Ma pan(i) schizofrenię. Proszę nie brać tego do siebie
Niewiele jest (wbrew pozorom) chorób psychicznych (w przeciwieństwie do zaburzeń). Wśród nich do rangi pewnego symbolu wręcz urosła schizofrenia.
Choroba ta występuje często, u jednej osoby na sto – właściwie niezależnie od kraju, kultury itd. (tzw. dogmat 1 procenta, ostatnio przez niektórych autorów krytykowany), ponadto pojęcia tego regularnie nadużywa się w kontekstach zupełnie z psychiatrią niezwiązanych, m.in. związanych z polityką, najczęściej błędnie. Większość osób ma też jakiś pogląd, jak się ta choroba przejawia (też najczęściej błędny), rzadko jednak spotyka się poglądy na to, skąd się schizofrenia bierze.
Generalnie jak nie wiadomo, skąd bierze się jakaś choroba bądź zaburzenie, mówi się: wpływ genów i środowiska. „Wyjaśnienie” takie pasuje prawie zawsze, od mukowiscydozy na jednym krańcu (prawie wyłączny wpływ genów) do złamanej nogi (prawie wyłączny wpływ środowiska, acz nie zawsze). Na studiach medycznych o etiologii schizofrenii coś tam się mówi, ale niedużo, bo program jest przeładowany, a materia trudna. Zarysowuje się co najwyżej poszczególne poglądy, których jest sporo, a wszystkie skomplikowane.
Na trochę wyższym od studenckiego poziomie można sobie wziąć podręcznik Stahla (albo właściwie komiks, bo Stahl tworzy głównie podpisy pod obrazki) i poczytać czy raczej pooglądać pięknie rozrysowane zaburzenia w aktywności głównych szlaków dopaminergicznych. Jak to nadmierna aktywność szlaku mezolimbicznego wywołuje objawy wytwórcze, zbyt mała w szlaku mezokortykalnym – negatywne, a jest jeszcze szlak nigrostriatalny, podzwgórzowo-lejkowy… (te dwa ostatnie to głównie działania niepożądane leków)… i międzykorowy jeszcze…
No dobrze, ale jak lekarz ma to pacjentowi wytłumaczyć? Drogi Pacjencie, proszę brać tego oto wybiórczego antagonistę receptorów dopaminergicznych, bo Pański szlak mezolimbiczny… I student medycyny będzie miał z tym problem. Przeciętny zdrowy dorosły człowiek nie zrozumie. O zaburzeniach poznawczych w schizofrenii nie wspominałem.
Jakiś czas temu znalazłem dość ciekawe i w miarę proste wyjaśnienie, świetnie nadające się do podania laikowi. Wykład prowadził, z tego, co pamiętam, bo trochę już czasu zleciało, dr S. Murawiec. Oto schizofrenia polega na nadmiernym działaniu dopaminy w mózgu. Dopomina to taka substancja, która odpowiada w tymże mózgu za nadawanie znaczeń, za branie różnych rzeczy do siebie. Jeśli jest jej za dużo, pacjent zaczyna nadawać nadmierne znaczenie zdarzeniom, które żadnego znaczenia obiektywnie dla niego nie mają. Odbiera jako skierowane wprost do siebie zdarzenia całkowicie neutralne.
Weźmy taki przykład, odbiegając trochę od oryginalnej myśli. Idzie pewna osoba przez park, wokół rosną drzewa i wiatr rozwiewa liście, trzepocząc nimi, co wywołuje odpowiedni dźwięk. Może się wydawać, że ktoś w tych liściach stoi, skrywa się i czyha na nas? Może. Ewolucja promuje ciągłe wyszukiwanie zagrożeń. Czy można odnieść wrażenie, że wiatr poprzez trzepot liści chce nam coś przekazać? Również można. Człowiek to zwierzę społeczne, zwraca więc szczególną uwagę na przekazywane doń komunikaty. A że się czasami rozpędzi…
Widzieć sylwetkę ludzką wśród liści czy słyszeć głos w szumie wiatru – to iluzja. Wszystkim się zdarza i stanowi wariant normy. Prawidłowy sąd realizujący (liście istnieją i trzepoczą, wiatr wieje w rzeczywistości, czyli mamy realny bodziec) i błędny klasyfikujący (bodziec jest błędnie interpretowany – bo oczy nie odbierają obrazu liści, oczy odbierają zbiór pobudzeń komórek światłoczułych, który trzeba odpowiednio obrobić, znaleźć wzór i zinterpretować). Zazwyczaj jednak potem następuje ten moment, w którym się stwierdza: eee, tylko mi się wydawało. Prawidłowy sąd korygujący.
