Obserwacja
Sposoby zachowywania się ludzi w pewnych powtarzalnych sytuacjach w społecznościach lokalnych mogą przybierać odmienne formy. Jeżeli ludzie pochodzą ze zbiorowości, w których w identycznych sytuacjach wzorce zachowań są różne, dochodzić może do dziwnych sytuacji.
Miasteczko, obok którego mieszkam, w trakcie wakacji przeżywa pewną przemianę, ponieważ gwałtownie przybywa ludności niemiejscowej. Dobrze to widać na drogach: samochodów z obcymi rejestracjami jest więcej niż z lokalnymi. I właśnie droga jest tym miejscem, w którym obserwuję pewną odmienność.
Kiedyś, w jednym z odcinków serii „Boso przez świat”, Wojciech Cejrowski pokazał miasto w środku dżungli, w którym jest sporo samochodów i nie ma żadnej sygnalizacji świetlnej. Czy to w czymś przeszkadzało? Absolutnie nie. Przez pewien czas samochody na skrzyżowaniu jechały z dwóch przeciwnych kierunków, by w pewnym momencie, jak na komendę, zatrzymać się. Wtedy ruszały samochody z kierunków bocznych. Wyglądało to tak, jakby stał tam sygnalizator, a jednak go nie było. Widać było, że jest to pewien wzorzec zachowania wypracowany w tej społeczności – wydaje mi się, że dość racjonalny i sensowny, ponieważ tylko takie zachowanie zapewniało płynność ruchu w każdym kierunku, tak że wszyscy odnosili korzyść.
Coś podobnego obserwuję w moim miasteczku. Oto mamy przejazd kolejowy, który jest zamykany kilka razy dziennie. A za przejazdem z obu stron skrzyżowania. Niby drobne, a jednak wystarczy zamknąć przejazd na kilka minut, by wszystko się korkowało. I jak to teraz odkorkować? W normalnym trybie, gdyby wszyscy dbali tylko o swój przejazd, pewnie zajęłoby to dobrych kilkadziesiąt minut. A jednak u nas zajmuje to w najgorszym przypadku tylko kilkanaście, ponieważ kierowcy puszczają innych: a to tego z naprzeciwka, który skręca w swoje lewo, a to tego, co wjeżdża z podporządkowanej itp. Czasem wystarczy tylko zwolnić, czasem zatrzymać się na chwilę, ale efekt jest taki: boczne uliczki dość szybko się odkorkowywują. A że jest to zwyczaj miejscowy, wystarczy popatrzeć, kto jest sprawcą owych uprzejmości – prawie zawsze samochody z lokalnymi rejestracjami. Albo pojechać do pobliskiej metropolii, gdzie takich zachowań raczej się nie spotyka.
Zachowanie to można też obserwować w innych częściach miasta, które tak jest zorganizowane, że wzdłuż i wszerz przecinają je drogi główne (w trakcie wakacji ruch jest w końcu znacznie wyższy). Bywa, że przez kilkanaście minut suną po nich łańcuszki pojazdów. Ten lokalny wzorzec zachowania pozwala rozwiązać rodzące się z tego problemy.
Warto się zastanowić, na czym polega racjonalność w tym wypadku. Z jednej strony mamy cel indywidualny, który określić można by tak: dotrzeć jak najszybciej. Z drugiej cel ogólny – rozładowanie korków. Racjonalność zachowań polega na balansie między tymi dwoma celami – część kierowców ogranicza realizację pierwszego celu, przez co realizowany jest drugi. Ale to tylko pozór – gdyby wszyscy dążyli do wypełnienia tylko pierwszego celu, skrzyżowania by się całkowicie zatkały i nikt by go nie zrealizował. Co ciekawe – skrzyżowania przy torowisku są tak usytuowane, że mogą łatwo się całkowicie zakorkować, a wzorzec zachowań lokalnych kierowców pozwala tego uniknąć. Wbrew pozorom w tym wypadku wolniej znaczy szybciej, a wzorzec zachowań w moim miasteczku pozwala realizować racjonalność polegającą na jak największym możliwym zadowoleniu wszystkich kierowców w ogóle, mimo że w wymiarze indywidualnym mogą czuć, że ponoszą stratę.
