Całość i część



Czy chmury w ogóle istnieją?

Pada w te wakacje dość często. Wraz z rodziną mieliśmy jednak sporo szczęścia i w trakcie naszego wyjazdu na domek wczasowy mieliśmy udaną pogodę. Spędziliśmy dużo czasu na plaży. Jednego dnia widziałem jak na horyzoncie najpierw chmura rośnie, potem staje się burzowa, wreszcie opada na ziemię i się rozprasza. Tak to mniej więcej wyglądało. A że „siedzę” w ontologii, to dla zabawy zacząłem się zastanawiać, czy ta chmura w ogóle istnieje.


Chodzi mi tutaj o mniej więcej taki problem. Chmura składała się w gruncie rzeczy z cząsteczek wody. Nadto, żeby powstała, potrzebny był ruch powietrza. On ją utrzymywał, a gdy był za mały skondensowane cząsteczki spadły na ziemię. Można by powiedzieć, że ?tak naprawdę? istniały tylko te cząsteczki, a resztę dopowiedziały moje zmysły i umysł. Dzięki czemu więc mogłem nazwać widziany obiekt „chmurą”?

Pytanie to dotyczy źródła tożsamości tego obiektu. Wszystko da się rozłożyć na części, a te części na jeszcze mniejsze części i tak w zasadzie w nieskończoność. Chmura jest rojowiskiem atomów. Skoro tak, to w gruncie rzeczy można się pytać, czy ta chmura istnieje czy też tylko atomy, które ją tworzą? Atomy też można „rozkładać” na części. W ten sposób można by się pytać czy atom istnieje? I tak dalej.

Problem więc dotyczy mniej więcej takiej sytuacji: gdzie znajduje się czynnik, który sprawia, że mogę nazywać konkretną rzecz jako chmurę, skoro jest ona rozkładalna na części? Gdzie jest ta część najważniejsza, która sprawia, że chmura jest chmurą a nie tylko jakimś rojowiskiem atomów? A może właśnie tak jest, że to „tylko” atomy i nic więcej?

O takim rozkładzie w dół rzeczy na części pisał między innymi Blaise Pascal. W czasie gdy żył, wynalazki teleskopu i mikroskopu były świeże. Pascal był pierwszym chyba, który wykorzystał obserwacje dzięki nim czynione do stawiania pytań filozoficznych takiego typu. Jego zdaniem człowiek jest pośrodku dwóch nieskończoności. Z jednej strony nieskończoność podziału na coraz mniejsze części. Z drugiej nieskończoność tego, co jest większe od człowieka – od planet przez gwiazdy i galaktyki aż do Wszechświata. Z jednej strony nieskończenie małe rozmiary, które przekraczają granice percepcji człowieka, z drugiej ogromne odległości również wymykające się naszemu pojmowaniu. A po środku człowiek, znikomy w obliczu tych dwóch nieskończoności.

U Pascala perspektywa ta wykorzystywana jest przede wszystkim w jego filozofii człowieka, ale można ją również wykorzystać w ontologii. Z tego punktu widzenia ontologia naszego świata wygląda mniej więcej w ten sposób. Każda rzecz jest pewną całością samą w sobie. Jednocześnie każda rzecz składa się z części, co podważa poniekąd twierdzenie, że rzeczy są pewnymi całościami. Na dodatek trzeba przyznać, że nie ma sposobu by uchwycić ten element, w szczególności w odniesieniu do istot żywych, który sprawia, że mimo, że rzecz składa się z części, zachowuje swoją spójność i tożsamość. I ostatni element układanki – wszystkie obiekty są częścią jakiejś większej całości.

Wszystko to jest dość dziwne. Każdy obiekt istnieje: atomy, cząsteczki, chmura i tak dalej. Są one całościami, chociaż składają się z części i częściami czegoś większego, jakiejś większej całości.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Reini68, Flickr (CC SA)