Przeciwstawniki
Niedawne rozważania o negacji przypomniały mi dwa ważne dla językoznawstwa dzieła: pracę Joosta Triera (1931) o słownictwie niemieckim oraz kilkadziesiąt lat późniejszy sławny eksperyment George’a Millera, który prosił ludzi o podawanie pierwszych skojarzeń do podawanych wyrazów.
Trier w iście Hitchcockowskim stylu zaczyna od stwierdzenia, że każde słowo przywołuje przeciwstawnik (Gegenteil). Miller odnotował tylko, że w przypadku przymiotników respondenci najczęściej podawali antonim, a więc wyraz o znaczeniu przeciwstawnym. Jaka jest natura tej przeciwstawności – to już inna sprawa.
Przeciwstawnikami są słowa w parach typu kręgowy i bezkręgowy, żywy i umarły, jednomyślny i niejednomyślny, prawdziwy i nieprawdziwy. Ich człony określa się jako sprzeczne, bo jeśli stwierdzimy, że zachodzi stan opisywany przez jeden z nich, drugi z nich musi być nieprawdziwy, nie jest też możliwa sytuacja, gdy oba są nieprawdziwe.
Co prawda Jean Jacques Rousseau zaczyna swoje wspomnienia „J’étais né presque mourant; on espérait peu de me conserver”, co polski przekład oddaje dramatyczniejszym „urodziłem się na wpół umarły…”, jednak nawet na wpół umarły ciągle jest żywy.
Zupełnie inaczej rzecz ma się z parami takimi jak duży i mały, wysoki i niski, ciepły i zimny, które – w odróżnieniu od sprzecznych uprzejmy i nieuprzejmy – można określić jako stopniowalne.
Duży samochód osobowy jest mały, gdy go porównać z ciężarówką, wysoki stołek na pewno jest znacznie niższy od wysokiej szafy, nie wspominając już o budynku. Ciepły letni dzień w Paryżu to co innego niż taki sam dzień w Reykjavíku lub na Lofotach, paryski zimny dzień jest znacznie cieplejszy od moskiewskiego czy alaskańskiego.
By określić, czy coś jest ciepłe czy zimne, trzeba zatem znać jakąś normę, standard dla danej rzeczy – ciepła cola czy wódka ma zapewne temperaturę zimnej herbaty czy kawy. Wyrazy takie, które można określić jako przeciwstawne, wyznaczają bieguny, między którymi rozpościera się spektrum stanów pośrednich: jeśli coś nie jest ciepłe, ale nie jest też zimne, może być letnie, ciepławe, chłodne, chłodnawe, może mieć temperaturę pokojową itp.
Takie pary mają jeszcze dwie cechy. Po pierwsze, co zauważyli George Miller i Christiane Fellbaum, wyrazy bliskoznaczne z każdym z „biegunowych” nie są wzajemnie przeciwstawne: gorący czy rozpalony nie przeciwstawia się w ten sam sposób lodowaty czy schłodzony, a suchy jak pieprz – mokry jak gąbka, podobnie jak wyschnięty (ziemia, ściółka, las) – zamokłemu (namiotowi, polu).
Po drugie – jeden z członów jest wyróżniony – nazywa abstrakcyjną cechę. Pytamy więc: jak wysoki jest krawężnik? Jak drogi jest chleb? Jak głęboka jest kałuża? Jak duży jest ślimak? Choć w skali bezwzględnej (np. w porównaniu z Himalajami, a nawet Tatrami, dochodami największych firm, a nawet przeciętnym dochodem, głębią oceaniczną, a nawet stawem w parku itd.) krawężnik jest niski, chleb – tani, kałuża – płytka, a ślimak – mały.
Mówimy, że coś ma grubość (choćby kartki papieru), szerokość (dłoni), ciepłotę (człowieka), jasność (Słońca) itp. itd. John Lyons zauważył, że w codziennej komunikacji pary takie funkcjonują jakby nie były biegunowe, a sprzeczne: jeśli zadajemy pytanie, czy herbata jest ciepła, odpowiedź „nie” odbierzemy jako informację, że jest zimna, a nie, że letnia. Gdyby rozmówca nie chciał nas poinformować, że jest zimna, dałby wyraźny znak i użyłby słowa odnoszącego się do któregoś ze stanów pośrednich.
Można sądzić, że ten sam mechanizm leży u podłoża takich przeciwstawień jak wlewać i wylewać, naprawiać i psuć, kłócić się i godzić się, wziąć ślub i rozwieść się itp., które opisuje Jurij D. Apresjan.