W schizofrenii tego nie ma. Człowiek trwa w mylnej interpretacji, pozostaje w stosunku do niej bezkrytyczny. Niekiedy i zdrowy człowiek pozostanie bezkrytyczny, np. w przypadku pareidolii (w Polsce to często Matka Boża w najróżniejszych okolicznościach, w USA sławę zyskał diabeł wśród niszczonego World Trade Center), to cały czas wariant normy. Problem zaczyna się, kiedy dosłownie wszystko jest nadinterpretowane. A więc wiatr zawieje i to się koniecznie odnosi do pacjenta. W telewizji mówią do niego (nie do niego jako jednego z wieli odbiorców, osobiście do niego). Przekazują instrukcje, obgadują. Nawet książki wziąć do czytania nie można, bo przecież piszą o nim.
Tak więc pacjent wszystko do siebie odnosi. Przez nadmiar dopaminy. Jeśli więc weźmie lek obniżający poziom dopaminy, przestanie tak wszystko odnosić do siebie. Przestanie wszystko brać do siebie. Nie będzie nadawać takiego znaczenia zdarzeniom, które na to nie zasługują.
Oczywiście nie przekreśla to skomplikowanej genetyki, roli receptorów, neuroprzekaźników, nieprawidłowej trzebieży (jakoś bardziej swojsko brzmi już chyba anglojęzyczne prunning) w procesie dojrzewania, ceny za kreatywność i wielu innych pomysłów na powstawanie schizofrenii. Ale w niektórych sytuacjach takie proste wyjaśnienia sprawdzają się najlepiej.
Marcin Nowak
Ilustracja: zdjęcie wykonane przez autora
Komentarze
Szanowny Panie Marcinie
Dobrze sie stalo ze napisal pan kilka zdan na temat schizophrenii. Zdrowie psychiczne jest traktowane troche po macoszemu przez medycyne. Zastanawiam sie jaka czesc populacji jest zdrowa psychicznie. Czy osoby wierzace w boga moga byc traktowane jako psychicznie zdrowe. Co wynika z faktu utraty optymalnej funkcji mozgu. Dlaczego emocjonalne a nie refleksyjne myslenie dominuje media.
Slawomirski
Powiedziałbym, że zdrowie psychiczne traktowane jest bardzo po macoszemu. Zazwyczaj NFZ płaci za procedury (za to, co placówka rzeczywiście zrobi). Oddział psychiatryczny dostaje za osobodzień (oczywiście zleca się nadania laboratoryjne, EKG, EEG, CT, konsultuje się pacjentów).
To, jak część populacji jest zdrowa psychicznie, zależy głównie od przyjętych definicji. Nie ma sztywnej granicy zdrowy-zaburzony.
Osoby wierzące jak najbardziej traktowane są jako zdrowe. Religia jest odpowiedzią na naturalne potrzeby człowieka i ma swoje funkcje. I nigdy nie diagnozuje się zaburzeń w przypadku czegoś, co stanowi w danym społeczeństwie normę.
