pattern suggests that the dramatic increase in incidence in 1991–1995 was associated with the accident. The increase in the incidence of thyroid cancer among children and adolescents began to appear about 5 years after the accident and persisted up until 2005.”
Mimo ze wywiad z panem profesorem odbyl sie w 2011 r., on odwoluje sie w tekscie do pierwszego reportu z 2000 r., a nie zauwazyl ze w 2008 pojawil sie nastepny (choc powinien byl go oczekiwac, jesli to jego dziedzina, bo efekty trwaja przynajmniej 15 lat, a zanim sie podliczy itd – w 2000 r nie mogl miec pelnych danych o wybuchu z 1986 r).
https://www.unscear.org/docs/reports/2008/11-80076_Report_2008_Annex_D.pdf
Musze czesciowo przeprosic profesora, bo raport z roku 2008 zostal opublikowany w 2011. Troche dziwi ze bedac reprezentantem Polski w UNSCEAR nie wiedzial ze nad nim pracuja, ale moze komisje sa tam mocno oddzielone.
karat.
Wydaje się że strach przed wojna atomowa spotegował przewidywane straty wśród lokalnych populacji.
W pewnych rejonach Iranu promeniowanie 3Sv/year tzn 4.89 microSv/hour równe jest charnobylskiemu, w Ramsar 17Sv/year tzn 27.7 microSv/hour dwa razy wieksze niż w Fukuszima nie powoduje zwiekszonej umieralnosci.
Observer
To rozumiem. Pare malych ale:
Po wybuchu wyrzucono nie wiem ile milionow ton produktow zwierzecych i roslinnych, myto ulice, sciagalo gorna warstwe gleby i nie wiem co jeszcze, chyba w polowie Europy. Mozliwe ze to przyczynilo sie do niskiej zachorowalnosci (wg raportu sa jeziorka w ktorych jeszcze przez kilkadziesiat lat lowienie ryb bedzie niewskazane). Nie wiem czy w retrospekcji to wszystko bylo potrzebne czy nie.
Dzieciecy rak tarczycy jest prawie stuprocentowo uleczalny, ale potrzebna jest operacja – tez nie taka wielka, ale jednak, a komplikacje, takze smiertelne, operacji nie beda zapisane jako smierc z powodu raka, lecz jako smierc z powodu np zakazenia, czy komplikacji anestezji. Mniej drastyczne komplikacje to uszkodzenie roznych rzeczy naokolo. Oprocz tego te dzieci beda lykaly eltroksyne cale zycie.
Zwiazana z wybuchem zachorowalnosc na tego raka zaczela opadac dopiero w 2005-tym.
Rozumiem zdumienie ze, zwazywszy oczekiwania, zdazylo sie tak niewiele, ale skwitowanie sprawy powiedzeniem „nic sie nie stalo, trzydziesci ofiar” budzi we mnie sprzeciw.
@karat. 6 czerwca, 12:29
Dziękuję za nowsze dane o skutkach katastrofy w Czernobylu. Również za wyjaśnienie, że mutacje dzielą się na spontaniczne i indukowane. Coś się dzieje w samym organiźmie i coś poza nim, jedno i drugie prowadzące do mutacji – bardzo ciekawe.
Napisałaś, że mutacje mogą być skutkiem niskiego promieniowania. Chyba większość ludzi przypisałaby je podwyższonemu promieniowaniu. Tymczasem nadmiar promieniowania wywołuje, jak się wydaje, tylko choroby popromienne.
Ucieszyła mnie informacja prof.Jaworskiego, że rentgenolodzy nie są narażeni na chorobę popromienną, a i chorzy przechodzący wiele prześwietleń i tomografii też. Mam nadzieję, że tego nie podważono.
Właśnie ogladam serial o Czernobylu. Są w nim przerażające sceny umierania first responders na chorobę popromienną. Przypuszczam, że twórcy filmu te sceny solidnie udokumentowali.
