Claude Allegre i 410 naukowców

Claude Allegre, autor francuskiej książki negującej globalne ocieplenie i bohater jednego z poprzednich wpisów w blogu, ma spore kłopoty. 410 klimatologów oskarżyło go o manipulacje i zażądało od pani minister nauki i szkolnictwa wyższego Valérie Pécresse jednoznacznego opowiedzenia się, po czyjej jest stronie – ich, czy, jak twierdzą, naukowego oszusta Allegre?


Pomysł 410 autorów listu, by przyprzeć do muru nie samego Allegre (nie mają jak go zahaczyć), ale panią minister może okazać się diabelnie skuteczny. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby mogła ona pozostawić ten list bez odpowiedzi. Nie może jednak żadnym sposobem wziąć strony Allegre’a, bo to znaczyłoby podważenie racji bytu całej (lub prawie całej) francuskiej klimatologii. Jednym słowem, pani minister musi sama ogłosić światu czy mamy, czy też nie mamy globalne ocieplenie. I masz babo placek. Ciekawe, jak z tego wybrnie.

Mieszanie nauki z polityką jest procederem bardzo groźnym. Naukowcy mogą spierać się o każdy szczegół latami, podczas gdy politycy nie mają na to czasu i muszą na wszystko znaleźć odpowiedź natychmiast – przynajmniej tak im się wydaje. W używaniu nauki do polityki nie chodzi oczywiście o prawdę, a wyłącznie o osiągnięcie politycznego celu. Poszerzające się pole poznania wyłania coraz to nowe pytania. I to jest w nauce jak najbardziej normalne. Polityka z tym nie potrafi sobie zupełnie poradzić i dlatego politycy brną w dywagacje na tematy, na których zupełnie się nie znają, a znów wydaje im się, że powinni.

Przykład Claude’a Allegre’a jest wielce charakterystyczny. Naukowiec, wieloletni doradca socjalisty Lionela Jospina, następnie minister szkolnictwa w jego rządzie, sam stał się politykiem, który bez polityki żyć już nie potrafi. Po dojściu do władzy Nicolasa Sarkozy’ego i otwarciu na lewicę prawicowego rządu Françoisa Fillona Allegre probował do niego wejść. Ale bez skutku. „Negacjonistyczna” książka na temat globalnego ocieplenia miała zapewne posłużyć za przepustkę w tym kierunku. 410 naukowców chyba definitywnie pokrzyżowało plany ambitnego geochemika.

Ich list do Valérie Pécresse pokazuje dobitnie, w jakiej sytuacji byłby rząd, gdyby Allegre był jego członkiem. Pewność siebie jest dobra zarówno w nauce, jak i w polityce. Ale jedynie wtedy, gdy ma się argumenty na jej poparcie. Klimatolodzy twierdzą wręcz, że wykresy przedstawione w książce Allegre są sfałszowane. Autor książki broni się, że są one tylko uproszczone tak, aby „zilustrować przedstawianą tezę czytelnikom”. I tak to sam oskarżyciel stał się oskarżonym.

Obrona Allegre’a przypomina tłumaczenia polskiej pani naukowiec-polityka prof. Aldony Kameli-Sowinskiej, która popełniła kilka słynnych ostatnio plagiatów. Ona też tłumaczy się, że przepisała duże fragmenty czyichś tekstów bez podania, że są to cytaty, nie w pracach naukowych, a jedynie we wstępie czy wprowadzeniu do zbioru publikacji naukowych. Książka Allegre też nie jest publikacją naukową. Według niego można więc naginać wykresy innych tak, by pasowały do jego teorii.

Chyba najlepszym wyjściem byłoby, aby politycy pozostali politykami, a naukowcy naukowcami. To jednak marzenie ściętej głowy, bo w polityce konfitury są zbyt smakowite w porównaniu z nauką, aby z nich rezygnować. Vide nasi historycy z IPN, którzy potrafią przedzierzgnąć się z roli polityka w historyka i vice versa trzy razy dziennie.

Jacek Kubiak

Fot. Anika Nui, Waikoloa, Flickr (CC SA)