O jeszcze jednej kwestii warto wspomnieć – działa tutaj domniemana zasada wzajemności: ja wpuszczę ciebie, ponieważ kiedyś to ty możesz wpuścić mnie.
Grzegorz Pacewicz
Ilustracja: Wendell/flickr.com, CC BY-NC-ND 2.0
Komentarze
Czy nie za badanie takich właśnie zagadnień Nash dostał Nobla? Nie wiem jednak czy mamy tutaj do czynienia właśnie z równowagą Nasha (w teorii gier wprowadzono chyba dość dużo rodzajów równowag). Jeśli mnie pamięć nie myli, w grze dwóch graczy, równowaga Nasha, to sytuacja, w której żadnemu z graczy nie opłaca się zmienić strategii, bo wie, że jeżeli zmieni, to drugi gracz ma możliwość zmienienia swojej, tak by pogorszyć jego wynik. Nie jestem pewien jaka jest dokładna definicja dla gier z wieloma graczami.
Przepraszam, pomyliłem się jednak, jak pokazuje wikipedia, to co napisałem nie jest definicją równowagi Nasha. Za szybko chciałem…
Wolałbym, żeby kierowcy nie kierowali ruchem – w USA np. jest to karane mandatem – wystarczy zorganizować ruch inaczej, reguła prawej strony i korek się szybko rozładuje; zwykle na bocznych ulicach jest mniej samochodów.
A dżentelmeństwo przydałoby się w innych sytuacjach – np. żeby ludzie nie wchodzili sobie na plecy w kolejkach, czy byli dla siebie bardziej życzliwi na co dzień.
Zwykle traktują się jakby byli śmiertelnymi wrogami.
Ten artykuł to szukanie na siłę dobrych stron Polaków. Rzeczywistość jest, niestety, raczej dołująca.
@sugadaddy: „”żeby kierowcy nie kierowali ruchem – w USA np. jest to karane mandatem ”
Cos sie Panu pomerdalo. Za co mandat?
W USA znana jest instytucja „full stop”. Skrzyzowanie, na kazdym wjezdzie znak stop. Regula: kro pierwszy stanal, ten pierwszy jedzie. W zasadzie – bo czasem nei wiadomo kto pierwszy stanal. Wiec kierowcy sami sobie reguluja.
Podobnie w przypadku awarii swiatel na skrzyzowaniu – gdy swiatla wysiada, czasem zapala sie migajace czerwone dla wszystkich kierunkow. Co oznacza „full stop’. Ale latwo sobie wyobrazic co siedzieje gdy taka sytuacja ma miejsce na drodze ktora ma 4 pasy w kazdym kierunku. Pojecie „kto pierwszy” slabo daje sie zastosowac. Wiec kierowcy wspolpracuja – pewna ilosc pojazdow w te, pewna ilosc pojazdow wewte. Jakos nei ma problemu. Czasem w ogole swiatel nie ma. I tez kierowcy sobie radza. Nikt na nikogo nie klnie i nie polazuje kolek na czole. Prosze sobie wyobrazic analogiczna sytuacje w Polsce.
Podobnie na rondzie – rondo latwo sie moze zablokowac w jednym kierunku. Ale nie blokuje sie, bo jak kieowca widzi dluga kolejke czekajaca na wjazd, to sie zatrzyma i pzrepusci. Bez mandatu
Sytuacja opisana w blogu zdarza sie bardzo – czesto kierowcy sobie ustepuja gdy trzeba, i sa upzrejmi. Gdyby nie byli, ruch by ustal. Co pozwala ostzrej widziec chamstwo kierowcow w Polsce.