Wiekszosc ludzi zyje w przekonaniu ze posiada wolna wole. Kiedys wiekszosc byla pewna ze Ziemia byla plaska. Opinie wiekszosci mozna zmienic naukowymi faktami. Kilku znanym osobom sie to udalo. Wydaje sie ze wolna wola moze byc iluzja na ktora czlowiek dal sie zlapac kilka tysiecy lat temu. Podobnie jest z religia oraz wymiarem prawa. Jestesmy istotami funkcjonujacymi na podobnych fizjologicznych zasadach jak inne zwierzeta. U szympansa nikt nie zaobserwowal wolnej woli. Antropocentrycznosc jest arogancja. Kto tu jest normalny. To ze ktos nie ma urojen i halucynacji nie znaczy ze jest psychicznie zdrowy.
Slawomirski
Zachwycajace zdjecie. Czytalam, ze schizofrenia nie jest rozdwojeniem jazni, choc w potocznym jezyku jest z nim utozsamiana (rowniez w swiecie anglojezycznym). Czym jest rozdwojenie jazni?
Wiem, ze moge sobie poszukac w Wiki, ale Pan potrafi skomplikowane rzeczy wyjasniac zwiezle.
Rozdwojenie jaźni, to rozdwojenie (zwielokrotnienie) osobowości, czyli poczucie posiadania wielu tożsamości. Też myślałem, że to jest jeden z symptomów schizofrenii, ale z tutejszego opisu wynika, że byłem w błędzie. Autor to rzeczywiście świetnie wyjaśnił.
„Problem zaczyna się, kiedy dosłownie wszystko jest nadinterpretowane. A więc wiatr zawieje i to się koniecznie odnosi do pacjenta. W telewizji mówią do niego (nie do niego jako jednego z wieli odbiorców, osobiście do niego). Przekazują instrukcje, obgadują. Nawet książki wziąć do czytania nie można, bo przecież piszą o nim.
Tak więc pacjent wszystko do siebie odnosi. Przez nadmiar dopaminy. Jeśli więc weźmie lek obniżający poziom dopaminy, przestanie tak wszystko odnosić do siebie. Przestanie wszystko brać do siebie. Nie będzie nadawać takiego znaczenia zdarzeniom, które na to nie zasługują.”
Po tej precyzyjnej diagnozie , wreszcie wiemy co powinny zażywać polskie elity polityczne. Dopaminę. Mnie to także dotyczy. We wszystkim co złe w „dobrej zmianie”, upatruję Macierewicza.
Nazwa schizofrenia wymyślona została przez Bleulera i oznacza „rozpad jaźni”. Osobowość się rozpada. To, o czym pisałem wyżej, to tylko jeden z symptomów i jedna z licznych prób zrozumienia choroby. Innym są objawy ambi: pacjent chce i nie chce zarazem, uznaje jakiś sąd i zarazem mu przeczy. Wypowiedzi są niespójne, człowiek się rozkojarza. Tak, że niekiedy w ogóle trudno się tej treści w wypowiedzi dopatrzyć.
Natomiast w zupełnie innej sytuacji, kiedy człowiek nie choruje psychicznie, ale został poddany bardzo ciężkim przeżyciom, mogą pojawić się dwie (lub więcej osobowości). W obrębie jednej osobowości wszystko jest spójne, człowiek ma dane poglądy, cele, mówi nie głupiej od człowieka bez takiego zaburzenia.
Redaktor pisze, że schizofrenik to pacjent który:
” wszystko do siebie odnosi. Przez nadmiar dopaminy”
czyli:
Jeżeli połowa narodu w momencie kiedy Robert Lewandowski strzela 4 bramki reprezentacji Wysp Owczych w euforii krzyczy
WYGRALIŚMY , a druga połowa złorzeczy OSZUKANO NAS kiedy 4 polskich skoczków przegrywa ze skoczkami norweskimi bo ci rzekomo oszukują skacząc w o 4mm za luźnym kombinezonie narciarskim to znaczy, że cała polska nacja (2 połowy dają w sumie całość) to schizofrenicy?
@miłośnik czarnych jagód
2 grudnia o godz. 11:52
A to nie jest ta sama połowa?