Można mówić, że są one przeciwstawieniami kierunkowymi, podobnie jak lewo i prawo, przód i tył, wewnątrz i zewnątrz. Niektóre antonimy mają podłoże kulturowe, np. anioł i diabeł, wesele i pogrzeb, teoretyczny i praktyczny.
Inny charakter ma przeciwstawność takich wyrazów jak uczeń i nauczyciel, mąż i żona, starszy i młodszy, przed i po, sprzedawać i kupować, czyli konwersy.
Użyciu konwersów towarzyszy zamiana miejscami ich argumentów, w efekcie inny aspekt relacji jest uwypuklany: jeśli baśniowy Jaś jest starszy od Małgosi, to Małgosia jest młodsza od Jasia, uwaga nadawcy skupia się jednak raz na Jasiu, raz na jego siostrze.
Przeciwstawniki są jednym z fundamentów klasyfikacji znaczeniowej wyrazów. Najsławniejszym, ale też jednym z najpiękniejszych spisów tego rodzaju, jest „Thesaurus” P.M. Rogeta. Na pierwszej stronie rękopisu sąsiadują ze sobą najogólniejsze pojęcia całej hierarchii – istnienie i nieistnienie: ens, entity, being, subsitence, reality, actuality, positiveness i nonentity, nullity, nihility, nonexistence, nonsubsistence, nul, negativeness…
Polszczyzna doczekała się – dziś już trochę zapomnianego – tezaurusa autorstwa Romana Zawilińskiego, założyciela jednego z pierwszych polskich pism językoznawczych („Poradnik Językowy”, 1900). Na s. 6 „Doboru wyrazów” znajdujemy byt, niebyt, istnienie, nieistnienie, obecność, nieobecność itd.
Magdalena Derwojedowa
Ilustracja: Gun Powsder Ma, BY-SA 3.0.
Komentarze
– Chcesz kawę gorącą czy mrożoną?
– Tak 😎
– Tak, co?
– Tak, proszę babci.
O co tu chodzi? O dialektyczną jedność przeciwieństw?
Czy na blogu naukowcow moglby sie od czasu do czasy pojawic post na jakis temat NAUKOWY?
A.L.
To NIE jest blog naukowców!
Językoznawstwo jest nauką, elementem nauk kognitywnych. Wiedzą o tym m.in. na MIT.
Panek
Nie wszystko czego uczą na MIT jest prawdą. Poza tym, to językoznawstwo jest nauką z olbrzymimi wpływami ideologii, jak każda nauka społeczna. Przykładowo: na MIT uczą także ekonomii, ale z gruntu rzeczy fałszywej, czyli tzw. ekonomii wulgarnej (głównie szkoła neoklasyczna i monetarystyczna), a więc teorii ekonomicznych opisujących tylko zjawiska zachodzące na powierzchni rynku, ale nie mających najmniejszego pojęcia o naturze zjawisk zachodzących w gospodarce, a więc także dlaczego rynek działa tak jak działa. A to z kolei przekłada się na wciąż pogarszająca się sytuację gospodarczą USA. Tak więc argument „ad MIT” jest wyraźnie chybiony!
Niestety niczego nie zrozumiałem. Pewnie za późno w noc. Albo jestem po prostu za durny.
zza kałuży
😉
@AL
Klasyfikacje, o których tu mowa, stały się – szczególnie WordNet zapoczątkowany przez Millera, a kontynuowany w Princeton przez Ch. Fellbaum, pewną metodą opisu znaczeń, wykorzystywaną np. w NLP. Natomiast słownik mentalny jest zagadnieniem badanym przez psychologów i psycholingwistów.
@ markot
😉
Atak osobisty usunięty
To była diagnoza a nie atak!
Znalazł się diagnosta 🙄
Przecież to, co napisała „magdalenasd” to jest po prostu pseudonaukowy bełkot!
ZNÓW: Twój komentarz czeka na moderację.
Usuwam więc cytaty po angielsku:
magdalenasd i jej wpis z 30 maja o 23:55:
Cytuję z kultowego dziś już wręcz artykułu Alana Sokala pod tytułem „Transgresja granic: ku transformatywnej hermeneutyce kwantowej grawitacji”: „Podobnie jak liberalne feministki często zadowalają się minimalnym zakresem prawnej i społecznej równości kobiet, a w kwestii aborcji – wolnością wyboru, tak również liberalni (a nawet niektórzy socjalistyczni) matematycy często zadowalają się pracą pod hegemonistycznym rygorem Zermelo-Fraenkela (który, w obliczu swych liberalnych dziewiętnastowiecznych korzeni, już zawiera aksjomat równości) uzupełnionym jedynie aksjomatem wyboru.”