Altruizm odwzajemniony. Omawiany znacznie częściej na przykładzie wydłubywania sobie pasożytów.
AL,
Tutaj jest wyszczególnione kto może kierować ruchem:
http://prawko-torun.pl/pozycje-i-gesty-wydawane-przez-policjanta-na-skrzyzowaniu
Nie ma tam zwykłych kierowców.
Tak samo jest w USA;
Jeśli masz wątpliwości, wyjdź na skrzyżowanie i dyryguj samochodami – zobaczymy czy nie zostaniesz ukarany.
Dawanie znaków ze swojego samochodu, to nic innego jak kierowanie ruchem.
Ale do zrozumienia tego trzeba pomyśleć logicznie rozumieć po co jest prawo – na pewno nie po to, żeby je omijać – a tak myśli większość Polaków.
PS. Tak samo jest w USA; pokaż mi gdzie prawo dopuszcza kierowanie ruchem przez każdego kierowcę.
Co do 4way stop, masz rację w części – owszem kto pierwszy podjechał ten jedzie pierwszy, keśli podjadą równocześnie obowiązuje zasada prawej strony.
http://www.ehow.com/how_2075341_handle-4way-stop.html
I nie pisz tutaj jakichś opowieści z mchu i paproci – prawo, tak w Polsce jak i USA reguluje prawie wszystkie sytuacje drogowe – tylko trzeba je poznać i stosować.
W kulturalnych krajach kulturalni kierowcy stosują też zasadę tzw. zamka błyskawicznego, kiedy droga z dwupasmowej zwęża się do jednopasmowej np. przed wąskim tunelem.
A w Austrii wprowadzono znak „koniec ronda” 😉
@markot,
I to jest dokładnie to, o co chodzi, chociaż tutaj nie mamy do czynienia ze zwężeniem.
@sugadaddy: „Jeśli masz wątpliwości, wyjdź na skrzyżowanie i dyryguj samochodami – zobaczymy czy nie zostaniesz ukarany.”
A czy ja gdzies pisalem ze kierowca moze wejsc na skrzyzowanie?
Co do reszty, Pan zwyczajnie pieprzy. Niech Pan przeczyta link ktory Pan podal. Tam stpoi napisane ze zasady „prawej strony” nikt nei pzrestrzega. A co sie stanie jak 4 samochody przyjada na „full stop” dokladnie w tym samym czasie?
Jakos jezedze po Ameryce bez wypadku i bez mandatu od 30 lat. Wielu kierowcom ustepuje, wielu kierowcow ustepuje mnie. Bez mandatu i ku obopolnemu zadowoleniu.
Police Ticket Guy Who Helped Direct Traffic
**https://www.techdirt.com/articles/20110917/02111815995/police-ticket-guy-who-helped-direct-traffic-after-traffic-light-failure-then-leave-without-handling-traffic.shtml
😉
Mój przypadek: W pewnym niepolskim mieście zdarzyło mi się, że podczas burzy piorun trafił w zasilanie i pół miasta straciło prąd. Padły światła na skrzyżowaniu najważniejszej drogi wjazdowej, gdzie dzień w dzień korek miał do kilometra. I o dziwo, to był jedyny raz, kiedy przejechałem to skrzyżowanie bez korka.
Co skłania do wnioskowania, że istnieją 2 sposoby jeżdżenia i 2 sposoby regulacji ruchu: Na rozsądek i na przepisy. Ten drugi to sposób myślenia i rozwiązywania problemów przez adwokatów i biurokratów. Problem z rozsądkiem jest natomiast taki, że wcześniej czy później ktoś się pomyli i będzie wypadek a najmigęba będzie udowadniał, że to wina braku regulacji, znaków i zakazów. I tak brniemy w porzepisy i regulacje na każdą sytuację i każdy temat. Rozsądek dołem
@ZWO: Mam podobne doswiadczenia. Jadac do pracy, zwykle stoje w korku w pewnym miiescu. Pewnego razu korka nie bylo, co zdziwilo mnie niepomiernie. Okazalo sie ze swiatla wysiadly
Jak mamy za mało personelu, to bezpieczniejszy jest korek niż samozwańczy kierujący ruchem na skrzyżowaniu – powiada policja.
