Obserwacja

autaSposoby zachowywania się ludzi w pewnych powtarzalnych sytuacjach w społecznościach lokalnych mogą przybierać odmienne formy. Jeżeli ludzie pochodzą ze zbiorowości, w których w identycznych sytuacjach wzorce zachowań są różne, dochodzić może do dziwnych sytuacji.

Miasteczko, obok którego mieszkam, w trakcie wakacji przeżywa pewną przemianę, ponieważ gwałtownie przybywa ludności niemiejscowej. Dobrze to widać na drogach: samochodów z obcymi rejestracjami jest więcej niż z lokalnymi. I właśnie droga jest tym miejscem, w którym obserwuję pewną odmienność.

Kiedyś, w jednym z odcinków serii „Boso przez świat”, Wojciech Cejrowski pokazał miasto w środku dżungli, w którym jest sporo samochodów i nie ma żadnej sygnalizacji świetlnej. Czy to w czymś przeszkadzało? Absolutnie nie. Przez pewien czas samochody na skrzyżowaniu jechały z dwóch przeciwnych kierunków, by w pewnym momencie, jak na komendę, zatrzymać się. Wtedy ruszały samochody z kierunków bocznych. Wyglądało to tak, jakby stał tam sygnalizator, a jednak go nie było. Widać było, że jest to pewien wzorzec zachowania wypracowany w tej społeczności – wydaje mi się, że dość racjonalny i sensowny, ponieważ tylko takie zachowanie zapewniało płynność ruchu w każdym kierunku, tak że wszyscy odnosili korzyść.

Coś podobnego obserwuję w moim miasteczku. Oto mamy przejazd kolejowy, który jest zamykany kilka razy dziennie. A za przejazdem z obu stron skrzyżowania. Niby drobne, a jednak wystarczy zamknąć przejazd na kilka minut, by wszystko się korkowało. I jak to teraz odkorkować? W normalnym trybie, gdyby wszyscy dbali tylko o swój przejazd, pewnie zajęłoby to dobrych kilkadziesiąt minut. A jednak u nas zajmuje to w najgorszym przypadku tylko kilkanaście, ponieważ kierowcy puszczają innych: a to tego z naprzeciwka, który skręca w swoje lewo, a to tego, co wjeżdża z podporządkowanej itp. Czasem wystarczy tylko zwolnić, czasem zatrzymać się na chwilę, ale efekt jest taki: boczne uliczki dość szybko się odkorkowywują. A że jest to zwyczaj miejscowy, wystarczy popatrzeć, kto jest sprawcą owych uprzejmości – prawie zawsze samochody z lokalnymi rejestracjami. Albo pojechać do pobliskiej metropolii, gdzie takich zachowań raczej się nie spotyka.

Zachowanie to można też obserwować w innych częściach miasta, które tak jest zorganizowane, że wzdłuż i wszerz przecinają je drogi główne (w trakcie wakacji ruch jest w końcu znacznie wyższy). Bywa, że przez kilkanaście minut suną po nich łańcuszki pojazdów. Ten lokalny wzorzec zachowania pozwala rozwiązać rodzące się z tego problemy.

Warto się zastanowić, na czym polega racjonalność w tym wypadku. Z jednej strony mamy cel indywidualny, który określić można by tak: dotrzeć jak najszybciej. Z drugiej cel ogólny – rozładowanie korków. Racjonalność zachowań polega na balansie między tymi dwoma celami – część kierowców ogranicza realizację pierwszego celu, przez co realizowany jest drugi. Ale to tylko pozór – gdyby wszyscy dążyli do wypełnienia tylko pierwszego celu, skrzyżowania by się całkowicie zatkały i nikt by go nie zrealizował. Co ciekawe – skrzyżowania przy torowisku są tak usytuowane, że mogą łatwo się całkowicie zakorkować, a wzorzec zachowań lokalnych kierowców pozwala tego uniknąć. Wbrew pozorom w tym wypadku wolniej znaczy szybciej, a wzorzec zachowań w moim miasteczku pozwala realizować racjonalność polegającą na jak największym możliwym zadowoleniu wszystkich kierowców w ogóle, mimo że w wymiarze indywidualnym mogą czuć, że ponoszą stratę.

O jeszcze jednej kwestii warto wspomnieć – działa tutaj domniemana zasada wzajemności: ja wpuszczę ciebie, ponieważ kiedyś to ty możesz wpuścić mnie.

Grzegorz Pacewicz

Ilustracja: Wendell/flickr.com, CC BY-NC-ND 2.0