Historia H1N1 pisana na nowo



Jest szczepionka. Szanse wirusa gwałtownie maleją.

Nie tylko politycy, ale i wirolodzy bawią się ostatnio w rozdrapywanie historycznych ran. Dzięki naukowej „polityce historycznej” coraz więcej wiemy o pochodzeniu wirusa grypy A(H1N1) wywołującego tzw. świńską grypę. Płyną stąd również pozytywne sygnały dotyczące bieżącej i przyszłych pandemii.

Bardzo się cieszę, że mamy w końcu szczepionkę. Francja dostała jej pierwsze porcje i rozpocznie masowe szczepienia ochronne w połowie października. Jednak w razie konieczności będzie to możliwe już pod koniec września. To niezwykła ulga dla ministerstwa zdrowia.

Właśnie brak szczepionki był głównym powodem niepokoju. Z epidemiologicznego punktu widzenia byliśmy bowiem bezradni wobec ataku wirusa grypy A(H1N1). Teraz szanse wirusa na rozpętanie śmiertelnej epidemii gwałtownie maleją.

Szczepienia będą prowadzone poza ośrodkami ochrony zdrowia w specjalnie stworzonych do tego celu pomieszczeniach w budynkach użyteczności publicznej (szkołach, merostwach, itp.). Chodzi o to, aby w razie konieczności masowych i szybkich szczepień nie sparaliżować działań szpitali i przychodni, a więc całej służby zdrowia. Tylko personel medyczny będzie zaszczepiony w miejscu pracy. I oczywiście w pierwszej kolejności.

Tego typu ostrożność jest zapewne na wyrost. Ale w sytuacji pandemii wszyscy wolą dmuchać na zimne niż podejmować ryzyko. Kolejne pandemie grypy, poczynając od najbardziej śmiercionośnej z lat 1918-19, są coraz bardziej łagodne. Przyczyn jest wiele, ale dwie wydają się najistotniejsze: 1. szybki postęp wiedzy i metod opieki medycznej, 2. ograniczenia samego wirusa grypy.

Z fragmentarycznych danych historycznych wiadomo, że dawne pandemie grypy miały bardzo różny przebieg; od łagodnej w latach 1761-1762, do ostrej z lat 1833-1837, gdy śmiertelność wynosiła ok. 2 proc. Dopiero w roku 1918 przyszła prawdziwa klęska. Historycy grypy sadzą, że od 91 lat żyjemy w okresie „ery pandemicznej” wywołanej wirusami grypy typu H1N1 wywodzącymi się od ptaków. O wirologicznej naturze wcześniejszych pandemii nie wiadomo zupełnie nic.

Wirusy wywołujące wszystkie pandemie współczesne (z „hiszpanką” włącznie) wywodzą się od ptasiego wirusa typu H1N1, który atakował i mutował na przemian u ludzi i u świń. Wirusy ludzkiej grypy z roku 1957 (choć typu H2N2) i z roku 1968 (typu H3N2) też były dziećmi „hiszpanki” i zawierały wiele genów jej ptasiego prototypu H1N1. Co ciekawe, również wirus świński H1N1, który w roku 2009 „przeskoczył” na ludzi, wywodzi się w prostej linii od owego ptasiego przodka.

Skoro od 91 lat atakują nas wirusy grypy wywodzące się z tego samego źródła i do tej pory nie mieliśmy katastrofy na miarę „hiszpanki”, to możliwe, że po grypie z roku 1918 najgorsze mamy już za sobą. Nikt nie może jednak tego potwierdzić na sto procent. Tylko nieliczne układy genów wirusa grypy są w stanie wywołać pandemię. Na 144 możliwe kombinacje samych tylko genów hemaglutyniny (H) i neuramidazy (N) tylko trzy (H1N1, H2N2 i H3N2) mogą tworzyć trwale wirusy ludzkie. Nie wiadomo dlaczego, ale fakt pozostaje faktem.

Dlatego w prewencji i samej walce z pandemiami grypy trzeba liczyć na owe dwa punkty: opiekę medyczną i samoograniczenie wirusa. W pierwszym szczepienia ochronne są na głównym miejscu. W drugim nie mamy jeszcze nic do powiedzenia.

Jacek Kubiak

Fot. Stéfan, Flickr (CC SA)