Sprawa Sokratesa



Wolność należy się także wrogom wolności.

By natknąć się na postać Sokratesa nie trzeba w ogóle studiować filozofii. Słyszały o nim nawet dzieci. Źródłem jego ogromnej popularności jest proces wytoczony mu pod koniec jego życia na podstawie niesprawiedliwego oskarżenia oraz niesprawiedliwy werdykt: kara śmierci.

Oskarżenie miało dwa punkty. Pierwszy dotyczył nieuznawania przez Sokratesa bogów uznanych przez państwo, czy wręcz ateizmu. Punkt ten udało się Sokratesowi oddalić. Drugi punkt dotyczył wywierania złego wpływu na młodzież. Zarzutu tego nie udało się Sokratesowi zbić. Niewielką większością głosów ławy sędziowskiej zapadł wyrok skazujący. Ale wszyscy na ogół wiedzą, że faktyczną przyczyną procesu Sokratesa było to, że naraził się on ważnym postaciom ówczesnych Aten.

Filozof miał zwyczaj zaczepiać obywateli polis i dyskutować z nimi na różne, ważne zagadnienia. Dysputy te kończyły się na ogół nieciekawie dla jego rozmówców. Sokrates obnażał ich braki w wykształceniu i w rozumieniu nawet pozornie oczywistych problemów.

W ten sposób dostało się wielu znanym politykom od Sokratesa, co w demokratycznych Atenach podważało ich roszczenia do sprawowania władzy. Filozof wykazywał ich niekompetencję i kompletne nieprzygotowanie do rządzenia miastem. Dlatego wykorzystali oni okazję, by pozbyć się go z miasta. Wszystko wskazuje na to, że ich zamiarem nie było uśmiercenie Sokratesa, lecz jedynie doprowadzenie do jego wygnania. Jednak wskutek uporu filozofa sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Najpierw wyrok, a po pewnym czasie egzekucja.

Cała sytuacja została pięknie opisana przez Platona w kilku dialogach: „Obronie”, „Kritonie” i „Fedonie”. W głównej mierze właśnie dzięki nim powstała archetypiczna wizja Sokratesa jako mędrca i wolnomyśliciela, a przede wszystkim męczennika za wolność słowa.

Ten pozornie oczywisty obraz podważa amerykański dziennikarz I.F. Stone w książce „Sprawa Sokratesa” (Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2003). Prawdę mówiąc nie spodziewałem się po niej zbyt wiele. A jednak zaskakuje ona dogłębną znajomością tematu. Stone daleki jest od banalności, a jego podstawowa teza brzmi, że Sokrates był rzeczywiście ogromnym wrogiem demokracji i stanowił dla niej olbrzymie zagrożenie.

Dla jej potwierdzenia Stone przedstawia szeroką argumentację. Nie będę tutaj jej streszczał, ale wystarczy przypomnieć trzech jego najważniejszych uczniów. Pierwszy to Platon, którego wrogi stosunek do demokracji jest ogólnie znany. Dwaj pozostali to Alkibiades i Kritiasz. Obaj stali na czele antydemokratycznych i okrutnych przewrotów, jakie wstrząsnęły Atenami na kilka lat przed śmiercią. Mieszkańcy polis nie zapomnieli o ich nauczycielu. Uznali, że nie ma wolności dla wrogów wolności.

Wolność słowa jest jedną z podstawowych zasad dla demokracji. Stone zgadzając się z treścią oskarżenia – że Sokrates jest wrogiem wolności i demokracji – jednocześnie nie zgadza się z samym procesem. Wolność jest także wolnością dla inaczej myślących, również tych, którzy są jej wrogami. Jego zdaniem w obronie demokracji nie wolno łamać jej fundamentów. W sprawie Sokratesa z łatwością więc można odkryć dylematy, które są nam znane również współcześnie.

Grzegorz Pacewicz

Fot. dullhunk, Flickr (CC SA)