Błędne koło grantów



Wkład intelektualny niekoniecznie decyduje o przyznaniu grantu.

Mam właśnie do oceny kilka propozycji grantów. Równocześnie piszę dwie własne. Nie mogę narzekać, bo zdaję sobie sprawę z tego, że docelowe granty to najlepszy sposób sponsorowania nauki. Ale nasuwa mi się myśl, że znajduję się w jakimś zaklętym kole, ponieważ łapię się na tym, że oceniam to, co wymyślają inni głównie pod kątem własnych pomysłów.

System, w którym jedni naukowcy oceniają wagę pomysłów innych jest zdecydowanie najlepszym sposobem rozdzielania pieniędzy. Najważniejsze są dwa warunki: by osoba oceniająca projekt znała się na rzeczy i nie miała interesu w stronniczej ocenie.

Kto inny niż „peer” może lepiej ocenić wartość pomysłu badawczego? Problem jednak w tym, że wszyscy podążamy koleinami własnych doświadczeń. Wykazujemy więc naturalne tendencje do negatywnej oceny czegoś, co nie jest zgodne z naszym tokiem myślenia. Pozytywny stosunek mamy zaś do pomysłów, które są zbliżone do naszych. Umiejętność bezstronnej oceny zależy właśnie od ochoty i zdolności do oderwania się od naszych własnych przyzwyczajeń i kolein myślowych. A to cecha dość rzadka.

Oczywiście obiektywizm całości procesu oceny gwarantować ma fakt, że recenzentów jest dwóch lub trzech. Ale nawet zwielokrotnienie ocen obarczone jest pewnym skrzywieniem. Otóż jednym z kryteriów oceny projektu badawczego jest umiejętność zastosowania przez kandydata nowych metod badawczych. Wiadomo, nowymi, bardziej wyrafinowanymi metodami można badać to, czego nie udawało się odkryć wcześniej przy pomocy dawnych technik. Taka jest logika nauki i dlatego nowoczesne metody badawcze będą zawsze faworyzowane w procesie oceny grantów.

Ale przykładowo w dzisiejszej biologii jest bardzo ograniczona liczba nowoczesnych trendów (RNAi, proteomia, genomika). Trudno wyobrazić sobie, aby dwóch, czy nawet trzech recenzentów nie uznało jak na komendę za bardzo dobrą propozycji grantu opartego na jednej z tych metod. A co dopiero, jeśli projekt zakłada użycie dwóch czy trzech i autor projektu wykazuje się rzeczywistymi możliwościami ich zastosowania – taki projekt do oceny mam właśnie przed sobą.

Jednym słowem, propozycje grantów należy pisać tak, by: 1) oparte były na ciekawych pomysłach, 2) trzymały się kupy i 3) miały być realizowane przy pomocy jak najbardziej nowoczesnych metod.

Kiedy już napisałem powyższe, ogarnął mnie pusty śmiech. Bo tak właśnie widzę moje dwie propozycje badań in statu nascendi. W moim mniemaniu mam ciekawy pomysł, staram się napisać projekt tak, żeby miał ręce i nogi i proponuję do przeprowadzenia doświadczeń użycia nowoczesnych metod. Sukces u recenzentów murowany? Niekoniecznie.

Dwa pierwsze punkty nie ulegają dyskusji – bez dobrego pomysłu i rzetelnego napisania projektu nie warto w ogóle o grant występować. Tylko obiektywnie ciekawe i dobrze napisane propozycje trafiają do szpicy, w której rozgrywa się rywalizacja. A więc tak naprawdę decydujący jest wyłącznie punkt trzeci – metody, które muszą być „trendy”.

Jeśli tak, to aby mój projekt został oceniony pozytywnie, a właściwie entuzjastycznie – bo tylko entuzjazm recenzenta zapewnia przyznanie grantu, – to musi jeszcze trafić do eksperta, który zna i ceni proponowane przeze mnie metody. W przeciwnym razie recenzent musi potrafić wyrwać się z kolein własnych doświadczeń.

Jednym słowem wybór nowoczesnych metod okazuje się najważniejszym czynnikiem w ocenie projektu badawczego. Drugim zaś jest lut szczęścia – trzeba trafić na odpowiedniego recenzenta. To zaś konkluzja – jeśli jest ona słuszna – dość deprymująca. Okazuje się bowiem, iż wkład intelektualny wcale nie musi być najważniejszym czynnikiem oceny decydującym o przyznaniu grantu.

Jacek Kubiak

Il. Helena Pryłowska