Na co cierpię nie interesując się zupełnie sportem w wykonaniu innym niż własne? Narcyzm? 😉
@miłośnik czarnych jagód
Nie, to uwarunkowanie kulturowe. Natomiast jeśli w takiej sytuacji pomyślisz, że skoczkowie nie wygrali po to, że Tobie akurat sprawić przykrość, to już pewien powód do niepokoju.
Znalam mlodego czlowieka, ktory mial kliniczna depresje i obsessive-compulsive disorder. Tragiczna dla niego byla swiadomosc, ze pewne mysli i zachowania nie wyplywaly z jego prawdziwego ja a tylko byly mu narzucane przez OCD. Chlopak w koncu popelnil samobojstwo. Dodam, ze dla otoczenia byl milym czlowiekiem i wielu jego przyjaciol nawet nie podejrzewalo, ze byl tak powaznie chory.
@Slawomirski
1 grudnia o godz. 23:10
>”Wiekszosc ludzi zyje w przekonaniu ze posiada wolna wole.”
Noo, może nie większość, ale całkiem sporo ludzi rzeczywiście posiada wolną wolę – wolną wolę innych ludzi, that is. W demokracji zresztą, owo ‚całkiem sporo’ bardzo często bywa nazywane (nazywa się) większością
>” Kiedys wiekszosc byla pewna ze Ziemia byla plaska.”
I większość miała racje (zwłaszcza, jeżeli uzywała następstwa angielskich czasów gramatycznych) – od tamtych czasów niewiele się wszak zmieniło i w czasach, które nastąpiły, Ziemia w dalszym ciągu jest płaska. Locally, that is. No chyba że ktoś akurat usypie jakiś kopiec ku czci, wtedy ona lokalnie, w miejscu usypania, już raczej nie jest płaska. Wystarczy jednak zmienić lokalność. Po co od razu zmieniać
>”opinie wiekszosci naukowymi faktami”
lub innymi środkami przymusu bezpośredniego?.
Choć istotnie,
>”Kilku znanym osobom sie to udalo.”
Taki na przykład Adolf H.
>”Wydaje sie ze wolna wola moze byc iluzja na ktora czlowiek dal sie zlapac kilka tysiecy lat temu. U szympansa nikt nie zaobserwowal wolnej woli.”
Ja kiedyś zaobserwowałem. Fakt – po bliższej obserwacji lustra okazalo sie, że to jednak nie szympans. Acz podobieństwo było uderzające.
„To ze ktos nie ma urojen i halucynacji nie znaczy ze jest psychicznie zdrowy.”
No pewnie – to oznacza, że urojenia i halucynacje są chore i na zwolnieniu.
@ nikc
Zastanawialam sie kiedys czy kon ma wolna wole i doszlam do wniosku, ze jakis jej zakres musi miec. Podobnie jak inne zwierzeta. Przeciez musza one czasem podejmowac decyzje, sam instynkt by im nie wystarczyl, nie sa scisle zaprogramowanymi maszynami.
W koncu pomyslalam sobie, ze wolna wola to zjawisko ciagle, tzn. mozna jej miec mniej lub wiecej. Nie wszyscy ludzie posiadaja wolna wole w jednakowym wymiarze. Ma chyba ona jednak i u czlowieka jakies granice.
Może nie przez przypadek (nabyłem ją przecież kiedyś ze sporym udziałem autorefleksji), ale jakoś tak bez przekonania do niej podchodzę, ale dzisiaj zainspirowany tekstem na blogu zajrzałem na karty spoczywającej w biblioteczce książki autorstwa Antoniego Kępińskiego zatytułowanej „Rytm życia”. Autor to znany swego czasu (żył w latach 1918-72) polski lekarz psychiatra. Kierował kliniką psychiatrii AM w Krakowie. Zaliczany do klasyki psychiatrii humanistycznej. I w tym miejscu oczywiście jestem w kropce bo nie wiem, czy w dzisiejszych czasach humanizm to już tylko śmieszne wodolejstwo dla pięknoduchów, czy jednak sensowna gałąź wiedzy.
