Salomonowy Nobel

nobel.jpg

Decyzja Komitetu Noblowskiego w sprawie nagrody z dziedziny fizjologii i medycyny zasługuje na Nobla z dyplomacji i praworządności.

Ogłoszono wręcz salomonową decyzję w sprawie nagrody Nobla z dziedziny fizjologii i medycyny. Wyróżnienie Haralda zur Hausena, Françoise Barré-Sinoussi i Luca Montagniera jest w pełni zasłużone. Zaskakuje w nim, choć tylko w pierwszym momencie, nie meritum, a objęcie tych odkrywców jedną wspólną nagrodą.

Odkrycie wirusa brodawczaka ludzkiego (HPV) i wirusa zespołu nabytego braku odporności (HIV) bez żadnych wątpliwości było kamieniem milowym w przeciwdziałaniu i leczeniu tak groźnych chorób jak rak szyjki macicy (wywoływany przez HPV) i AIDS (wirus HIV). Dzięki nim zapewne niedługo będzie możliwe również opanowanie epidemii AIDS i znaczne ograniczenie występowania raka szyjki macicy. Dlatego dziś przyznana nagroda jest w pełni zasłużona.

Zadziwia natomiast, że pierwszym wyróżnionym jest odkrywca HPV, a nie HIV. Od lat było jasne, że odkrywcy wirusa HIV dostaną medycznego Nobla. Niewiele mówiło się natomiast o nagrodzie za odkrycie zur Hausena. A dzięki temu ostatniemu nie tylko zweryfikowano przyczynę wywołującą tego groźnego raka, ale opracowano skuteczną – w stosunku do pewnych szczepów wirusa HPV – szczepionki. Dlatego ustawienie tego właśnie badacza na pierwszym miejscu jest swego rodzaju zadośćuczynieniem. Równocześnie zdaje się sugerować, dlaczego Komitet Noblowski zwlekał z przyznaniem nagrody za odkrycie HIV – czekał po prostu na rezultaty w postaci skutecznej szczepionki przeciwko AIDS.

Jak widać, Komitet nie doczekał się szczepionki na AIDS, ale nie mógł czekać w nieskończoność z przyznaniem nagrody za odkrycie wirusa HIV. Nie każde jednoznacznie wielkie odkrycie od razu przekłada się na najbardziej oczekiwane skutki. Ale już sama identyfikacja HIV jako przyczyny AIDS i umożliwienie wykrywania wirusa we krwi stanowią wielkie osiągnięcie i błogosławieństwo dla ludzkości zagrożonej pandemią.

Od dawna przedmiotem sporu jest natomiast pytanie, czy Nobla za odkrycie HIV powinien dostać Montagnier, czy też Amerykanin Robert C. Gallo. W trakcie prac nad identyfikacją zarazka wywołującego AIDS Montagnier wymieniał próbki z Gallo. Choć ekipa Montagniera z Instytutu Pasteura w Paryżu pierwsza rozpoznała wirusa, to ekipa Gallo była niezwykle szybka w działaniu i eksploatowała bardziej wydajnie nowe wyniki. Spór o pierwszeństwo dotyczył nie tylko kwestii sławy naukowej (m.in. właśnie ewidentnego Nobla), ale również pieniędzy płynących z patentów. Sprawa trafiła do sądu i wygrał ją Montagnier. Najwidoczniej Komitet Noblowski dziś potwierdza tę sądową decyzję.

A skąd postać Françoise Barré-Sinoussi? Otóż to właśnie ona była rzeczywistym odkrywcą HIV. Z rozmów z kolegami z Instytutu Pasteura wiem, że Luc Montagnier nie był szczególnie przekonany do wirusowego pochodzenia choroby. Pozwolił swym współpracownikom badać próbki zawierające potencjalnie wirusa wywołującego AIDS, ale śledził postępy z dużym sceptycyzmem. Françoise Barré-Sinoussi musiała się natrudzić, aby przekonać swego szefa do własnych wyników. Kiedy już tego dokonała, bardzo obrotny Montagnier zajął się całą resztą.

To oczywiście wersja nie do zweryfikowana. Ale przyznanie nagrody na drugim miejscu Françoise Barré-Sinoussi wydaje się potwierdzać, iż Komitet Noblowski też o tej opowieści słyszał i dał jej wiarę.

Znalezienie przez Komitet Noblowski podwójnie, czy nawet potrójnie salomonowego wyjścia z sytuacji zasługuje na swego rodzaju Nobla w dziedzinie dyplomacji i praworządności.

Jacek Kubiak

Fot. gruntzooki, Flickr (CC SA)