Jasność myśli
Myśli mętne rozjaśniać – pisał Wittgenstein o filozofii. Nic dodać, nic ująć.
Jak co roku cykl zajęć wymusza powrót do pewnych tekstów, znowu więc czytam „Tractatus logico-philosophicus” Ludwiga Wittgensteina. Na ogół twierdzi się w różnych opracowaniach, że Wittgenstein miał do filozofii stosunek mocno krytyczny. Bierze się to stąd, że jego postać jest kojarzona z Kołem Wiedeńskim i neopozytywizmem, a do nurtu tego przylgnęła opinia, jakoby jego zwolennicy uważali, że filozofia produkuje zdania bezsensowne.
Zdania bezsensowne są bezsensowne, ponieważ są pozbawione wartości i nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. Problemy filozoficzne są nierozstrzygalne, tak jak problemy naukowe, bo nie sposób poszczególnym rozwiązaniom przypisać prawdy lub fałszu. Nie ma więc sensu się nimi zajmować. Zresztą gdyby dałoby się je rozstrzygnąć, byłyby problemami naukowymi, a nie właśnie filozoficznymi. Tak w ogromnym skrócie miałby się prezentować punkt widzenia uczestników Koła. Oczywiście taki obraz nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, bo wystarczy zbadać poglądy uczestników Koła, by odkryć, że istniało mało tez, które by podzielała jego większość. A w kwestii sensowności (lub nie) działalności filozoficznej różnili się oni między sobą. Nie jest to ważne. Ważne, że taki mit o nich panuje, a w ślad za tym bywa rzutowany na postać Wittgensteina.
Tymczasem Wittgenstein w „Traktacie” pisze o filozofii tak: „4.11 Filozofia nie jest żadną z nauk. (Słowo ‚filozofia’ musi oznaczać coś ponad nau-kami, albo poniżej ich, nie obok).” Co wcale nie musi oznaczać deprecjacji filozofii. Wygląda na to, że chodzi mu raczej o myśl, że filozofia jest jakoś inna w stosunku do nauki. Nie jest antynaukowa, albo pozanaukowa, ale można powiedzieć, że anaukowa. To znaczy, że najlepiej byłoby nie porównywać jej do nauki, co jednak w żaden sposób nie ujmuje wartości filozofii.
Na potwierdzenie tego można przytoczyć dalsze tezy „Traktatu”. Wittgenstein dodaje zaraz: „4.112 Celem filozofii jest logiczne rozjaśnianie myśli. Filozofia nie jest teorią, lecz działalnością. Dzieło filozoficzne składa się zasadniczo z objaśnień. Wynikiem filozofii nie są żadne ‚tezy filozoficzne’, lecz jasność tez. Myśli skądinąd mętne i niewyraźne filozofia ma rozjaśnić i ostro odgraniczyć.”
Jeśli więc jasność myśli jest celem filozofii, to widać, że działalność ta wcale nie jest bezsensowna. Wręcz przeciwnie – jasność myśli to bardzo dużo, ponieważ jasność tez i twierdzeń to w zasadzie otwarta droga do ich ewentualnego weryfikacji. Ponadto jasność myślenia i mówienia to ideał uniwersalny w każdej dziedzinie. Jeśli więc jest on celem filozofii, to wskazuje jednoznacznie na jej wartość.
Fragment ten u Wittgensteina wieńczy bardzo piękne stwierdzenie. „4.116 Cokolwiek da się w ogóle pomyśleć, da się jasno pomyśleć. Co się da powiedzieć, da się jasno powiedzieć.” Nic dodać, nic ująć.
Grzegorz Pacewicz
Fot. iluvrhinestones, Flickr (CC SA)
Komentarze
Ja zawsze filozofie uwazalem za nad-nauke nie wiedzac, co o niej sadzi Wittgenstein. Pytania filozoficzne maja zupelnie inna wartosc niz pytania naukowe. Dopiero z pytan filozoficznych wywodza sie pytania naukowe. Oczywiscie odkrycia naukowe stymuluja pytania filozoficzne. Relacja filozofia-nauki (scisle, przyrodnicze) jest wiec wzajemna. Ale nie usatwialbym filozofii na tym samym poziomie co nauke, a na wyzszym.
Myśli może jasne, ale horyzont na zdjęciu tak skandalicznie pochyły, że aż trudno zebrać myśli…
Zjechał tylko z Kartezjusza. Poza tym sam jest przypadkiem maksymalnej mętności filozofii, z drugiej strony daje pracę akademikom, którzy w nieskończoność mogą interpretować paradoksalne stwierdzenia wielkiego sofisty jak go niektórzy profesorowie nazywają.
JK,
🙂 Bardzo mi się podoba takie podejście.