@karat. 15:34
Tak niewielka liczba ofiar też wydała mi się niewiarygodna. Zdałam się na autorytet eksperta, choć z pewną rezerwą.
Jednak jego ostateczna konkluzja, że energia atomowa stwarza niskie zagrożenie dla życia na ziemi, chyba jest słuszna.
karat.
Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie ale co innego jest przyjecie dawki promieniowania, a co innego spożycie produktów skazonych promieniotwórczymi substancjami (przykład Litwinienki). Dlatego konieczne jest usuniecie górnej warstwy ziemi.
Kruk
Nie lekcewazmy ryzyka. Co innego jest akumulacja małej dawki w ciagu życia, a co innego w jednym uderzeniu. Jeden CT scan to mniej wiecej ośmioletnia akumulacja.
@kruk
Napisałaś, że mutacje mogą być skutkiem niskiego promieniowania. Chyba większość ludzi przypisałaby je podwyższonemu promieniowaniu.
Jedno i drugie.
Ostre promieniowanie czesto spowoduje wiele mutacji roznych organow, czesto karcynogennych, i wtedy organizm zamiast sie rozmnazac po prostu umrze (albo umra tylko zmutagenowane komorki).
Jesli mutacja trafi sie akurat w komorkach rozrodczych, duza mutacja spowoduje aborcje (jesli w ogole dojdzie do zaplodnienia).
Ale istnieje stale, slabe promieniowanie, ktore tez potrafi spowodowac mutacje, o wiele rzadziej, ale w ewolucyjnych skalach czasu jest istotne.
Wiekszosc mutacji prowadzi do smierci zmutagenowanej komorki. Po to by nadawala sie do zycia, mutacja musi byc dosc delikatna, tworzaca jakas zmiane ale nie zaklocajaca duzego ciagu genow.
(Chodzi takze o rodzaj promieniowania. Np promienie alfa to duze czastki ktore nokautuja komorke).
@observer 6 czerwca, 16:46
Zagrożenie reakcją atomową oczywiście istnieje i może doprowadzić do śmierci nawet licznych populacji. Jednakże, nie mogąc obecnie żyć bez obfitych żródeł energii, ludzie zmuszeni są do wyboru między różnymi zagrożeniami. Korzystanie z paliw kopalnych zagraża całej planecie, podczas gdy wybuch reaktora może mieć tylko skutki regionalne. Energia atomowa jest czysta, więc przechodzenie na nią opóźniłoby globalne ocieplenie. Z perspektywy gatunku ludzkiego energia atomowa jest zatem mniejszym zagrożeniem. Podobno inne źródla czystej energi nie są wystarczające, więc chcąc przestać kopcić musimy się zdać na elektrownie nuclearne. Francja już to robi.
Coraz czestsze sa doniesienia o pozarach aut elektrycznych wyposazonych w baterie litowe. Pozary baterii litowych sa trudne od ugaszenia poniewaz wymagaja dlugotrwalego zanuzenia baterii w wodzie. Palace sie auto elektryczne nalezy wsadzic pod wode bo polewanie woda nie dziala. Latwiejsze do gaszenia sa pozary aut z silnikami benzynowymi. Nie wylewajmy dziecka z kapiela. Niemcy zamkneli elektrownie atomowe a Czernobyl nie stal sie kontynentalnym kataklizmem. Umiejetne korzystanie z elektrycznosci i ropy naftowej jest waziejsze od histerycznego zachowania ludzi opetanych zielona religia.
P.S.
Zycie powstalo na Ziemii w warunkach radiaktywnosci.
Paląc węgiel a bojąc się atomu sami spowodowaliśmy globalne zagrożenie. Co do ofiar to tysiące górników zginęło pod ziemią w porównaniu do kilkudziesięciu ofiar elektrowni atomowych. Kierujemy się strachem a nie rozumem. Alternatywa zielonych jest kosztowna i nie wystarczająca. Nawet Merkel spanikowała. Wyprostowany małpiszon buja się na bardzo kruchej gałęzi.
