Powielkanocne dygresje

W Wielkanoc surfowałem po Internecie. Prawie wszystkie polskie witryny robiły wrażenie witryn kościelnych, wyznaniowych, katolickich, bogobojnych. Kliknięcie na link do „Gazety Wyborczej” – prymas Muszyński, klik w „Dziennik” – „beatyfikacja Jana Pawla II w październiku”, „Rzeczpospolita” – arcybiskup Michalik, „Gazeta Polska” – Jan Paweł II na katafalku.  Skoro nawet polski internet jest w 100 proc. katolicki, to skąd obecne w każdej wypowiedzi hierarchów obawy Kościoła o laicyzację, zagrożenie wiary, odejście od pryncypiów?

Przeczytałem, jak należy, wszystkie doniesienia prasowe na tematy wielkanocne. Z tej lektury najbardziej zainteresowała mnie homilia księdza prymasa, gdyż można było znaleźć w niej bezpośrednie paralele z nauką. Według prymasa zagraża nam „prawo stanowione… które gwałci i znosi prawo Boże – bo ono jest zawsze najbardziej fundamentalnym prawem. I prędzej czy później takie prawo stanowione zwróci się przeciwko człowiekowi”.

Celem wypowiedzi prymasa jest chyba refleksja nad jego słowami. Co więc oznacza jego szarada słowna? Postanowiłem oddać się refleksji, i oto co mi z tego wyszło.

Prymas mówi o „prawie Bożym”. Czy chce więc wprowadzenia prawa opartego na Biblii? Może więc lepiej zostać przy określeniu „prawo naturalne”? Ale czy naturalne znaczy stare? A więc jak stare? Pochodzące z czasów biblijnych czy przedbiblijnych?

Tak czy owak jasne jest, że nie o to chodzi w przestrogach prymasa. Sądzę, że dla prymasa prawo naturalne jest to to prawo, które właśnie Kościół uzna za naturalne. Pojawia się od razu pytanie, jakie to prawo daje owo prawo wyboru właśnie Kościołowi? I dlaczego to Kościół katolicki ma mieć patent na określanie „normalności” prawa?

Dlaczego więc za prawo naturalne nie uznać tego, co za takie uznaje nauka? Przecież właśnie do nauki należy poznawanie natury rzeczy i odkrywanie jej praw. Nie, na to zgody nie będzie! Wówczas bowiem łatwo może okazać się, że najbardziej naturalnym jest zaspakajanie potrzeb ludzi w sposób dla każdego naturalny. Jeśli ktoś lubi żyć z osobą tej samej płci, to dlaczego mu tego zabraniać? Jeśli ktoś ma dosyć życia, to dlaczego nie pozwolić mu umrzeć? Chyba współczesna nauka ma dość argumentów na to, aby w ten sposób rozumieć pojęcie prawa naturalnego. To jednak absolutnie nie pokrywa się z prawem naturalnym w wersji kościelnej.

Nie oczekuję od Kościoła zbyt wiele. Dobrze byłoby jednak, gdyby wywody najwyższych hierarchów były przynajmniej jasne: co, jak i dlaczego.

Jacek Kubiak

Fot. Thomas Hawk, Flickr (CC SA)