Nic nowego
Skończył się sezon urlopowy i od kilku dni szlifuję swoje wystąpienie z konferencji, w jakiej brałem udział tuż przed wakacjami. Napisany już dawno artykuł wciąż czytam i poprawiam, pamiętając o tym, co wtedy mówiłem i o czym później rozmawialiśmy. W sumie stwierdzam, że nie udało mi się powiedzieć nic nowego.
Konferencja była poświęcona językowi, również w wymiarze filozoficznym. Mówiłem o bycie i problemach związanych z nadaniem temu pojęciu jakiejś jednoznacznej i wyraźnej treści. Im było bliżej konferencji, tym częściej dochodziłem do wniosku, że cała problematyka bytu da się w sumie zamknąć w kilkunastu kluczowych książkach i tekstach. W gruncie rzeczy jest to obracanie wciąż tymi samymi pojęciami: istnienie, rzecz, przedmiot, coś, istniejące, byt, bycie, egzystencja, istota itp. Wprawdzie znaczenia się zmieniają, podobnie konteksty, lecz mimo wszystko pozostaje coś stałego. Ile schematów można ułożyć z tych samych elementów? To tak jak klocki – niby wydaje się, że zbudować można wiele, ale w praktyce okazuje się, że liczba tych schematów jest ograniczona.
Poczułem się niemal jak w pułapce. Chciałem powiedzieć coś nowego, lecz efekt końcowy mnie nie zadowalał, bo znów wylądowałem w znanym sobie miejscu. Zacząłem się więc zastanawiać, skąd w ogóle się biorą takie, a nie inne schematy myślenia w metafizyce. Z czego one wynikają? Czy przypadkiem nie jest tak, że są one już zawarte we wspomnianych przeze mnie pojęciach, które przez to narzucają określone sposoby myślenia?
Podejrzewam, że tak mógł się poczuć Martin Heidegger w jakiś czas po publikacji „Bycia i czasu”. Sprawa jest znana. Heidegger w tej książce próbował opisać bycie (istnienie, egzystencję). Swoje rozważania oparł na założeniu, że kluczem do pytania o bycie jest ten, kto to pytanie zadaje. Uznał więc, że dokładna analiza egzystencji człowieka da mu możliwość wniknięcia w bycie. Tak się jednak nie stało. W jakiś czas po publikacji dostrzegł, że zamiast napisać o byciu, napisał o bycie i wpadł w tę samą pułapkę, której pragnął uniknąć.
Najbardziej podejrzane przy tym wydało mi się pojęcie przedmiotu (rzeczy); że to w nim zawarta jest ta pułapka. Ale czy da się w ogóle uniknąć słów „przedmiot” lub „rzecz”? Czy jest coś w metafizyce, co pozostanie, gdy usunąć wszystko to, co jest z nimi związane? Chyba nie. Z tego powodu za każdym razem, gdy pytamy o to, na czym polega istnienie rzeczy, myślimy właśnie o rzeczy i zamieniamy istnienie na istotę. Dlatego myślę, że w metafizyce lub ontologii to właśnie rzecz lub przedmiot zajmują miejsce centralne, a reszta jest dodatkiem.
Teraz trzeba pomyśleć nad porządnymi definicjami obu pojęć. A może jest to kolejna pułapka?
Grzegorz Pacewicz
Fot. courambel, Flickr (CC SA)
Komentarze
Nie rzecz, lecz byt – to, co jest, istota – jest tematem dla metafizyki (ontologii). Przedmioty, rzeczy są szczególnymi przypadkami bytów.
Co do sufitu nad głową, najbardziej sprawdza się w takim stanie dezintegracja pozytywna. Sprawdziłam, działa!
No ale byt i rzecz to to samo. Więc czemu po prostu nie zredukować bytu do rzeczy?