Bezruch ogólnie jest bezpieczniejszy niż ruch, a przepis to jest przepis i za łamanie należy się mandat 😎
Aż się jakiś czekający w korku wkurzy i wyciągnie colta…
Gdy się podróżuje autem po różnych krajach, to po zachowaniu kierowców można się wiele dowiedzieć o lokalnej kulturze i mentalności, ale także jako tubylec obserwować nawyki przyjezdnych gości. Goście są wprawdzie trochę ostrożniejsi i mniej pewni, niż u siebie w domu, ale przyzwyczajenie to druga natura i daje o sobie znać.
Zawziętego egzekwowania prawa (jestem na głównej, więc ten na podporządkowanej może sobie czekać choćby pół godziny) nie spotka się na przykład we Włoszech, a szczególnie na południu, w chaosie wąskich uliczek, gdzie każdy liczy się z tym, że zza rogu w każdej chwili może wychynąć jakiś pojazd
Wracając do sprawy. Wydaje mi się, że Pacewicz nazbyt ogranicza się do swoich skrzyżowań. To problem psychologii i jest bardziej ogólny. Albo jeździ się tak, by uważać, szanować i nie szkodzić innym, albo zgodnie z przepisami. W PL jedynym marzeniem jest szukanie winnych i karanie, stąd główne pytanie i problem mediów i policji to, czy „złamał prawo”. Wiadomości polskie pochodzą właściwie wyłącznie z policji, szpitali, prokuratury i więzienia i polegają na robieniu śledztwa na ekranie i szukaniu winnego, który złamał przepis. Można kogoś zabić, zatłuc i zamordować a jedyne pytanie to czy to było zgodne z przepisami. (Zadziwia też, że właściwie uważa się to za normalne bo jest to powszechny sposób myślenia. W komentarzach zawsze kogoś martwi tylko, czy było to zgodne z przepisami a nie czy szkodziło innym.)
A wcale tak nie musi być i przykładem jest Holandia, gdzie po prostu likwiduje się znaki drogowe i przepisy. Należy jeździć tak, by nie szkodzić innym, wszystko jedno jak.
W Niemczech można dostać mandat za jazdę zgodną z przepisami jeśli dokucza to innym.
Stąd mam pytanie, czy Pan Pacewicz nie powinien się rozejrzeć po świecie przed następnym komentarzem?
@A.L.
Nie bądź nudny z tym ciągłym wychwaleniem USA – kraju, z którego znasz przecieztylko malutki, jak najbardziej niereprezentatywny wycinek…
Coraz bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że jest Góralem po marnej podstawówce. siedzącym nielegalnie w Jackowie.
Szalom!
@kagan,
Ad personam.
@kagan: Jak idie o „wycinek” to obawiwm sie ze znam wiekszy wycinek niz Pan
A tak w ogóle
1. jak ktoś żyje poza granicami to jakie ma prawo prawić nam morały
2. jakoś nie czytałem wypowiedzi ludzi żyjących w innych krajach poza USA. Wielki Barat jako wzór. I nadal nas cycka. Już to było.
Może jeszcze to, co myślę od dawna: Główną przyczyną wypadków w ruchu są przepisy i ich stosowanie. Nawet jeśli wszyscy jeżdżą według przepisów to wcześniej czy później wskutek błędu, awarii czy pomyłki ktoś przepis złamie. Jeśli w takiej sytuacji druga strona liczy na przepisy, następuje katastrofa. Proste jak drut. Przykład: Jeśli ktoś jedzie 70/godz przez zielone światło w niejasnej sytuacji to każdy błąd drugiej strony powoduje wypadek. Takich sytuacji unika się dopiero kiedy jeździ się patrząc na innych. Niestety, ludzi, których celem jest bezpieczne dojechanie do celu a nie realizacja za wszelką cenę swoich praw na drodze jest niewielu.