Mnie przeraza, ze bardzo wielu biologow w ogole nie zadaje sobie pytan filozoficznych. Nie chodzi o odpowiedzi, ale wlasnie o pytania. Dla wiekszosci chyba ludzi w moim otoczeniu filozoficzne pytania sa po prostu smieszne, jak z innej planety. Tym ludziom wydaje sie, ze one zupelnie nie dotycza ich dziedziny. Filozofia (jakas dziwna) sobie, a biologia sobie. A przeciez w codziennej pracy laboratoryjnej spotykaja sie z takimi pytaniami nagminnie. Tyle, ze ich sobie nie zadaja i nie probuja nawet zrozumiec skad one sie biora. To troche tak jak w XIX wieku robotnicy w fabryce, ktorzy cos tam robia, ale nawet nie zdaja sobie sprawy z tego jaki produkt na koncu z tej fabryki wychodzi.
A może Wittgensteinowi chodzi o LOGIKĘ? Spróbujmy w jednym z przytoczonych we wpisie cytatów zastąpić słowo FILOZOFIA słowem LOGIKA:
?4.112 Celem LOGIKI jest logiczne rozjaśnianie myśli. LOGIKA nie jest teorią, lecz działalnością. Dzieło LOGICZNE składa się zasadniczo z objaśnień. Wynikiem LOGIKI nie są żadne ?tezy LOGICZNE?, lecz jasność tez. Myśli skądinąd mętne i niewyraźne LOGIKA ma rozjaśnić i ostro odgraniczyć?.
(Pierwszy cytat pomijam, bo jest zbyt ogólny)
Moim zdaniem pasuje jak ulał, mimo, że czasem wychodzi masło maślane (Celem LOGIKI jest logiczne rozjaśnianie myśli). Nie czytałem Wittgensteina, ale być może stosował on tu swoiste quid pro quo?
?Słowo ?filozofia? musi oznaczać coś ponad naukami, albo poniżej ich, nie obok? ? co do tego cytatu, to dyskutowałbym z Wittgensteinem. Mam wrażenie, że umiejscawiając filozofię na górze lub na dole względem nauki chce on ustawić pewną hierarchię. Mi się zaś zdaje, że tu nie o strukturę chodzi, ale o to co jest pierwsze czasowo. Najpierw trzeba sobie zadać pytanie jak mogę badać świat, żeby móc go badać. Zadawanie sobie tego pytania jest moim zdaniem właśnie filozofowaniem, zaś badanie świata (oczywiście według zasad naturalizmu) ? jest już nauką.
Z tym zastąpieniem filozofii przez logikę to bardzo ciekawe.
@ Bartomir :
Nie, bo nieudany jest sam poczatek: Celem LOGIKI jest logiczne rozjaśnianie myśli. To maslo maslane, a Wittgenstein tak nie maslil.
?Jeśli jako osoba z genialnością, podżyrowaną przez kilkudziesięciu uczonych biografów, mogę cokolwiek powiedzieć w kwestii duchowych kulminacji, to tyle tylko, że jasność myśli jest płonącym punktem na obszarze niewyczerpanej ciemności. Geniusz nie jest światłem po prostu, lecz przede wszystkim – trwałym dostrzeganiem mroku otaczającego, a normalnie jego tchórzostwo na tym polega, aby we własnym blasku się kąpać i, póki to możliwe, nie patrzeć poza jego granicę.? (St. Lem, Głos Pana)
jk:
Czy rzeczywiście to masło maślane? a może występuje tu klasyczny błąd homonimii:
CELEM LOGIKI – w tej części zdania byłaby mowa o nauce (sic!) zajmującej się regułami poprawnego myślenia i wnioskowania:
http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=logika&sourceid=Mozilla-search&od=0
LOGICZNE ROZJAŚNIANIE MYŚLI – tu natomiast określenie „LOGICZNE” byłoby użyte w sensie „poprawne, oparte na związkach przyczynowo skutkowych”.
Oczywiście, trzeba by to sprawdzić w oryginale.
Nawet gdyby nie byłby to błąd homonimii, to moim zdaniem w tym przykładzie Wittgenstein mógł poepełnić masło-maślaną myśl, bo przecież do wyrażenia pojęcia oznaczającego Logikę użył słowa Filozofia. Mógł więc nawet nie zauważyć, że popełnia ten błąd;)
„LOGICZNE ROZJAŚNIANIE MYŚLI – tu natomiast określenie ?LOGICZNE? byłoby użyte w sensie ?poprawne, oparte na związkach przyczynowo skutkowych?.”
Niekoniecznie! Logiczne rozjaśnianie myśli to też zabawy z definicjami, semantyką itp. No i niby dlaczego tylko związki przyczynowo-skutkowo mają być uprawnione? I wtedy sposób znów jesteśmy w filozofii, czy się tego chce, czy nie…
nie logiki zapewne Wittgenstein nie utozsamiał z filozfia. Logika to dla nie „rusztowanie świata” ktore wyznacza nam światy możliwe, wszelkie możliwe zdania sensowne itd. a od strony metodologicznej logika była dla niego narzędziem – najpierw naczytał się myślicieli religijno-filozoficznych Kierkegard, Tołstoj, Nietzsche itd. -to była filozofia- potem tylko od Russela, Freggego, Browera i innych dostał narzędzie ktore udoskonalił i nadał mu nowe znaczenie- właśnie wyznacznika świata.