Także o nazywanie zwykłej wody teoretycznie prawidłową, ale rzadko używaną nazwą „dihydrogen monoxide” czyli „dwuwodorkiem monotlenu”.
(wikipedia.org/wiki/Pseudoscience#Use_of_misleading_language)
Pozdrawiam!
No tak. A nazwanie okręgu zbiorem punktów jednakowo odległych od punktu zwanego środkiem okręgu to też pseudonaukowy bełkot – przecież każdy bez tego wie, co to kółko.
Koń – jaki jest, każdy widzi 😎
Panek
Słyszałeś o brzytwie Ockhama?
ORAZ:
Niech O(x_0,\ y_0) będzie ustalonym punktem, zaś r ustaloną liczbą dodatnią. Okręgiem nazywamy zbiór punktów (x,\ y) płaszczyzny euklidesowej spełniającej równość
(x-x_0)^2 + (y-y_0)^2= r^2. \,
Jest to wzór geometrii analitycznej obowiązujący w kartezjańskim układzie współrzędnych. W tym samym układzie współrzędnych okrąg może być opisany również za pomocą równania parametrycznego
\begin{cases} x = x_0 + r \cos \alpha, \\ y = y_0 + r \sin \alpha, \end{cases}
gdzie parametr \alpha \in [0,\ 2\pi).
(Wikipedia)
@Leonid
Myślę, że mam nad Panem tę przewagę, że znam teksty, do których odnoszą sie Sokal z Bricmontem – wiele z nich było omawianych na pewnych zajęciach w czasie moich studiów. Doskonale więc rozumiem, dlaczego Sokal pozwolił sobie na prowokację i dlaczego opisał ją w książce. Pan czerpie swoją wiedzę o wszystkim, jak się zdaje, z Wikipedii i przesądów. O ile pierwsze można poprawiać i ulepszać, wobec drugiego okazujemy się bezradni, bo jak tu leczyć zdrowym rozsądkiem tych, którzy się go wyrzekają?
WordNet i Tezaurus Rogeta można wygooglać, do czego ten pierwszy jest stosowany – też. NPL to natural language processing, inżynieria lingwistyczna.
magdalenasd
Znów tylko ad personam? Odwołuję się do Wikipedii, jako że to jest „szybkie, łatwe i przyjemne” a poza tym, tak bardziej na serio, to jest obecnie jedyna w miarę aktualna encyklopedia. Britannica dawno temu się przecież skarliła: kupiłem niedawno jej wersje na CD i widzę, ze w porównaniu z tą drukowaną, to są tylko nędzne popłuczyny.
Poza tym, to przetwarzanie języka naturalnego nie jest tym samym, co inżynieria lingwistyczna. To pierwsze jest bowiem de facto częścią AI (sztucznej inteligencji) – patrz słynny test Turinga oraz obejmuje także rozpoznawanie mowy ludzkiej przez komputery a także syntetyzowanie mowy ludzkiej przez owe komputery! A na informatyce, w tym też i teoretycznej, to ja się nieco znam.
Na koniec: znany polski fizyk Leopold Infeld zwykł mawiać, że istnieją dwa rodzaje wykładowców: są kiepscy, którzy na wykładach zdają się mówić „patrzcie, jaki ja jestem mądry” i inni, którzy mówią „patrzcie, jakie to proste”. Genialny amerykański fizyk, Richard Feynman, mający także dar łatwego tłumaczenia, należał do tych drugich. Ty chyba należysz do tych pierwszych… 😉
Fundamentalne wydaje mi się tu słówko „nieco”, ale to powinno być dość, by nie strzępić języka na bambarę i problem gramatyk kontekstowych i bezkontekstowych.
Czy dobrze rozumiem, że jednak czytał Pan Kristevą, Derridę, Deleuze’a? I jakie wraźenia?
magdalenasd
PRÓBOWAŁEM czytać Kristevą, Derridę, Deleuze’a. Ale nie dałem im rady – to jest po prostu zwyczajny bełkot, bez ładu i bez składu i przed wszystkim bez sensu.
magdalenasd
To „nieco” znaczy po pristu, że nie jestem wszystkowiedzący w dziedzinie informatyki, ale mam w niej jednak kilkadziesiąt lat praktyki przede wszystkim w programowaniu w różnych językach (od COBOLu do C czy też od Algolu do Assemblera) oraz dość solidne podstawy teoretyczne. A ty w językach potrafisz programować komputery?