Dla mnie tego smutnym przykładem jest policja polska. W wielu programach telewizyjnych pokazujących wypadki drogowe celem policjanta jest zawsze wyszukanie winnego i mandat. Nigdy zaś zastanowienie, jak unikać wypadku. W wielu pokazywanych sytuacjach mandat powinna dostać druga strona, które wymuszała swoje prawa. No ale, jeśli dla 98% ludzi najważniejsze jest, kto jest winien i jaki dostanie wyrok.
Wiem, że będą się pukać w głowę, ale to oznacza tylko jak daleka jest droga do zmiany mentalności tak by jechać bez wypadków a nie zgodnie z przepisami.
@ZWO 17 sierpnia o godz. 18:08
„Wiem, że będą się pukać w głowę, ale to oznacza tylko jak daleka jest droga do zmiany mentalności tak by jechać bez wypadków a nie zgodnie z przepisami.”
Więcej wiary w ludzi 😉
Niektórzy z nas, zanim zdobyli prawo jazdy, zdawali różne egzaminy, w tym żeglarskie. Jako nastolatek wkuwałem na pamięć, bo tak mi kazał mój drużynowy, tekst Prawidła numer 2 Międzynarodowych Przepisów o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu:
a.
Żadne z postanowień niniejszych prawideł nie zwalnia statku lub jego armatora, kapitana bądź załogi od następstw jakiegokolwiek zaniedbania przestrzegania niniejszych prawideł lub zaniedbania zachowania środków ostrożności, których może wymagać zarówno zwykła praktyka morska, jak i szczególne okoliczności danego wypadku.
b.
Przy interpretowaniu i stosowaniu niniejszych prawideł należy uwzględniać wszystkie niebezpieczeństwa żeglugi i zderzenia oraz wszelkie szczególne okoliczności, łącznie z możliwościami danych
statków, które w celu uniknięcia bezpośredniego niebezpieczeństwa mogą uczynić konieczne odstąpienie od niniejszych prawideł.
Teraz pełny tekst tego prawidła skopiowałem z Internetu ale jego ducha zapamiętałem na całe życie. A wyraża on dokładnie to, o czym piszesz.
Żeglarze i marynarze byli tego świadomi od bardzo dawna!
@zza kałuży
Piękne i warte pamiętania. Problem, całkowicie sprzeczne z tym, czym Polskę codziennie różne media polewają, czym prokuratorzy poszczekują, politycy pouczają a policja się wymądrza. Kiedyś była wiadomość o jakimś przestępstwie na portalu. Komentarz: Co to za wiadomość, jak nie podane, ile lat więzienia dostanie. Tak myślą dzisiaj ludzie w PL. U Was w Ameryce spotkało mnie coś innego: W Detroit robiliśmy sobie zdjęcie nad brzegiem. Podszedł policjant i zapytał, czy nie mógłby wziąć aparat i zrobić nam wspólne zdjęcie. W PL młodzi ludzie patrzą dzisiaj w Warszawie na ulicy daleko przed siebie. Żeby przejść na drugą stronę i zniknąć z oczu policjanta. Na wszelki wypadek, ale nie bez powodu (fakt!).
Charakterystyczne dla dużej części społeczeństwa amerykańskiego są jednakowoż prawa z rodziny „stand-your-ground”, czyli najprościej mówiąc prawo do nie ustępowania napastnikowi.
Kompletnym przeciwieństwem filozofii stand-your-ground jest filozofia karate tak ładnie zilustrowana przez historię mistrza Funakosi i placków, które niósł dla swojej cierpiącej głód matki. Napadnięty przez bandytów na drodze pomiędzy wioskami zdecydował się oddać im placki.
Potem pytał się „starych mistrzów” czy postąpił właściwie.