Zajrzałem, bo czułem że coś tam jest o głównym bohaterze, czyli o schizofrenii.
I węch mnie nie mylił.
Jeden rozdział zatytułowany „Kompleks Pana Boga” a w nim (na razie tylko pobieżnie rzuciłem okiem) termin psychoza schizofreniczna.
Już tylko zbitka tych dwóch pojęć „Kompleks Pana Boga” i „psychoza schizofreniczna” zachęca do niezwłocznej lektury.
Drugi rozdział zatytułowany wprost (i również robi niezłe wrażenie) „Filozofia schizofrenii”.
Po lekturze jego treści przyznaję: termin dopamina nie pada, ale mimo wszystko na kilka kwestii zrobiło na mnie wrażenie.
Jedna szczególnie. Otóż profesor Kępiński twierdzi,że schizofrenik to… i tutaj zacytuje:
„Sprawy codziennego życia schodzą u nich na dalszy plan; są nieważne wobec ogromu przeżyć i ogólnych zagadnień które ich trawią (…) Nie obchodzi bowiem tych chorych los najbliższych i ich własny; pochłonięci są sprawami istoty bytu, sensu wszechświata i swego w nim posłannictwa, walki dobra ze złem, prawdziwego oblicza rzeczy które się pod pozornym, kataklizmu końca świata itp.”
I jak to przeczytałem to sobie uzmysłowiłem, że połowa dyskutujących na blogach to potencjalni, albo klasyczny schizofrenicy. Oczywiście ze mną włącznie.
I na koniec jeszcze jedno tylko zdanie:
„W olśnieniu schizofrenicznym chory nagle widzi sens własnego życia i swoje posłannictwo” po którym aż korci puścić wiązankę nicków gwiazd co niektórych blogów.
Tutaj przemawia przeze mnie wyjątkowa skromność.
Potencjalnym schizofrenikom (praktyków nie muszę o tym informować) informuje że Profesor Kępiński dostrzegł u swoich pacjentów fascynującą zdolność. Możliwość przenoszenia się w czasie i przestrzeni. Z kosmiczną wprost prędkością schizofrenik potrafi przenosić się z czasów pacholęcych do okresu kiedy jest sędziwym czytelnikiem Polityki pamiętającym jej pierwsze wydawane numery.
Z kolei przestrzeń to wrażenie unoszenia się nad kulą ziemską i…
„…możliwość zatrzymania się w dowolnym miejscu: być raz na preriach Australii, na piaskach Sahary, na ulicach Paryża, na Korsyce za czasów Napoleona.”
Lubię lotnicze podróże i sporo latam, ale mimo wszystko zazdroszczę wojaży.
nikc
2 grudnia o godz. 17:56
Adolf H. jest wart zapamietania ale nie wspominania.
Slawomirski
@kruk
A może odpowiedź zależy jak zwykle od definicji?
@miłośnik czarnych jagód
Zazwyczaj w chorobie nic pięknego nie ma. Wręcz przeciwnie.
@Marcin Nowak
Wiem, choroba nic pięknego , jednak profesor Kępiński w swojej książce zamieszcza pogląd który zmusza do pewnej refleksji. Zdaję sobie sprawę, ze dotyczy on (ten pogląd) osób u których choroba nie przybrała jeszcze postaci o której krążą mrożące krew w żyłach opowieści, ale byli oni wg Niego „pełnoprawnymi” schizofrenikami
Otóż profesor (był również filozofem) twierdzi,że jest coś takiego jak filozofia schizofreników. Aby ją opisać posługuje się …tablicami Mojżesza, gdzie druga tablica dotyczy zwykłych, codziennych spraw i konfliktów i ta zajmuje więcej miejsca w życiu przeciętnego człowieka i jest tablica pierwsza która dotyczy spraw boskich i ostatecznych. Ta jest domeną osób ze schizofrenią
I teraz dwa cytaty (oczywiście z „Rytmów życia”) autorstwa profesora psychiatrii i filozofa:
„Człowiekowi tzw. normalnemu trudno oderwać się od konkretnego życia. Filozofia wymaga jednak takiego oderwania, bo tylko w abstrakcji może się tworzyć ogólny obraz rzeczywistości”
I cytat drugi który robi naprawdę mocne wrażenie:
„Schizofrenik może powiedzieć „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Dzięki temu może społeczność schizofreniczna jest znacznie lepsza od ludzi normalnych lub znerwicowanych, znikają z niej walki o władzę, intrygi, zawiści”.
