Józef Życiński

Kiedy umierają naukowcy, zwykle dowiaduję się o tym z mniejszym lub większym opóźnieniem. Informacja o śmierci profesora Józefa Życińskiego uderzyła mnie paskiem „Pilne!” na ekranie telewizora. Specjalnie napisałem „profesora”, nie po to, by ograniczyć jego pozycję (jak to było z niesławnym „felietonista Życiński”), ale podkreślić ten wycinek, który mnie najbardziej dotyka. O Józefie Życińskim jako księdzu arcybiskupie pojawią się zapewne setki wpisów w blogosferze i innych mediach. Niedaleko Adam Szostkiewicz już napisał notkę o stracie dla Kościoła i życia publicznego. To bardzo ważna strata, ale strata dla nauki też jest istotna.

Wśród wielu funkcji, które sprawował Józef Życiński, było członkostwo w Komitecie Biologii Ewolucyjnej i Teoretycznej PAN. W związku z tym zawsze widziałem jego nazwisko na liście uczestników zaproszonych na cykliczne Warsztaty Ekologii (od jakiegoś czasu: Biologii) Ewolucyjnej. Na samych warsztatach nie używa się tytułów, ale na liście zawsze wyróżniał się ciąg: ks. abp prof. dr hab. Taki ciąg nie jest zapewne aż tak nadzwyczajny na konferencjach teologicznych, ale na konferencji z zakresu nauk przyrodniczych, i to w dziedzinie, w której jedną z największych sław jest słynny z wojującego ateizmu Richard Dawkins, obecność hierarchy kościelnego nie jest typowa. A obecność ta nie była czystą kurtuazją. Co prawda nigdy nie złożyło się, aby był na tych warsztatach, w których uczestniczyłem, ale nie znaczy to, że sprawy biologii ewolucyjnej go nie zajmowały. Będąc arcybiskupem i członkiem wielu ciał organizacyjnych nie mógł poświęcić się obowiązkom KBTiE PAN w pełnym wymiarze czasowym. Niemniej, kiedy 21 Zjazd Hydrobiologów Polskich odbył się w Lublinie, odwiedził nas nie tylko jako miejscowy arcybiskup (to nie jest wszak typowa procedura), ale jako kolega z pokrewnej dziedziny.

Jako filozof przyrody Józef Życiński więcej uwagi poświęcał ewolucji kosmosu niż ewolucji życia, podobnie jak jego współpracownik ks. prof. Michał Heller, ale w ich wspólnej książce „Dylematy ewolucji” to on był odpowiedzialny za część biologiczną. W odróżnieniu od kolejnego księdza profesora specjalizującego się w filozofii kreacjonizmu neodarwinistycznego – Kazimierza Kloskowskiego (również już nieżyjącego) – mniej wnikał w szczegóły biologii, pozostając przede wszystkim teologiem i filozofem. Konsekwentnie wykazywał, że neodarwinowski model ewolucji można uznać za realizację chrześcijańskiej wizji teologicznej, w której Bóg nie jest demiurgiem, czyli w gruncie rzeczy nieco mocniejszym od ludzi rzemieślnikiem, który w swoim warsztacie drobiazgowo traci czas na malowanie kolejnych wzorków, ale jest kreatorem, który stworzył taki system, który sam wygeneruje te wzorki. Wykazywał też, że naiwny kreacjonizm biblijny nie jest normą już od czasów ojców Kościoła z Augustynem na czele.

Ludzi Kościoła o szerokich horyzontach nie brakuje. Jednak w najwyższych strukturach nie jest ich za wielu. Ze strony kościelnej słychać różne głosy. Głosy niosące treści ciekawe, mądre, odrażające, głupie i inne. Każdy sobie wybiera te, które mu najbardziej odpowiadają (niektórzy wybierają te, które najbardziej warte są krytyki), ale głos biskupa trudniej zignorować niż głos zwykłego księdza czy zakonnika. Z głosów polskiego Kościoła w ogólności, a polskiego episkopatu w szczególności, głosu ks. abpa prof. Józefa Życińskiego będzie mi brakować najbardziej, nawet jeżeli nie z każdym szczegółem się zawsze zgadzałem.

Piotr Panek