Dla mistrzów było oczywistym, że Funakosi oddając posiłek nie zrobił tego w celu ratowania swojego życia. On ratował życie bandytom. Usprawiedliwiał się swoim nauczycielom, iż obawiał się, że gdyby sprzeciwił się napastnikom to nie byłby w stanie zapanować nad swoim gniewem i w złości by ich wszystkich pozabijał.
Starzy mistrzowie mieli pochwalić decyzję Funakosiego.
————————————————
Zgodnie z moją prywatną teorią uprzejmość na amerykańskiej drodze jest wprost proporcjonalna do odpowiedzi na pytanie „ile mogę stracić?” W dobrej dzielnicy kierowca dobrego samochodu „może stracić” (na drodze sądowej) zarówno ten samochód jak i dom i resztę oszczędności. Są powody dla bycia bardzo uprzejmym.
W centrach miast nielegalny imigrant kierujący wrakiem bez ubezpieczenia, wynajmujący piwnicę i żyjący z dnia na dzień ma w głębokim poważaniu ciebie i twoje prawa.
Dodajmy do tego poziom agresji w jakim żyją ludzie, którym wydaje się polecenia, którzy mało zarabiają, mieszkają w trudnych warunkach, (widać to choćby po natężeniu ich głosów gdy wrzeszczą na swoje dzieci) i porównajmy do grzeczności z jaką zwykle ludzie odnoszą się do tzw. profesjonalistów. Dobrze zarabiających, nie muszących gonić do trzech prac za minimalne zarobki, itd.
Zamożność obniża ogólny poziom stresu i wtedy łatwiej o bycie gentelmanem za kierownicą. Plus ten strach przed odszkodowaniem.
Końcowym efektem większa kultura jazdy.
Dawno temu doszło do mnie, że największa różnica mięszy Starym i Nowym Testamentem to motywy. W starym liczy się, jak cię widzą w Nowym ciągle była mowa, że ważniejsze są motywy. To wydawało mi się to rewolucyjne. Dzisiaj widzę, że jednak Stary ma rację. Niezależnie od przekonań.
Dodać do tego francuskie choinki i wynik widoczny od razu. Lokalsi wiedzą co robić, a dokładniej, czego nie robić. Nieznający sytuacji działają „standardowo” (także lokalsi z innych miejscowości, którzy u siebie działają „racjonalnie”).
@zza kaluzy: „Niektórzy z nas, zanim zdobyli prawo jazdy, zdawali różne egzaminy, w tym żeglarskie”
JAzdobuwalem prawo jazdy jak mialem 16 lat. Za bardzo glebokiej komuny. Wymagano wtedy dokladnej znajomosci budowy samochodu; tzreba bylo wiedziec co to jest wartosccieplan swiecy, jak dziala silnik dwusuwowy i czterosuwowu, i czym sie rozni samochod nadsterowny od podsterownego.
Ale pzrede wszystkim wbijano nam w glowy ZASADE OGRANICZONEGO ZAUFANIA. TA zasada byla zapisana w owczesnym kodeksie drobgowym. Oznaczala mniej wiecej tyle, ze jak masz zielone dwiatlo, nie mozesz zasuwac 70 kmh bo powinienes sie spodziewac ze ktos zlamie pzrepisy i ci sie wladuje. I nie byla to martwa litera. Zdarzaly sie wyroki w rodzaju: „Obywatel X mial pierwszenstwo, ale jest wspolwinny wypadkowi bo nei zachowal zasady ograniczonego zaufania pzrejezdzajac pzrez skrzyzowanie”
Nei wiem czy dzisiaj sie tego uczy. Wiem ze mierzy sie calowka na egzaminie odleglosc w jakiej kandydat zaparkowal od chodnika. Ale sadzac po ilosci wypadkow, chyba jednak sie nie uczy.
Podobno liczba samochodów w Polsce rośnie, a liczba wypadków maleje.