Do badania rzeczy niepotrzebna jest metafizyka, wystarczy zwykła fizyka ciała stałego lub inna rzeczologia. Czas i rozum też są bytami…
Wydaje mi się, że zabrnięcie w definicje, redukcje definicji i definicje definicji sprowadza rozważania w ostateczności do absurdu. Spróbuj odrzucić definicje i dojść do nich osobiście, po zbliżeniu się – rozważając – do danego bytu lub bytów w ogóle. Dlatego mówię o dezintegracji pozytywnej, odrzuceniu ciasnej klatki wyuczonych, wyczytanych pojęć, po to, by zebrać całość ponownie na nowym, szerszym (jaśniejszym) poziomie.
@Meruńka,
„czas i rozum też są bytami?”
Jasne – wszystko jest bytem. Tyle tylko, że pojęcie bytu jest niejako nadbudowane nad pojęciem rzeczy (indywiduum). Jego, metaforycznie mówiąc, inflacja jest źródłem niespójności i notorycznej wieloznaczności. A na wieloznacznych pojęciach daleko się nie zajedzie.
„Wydaje mi się, że zabrnięcie w definicje, redukcje definicji i definicje definicji sprowadza rozważania w ostateczności do absurdu.”
Oczywiście, że można zabrnąć w taki ślepy zaułek. Z drugiej strony – swobodne pływanie po temacie też daleko nie zaprowadzi. Trzeba umieć znaleźć balans między z jednej strony ścisłością terminologiczną, a z drugiej – żywą myślą, która lekceważy taką ścisłość.
@GP
Metafizykę da się krótko opisać jako badanie bytów i relacji pomiędzy bytami; można także powiedzieć, że jest badaniem fundamentów rzeczywistości. Metafizyka = ontologia, byty i relacje pomiędzy nimi tworzą fundamenty rzeczywistości i rzeczywistość także. Świat materialny jest jedynie wycinkiem rzeczywistości, zresztą zajmują się nim „poważne nauki”, a nie – filozofia.
„A na wieloznacznych pojęciach daleko się nie zajedzie.”
Masz rację. Dlatego całkowite wyjście z gąszczu (bagna?) definicji odświeża spojrzenie i pozwala swobodnie lecieć myśli.
Zdaję sobie sprawę, że mam inną perspektywę, niż Ty, Autorze, bo do zajmowania się metafizyką doszłam rozpoznając warunki, jakie powinna spełniać praca twórcza w przestrzeni i czasie (projektowanie zieleni). Obserwacje te dostarczyły mi solidnej porcji materiału do rozważań metafizycznych. Poza tym, nie jestem naukowcem, więc nie waham się używać metod nie akceptowanych przez naukę.
?czas i rozum też są bytami??
Tak.
Dla mnie jest zawsze bardzo ciekawie słuchać głosu tzw. laików.
Rozum jest bezkresny (jest bytem należącym do Absolutu) i jest dostępny każdemu, kto nie stawia sobie granic poznania. Powodzenia w wychodzeniu z pułapki pojęć!
Dzięki. Ale co? Żegnamy się?
Ciekawy sen śnił mi się dziś nad ranem. Jeden z wniosków zeń płynących (bo wszystkich nie zdradzę) mówi wyraźnie, że wygrana walka, jeśli była niekonieczna, tylko wymuszona, przynosi głównie znużenie.
pewien filozof z miasta x powiedzial:
wszyscy mieszkancy miasta x to klamcy….
klamal, czy powiedzial prawde?
Wszystko, o czym dyskutują GP i Meruńka, jest wytworem naszego umysłu. Jest umowne. Jak więc stwierdzić „obiektywne” wobec tego umysłu cechy/kryteria/właściwości tego „wszystkiego” (czegokolwiek)?
Się nie da.
Możemy nadawać im nazwy dowolne, znaczenia dowolne, spierać się o pojęcia dowolnie: a wszystko to marność.
Metrem z Sevres nie da się zmierzyć jego samego.
@byk
Stare jak świat. Nawet o tym pisałem 🙂
@mw
Niby to wszystko wytwory, a nasza wiedza o świecie większa. No i nie pisałem nic o obiektywności.
@gp:
o, przepraszam…