PS. Demokracja powoduje że trzeba podlizywać się wyborcy (bo inaczej się przepadnie w wyborach). A typowy wyborca jest ciemny i zastraszony. Zielone, niedouczone dzieciaki straszą wszystkich nuklearną apokalipsą, uczeni są zagłuszani.
@kruk
Wracając do krajów słabiej rozwiniętych. Ograniczeniu śmiertelności wynikającemu z osiągnięć medycyny zachodniej nie towarzyszy wystarczające ograniczenie rozrodczości z powodu lokalnych przyczyn kulturowych.
To prawda. Najwiekszy wzrost populacji jest w krajach Afryki, choc dostep do medycyny zachodniej jest jednak bardzo ograniczony – smiertelnosc niemowlat jest bardzo wysoka, a przecietna dlugosc zycia nizsza o okolo 25 lat niz w krajach zachodnich.
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_infant_and_under-five_mortality_rates#/media/File:Infant_mortality_map_of_the_world.svg
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_population_growth_rate#/media/File:Population_growth_rate_world_2005-2010_UN.PNG
Lokalne przyczyny kulturowe, tz sprzeciwianie sie planowaniu rodziny, jest mocnym czynnikiem, ale mam wrazenie ze jest cos jeszcze. W bardzo slabych krajach czlowiek moze liczyc tylko na siebie i wlasna rodzine, wiec im wieksza rodzina, tym wieksze poparcie (jesli wiezy rodzinne sa znosne), nawet jesli to oznacza wysilek wykarmienia wiekszej liczby dzieci. Stad tez sila ukladow klanowych.
@kruk
Podobno inne źródla czystej energi nie są wystarczające, więc Chcąc przestać kopcić musimy się zdać na elektrownie nuclearne. Francja już to robi.
Jesli inne zrodla czystej energii nie sa wystarczajace, wyglada na to ze rzeczywiscie trzeba przejsc na energia jadrowa. Szczegolnie Chiny i Stany, ktore chyba kopca wiecej niz reszta swiata razem wzieta…
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_carbon_dioxide_emissions#/media/File:Total_CO2_emissions_by_country_in_2017_vs_per_capita_emissions_(top_40_countries).svg
Choc moze te dane, dotyczace wszystkich gazow cieplarnianych, sa bardziej przydatne
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_greenhouse_gas_emissions
W miedzyczasie walcze, z marnym rezultatem, z plastykiem we wlasnej kuchni – kazdy uzyty przeze mnie woreczek widze oczyma wyobrazni w zoladku jakiegos wieloryba.
@karat.
W miedzyczasie walcze, z marnym rezultatem, z plastykiem we wlasnej kuchni – kazdy uzyty przeze mnie woreczek widze oczyma wyobrazni w zoladku jakiegos wieloryba.
Wystarczy nie wrzucać do rzeki; w kanalizacji grozi zatkaniem, ale jeśli przejdzie przez kanalizację (ale nie, nie wrzucaj!) oczyszczalnia wychwyci. Poliolefiny (PE/PP) dobrze się spalają, słabo się rozkładają (co na wysypisku niekoniecznie jest wadą), nie sieją truciznami, ogólnie: sama radość. Motyw plastików już był kilka miesięcy temu rozstrząsany.
Ciekawy artykuł na temat szkodliwosci pola elektromagnetycznego tutaj
Gammon
Nie wrzucam 🙂 Dzieki ze dobre wiesci, zaraz poszukam odpowiedniego wpisu.
@karat.
Prawdopodobnie coś pisałem w czasie dyskusji o fermentacji metanowej – a może jeszcze kiedyś wcześniej? Nie pamiętam, obwody mi się sypią ze starości.
@karat 7 czerwca, 8:31
Tak, w biednych krajach dzieci są ubezpieczeniem na starość, zupełnie jak w historii o Hiobie. Oburzamy się, że on uznał kolejne swoje dzieci za pełną rekompensatę za te, które wcześniej stracił. Ale takie było wtedy życie i takie jest jeszcze dla miliardów ludzi.