A ja myślałem ,że jeden taki to paranoik.?A z opisu jego życia codziennego ,i wizji świata ,to w myśl profesora Kępińskiego, też schizofrenik.?O jasna cholera!!!!
A poza tym wszystkim miłośnikom schizofrenii (ale nie schizofreników) wypada po prostu polecić książkę tegoż profesora Kępińskiego zatytułowaną ni mniej ni więcej tylko „Schizofrenia”.
Jak raz na prezent pod choinkę.
„Schizofrenia” to ryzykowny prezent pod choinkę. Może być opacznie zrozumiany przez obdarowanego. Zwłaszcza takiego z nadczynnością dopaminy.
Lagodna postac choroby moze byc trudna do zdiagnozowania. Mozna sie zastanawiac czy Jezus Chrystus jej nie mial. Mozna sie zastanawiac nad konsekwencjami tego. W roku 1000 chrzescijanie oczekiwali konca swiata. Czy to co sie teraz dzieje w Polsce w strefie religijnosci nie zasluguje na zastanowienie.
Slawomirski
Ten biedak mowil ze jest synem bozym a jego ojciec mieszka w niebie. Od czasy gdy ludzie zaczeli latac samolotami nikt boga ojca nie zwuwazyl.
Teza że Chrystus żyjąc w XXI wieku mógłby być pacjentem poradni zdrowia psychicznego ma pewny cechy racjonalności , ale kiedy przyjmie się że jednostka chorobowa ma zawsze znamiona jakiegoś konfliktu chorej, stanowiącej mniejszość psychofizycznej części organizmu ze zdrowym, większościowym „społeczeństwem” komórek tego samego organizmu; i jeżeli jest empirycznie wykazane,że zdecydowana większość mieszkańców planety Ziemia, (około 90 %) to osoby wierzące w istnienie bytów transcendentnych (w tym jakaś ich część w boską naturę Chrystusa) i drogą dokładnych obliczeń ustalono,że osoby o przeciwnej orientacji stanowią około 10% to nietrudna do udowodnienia jest teza, że to osoby wierzące (religijne) stanowią większościowy,zdrowy kręgosłup globalnego organizmu, a 10% ateistów i agnostyków ma znamiona mniejszościowej jednostki chorobowej.
I to nie Chrystus powinien był leczony, a te 10% o której zdrowotności pisałem powyżej.
Kiepski argument. W nauce wiekszosc nie decyduje. Decyduja fakty. Nie ma nic nienormalnego w bladzeniu wiekszosci. Wiekszosc zawsze sie myli. Dopiero swiatla jednostka jak np Kopernik uswiadamia wiekszosci jej blad.
Żarty żartami, ale tak jak jest głęboki autyzm, bardziej płytki autyzm, zespół Aspergera i zwykła nietowarzyskość/introwertyzm/niska inteligencja emocjonalna, tak i w tym przypadku pewnie jest pewna ciągłość między osobami, które są bardziej drażliwe na swoim punkcie i podejrzewają, że świat się kręci wokół nich (gdy sąsiadki się śmieją, to na pewno plotkują właśnie o nich, gdy szef na zebraniu mówi, że w zespole są tacy a owacy, to też na pewno o nich itd.), a tymi, które mają kliniczną schizofrenię.
A swoją drogą, jak do dzisiejszej diagnostyki mają się klasyczne kryteria Bleulera dla „dementia praecox” (pozdrowienia dla miłośników Gałczyńskiego) jak 4A (asocjacje, afekty, autyzm/alienacja, ambiwalencja)?