Ale wracając do obserwacji anegdotycznych, to przyznam, że oprócz altruizmu odwzajemnionego, w relacjach miejscowi/przyjezdni (a właściwie przejezdni), to u siebie zauważam to: Jeżdżąc po Warszawie za normę uważam, że wpuszczam innych i że jestem wpuszczany. Co więcej, jestem wciąż gotowy na to, że na pas przede mnie wjedzie „znikąd” ktoś nawet nie markując użycia.migaczy. Sam też czasem zmieniam niekoniecznie najczyściej. Taki klimat. Jestem u siebie, jadę gdzieś blisko. Natomiadt jadąc kolejne godziny gdzieś przez kraj, zaczynam traktować przejeżdżane miehscowości jak tło tranzytu.
@Panek
A nie zauważył Pan jeszcze innej prawidłowości: Niezależnie jak solennie przyrzekam sobie i światu jazdę zgodnie z przepisami, jakieś 100 km od Warszawy wszystkie przyrzeczenia przestają obowiązywać. Jedyna myśl w głowie to jak wreszcie dojechać do celu. Z tym, że dzisiaj dotyczy to kierunków na których nie wybudowano dróg szybkiego ruchu. I to jest chyba powód, dfla którego liczba wypadków maleje.
Żeby Pana jeszcze bardziej pocieszyć: W roku 1959 chyba, początek motoryzacji, w Niemczech liczba zabitych wyniosła 17 tysięcy. Dzisiaj to mniej niż polskie 3 tysiące. Drogi i ciągłe uczenie.
@A.L.
Jak duży musisz znać wycinek całości, aby był on dla niej reprezentatywny? OK, ja to wiem, ale nie wiem, czy ty to wiesz. 😉 Podpowiem ci tylko, że nie chodzi tu tylko o wielkość tej próbki, ale głównie o to, w jaki sposób została ona dobrana…
Oraz 100% zgoda co do tej zasady ograniczonego zaufania!
SZALOM!
@zza kałuży
Kopiuję od Ciebie, aby to nie zginęło wśród tej masy nieciekawych wpisów, mało wnoszących coś nowego:
Prawidła numer 2 Międzynarodowych Przepisów o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu:
a. Żadne z postanowień niniejszych prawideł nie zwalnia statku lub jego armatora, kapitana bądź załogi od następstw jakiegokolwiek zaniedbania przestrzegania niniejszych prawideł lub zaniedbania zachowania środków ostrożności, których może wymagać zarówno zwykła praktyka morska, jak i szczególne okoliczności danego wypadku.
b. Przy interpretowaniu i stosowaniu niniejszych prawideł należy uwzględniać wszystkie niebezpieczeństwa żeglugi i zderzenia oraz wszelkie szczególne okoliczności, łącznie z możliwościami danych statków, które w celu uniknięcia bezpośredniego niebezpieczeństwa mogą uczynić konieczne odstąpienie od niniejszych prawideł.
SZALOM!
A w praktyce brak świateł wygląda tak: http://lm.facebook.com/l.php?u=http%3A%2F%2Fwarszawa.gazeta.pl%2Fwarszawa%2F1%2C34862%2C16512043%2C5_wypadkow_w_ciagu_9_dni__Kiedy_wreszcie_naprawia.html%3Futm_source%3Dfacebook.com%26utm_medium%3DSM%26utm_campaign%3DFB_Gazeta_Warszawa&h=pAQFahDbo&enc=AZN4WsvzGguWdWYm-O9DFSYqYC_Ls0tpd679lljftKLqK1r9hXNBKtsLLQAwvjc08Fh6lOEWBOsHOuR3cAAHl0JbgLQOXi1t7iamNSnul57wSaxiUq3ntQf31QGEgFaQWuIIrqU8enMCEZBfS7fOvf_ycNiuszG0xr45w87PEfgMwn3eJb8DvfrKHnetaO0N8D4&s=1
Na pewno nie czytali tego bloga 🙁