@Slawomirski
Oj, widzę, że dyskusja zmierza w niebezpieczną stronę. Próby diagnostyki Chrystusa wielkiego sensu nie mają i bym się od tego zdystansował. Wchodzimy tutaj w kwestie definicji choroby psychicznej i normy w ogóle, a to również skomplikowany temat. Ale dodam, że często jednak decyduje większość.
@miłośnik czarnych jagód
Co do Kępińskiego, to jego poglądy to już historia. Natomiast współcześnie o powiązaniach kreatywności i schizofrenii pisze Timothy Crow.
Powyżej zaprezentowany pogląd tłumaczy tylko niektóre aspekty schizofrenii. Zazwyczaj mamy też rozpad osobowści i to wszystko nie trzyma się kupy.
@panek
Diagnozuje się wedle ICD10 bądź DSM. Główne kryteria zawierają typowe halucynacje (głosy), urojenia: wpływu, nasyłania, odbierania, ugłośnienia myśli bądź inne dziwaczne czy też niedostosowane kulturowo, są jeszcze kryteria mniejsze, obejmujące objawy negatywne, z których większość jest na A, katatoniczne, formalne zaburzenia myślenia i mniej typowe halucynacje.
Ah ten Kepinski.Zaczytywal sie nim czlowiek onegdaj. Piekne ksiazki;Schizofrenia, Melancholia, Rytm zycia. Ale jest troche racji w tym o czym wspominasz blueberry lover. Chyba, jak dotad, nie napotkalem ani jednego swira, ktory nie przejawialby duzego zainteresowania Bogiem. Moze byc to dowodem na to,ze tego typu poszukiwania absolutu moga miec cos wspolnego z brakiem rownowagi psychicznej.
Szanowny Pan Nowak
Wszedł Pan na dość pochyły teren i trochę się poślizgnął, co pokazała dyskusja. Brakuje też aspektu społecznego, dość szeroko omawianego na świecie w ostatnich miesiącach. Redukując problemy społeczne do nieprawidłowego wydzielania hormonów otwiera Pan okno dla inżynierii społecznej stawiającej pod znakiem zapytanie człowieczeństwo jako takie.
Najpierw dygresja: Jakiś czas temu badania mózgu pokazały, że decyzje docierają do świadomości dopiero milisekundy po ich podjęciu. Nic więc trudnego powiedzieć, że to palec położony na spuście podjął decyzje o naciśnięciu go bez mojego udziału. To on jest mordercą a nie ja. Możecie go co najwyżej obciąć i posadzić na krześle elektrycznym ale nie mnie. To się chyba nie powiodło ale początek został zrobiony.
Teraz mówi się, że osoby nadmiernie (?) protestujące i często niezadowolone to osoby mające zaburzenia wydzielania dopaminy. Nic prostszego tylko leczyć takich hormonalnie. Chcą czy nie chcą.
I oto mamy propozycje (gdzieżby jak nie w kraju wolności i demokracji absolutnej czyli USA) wyłapywania takich podczas demonstracji i przymusowego leczenia. Trochę więcej dopaminy i wszyscy będą szczęśliwi i weseli.
Niestety, obawiam się, że takimi tekstami uchyla Pan nieco bariery dla zamordyzmu i totalnej inwigilacji, ostatnio częściej akceptowanymi narzędziami działań społecznych, dostarczając im naukowych argumentów. Nie wolno Panu pisać takich tekstów bez oceny tego typu możliwych konsekwencji. Proszę o rozwagę.
Jakiż znowu aspekt społeczny? Tekst omawia jeden z kilkudziesięciu rozmaitych poglądów na schizofrenię, pomijając wszystkie inne aspekty. I musi je pomijać. Schizofrenię trudno byłoby opisać w jednej książce.
A o hormonach, nawiasem mówiąc, słowem nie wspominałem. Eh, żeby tylko się przyczepić…